Moje miasto Wrocław, d. Obce Miasto 1945…. (I)

3
1045
Wrocławski tramwaj, który jeździł w Warszawie. Fot. Rafał Wodzicki

Książkę „Obce miasto Wrocław 1945 i potem” Gregora Thuma wydano już parę lat temu. Zapadła mi w pamięć, gdyż dotyczy miasta Wrocławia i została napisana przez historyka niemieckiego. Długo przedtem słyszałem wypowiedzi o tym, że w ogóle nie jest możliwe napisanie wspólnych podręczników historii, bo tak są różne punkty widzenia między narodami, których to dotyczy. Książka ta znakomicie temu przeczy – ani nie obchodząc problemów wielkim łukiem, ani nie raniąc obu stron be potrzeby (trzeba pamiętać, że Niemcy dziś są naprawdę innym narodem i nie ma żadnego powodu, by ich atakować en masse, jak komuna wmawiała przez lata). Nie wiem, czy wydano inne podobne książki – nie jestem tu wielkim fachowcem, ani nawet czytelnikiem – wiem, że warto pamiętać o tej właśnie.
Wrocław to moja druga ojczyzna i wiem na jego temat wiele tego, czego nie wiedzą nawet jego mieszkańcy. Jeżdżąc tam do rodziny od dzieciństwa z Warszawy mogłem cały czas obserwować różnice i podobieństwa między oboma miastami. Zjeździłem je w młodości rowerem podziwiając techniczne instalacje, które przetrwały katastrofę. Oba miasta były podobnie zburzone i to przede wszystkim przez Niemców – nie z powodu walk. Dosięgnęły ich także – eufemistycznie mówiąc – ewakuacje ludności. Oczywiście jedna się skończyła masowymi powrotami do gruzów, a druga wymianą ludności na zupełnie nietutejszą, jednak zjawiska były w wielu aspektach podobne z polskiego punktu widzenia. Jak też próbowano pogodzić propagandę tamtych czasów z wiązaniem z historią niemiecką i słowiańską tych ziem…
W inny sposób podobne było usunięcie zasiedziałej ludności ze Lwowa – polskiej w celu zastąpienia jej ukraińską i z Wrocławia – pozostałej niemieckiej, zastąpionej przez polską. Był to oczywisty dramat dla wszystkich tych ludzi. Mogę sobie go wyobrazić jako od zawsze człowiek stąd… Jego konsekwencją była wieloletnia destabilizacja przecież. Co innego jest wyjechać za granicę, bo się chce, a co innego być wysiedlonym.
Oczywiście Niemcy zapłacili tę ogromną cenę za własną głupotę w chwilach demokratycznego dopuszczania Adolfa Hitlera do władzy. Za to, że nie potrafili sobie wyobrazić do czego prowadzą początkowo niewinne awantury jakiegoś Austriaka. Właśnie Wrocław niemiecki do tego się przyczynił walnie. Niemcom wydało się wtedy, że wszystko mogą – zawłaszcza mając w kleszczach Polskę. Nie byli w tym Niemcy oryginalni: tłum daje się zwodzić i wybiera często byle jak bardzo często… Symbolicznym faktem jest tu zmiana herbu miasta w 1938 r.: w nowym zatarto historię miasta, podkreślając, że to we Wrocławiu ustanowiono w 1813 r. słynny Żelazny Krzyż.
Polacy musieli zapłacić kolejne frycowe za to, że wiele pokoleń dawniej nie dbali o granice i siłę Rzeczypospolitej, ale także za to, że w okresie osłabienia powstały nowe siły na wschodzie. Polacy nie mieli na to żadnego wpływu, posługując się jedynie wspomnieniem wielkiej rzeczypospolitej. Należy jednak pamiętać, że granica polsko-niemiecka była przez wieki względnie stała… Polska samo sobie to zafundowała i to jeszcze w czasach rozbicia dzielnicowego.
Chwila zmiany granic wg koncepcji rosyjskiej jeszcze z pierwszej wojny światowej była jedyna w swoim rodzaju. Zrealizował ją de facto Stalin. Po drodze rozpatrywano granicę zachodnią Polski wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej. Mogła ona przebiegać wtedy przez środek miasta Wrocławia de facto trwale je niszcząc jako całość. Podobne sytuacje dotknęły miast na obecnej granicy, jednak dotyczyło to miast niezbyt wielkich i ich przedmieść za rzeką.
Nowe polskie władze natychmiast przywróciły historyczny herb Wrocławia usuwając ten hitlerowski. Jednak zaledwie 10 lat po hitlerowskiej zmianie herbu miasta nastąpiła zmiana kolejna: „polonizacyjna”. Gregor Thum zwraca uwagę na to, że herb ten był niezwykle podobny co do idei do herbu hitlerowskiego. Używał podobnych elementów – orła śląskiego z dodatkiem jakiegoś elementu ideologicznego, zafałszowującego rzeczywistość. Przywrócenie herbu pięcioelementowego przez władze wyzwolonej Polski po przemianach 1989 roku było początkiem intensywnego procesu zszywania historii polskiej i niemieckiej miasta.
Tak jak herb, pełen elementów różnego pochodzenia istnieją różne nazwy tego miasta, świadczące o jego związkach międzynarodowych. Po łacinie Wratislavia (stąd W w herbie!) lub Budorgis (!!!), po niemiecku Breslau, po czesku Wratislaw, po węgiersku Boroszló (wyraźne zniekształcone niemieckie Breslau) czy śląsko-niemieckie Brassel przypominające flamandzką nazwę Brukseli.
