Wiadomość o śmierci Leonida Breżniewa dotarła do mnie w niecodziennych okolicznościach. Byłem wtedy studentem w Białymstoku i właśnie próbowałem wywalczyć miejsce stojące w klubie muzycznym. Przed drzwiami kłębiło się sporo ludzi, bo takie koncerty nie zdarzały się wtedy często. Występował jakiś znany zespół. Byłem nieco spóźniony, ale w końcu dostałem się do środka. Muzycy już grali. I nagle nastąpiła przerwa.
Na scenę dotarła jakaś informacja, wywołując zamieszanie. Instrumenty powoli wytraciły melodię i nerwowo zamilkły. Przerwano koncert. Jeden z muzyków podszedł do mikrofonu, spojrzał na nas wszystkich i przez chwilę nic nie mówił. Coś dławiło go w gardle. Wreszcie ogłosił, że Breżniew nie żyje, ale w sposób aluzyjny, nie dosłownie. Wszyscy od razu zrozumieli, o co chodzi. Zapanowała cisza. Nikt nie krzyczał, nie wiwatował, przez tłum przeszedł tylko dreszcz ogromnej ulgi, podobnej do uczucia, kiedy nagle człowiek dowiaduje się, że odeszła śmiertelna choroba. Na twarzach wielu ludzi pojawiły się łzy. W tej niesamowitej ciszy emocje sięgały sufitu. Czułem, że jestem świadkiem epokowego wydarzenia.
Myślę, że taki podniosły moment przepełniony radością i ulgą jeszcze wydarzy się w moim życiu. Są duże szanse.
Nie życzę śmierci Andrzejowi Dudzie. Niech Kaczyński żyje jeszcze długie lata, niech mu poskładają kolano. Nie chcę fizycznej zemsty na PISowcach, którzy zorganizowali w Polsce mafijne państwo. Czekam jednak na moment, kiedy wybuchnę radością, już nie skrywaną, kiedy ten gang wreszcie się rozleci. Tęsknię za tą chwilą. Ona nieuchronnie się zbliża.
Niech inni zajmą się stawianiem prezydenta przed Trybunałem Stanu, czyli właściwie przed narodem. Niech tłumaczą młodym faszystom, jak Kaleta, na czym polega demokracja i dlaczego ustawami nie można zmieniać ustroju Państwa, ani niszczyć sędziowskiej niezależności. Niech w orzeczeniu wyroku TS znajdzie się prawda, unieważniona przez dyktaturę PIS, że Konstytucja jest nadrzędna wobec ustawy sejmowej. Niech sędziowie Trybunału Stanu wyjaśnią zdziwionemu Dudzie, na czym polega jego zbrodnia przeciwko narodowi polskiemu i demokracji.
Tak kończy każdy dyktator. Staje przed narodem. I musi uklęknąć. Jeżeli nie chce, to naród go zmusi. I wtedy płacz już nie pomoże. I nie ma prawa łaski ani przedawnienia.
Doczekamy się.
Dariusz Wiśniewski