Lizakowski wraca z emigracji

1871
13122

lizakAdam Lizakowski – Największy i Jedyny Poeta Emigracyjny, samozwańczy Wieszcz, animator życia artystycznego w Chicago, twórca grupy literackiej „Niezapłacony Rent”, rzeźbiarz, fotograf, tłumacz, profesor uniwersytetu, promotor kultury polskiej za granicą i dyrektor czegoś, co trudno sprecyzować – nie znajdując należnego uznania w szeregach polskiej emigracji, która niezmiennie uważa go za bezprzykładnego grafomana, mitomana i awanturnika, postanowił na starość wrócić do Polski. A tym samym uwolnić emigrację od swojej osoby.

Wszyscy zastanawiają się, czy liczy on w Polsce na większe zasiłki dla bezrobotnych, czy na pobłażliwość polskiego środowiska literackiego, które od zawsze kłania się czapką do ziemi wszystkiemu, co zagraniczne. A ponieważ Lizakowski wraca z zagranicy, to jemu też będą czapkować, zapraszać na zakrapiane bibki i obsypywać wątpliwej jakości honorami. Co przytomniejsi, a niewielu ich już w Polsce zostało, będą patrzeć na ten chocholi taniec i po cichu śmiać się z Wieszcza Emigracyjnego, słusznie mając go za z lekka upośledzonego. Będą to robić po cichu, bo Lizakowski, wieloletni taksiarz chicagowski, wie, jak uciszyć tych, którzy mówią, że król jest nagi.

Pomińmy wątpliwe wartości literackie utworów Lizakowskiego. Jakie one są, wszyscy wiedzą. Nie jest to w żadnym stopniu też twórczość emigracyjna – nie ma tam słowa na temat stosunku Lizakowskiego na to, co się działo w Polsce pod knutem komuny, a przecież prezentuje się on, jako uchodźca polityczny lat 80. Drobne wspomnienia regionalne z okolic Pieszyc i stale Ja, Ja, Ja. To tematy bezpieczne. Nikt mu nie zarzuci, że atakował komunę. bo nie atakował. Za to teraz obsypują go nagrodami byli komuniści.

Kolekcjonowanie nagród jest obsesją pana Lizakowskiego. Jego pomysłowość i wytrwałość w zdobywaniu uznania weszły już dawno do repertuaru żelaznych anegdot środowiskowych – nie tylko po amerykańskiej stronie oceanu. Pamiętamy, jak onegdaj, nasz chicagowski Wieszcz sam polecił się do nagrody Kościelskich i nagrody tej… nie dostał. Ale kilka jednak dostał. M.in. nagrodę im. Turzańskich, przyznaną mu po kumpelsku w Toronto przez innego słynnego „lyterata” i samozwańczego poetę, Edwarda Zymana, będącego bliźniaczą refleksją Lizakowskiego w Kanadzie, z zawodu marksistowskiego socjologa, który sam wykreował się na znawcę literatury polskiej, czyniąc tym samym niepowetowane szkody wszystkim dookoła.

W 2008 roku, pan Lizakowski dorobił się nagrody pod wielce wieloznaczną nazwą – „Laur UNESCO”, ufundowanej w Polsce przez… radnych dzielnicy Żyrardów, co wywołało nie tylko powszechną wesołość, ale ogólne zdumienie. Jedno trzeba powiedzieć – ma ten Lizakowski prawdziwy talent w wymuszaniu nagród i zdobywaniu sponsorów. Zrobił z tego prawdziwy biznes.

Biznes w literaturze pociąga za sobą trywializację tworzenia i upadek wyobraźni twórczej. Są to paradoksy współczesnej literatury, która zaprzepaszczając wielowiekowe doświadczenia – owo historyczne paliwo – zeszła do parteru wulgarnej kontestacji; z wyboistych dróg przeszłości robi gładki beton, po którym prześlizguje się miernota, tromtradacja i literackie spryciarstwo.

Mniej więcej w połowie lat 80-tych, tu i ówdzie odezwały się głosy, które można nazwać lamentacją nad stanem współczesnej literatury polskiej. Tej krajowej, i tej emigracyjnej. Niestety, było to wołanie na pustyni – do dziś bowiem zalewa nas potop

taniego czytelnictwa i jeszcze tańszego grafomaństwa. Odkąd wymarły autorytety i mecenasem pokolenia wstępującego na Panteon sztuki pisarskiej przestały być liczące się pisma literackie – każdy dewiant z przypadłością literacką może dziś wydać tomik wierszy, opublikować dzienniki czy powieść. Nieistotna jest wartość artystyczna tych paranoicznych eksperymentów – ważne jest tylko to, czy przypuszczalny „autor” dysponuje odpowiednią gotówką na pokrycie kosztów druku.

Pan Lizakowski umie wyciągać gotówkę. Można powiedzieć, że jest to prawdziwy literat merkantylny. Niejedną gminę w i kolicach Pieszyc puścił już z torbami.

Dzisiaj, 8 stycznia 2015, o godzinie 18-tej, odbędzie się wieczór pożegnalny Lizakowskiego w konsulacie polskim w Chicago. Będzie on tam „gościem honorowym”, jak podaje komunikat. Utwory Wieszcza czytać będą Jarosław Maculewicz i Daniel Pogorzelski.

W wieczorze poetyckim wezmą udział m.in. polscy i amerykańscy naukowcy, artyści, przedstawiciele amerykańskiej administracji i miłośnicy polskiej i amerykańskiej poezji”. No, i mamy kolejną kompromitację postkomunistycznych władz polskich, co nie będzie konsulatowi zapomniane.

Wstęp za akredytacją, tzn. wejść mogą jedynie klakierzy.

Są już liczne komentarze na internecie, skwapliwie usuwane przez Lizakowskiego.

Autor Tekstu: Mirosława Kruszewska

Foto: pieszyce.pl

Mirosława Kruszewska, Ph. D.
V-ce Prezes
Związku Pisarzy i Dziennikarzy Polskich w Ameryce

 

 

 

1871 Komentarze

  1. Z wielkim wzruszeniem dowiedziałem się o pożegnaniu p. Lizakowskiego w Konsulacie RP. Nic dziwnego, stary to tego przybytku bywalec, bo można chlupnąć było i zakąsić za darmo. No i za donosik tez można było coś dostać. Poeci chicagowscy już oddychają z ulgą, atmosfera w mieście znacznie się poprawiła! Natomiast w Pieszycach popłoch, wszyscy chowają pieniądze za święte obrazy. Mają jednak nadzieję, że p. L. zaczepi się na uniwersytecie we Wrocławiu , gdzie będzie uczył poetyki, ze szczególnym uwzględnieniem poezji Lizakowskiego, oraz sanskrytu, który zna biegle. Inni natomiast twierdzą, że wyleci stamtąd za parę dn, na oblodzony, wrocławski bruk, bo przecież jest tam p. prof. Miodek, człowiek wysokiej kultury, który nie toleruje niechlujstwa językowego, zwłaszcza u wykładowców.Są i tacy, którzy twierdzą, ze p. L. zawiera korzystne małżeństwo z rozsądku, lecz nie takie, jak z panią L. gdzie były tylko kwiatki i książki do sprzedania. Co prawda, mówiono też o odpłatnej usłudze emigracyjnej, ale czego to ludzie nie mówią! Jego nowa wybranka ma doktorat. Czyli starość zapewniona, a w razie rozwodu, co jak twierdzą znawcy tematu, nastąpi bardzo szybko, połowa majątku. W Ameryce nie udało się!
    Tylko biedna ta Polonia w Chicago i niedouczani urzędnicy konsularni RP, co swoją niewiedzę maskują sprytnie podsuniętymi im wersami lokalnego wieszcza Adama. Kto im teraz będzie prostował drogi i dostarczał wiadomości o tych i o tamtych? Jedź Pan z Bogiem, p.L. szczęśliwej nagrody Nobla życzymy. Może tam, w ojczyźnie, gdzie z kulturą i solidnym wykształceniem krucho, nikt z pana nie będzie rechotał!
    N.W.K.

    • Czekajcie, dziatki! Lizak wróci, pani konsul III RP powita go radośnie, Panasiuk napisze płomienny wstęp do Dzieł Zebranych Lizakowskiego, Alinka wręczy mu na kolanach kwiaty, a Kruszewska i Dusza będą zazdrościć, a p. Modrzejewski śmiać się będzie w kułak. Wszystko wróci do normy! Tylko Pieszyce przejdą do historii literatury jako miasto matołów!

    • Gdzieś wśród tych wpisów pokutuje jeden, mówiący o “historycznym” spotkaniu Lizakowskiego w dwoma wybitnymi Polakami, i to w publicznej toalecie. Tam Lizakowski miał przedstawić Miłoszowi swoje niby utwory. Obecny był również Wacław Iwaniuk.
      Mam nadzieje, że jest to jedynie anegdota, bo pomimo natręctwa Lizakowskiego do takiej sytuacji nigdy nie doszło w wypadku obecności tamże Wacława Iwaniuka.
      Wacław Iwaniuk uważał Czesława Miłosza za komucha, zdrajcę , miernego poetę i nie spotykał się z nim. Jest to pewne. Iwaniuka znałam doskonale w Toronto jeszcze lat sześćdziesiątych. Miłosz nie był nigdy na emigracji chodliwym towarem mimo usilnych starań kniazia na Maisons Laffitte. Jerzego Giedroycia. Emigranci patrzyli na Miłosza krzywo i wcale nie mieli ochoty na zawieranie z nim przyjaźni. Pisanie o Miłoszu jako o pisarzu emigracyjnym jest nieporozumieniem, czego dotąd nie mogą pojąć tępe umysły z prof. Stępniem z UJ i innych “znawców tematu” z kraju, zwłaszcza tych krytyków, którzy wśród rzeszy pisarzy-emigrantów ciągle lansują tylko emigrantów-pisarzy roku 1968, wśród nich grafomana Henryka Grynberga, współpracownika SB.”
      Podobnie Alicja Lisiecka odmawiała Miłoszowi tego uznania, jakiego on się od niej spodziewał. A Lisiecka była osobą która się na literaturze doskonale znała. (Patrz książka “Kto jest księciem poetów?”
      Kiedy Lizakowski zabiegał o uznanie ze strony Iwaniuka, ten już był bardzo chory i “debiutantami” – jak sam to twierdził – nie zajmował się. Wiadomo było, że najbliższymi mu ludźmi w Stanach byli : Janina Kulikowska, Franciszek Maria Geissner, dr Tadeusz Siuta, dr Kazimierz Serwas, z którym siedział w obozie koncentracyjnym w Hiszpanii, dr Aleksander Korczyński, Aleksander Janta, Edward Dusza, Mirosława Kruszewska, śp. Henryk Żmudka (wtedy w Ameryce, później w Toronto). Tego ostatniego cenił niezmiernie wysoko za jego redagowania pisma młodzieży polonijnej w Toronto “Echo Magazine”. Prorokował wielką przyszłość Markowi Przemysławowi Krzyżańskiemu. Nie Zymanowi, nie Lizakowskiemu, nie wszystkim tym, którzy się koło niego kręcili na jesieni jego życia. Taka jest prawda.
      Tak więc Lizakowski nie mógł wręczać swoich poronionych płodów Miłoszowi w toalecie publicznej, zwłaszcza w obecności Wacława Iwaniuka. Ten z nimi nie tylko nie poszedłby oddać moczu, nawet pod presją, ale nawet na dobry napitek do baru. Człowiek ten, Panie świeć Jego duszy, był człowiekiem godnym. Stronił od wszelkiego barachła komunistycznego.

    • Pierwsza Nagroda konkursu im. Marka Hłaski w Wiedniu 1990 Adam Lizakowski „Złodzieje czereśni”(2000)

      LINK: http://bienczycka.com/blog/?p=3596
      Opublikowano czwartek, 16, Luty, 2012, autor: admin

      Adam Lizakowski otrzymał wiele nagród, ale nie doszukałam się informacji w Sieci, czy była i jaka za „Złodziei czereśni”, więc na wszelki wypadek nagrody nie wpisałam w nagłówku postu(doszła wiadomość i uzupełniłam).
      Ze wszystkich dostępnych w bibliotece pozycji autora, które przeczytałam, wybrałam do dzisiejszej analizy właśnie ten tomik, gdyż wydawał mi się najbardziej reprezentatywny dla dyskusji o tego typu poezji. Adam Pertinent – pod takim nickiem kryje się Adam Lizakowski – opublikował dotychczas na portalu Nieszuflady 161 wierszy i większość właśnie pochodzi z tego tomu.
      Na plus Lizakowskiemu trzeba zapisać to, że porusza sprawy emigracji, że próbuje skonfrontować te dwa światy, w których jako poeta jest cały czas w trakcie aktu twórczego i że mentalne powroty do Polski podyktowane są autentyczną nostalgią.
      Szukając powodów, dlaczego poezja Adama Lizakowskiego nie przekroczyła nigdy progu blokującej ją zaściankowości – co celnie zauważyła Mirosława Kruszewska – trzeba chyba zastanowić się nad życiem bardziej ogólnie, niż wymaga tego status poety. Bez względu na to, jaką wyznajemy religię, jaką filozofią przesiąkliśmy i co na odcinku narodzenie–śmierć udało nam się o przebywaniu na Ziemi dowiedzieć, pewnych spraw w nie da się zrelatywizować, neurotycznie upiększyć, czy zatuszować rzeczy, których się nie wykonało, a które powinny być wykonane, by móc znajdować się w kolejnych etapach przeżywanego życia.
      Lizakowski pisze cały czas z pozycji człowieka, który dokonał pewnego życiowego wyboru i którego zasadność nieustannie przymierza zarówno do swojego życiorysu jak i do wspólnoty amerykańskiej, z którą miał na przestrzeni lat do czynienia. Ten zupełnie niewykonalny postulat, jakoby z niewielkich doświadczeń można było wysnuć jakieś teorie szersze, kasandryczne, głębsze i nawet dydaktyczne (autor umieszcza w zbiorze wierszy poradnik dla emigranta polskiego) odbija się źle na całej jego poezji, obarczonej balastem zbytecznym i przeszkadzającym. Pod pozorem postmodernistycznej maniery, dzięki której można bezkarnie w utworach wszystko umieszczać, Lizakowski uzyskuje pewną swobodę wypowiedzi, jednak pozornie, gdyż w te wynurzenia wkrada się ustawiczna pretensja do losu. Na dodatek nakłada się na to przyswojona bardzo powierzchownie poezja Beat Generation i smagający biczem krytyki politycznej patetyczny ton Allena Ginsberga, który unosi się nad Pieszycami, miastem rodzinnym, Lizakowskiego jako coś zupełnie niezrozumiałego i niemającego nic wspólnego z amerykańskim buntem młodych wobec świata przecież mimo wszystko wolnego, niemającym nic wspólnego z komunistyczną Polską, w której Lizakowski wzrastał i do której wyje po nieprzespanych z tęsknicy nocach amerykańskich.
      Poezja Lizakowskiego jest przykładem na nieprzezwyciężenie polskości w jej złym znaczeniu. W innych utworach, które przeczytałam wraz ze „Złodziejami czereśni” widziałam jedynie ogromny pieróg ruski lepiony na emigracji i nic więcej. Nie mam pojęcia, dlaczego polska emigracja 80 rekrutująca się przecież z ludzi wykształconych w Polsce, na wyższych uczelniach, niejednokrotnie wyjeżdżająca już z dorobkiem artystycznym, wchodziła w te polskie pierogi, w cały istniejący tam styl życia niczego właściwie nie przełamując i nie przezwyciężając. Mając do dyspozycji zastane zdobycze techniczne, perfekcyjnie zorganizowane życie umysłowe, o czym pozostały w Polsce outsider mógł tylko bezskutecznie marzyć – poeta amerykański polskiego pochodzenia pozostaje w kółko w swoim zakłamanym świecie dzieciństwa w Polsce i dorosłości w toksycznej Polonii w Ameryce. I dzięki komputeryzacji świata, który moje pokolenie zdołało szczęśliwie doświadczyć w drugiej połowie życia, pokolenie emigracji osiemdziesiąt wchodzi w życie literackie Internetu jakby nic się nie wydarzyło. Jakby globalna wioska nie istniała, jakby w dalszym ciągu panowała czeladnicza, ubiegłowieczna metoda zdobywania stopni adeptów poezji. Poeci emigranci, którzy przybywają na falach sieciowych do polski robią po latach identycznie to samo, co robili będąc młodymi tchórzami, wchodząc na emigracji w zabójcze dla ducha poezji struktury kiszącej się w sobie Polonii. Wchodzą na fora internetowe, by tym razem, jako dojrzali już ludzie upodobnić się do ryb w ławicy i działać według zastanych konwencji i obyczajów, które panują tu przecież mocą komunistycznej władzy, gdyż niczego nie zdołano w czasie ich nieobecności w mentalności Polaków naprawić.
      Adam Lizakowski, nazywając samozwańczo pokolenie swoich twórczych rówieśników „złodziejami czereśni”, ustanawia kolejną fikcję rzekomych marzycieli, ludzi wybranych i naznaczonych, łatwy stereotyp artystycznej bohemy i wspólnoty. To, że coś takiego nie istniało, nie było i nigdy nie będzie, uzmysłowiło i zdemaskowało nam już dziesięcioletnie funkcjonowanie polskich portali literackich. Warto więc, przy końcówce życia, zrewidować pewne ślepe uliczki twórczości, która jaka jest, każdy widzi i widzi, że inna nie będzie. Ale wysiłek zrozumienia poetyckiej postawy i tak zawsze jest wartościowszy od kolejnych produkcji poetyckich, które bez tego zrozumienia nie mają przecież żadnego znaczenia.

      Internet, do którego wchodzą dzisiaj poeci działający skutecznie w realu nie uzmysławiają sobie, że chaotyczny ruch artystów internetowych nie ma hierarchii, w ramach której ci na szczycie poetyckich zdobyczy mieliby objaśnić tym na dole, jak wiersze pisać. Nie ma powszechnie uznawanych przywódców, którzy podpowiadaliby, co jest dobre, a co złe. Portal literacki jest skupiskiem wielu autonomicznych sieciowych inicjatyw tyle samo wartych, co sam portal, w którym uczestniczą. Portale padają nie wskutek własnych wad, ale dlatego, że nie zdołały być elastyczne. Każdy sieciowy artysta może przyłączyć się do portalu poetyckiego, lub stworzyć nowy, własny i przyłączyć się do Sieci. Przyłączywszy się, nie musi zrzekać się swojej indywidualności na rzecz zastałej wspólnoty, czy samotniczej działalności. Można wchodzić i wychodzić, przyswajać to, czego nam brakuje, a co nam jest w drodze twórczej potrzebne, omijać to, co nam szkodzi, przeszkadza w tworzeniu. Artysta niejednokrotnie, szczególnie na samym początku twórczej drogi posiada osobowość narcystyczną, dla której niezbędna jest widownia. To też daje Internet w szczęśliwej symbiozie gromadząc ludzi sobie podobnych i sobie potrzebnych.
      Jednak jak wszystko na świecie, nic nie robi się samo, wszystko trzeba wypracować.
      Żeby twórczość literacka Internetu znalazła się w realu, a nie odwrotnie, jak dzieje się dotychczas, potrzebne jest całkowite przeklasyfikowanie dotychczasowych działań. Jeśli emigracja polonijna teraz zasila fora internetowe w tak dużym wymiarze, to niezbędne jest by wiedziała, że swoją działalnością umacnia stare struktury, które muszą runąć.
      ——–
      http://bienczycka.com/blog/?p=3596

      ./.

    • Do wiadomości znajomego z Chicago Pana Adama. Pan Adam nigdy nie był we Wrocławiu i nawet szkoły podstawowej nie skończył. O tym znajomy wie, bo pisze o Panu Adamie od lat, skąd wiec te oszczerstwa, że był na uczelni we Wrocławiu itd. Przecież to bzdura, proszę sprawdzić. Pan Adam nawet nie wie gdzie jest Wrocław, proszę zapytać Pana Mierzejewskiego, On wszystko wie najlepiej. Proszę pisać prawdę, a nie jakieś bzdety. Prawdą jest natomiast to , że Pan Mierzejewski pracował na Uniwersytecie Wrocławskim a w czasie stanu wojennego donosił na swoich profesorów do UB. np.na profesora D., za to podziękowali mu z a pracę i dostał wilczy bilet i ma zakaz wjazdu do Wrocławia od wielu lat. Obija się po prowincji, ot co. Od 1990 roku nie był we Wrocławiu, czyli od upadku komunizmu w Polsce. Ludzie, których skrzywdził dobrze go tam pamiętają.

    • Oszustwa Pani Kruszewskiej…i, to co pisze powyżej można włożyć pomiędzy bajki tak zna pana Adama, jak pan Adam język chiński. Pisze, bo nic innego nie ma do roboty, poza tym, ze jest zawodową sprzątaczka w Ameryce od 32 lat, poza sprzątaniem na niczym się nie zna. Jej wypociny to jeszcze jeden dowód na to, że zazdrość Kruszewskiej oszustki i kłamczuchy jest większa od jej rodzinnego Gdańska. Poza tym nigdy nie napisała żadnego doktoratu ani nigdy nie była wiceprezesem żadnej polonijnej organizacji. A dodaje sobie splendoru tym, że potrafi manipulować i razem z Duszą Edwardą, który pisze za nią bo nienawiedzi pana Adama jako lepszego poety, stąd też kolejny jej atak spazmatyczny.

    • DOGONIĆ TĘCZĘ
      Forum – wielotematyczne

      POEZJA WIELKICH POETÓW – “Listy do Pieszyc z Chicago” Adam Lizakowski
      basia25 – 2010-08-20, 21:43
      Temat postu: “Listy do Pieszyc z Chicago” Adam LizakowskiListy do Pieszyc z Chicago

      W tomiku “Legenda o poszukiwaniu ojczyzny” jest ich 60. Tutaj przedstawiam tylko ich część. Miłej lektury.

      List pierwszy

      Pytasz się jak żyję? Teraz po tylu latach gdy z tylu niepotrzebnych rzeczy w życiu oczyściłem życie, żyję własnym życiem. Wyciszyłem w sobie hałaśliwe życie i myśli moje zajęte są organizowaniem miejsc na wszystkie te rzeczy które naprawdę potrzebne są do życia. Nie planuję żadnych podróży, potrzebuję trochę czasu aby pomieszkać, dla siebie, dla poezji. Stąpam przez życie bardzo ostrożnie, aby znowu nie potknąć się, nie przewrócić się. Nie wybiegam do świata z rozłożonymi ramionami. Nie cierpię z tego powodu, ani z powodu ubóstwa. Przecież tyle mam do darowania.

      List drugi

      Czy jestem szczęśliwy? Ależ naturalnie. Jestem szczęśliwy i czuję jak szczęście przelewa się w żyłach. Nie można być szczęśliwym i o tym nie wiedzieć. Wyobrażam sobie że w raju musi być podobnie. Szczęście włazi w kości, usypia umysł, rzeczywistość pracuje na zwolnionych obrotach i nie kłuje serca aż do łez. Jestem szczęśliwy, jak anioł, chociaż żadnych uczynków nie robię. (dobrych). Chicago jest szare, brudne, niebezpieczne, coraz więcej i więcej bezrobotnych, zło pleni się wszędzie, a ja jestem szczęśliwy. Znalazłem tutaj swój raj, jakże inny od tego wymarzonego. Jak mało do szczęścia potrzeba tym co w kwiatach nie szukają zmysłowych przyjemności.

      List trzeci

      Długo nie pisałem, bo jest mi dobrze. Trudno jest pisać o szczęściu. O wiele łatwiej jest wyrazić ból i rozpacz. Ból pobudza do ciągłej czujności. Stawia nas na baczność. Gdy jest nam źle chcemy aby
      cały świat o tym wiedział. Radość zatrzymujemy tylko dla siebie. Pilnujemy jej aby przypadkiem nikt obcy nie podpatrzył nas. Jestem szczęśliwy, dlatego nie piszę, nie mam o czym pisać. Napiszę gdy będę nieszczęśliwy. O nieszczęściu które mnie spotkało. O niespełnionych marzeniach, klęskach. napiszę więcej gdy dostanę po pysku od życia, o swym upokorzeniu w Ameryce. Napiszę, napiszę o
      wszystkim. Tylko nie o tym jak jest mi dobrze. Czekaj cierpliwie na moje listy.

      List czwarty

      Jak mi się podoba w Chicago? Przez wiele lat mieszkałem w san Francisco, nigdy o tym nie myślałem, czy mi się tam podoba, czy nie.Po prostu mieszkałem. W Chicago podoba mi się jesień. Moja pierwsza jesień od dziesięciu lat. Z niecierpliwością czekam na zimę. Kocham zimę i bardzo chciałbym, aby spadło dużo, dużo śniegu. Prawdziwego śniegu nie widziałem latami, teraz tęsknię za śniegiem. Jesień tutaj jest przepiękna. Wdycham zapach jesieni. Oczami pochłaniam kolory jesieni.
      Chciałbym jeszcze ją słyszeć. Ale nie mam słuchu. Widzę jak liście spadają miękko z gałęzi na gruby dywan opadłych już liści. A jednak serce mi zadrżało. Przestraszyłem się bo wiem, że spadanie to nieprzyjemna rzecz. Gdybym miał słuch na pewno usłyszałbym rozpacz spadającego liścia. Długie i przeciągłe a a a a a …

      List piąty

      Czy kupiłem dom? Nie, domu nie kupiłem. Nawet o tym nie myślałem. Dom tak bliski, każdą cegłą, każdą żyłką tynku na ścianie. Czuły aż do łez. Zapraszający gości kuchnią z dużym stołem, ciepłą herbatą. Takiego domu już nigdy nie będę miał. Obecny mój dom to wyobraźnia. Ostrożnie otwieram drzwi, klucz noszę na tasiemce i na sercu. Uważam, aby nie zaprószyć ognia nadziei i oczekiwań. Można się sparzyć a nawet spalić.

