Niestety, noc z niedzieli na poniedziałek, nie zostanie w Chicago zaliczona do spokojnych, doszło do napaści na sklepy i masowych rabunków. Od razu powiem, iż krytycznie oceniam oficjalne informacje, jakie docierają do opinii publicznej dotyczące minionej nocy. Obawiam, iż nie oddają one prawdziwego obrazu zdarzeń, a przynajmniej pomijają wiele istotnych aspektów. W tej chwili nie potrafię odpowiedzieć na pytanie o co w tym wszystkim chodzi? Niestety lokalne chicagowskie media, nie należą do dociekliwych, tak więc być może, nigdy nie poznamy prawdziwego przebiegu zdarzeń. Chicagowskie media związane są z układem władzy w Chicago. Nie twierdzę, iż wypadki ostatniej nocy związane są walką o władzę kilku klik politycznych w Chicago. Jednak nie mogę wykluczyć takiego scenariusza. Ktoś mógł podgrzać atmosferę.
Podczas konferencji prasowej superintendent chicagowskiej policji O’Neil Brown powiedział, iż zaczęło się w niedzielne popołudnie, od incydentu o kryminalnym charakterze. Policja otrzymała zgłoszenie o mężczyźnie z bronią w ręku. Odpowiadając na zgłoszenie, doszło do wymiany ognia między policjantami a napastnikiem, który oddał strzał w kierunku policjanta. Policjant odpowiedział ogniem, raniąc napastnika, który odwieziony został do szpitala University of Chicago. Napastnikiem okazał się 20-letni mężczyzna z bogatą kryminalną przeszłością. Faktem jest, że społeczeństwo dzisiaj nie ma zaufania do policji, więc szybko doszło do protestów. Pokazuje to. jak napięta jest sytuacja społeczna w Ameryce, wystarczy iskra, drobny incydent, aby doszło do wybuchu gniewu i bandytyzmu. Sprawy nie rozwiązały zbyt płytkie i daleko niewystarczające reformy w departamentach policji, w wielu miastach, zwłaszcza w wielkich amerykańskich metropoliach.Brakuje także działań na szczeblu federalnym, administracja federalna jedynie potęguje podziały, sprzyja tworzeniu nastrojów, w którym chuligani czują się jak ryba w wodzie.
Na przykład obrabowano sklep Best Buy położony przy ulicy North Ave i Clyburn, stosunkowo niedaleko campusu De Paul University w Lincoln Park. W doniesieniach chicagowskich mediów czytałem o trzech grupach samochodów, które podjechały pod sklep i rozpoczęły rabunek. Trzy grupy to już słownikowa definicja „konspiracji”. Konspiracją ktoś musi kierować, ale musi ją najpierw zorganizować. Chyba, że grupy te powstały spontanicznie i nagle podjechały z południa miasta pod ten sklep. Dodajmy także, iż obrabowano sklep „Apple” przy NorthAve i Clyburn.
Superintendent chicagowskiej policji podczas konferencji prasowej mówił o 400 funkcjonariuszach skierowanych do śródmieścia, do walki z rabunkami. Dokonano ponad 100 aresztowań. Mówił o ilościach skonfiskowanej broni. Z tego co mówił, wynika, że ludzie strzelają do policji. Przyjmuję do wiadomości, odbudowa zaufania do policji wymaga czasu. Do jasnej cholery! 400 funkcjonariuszy, to siła batalionu. W bitwie pod Stalingradem, słynny batalion Wermachtu bronił głównego odcinka frontu przed atakami Armii Czerwonej, przez dwa tygodnie, a tutaj batalion nie może poradzić sobie z kilkuset rabusiami, bez żadnego wyszkolenia, z amatorami, złodziejami, coś tu znowu dziwnego.
Wnisków żadnych nie wyciągam, na to jest zbyt wcześnie.
Burmistrz Chicago Loro Lightfoot mądrze wystąpiła podczas konferencji prasowej, wzywając do ukarania zatrzymanych, winnych napaści i rabunków. Tak powinno się stać.
Na razie wiemy, tyle, iż z powodu drobnego incydentu doszło w Chicago, do poważnych rabunków.
Wideo: @Fox Business
Andrzej Jarmakowski
Pan Jarmakowski naprawdę nie ma pojęcia co dzieje się w USA (albo tylko udaje)?
Comments are closed.