W jedynie słusznym ustroju kierowano uwagę na fakt, że Niemcy są źli en masse, a więc także pochodzące z ich języka (naprawdę długo po doświadczeniach wojennych wzdragał Polaków) nazwy muszą być złe. Nazywanie miasta Breslau przez Niemców uważano za antypolski przejaw rewanżyzmu. „Przyjaciele” z Niemieckiej Republiki Demokratycznej byli zmuszani „po przyjacielsku” do mówienia Wrocław. W Polsce za to prawie zakazana była nazwa Breslau. Twierdzono wręcz, że miasto zmieniło nazwę. Owszem zmieniło, ale tylko urzędową. Nazwy w innych językach są po prostu w innych językach. Wielu Polaków wręcz żartobliwie mówiło, że jedzie do Breslau.
Francuzi za to lubią sami z siebie używać nazw aktualnych. Na terenie Alzacji nazwy wyglądają po niemiecku, ale czytane są po Francusku (Hagenau = ażno). Dość zabawne było moje spotkanie z nazwą Wrocław we Francji, przy okazji występów futbolistów z klubu Śląsk Wrocław (slask vroklav – wymawiali Francuzi). Przy okazji: to w znaku tego klubu przetrwał powojenny herb Wrocławia do dziś…
Swego rodzaju symbolem miasta były dla mnie od dzieciństwa poniemieckie, charakterystyczne tramwaje standardowe miejscowej firmy Linke-Hoffmann (istnieje do dziś w Niemczech, ale należy do Francuzów). Powojenne uruchamianie komunikacji miejskiej to cała epopea. Pojazdy prowadzili Niemcy, a konduktorami byli Polacy. W ogóle możliwe to było w miarę uruchamiania instalacji miejskich oraz odgruzowywania ulic, które też często nie stanowiły dostatecznego generatora ruchu. Po wojnie nadal miały one ciągle kolor kremowy, czyli charakterystyczny dla Niemiec. Dopiero w 1948 roku przed słynną Wystawą Ziem Odzyskanych uznano, że takie jasne pudła są podatne na zabrudzenie i postanowiono przemalować je na jakiś charakterystyczny kolor, jak w innych miastach. Wybór padł na kolor niebieski, bo farba taka była najtańsza! Dziś może to kojarzyć się w tym, że pierwsza ekipa Drobnera obejmująca miasto pochodziła z Krakowa, gdzie tramwaje też są niebieskie. Wtedy powstała piosenka Koterbskiej Mkną po szynach niebieskie tramwaje. Tak było, aż do krajowej normalizacji: komunikacja miejska musi być czerwona jak w Warszawie…
U babci były staroświeckie drzwi, które mi zawsze przypominały przód tramwaju tego typu. Przez okno widać było z góry – co było pasjonujące samo w sobie, bo ukazywało instalacje na dachu – tramwaje z tablicami Pa-Fa-Wag (nie wiedziałem wtedy, że to dawna fabryka Linke-Hoffmann) lub Leśnica. Nie wiedziałem też, że te tramwaje, które tak lubię to naprawdę ciekawostka techniczna. Z tą ostatnią nazwą wiąże się konieczność uruchomienia pociągów miejskich na trasie Leśnica-Muchobór, gdy jeszcze tramwaje nie jeździły. Dziś Wrocław buduje sieć kolei aglomeracyjnej….
Tramwaje te miały też wpływ na Warszawę, dokąd część z nich trafiła po wojnie razem z tramwajami warszawskimi typy K powracającymi z Berlina. Były one przystosowane do normalnego rozstawu szyn (takiego jak na kolei w całej Europie). Spowodowało to przekucie torów warszawskich, ciągle rosyjskich, na ten rozstaw!
Przywrócenie niebieskości tramwajów wrocławskich (autobusów – nie) rozpoczęło się wraz z dostarczeniem tramwajów przegubowych typu 102N. Była to wersja oparta na konstrukcji amerykańskiego tramwaju PCC. Niebieskie te tramwaje były od razu, prócz pierwszych. Od babci mogłem oglądać i słyszeć jak pokonując staromiejskie skrzyżowanie wydawały rytmiczne dźwięki: tup-tup, tup-tup, tup-tup – trzy wózki dwuosiowe. Tramwaje te były szersze niż dotychczasowe, co było powodem wypadków. Niektóre samochody nie mieściły się między nimi i krawężnikiem, gdy tory były w jezdni. Jak widać kłopoty ze skrajnią i kierownikami eksploatacji bywały zawsze. Trzeba jednak przyznać, że wagony miały z tyłu namalowany znak prawostronne zwężenie jezdni… Przez jakiś czas jeździły składy złożone z czerwonych i niebieskich wagonów.
Nie raz czekałem na autobus – jedyny na linii, jak w pierwszych miesiącach polskiego Wrocławia – siedząc na ławeczce na wielkim placu Wróblewskiego powstałym po zburzeniu całej dzielnicy. Mogłem dobrze przyjrzeć się kościołowi św. Maurycego, którego proboszcz dał świadectwo tego, co się działo w czasie oblężenia twierdzy. Nie wiedziałem o tym długo, póki nie znalazłem wzmianki o książce. Kościół był jedyny na wielkim klepisku, które tam ciągle jest po zburzeniu przez Niemców dzielnicy.
cd. nastąpi…