      List szósty

      Napisz czy artysta powinien mieć rodzinę? Udana rodzina to największe szczęście jakie może spotkać człowieka. Żadne złoto nie jest warte miłości rodzinnej. Każda rana, byle nie rana serca. Wszelkie złości, byle nie złości żony. Wszelkie nieszczęścia, byle nie strata miłości własnych dzieci.Rodzina jest największym skarbem.Artysta powinien mieć rodzinę, radować się nią, żyć dla niej, wtedy osiągnie wiele. Jeżeli artysta będzie sam, ale nie samotny – osiągnie jeszcze więcej.

      List siódmy

      Z czego żyję? To znaczy skąd mam pieniądze na życie. W Stanach nikt nikomu nie mówi ile zarabia i z czego żyje. Ludzie dlatego są szczęśliwi. Nie zatruwają sobie głów liczbami nie swoimi. Nie wzbudza to niepotrzebnych emocji zazdrości lub ciekawości. Ciekawość to pierwszy stopień do osobistych cierpień.Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzież? Poeta żyje okruchami i jest wdzięczny stwórcy za to co ma. W przeciwieństwie do innych nie jest świnią, co się do koryta pcha. A gdy zeżre, ryjem koryto przewróci.

      List ósmy

      Czy klepię bidę? Bida nierozłączna towarzyszka życia wszystkich emigrantów jest obecnie ze mną w zgodzie. Wprowadziła się do mnie po dobroci i wyprowadziła się po dobroci, jakiś czas temu. Nie znam jej adresu, ale co chwilę ktoś mi mówi że ją widział. Co jakiś czas dzwoni do mnie. Pyta się co tam u ciebie nowego? Czy mogę wpaść na chwilę? Jak tylko mogę to wykręcam się od spotkania z nią. Przed końcem każdego miesiąca, nachodzi mnie w raz z płatnościami. Nocami łazi po kuchni,
      trzaska drzwiami od lodówki (pustej).Obudzony jej hałasem naciągam koc na głowę i bardzo serdecznie z niej się śmieję. Muszę robić to po cichu, w przeciwnym razie przychodzi do mojej sypialni, siada na łóżku i zagląda głęboko w oczy. Tak głęboko że aż kiszki grają.

      List dziewiąty

      Jak żyją Polacy w Ameryce? W pustce, która jest tak ogromna, że jeden nie widzi drugiego. Myśli o własnym JA poszerzają tę pustkę. W młodości miałem mocne skrzydła, wzbijałem się wysoko w przestworza. Ziemia mnie karmiła o tym zapomniałem. Ilu jest takich co wymieni przyjaciół na samochody? Rodzinne szczęście na pieniądze? Pokochali rzeczy, które stawiają wyżej niż siebie samych. Nawet nie zauważają jak szybko pozbędą się głodu kultury, jak szybko porosną sadłem obojętności.

      List dziesiąty

      Czy mam przyjaciół? Ależ naturalnie. Chciałbym napisać ci o wiewiórkach. W Chicago nie ma rudych, są tylko szare. Przy Logan Square gdzie mieszkam jest dużo drzew i jeszcze więcej wiewiórek. Niekiedy częstuję je jedzeniem. Są one mistrzyniami w pożegnaniach. Nim otworzę usta, słyszę szelest znikających susów. Zamiast krzyczeć wracajcie, wracajcie, zdobywam się tylko na szept.

      List jedenasty

      Ty chyba zwariowałeś!? Nie, nie zwariowałem. Wiem że emigracja to wylęgarnia wszelkich psychicznych chorób. Nikt nam tej bakterii nie podrzucił, sami wyhodowaliśmy ją w naszych umysłach i sercach. Jedni rozpalają na nowo ogniska domowe, o zimnych sercach, aż do szpiku kości.Inni rozwijają sztandary złotem haftowane i o drogę pytają. Jeszcze inni podnoszą czoła do góry. Na niebie jest dużo orłów, którym matką była wrona. Nie, nie zwariowałem ja tylko odwróciłem się plecami do świata. Czy to wariactwo?

      List dwunasty

      Czy czuję się samotny? Ależ nie.Ci co lubią tańczyć, nigdy nie czują się samotnie. Wstaję tanecznym krokiem i kładę się spać w tanecznych podskokach. Samotność zawiera przyjaźń z tymi co mają żal i nie potrafią zrealizować się. Żal to siostra samotności. Żal mieszka w sercu. Odgoń od siebie żal a nie będziesz nienawidził ludzi, świata, boga. Tańcz, tańcz, nie stój w miejscu. Upadek w tańcu jest o wiele przyjemniejszy niż upadek od stania w miejscu. Tańcz, tańcz…

      List trzynasty

      Czy myślę o Pieszycach? Ależ naturalnie. Jak mógłbym zapomnieć?! Wszystko pamiętam dokładnie, jak amerykański urząd podatkowy. Bez wysiłku spaceruję po ulicach, przyjaciół pozdrawiam po imionach. Nie, nie czuje bólu gdy o tym myślę. W podobny sposób wspominam San

      Francisco, bez bólu. Bez przyspieszonego bicia serca widzę pieszyckie gołębie na dachu tuż przy kominie.Siedzę na ławeczce z Jolą pod jabłonką w ogrodzie. Stara Kuriatowa pompuje wodę. Spłoszony wzrok Joli ratuje się ucieczką wśród gałęzi. Widzę obrazy, ale nie słyszę dźwięków. Przyglądam się zielsku na grządkach. Wyrwałem je z korzeniami, a ono wciąż od dołu pnie się do góry. Zielsko bez korzeni.

      List czternasty

      Czym jest dla ciebie poezja? Łatwiej powiedzieć czym nie jest.Na pewno nie jest źródłem dochodów,
      na pewno dla niej nie żyję. Na pewno jest ją trudno oszukać. Łatwiej jest oszukać sąd, państwo. Najłatwiej siebie, poezji nigdy. Ona domaga się, aby oddać jej wszystko, łącznie z życiem. Wielu poetów oddało życie dla niej. Zdolność pisania wierszy, to nie umiejętność wysławiania się, prorokowania słowem. Spoglądanie milczeniem pauzy, obnażanie metafor, to jeszcze nie poezja. Łapanie chwil pazurami przecinków, kneblowanie ust wielokropkiem, to jeszcze nie poezja. Trzeba mieć serce, duże serce, tak duże że nie trzeba go szukać w głębi siebie. Takie serce od jednej iskry zapłonie. Ta garstka popiołu co zostanie to jest poezja.

      List piętnasty

      Czy wierzysz w Boga? Tak jestem człowiekiem wierzącym. Nie wiem czy wierzący to to samo co religijny. Ludzie wierzący są jak kochankowie tęskniący za sobą, poszukujący się, w poszukiwaniach ich nie ma końca. Oni widzą nie tylko łąkę, ale każde źdźbło trawy tańczące, łąka fika koziołki, to co oni czują jest sekretem miłości do Boga.

      List szesnasty

      Czy wiesz że twój przyjaciel Robert Czachorowski nie żyje. Tak wiem, osierocił trójkę dzieci w wieku przedszkolnym. O śmierci jego pisała do mnie matka. Śmierć samochodowa. Pisk kół, wrzask ludzi, przestrach wykrzywiający twarz, szeroko otwarte oczy – zdumione. Brzęk szkła, trzask łamanych kości. Krew. Robert wyrwany z ramion życia i włożony w łono śmierci. Czy pamiętasz śmierć starej Kaczmarkowej z ulicy Kościuszki 18. Czerwcowy upał wygnał ją z kuchni. Siadła na ławce w ogródku. Mucha brzęczy, siada na nosie. Sałata, szczypior, szczaw równo rosną na grządkach. Zupa kipi, a stara zdrzemła się. O czym śni? Dlaczego uśmiecha się, ukazując dziąsła bezzębne? Taka rozpromieniowana. Taka szczęśliwa. Taka łagodna. Ona postrach podwórkowych urwisów. Maszyna do ciągnięcia za uszy.Idzie do nieba. Wybaczając nam deptanie grządek, łamanie kwiatów. Strzelanie do kur z procy, a przede wszystkim oblewanie wodą jej kota, Saby.

      List siedemnasty

      Czy interesujesz się polityką? Nie, nie interesuję się. Mam wstręt do polityki. Brzydzę się jej. Gardzę
      wszelka ideologią. Uważam polityków za cwaniaków, złodziei, oszustów, bandytów. Jestem wewnętrznie zrujnowany, zgorzkniały zawstydzony ich postępowaniem. Dwa procent (milionerzy) rządzi całym państwem. Pieniądze przyzwyczaiły się do władzy. Władza popełnia przestępstwa. Boję się. Nie jestem pewny swojego bezpieczeństwa. Uważam państwo za osobistego wroga. Nie chcę oddać władzy poetom, ale też nie oddam pokłonów milionerom nie czytającym wierszy.

      List osiemnasty

      Uciekłeś do wolności i co dalej. Teraz i ty masz wolność i co dalej. Czy nie czujesz się wolnym. Nie grzeszysz mową ani piórem, głosisz prawdę. Ale nikt cię nie słucha. Rybak zarzuca sieci, bankierzy kradną, politycy ćwiczą język w kłamstwie. Ani ty ani ja nie korzystamy ze swojej wolności. Ciebie na nią nie stać a ja znam jej cenę.

      (…) Elka – 2010-08-21, 16:47
      Piękne są te listy, przejmujące – proza poprzetykana nitkami poezji… 🙂 Wzruszają, budzą zadumanie nad ludzkim losem, losem emigranta…Autorowi podoba się jesień…podobnie jak mnie, której już wyglądam :> – porażające zdanie:” rozpacz spadającego liścia”.
      Poeci czują podwójnie… basia25 – 2010-08-21, 19:09
      w oryginale te utwory są pisane wersami jak wiersze. 🙂 wanda – 2010-08-21, 21:03
      Przeczytałam wszystkie, są piękne jeszcze do nich wrócę.
      Dziękuję Basiu – to uczta duchowa… basia25 – 2010-08-21, 23:20
      u pana Adama jest więcej takich perełek, zapraszam do lektury jeśli komuś wpadnie w ręce jego tomik Elka – 2010-08-23, 09:26
      Uderzyły mnie jeszcze takie zdania- wypowiedzi pana ADAMA:

      -” Uważam, aby nie zaprószyć ognia nadziei i oczekiwań. Można się sparzyć, a nawet spalić” 🙂 i jeszcze to :- ” Jeżeli artysta będzie sam, a nie samotny – osiągnie jeszcze więcej”… :>

      Listy pisane wierszem? To interesująca forma…Myślę, że można je nawet traktować jako rodzaj pamiętnika literackiego choć bez dat… luzik basia25 – 2010-08-23, 13:55
      mi podoba się to:

      “Tworzenie, pisanie wierszy jest to pewien akt odwagi, w którym młody autor próbuje pokazać swój punkt widzenia, własne widzenie świata. A także kreśli mapę swojej wrażliwości

      z tomiku Miasto słodkie jak miód, młodych poetów basia25 – 2010-08-23, 14:00
      albo to:

      Poeci nie piszą dlatego, że są nagrody, ale dlatego są nagrody bo poeci piszą. Elka – 2010-08-24, 15:29
      Przytoczone przez Ciebie cytaty są również nietuzinkowe, dobre i trafione, każdemu zaś przypada odpowiedni do gustu danego odbiorcy-czytelnika poezji 🙂 lub ten, który szczególnie trafił do serca… :>

      Tomik, o którym mówisz MIASTO SŁODKIE JAK MIÓD…( oryginalny tytuł), to antologia młodych poetów, czyjego autorstwa? basia25 – 2010-08-24, 15:48
      To tomik pokonkursowy, wydany w moim mieście w Dzierżoniowie z okazji 750 lecia miasta. Został wydany w 2008r. i rozpropagowany na Dolnym Śląsku. W tomiku znajdują się wiersze laureatów konkursu poetyckiego w różnych przedziałach wiekowych. Kilka wierszy pana Adama też się tam znajduje. basia25 – 2010-08-24, 15:51
      “Miasto słodkie jak miód” bo tomik zawiera wiersze o Dzierżoniowie a patronem nazwy miasta jest ks. Jan Dzierżon, który był pszczelarzem. Elka – 2010-08-24, 18:08
      basia25 napisał/a:
      “Miasto słodkie jak miód” bo tomik zawiera wiersze o Dzierżoniowie a patronem nazwy miasta jest ks. Jan Dzierżon, który był pszczelarzem.

      O, to pięknie :> A mogłabyś zamieścić z dwa lub trzy wiersze pana Adama Lizakowskiego?
      Przyznam, że jestem ciekawa jak pisze i tego, czy poruszą moje serce … luzik basia25 – 2010-08-24, 18:44
      Dolny Śląsk
      Towarzystwu Dolnośląskiemu w Chicago ten wiersz dedykuję

      Dolny Śląsku kraino krosien tkackich, kopalń
      pól uprawnych, ludzi pięknych, mądrych, pracowitych.
      Wrocławiu – stolico marzeń małych chłopców
      o bystrych oczach oświetlonych twoim blaskiem,
      przodowniku duszy, wyznaczniku talentu,
      mieście ambicji i wiedzy, kultury, wyniosłych ludzi.
      Kraino – słowniku pierwszych najważniejszych słów,
      rozżarzonych miłością, jawisz się jak mityczny jednorożec,
      odciskasz się w mej pamięci liściem kasztana,
      polnym kwiatem, ulica Świdnicka, góra Śnieżki.
      Jak mam cię wyśpiewać moja mała ojczyzno
      pomiędzy górami Sowimi a Odra, Nysa i Karkonoszami,
      którym językiem wyszeptać: Polaka, Niemca, Czecha,
      jakim akcentem: wileńskim, lwowskim, nowogrodzkim,
      matko stu narodów, dwóch cywilizacji,
      jakim krajobrazem opisać dziecinne marzenia,
      wiatry górskie, smak szczawiu, kolor przepysznej czereśni,
      cokolwiek powiem, napisze, zawsze w tym odnajdę
      czułość i miłość mojego wspaniałego miasteczka Pieszyce:
      Jaka to miłość czyni emigrantów w dalekiej Ameryce
      bogatymi w planach wyobraźni, w których pachnie koniczyna,
      zamienia chłopców dmących w trąbki rak w zwiastuny
      czegoś wielkiego przyjaźni miast i ludzi:
      Świdnica wraz z Wałbrzychem na powitanie wyciąga rękę,
      Sobótka przyroda po prasłowiańsku wita,
      Nowa Ruda i Bolesławiec zapraszają na przechadzkę,
      a Kłodzko na wieczory polsko- czeskie przy ognisku.
      Kudowa, Lądek Zdrój pachną świeżością, Jelenia Góra
      wraz ze Szklarska Porębą na odpoczynek wzywa.
      Ktoś powie, ze w Legnicy najlepiej, bo jakże jej nie pokochać.
      Najsłodsze dziewczyny są w Bielawie, tym z Dzierżoniowa,
      Wolowa, Bogatyni, Strzegomia tez słodyczy nie brakuje.
      Najpiękniejszy jest Dolny Śląsk jesienią, gdy zieleń
      w złoto i purpurę się zamienia, gdy cebulowe pola
      z Jordanowa otula mgłą, a ptaki zaprzestają sporów z latem
      w Ząbkowicach Śląskich, Kamieńcu Ząbkowickim, Lubiniu, Polkowicach.
      Bociany spod Kamiennej Góry do odlotu się szykują w długa podroż.
      Jak po tylu latach rozłąki wskrzesić zapach złotej renety
      smak pstrąga z Walimia, jak uchwycić majestatyczność
      sadu spod Ziębic, Głogowa czy Milicza,
      który malarz w Ameryce namaluje brzęk powietrza
      tłuczonego skrzydłem bociana?
      Mój dom Dolny Śląsk leży w środku serca mego,
      pamiętam go w kadzideł dymie, dzwonach glosie św. Antoniego,
      deszczu, śniegu splocie rak jedynym naszyjniku mojej matki.

      CZĘŚĆ I Elka – 2010-08-25, 15:06
      Piękny wiersz o miłości do lokalnej ojczyzny i tęsknocie – którą można z niego wyczytać – za domem jakim jest DOLNY ŚLĄSK :>

      -” Najsłodsze dziewczyny są…w Bogatyni 🙂 tej, tak przecież niedawno doświadczonej przez powódż, której mieszkańcy są jak bohaterowie… :kwiatek:

      -” Jak po tylu latach rozłąki wskrzesić zapach złotej renety…”- ulubione jabłka mojej MAMY :>

    • Pańskie rady Mierzejewski są tyle warto co pańskie życie i poezja. ZERO. Był spokój przez trzy dni i znowu choroba wróciła i Mucha się znudziła oglądaniem świata przez okno suteryny. Zaczepia i szuka kontaktów, Paranoja schizofrenia tak ma.. Mierzejewski jaki był twój pseudonim z SB na uczelni, jak ciebie nazywali?

  2. Pełna zgoda co do grafomaństwa pana L.
    Ale sformułowanie “wstępować na Panteon” nie jest najlepsze…raczej sensu nie ma.

    • W odpowiedzi osobie anonimowej “zza kałuży” powtórzę za koleżanką Konopnicką :

      Pójdź dziecię, ja cię uczyć każę”.

      Idź do szkoły i skończ chociaż 4 klasy, jak Lizakowski.

    • A Lizakowski na Panteon wstąpił. Po drodze mu było. Przez South Archer, Chicago, via Polonia chicagowska, “Dziennik Związkowy” i literackie towarzystwo milosników rodzimego alkoholu. Zrozumiano?

  3. Adaś zawsze był niegramotny.
    Zastanawia mnie ta miłość konsulatu do niego…

  4. Lizakowski to grafoman czystej wody. Zastanawia postawa Konsulatu, który organizuje dziwną imprezę z jakimiś akredytacjam, dla klakierów kumpli garomana. Daniel Pogorzelski to inny polonijny Nikodem Dyzma. To wszytsko razem wzięte ejst jak sceny z Gombrowicza albo Kafki wymieszane ze sobą ze szczyptą Dostojewskiego. Konsulat w sprawozdaniach wykarze się działalnością i promocją kultury na obczyźnie. Wlosy deba stają.

  5. O twórczości Adam Lizakowskiego pisali:
    Poeci i krytycy starszego i sredniego pokolenia.
    Tak podaje reklamując się Adaś:

    Czesław Miłosz – (nigdy nie pisał)
    Wacław Iwaniuk – (nigdy nie pisał)
    Mieczysław Orski – (brak danych)
    Adriana Szymanska – (brak danych)
    Kazimierz Braun – (pisał, pisał i nie mrugnął okiem)
    Anna Frajlich – Zajac – (o, ta pani jest zdolna do wszystkiego; sama fałszuje swój życiorys i podaje się za profesorkę uniwersytecką będąc zwykłym lektorem 4 stopnia)
    Wojciech A. Wierzewski – (jako agent Bezpieki musiał o nim pisać służbowo. Potem Polacy wyprawili mu żydowski pogrzeb na koszt KPA)
    Marek Skwarnicki – (wiadomo)
    Aleksander Nawrocki – (zawodowy fałszerz literatury, redaktor drugorzędnego pisemka “Poezja dzisiaj”, finansowanego przez Min. Spraw Wewnętrznych)

    O LIZAKOWSKIM PISAŁA WIELE MIROSŁAWA KRUSZEWSKA,
    ALE LIZAKOWSKI NIGDY NIE UJMUJE JEJ W SWOICH PRZEPASTNYCH BIBLIOGRAFIACH

    (NO, I PISAŁ JESZCZE NIEJAKI PROF. FIUT.
    FIUT FIUTA FIUTEM REKLAMUJE…)

  6. No cóż, mamy w Chicago gazety na niby jak Dziennik Związkowy, gdzie treści za grosz, mamy także literatów na niby jak Lizakowski. Jego powrót nie oznacza dla Polonii nic. Jednego grafomana mniej.

  7. Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii
    Dodaj swoją opinię do 2 komentarzy w tym temacie.

    Piotr Paradowski · 2015-01-08 14:36:47
    LIZAKOWSKI WRACA Z EMIGRACJI Adam Lizakowski – Największy i Jedyny Poeta Emigracyjny, samozwańczy Wieszcz, animator życia artystycznego w Chicago, twórca grupy literackiej „Niezapłacony Rent”, rzeźbiarz, fotograf, tłumacz, profesor uniwersytetu, promotor kultury polskiej za granicą i dyrektor czegoś, co trudno sprecyzować – nie znajdując należnego uznania w szeregach polskiej emigracji, która niezmiennie uważa go za bezprzykładnego grafomana, mitomana i awanturnika, postanowił na starość wrócić do Polski. A tym samym uwolnić emigrację od swojej osoby. Wszyscy zastanawiają się, czy liczy on w Polsce na większe zasiłki dla bezrobotnych, czy na pobłażliwość polskiego środowiska literackiego, które od zawsze kłania się czapką do ziemi wszystkiemu, co zagraniczne. A ponieważ Lizakowski wraca z zagranicy, to jemu też będą czapkować, zapraszać na zakrapiane bibki i obsypywać wątpliwej jakości honorami. Co przytomniejsi, a niewielu ich już w Polsce zostało, będą patrzeć na ten chocholi taniec i po cichu śmiać się z Wieszcza Emigracyjnego, słusznie mając go za z lekka upośledzonego. Będą to robić po cichu, bo Lizakowski, wieloletni taksiarz chigagowski, wie, jak uciszyć tych, którzy mówią, że król jest nagi. Pomińmy wątpliwe wartości literackie utworów Lizakowskiego. Jakie one są, wszyscy wiedzą. Nie jest to w żadnym stopniu też twórczość emigracyjna – nie ma tam słowa na temat stosunku Lizakowskiego na to, co się działo w Polsce pod knutem komuny, a przecież prezentuje się on, jako uchodźca polityczny lat 80. Drobne wspomnienia regionalne z okolic Pieszyc i stale Ja, Ja, Ja. To tematy bezpieczne. Nikt mu nie zarzuci, że atakował komunę. bo nie atakował. Za to teraz obsypują go nagrodami byli komuniści. Kolekcjonowanie nagród jest obsesją pana Lizakowskiego. Jego pomysłowość i wytrwałość w zdobywaniu uznania weszły już dawno do repertuaru żelaznych anegdot środowiskowych – nie tylko po amerykańskiej stronie oceanu. Pamiętamy, jak onegdaj, nasz chicagowski Wieszcz sam polecił się do nagrody Kościelskich i nagrody tej… nie dostał. Ale kilka jednak dostał. M.in. nagrodę im. Turzańskich, przyznaną mu po kumpelsku w Toronto przez innego słynnego „lyterata” i samozwańczego poetę, Edwarda Zymana, będącego bliźniaczą refleksją Lizakowskiego w Kanadzie, z zawodu marksistowskiego socjologa, który sam wykreował się na znawcę literatury polskiej, czyniąc tym samym niepowetowane szkody wszystkim dookoła. W 2008 roku, pan Lizakowski dorobił się nagrody pod wielce wieloznaczną nazwą – „Laur UNESCO”, ufundowanej w Polsce przez… radnych dzielnicy Żyrardów, co wywołało nie tylko powszechną wesołość, ale ogólne zdumienie. Jedno trzeba powiedzieć – ma ten Lizakowski prawdziwy talent w wymuszaniu nagród i zdobywaniu sponsorów. Zrobił z tego prawdziwy biznes. Biznes w literaturze pociąga za sobą trywializację tworzenia i upadek wyobraźni twórczej. Są to paradoksy współczesnej literatury, która zaprzepaszczając wielowiekowe doświadczenia – owo historyczne paliwo – zeszła do parteru wulgarnej kontestacji; z wyboistych dróg przeszłości robi gładki beton, po krórym prześlizguje się miernota, tromtradacja i literackie spryciarstwo. Mniej więcej w połowie lat 80-tych, tu i ówdzie odezwały się głosy, które można nazwać lamentacją nad stanem współczesnej literatury polskiej. Tej krajowej, i tej emigracyjnej. Niestety, było to wołanie na pustyni – do dziś bowiem zalewa nas potop taniego czytelnictwa i jeszcze tańszego grafomaństwa. Odkąd wymarły autorytety i mecenasem pokolenia wstępującego na Panteon sztuki pisarskiej przestały być liczące się pisma literackie – każdy dewiant z przypadłością literacką może dziś wydać tomik wierszy, opublikować dzienniki czy powieść. Nieistotna jest wartość artystyczna tych paranoicznych eksperymentów – ważne jest tylko to, czy przypuszalny „autor” dysponuje odpowiednią gotówką na pokrycie kosztów druku. Pan Lizakowski umie wyciągać gotówkę. Można powiedzieć, że jest to prawdziwy literat merkantylny. Niejedną gminę w ikolicach Pieszyc puścił już z torbami. Dzisiaj, 8 stycznia 2015, o godzinie 18-tej, odbędzie się wieczór pożegnalny Lizakowskiego w konsulacie polskim w Chicago. Będzie on tam „gościem honorowym”, jak podaje komunikat. Utwory Wieszcza czytać będą Jarosław Maculewicz i Daniel Pogorzelski. „W wieczorze poetyckim wezmą udział m.in. polscy i amerykańscy naukowcy, artyści, przedstawiciele amerykańskiej administracji i miłośnicy polskiej i amerykańskiej poezji”. No, i mamy kolejną kompromitację postkomunistycznych władz polskich, co nie będzie konsulatowi zapomniane. Wstęp za akredytacją, tzn. wejść mogą jedynie klakierzy. Są już liczne komentarze na internecie, skwapliwie usuwane przez Lizakowskiego.
    Mirosława Kruszewska · 2015-01-04 23:28:03
    No, i vaya con Dios! życzymy panu Lizakowskiemu szczęścia na ziemi Ojczystej!

