Podsumowanie roku 2016 w polskim sporcie

0
496

Autor tekstu: Jerzy Filipkowski

Trudno o jednoznaczną ocenę mijającego roku w polskim sporcie. Obfitował w sukcesy, błyszczała gwiazda rekordzistki świata i mistrzyni olimpijskiej, Anity Włodarczyk. Piłkarze – docierając do ćwierćfinału mistrzostw Europy – zanotowali największy sukces od roku 1982. Status światowej gwiazdy potwierdził Robert Lewandowski, a wreszcie – po 20. latach czekania – polski klub, Legia, awansował do nieosiągalnej dla nas Ligi Mistrzów. Nie brakowało, niestety, bolesnych porażek, niejeden z faworytów zawiódł, zwłaszcza podczas olimpiady w Rio.

Już pierwsze dni mijającego roku przyniosły kibicom wielkie emocje, oczywiście za sprawą siatkarzy, którzy w Berlinie walczyli o kwalifikację na olimpiadę, a ściślej – na kolejny turniej kwalifikacyjny w Tokio. Cel osiągnęli, ale w Berlinie było naprawdę gorąco. Po porażce z Francją, ostatni mecz – z gospodarzami – podopieczni Stephane’a Antigi musieli wygrać. Wygrali, po dramatycznym meczu, zakończonym dramatycznym tie-breakiem. Bartosz Kurek wraz z kolegami nie zawiedli i w Tokio. W Rio rozbudzili apetyty kibiców, po niezłej grze w fazie grupowej (mecz z Argentyną!), ale w ćwierćfinale z USA stanowili już tylko tło dla teoretycznie słabszego chyba (a z pewnością mniej utytułowanego) rywala.

Z “wysokiego c” rozpoczęła rok Agnieszka Radwańska. Po triumfie w chińskim Szenzen, w Australian Open dotarła do półfinału, gdzie wpadła na swój odwieczny koszmar – Serenę Williams. Tradycyjnie przegrała, a później radziła sobie ze zmiennym szczęściem. Zdobyła jednak laury w New Haven i Pekinie, dzielnie walczyła w kończącym sezon WTA finals, w którym doszła do półfinału. Rok kończy na trzecim miejscu rankingu najlepszych tenisistek świata. Ocenę jej  tegorocznych występów obniża katastrofalny start w Rio, nie można zapominać o przeziębieniu i bezsensownej podróży, a bardziej – tułaczce – w drodze  na igrzyska.

16 stycznia w Nowym Jorku o mistrzowski pas WBC walczył Artur Szpilka. Niestety, rywal – Deontay Wilder, posłał naszego pięściarza na deski.

W styczniu odbyła się też największa, najbardziej prestiżowa impreza w Polsce. Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Fantastyczny doping, wspaniała frekwencja… Polacy mieli ogromną szansę awansu do półfinału, w ostatnim meczu grupowym z Chorwacją mogli sobie pozwolić nawet na porażkę dwiema bramkami. Handballiści z Bałkanów wygrali 37:23, zamiast medalu – skończyliśmy na 7. miejscu.

Zawód sprawili też- i to gremialnie – przedstawiciele sportów zimowych, którzy trzy lata temu, na olimpiadzie w Soczi, dostarczyli nam wielu sportowych wzruszeń. Bez sukcesów skończyli sezon panczeniści i panczenistki, rozczarowały biathlonistki. Najbardziej Weronika Nowakowska, która rok wcześniej przywiozła dwa medale mistrzostw świata. Sezon 2015/2016 zakończyła na 70. miejscu w klasyfikacji Pucharu Świata.

Skoczkowie także muszą uznać poprzedni sezon za zmarnowany. Na szczęście już dawno o nim zapomnieli. Stoch, Kot, Kubacki czy ulubieniec publiczności – Piotr Żyła pod okiem nowego trenera kadry, Austriaka Stefana Horngachera skaczą już o niebo lepiej. To dobrze rokuje, zwłaszcza, że już za rok igrzyska w koreańskim Pjongczang.

Najważniejsze imprezy sportowe odbyły się późną wiosną i latem. Najpierw piłkarze rywalizowali w mistrzostwach Europy. Wielkie emocje, wspaniałe mecze,  które chyba wszyscy pamiętamy… Oprócz świetnej gry zapamiętamy znakomitą atmosferę wokół polskiej reprezentacji, niezrównane konferencje prasowe, przezabawne wypowiedzi Wojciecha Szczęsnego, fantastyczny doping polskich kibiców. Ciekawostka historyczna  – dogrywka w meczu ze Szwajcarią była pierwszą, graną przez polską reprezentację od roku… 1938. Zaległości nadrabialiśmy hurtem – już pięć dni później kolejna dogrywka (i kolejny konkurs rzutów karnych), tym razem zakończona sukcesem Portugalczyków, przyszłych mistrzów.