Rafał Wodzicki

Fot. Rafał Wodzicki. Poniemiecki tramwaj (nr operacyjny 1204) Standard produkcji wrocławskiej firmy Linke-Hoffman (p. Pafawag)z doczepą będącą polską kopią Kriegsstrassenbahnwagen (KSW). Lata 1950-60. Wagon silnikowy jeździł w Warszawie, o czym świadczy to okienko na tablicę kierunkową tam dorobione.

Gregor Thum: Obce miasto Wrocław 1945 i potem. Via Nova, Wrocław 2006, 2007.
Paul Peikert: Kronika dni oblężenia; Wrocław 22 I – 6 V 1945. Ossolineum, Wrocław – Warszawa – Kraków 2008
Hugo Hartung: Gdy niebo zstąpiło pod ziemię. Via Nova, Wrocław 2008
Ryszard Teofil Michalczyk: Z Włocławka do Wrocławia 1900-1950, Ossolineum – Wrocław–Warszawa-Kraków-Gdańsk, 1976.
Marek Ordyłowski: Życie codzienne we Wrocławiu 1945-1948, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków, 1991

3 Komentarze

  1. Jako Wrocławianin, przeczytałem z naprawdę wielką przyjemnosćią i z niecierpliwościa czekam na następne. Dzięki serdeczne za tak świetnie opisana historię, napisanę bardzo orginalnie (poprzez historię wrocławskich tramwajów!) z polotem i swadą .

    • Pozdrawiam: myślałem o wszystkich wrocławianach. Sam nim nigdy nie byłem, ale zawsze jestem “trochę z Wrocławia”. Zawsze gromadziłem wiedzę na jego temat, a teraz się wylało. Oczywiście tramwaje to tylko taki łącznik…

Comments are closed.

WordPress › Error

There has been a critical error on this website.

Learn more about troubleshooting WordPress.