  8. Piotr Paradowski · 2015-01-08 14:36:47
    LIZAKOWSKI WRACA Z EMIGRACJI Adam Lizakowski – Największy i Jedyny Poeta Emigracyjny, samozwańczy Wieszcz, animator życia artystycznego w Chicago, twórca grupy literackiej „Niezapłacony Rent”, rzeźbiarz, fotograf, tłumacz, profesor uniwersytetu, promotor kultury polskiej za granicą i dyrektor czegoś, co trudno sprecyzować – nie znajdując należnego uznania w szeregach polskiej emigracji, która niezmiennie uważa go za bezprzykładnego grafomana, mitomana i awanturnika, postanowił na starość wrócić do Polski. A tym samym uwolnić emigrację od swojej osoby. Wszyscy zastanawiają się, czy liczy on w Polsce na większe zasiłki dla bezrobotnych, czy na pobłażliwość polskiego środowiska literackiego, które od zawsze kłania się czapką do ziemi wszystkiemu, co zagraniczne. A ponieważ Lizakowski wraca z zagranicy, to jemu też będą czapkować, zapraszać na zakrapiane bibki i obsypywać wątpliwej jakości honorami. Co przytomniejsi, a niewielu ich już w Polsce zostało, będą patrzeć na ten chocholi taniec i po cichu śmiać się z Wieszcza Emigracyjnego, słusznie mając go za z lekka upośledzonego. Będą to robić po cichu, bo Lizakowski, wieloletni taksiarz chigagowski, wie, jak uciszyć tych, którzy mówią, że król jest nagi. Pomińmy wątpliwe wartości literackie utworów Lizakowskiego. Jakie one są, wszyscy wiedzą. Nie jest to w żadnym stopniu też twórczość emigracyjna – nie ma tam słowa na temat stosunku Lizakowskiego na to, co się działo w Polsce pod knutem komuny, a przecież prezentuje się on, jako uchodźca polityczny lat 80. Drobne wspomnienia regionalne z okolic Pieszyc i stale Ja, Ja, Ja. To tematy bezpieczne. Nikt mu nie zarzuci, że atakował komunę. bo nie atakował. Za to teraz obsypują go nagrodami byli komuniści. Kolekcjonowanie nagród jest obsesją pana Lizakowskiego. Jego pomysłowość i wytrwałość w zdobywaniu uznania weszły już dawno do repertuaru żelaznych anegdot środowiskowych – nie tylko po amerykańskiej stronie oceanu. Pamiętamy, jak onegdaj, nasz chicagowski Wieszcz sam polecił się do nagrody Kościelskich i nagrody tej… nie dostał. Ale kilka jednak dostał. M.in. nagrodę im. Turzańskich, przyznaną mu po kumpelsku w Toronto przez innego słynnego „lyterata” i samozwańczego poetę, Edwarda Zymana, będącego bliźniaczą refleksją Lizakowskiego w Kanadzie, z zawodu marksistowskiego socjologa, który sam wykreował się na znawcę literatury polskiej, czyniąc tym samym niepowetowane szkody wszystkim dookoła. W 2008 roku, pan Lizakowski dorobił się nagrody pod wielce wieloznaczną nazwą – „Laur UNESCO”, ufundowanej w Polsce przez… radnych dzielnicy Żyrardów, co wywołało nie tylko powszechną wesołość, ale ogólne zdumienie. Jedno trzeba powiedzieć – ma ten Lizakowski prawdziwy talent w wymuszaniu nagród i zdobywaniu sponsorów. Zrobił z tego prawdziwy biznes. Biznes w literaturze pociąga za sobą trywializację tworzenia i upadek wyobraźni twórczej. Są to paradoksy współczesnej literatury, która zaprzepaszczając wielowiekowe doświadczenia – owo historyczne paliwo – zeszła do parteru wulgarnej kontestacji; z wyboistych dróg przeszłości robi gładki beton, po krórym prześlizguje się miernota, tromtradacja i literackie spryciarstwo. Mniej więcej w połowie lat 80-tych, tu i ówdzie odezwały się głosy, które można nazwać lamentacją nad stanem współczesnej literatury polskiej. Tej krajowej, i tej emigracyjnej. Niestety, było to wołanie na pustyni – do dziś bowiem zalewa nas potop taniego czytelnictwa i jeszcze tańszego grafomaństwa. Odkąd wymarły autorytety i mecenasem pokolenia wstępującego na Panteon sztuki pisarskiej przestały być liczące się pisma literackie – każdy dewiant z przypadłością literacką może dziś wydać tomik wierszy, opublikować dzienniki czy powieść. Nieistotna jest wartość artystyczna tych paranoicznych eksperymentów – ważne jest tylko to, czy przypuszalny „autor” dysponuje odpowiednią gotówką na pokrycie kosztów druku. Pan Lizakowski umie wyciągać gotówkę. Można powiedzieć, że jest to prawdziwy literat merkantylny. Niejedną gminę w ikolicach Pieszyc puścił już z torbami. Dzisiaj, 8 stycznia 2015, o godzinie 18-tej, odbędzie się wieczór pożegnalny Lizakowskiego w konsulacie polskim w Chicago. Będzie on tam „gościem honorowym”, jak podaje komunikat. Utwory Wieszcza czytać będą Jarosław Maculewicz i Daniel Pogorzelski. „W wieczorze poetyckim wezmą udział m.in. polscy i amerykańscy naukowcy, artyści, przedstawiciele amerykańskiej administracji i miłośnicy polskiej i amerykańskiej poezji”. No, i mamy kolejną kompromitację postkomunistycznych władz polskich, co nie będzie konsulatowi zapomniane. Wstęp za akredytacją, tzn. wejść mogą jedynie klakierzy. Są już liczne komentarze na internecie, skwapliwie usuwane przez Lizakowskiego.
    Mirosława Kruszewska · 2015-01-04 23:28:03
    No, i vaya con Dios! życzymy panu Lizakowskiemu szczęścia na ziemi Ojczystej!

  9. No i co z tego prawda jest nieco inna, w twórczości Adasia nie ma nic, jakaś kiełbasa, luźne słowa nawrzucane do worka , tylko tupet i jechanie na innych pracy….

  10. Panie zza kałuży!
    Cóż, jeszcze jedna kompromitacja, a to pewnie z winy zbyt częstego zaglądania do tomów poezji Lizakowskiego… Czy nie słyszał Pan o wyrażeniu “na panteonie mistrzów”?, znanego w literaturze powiedzenia: “melduje się na panteonie…”, czy na przykład “zapisać się na panteonie”.
    Pan już zapisał się “na panteonie ignorantów” i to takich aroganckich.
    Usprawiedliwia Pana tylko nadmierna lektura pism ulotnych karłowatego Adama…

    • Nie słyszałem żadnego z tych dziwologów. Meldować to możesz się swojej żonie a nie na panteonie. Zapisywać się na pielgrzymkę do skarbonki Rydzyka a nie na panteon. “Panteon Mistrzów” to jest zaś nazwa własna zawodów sportowych a pisanie tego małymi literami jest własnOM tFurczoŚCIOM.
      “Wstępować na Panteon” napisane tak jak w początkowym wpisie na tej stronie jest bez sensu. Pisany wielką literą “Panteon” to nie pojęcie umowne, idea, ale realnie istniejący budynek. “Wstępować” na świątynię w Rzymie może sobie tylko słabo wykształcona osoba. Albo kominiarz.
      ************************
      Dla bezmyślnych – jak napisałem, nie podoba mi się pisanina A. Lizakowskiego. Ale to nie powód, aby puszczać byki u innych.

      • Osobę zza kałuży informuję, że przybytek w Rzymie, to nie jedyny panteon. Jest panteon bogów i panteon artystów (pisany małą literą), jak ktoś tu słusznie zauważył.
        Widać bardzo zależy Ci na skierowanie rozmowy w banalną awanturę. Tak, po SB-cku.
        Na tym blogu ten numer nie przejdzie. Tutaj wszyscy trzymać się będą tematu.
        Możesz mnie obrażać do woli, jeśli sprawia Ci to taką rozkosz. Proszę bardzo.

        • “Osobę zza kałuży informuję, że przybytek w Rzymie, to nie jedyny panteon. Jest panteon bogów i panteon artystów (pisany małą literą), jak ktoś tu słusznie zauważył.”
          Czy pani umie czytać? W oryginalnym wpisie nie było małą tylko dużą literą. A może ja jestem ślepy? W języku polskim jest różnica znaczeniowa. “Łódź” to miasto a “łódź” to coś do pływania po wodzie. “Panteon” to budynek w Rzymie a “panteon” to produkt poetyckiej wyobrźni. Autorka napisała o wchodzeniu na Panteon, czyli na budynek w Rzymie. I dlatego się czepiam. Drobnego, ale śmiesznego błędu u kogoś, kto komentuje jakość czyjejś poezji.
          ++++++++++++++
          “Widać bardzo zależy Ci na skierowanie rozmowy w banalną awanturę. Tak, po SB-cku.”
          Poddaję się. Już nie będę skierowywał po SB-cku. Rozszyfrowała mnie pani. Szkoda, bo teraz mi konsulat nie potwierdzi a MSZ nie zapłaci za moje blogowe wpisy. I co pani najlepszego narobiła…

  11. The Polish Arts and Poetry Association in Chicago
    ORAZ ALIBABA RETRO RESTAURANT W CHICAGO

    Poetry Workshop (54)
    Warsztaty Poetyckie
    [email protected]

    ZAPRASZAJĄ NA POETYCKIE POŻEGNANIE ADAMA LIZAKOWSKIEGO WRACAJĄCEGO DO POLSKI, KTÓREGO WIERSZE PRZEDSTAWI AKTOR JAROSŁAW MACULEWICZ.

    „W każdej filozofii to, co filozof widzi w świecie, jest czymś zgoła innym niż metoda, którą się posługuje, kiedy swój sposób widzenia uzasadnia, ale w żadnej filozofii ta różnica nie rzuca się w oczy z taką oczywistością, jak w filozofii Hegla. Hegel widział w świecie rozum, który trzyma rzeczy w odosobnieniu jedną od drugiej i odpowiada za każdą nieracjonalność, którą na powierzchni świata widać, każda z nich bierze w siebie ‘moment’ zawarty w nim samym.” William James. Filozofia Wszechświata.

    BĘDZIE OTWARTY MIKROFON DLA WSZYSTKICH TYCH,
    CO CHCĄ ZAPREZENTOWAĆ SWOJĄ TWÓRCZOŚĆ POETYCKĄ.
    .

    ALIBABA RETRO RESTUARANT 5211 N. HARLEM AVE., Chicago, IL
    PIĄTEK 16 STYCZNIA, 2015 r. godz. 8.00 PM

    po więcej informacji dzwoń 773 804 8135

  12. Znaczy profesorowie zaczęli się teraz organizacją spotkań grafomanów. Można i tak…

  13. Dlaczego tak pozno slyszymy slowa krytyczne pod adresem Adama Lizakowskiego? Dlaczego Polonia bala sie polemiki w tej sprawie? Jak marne i tchorzliwe sa media polonijne ktore boja sie polemiki . Nie chodzi mi tu o Adama Lizakowskiwgo ale ogolnie. Takie to wszystko marne.

  14. Niestety Sulik ma rację, przecież o pozimie mediów polonijnych w ogóle szkoda gadać, przecież nikt nie będzie słuchać jakiegoś Sordyla, Borisowej, czy zbiorowych modlitw w radiu.

  15. Uwaga! Kolejna Mistyfikacja! Nie ma na University of Wisconsin nijakiego prof. Jacka Dollara (ani amerykańskiego, ani polskiego!) Nikt o nim nie słyszał. Jest to więc prawdopodobnie kolejna mistyfikacja Marnego Adama…

  16. Drodzy Panowie,
    Polonia zawsze krytykowała Lizakowskiego.
    Nie krytykowali go tylko ci, którzy z nim pili.
    ja sama opublikowałam na pocz. lat 90. esej o Lizakowskim,
    Który był druzgocącą krytyką jego grafomaństwa i nachalstwa.
    Przedruki były liczne. Internet też go wyrzuca w wyszukiwarkach.
    Tytuł eseju “Adam Lizakowski – poezja fizjologiczna”.

  17. Zdumiewające! Praktycznie ani jednego wpisu w obronie cennej twórczości naszego wieszcza? Gdzie jego liczni wielbiciele: Edward Zyman, chicagowski redaktor “naczelny” AleXander (a jakże) Bilik
    z tabloidu związkowego, Regina Gorzkowska z ProArte czy krytyk literacki z Florydy, p. Blaszak (czy Blaszka, nie pamiętam dokładnie, a nie zamierzam obrazić) z “wiochy literatów”. Wszyscy oni uznali p. Lizakowskiego za jeżeli nie olśniewajace, to na pewno duże zjawisko literackie. Wprawdzie nie potrafili ustalić, na czym to zjawisko polegało, ale słowa padły… Czyżby miłość i czołobitność wobec grafomani, postawionej na cokole, wygasły a tłumy dojrzały nagość króla…
    Oj, łzy się kręcą!
    A znacie Państwo tę anegdotę, opartą na autentycznym zdarzeniu: pewien pisarz (na szczęście prozaik) zdradził się, że pisze książkę o Polakach w Ameryce.
    – A o mnie pan napisze? – zapytał autentyczny, nie wymyślony rozmówca.
    – Chciałem, ale niestety, uprzedził mnie tu już pan Dołęga Mostowicz.
    – Ależ nic podobnego – zaprzeczył Poeta. Wiedziałbym coś na ten ten. Nie znam żadnego Mostowicza… Czy może mi Pan podać jego namiary e-mailowe…
    No i jesteśmy w domu. Nawet nie trzeba już Andersena i szat króla…

    • Ten wpis to faktycznie rozbawił. Czy to tem Lizakowski nie znał Dołegi Mostowicza? A tak na marginesie, to ja pierwszy raz słysze nazwisko -“Lizakowski” mimo, ze mieszkam w Chicago 30 lat

  18. Kto ocenia tę “poezję”, skoro pojawia się w różnych periodykach w Polsce? Co oznaczają przyznane nagrody? Jeśli tak ma wyglądać poezja, to gdzie są krytycy literaccy-niektórzy nawet z tytułami.

  19. Moje powyższe pytania gdzieś się rozpłynęły, może nie znajdowały odpowiedzi? Zatem zadam je po raz kolejny choć może nieco inaczej. Dzisiejsza postmodernistyczna poezja pozostawia autorom wielkie luki, a ci je wypełniają. Wystarczy nawrzucać (jak ktoś napisał wcześniej) do worka garść dowolnych słów, najlepiej kraszonych brukowym słownictwem i wiersz gotowy. Znawcy przedmiotu rozbierają słowo po słowie,(analizują) by doszukać się w treści czegoś, czego tam nie ma. Czym większy bełkot, tym lepsze zainteresowanie. Debiutujący krytycy pisali eseje, drukowano je gdzie się dało i tak powstawały dzieła nie będące nigdy dziełami. Nikt nie jest tak silny, by się nie dał omamić. Mit o potędze Ameryki nadal (choć w mniejszym stopniu) istnieje i wszystko, co tu się dzieje jest najlepsze i największe. Dziwny jest ten świat, ta “poezja” i ci co ją oceniają. Kto w Chicago potrafi ocenić wiersz, ja bynajmniej o takim nie słyszałem. Znawców literatury i poetów dość mamy w mieście. Wiele razy o tym pisałem nie szczędząc krytyki. Odszedł Jaruzelski, klakierzy pozostali i to oni kreują rzeczywistość. Medale i pieniądze nie śmierdzą jak mówił mistrz szpady Pawłowski. Nie rozpaczajmy, każdego ciągnie do swoich.

    • Ciekawa ta wiadomość o mistrzu szpady. Słyszałam o Pawłowskim (Jerzym), szabliście wszech czasów. Ale może był i szpadzista Pawłowski i może to właśnie on mówił o medalach i pieniądzach.
      A może dla pana Panasiuka szpada i szabla to to samo? Tak jak “bynajmniej” i “przynajmniej”, czego można się domyślać z jego wpisu (5. linijka od końca)

  20. Aby nie być gołosłownym odsyłam do mojego felietonu ” Aby literatura nie zrównała się ze stanem gospodarki” Pisarze.pl

  21. Ludzie, trzymajcie mnie! Prawda to czy mi się ćmi w oczach? Otóż redaktor “naczelny” tabloidu związkowego, Bilik Aleksander, napisał o Lizakowskim z okazji trzydziestolecia jego debiutu, że “jest on być może pierwszym z prawdziwego zdarzenia poetą emigracyjnym”.
    Bilik, który egzystuje na posadzie przy “Dzienniku Związkowym”, znawcą literatury nie jest, bo najwyraźniej nie wie o takich wielkich poetach emigracyjnych jak Wierzyński, Baliński, Lechoń, Łobodowski, Bohdanowiczowa, Obertyńska, Jasnorzewska-Pawlikowska, Hemar, Iwaniuk i młodszych: jak Bielobradek, Chałko, Krzyżański, Kruszewska oraz wielu, wielu innych. Czyżby to nie byli poeci z prawdziwego zdarzenia?
    Jak człowiek przy zdrowych zmysłach mógł uwiecznić w druku tak piramidalną bzdurę? I to nie jakiś nieuk z konsulatu RP, ale emigrant, i to w dodatku redaktor…
    Ciekawe, ile to kolejnych drinków kosztowała Lizakowskiego ta przychylna reklama jego twórczości…. A stawiać musiał sporo, bo prawie wszyscy w Chicago o nim pisali, od Wojciecha Wierzewskiego począwszy a na Jacku Hilgierze skończywszy. Oj, wstyd! Wstyd jeszcze większy, że zrzeszeni z Chicago przy Domu Jezuitów farbowani (jeżeli weźmiemy na serio oświadczenie Bilika) poeci nie protestowali, nie wiadomo, czy z braku odwagi czy też z braku rozeznania w literaturze….
    Chwała poecie Władysławowi Panasiukowi, że choć tym swoim odosobnionym głosem ratuje honor chicagowskich poetów.

  22. Wydaje mi sie, ze p. Lizakowski jest na swoj sposob osoba znana i wybitna. Swiadczy o tym ilosc wypowiedzi na jego temat. Juz dawno zaden watek nie wywolal takiej dyskusji na lamach portalu. Nie znam jego poezji, ale o miernotach sie nie dyskutuje.

  23. Oj, Panie Romanie, ma Pan na pewno rację. Hitler, jak twierdziło wielu, był bardzo utalentowany i malował całkiem znośne akwareli. Potrafił porwać swoją demagogiczną mową tłumy. Władysław Machejek na przykład w dawnym “Życiu Literackim”, i tow. Szymborska Wisława, tamże pisząca peany na cześć swego ukochanego idola, Stalina, też uchodzili za znanych i wybitnych. Są znani oszuści i i pełne tupetu szuje, są wybitni zwariowani artyści pędzla i pióra. Wiadomo, gówno potrafi wypływać czasami w najbardziej niespodziewanym miejscu, ale zazwyczaj spłynie. To nadzieja dla Polonii amerykańskiej. W Lizakowskim można dojrzeć jedynie znakomitego, pełnego hucpy egomaniaka i i arcymistrza mistyfikacji i autoreklamy. Zapewniam Pana, znając jego różnoraką “twórczość”, że bez troskliwej autoreklamy dzieło wieszcza z Pieszyc nie przetrwa nawet roku, zaś Pańska wypowiedź to powtarzanie utartych truizmów, a może i anonimowa samoobrona….
    Tym razem Niezaskoczony.

  24. Szanowny Panie „Zaskoczony” , czuję się wywołana do odpowiedzi, bowiem próbuje Pan zaśmiecać dobre imię ZLP im. Jana Pawła II, któremu przewodniczę.
    Święty Jan Paweł II jest naszym patronem od 10 lat, czuwa nad naszym dziełem, pomimo różnych zakusów , o których nie będę pisać, jesteśmy obecni i będziemy bronić dobrego imienia.
    Pragnę Panu poinformować, że Pan Adam Lizakowski, nigdy nie był naszym członkiem i nie brak mi odwagi, aby o tym mówić głośno. Faktem jest, że zrobiliśmy dla niego spotkanie bardzo dawno temu w JOM, czego nie zamierzam ukrywać, aczkolwiek jest mi wstyd, że dałam się nabrać jak wielu innych. Zapewne zna Pan życie na emigracji i wie Pan, iż wielu dało się zmylić co do osoby tak „słynnego” i „ jedynego na emigracji poety”, o czym piszą podręczniki szkolne. W Polsce i na Litwie w wielu środowiskach literackich, głoszona jest wieść, że na emigracji w Chicago jest „dobry i jedyny poeta „, o którym tak głośno w Chicago. Szanowny Panie, już 24 kwietnia 2014 , kiedy pojawił się wiersz w hołdzie Różewiczowi na facebook, pierwsza skomentowałam to coś, czego nie można nazwać poezją, w wyniku czego, sławny poeta, zaraz usunął wiersz . Prawdopodobnie ten wiersz, jest w dalszym ciągu na stronie Konsulatu RP, zatem odsyłam Pana do lektury. Ludzie są tylko ludźmi, słabi i łatwowierni , ale nie zna Pan faktów, dlatego też, chcę Pana uspokoić, że członkowie zrzeszeni w ZLP im. Jana Pawła II to ludzie uczciwi, ale jak w każdej rodzinie są różne dzieci i nie mamy czasem na to wpływu co z nich wyrośnie.
    Alina Szymczyk

    • Tak. Potwiedzam. Jestem patronem tego żałosnego ugrupowania, któremu przewodniczy pani Alina.
      I wstydzę się tego tak, że w grobie się przewracam.

  25. Mój głos …

    W chwili emocji reagujemy impulsywnie , często nie weryfikujemy naszych wypowiedzi, czasem wypowiedzi nie mają nic wspólnego z człowieczeństwem . Czepiamy się innych, tak nad Wisłą, jak i na emigracji obrzucamy się błotem pod różnym pretekstem jacy to my nie jesteśmy mądrzy, wszechstronni, wszędobylscy itd. Kiedyś Pani Małgorzata Tood użyła w felietonie słowa „Wytrych” ukazując nędzę rządzących w Polsce, słabość, nieodpowiedzialność , brak kompetencji, a tym samym stawiających siebie w najgorszym świetle.
    Za kulisami jesteśmy inni, ale po co to wszystko? … Wypowiedzi , jakieś „jur.. zaskoczony” itd… Przecież zapytany Jezus przez Piłata, czy jest królem, odpowiedział, że jest i tak Go ukrzyżowali. Sytuacja lubi się powtarzać, kto jest przebiegły i chytry delikatnie mówiąc ,dostaje się na „salony” za wszelką cenę, zbiera profity, dostaje medale, dotacje itd. To wszystko ukazuje nędzę człowieka, który szuka taniej sensacji, tylko po to aby zaistnieć. Po godz.12:00 na falach „wietrzne radio” usłyszałam jak prowadząca audycję ubolewała, co też to będzie,
    kiedy Adam wyjedzie do Polski, kto będzie u jezuitów prowadził wykłady poetyckie. Otóż nie ma obawy o wykłady, bowiem Zrzeszenie w JOM prowadzą wykłady od bardzo dawna , a więc niemalże od samego początku założenia, czyli od prawie 10 lat z przerwami. Wykładowcami są znani literaci z dużym dorobkiem twórczym, między innymi Pani Katarzyna Murawska nauczyciel polonista po Uniwersytecie Warszawskim, pani doktor z Uniwersytetu Wrocławskiego i stały wykładowca Władysław Panasiuk. Wracając do” szkoły poetyckiej” prowadzonej przez Pana Lizakowskiego, należałoby się zapytać, skąd się wziął, kogo uczył, od kogo pochodziły środki? Któregoś dnia idąc na Mszę Św. wieczorną, zwróciłam uwagę na głośno rozmawiającą grupę mężczyzn w podeszłym wieku, zachowywali się jakby byli w karczmie, a nie w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa. Tych panów nigdy nie spotkałam jako poetów, a byli to uczniowie ze „szkoły Adama” . Cóż należy wrócić do historii, kto wygrywa, ten kto pierwszy uderzy, jest mocniejszy, niekoniecznie prawy, ale za to przebiegły. Można by mnożyć przykłady, tylko po co, sprawa nie jest warta świeczki. Krytycy wypowiedzieli się, choć tu też zdania są podzielone. Nasuwa się pytanie, czy komuś zależy na wkładaniu kija w mrowisko i tak już bardzo rozgrzebane, a może chodzi o skłócenie środowiska i tak już chorego, tu na emigracji i nad Wisłą, aby odwrócić od faktów uwagę, aby unicestwić całkowicie kraj i naród? . Tymczasem rosną wątpliwości co do naszego poety . Wątpliwości trzeba mieć, dlatego należy dyskutować, pytać, ale uczciwie pod własnym nazwiskiem. Osobie prowadzącej audycję radiową chciałabym powiedzieć, że nikt nie zauważy wyjazdu Pana poety z Chicago.
    Alina Szymczyk

    • Dlaczego pani kłamie, Alino Szymczyk? Przecież “stały wykładowca (!) Panasiuk oświadczył na tym portalu, że nie ma z Warsztatami nic wspólnego! Opamiętajcie się, głupole, i uzgodnijcie w końcu wersję, którą do wiadomości podajecie.
      Kobieto! Czy nie jest Pani znane powiedzenie “uczył Marcin Marcina”? Przecież Panasiuk nie zna dobrze literackiego języka polskiego, jest cieślą czy rybakiem, a nie humanistą a po tych samych pieniądzach, co Lizakowski. A niby taki przykładny katolik, a gdzie żona i dzieci? I jak to już na tym blogu pytano, czemu nie wraca do macierzystego portu. Słyszała Pani coś może o małżeństwach chicagowskich. Poczytajcie Mierzyńską albo Poraya, to wiedzieć będziecie! A Panasiuk to Podobny grafoman, jak Lizakowski,umieją też dbać o swoja reklamę. A Pani nie chce ustąpić z tego całego zawstydzającego Zrzeszenia Literatów, bo się marzy Pani sława!. A jest Pani tam najbardziej niewłaściwą osobą , zgrywająca się w dodatku na św. Cecylię od wszystkich aniołów! Jak się czyta te Pani dewocyjne duperele, to szczęka opada! Nie ośmieszajcie nas i Polonii amerykańskiej! Chyba dosyć, że mamy handlarza papierosami i ex masażystę na urzędzie dyrektora w Misji Polskiej w Orchard Lake. Nie potrzeba nam drugiego u jezuitów. Oni tez powinni pamiętać, że zbudowali to Centrum za nasze, polonijne pieniądze, a za ich posługę duszpasterska zapewniamy im wikt i utrzymanie w Ameryce. A oni ustawiają się w roli włodarzy, choć wiedzą, że są tylko niegodnymi sługami, jak powiedział Pan. Ciemnota zaczyna ujmować w ręce kulturę. Z błogosławieństwem jezuickich nieudaczników. Wstyd! Godności i honoru nie macie!