We wrześniu zespół Adama Nawałki wystartował w eliminacjach do kolejnego wielkiego turnieju, mistrzostw świata w Rosji. Po falstarcie z Kazachstanem (2:2) i wymęczonych wygranych z Danią oraz Armenią (ufff!, a do tego nieszczęsna  afera alkoholowa), 11 listopada znowu oglądaliśmy biało-czerwonych w pełni formy, skoncentrowanych, zwycięskich. Fruwające petardy rozsierdziły naszych naszych graczy, a bohaterem wieczoru został – który to już raz? – Robert Lewandowski.

Skoro jesteśmy przy piłce – latem polskie kluby znów rywalizowały o europejskie kwalifikacje. Po 20. latach polskiemu klubowi udało się wreszcie awansować do ligi mistrzów. “Udało się’ to niestety adekwatne wyrażenie, pomimo tony szczęścia w losowaniu awans wisiał na włosku do ostatnich chwil.

Już w fazie grupowej kibice przeżywali dalszą huśtawkę nastrojów – od zawstydzającego 0:6 z Borussią Dortmund, poprzez 3:3 z Realem Madryt, hokejowe 4:8 w rewanżu z dortmundczykami, po szokujące 1:0 ze Sportingiem Lizbona i awansie – z trzeciego miejsca – do wiosennych rozgrywek Ligi Europy. Metamorfozę mistrz Polski zawdzięcza przede wszystkim zmianie trenera – to Jacek Magiera odmienił zespół. Zobaczymy, jak spisze się w lutowej rywalizacji z kolejnym rywalem – Ajaksem Amsterdam. Największy minus całej zabawy? – kibole, którzy sprawili, że mecz z Realem rozegrano przy pustych trybunach. Tym bardziej,  że migawki z pasjonującego widowiska pokazywały setki, tysiące stacji całego świata.

Podobnie jak piłkarze, swoje Euro mieli w czerwcu i lekkoatleci. W Amsterdamie nasi przedstawiciele “królowej sportu” przeszli samych siebie – 6 złotych i 5 srebrnych medali, zarazem pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej. To rozbudziło apetyty kibiców przed igrzyskami w Rio.

Niestety, najważniejsza impreza mijającego roku przyniosła mnóstwo rozczarowań. Zgoda, fantastycznie zaprezentowała się niekwestionowana gwiazda – Anita Włodarczyk, cieszyło złoto wioślarek, emocje wzbudzał konkurs rzutu dyskiem (ogromny pech Małachowskiego, który przegrał w ostatniej serii), podziwialiśmy wiecznie młodą Maję Włoszczowską… Ale rozczarowań było chyba więcej – Fajdek i Kszczot, lekkoatletyczni mistrzowie Europy, nie przebili się do finału. Zblamowali się pływacy, którzy nie zakwalifikowali się do ani jednego finału olimpijskiego, choć reprezentowali nas medaliści mistrzostw świata. Ciężarowców, braci Zielińskich, wykluczono z igrzysk za doping. Liczby, niestety, nie kłamią – w klasyfikacji medalowej zajęliśmy 33. miejsce. Mimo jedenastu krążków było to najniższe miejsce od roku… 1948.

Jak na ekipę złożoną z 240 sportowców, to wynik zawstydzający.

Szczypta optymizmu: na pochwały zasłużyli młodzi olimpijczycy: oszczepniczka Maria Andrejczyk, biegaczka Sofia Ennaoui, kolarka Katarzyna Niewiadoma (późniejsza wicemistrzyni Europy), kulomiot Konrad Bukowiecki. Może jeszcze nastoletni reprezentant w taekwondo, Karol Robak. Mało, niepokojąco mało.

Inne warte odnotowania sukcesy: udany sezon, ukoronowany brązem olimpijskim i wygraniem klasyfikacji górskiej Tour de France Rafała Majki. Kolejne obrony tytułów mistrzowskich przez Joannę Jędrzejczyk, mistrzynię walk wschodu.

A na podwórku chicagowskim? Hokeiści Blackhawks tym razem nie wygrali NHL, odpadli w play-offach z St. Louis. Wydarzeniem roku bez wątpienia pozostanie triumf Chicago Cubs w bejsbalowej World Series. Pierwszy triumf od roku 1908!

I na koniec gorzka refleksja: smutne, gdy sport miesza się z polityką. Powiedzieć, że Tomasz Zimoch to komentator kultowy, to jak nie powiedzieć nic. Jego emocjonalne, kipiące ekspresją relacje radiowe zna każdy kibic. Szkoda, że kilka miesięcy temu stracił pracę w Polskim Radiu, li  tylko za “niesłuszne” poglądy polityczne.

Foto: Stuff.co.nz

Jerzy Filipkowski

 

 

 

WordPress › Error

There has been a critical error on this website.

Learn more about troubleshooting WordPress.