  26. Alino Szymczyk, sprzątaczko domów srednio zamożnych Amerykanów. Módl się do Pana Boga o zdrowie. O rozum już za poźno.

    ps.
    pan Adam był pierwszym, który wyjaśnił Ci co to są warsztaty poetyckie, on jest rozpoczał. Kłamiecz a do kościoła latacz 3 razy w tygodni. Wstyd, kłamczucho.

    • Ucyestniku warsytatów, gdybyś ukończył jakieś przyzwoite studia filologiczne, to byś tam się dowiedział, co to są warsztaty poetyckie.
      Nie musiałbyś pytać o to Lizakowskiego – “erudyty” po nieukończinej zawodówce.

  27. Pamaniuk, nie raz Cie prosił, abyś się opanowała, Twoje kłamstawa są okropne, poziom inteligencji ZERO,

    dlatego wszyscy od Cie się odsunieli, łacznie z Panasukiem. Pomyśl o zanim otworzysz swój kłamliwy dziub.

  28. Trudno. Kto sieje wiatr, zbiera burzę. Nie należy się dziwić, że ludzie boją się zaczepić Adama. A ja tylko chciałem zapytać po lekturze wypowiedzi na temat Wieszcza z Chicago: jak to się stało, że on, były działacz Związku Młodzieży Socjalistycznej i nawet prezes tejże komunistycznej organizacji dostał nie tylko azyl polityczny, ale i obywatelstwo amerykańskie? Bo przecież w formularzu trzeba było napisać, czy się należało do komunistycznych organizacji, czy nie? Co pan tam napisał, p. Adamie? Za jakie to prześladowanie polityczne dostał pan azyl w Austrii? Rewelacje na temat p. L. są tak ze sobą sprzeczne, że bez wódki nie da się ich zgłębić. Chciałbym obejrzeć rzeźbę, która wyszła spod dłuta zdolnego Adama, chciałbym przeczytać tłumaczenia wierszy, których dokonał z jęz. angielskiego, chciałbym też wiedzieć, czy te utwory były wcześniej tłumaczone przez innych tłumaczy, czy było to może “tłumaczenie z polskiego na polski” (poetów amerykańskich tłumaczono zarówno w kraju, jak i na emigracji, zwłaszcza wiele dokonanych zostało przez Aleksandra Jantę, Zbigniewa Chałką i poetów grupy Kontynenty). Ludzie ci jednak doskonale znali język angielski, a p. Lizakowski, jak czytałem w Dzienniku Związkowym nie (patrz : rady dla Lizakowskiego p. Bożeny Jankowskiej)…
    Zauważyłem, że utwory p. L. ukazywały się rzeczywiście wszędzie, nawet w pismach bezpłatnych, gdzie drukowano głównie reklamy. Mówi się w Chicago, że strach już jest otworzyć puszkę sardynek czy zupy, bo zaraz wyskoczy stamtąd wieszcz pieszycki. O biedne miasto Pieszyce, cóżeś uczyniło ojczystej literaturze!
    Muszę jednak przyznać rację zarówno p. Alinie, jak i p. Władysławowi. Przed Lizakowskim nie można było się obronić. Ale byli ludzie, którzy usiłowali się czynić. W pierwszej kolejności przyhamowano go w “Dzienniku Chicagowskim” i “Relexie” Tam nie drukowano mu wszystkiego jak leci. (Robił to, niestety, nasz usłużny organ Zwiazkowy). Otóż pamiętam, że m. in. w “Dzienniku Chicagowskim” ukazało się w latach dziewięćdziesiątych ogłoszenie dwóch znanych emigracyjnych literatów, którzy w tymże ogłoszeniu oznajmialii wszem i wobec, że w nie znali, nie znają i nie będą znali Adama Lizakowskiego, nie chcą być z nim łączeni, a oświadczenie składają dlatego, aby po ich zgonach p. L. nie przedstawiał ich jako ludzi, oczarowanych jego talentem i z nim zaprzyjaźnionych. Pisarzy ci obawiali się najwyraźniej, aby się się do nich nie podczepiał, jak robi to przez lata z nieszczęsnym Miłoszem i nie przypisywał im pochwalnych opinii na temat swojej twórczości, jak to z kolei czyni w przypadku Wacława Iwaniuka. Poeta ten akurat już wtedy cierpiał na zanik pamięci.
    Wstydem to dla wszystkich ludzi kultury w Chicago jest fakt, że mając bardzo dobrego poetę na miejscu, Tymoteusza Karpowicza, od lat zajmują się płotkani a jakoś nie wspominają jego nazwiska. Co prawda, od paru lat nie żyje on już, ale pamięć o nim było króciutka, a może nawet nie było jej wcale? Lizakowski nigdy mu nie dorówna, bo Karpowicz reprezentował nie tylko oryginalną, własną poetykę, miał niekwestionowany talent, ale i ogromną filologiczną wiedzę. A tej wiedzy akurat p. L. nie ma za grosz. Ale za to miał i ma nadal przerażającą wprost siłę przebicia.

    • Bardzo długo czekam na odpowiedz ze strony Lizakowskiego na postawione mu pytania. Nie odpowiada. Od czasu do czasu wyskoczy jako Krzysztof z ujadaniem. To wszystko.
      Zastanawiająca jest również rola “Dziennika Związkowego”. Dlaczego konsekwentnie przez całe lata pismo to odnotowywało najmniejszy nawet sukcesik Lizakowskiego. Pozwolono także ubekowi Wierzewskiemu promować tego niby poetę. Może nowa redaktorka, ponoć bardzo zdolna (każda nowa miotła, dobrze zamiata) wytłumaczy, skąd to oczarowanie w “Związkowym” akurat tą twórczością”?

  29. Do uczestnika warsztatów:
    Oj, pozniosło cię, tow. Lizakowski, poniosło. Chamstwem jest pisanie tak do kobiety. Niestety, jest niereformowalny. Chamem byłeś i chamem zostaniesz na wieki wieków.

  30. Szanowny Panie „ uczestniku warsztatów „, pańskie komentarze nie odpowiadają wymogom poziomu, na jakim chciałabym rozmawiać, ponadto wypowiedź nie świadczy, że brał pan udział w dobrych warsztatach. /nie mam tu na myśli
    warsztatów Adama, bo nie brałam w nich udziału/ . Nie zamierzam również panu ubliżać, choć pańskie zachowanie wyraźnie wskazuje na prowokację . Zatem nie warto marnować czasu, jak również zaśmiecać strony , dzięki której ludzie kulturalni mogą się wypowiadać.
    Nie będę również prowadzić z panem polemiki, ale dla uświadomienia pańskiej niewiedzy, wyjaśniam, że zanim poznałam pana Adam w Chicago, moje wiersze były dawno publikowane w Polsce w wielu czasopismach, wydane kilka książek pod redakcją znanych poetów, pisarzy, publicystów, co można sprawdzić. Nie będę się chwalić nagrodami, które też posiadam. Jak widać, to pan zmyśla, odbijając piłkę, – kłamie. Co do pana Panasiuk, napisałam już wyżej, że jest naszym stałym wykładowcą ZLP / z przerwą (…) , „by nie robić konkurencji”. Zatem odsyłam na stronę http://www.literaci.org , aby pan się zorientował, że nie jestem „opuszczona”, a przeciwnie , wielu przybyło wspaniałych twórców i wartościowych ludzi. Jeszcze jedno, żadna uczciwa praca nie przynosi wstydu, natomiast pokrętne drogi dla osiągnięcia celu, ubliżanie innym jest domeną ludzi małych.
    Kończąc, dziękuję panu za modlitwę o moje zdrowie, rozumem niech się pan nie martwi, Bóg mnie prowadzi, a modlitwy nigdy nie jest za dużo, niech Bóg ma Pana w swojej opiece. Pozdrawiam . Alina Szymczyk

    • Pani Alino,
      Czy prawdą jest, że wręczała Pani kwiaty Lizakowskiemu na kolanach na jednym ze spotkań w ZLP im. Jana Pawła???… I całowała go w rękę?

  31. Znam tu piszących i wiem kto jest poetą, a kto nim nie jest. Wiele swoich artykułów poświęciłem polonijnej twórczości nie szczędząc przy tym ostrych słów. Ostrych, ale nigdy chamskich, bo uważam, że żyjemy w cywilizowanym świecie. Od wielu lat piszę na poważnych portalach literackich, gdzie każdy artykuł i komentarz podpisany jest nazwiskiem. Anonimowe wypowiedzi nic nie znaczą. Do pisania potrzebna jest odwaga, której nam nigdy nie brakowało.Tylko kat zasłania swą twarz, by nikt go nie rozpoznał. Piszący nie muszą ukrywać swej tożsamości, bo czego tu się wstydzić. Każdy powinien być dumny ze swego nazwiska i pochodzenia. Czy można się wstydzić swoich rodziców? O Lizakowskim pisało wiele gazet (jak już ktoś wyżej zauważył), dlaczego zatem ci ludzie nie staną w jego obronie. Przyjaciół poznaje się w biedzie, czyżby ten poeta ich nie miał? Słyszymy tu o wielu znawcach literatury, którzy oceniali konkursowe prace, wpisali nazwiska poetów do podręcznika szkolnego. Gdzie są i dlaczego milczą. Czemu ktoś z nich się nie odważy, by na tym forum ocenić (merytorycznie) choćby jeden wybrany wiersz i uzasadnić jego geniusz. Samo określenie, że wiersz jest dobry lub słaby, nie jest żadną oceną. Tyle komentarzy, a tak mało treści. Pojawiło się zaledwie kilka nazwisk i konkretów, a reszta to typowy i jałowy bełkot, nie wspomnę o licznych błędach wszelkiego rodzaju. Nie musimy być jednomyślni, ale na Boga! nie ubliżajmy nikomu. Jesteśmy na obczyźnie i pokażmy, że potrafimy się różnić w piękny sposób. Jeszcze jedno, w Chicago jest kilku prawdziwych poetów i pisarzy, ale o nich się mało mówi. Powiedzenie rodem z PRL-u:” Nie ważne, co o tobie mówią, byleby mówili” dawno straciło swój sens, ale nadal jest aktualne: “Reklama dźwignią handlu” Nie potrzeba dobrze pisać – wystarczy dobrze zareklamować słabiznę, by stała się poezją Od pisania boli głowa, od zaistnienia łokcie i nogi.

  32. O ile wcześniejsze wypowiedzi p. Panasiuka były sensowne, to ostatnia z nich jest laboratoryjnym przykładem nielogicznego bełkotu. Autor sam sobie zaprzecza, nie wiadomo o co mu chodzi. Widać, zaczął już weekend. Czy nie wie o tym, że wielu wielkich pisarzy pisało pod pseudonimem (np. Bolesław Prus, Jan Paweł II, Beata Obertyńska, Marian Hemar, Jan Brzechwa i wielu innych), co nie znaczyło, że robili to ze strachu? A Sienkiewicz? Też przez pewien okres pisał pod pseudonimem (Lewita).
    A jakich to Pan widzi poważnych poetów w Chicago? Po śmierci Zbigniewa Chałki i Tymoteusza Karpowicza pozostała jedynie z poważnych twórców Joanna Bielobradek. Mniemam, że pan Panasiuk myśli o sobie samym. Wstępuje na drogę swojego dawnego guru, pana Lizakowskiego. A jakie to przygotowabnie filologiczne mają obaj panowie, Lizakowski i jego epigon, pan Panasiuk? Dosyć tej schizofrenicznej groteski! Słyszałem, że jest dobrym cieślą, ale nikt nigdy nie wspomniał, że jest znawcą poetyki i głośnym, liczącym się publicystą, a także pedagogiem. Inni znawcy poezji to przynajmniej przestudiowali Trojaki, przypuszczam, że p. Panasiuk wie o czym mowa. Mnie zaś wydaje się, że jest on li-tylko absolwentem warsztatów Lizakowskiego.
    Nieprawdą jest, że o Adamie L. nie pisano w negatywnym kontekście. Zrobił to w Relaxie Jacek hr. Nieżychowski (merytorycznie) a wręcz naukowo Mirosława Kruszewska (teoretyk literatury z dyplomami). Na szczęście, nie brała ona udziału w warsztatach p. L. Jej esej jest dostępny wszędzie, i internetem włącznie (“Adam Lizakowski – poezja fizjologiczna”).
    Sprawę Lizakowskiego p. Panasiuk, uderzając w dewocyjną strunę, rozgrywa w dziwny sposób, nie wiadomo, czy go krytykuje, czy chwali, przy czym na plan pierwszy wysuwa siebie jak poetę i publicystę każda okazja jest dobra!). Nie jest ani jednym, ani drugim. Skromności i zwięzłości w formowaniu opinii nigdy nie jest za wiele.
    .

  33. Słaby z pana/pani obserwator, chciał pan zabłysnąć i szybciutko się wypalił. Najpierw wyskoczył pan z chamstwem(w pierwszym komentarzu), co już pana dyskwalifikuje. O czym pan pisze? Wielu wymienionych przez pana pisarzy (np:ks. Wojtyła) nie mogło ujawniać swojego nazwiska, były zupełnie inne czasy. Tu kłania się historia. Polonijnych pisarzy nikt nie prześladuje, pana chyba też. Nie znam powodu dlaczego pan mnie zaatakował imiennie, kiedy przewodnim tematem była twórczość Lizakowskiego. Proszę podać mi choć jeden tekst pisany pańską ręką prócz w/w. Nigdy Lizakowski nie był dla mnie żadnym guru. Wspomina pan o cieśli, chyba mówi o sobie (proszę napisać coś o swojej profesji), a moja publicystyka jest do wglądu.Nie korzystałem też z żadnych warsztatów prowadzonych przez Lizakowskiego. Korzystający wyżej piszą “dziub”, szkoda, że jako obserwator i tego pan nie zauważył. W przyszłości proszę zawsze podpisywać się swoim nazwiskiem, bo żadnym obserwatorem pan nie jest i długo nie będzie. Wysuwa pan bezpodstawne twierdzenie, iż nie jestem ani poetą, ani publicystą, skąd ta wiedza? Skoro jest pan tak elokwentny niech zajrzy na kilka literackich portali np:” pisarze.pl” i poczyta moje artykuły.By kogoś oceniać należy zapoznać się z materiałem. Proszę podać mi stronę, na której zamieszcza pan swoje ” naukowe”wywody, chętnie poczytam. Atakujemy wszystkich, by wzmocnić nadwyrężone ego, targa nami nienawiść i zazdrość, że nigdzie nie możemy zaistnieć, że nam się nie powiodło.Żeby dowiedzieć się nieco o mnie i mojej skromnej twórczości wystarczy na wyszukiwarce wpisać moje nazwisko i imię, a gdzie zacnego pana mogę znaleźć i poczytać o jego zasługach i sukcesach? Piszę też od lat w Kurierze, kilku magazynach literackich w Polsce, a pan? Wypisując kilka nazwisk poetów wcale nie udowodnił pan, że jest znawcą literatury, ani żadnym pisarzem. Jeśli chciałby pan podyskutować ze mną na ten temat zapraszam do otwartej polemiki prasowej, albo po prostu spotkajmy się. Chętnie poznam nowego, światłego i jedynego literata. To doskonała droga,by dowiedzieć się ile “rzeczony cieśla” wie o literaturze. Obrzucanie się błotem (incognito) świadczy jedynie o słabym poziomie intelektualnym. Gdy chodzi o promowanie się (jak pan wspomniał), nie uważa pan, że to słaba okazja, nie korzystałem nawet z lepszych. A jeszcze jedno, o co mnie pan oskarżył – oświadczam – wódy nie piję. Musiał mnie pan pomylić z jednym ze swoich kolegów. Zupełnie bezpodstawne oskarżenia i jeszcze nazywa pan mój komentarz bełkotem. Pozdrawiam pana i proszę niech pan włączy na luz. Tak szybko wycierają się “okładziny nerwów”

    • Pan Panasiuk sam obrażając rozmówców, nawołuje do kultury wypowiedzi.
      A brzydko.
      Swego czasu, miałem okazję zapoznać się z wierszami Pana Panasiuka.
      Jest to tak rozdzierająca grafomania, że płakać się chce.
      A teraz Pan Panasiuk uwierzył w to, że jest publicystą.
      Czytaliście jego publicystyczne elaboraty w gazecie Marka Bobera?
      Pan Marek chciałby się pozbyć nachała, ale już nie ma jak. Sława Pana Panasiuka wpiła się w jego gazetę jak ośmiornica.

      Tylko czekać, jak Pan Panasiuk zajmie miejsce Lizakowskiego na Panteonie (dużą literą pisze się) literatury emigracyjnej w Chicago.
      O tym Pan Panasiuk, stolarz po zawodówce marzy skrycie w swoich snach.

  34. Jeden komentarz podpisany ś.p. Edward, ze znanego nam adresu I.P został usunięty z uwagi na chamski charakter.

  35. Akcja prowadzona doskonale. Manipulowanie przez zainteresowanego genialne, opanowane do perfekcji, autorzy komentarzy zaczynają polemizować pomiędzy sobą nie wiedząc nawet, że tak jest. I wszyscy prawie się boją, bo p. L. jest obecny wszędzie, bo ktoś za nim stoi, ktoś (zleceniodawca? kierownik spisku?) pociąga za sznurki, bo coś tu naprawdę jest nie tak.
    Bardzo przeciętny poeta nagle pojawia się w setkach publikacji, czapkują mu wszyscy, zwłaszcza redaktorzy z lewego frontu, zauważa go, bardzo się, niestety, kompromitując, pan prof. Braun i różni głodni grosza krytycy z nad Wisły, wpycha się go do podręczników szkolnych na emigracji, (co się dzieje z polonijnymi nauczycielami?!! Hańba!), obsypuje nagrodami, polskie gminy, powiaty, sołtysi wiosek fundują mu druk książek, rząd przyznaje odznaczenia. Co to wszystko znaczy? Czy urodził się nowy wieszcz, a jeżeli tak, zróbcie nam, wy wszyscy oczarowani głuptasy, dokładną analizę wierszy tego pseudogeniusza. Ma Pan rację, panie Władysławie! Dobry pomysł: dajcie nam niezależną, fachową, merytoryczną analizę! Napiszcie, co jest nowego w jego utworach.
    Od chicagowskich klakierów i dorabiających sobie na boczku redaktorów i krytyków literackich gazet w Polsce, nie dowiemy się, niestety, na czym polega geniusz Adama Lizakowskiego, który przecież położył na łopatki wszystkich trzech wieszczów z prawdziwego zdarzenia, dwóch noblistów (lewackiego wprawdzie sortu, ale jednak). Ni wyjaśnią nam niczego literaci z własnej nominacji w rodzaju Edwarda Zymana, redaktorzy polonijnych gazet jak Julita Karkowska, Wojciech Wierzewski, Wojciech Białasiewicz, pani Mackiewicz z Londynu, Aleksander Bilik, Margaret Terentiew Ćwiklińska, b. właścicielka “Gwiazdy Polarnej” . Nie powiedzą nam, co dostrzegli wielkiego w tej poezji? Dlaczego popierali akurat tego twórcę? Ci, którzyi, co odeszli, czyli Wierzejski i Terentiew, oskarżani byli za życia o bezpośrednią współpracę z służbami wywiadowczymi reżimu PRLu. Tutaj mogą mogą mieć swój początek teorie spiskowe…
    Pytanie pod adresem Konsulatu: dlaczego akurat służby konsularne faworyzują Lizakowskiego, a nie innych twórców? Jakimi kryteriami się kierują? Kto zasiada w jury nagród, które spadają gradem na głowę Drugiego Adama? Nie dziwię się, że Polonia amerykańska nie zabiera tutaj głosu: ona po prostu o Lizakowskim nic nie wie. Nie interesuje się tymi chorymi bredniami, a poza tym zapotrzebowanie na wiersz na emigracji wygasło. Poezja dawno już umarła. Nie należy się temu dziwić, kiedy podsuwa się natrętnie czytelnikom takie utwory jak gnioty p. L..
    Czy nie szkoda pieniędzy podatnika polskiego na bilety lotnicze i hotele dla tego super twórcy, na nagrody czy na druk jego książek? Przecież tego nikt nie czyta, nie czytał i nie będzie czytał. Zostanie tylko śmiech pokoleń i… ujemna opinia o poziomie Polonii amerykańskiej, która się tak łatwo daje robić w konia, oraz o służalczej, przekupnej roli krytyki literackiej, zarówno tej w kraju, jak i na emigracji. Opinią publiczną też można manipulować i robi się to z powodzeniem, co obserwowaliśmy w prasie i organizacjach polonijnych.
    Solidaryzuję się z opiniami poetów chicagowskich, podzielam ich oburzenie i gratuluję odwagi. Głowa do góry, pani Alino i panie Władysławie! We właściwym czasie i przez właściwych ludzi wasza opinia zostanie oceniona właściwie. Nikodem Dyzma w końcu zostanie zdemaskowany. Takich jak on, geniuszy, jest więcej, PRL w porę nam podrzucił swoich wychowanków ze Związku Młodzieży Socjalistycznej. Chwała Wam za to, że nie ulegliście tej chorej euforii. Dowiemy się też na pewno, kto stał za Lizakowskim i kto reżyserował jego sukcesy. Jeden odszedł już w niesławie. Mowa o Wojciechu Wierzewskim. Promował Lizakowskiego ciągle w organie prasowym ZNP, “Dzienniku Związkowym”. Również nienawidzący Polski Czesław Miłosz, pod którego parasol ochronny pan Lizakowski od lat usiłuje się chronić, nie pomoże swojemu pupilowi. Miłosz też nie był kochany przez Polaków, znających jego haniebne nastawienie do własnej ojczyzny. Służalcze merdanie ogonkiem pod jego adresem już nie procentuje. Rodzinna miejscowość poety “emigranta spod znaku ZMS” obserwować będzie Lizakowskiego z podejrzeniem, co już widać na internecie. Ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że coś tu nie gra.
    A Lizakowski odczeka. Zapisze sobie w pamięci swoich oponentów i zza węgła im przyłoży. Oczywiście albo jako Krystyna, Feluś C. albo prof. Frank Szwajcarski. Jednakże wszelkie te akcje zdemaskuje zawsze jego potworna polszczyzna!

  36. Miałem szczęście być na spotkaniu z poetą Lizakowskim w Konsulacie.
    Spotkanie było udane. Dokładna liczba gości – 9 osób (słownie: dziewięć). Razem z organizatorami doliczyłem się 11-tu osób. Poczęstunek – słone paluszki i precelki. Z napojów – tanie wino od Dominicksa. Prawdziwie po PRL-owsku.
    Załowałem, że nie było pani Aliny od jezuitów – nie miał kto podać kwiatów na kolanach Wieszczowi. Nikt też nie całował go w rękę.
    Ludzie tylko mówili, że tego urzędnika od kultury z Konsulatu – Konrada Z. – nie mylić z Wallenrodem, trzeba by było posłać na przyśpieszony kurs literaturoznawstwa, bo biedaczyna ani o Polonii, ani o literaturze emigracyjnej pojęcia nie ma.
    Pociesza nas wiadomość, że p. Konrad zapisał się na warsztaty poetyckie Lizakowskiego.
    Czego się nie robi, żeby się utrzymać na placówce!
    Nawet największe cierpienia warte są placówki w Chicago.

    Mówiono też, że konsulatowi przyszli z odsieczą dawni sojusznicy, którzy urządzili specjalnie uroczystość opłatkową, aby odciągnąć tłumy, nie tylko żądne przeżycia literackiego, co bezpłatnych, słonych precelków…

  37. Panie Marku – akredytowany, ten cały szum zaczyna zbaczać z torów . Jak zauważył „zaskoczony”, akcja prowadzona jest po mistrzowsku, aby wciągać innych, opluwać, a może nawet oczyścić „Wieszcza” . Moją wypowiedź ograniczę do odpowiedzi na pańskie pytanie. Nigdy nie miałam przyjemności być w Konsulacie RP, nie była akredytowana i nigdy nie całowałam „Wieszcza „ w rękę, bo niby dlaczego, to mężczyźni dobrze wychowani całują kobiety. Jak wyżej wspomniałam, dałam się nabrać jak wielu z nas, do czego się już przyznałam, zresztą błądzenie jest rzeczą ludzką, naprawianie należy do wyjątków.
    Owszem zrobiłam kiedyś teatralny ruch, klękania z kwiatami, aby zmusić Adama do zakończenia wieczoru, którego nie miała zamiaru kończyć, a za który byłam odpowiedzialna, o czym napisałam już wyżej i nie będę się rozwodzić. Dodam, że czas wynajęcia sali był limitowany, zaś pan Adam przedłużał go w nieskończoność, nie zwracając uwagi na przypomnienia, że jest późno, za głośno, a znajduje się w pomieszczeniu, gdzie obowiązują specjalne zasady. Sala była wynajęta na 1:30, pomimo kilkakrotnych przypomnień , o której winno się zakończyć spotkanie, braku całkowitej reakcji, wręcz okazywanie złości ze strony poety, około 23;00 postanowiłam wyjść na scenę z kwiatami jak dla autora wieczoru , wykonując ruch „uklęku” , aby wymusić zakończenie wieczoru. Pozdrawiam. Alina Szymczyk

    • Zacna Pani Alino, należą się Pani wielkie podziękowania za odwagę utemperowania rozbuchanego talentu Lizakowskiego Adama. Oczywiście, każdy posiadający odrobinę oleju w głowie zrozumie Pani rejtanowski gest wobec nachalnego gadulstwa wieszcza z Golden Book Store. Z Pani wpisu dobitnie wynika, że wieczór trwał całe popołudnie, do późnej nocy – od godz 13:00 do 23:00.
      Jak wytrzymaliście 10 godzin z tym facetem?
      To chyba niemożliwe.
      Zastanawia mnie, czemu w ogóle urządziliście wieczór autorski właśnie Lizakowskiemu, a pominęliście milczeniem innych, bardziej znanych, literatów. Choćby z własnego grona.
      Tak się mści niefrasobliwość w doborze idoli literackich.
      Ma Pani nauczkę na całe życie.
      Dobrze, że Lizakowski nas opuszcza. Nie będzie nas narażał na takie przygody.

      • Akredytowany Panie Marku
        Chciałabym wyjaśnić i jednocześnie przeprosić, bowiem wkradła się pomyłka, w pańskiej wypowiedzi spowodowana nieścisłością z mojej strony, stąd pojawiło się 10 godzin trwające spotkanie. Otóż , sala była wynajęta na półtorej godziny (1:30), a nie od 1:30, niby drobiazg, ale jednak, tu nie ma żartów, wypowiedź ta może posłużyć, autorowi wieczoru, do obrzucania mojej osoby niemiłymi słowami . Pozdrawiam . Alina Szymczyk.

  38. Jak to zwykle bywa, bójka zamieniła się w wojnę. Bohaterowie pochowali głowy w piach. Zabrakło argumentów, by dołożyć Lizakowskiemu, zabrano się więc za Panasiuka, co wcale źle dla niego nie wróży. Jak ktoś wyżej napisał do promowania dobra każda okazja, lub (inny cytat) o miernotach się nie dyskutuje. Wiem, że zaraz pokażą się wpisy, iż przeczę sam sobie, nie wiem po jakiej stronie stanąć i takie tam… Cieszę się, że jestem odrobinę lepszy od Lizakowskiego, bo ukończyłem przynajmniej zawodówkę, czego on w/g opinii p. Marka nie zrobił. Może jestem cieślą, stolarzem samoukiem? Takim właśnie był św. Józef, a jaką mądrością zabłysnął! nie muszę przypominać. Nie zawsze dyplom świadczy o wiedzy czy inteligencji, czego mamy przykłady nie tylko w sejmie.Wielu z rodaków posiadających dyplomy uczelni sprząta, jeździ trokami pracuje w kontraktorce i co w tym złego? Żadna uczciwa praca nie hańbi. Nie wszystkim się udało zostać redaktorami czy pisarzami, którzy niekiedy i z czytaniem mają problemy. Dyrektorów i kierowników Ameryka ma sporo. Jak wyżej wspominałem znawców literatury w Chicago jest dużo, ale jak widać mało odważnych wciąż kryjących się pod ksywkami. Dlaczego pan Marek (“filolog”,”filozof”) zwracający mi uwagę, co pisze się z dużej litery – nie potrafi dokonać analizy wiersza Lizakowskiego? Wyżej zachęcałem do tego, by rozładować rosnące napięcie.Zamiast płakać nad moją niedolą, niech Pan na litość coś dobrego zrobi, jak nie dla siebie, to dla Polonii. Panie Marku ja o niczym nie marzę , ja po prostu od wielu lat piszę i czy panu to się podoba czy nie – jestem publicystą. Proszę wejść raz jeszcze na “Kworum”, Meritum:, Wirtualna Polonia”, “Latarnia morska”, “pisarze .pl i inne portale literackie, poczytać komentarze. Niech Pan zauważy wśród jakich nazwisk pisze Panasiuk. Skoro jest Pan fachowcem zapewne zna ich wszystkich. Po zapoznaniu się z materiałem niech pan raczy mnie przeprosić. Proszę podać mi stronę, gazetę czy nawet świerszczyk gdzie mógłbym znaleźć pańskie (nie grafomaństwo) lecz wywody? A jeszcze jedno, jak wyżej wspominałem piszę też regularnie w magazynach literackich w Polsce, czy tam też są “rozdzierający grafomani” piszący wypracowania? Pan nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, że ubliża wszystkim redaktorom magazynów, do których piszę. Proszę się przedstawić i napisać coś lepszego niż ten obraźliwy gniot. Nadwyrężone ego(też wspominałem), czyżby ktoś Pana w przeszłości zostawił na pastwę losu, jeśli tak, to współczuję. A”nachałem” jest właśnie Pan.
    Ośmieszył się Pan w dość prymitywny sposób, co świadczy, że nie doszedł Pan nawet do poziomu zawodówki.

    Ps. Pani Klementyno, to pani ma trudności z rozróżnieniem szpady od szabli.

    Za wszelką cenę chcemy zabłysnąć, często tylko po to, by się z nas śmiano. Zachęcam do reklamy mojej osoby i z góry dziękuję. Lubię pisać, więc odpowiem na wszystko, ale wolałbym bardziej oficjalnie.Proszę nie wstydzić się nazwiska, chyba, że są ku temu poważne powody.
    Pozdrawiam – publicysta Władysław Panasiuk

    • A słowo ciałem się stało!
      Jeszcze jeden król nie umarł, a już mamy drugiego. Bardziej złośliwego i wojowniczego.
      Pan Panasiuk jest tak zadufany w sobie, że nie widzi własnej miernoty.

      Publikuje w Polsce, w pisemkach podrzędnych, bo przecież ani “Rzepa”, ani “Tygodnik Powszechny”, ani “Polska The Times” ani “Polityka” na swoje łamy go nie wpuszczą. Pozostaje mu może “Niedziela” czy pismo dla alkoholików “Trzeźwymi bądźcie”. Jest takie pismo.
      Wiersze może umieszcza u pana Nawrockiego w “Poezja dzisiaj”, gdzie również produkuje się Lizakowski, pani Blaszka z Florydy i pani Serafińska z Warszawy.

      A właśnie dyplom czyni człowieka bardziej oświeconym, Panie Panasiuk.
      Nie docenia Pan dobrodziejstwa edukacji. Nie ma Pan też ogłady – dobrze wychowani ludzie nie wypychają się sami przed innych. Brak Panu Kindersztuby.

      Jako ksiądz katolicki, oniemiałem widząc, że przyrównuje się Pan do św. Józefa.
      Dobre towarzystwo Pan sobie wybiera.

      Nie boi się Pan Boga.
      Ale to Boska ręka przygnie Pana do ziemi. Oj, przygnie.

      Ksiądz Stefan, SI

    • Panie Władysławie, w którymś opisie napisałem że literata Panasiuka nie znam. Dopiero teraz przypomniałem sobie iż fragmenty Pana twórczości jednak czytałem, były to eseje o sytuacji literatury polskiej w Ameryce jak i twórców. Dwa teksty Pana autorstwa opublikowałem w Salonie Biały Blues Poezji i gdzieś jeszcze.

      Panie Władysławie, byłem naprawdę pod wrażeniem o czy Pan pisał, przerażająco pod wrażeniem. A że jest Pan w Klubie Grafomanów, to powiem Panu że to zaszczyt ! Ja w Polsce grzmię o tym wszędzie, żeby mi nie odbierano tytułu I Grafomana w złodziejskiej Polsce !

      Muszę odnaleźć autorkę – publikowałem ją u siebie, są to dwie części, co to w ogóle jest “grafomania”., i ona także tytułuje się nią ! NIECH ŻYJĄ WSZYSCY GRAFOMANIE NA ŚWIECIE !

      Pozdrawiam Pana Serdecznie – Zygmunt Jan Prusiński

      Ustka. 21 Luty 2015 r.

  39. Panie Panasiuk,
    bądź Pan przyzwoity – ZEJDZ PAN Z TEGO BLOGA!
    Tu jest dyskusja o Lizakowskim, nie o pani.
    Po co Pan, jak ta żaba, nogę nadstawiasz, jak konia kują?

  40. A ja uważam, że niech każdy robi to, co umie najlepiej.
    Lizakowski niech sobie jeździ tą taksówką, Panasiuk niech kleci meble, a nie zabierają się za kariery poetycko-publicystyczne.
    Nic się na tym nie znają. Znam obu dziadów za dobrze.
    Biorą się nie za swoje i wychodzą na wariatów.
    Robią z siebie tylko pośmiewisko. Ludzie ich palcami wytykają.
    Kruszewska, to jest poetka!
    I po uniwersytetach.
    Jak ona by wam, nieukom, warsztaty zrobiła, to by wam sztuczne szczęki powypadały, pomimo kleju stolarskiego.

    • Kruszewska??? A kto to jest Kruszewska? Fakt, że skończyła studia nie czyni jej jeszcze poetką. Czy coś takiego można nazwać poezją?:

      “(…)
      ciało samotne, jak łódź
      czeka na brzegu złożone –
      w ustach morska sól
      w skroniach jeszcze toń pulsująca
      po odrętwiałe szypułki palców

      wysoki już wzniesiono stos
      nasycony obficie nardem i werweną zdobny
      musi spłonąć przed świtem

      skrapiam twe prochy winem
      i taki lęk mnie ogarnia –
      jakże znikome jest to, co nas dzieli
      trzeba odejść tam, gdzie ciemna rzeka toczy swój nurt leniwie
      to, co kochasz jest niczym – odwróć się tylko, a zniknie

      sen snuje się to, czy życie?…

      więc śnij, nie pragnij tej nocy niczego”

      Sorry, ale poezji tu za grosz nie widzę… 🙁

      • Tak. To jest wiersz. Pochodzi z ostatniego tomu Kruszewskiej. Dobry wiersz, panie Lizakowski, całe szczęście, że nie pański. Nigdy pan takiego nie napiszesz! Do tego jednak trzeba skończył studia. Zawodówka nie wystarczy. Szkoda, że pan w tym utworze Kruszewskiej nie widzi poezji. To już kwestia wiedzy, estetyki i wrażliwości literackiej. Pan tego nie ma i mieć nie będzie.
        Może zaprezentuje pan w zamian czytelnikom swoje pełne rzygowin, zgnilizny. kału , plwocin, cuchnącego potu ponure knoty grafomańskie? Zazdrość pana zżera, Lizakowski, zazdrość!

        • Bo Lizakowski chce się wpełznąć w historię literatury po cudzym grzbiecie. Byli tacy poeci w Rosji na początku ubiegłego wieku: wrzucali słowa do kapelusza, zamieszali w kapeluszu i wysypywali zeń… poematy!
          Jak się taka twórczość nazywała, pamiętasz, Adasiu? No tak, pewnie nie wiesz. Zapytaj Panasiuka. On się znakomicie zna na literaturze.
          Wiem, wiem, w zawodówce tego akurat nie uczyli. No i teraz możesz tylko zamieszać sobie w koszu na świeci.
          I stąd twoja twórczość jest tak cenną, że się na niech wyznali pracownicy konsularni III Rzeczypospolitej…

          • Bo Lizakowski chce wpełznąć w historię literatury po cudzym grzbiecie. Byli tacy poeci w Rosji na początku ubiegłego wieku: wrzucali słowa do kapelusza, zamieszali w kapeluszu i wysypywali zeń… poematy! Jak się taka twórczość nazywała, pamiętasz, Adasiu? No tak, pewnie nie wiesz. Zapytaj Panasiuka. On się znakomicie zna na literaturze. Wiem, wiem, w zawodówce tego akurat nie uczyli. No i teraz możesz tylko zamieszać sobie w koszu na śmieci. I stąd twoja twórczość jest tak cenną, że się na niej wyznali pracownicy konsularni III Rzeczypospolitej…

  41. żebyście wiedzieli, jak w wywiadzie jakiejś dziennikarce na Internecie (znalazłam pod: konsulat.rp.Lizakowski – bo tam go strasznie popierają) Lizakowski pluł na Amerykę i na emigrację polską. Tak nas tu ponoć Amerykanie maglują i prześladują i jak bydło traktują, że prawie jak w Auszwicu. Oj, jak on strasznie cierpiał!
    Jak by się o tym na Imigrejszyn dowiedzieli, to by się miał z pyszna! A ja przecież wiem, co robił – siedział u swojej żony, takiej Lusi, na posadce, pieniądze tam brał, na zapleczu stał kompiuter, obok leżały pęty kiełbasy weselnej i stała zawsze szóstka.
    I schodziły się tam literaty, młode takie chłopaki i uradzały o literaturze, a z jednym to się Lizakowski na koniec pokłócił. Warchał się nazywał, który w Polsce jest teraz szanowanym profesorem. Jego matka w Chicago mieszka. Dużo by mogła powiedzieć. Ten Warchał się w porę opamiętał i odskoczył z tego niby-poetyckiego biznesu.
    Bo Lizakowski języka angielskiego nie znał, to tym młodym, co tu dłużej byli kazał te swoje wypociny na angielski tłumaczyć i potem się chwalił, że to on sam napisał. A on w angielskim niegramotny dziś jeszcze. W polskim zresztą też.
    A to miejsce jego pracy nazywało się Golden Book Store i było na Archerze.
    A pani Lusia została w Stanach, bo on jako uchodźca polityczny niby ją sponsorował.
    No to co mu ta Ameryka taka zła tutaj była, skoro innych sposorował i na pewno nie za darmo.
    A ta pani Lusia przyjechała z Brukseli i była taką wysoce kształconą kucharką.
    I robotę zawsze mogła dostać.
    Nawet sobie na początku kwiaciarnię otworzyli, tylko im chyba nie poszło. I obie księgarnie też zamknęli, które były na Nordzie i na Soucie.
    Mówili, że ich Frukacz z torbami puścił.

  42. Niech ksiądz kilka razy przeczyta, co napisał. Jeśli duchowny tak myśli to co dziwić się Annie B, która wyzywa mnie od dziadów.Jakim prawem! pewnie też katoliczka. Po chleb do Pani nie chodziłem, wiec skąd ten jad. Ksiądz kłamie, bo w wymienionych tytułach nigdzie nie piszę. Napisał to złośliwie, by poniżyć bliźniego. Nie porównałem się do św. Józefa tylko chciałem uświadomić piszącemu że wszystkie zawody są ważne i potrzebne, że żaden nie hańbi. Każdy czyta to, co chce. Wstyd, że ksiądz potrafi tak oczerniać ludzi. Jesteśmy zacietrzewieni, potrafimy się tylko wyzywać i to robią najczęściej znajomi. Nie poddaje się, ale nie mam zamiaru dyskutować z kimś, kto rzuca pod moim adresem wyzwiska. Trochę szacunku i kultury. Niech Bóg księdza prowadzi, bo najwyraźniej zbłądził.

  43. Nie znam Pana Piotra Paradowskiego, ale posłucham jego rad. Dyskusja zamieniła się w wojnę i wszystkie te obelgi rzucają w moim kierunku (piszący) dawni znajomi. Od samego początku sympatyzowałem z poetami. Kilka osób odłączyło się od nas i poszli w innym kierunku. Sporo pisałem o poetach, często ich krytykując, bo każdy dążył do wielkości. Nic nie osiągnęli, ale wrogość do mnie pozostała. Lubimy się mścić, co można z łatwością zauważyć na tym portalu. Odpisuje dość kulturalnie na komentarze, a w zamian obrzuca się mnie błotem. Nie jest to zatem polemika na jaką oczekuję, nie ten poziom. Dzięki Bogu jeszcze nie noszę sztucznej szczęki,a już mi ją Anna B wstawiła. Poezja zeszła na bok, pojawiły się brukowe epitety. Wszyscy mówią o grafomanii, niech więc wkleją tu swoje wiersze świadczące o geniuszu. Ci piszący komentarze potrafią jedynie robić wieczorki i czytają swoje nudne wierszydła wychwalając siebie wzajemnie. Napisałem w swoim życiu sporo: kilkaset wierszy i jeszcze więcej prozy, którą przez ostanie lata się zajmuję. Piszę też prozę poetycką. Nie wiem dlaczego P. Marek Bober trzyma przez tyle lat analfabetę, to jest dziwne, że aż tak się do tej gazety przyssałem(jako ośmiornica). Proszę wejść na stronę “Kurier Chicago” ( na publicystykę) i na chłodno ocenić moje felietony. Jeśli uznają Państwo, że są nie do przyjęcia proszę napisać do Pana redaktora Marka Bobera, by je usunął, a mnie wraz z nimi. Proszę też wejść na wyżej podane strony i zapoznać się z moim nieuctwem. Nie można nikogo osądzać bez podania przyczyny i wyzywać od najgorszych, nikomu tego robić nie wolno. Znałem kiedyś ks. Stefana F. ale nie podejrzewam, by z takim doświadczeniem ksiądz nie wiedział, że “Niedziela” jest pismem katolickim i życzył , by Boska ręka mnie przygniotła. Wciąż ktoś usiłuje wciągnąć kościół do tej niesfornej kłótni. Tego nie napisał ksiądz. To są ci, których niegdyś wywindowałem i zamieściłem ich nazwiska w prasie. Podziękowania bywają różne. Nie sądzę, że przeciętny człowiek zajmujący się uczciwą pracą słyszał o Panasiuku. Robią to znający dobrze środowisko piszących i ci, którym się nie udało zajść wyżej niż gazetki bezpłatne. Moja rzeczona sława aż tak daleko nie sięga jak wyolbrzymiono ją na tym portalu.
    Podszywamy się pod kogoś, tylko po to, by drugiemu dołożyć, tacy są niektórzy tutejsi poeci, ich zazdrość nie ma granic. Poczytajmy tylko ich życiorysy i porównajmy do mojego. Zobaczymy kto tak naprawdę jest pyszny. Uważam, że czas najwyższy zakończyć te niedorzeczne spory. Komuś najwyraźniej zależy na skłóceniu Polonii, nie dajmy się ponieść chorym ambicjom. Większość Polaków należy do mądrych ludzi i niech tak pozostanie. Ktoś kiedyś powiedział, że smoking pasuje dopiero na trzecie pokolenie. Niektórzy najwyraźniej jeszcze do tego nie dorośli. Poczekamy zatem. Dziękuję za wszystko, co mi uczyniliście, jestem z Was dumny moi dawni koledzy.

  44. Jan Prusiński

    MOJA RECENZJA – DEBIUT !

    -recenzja:PrusińskiZygmuntJan:Złodziejeczereśni. Akcent 1992 nr 1 s. 144-147

    Dział bibliografii:

    Hasła osobowe (literatura polska)

    Rodzaj zapisu:

    recenzja

    Hasło osobowe:

    Lizakowski Adam – szczegóły

    Autor:

    Prusiński Zygmunt Jan – szczegóły

    Tytuł:

    Złodzieje czereśni

    Adnotacje:

    z not. o Adamie Lizakowskim

    Źródło:

    Akcent, 1992 nr 1 s. 144-147 – szczegóły

    Numer zapisu:

    169911

    -artykuł:PrusińskiZygmuntJan:Ach ! Być dżdżownicą, pić słodycz życia…Kresy 1991 nr 7 s. 158-160

    Dział bibliografii:

    Hasła osobowe (literatura polska)

    Rodzaj zapisu:

    artykuł o utworze

    Hasło osobowe:

    Lizakowski Adam – szczegóły

    Autor:

    Prusiński Zygmunt Jan – szczegóły

    Tytuł:

    Ach! Być dżdżownicą, pić słodycz życia…

    Źródło:

    Kresy, 1991 nr 7 s. 158-160 – szczegóły

    Numer zapisu:

    140048

    Dotyczy zapisu:

    utwór:Złodzieje czereśni [1991] – szczegóły

    • “Akcent” pana Michalskiego znany jest ze swego poziomu.
      Nie ma czym się chwalić.
      Pan Michalski splagiatował przed laty mój esej o poezji Edwarda Duszy.
      Pańskiego wpisu nie rozumiem.

      • Pani Mirosławo, tu nie chodzi o Michalskiego a o ten periodyk literacki gdzie wielu porządnych pisarzy, poetów, eseistów i krytyków publikowano. – Pozdrawiam

  45. O twórczości Adam Lizakowskiego pisali:

    Poeci i krytycy starszego i średniego pokolenia:

    Czesław Miłosz, Wacław Iwaniuk, Mieczysław Orski, Adriana Szymańska,
    Kazimierz Braun, Anna Frajlich – Zając, Wojciech A. Wierzewski,
    Marek Skwarnicki, Aleksander Nawrocki

    Poeci i krytycy młodszego pokolenia:

    Karol Maliszewski, Stanisław Dłuski, Jerzy Sikora, Zygmunt Prusiński,
    Andrzej Dudzinski, Aleksander Bilik, Wiesław Setlak, Janusz Drewnowski

    • Widać. wiele ważnych osób pisało o Lizakowskim Adamie.
      Same światłe nazwiska.
      Co ciekawe, pisała o nim też poetka i krytyk literacki z prawdziwego zdarzenia, moja pani profesor, dr Mirosława Kruszewska.
      Dlaczego Pan Prusiński jej nie wymienia?
      Proszę uprzejmie odpowiedzieć na to pytanie.

      Pan Prusiński wymienia tylko klakierów, których Lizakowski sobie ugadał. Nie są to ani poeci, ani krytycy. Powiedzmy, są to “przyjaciele”.

      Ten zestaw Frajlich-Nawrocki mówi sam za siebie.

      • Pani Joli i wszystkim zainteresowanym polecam przedruk mojego eseju o Lizakowskim, który ukazał się w ubiegły weekend (16 stycznia 2015 nr 4) w “Kurierze Chicago”.

      • Pani Jolu, ja nie wiem gdzie p. Mirosława pisała o A. Lizakowskim. Mieszkam w Polsce. Więc mam wiadomości kto pisał o Lizakowskim w kraju. – Wiem kim był Nawrocki, ba, kim była Szymańska, aczkolwiek kupowałem jej tomiki w PRL, poezja niesamowita ! – A proszę mi powiedzieć co Pani zapamiętała z tych nauk ? Podejrzewam że chyba Literatura była tym przedmiotem.

  46. Zygmunt Jan Prusiński

    ZIARNO W LITERATURZE NA EMIGRACJI. WSPOMNIENIA

    List do Mirosławy Kruszewskiej

    Droga Pani Mirosławo, na początek proponuję książkę napisaną przez Prof. zw. dr hab. Władysława S. Kucharskiego pt. “Polacy i Polonia w rdzennej Austrii w XIX i XX wieku”, Lublin – Wiedeń 1994.

    Otóż z dniem 7 Lipca 1994 roku wróciłem po 13 latach (na przesiedlenie) do kraju. Fizycznie, autor tej książki nie mógł się ze mną spotkać. Szkoda. Bo z p. Władysławem Kucharskim bym sobie porozmawiał więcej. A tak to napisał w tej książce o mnie, ale to są tylko strzępy. Podejrzewam że te informacje przekazała mu pisarka i felietonistka Barbara Świdersky – z którą się w Wiedniu przez całą emigrację kumplowałem. Mieszka w 2 dzielnicy Wiednia przy Wien Nord.

    Pani Mirosławo, mnie w stolicy Straussa i Falco emigracja polska znała. Byłem zawsze widoczny. I pani Zosia Reinbacher także. Ile to ja razy byłem tam w tej maluteńkiej księgarni na Burggasse 22. Pamiętam, w okresie stanu wojennego w Polsce, więc od razu w 1982 roku przyjechałem z Obozu dla Uchodźców w Traiskirchen odnaleźć tę księgarnię. Pani Mirosławo, proszę mi wierzyć, ja “żyłem” Polską ! A na emigracji nie chciałem być osobą anonimową. Więc moja rola animatora w kulturze i polityce była widoczna. Najpierw środowisko przy kościele na Rennwegu. To ksiądz Edward Lipiec podarował mi kilkadziesiąt książek poukładanych w walizce skórzanej, jak się dowiedział że jestem pisarzem – poetą. Kilka razy pomagałem mu (w służbie dla Pana Boga) ministrować. Historia z krzyżem w kościółku w czasie Drogi Krzyżowej jest warta opisania. Ale to przy okazji. Drugą taką Wyspą była redakcja i środowisko przy tygodniku “Wiadomości Polskie”. Pamiętam te początki., potem rozłam: Solidarność i Solidarność 80. UB-ecja dobrze tam zadziałała. Stefan Detko, redaktor NOW@: [email protected] może poświadczyć. Ba, pamiętam nowo tworzące się Forum Polonia, byłem na pierwszym zebraniu. Chodziło o to, żeby nad wszystkimi stowarzyszeniami w Austrii czuwał “Duch”, ale nie Pański… Wybrany został jako prezes tego Forum, hrabia Ledóchowski. Ja wtedy jako przewodniczący reprezentowałem Korespondencyjny Klub Pisarzy Polskich.

    Nie wiem czy Pani spotkała się z hrabiną Gabrielą Rękowsky z Wiednia. Otóż ta starsza pani, (chyba tak) lubiła moje wiersze. Te mówiące o Polsce. Kilka razy zaprosiła mnie na obiady lub kolacje. Przyjeżdżał po mnie jej osobisty kierowca do “Domu Polskiego” na Saleziannengasse, tuż przy hotelu “Intercontinental”. To tam, przy schodach spotkałem tow. Józefa Cyrankiewicza. – W ogóle się nie zmienił. U grubasów tak jest. Jak wyszedł z czarnej limuzyny przy czerwono-bordowym dywanie, to o mało nie padłem z wrażenia, i tylko tyle mu powiedziałem: Ty jeszcze nie zdechłeś ! Nie odpowiedział były pierwszy kapitalista – komunista w PRL, zaraz po II wojnie światowej. Czy Pani wie, że on miał swoje fabryki w latach 50-tych ? W Polsce Ludowej do socjalistycznego narodu darł mordę: “Wrogiem Socjalizmu w Polsce jest zachodni imperializm”! A kasę przerzucał do Austrii i Szwajcarii.

    Pisze Pani o literatach, że byli. Tak, wiem że byli. Ale jakoś nikt nie utworzył środowiska żeby się integrować. W obozie dla uchodźców był na przykład Marek Łyżwa z Warszawy. I nie spotkałem się z nim, a przecież przy bramie Obozu… kolportowałem prasę emigracyjną: “Wiadomości Polskie” z Wiednia, “Sprzeciw” ze Szwecji, “Orzeł Biały” z Anglii, “Czas Solidarność” z Kanady, “Kalendarz Polski” z USA – z Filadelfii, “Listy do Polaków” z Chicago – redaktorem był Czesław Malczewski. Piosenkarz M. Łyżwa wyemigrował do RPA. Pamiętam jak brałem udział w klubie “Remont-Riwiera” w Warszawie na Festiwalu Piosenki Studenckiej – wówczas mieszkałem w Otwocku. Nigdy “studentem” nie byłem, więc zakradłem się na scenę i zaśpiewałem przy akompaniamencie gitary jedną z moich napisanych ballad. Wtedy udział brał też Jacek Kaczmarski. Ale Marek Łyżwa odśpiewał przepiękną balladę, pamiętam tę jego melodię, a słowa są takie:

    Jeśli z ziemi wykopiemy wielki kamień,
    to niech zostanie, będzie nam pod głowę.
    Przyłożymy ucho, posłuchamy co w środku,
    szumiąca rzeka, i stukot końskich kopyt.

    Piękny głos – tenor ma Marek, pomagała mu wywalczyć kwalifikację jego żona i kolega – jako zespół do finału w Krakowie. Oczywiście J. Kaczmarski też się zakwalifikował, tylko nie ja, bo nagle komisja tego konkursu zorientowała się, że nie prezentuję żadnej uczelni, więc otrzymałem dyskwalifikację !!! Z Markiem zamierzaliśmy utworzyć nowy zespół wokalno-muzyczny; były takie wspólne plany.

    Pani Mirosławo, w tym samym czasie co ja, zjechało się bractwo na Zachód. Adamowi Lizakowskiemu też zapachniał “Zachód”! Cholera ! Poeci uciekali z Polski. – Czyżby to Duch… Norwida, Słowackiego, Mickiewicza ?

    Pozdrawiam Serdecznie Panią i Rodzinę !

    Zygmunt Jan Prusiński
    Prezes Stowarzyszenia “Biały Blues Poezji”

    Ustka. 10 Września 2008 r.

    • Wspaniały popis autoreklamy, Panie Prezesie. Aż dziw, że wpis Pana nie został zbanowany – bo jest nie na temat. Napisał Pan o sobie, a nie o wylansowanym przez Pana Wieszczu z Pieszyc.
      Znam kilka osób, o których Pan pisze, ale ja byłam uchodźcą politycznym i mnie obowiązywala etykieta emigracji powojennej – tej patriotycznej. Mnie nie wolno było bywać w Domu Polskim, w Instytucie Polskim, chodzić do konsulatu, bywać na imprezach, na których Pan bywał. Ba! Mnie nie wolno było chodzić nawet do kościoła na Rennwegu, bo tam było siedlisko aktywnej UB-cji. Nota bene, przy stoliku z książkami pani Zofii Reinbacher (bo najpierw był stolik, potem była księgarnia też naszpikowana UB-cją), no więc przy tym stoliku i dookoła kościoła słychać było tylko k…, k… i odchodził handelek papierosami.
      To Pan się w takim środowisku obracał i był tam znany? Gratuluję.
      Ja wolałam pozostać w bezpiecznej odległości. Co nie znaczy, że nie “żyłam Polską”.
      Byłam osobą regularnie odwiedzającą Józefa Mackiewicza (w Monachium) i nie zależało mi na byciu osobą publiczną pośród polskiego establishmentu w Wiedniu.
      Pan wszedł głęboko w… to szambo i nawet nie wie, że był manipulowany i wykorzystywany do wiadomych celów. A może Pan wiedział? Kto wie…

      Pana Kucharskiego znam. Wywodzi się z tzw. lewej lewicy.
      “Hrabina” Gabriela Rękowsky była przed wojną panną służącą u książąt Czetwertyńskich w Warszawie. Jeszcze jedna mistyfikacja emigracyjna dla ćwoków z PRL-u.

      Co do zakładania środowiska literackiego w Wiedniu, to chyba Pan oszalał. Mieliby wtedy nas wszystkich na widelcu. Ludzie kryli się i chcieli mieć święty spokój.
      Wiem, że nas rozpracowywali, a najchętniej polscy księża.

      Tak więc, Panie Prezesie, Pan działał, dawał nagrody grafomanom, bratał się z kapusiami i… wrócił do post PRL-u.
      Ja nie byłam popularna, ale swój patriotyczny obowiązek wypełniłam. Narażałam nie tylko siebie, ale i moich malutkich synów. Rodzinę w Polsce też. Za kontakty z Mackiewiczem nie głaskano po głowie. 25 lat od śmierci Pisarza musiało minąć, aby móc otym mówić.

      Na koniec małe sprostowanie: “Listy do Polaków” wydawał nie pan Malczewski, lecz pan Maliszewski. Bohater literacki. To moja rodzina. Powiedzmy oględnie.

      To, że poeci uciekli z Polski, pięknie skomentował w swoim wierszu o Grzesiu Przemyku poeta emigracyjny Edward Dusza:
      ……

      (…) Nie chcę słyszeć o Polsce
      Michników i Kwaśniewskich
      nie chcę czytać o Polsce
      nieuczciwych sędziów
      nie chcę myśleć o Polsce
      bezprawia.
      O tym dziwnym kraju
      gdzie zbrodniarze
      mogą spokojnie chodzić ulicami.
      Z synem czy wnukiem
      łowić ryby,
      brać udział w procesji Bożego Ciała
      śpiewać kolędy
      cieszyć się szacunkiem sąsiadów

      Nie chcę być rodakiem
      wybielonych paragrafem
      oprawców

      Za Polskę
      którą mi jeszcze raz odebrano
      starczą mi okruszyny słów
      Grzesia Przemyka
      który swoim wierszem
      próbował
      oddać mi Ojczyznę

      „Kiedy wrócisz”…
      Nie wracaj
      Jest noc…

      (2008)
      ………………..
      ……………………………….

      Jest noc, Panie Prusiński.
      My nie wracamy. Niech wracają Lizakowscy, przeciętniacy i autoreklamiarze.
      My czekamy na świt.

      • Proszę Pani, ja mam za ciężkie nazwisko bym mógł się komukolwiek sprzedać. Na razie nikt mi niczego nie zarzuca, a do dupy nikomu nie zaglądam. W Wiedniu zostawiłem pozytywną opinię o sobie. Byłem kolporterem i “Listy do Polaków” i “Czas Solidarność” i “Orzeł Biały” – będąc wiedeńskim korespondentem i współpracownikiem u redaktora Edwarda Chudzyńskiego. Pani choroba polega na tym, iż zza Oceanu śpiewa o patriotyzmie, i kogo nie wspomnę to się dowiaduję że to Pani rodzina, jak było to o Wacławie Iwaniuku a teraz o Czesławie Maliszewskim, drobna moja pomyłka (Malczewskim). – Czy nie ma Pani za dużo w środku trucizny która na lata już biologiczne powinna ta trucizna wyschnąć. Pisz Pani książki dla pokoleń, a kto kim jest zostaw ich sumieniom ! ______Pozdrawiam

  47. Szanowny Panie!

    Rozsmiszył mnie Pan Andrzej Dudziński, Aleksander Bilik mają tyle wspólnego z poezją, co ja z Kurią rzymską. Wojciech Wierzewski zaś pisał być może gdyż mu kazali. Ten czlowiek będąc jeszcze na Uniwersytecie w Indianie donosił na swoich kolegów, jego talent literacki rozbłysnął w pełni w pracy doktorskiej “50 lat kina radzieckiego”. Praca ta była publikowana w Chicago jest więc znana Polonii. reprezentowała poziom wierszy Lizakowskiego.

  48. Panie Wiktorze, ja znałem i znam tylko porządnych Polaków – osobiście znam tylko Wiesława Setlaka, który bywał w moim domu w Wiedniu, wspaniały krytyk literacki:
    https://www.google.pl/search?q=Wies%C5%82aw+Setlak&ie=utf-8&oe=utf-8&gws_rd=cr&ei=XKS-VIHIJpL1aK79gagB

    Kilka listów – wzajemna korespondencja, to Wacław Iwaniuk z Toronto i Kazimierz Braun z Nowego Jorku. Przyznam że dwa lub trzy listy otrzymałem, jeden z San Francisco i dwa z Chicago od Adama Lizakowskiego. I to wszystko. Pozdrawiam

  49. Kochani, nie śpiewajcie Alleluja! Lizakowski znowu tak szybko nie wyjeżdża! Może mu coś nie wychodzi z narzeczoną czy z angażem na Uniwersytet Wrocławski, bo już dwukrotnie zmienił termin wyjazdu, pojedzie dopiero wiosną. Nikt w Chicago nie wierzy w te jego wykłady, ostatecznie Uniwersytet Wrocławski, dziedzic tradycji wielkiego Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie absolwentów szkół zawodowych nie zatrudniał jak dotąd w charakterze wykładowców. Może chodziło tutaj o jakieś naprawy techniczne, malowanie, sprzątanie czy odrzucanie śniegu… Przecież gdyby było inaczej, to ogólnopolska kompromitacja dla uniwerku murowana. A może to narzeczona pana Adama przez przypadek przeczytała opinie na temat swojego małżonka na forum Pieszyce i Progresie for Poland…

  50. Nie czytam Dziennika Związkowego, a notatkę przesłali mi znajomi. Oczywiście, ten najlepiej poinformowany i zawsze czujny organ, prawie tak sprawny w kontroli przepływu informacji jak ongiś Trybuna Ludu poinformował, że Stanowa Izba Reprezentantów Illinois nadesłała Lizakowskiemu specjalny dyplom z okazji wieczoru pożegnalnego (!), “doceniając całokształt jego pracy, nagrody i specjalne miejsce jego literackiego dorobku w historii Stanu Illinois”.
    Oczywiście, zdaję sobie doskonale sprawę, że bez specjalnej akcji, prawdopodobnie samego zainteresowanego, taki dyplomik byłby czymś niecodziennym, chociaż Amerykanie lubią wręczać sobie plakietki uznania przy lada okazji. Normalnie nasze władze miejskie czy stanowe nadsyłają nam jednak innego rodzaju dokumenty, mandaty czy nakazy płatnicze podatków. Jeżeli jest to rzeczywiście li-tylko akcja Izby Stanowej to jest to zdumiewający precedens. Pozazdrościć należy nie tyle dyplomiku, co rozeznania Izby Stanowej w temacie, znajomości literatury polskiej i języka etników. Wszystko to zaprzecza głośnym rewelacjom Wieszcza o stosunku Amerykanów do emigrantów i utartej opinii o samych Polakach w Ameryce.
    Sam Lizakowski nie miał o naszej grupie etnicznej pozytywnego zdania. Oto jego własne słowa: Odpowiadając na pytanie, czy polskie Chicago istnieje na mapie kulturalnej Polonii, polonijny wieszcz chicagowski mówi:
    “Nie. W Chicago nie ma ani polonijnej kultury, ani polskiej kultury, poza tym Chicago nie jest stolicą Polonii Świata w moim przekonaniu, nawet nie jest miastem powiatowym Polonii Świata, bo to wszystko, co tu się dzieje, jest na poziomie gminy. Przy okazji dodam, że w Nowym Jorku jest jeszcze gorzej. Polacy wracający z Nowego Jorku do Chicago są oczarowani polskością w naszym, bo tam jest dosłownie pustynia polskości. Ale żeby być sprawiedliwym trzeba także powiedzieć, że w Chicago istnieje kultura przez malutkie k, jest to kultura chłopska (niestety, Lizakowski najwyraźniej nie zna określenia “kultura plebejska” – przyp. mój) na poziomie klubów, związków, stowarzyszeń, pikników, klubów nocnych i muzyków grających do butelki z piwem. Są też pisma w języku polskim na poziomie piwnicy, chóry przykościelne, parafialne, kółka regionalne, są też organizacje w których nic się nie dzieje, programy radiowe i telewizyjne, z działalności których nic nie wynika ale one pozostały powołane dla reklam, a nie dla słuchaczy”.
    To tylko maleńki fragment wielkiej, zjadliwej, wrogiej i niesprawiedliwej krytyki środowiska, które wylansowały i sponsorowały rozwój (jeżeli można tu mówić o rozwoju) literacki Lizakowskiego. Wspierały go pisma polonijne, programy radiowe, jego drętwe utwory recytowali z zaparciem godnym lepszej sprawy polonijni aktorzy. Zawsze awanturował się, błagał o wsparcie, które często wymuszał, bywał częstym gościem w związkach polonijnych, m. in. ZNP po kweście i nigdy nie wracał z pustymi rekami, wspierały go te według niego tylko “żądne reklamy i pieniądza” pisma i programy polonijne. Tak im dzisiaj dziekuje!
    A pisze nieprawdę. Życie polonijne, choć rzeczywiście kurczy się, często przejmowane, okradane i wypaczane przez nasłanych z Polski “fachowców” ciągle trwa i przetrwa pośmiertna nawet sławę Wieszcza Pieszyckiego. Wśród nas wyrósł, żył z nas, tuczył się naszą pracą, z lekka się ucywilizował dziekuje kulturze Polonii – a na koniec napluł jej w twarz. I to wielokrotnie. Dzisiaj łasi się do konsulatów, wykorzystując słabe rozeznanie urzędników konsularnych w specyfice polonijnego życia. Gdy ich nie będzie potrzebował, to też na nich splunie. W tym wypadku na pewno słusznie. Dotąd nie zrozumiał jednej rzeczy: Polska to nie Polonia, a Polonia nie Polska choć jedna bez drugiej nie może egzystować. . To dwa odrębne organizmy. Nieszczęściem Lizakowskiego jest to, że usiłuje doić obie strony, a tak się nie da.
    A jeżeli jest prawdą to, co pisze, to jest to dla niego prawda błogosławiona. W wysoko intelektualnym środowisku, ciut, ciut ponad poziomem gminy, nie miałby żadnych szans działania, natychmiast zdemaskowano by go jako sprytnego Nikodema Dyzmę, nieuka i pełnego hucpy grafomana. I żaden tam Bilik, czy jezuita Jerzy Karpiński oraz kumple od szklanki i nawiedzeni klakierzy oraz niedouczeni pracownicy polskich konsulatów nie byliby w stanie wystawić mu przepustki na Parnas.

    • DO OBSERWATORA Z BOCZKU,
      DROGI PANIE CO, CZY WIE PAN O CZYN PISZE? PAN ADAM LIZAKOWSKI POSWIECIL MIASTU CHICAGO I AMERYCE WIELE SWOICH KSIAZEK. CZY POTRAFI PAN WYMIENIC JEDYEN TYTUŁ? JEDEN WIERSZ?

      ANI POETA Z BOŻEJ ŁASKI EDWARD DUSZA PISZĄCY TUTAJ POD PIĘCIOMA PSUDONIMAI ANI PAN MIROSLAWA KRUSZEWSKA WLASCICIELKA FIRMY SPRZĄTAJAĆEJ Z SEATLE RAZEM WZIĘCI I DO KWADRATU NIE ZROBILI TYLE CO ON JEDEN. PROSZĘ TO WYPISAC SOBIE NA CZOLE, LUB NAPISAC DO PANA ADAMA EMIAL

      chicagopolishpoetry@gamil on Panu rozjaśni umysł poezją, Wygląda na to, że tyle Pan wie co zje, i tak samo dobrze zna sie na kulturze chlopskiej (ludowej) co na plejbejskiej, czego dowód już Pan dał.

      że w Chicago istnieje kultura przez malutkie k, jest to kultura chłopska (niestety, Lizakowski najwyraźniej nie zna określenia “kultura plebejska” – przyp. mój) na poziomie klubów, związków, stowarzyszeń, pikników, klubów nocnych i muzyków grających do butelki z piwem. Są też pisma w języku polskim na poziomie piwnicy, chóry przykościelne, parafialne, kółka regionalne, są też organizacje w których nic się nie dzieje, programy radiowe i telewizyjne, z działalności których nic nie wynika ale one pozostały powołane dla reklam, a nie dla słuchaczy”

      Plebs (od łac. plebes lub plebs – lud, pospólstwo) ma trojakie znaczenie: 1. W ścisłym i pierwotnym są to wolni mieszkańcy starożytnego Rzymu nie mający – aż do 287 r. przed Chrystusem – praw obywatelskich; 2. Nazwa przejęta przez nowożytnych historyków dla określenia pozbawionej praw politycznych biedoty miejskiej w systemie społeczeństwa stanowego (ludzie w społeczeństwie stanowym używali terminu „pospólstwo); 3. W znaczeniu potocznym, jest to ogół przedstawicieli niższych warstw społecznych charakteryzujących się prymitywną kulturą i systemem pojęciowym.

      Kultura ludowa (ang. Folk culture, f. culture populaire, n. Volkskultur) – termin wprowadzony w krajach europejskich w XIX wieku, na oznaczenie zespołu elementów kulturowych, ukształtowanych w obrębie „warstw niższych’’ określanych jako lud. Bardziej precyzyjne pojęcie kultury ludowej jest związane z przyjętym określeniem kultury a także z ludem (kultura chłopska).

      • Lizakowski. Opamiętaj się człowieku. Ciągle myślisz tylko o żarciu.
        Odczep Ty się od tego biednego Duszy, którego uśmierciłesz 14 lat temu. Wiedzą o tym w IPN-ie i o Twojej patologicznej nienawiści do tego człowieka. Bo jest prawdziwym poetą i może skorygować Twoje kłamstwa, bo popijał wódkę z Miłoszem u Janty w Elmhurst, kiedy Ty jeszcze gęsi pasałeś w Pieszycach. Czy zapomniałeś już, że to on pierwszy drukował Cię na emigracji w rubryce “Wiersze czytelników”? Był też jedynym, który zawsze mówił Co prawdę w oczy.
        Plebejskość jest nie tylko chłopska, ale też i mieszczańska. Nie musisz nikogo pouczać.
        Zajmij się lepiej swoją edukacją.
        A kiełbasę i szynkę wyrzuć do śmietnika.

  51. Pani Kruszewska uważałem Panią za poważną poetkę , ale się myliłem. Jest Pani nie tylko mącicielką, ale bardzo poważnie chorą osobą, wiedza też potrafi zaszkodzić. Proszę się mnie więcej nie czepiać.Nie życzę sobie takich komentarzy.Proszę popisywać się własnymi wierszydłami, a mnie zostawić w spokoju.Chamska i perfidna parafraza, ale to Pani styl. Człowiek robi to, na co go stać. Pani nie wierzy ani w Boga, ani w ludzi.Wszyscy kiedyś spoczniemy w tej ciszy. Wstrętny komentarz.Najgorzej jak mali ludzie zapragną wielkości. Myślę, że tu się Pani odkryła i pokazała tę zgniliznę, która Panią męczy. Z tej parafrazy może się śmiać jedynie idiota. Nie ma Pani żadnej klasy, szkoda było butów na taką edukację.

    • gdzie sie podziala tfurczosc pani Kruszewskiej-Dusza? Piękna parafraza napisana przez osobę chorą z zazdrości.

    • No i po co te nerwy i te bluzgi panie Panasiuku.
      Czy nie umie Pan trochę kulturalniej?
      I kto tu nie umie się zachować?

    • A skąd te wnioski pan wyciąga?
      Lizakowski kazał Panu napisać?
      A jeszcze tak niedawno były rękoczyny…..

  52. Ostatni komentarz pana Panasiuka jest zadziwiający. Karol Marks twierdził, że praca jest kryterium oceny wartości człowieka. Panasiuk poszedł dalej i pisze, że religia i wiara jest tym kryterium. Ponieważ Kruszewska nie wierzy, albo wierzy nie tak, może zbyt słabo, więc nie ma prawa się odzywac. pan panasiuk widać jest marksistą. panasiuk pisze, aby go nie tykac, nie zyczy sobie takich komentrarzy. Panie kochany, Pan tutaj publicznbie głosiłeś swoje opinie więc ludzie się z nimi zgadzają lub nie i Pan masz guzik do gadania w materii, czy ktos ma prawa sie wypowiadac i polemizować z pana pogladami. pod tym względem pański komentarz smieszny i żąłosny. Zgadzam się z obserwijącym z boczkum że jeżeli chodzi o tak zwaną “kulturę” to Chicago jest co najwyżej na pozimie gminy. To żadna polonijna stolica.

  53. Pan Panasiuk pokazuje oblicze prawdziwe! Niestety, bardzo szybko przyswoił sobie metody swojego guru, Lizakowskiego. Podobnie jak on uważa, że wszyscy powinni leżeć plackiem na brzuchu przed jego niezaprzeczalnie genialną twórczością. Tylko mały człowieczek potrafi tak myśleć! Wolno podnoszą głowy siedzący dotąd cicho grafomani, nawet ten z Ustki, Prusiński, przy okazji awantury z Lizakowskim próbuje wcisnąć się na forum. To on przecież przyznał Lizakowskiemu Nagrodę Marka Hłaski. Jest to twórca przypominający p. Panasiuka. Zresztą jeden wart drugiego. Pełni buty, niezachwianej wiary w siebie i swoje mizerne dzieło. Spróbujcie powiedzieć, że nie cenicie ich pracy literackiej, na pewno oberwiecie zdrowo! Trzeba tu wzywać pomocy biegłego psychiatry.

  54. Droga Redakcjo! Nie wiem dlaczego został usunięty komentarz P. Kruszewskiej z moim wierszem “Kamienna Cisza” i obelżywą jego parafrazą? Jeśli tak się stało, proszę również usunąć mój ostatki komentarz skierowany do P. Kruszewskiej. Inaczej wszystko straci swój sens i będzie wyglądało, że to ja napadłem P. Kruszewską, a było dokładnie odwrotnie. Ja już wyżej zakończyłem dyskusje, ale zostałem wyciągnięty z szeregu.Proszę o wyrozumiałość

  55. Panie Panasiuk,
    po wpisie, o który Pan się awanturuje, doszłam do wniosku, że nie mogę tutaj posługiwać się tym samym językiem co Lizakowski i Pan. Po 15 minutach wysłałam e-mail do moderatora, aby usunął ten wpis.
    Po prostu zrobiło mi się Pana żał.
    Teraz widzę, że byłam w błędzie i muszę nieco zejść z poziomu dyskusji, jaki sobie narzuciłam bo Pański wpis udowdnił mi, że do dyskusji z Panem nie można stosować fair play.
    Niefortunnie, zdążył Pan przeczytać mój wpis, a była wówczas u Pana 2:24 w nocy.
    Pech.
    Czy warto było napadać w chamski sposób na osobę, która się nad Panem w końcu, szczerze mówiąc, zlitowała?
    Wyszedł Pan na Lizakowskiego.
    Brzydko.

  56. 8 stycznia 2015 napisałem list do pana Konrada Zielińskiego, pracownika konsulatu RP w Chicago. Nie otrzymałem odpowiedzi. W ten sposób, zostałem zmuszony do potraktowania mojego listu go jako listu otwartego. Oto treść:

    ********

    Szanowny Panie,

    ze zdumieniem odebrałem wiadomość o festynie, jakim uraczył konsulat Polonię chicagowską. Jak widać, nikt w polskim MSZcie nie czytał znanej książki Dołęgi-Mostowicza, stąd cała awantura. Organizacja wieczoru pożegnalnego dla taksówkarza chicagowskiego, mitomana, żałosnego grafomana, jest wydarzeniem, które przejdzie do historii niekompetencji postkomunistycznych służb konsularnych. Czy może Pan powiedzieć, których to polskich pisarzy emigracyjnych czy artystów wyróżniono w sposób, w jaki celebruje się natrętnego grafomana z Chicago, działacza Związku Młodzieży Socjalistycznej i najprawdopodobniej, jak to twierdzi się w jego rodzinnych Pieszycach, agenta służb bezpieczeństwa PRL, a także kapusia urzędu emigracyjnego USA?

    Pogratulować wyboru i rozeznania w sytuacji.

    Z poważaniem,

    Edward Dusza

    Członek Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie (Londyn)
    i Związku Pisarzy i Dziennikarzy Polskich w Ameryce .

    • Drogi Edwardzie

      napisz jeszcze więcej gdzie i do kogo donosiłeś na pana Adama. Właśnie kilku badaczy literatury emigracyjnej (profesorów) przygotowuje jego biografię na znanej uczelni w Polsce, takie materiały jak Twoje donosy są na wagę złota.

      Książka jest zaplanowana na 35 lecie debiutu poetyckie wieszcza z Chicago, i bez Twoich donosów i nazwiska byłaby nie pełna. Proszę nie przegap takiej okazji, następna może być za pieć lat, a jak wiesz z Twoim zdrowiem nie najlepiej.

      Twoje lustrzane odbicie pani M. Kruszewska już w tej biografii jest uwzględniona, jak doktor nauk humanistycznych (patrz na wiersz dla rybaka Panasiuka) bez doktoratu, światowej sławy sława. Też nie wiemy gdzie i kiedy ten doktorat obroniła, nigdzie tego nie podaje, nawet roku nie znamy.

      ps.
      Potrzebujemy tez troszkę o Tobie się dowiedzieć, gdzie skończyłeś szkołe podstawową, i czy poza nią masz jeszcze jakieś inne wykształcenie, bo nigdzie nic o Twoim wykształceniu nie możemy znależć. Taki sławny poeta i nie ma notki biograficznej, wstydz się chłopie ze wsi pod Milwaukee.

      Przewodniczący obchodzów 35 lecia pracy twórczej Adama Lizakowskiego
      doktor Jerzy Sikora.

  57. Coś na wesoło.
    Przywracam mój wpis, aby wiadomo było, o co awanturuje się pan Panasiuk.
    *****************

    Narzekacie Państwo, że nie ma na tym blogu poezji.
    Pozwólcie, że zacytuję poemat nowego wieszcza chicagowskiego.

    ————–

    KAMIENNA CISZA
    __________________

    Usia­dła cisza na pły­tach z ka­mie­nia,
    tylko gdzieś wrona prze­rwie ją swym krzy­kiem.
    Aby nie za­chwiać dłu­gie­go mil­cze­nia,
    drze­wo skro­bie płytę uschnię­tym pa­ty­kiem.
    *
    Wy­schnię­ta trawa pod bu­ta­mi zgrzy­ta.
    Tu zga­sło gdzieś ludz­kie cier­pie­nie,
    Tu nikt nie mówi i nikt nie pyta,
    – tu cisza i za­po­mnie­nie.
    *
    Złote li­te­ry w ka­mie­niu wy­ry­te –
    – to cały czło­wie­ka ma­ją­tek -.
    Cza­sa­mi kwia­tek ozdo­bi płytę,
    by prze­rwać mil­cze­nia wątek.
    *
    Usta za­mil­kły, zga­sło cier­pie­nie,
    bo tutaj skoń­czy­ło się życie.
    Teraz za usta mówią ka­mie­nie
    i złote na­pi­sy na pły­cie..

    ——
    Autorem jest słuchacz warsztatów Lizakowskiego – pan Władysław Panasiuk
    _________________________________

    Powyższy poem o kruchości życia, bolesnym przemijaniu i skrobaniu patykiem można by sparafrazować następująco:
    *****

    KAMIENNA CISZA
    ______________________

    Panasiuk swoją strofą
    poddał mnie katuszom
    I tak strasznie się tym wzruszom,
    że dygotom całom duszom
    *
    i mym cielskiem tyż dygocem
    i bardzo się przy tym pocem
    Mówię ci – tak się wzruszyłem,
    w kalesony popuściłem,
    od święta uprasowane –
    teraz całe obfajdane…
    *
    Jest to prawda niewątpliwa
    że poezja jest zdradliwa
    i na ducha oddziałuje
    i człowieka molestuje…

    ________
    _______________
    (all rights reserved)

    *
    Zalecam, by obie wersje przeanalizować na warsztatach ks. Jerzego Karpińskiego
    Poematów pana Panasiuka mam więcej. Chcecie poczytać?

  58. Pana Moderatora proszę o nie usuwanie wpisów pana Panasiuka.
    Niech ludzie wiedzą, na co tego pana stać.
    Lizakowski przy nim, to pikuś.

  59. Myślałem, że wyjaśniliśmy już wszystko, co Pani na litość wyprawia?

  60. Panie Adamie.
    znam Pańskie książki. I Pana znam również.
    Zawsze twierdziłem, że nie jest Pan poetą tylko hochsztaplerem.
    Dałem kiedyś ogłoszenie razem z p. Kruszewską w prasie polonijnej, że my nie chcemy być w żaden sposób z związani z Pańską twórczoścoą i działalnością.
    Nie chcemy też, co napisaliśmy w ogłoszeniu, aby po naszej ewentualnej śmierci mógą się Pan powoływać na znajomość z nami. Boże, jaki jest Pan żałośnie śmieszny!
    Miłosza każdy mógł znać na emigracji, tylko większość nie chciała. To Miłosz zabiegał o znajomości. Był zwykłą, komunistyczną, sprzedajną gnidą. A tłumaczył podobnie, jak Pan: z polskiego na polski. Pan to przynajmniej zna sanskryt.
    Wkrótce, nieubłagana historoa dokopie Wam do szmat.

  61. Szalina

    Miało być o Adamie L…. , a tak naprawdę jest o wszystkim, czepianie się nawzajem, obrzucanie błotem, krytyka, czyżby nie szło tu o poetę „jedynego” w Chicago ? , a może wszyscy Polacy piszący w Chicago i nie tylko , mam tu na myśli w języku polskim, są „innym” belką w oku? , a może już nie potrafimy spokojnie, godnie prowadzić dyskusji?…

    Miało być o Adanie wyciąga się innych, w jakim celu ? No właśnie , może Pan Panasiuk ostro się wypowiedział, ale nie ubliżał, stanął w obronie własnej . Proszę zwrócić uwagę , Pan Panasiuk jest konsekwentny w wypowiedziach, co z tego, że jest nadwrażliwy na swoim punkcie, wszyscy tacy jesteśmy i widać to gołym okiem w wypowiedziach.

    Myślę, że nie można twórczości Panasiuka przyrównywać do Adama, na dowód czego posyłam wiersz, który znajduje się na portalu Konsulatu RP . Proszę o ocenę tego utwór .

    W hołdzie wielkiemu polskiemu poecie, dramaturgowi, prozaikowi, eseiście Tadeuszowi Różewiczowi, zmarłemu 24 kwietnia br. Konsulat Generalny RP w Chicago oddaje pamięć wierszem znanego chicagowskiego poety Adama Lizakowskiego.

    Adam Lizakowski

    Mój Różewicz

    Prowadzony na rzeź ocalał
    Walczył z aniołem na ziemi
    Ubitej z gazet na śmietniku
    Gdzie ślina krew i żółć
    Leżała wymieszana
    Z gnojem słów
    Lecz słowa z gnoju
    Powstały i zamieniły się
    W nawóz
    Coś czego nie było
    I rośnie
    Podchodzi do gardła
    A w nim wielkie światło
    Okrutne
    Odcina Go połyka
    Wypluwa i ginie
    To jest stół mówiłem
    To jest stół
    Na stole leży chleb nóż
    Nóż służy do krajania chleba
    Chlebem karmią się ludzie
    Nawet kanibale i emigranci
    Którzy codziennie napotykają się
    Na chiński mur
    Za którym inni mają prawo i obowiązek
    Krzyczeć na oracza
    Patrz patrz słuchaj pniu
    Ikar spada
    Ikar tonie syn marzenia
    Co nie utonie będzie zakopane
    Głęboko pod lipą kamieniem
    Krzyżem z brzozy
    Nie było nas był las
    Nie będzie nas będzie las
    Ludzkich rąk czaszek guzików
    Piszczeli niewysłanych listów
    Złotych obrączek błyszczących
    W świetle lamp dziennikarskich
    Wielkości małych gwiazd na niebie

    Naszego Boga

    • Czy nie lepiej tak napisać? Po ludzku i komunikatywnie?
      A też jest las, są czaszki i prowadzeni na rzeź także. I całe zdruzgotane człowieczeństwo…, jak u Różewicza.
      Ale wszystko można powiedzieć po ludzku. Bez gnoju.

      ***

      Mirosława Kruszewska
      __________

      ROZMOWA Z JóZEFEM MACKIEWICZEM
      _________________________

      Zamknij okno, dziecko, chłód wszedł do pokoju
      w czarną przepaść obłok zległ
      czuć zapach świeżej ziemi z leśnego cmentarza
      gdzie przestrzelone czaszki
      układają się w piramidy kurhanów
      te drugie – jak ziarna rozsypane świętego różańca
      i martwych oczu kratery
      wciąż słychać strzałów suchy trzask
      a myśli błądzą w labiryncie z mgieł
      a serce ściska lęk
      *
      im, gigantom rzuconym w dół – żałobna kwadryga
      mnie – opończa tułacza wczepiona w ciernie faktów.
      dzień za krótki, noc długa, bezsenna,
      wszystko jest z drugiej strony i jest tylko cieniem
      przepaść skupiona, mroczna jak wyrocznia
      i kiedy – obcy tutaj – przemierzam ugory
      wpatrzony w noc
      widzę jak las świerkowy wypuszcza upiory
      wyblakłe odpływają, odchodzą
      daj mi dłoń
      *
      myślałem – na próżno wołam
      mój głos samotny
      zakneblowany za życia, zakneblowany po śmierci
      mówili, że piasek wdzierał się tam w gardło
      i ziemia jeszcze ruszała się długo
      widziałem – jak ból pełzał z tych drzew
      wylękły, lepki, gliniasty
      aż do spróchniałych wnętrzności ziemi
      i ta straszliwa cisza dokoła
      *
      Chryste!

      ____
      (2008)

      • Józef Mackiewicz był prześladowany za Katyń.
        Zadręczyli go rodacy.
        31 stycznia mija 30 lat od jego śmierci…

  62. Panie L, ukrywający się pod hasłem szynki, źle mnie Pan zrozumiał… “z boczku” oznacza położenie, a nie wyrób masarski. To tak jak Obserwator p. “z prawego, czy lewego boczku”. Panu to się zaraz wszystko z żarłem kojarzy…. A swoją drogą, dlaczego, kiedy Pan o sobie pisze, zawsze zresztą czołobitnie, używa Pan zwrotu “Panie Adamie”, “Pan Adam” , Poeta (zawsze z dużej litery!). Czy coś z Panem jest nie tak? Żywi Pan do siebie zawsze przeogromny szacunek. Przynajmniej Pan… Sumując, uznał Pan, że obserwator siedzie w boczku, trochę może tłustawym i puszcza pawia na Największego Wieszcza Pieszyc i nadwornego wierszoroba Konsulatów RP od Australii do Stanów. Coś jak w wierszy o Różewiczu, którego Pan uczcił tak odrażającym wierszem.
    Popularność zobowiązuje do cierpień, a droga do Nobla może być bardzo bolesna. Ale dojdzie Pan, zapewniam. Nobla Pan dostanie. Sam mnie Pan w swoim czasie o tym zapewniał, a oceniając siłę Pańskiego przebicia , cel Pan osiągnie. Szkoda tylko, że ta nagroda się tak straszliwie zdewaluowała: dostają ją terroryści arabscy, marksiści i zwykłe, szeregowe komuchy. Komuchem szeregowym Pan już był – jak piszą z Pieszyc – więc jest nadzieja…
    Niech Pan szanuje ludzką pracę. Sprzątanie nikogo nie hańbi, a w Ameryce bywa znakomitym zawodem. Na pewno lepszy jest dobry sprzątacz, którego profesjonalizm cenią ludzie, niż żenujący, kiepski poeta, którego wierszy nikt nie czyta. Skąd u Pana, chłopaka z prowincji, taka nienawiść i pogarda dla uczciwej pracy?… Wstyd!
    ” Ślina, krew, żółć, gnój słów” to wszystko, co Pan przeznacza dla innych ludzi. Zimno się robi! Pański ukochany wieszcz Miłosz też nie miał szczęścia napisać dobrego wiersza-apoteozy. Pamięta Pan ten straszliwie grafomański utwór Miłosza o Lechu Wałęsie? Zawsze to tak wychodzi, gdy miernoty próbują podciągać się pod Wielkich i piać fałszywy, nieporadny w formie hymn na ich cześć.

  63. Panie Lizakowski alias dr Sikora,
    zmień Pan repertuar. Marny z Pana szpicel. Źle was teraz szkolą. Nic się Pan o Edwardzie Duszy nigdy nie dowiedział. I nie dowie się Pan. Nigdy też nie udało się Panu pozyskać mnie jako swojego klakiera. Ja z komuchami się nie bratałem i jak uczciwy Polak, byłem tam, gdzie trzeba. Pana tam nie spotkałem.
    O jednym tylko może pan wiedzieć, Lizakowski. Nie stały nasze kołyski pod jedną powałą. Nigdy nie dojdzie Pan tam, skąd ja już wracam.
    Proszę moderatora o zdjęcie niby Pańskiego wpisu. bo jest to jeszcze jedno oszustwo. IP pańskiego komputera jest mu znane. Pańska niegramotność zdradza Pana także, jak zawsze. Lepiej, gdyby Pan pisało po angielsku, bo ten język, jak widać z Pańskich tłumaczeń, zna Pan lepiej niż polski.

  64. Do wiadomości:
    Lizakowski- światowiec z Pieszyc, pisze, że Dusza to chłop z wiochy spod Milwaukee. Pomyłka. Dusza istotnie jest z wiochy zwanej Kraków, zaś obecnie mieszka na prowincji, w znanym uniwersyteckim mieście Stevens Point , 100 mil od stolicy stanu, Madison. Przyjeżdżało tutaj wielu wybitnych ludzi z Polski i Emigracji, z Karolem Wojtyłą włącznie. A po co oni tu przyjeżdżali? Ot, zagwozdka. I tego się Lizakowski też nie dowie.
    A on nawet, Chicago, które niby kocha, nazywa publicznie “gminą”.
    Adam Mickiewicz urodził się w Zaosiu k/ Nowogródka, czyli też na wiosce…

  65. Zaraz po przyznaniu nagrody Nobla Czesławowi Miłoszowi red. Edward Dusza wygłosił na naszym uniwersytecie w Milwauee odczyt o tym pisarzu. Wypowiedzi red. Duszy były raczej krytyczne wobec “Zniewolonego umysłu” oraz powieści “Dolina Issy”. W odczycie podkreślono podziw dla Związku Sowieckiego, wyrażany przez Miłosza przed II wojną światową, oraz jego służbę dla reżimu PRL. Podkreślić muszę, że mówca został gorąco u nas przyjęty. Podobne wystąpienie zorganizował Duszy również International Program Uniwersytetu of Wisconsin w Stevens Point z udziałem prof. Pauliny Isaacson, prof. Wacława Soroki (Dept. of History), prof. Aleksandry Kamińskiej (Filologia Francuska) i prof. Williama Clarka (Filologia Angielska). Również i w tej imprezie brałem udział: czytano tam fragmenty “Zniewolonego umysłu” i wiersze z tomu “Ocalenie” w tłumaczeniu prof. Clarca. Tenże uniwersytet opublikował prace Edwarda Duszy o poetach warszawskich w języku angielskim. Wstęp do niej napisał Stefan Korboński. Ta stosunkowo nieduża praca była trzykrotnie wznawiana.
    Zdumiewa mnie zatem te pełne lekceważenia wpisy p. Lizakowskiego i jego kolegów wobec red. Edwarda Duszy. Przecież pan Lizakowski był wtedy chyba jeszcze w Polsce, nie pojmuję jego zaciekłej, nieskrywanej nienawiści do tego szanowanego w naszym środowisku pisarza. Oczywiście, komuniści pamiętają Duszy jego wypowiedzi w telewizji Wisconsin o sowieckiej agresji na Afganistan oraz jego głośny protest w Stevens Point wobec uprawianej agitki komunistycznej przez Hieronima Kubiaka w czasie jego odwiedzin naszego uniwersytetu.
    Gdzie Pan był wtedy, Panie Lizakowski?
    B. “Pomiostowiec” z wiochy Germantown k. Milwaukee

  66. Zaslugi redaktora Duszy dla sprawy polskiej wolnośco są znane i bezapelacyjne. Lizakowskiego zaslugi wtej dziedzinie zupełnie nie znane. Dusza wystosowal list otwarty do Konsulatu. Cikawe czy doczekamy się odpowiedzi. Osobiście watpie, gdyz Pani KOnsul Generalna zamuje się kawkami, herbatkami, tak, aby nic nie robić, udawac, że wszytsko jej cacy. taka paniusia bez żadnych kompetencji.

  67. Pan dr Sikora na żadnym uniwesytecie w Polsce nie jest odnotowany.
    Więc, Lizakowski, nie wygłupiaj się.
    Twoją książkę, którą napisye Ci konsulat, przjmiemy z wielką uciechą.
    Szkoda, że szpicle nie umieją skompletować naszych życiorysów. Poniektórzy są przekonani nawet, że Dusza i Kruszewska to jedna i ta sama osoba. Inni myślą, że Dusza umarł, dzięki Tobie. Mnie uśmiercono w mojej biografii na Wikipedii już 20 października 2010. Nawet wiem kto.
    Ucieszę Cię – Edward Dusza nie ukończył nawet przedszkola, a ja uczyłam się w tzw. home schooling. I stamtąd mam doktorat nauk wszelakich. Jedna y moich specjalizacji, to układanie bukietów. Nagrobnych. Praktykę odbywałam u pp. Lizakowskich na Belmoncie. Ale praktyki nie ukończyłam, bo za szybko splajtowali.
    Więcej szczegółów musisz sam sobie dośpiewać.
    Ha, ha.

  68. Zobacz Lizakowski, jak ja traktuję tych, którzy chcą się ze mną spotkać na furum publicznym. Trzeba się cenić. Ty byś poleciał od razu i wbił się w plebejskie towarzystwo. Ja nie.
    Właśnie dostałam takie zaproszenie wczoraj:

    ——
    Kopiuję:
    ______

    Zaproszenie na “Spotkanie z kulturą polską”

    Thursday, January 22, 2015 9:21 AM
    From: “Beata” (e-adres zachowam dla siebie)
    To: [email protected]

    Szanowna Pani,

    Nazywam się Beata Gallaher i wiosną organizuję “Spotkania z kulturą polską” w Domu Polskim w Seattle.
    Jedno z tych spotkań będzie poświęcone polskiej emigracji w USA. Planuję zorganizować to spotkanie 1-ego maja o godz. 18.30.
    W imieniu Domu Polskiego chciałabym zaprosić Panią na to spotkanie i poprosić o prezentację na temat polskiej emigracji w USA. Byłoby świetnie, gdyby Pani również mogła przeczytać kilka swoich wierszy.
    Proszę mi dać znać, czy może Pani przyjąć nasze zaproszenie.
    Z wyrazami szacunku,

    Beata Gallaher

    ——

    A TO JEST MOJA ODPOWIEDź:
    ——

    Thursday, January 22, 2015 12:10 PM
    Mark as Unread Flag this message
    From: “Miroslawa Kruszewska”
    To: “Beata”
    —–

    Szanowna Pani,

    Co za zaskoczenie! Nie mogę uwierzyć!
    Nagle ktoś sobie przypomniał o mnie w Seattle!

    Gdy w roku 2007, doktorant z Polski poszukiwał mnie tutaj, nikt nie pisnął ani słowa, że taka osoba w Seattle w ogóle istnieje. A wszyscy wiedzieli – i pan Rysio-internetowiec i pan bibliotekarz z Seattłe Public Library i entuzjaści poezji, których tu wiele.
    Biedny chłopak, znalazł mnie w końcu dzięki poecie – Edwardowi Duszy via University of Wisconsin.
    Nie wiem, czemu ludzie ci tak się zachowali.

    Mieszkam w Seattle od 15 lat. (W USA – 35 lat). I pies z kulawą nogą mną się nie zainteresował. Jeden pan Hicker z PNA sprzedawał moje tomiki wierszy na kiermaszach. Pieniążki szły jako donacja dla PNA.

    Właśnie złożyłam do druku książkę dokładnie o intersującej Panią tematyce – „Polacy w Ameryce”, więc z wygłoszeniem referatu nie byłoby najmniejszego problemu. A jest o czym opowiadać. Książka ma ponad 400 stron.

    Niestety, nie mogę uświetnić Waszej imprezy, gdyż odbędzie się ona 1 maja, a to jest komunistyczne święto. Jestem uchodźcą politycznym i nie mogę brać udziału w tego rodzaju „eventach”. Jestem też osobą, którą cechuje „zoologiczna nienawiść do Sowietów”. Powiedzonko Michnika. (Czy to Pani department zaprosił kilka lat temu Michnika do Seattle?)

    Umówmy się tak – Pani zorganizuje mi wieczór autorski z dyskusją w spotkaniach „Salonu Poezji” (który od 15 lat mnie “nie zna”), a potem pomyślimy o reszcie.
    Trzeba mnie w końcu jakoś przedstawić, prawda?
    Mnie przecież w Seattle nie ma.

    Łączę wyrazy szacunku –

    Mirosława Kruszewska, Ph.D.

    P.S. Jestem osobą niezwykle zajętą i mam wolne jedynie poniedziałki.
    W Domu Polskim nie bywam. Z zasady.

  69. Członkowie warsztatów poetyckich domagają się analizy jakichkolwiek wierszy pana Lizakowskiego, aby wpisy na forum Progress for Poland stały się bardziej informujące i konstruktywne.
    Ponieważ jest tak przerażająca liczba znawców tej poezji, przeto wzywam najważniejszych, zwłaszcza tych z młodszego pokolenia aby stanęli w szranki i popisali się swoja erudycją. Do dzieła: pani Danuto Blaszak z Miasta Poezji, Alexandrze Bilik z Kalejdoskopu, wszyscy klakierzy z “Dziennika Związkowego” oraz miłośnicy poezji z Konsulatu RP z Konradem Zielińskim na czele. Poniżej wiersz waszego wieszcza:

    W. Szymborska odesłała legitymacje partyjną
    w goście solidarności z wyrzuconym
    z PZPR Leszkiem Kołakowskim

    opłakiwała stalina szczerze
    zbyt emocjonalne podejście do życia
    ale żeby tak od razu solidaryzować się
    rzucać legitymację partyjną
    nie ma w tym metafory ani porównania
    żadnej poezji
    poczułem radość
    z nią wracałem z downtown
    wypełnioną po brzegi blue line
    CTA forest park – o’hare
    Chicago, luty 1/2012

    Pieszycki poeta Ryszard Mierzejewski, którego pan L. niemiłosiernie niszczy na pieszyckim forum, podobnie jak robi to w przypadku red. Edwarda Duszy i dr. Mirosławy Kruszewskiej, napisał, ratując honor swojego miasteczka:
    “Utwór ten wymyka się nie tylko wszelkim narzędziom analizy literackiej. (…) Sam autor często daje życzliwe rady innym uprawiającym poezję w rodzaju: “złam pan pióro”, “zajmij się czymś innym, na przykład zamiataniem ulic czy zbieraniem butelek”.
    ……..
    Czekamy na akcję !

  70. Oto metoda twórcza pana Lizakowskiegi.
    Porównajmy tylkodwa teksty – wcześniejszy Duszy i późniejszy Lizakowskiego.
    A tekstów tych jest znaczne więcej i to różnych autorów:
    ***
    DUSZA:
    ———-
    Za to matka mówi,
    że tam u nas,
    w zagajnikach nad Wisłą,
    biało było wiosną
    od zawilców,
    a takiego obwarzanka z solą,
    jak z piekarni na Dębnikach
    to nigdy w Ameryce nie jadła…

    ***_______

    A TUYAJ LIZAKOWSKI:
    ———-

    Mama opowiada o tym 30 lat później
    gdy jemy gęś w Pieszycach:
    – tak dobrej gęsi jak wtedy w Sulejowie
    – w życiu nie jadłam.

    ________***__________
    __________

    Co ważne, wiersz Lizakowskiego został nagrodzony w ub. roku na konkursie „Polska, jaką pamiętam”. A jest on oczywistym plagiatem. (Styl i pointa).
    Kompromitacja nagradzających go ignotantów jest oszałamiająca.
    Wstyd Lizakowski!
    Chcecie więcej?
    U pana Panasiuka też można znałeźć piękne kwiatki, ale o tym potem.

  71. Lizakowski! Czyś ty miał okazję, wciskając się wszędzie jak wsza a będąc politycznie tj. marksistowsko poprawnym, zapytać się tej sowieckiej komunistki i najbardziej odrażającej postaci w polskim pejzażu literackim, sowieckiej poetki Szymborskiej “co opłakiwała – jak to piszesz – Stalina szczerze” – jakie to ona miała wykształcenie? Ciut wyższe od Twojego. Uniwersytetu żadnego nie powąchała, za to terminowała u grafomana nieco mniejszego od ciebie, Władysława Machejka… Pomyśl, ileś stracił: umarła a nic Ci nie powiedziała!
    A teraz pamiętaj: uważaj, co piszesz o kulturze chłopskiej i o ciemnej Polonii chłopach. Wspinałeś się po niej w górę z całą determinacją. Siedziałeś na Archerze wśród górali, dobrzy byli wtedy, jak ci dali w łapę, teraz nimi pomiatasz. A coś o Orkanie czy Kasprowiczu słyszałeś? O nich nawet w zawodówkach uczyli. A o miłości św. Jana Pawła II do tej akurat chłopskiej, góralskiej kultury i góralskiej mowy i pieśni, naszego wspaniałego folkloru też niczego nie wiesz? Wszystko to według ciebie doły ciemnoty, zapyziała polska gmina, czyli samo chamstwo. A skąd żeś jest, hrabio? Nie kompromituj się, i nie siej nienawiści wśród ludzi, bo za to nie tylko że można oberwać, ale i do pierdla trafić. Nie godny jesteś mieszkać w Ameryce, gdzie szanuje się każdego człowieka bez względu na jego pochodzenie społeczne i rasowe. A jak ci się i Ameryka nie podoba, to wyjeżdżaj. Odetchniemy wszyscy.
    Szanuj ludzi , ty itd.
    Jontek z Archeru

  72. JEST TAKI POETA W CHICAGO.
    NAZYWA SIE WŁADYSŁAW BURZAWA.

    A oto jeden z jego wierszy:
    ______________

    SPÓŹNIONA MIŁOŚĆ
    ________________________

    Przyszła niespodziewana
    cicho usiadła na skraju
    jesiennego dnia
    bojaźliwie rozglądała się
    aż po horyzont
    zachodzącego słońca
    i jest
    a jakby jej nie było
    płocha
    W każdej chwili
    gotowa do ucieczki
    w niepamięć
    A wieczorem zdumiona
    zanurza się
    w objęciach księżyca
    ona
    prawdziwa
    choć spóźniona
    miłość…

    _____________________________________
    ____________________

    O ileż to pisanie Burzawy jest wartościowsze od bełkotu Lizakowskiego!
    Dlaczego konsulat nie zaprosi do siebie takich poetów, tylko kompromituje i deprecjonuje literaturę emigracyjną lansując pustosłowie grafomańskie?

    • Twoje Majtki Na Krzaku Jałowca

      dla duetu Edwarda i Mirosława

      Twoje majtki na krzaku jałowca
      jak zegar na ścianie wiszący
      wiatr nimi poruszał jak czas wahadłem
      wyzuty z wyższości z ciekawością je oglądał

      Twoje majtki na krzaku jałowca
      jak biały ptak śpiewały pieśń o miłości
      wysokim głosem aniołów jasnowłosych z
      wiejskich kościołów praźródeł piękna duszy

      Twoje majtki na krzaku jałowca
      Jak płonący biały ogień a las
      Cały – niebotyczna cukiernia – pachniał
      Czekoladą, kokosem, wanilią, karmelem

      Twoje majtki na krzaku jałowca
      Jak laska Mojżesza czyniąca cuda
      Dowód wdzięczności Najwyższego
      Dla tych co proszą o pół kropli

      Twoje majtki na krzaku jałowca
      Jak dzwon na wieży straży pożarnej
      A serce moje płonęło byłaś strażakiem
      Ambulansem pędzącym po rozpalonej skórze

      Twoje majtki na krzaku jałowca
      Jak książka rozłożona na dębowym stole
      Na kartach jej rozgrywały się bitwy
      Na wyspach śpiewały syreny z Kirke

      Twoje majtki na krzaku jałowca
      Jak gwiazda polarna wyznaczajaca kierunek
      Marszu moim dreszczom i wzruszeniom
      Magia pukania do serca gdy oczy są zamglone

      Twoje majtki na krzaku jałowca
      Jak biała trawa na niebiańskich pastwiskach
      Po nich stąpają pracowite pszczoły
      Po mistrzowsku spijajać łzy z oczu konwalii

      Twoje majtki na krzaku jałowca
      Jak rycerz rękawicę zdjęłaś je dumnie
      Do syta oddając swe ciało –
      Dwuosiowej chmurze zasłajacej tarczę słońca

      ps.

      Pani Mirosławo i Ewardzie myślę, że bardziej rozumiecie mechanizm odkurzacza niż wiersza.

  73. Dla urozmaicenia komentarzy polecam :

    Zatrzymać czas

    Kto nie chciałby zamieszkać w krainie gdzie na ratuszach nie ma zegarów, a na ścianach kalendarzy. Marzy mi się taka planeta, po której spacerują szczęśliwi ludzie bez komórek przy uchu. Czy w ogóle da się bez nich żyć? Jest to urządzenie potrzebne, ale także ograniczające ludzką swobodę. Nagle stajemy się czyjąś własnością, mówiąc oględnie jesteśmy dyspozycyjni. Nie muszę tłumaczyć, co to oznacza w praktyce.
    Czas, to najcenniejszy skarb jaki posiadamy. Policzony przez Boga daje nam możliwość tymczasowego zatrzymania się na Ziemi. Nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę jak jest cenny i ważny. W nim wszystko się dzieje i mieści, jest niepowtarzalny i ścisły. Coraz mniej go zostaje, kurczy się jak mokry rzemyk zaciśnięty na szyi. Każdy mijający rok odejmuje z naszej darowizny dwanaście miesięcy. Co zostawiamy za sobą, czy owe ślady gdzieś prowadzą, czy kończą się w szczerym polu, gdzie tylko wiatr ma coś do powiedzenia. Żyjemy w przestrzeni i czasie, ale czy potrafimy żyć z ludźmi? Czy w tym pośpiechu nie zagubiliśmy najważniejszych cech i czy zdążymy to jeszcze naprawić? Zegar w dalszym ciągu odmierza minuty i zamienia je w lata. Dzwon na pobliskiej wieży wysyła echo w świat, a wicher go rozprasza. Nic nie trwa wiecznie, bo wszystko, co znajduje się na ziemi jest tymczasowe, a więc i ulotne. Na miejsce gasnących drzew sadzimy nowe, naprawiamy przeciekające dachy. Wszystko zmienia czas, gdyby ktoś zdołał go zatrzymać. Nad tym od lat pracują naukowcy i co?. Lekarze potrafią przydłużać życie, dzięki modyfikacji oglądamy piękne owoce i warzywa, nawet je spożywamy. Rzeczywiście cieszą oko, ale rujnują żołądki. Posuwa się ta nasza nauka, ale nie na tyle, by powstrzymać czas. Kremy i inne eliksiry młodości jak kolagen ze skóry łososia tylko chwilowo wygładzają skórę. Sam łosoś też nie żyje wiecznie. Bez wątpienia technika nie stoi w miejscu, ale jej granice wciąż są ograniczone.
    Jeszcze w starym roku zajrzałem na Internet, by cofnąć się nieco w czasie celem przypomnienia młodych lat. Nie tęsknię za Gomułką czy Gierkiem, ale czasami warto obejrzeć się za siebie, by bardziej zrozumieć świat. Pewna kobieta zapytana w setną rocznicę urodzin Gierka: co sądzi o tamtej epoce odpowiedziała: to był piękny okres, dlaczego zapytał dziennikarz: bo wtedy byłam młoda. Czy to nie piękna odpowiedź? Młodość była odporna na wszystko, bo tak naprawdę zawsze byliśmy między młotem, a kowadłem, czasami nawet sierpem. Nikt nas nie rozpieszczał, tylko nie potrafię zrozumieć powiedzenia,” że człowiek uczy się na błędach”. Wychodzimy z tych lekcji bez żadnej wiedzy. Czas nie był dla Polaków łaskawy i więcej było w nim łez niż uśmiechu. Samodzielność nie jest domeną naszego narodu, lubimy być prowadzeni za rączkę, a taki spacer wiedzie zawsze na manowce. Są na to liczne dowody. Czas dla każdego jest taki sam, ale lepiej go spędzać z podniesioną głową w zamożności niż w nędzy i poniżeniu.
    Za nami kolejny rok, jaki zatem był? Przeciętny i w miarę spokojny. Nie ma jednak lat bez żadnych zamieszek czy wojen. Każdy chce być zamożny; mieć dużo ziemi i pieniędzy, a bez walki jest to wręcz niemożliwe. To najkrótsze zdefiniowanie wojny. Łatwiej zrabować niż zarobić, czego przykładem jest codzienność. Bogacenie się kosztem innych znane jest od wieków i ciągle ulepszane. Nikt nie stara się odpowiedzieć na pytanie: skąd biorą się milionerzy.
    Czym zaskoczył nas miniony rok.
    Najważniejszym i tragicznym wydarzeniem było zaginięcie samolotu Maleysia Arlines 8 marca 2014 r. Maszyna leciała z Kula Lumpur do Pekinu z 239 pasażerami na pokładzie. Nikt nie wie co stało się tamtego dnia. Lotniczych zagadek jest coraz więcej.

    Przywrócono stosunki dyplomatyczne zerwane w 1961 roku. USA i Kuba znowu razem. Ameryka nie potrzebuje już więcej wrogów, teraz każdy przyjaciel na wagę złota. To na pewno zwrot w dobrym kierunku. „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”. Dobre hasła zawsze są aktualne.
    Protesty przeciwko brutalności policji w USA. Ferguson i Nowy Jork stał się prawdziwym dramatem. Prawo egzekwowane siłą powinno należeć do przeszłości, ale tak nie jest. Na całym świecie policjant ma zawsze rację i tak też pozostanie.
    Legalizacja małżeństw homoseksualnych już w 35 stanach (na 50). Pierwszym stanem zezwalającym na małżeństwa tej samej płci był Massachusetts czerwiec 2013 r. Za tą decyzją podążyła Europa „Jak dobrze mieć sąsiada”.
    Kryzys na Ukrainie poruszył cały świat. Aneksja półwyspu Krym wywołała oburzenie i na tym się zakończyło. Były też sankcje ekonomiczne i ograniczenie wjazdu dygnitarzy rosyjskich do USA, ale ci i tak nie niemi zamiaru tu przyjeżdżać. Stracić duże pieniądze wolą gdzie indziej.
    Prezydent Obama ogłosił dekret imigracyjny i tym sposobem ochronił 5 mil. w większości dzieci tutaj urodzonych od deportacji. Nie nadmieniono jednak ile wcześniej deportował, jedno jest pewne, że dużo.
    Skandal w Departamencie ds.Weteranów. Zaniedbania w opiece zdrowotnej w Phoenix mogły doprowadzić do śmierci kilkadziesiąt osób. Do dymisji podał się szef departamentu. Oby ten proceder przeniósł się do Polski gdzie zanikły dobre maniery i honor.
    Epidemia Eboli dotknęła Afrykę Zachodnią i pozbawiła życia prawie osiem tys. ludzi. Zachorowało na tę chorobę w Liberii, Sierra Leone i Gwinei niemal dwadzieścia tys. osób.
    Na pewno było więcej drobniejszych wydarzeń, a miejscowych nawet sporo, ale chodzi o te najważniejsze, które swym zasięgiem przekroczyły granice Stanów.
    Patrzenie komuś na ręce, rozliczanie nie jest w dobrym guście, a już na pewno odmierzanie czasu. Większość z nas miała okazję pracować w systemie akordowymi i wtedy myśleliśmy, że ten pomysł przywiało ze Wschodu. Teraz już wiemy, że to kapitalistyczny styl pracy stosowany od dawna, a może nawet od zawsze. Każdą maszynę można zatrzymać, nawet zegar, ale pędzącego czasu się nie da. Minęło dwanaście miesięcy i mało kto zauważył jakie były ważne. W każdym coś się działo.
    Kiedy byłem w wojsku odliczaliśmy minione dni. Rezerwista odcinał je z metra krawieckiego, który z dnia na dzień stawał się krótszy. Ostatnio świat przyśpieszył choć Ziemia krąży z tą samą prędkością, bo kosmos ma swoje nienaruszone prawa.
    Weszliśmy w Nowy Rok, jaki będzie nikt do końca tego nie wie. Nawet krótkoterminowe prognozy pogody nie są dość klarowne, a co dopiero daleka przyszłość. Będzie jak Bóg postanowił, od nas jednak zależy jakie będą relacje międzyludzkie. Miłość i agresja są tworem człowieka, a od nich nić się wije na cały świat.

    Władysław Panasiuk

    • EDWARD DUSZA (1947) – ostatni bard polskiej emigracji niepodległościowej i żołnierskiej.

      „Oby serca nasze
      stały się ojczyzną
      naszych wrogów…”

      (E. Dusza „Pielgrzym pokoju”)

      Zadebiutował w roku 1970, w krakowskim „Tygodniku Powszechnym”, wierszami „Moja Madonna” i „Pamięci Ojca”. Jednocześnie, zaistniał jako poeta w londyńskich „Wiadomościach”. Publikował też w „Tygodniu Polskim” (Londyn) i w kwartalniku „Oficyna Poetów” (Londyn). Jego utwory poetyckie i szkice literackie tłumaczone były na język angielski, hiszpański, japoński, francuski, ukraiński. Jest członkiem International PEN-Club i laureatem licznych nagród literackich. Za swą twórczość publicystyczną, literacką i wydawniczą Edward Dusza – bo o nim tu mowa – został uhonorowany przez Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie prestiżową Nagrodą Literacką (1985).
      Na emigracji, opublikował dwadzieścia książek, w tym dziesięć tomów poezji. Brał udział w siedemnastu pracach zbiorowych, zredagował i wydał własnym sumptem dwadzieścia osiem książek innych autorów. Zapoczątkował publikowanie poczytnych „Kalendarzy Gwiazdy Polarnej”, których był pomysłodawcą i sam przygotowywał do druku.
      Wieloletni senior-editor, business-manager i redaktor naczelny tygodnika „Gwiazda Polarna”, najstarszego pisma polskiej emigracji w USA. Był wydawcą czołowych pisarzy emigracyjnych – ponad sto publikacji różnych autorów w kilku językach. Wśród nich znajdują się dwie książki autorstwa Józefa Mackiewicza: „W cieniu krzyża” (w jęz. ang. – „In the Shadow of the Cross”, Wyd. Contra Publishing, Nowy Jork 1973) oraz „Miejmy nadzieję…” (w jęz. pol. i ang. – „Let’s Hope…” – Wyd. Contra Publishing, Nowy Jork 1983).
      Aby móc to wszystko realizować, założył w Nowym Jorku wydawnictwo Contra Publishing, następnie Wydawnictwo PUNKT (Point Publications) w Stevens Point, w stanie Wisconsin, w siedzibie „Gwiazdy Polarnej”. Jest także założycielem kilku innych wydawnictw – Andre R. Poray Book Publishing (New York-Chicago), Libra Publishing (Stevens Point-Chicago), Edward Dusza Publishing (Stevens Point), w których zawsze promował i wydawał książki debiutujących autorów, sam finansując koszta tych publikacji.
      Zorganizował pomoc finansową pozostającemu, w skrajnej biedzie, w Monachium, Józefowi Mackiewiczowi, a przyjaźń z tym Wielkim Polskim Pisarzem nie była nigdy rzeczą bezpieczną ze względu na konsekwentny antysowietyzm tegoż. Dziś jeszcze jest Dusza szykanowany, przez antypolskie, filomoskiewskie środowiska, za przyjaźń z autorem „Katynia”, jak też za włączenie się do walki o odzyskanie praw autorskich Mackiewicza z rąk Niny Karsov-Szechter, blokującej od lat wydawanie jego książek w Polsce i poza Polską. Walka ta trwa od chwili śmierci pisarza w roku 1985, a więc dziś mija 30 lat (2015).
      Nie można zapomnieć, że był Dusza także bezinteresownym współpracownikiem
      patriotycznego pisma Czesława Maliszewskiego „Listy do Polaków” (znienawidzonego przez reżim warszawski), które to pismo wspierał także finansowo.
      Zawsze czynny w życiu emigracji niepodległościowej, uhonorowany został dwukrotnie Krzyżami Zasługi przez Prezydentów Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie (Londyn) – Edwarda Raczyńskiego i Ryszarda Kaczorowskiego. W święto Niepodległości Polski, 11 listopada 1981 roku, prezydent Raczyński wręczył poecie Srebrny Krzyż Zasługi za pracę społeczną i kulturalną wśród uchodźstwa polskiego. W roku 1990, tegoż samego 11 listopada, prezydent Ryszard Kaczorowski uhonorował go Złotym Krzyżem Zasługi za działalność dziennikarską oraz społeczną.

      Fenomenalnym darem osobowości i życia tego poety emigracyjnego jest, iż dane mu było być aktywnym uczestnikiem narodzin wielu inicjatyw emigracji patriotycznej – m. in. był świadkiem początków nowojorskiego „Nowego Dziennika”, a początki te wyglądały zupełnie inaczej niż to Bolesław Wierzbiański i jego ludzie później opisywali. Był też zaangażowany w prace Instytutu Piłsudskiego, Fundacji Kościuszkowskiej, Polskiego Instytutu Naukowego. Uczestniczył w formowaniu się Ruchu Społeczno-Politycznego POMOST i Towarzystwa Krzewienia Nadziei. Od roku 1969, był związany z Zakładami Naukowymi w Orchard Lake, gdzie zdeponował znaczną część swojego prywatnego archiwum, które tamże, w ostatnim dziesięcioleciu, bezmyślnie rozproszono i rozkradziono. A były tam m. in. obrazy Vlastimila Hofmana, rzeźby Mariana Owczarskiego, portrety pędzla Izabeli Rapf-Sławikowskiej, drzeworyty Stefana Mrożewskiego, bezcenna korespondencja z Józefem Mackiewiczem, Wacławem Iwaniukiem, Szymonem Laksem, Jerzym Niemojowskim, Stefanią Kossowską, Alicją Lisiecką i in.
      Liczna jest plejada ludzi, z którymi Edwardowi Duszy dane było zetknąć się na emigracji. Był blisko zaprzyjaźniony z takimi tuzami polskiej dyplomacji przedwojennej, jak: senator II Rzeczypospolitej, Tadeusz Katelbach, Jan Fryling (dyplomata w Japonii), prof. Wacław Jędrzejewicz (minister oświecenia publicznego II Rzeczpospolitej). Przyjaźnił się także z dr. Aleksandrem Korczyńskim, historykiem i działaczem niepodległościowym. Jego serdecznymi przyjaciółmi byli m. in.: Aleksander Janta, Tymon Terlecki, Tadeusz Siuta, Tymoteusz Karpowicz, Irena i Stefan Mrożewscy, ks. Zdzisław Peszkowski, ks. prałat Roman Nir, Jerzy Niemojowski, Zbigniew Chałko, Wacław Iwaniuk, Adam Tomaszewski, Andrzej Pityński, jak również wielomiesięczny gość E. Duszy w ramach tzw. „samopomocy dla bezdomnych literatów” – Wiesław Kuniczak, o Jerzym Kosińskim nie zapominając.
      Sam Edward Dusza, jest jedną z cenniejszych i ciekawszych osobowości oraz talentów literackich polskiej emigracji niepodległościowej XX wieku. Weterani II wojny nazywają go wprost „ostatnim bardem emigracji żołnierskiej i niepodległościowej”. Kiedy ukazał się piąty tom jego wierszy, „Przez ciemność do światła” (1977), emigrant-literat, Leszek Szymański, napisał, że „był to w warunkach emigracyjnych, gdzie funkcję mecenatu kulturalnego nie przejęły na większą skalę żadne polskie organizacje, instytucje czy osoby prywatne – dorobek imponujący” („Dziennik Związkowy”, Chicago, 7-8 kwietnia 1978). I na zakończenie swojego artykułu dodaje Szymański: „wolno już teraz stwierdzić bez fałszywego umiaru, że Edward Dusza zasługuje na miano poety dużej miary”.
      W roku 1984, wybitny poeta emigracyjny, Wacław Iwaniuk, wspólnie z o. Jerzym Mirewiczem (SI) zgłosili kandydaturę Edwarda Duszy do literackiej nagrody londyńskich „Wiadomości”. Przedstawiono „Wybór wierszy” E. Duszy, wydany po raz pierwszy w 1983 roku, w Paryżu (Editions Du Temps Pluriel). Był on tak poczytny, że w krótkim czasie doczekał się trzech wydań. O. Jerzy Mirewicz, na posiedzeniu jury „Wiadomości” w Londynie, tak mówił o twórczości Edwarda Duszy, omawiając rekomendowany do nagrody „Wybór wierszy”:

      „Autor tego ‘Wyboru wierszy’ nie boi się posądzeń o sentymentalizm i o wyrażenie w bardzo prostej formie uczuć wspólnych nam wszystkim wspominając przeszłe lata spędzone w innym naturalnym środowisku życiowym. Jest to swego rodzaju wierność temu, co dawno i daleko zostało poza nami, ale z czym dalej prowadzimy dialog ponad czasem i przestrzenią”.

      Poeta, Jan Brzękowski, pisząc o literaturze polskiej oraz twórcach związanych z dwujęzycznym, polsko-francuskim, pismem „Wieloczas”/”Le Temps Pluriel”, stwierdził, że „pomijając Tymoteusza Karpowicza, jedyną sprawdzoną osobowością jest Dusza”. Stefan Brykczyński, podkreślając dużą szczerość i wrażliwość poety, stwierdził, że „Wybór wierszy” Edwarda Duszy „jest cenną pozycją w dorobku poetyckim na obczyźnie” („Dziennik Polski”, Londyn, 13 marca 1985). Z kolei, Barbara Szubska pisze w „Gwieździe Polarnej” z 6 kwietnia 1985 r.: „Co najbardziej uderza i zachwyca w ostatnim jego zbiorze, to wczucie się i związek z naturą: harmonia poetycka, własna poetyka słowa”.
      Cennym uzupełnieniem tych wszystkich opinii o twórczości Edwarda Duszy jest wypowiedź, z roku 1978, nestora polskiej literatury emigracyjnej i krytyka literackiego, Tymona Terleckiego (1905-2000): „ma on rozległe zainteresowania literackie i kulturalne, wykazuje wielką ruchliwość, przedsiębiorczość, odwagę. Zdołał wydać zbiory poezji, próbuje krytyki, eseju. (…) Bodaj nie ma pisma polskiego w Europie, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, w Argentynie i w Brazylii, nawet w Australii, nawet w Izraelu, w którym Dusza by nie ogłaszał. Mógłby o sobie powiedzieć słowami wiersza Wierzyńskiego: ‘gdzie nie posieją mnie, wyrosnę’. Szczególnie wzruszający w swojej bezinteresowności był związek Duszy z pismem ‘Listy do Polaków’, które redaguje, odbija i rozprowadza jeden uparty Polak [mowa o Czesławie Maliszewskim – przyp. M. K.], mieszkający w New Britain”. („Tydzień Polski”, Nowy Jork, 27-28 maja 1978).

      Edward Dusza zadebiutował w 1970 r., w krakowskim „Tygodniku Powszechnym” wierszami – „Moja Madonna” i „Pamięci Ojca”. Poza tym, w Polsce nie publikował wcale.
      Zaistniał natomiast, w tym samym czasie, w londyńskich „Wiadomościach”, w „Tygodniu Polskim” (Londyn) i w kwartalniku „Oficyna Poetów” (Londyn).
      Obecnie, czytelnikowi krajowemu jedyną informację o tym poecie przekazuje ubożuchny i pełen nieścisłości „Leksykon polskiej literatury emigracyjnej” autorstwa Jana Zielińskiego (Wyd. FIS, Lublin 1990), gdzie o Edwardzie Duszy znaleźć można następującą notę:

      „Poeta wyczulony na konkret, na rys obyczajowy i charakterystyczny szczegół. Pisząc o dziełach sztuki, wprowadza je w świat współczesny, w życie ludzi zwiedzających muzea. Wypracował własny sposób widzenia wielkiego miasta – w krótkich scenkach, dobitnych i zamkniętych, zazwyczaj obdarzonych głębszym sensem (cykl wierszy nowojorskich). Obserwując przejaw współczesnej cywilizacji, nie zapomina o europejskim zapleczu kulturowym (wiersze pisane we Włoszech i w Paryżu) oraz o własnym dziedzictwie duchowym – o Krakowie” (tamże, s. 39-40).

      Powrót poety-emigranta do Ojczyzny, przez długi czas ze względów politycznych zupełnie niemożliwy, jest dla każdego twórcy spoza Polski sprawą niezwykle trudną. Przekonał nas o tym najlepiej casus Józefa Mackiewicza, o którego publikacjach w Polsce decydują nie historycy czy literaturoznawcy lecz skorumpowane sądy rodem z najciemniejszych lat PRL-u, zakazujące druku książek Mackiewicza w kraju (sic!).
      W podręcznikach literatury polskiej darmo wypatrujemy wielu znaczących już dzisiaj nazwisk. Ci twórcy po prostu tak długo nie istnieli, że trudno ich teraz przywrócić do życia. Niektórzy, chcąc prześpieszyć ten proces, pisali teksty na zamówienie. Inni, jak np. Edward Dusza, nie napisali nigdy grafomańskiego wiersza o Lechu Wałęsie, jak uczynił to „nawrócony na patriotyzm” Czesław Miłosz, późniejszy Noblista.
      Nie można jednak powiedzieć, że twórczość Edwarda Duszy jest mało wrażliwa na sprawy ojczyźniane. Opuściwszy kraj jako dwudziestolatek, długo uczył się własnej tożsamości, jak sam wyznaje w wierszu „Jeszcze to”. Obsesyjne poczucie wyobcowania nie dotyczy u niego jedynie utraty Polski, ziemi ojczystej, w której się urodził. Będąc poetą zdecydowanie osadzonym w kulturze polskiej, pojęcie ojczyzny przenosi Dusza w kontekst całej cywilizacji europejskiej. Jego ojczyzna, to starożytna Grecja, Ziemia Święta, Rzym. To także ziemia położona nad rzeką Mississippi, która jest… „prawie taka, jak Wisła”.
      Zauważyć można, że choć w tej poezji przewija się stale temat Polski, to w istocie, ojczyzna poety nie zamyka się w pojęciu kawałka ziemi. „Choroba” Edwarda Duszy jest wprawdzie znamienna dla wielu pokoleń polskich emigrantów – wyraża się w tęsknocie za rajem utraconym lecz jednocześnie, autor wędrujący „Szlakiem Madonny” (tytuł debiutanckiego tomu wierszy, wyd. Nowy Jork 1969) rozkochany jest tak samo w kulturze polskiej, jak we włoskim Renesansie czy judaizmie. Jego ojczyzna i jego patriotyzm, to widzenie spraw polskich w kontekście starożytnej Grecji i mistyki judeo-chrześcijańskiej.
      Obsesja autora „Szlakiem Madonny”, to zauroczenie ojczyzną nie w pojęciu jednego kraju, lecz typowa dla każdego humanisty i każdego Europejczyka, projekcja psychiki ludzkiej, stale poszukującej nowej formy życia uformowanego na źródłach grecko-judeo-chrześcijańskich. Europejskość bowiem, być Europejczykiem, znaczy brać udział w określonych wartościach – ponadczasowych i ponadterytorialnych – dla których warto żyć. Europejczyka różni od innych wypracowana przez wieki świadomość, że przeznaczeniem człowieka jest „więcej być”, a nie „więcej mieć”. Dlatego tak trudno jest emigrantom europejskim w Ameryce przestawić się na „nowoczesne” bycie tylko producentem i konsumentem, które jest zwykle utożsamiane przez nich ze skazaniem się na egzystencję upadłą.
      Europa i europejskość, to przede wszystkim kategorie antropomorficzno-kulturowe, co powoduje, że Europejczykiem można się stać jedynie z ducha, a nie przez zamieszkanie w jakiejś geograficznej przestrzeni. Rozumie to doskonale Edward Dusza, który zaczyna definiować swoją tożsamość od szukania prawdy o sobie samym. W poszukiwaniach tych, zwraca się ku filozofii greckiej, która nauczyła go pytać z troską o człowieka.
      Jak wiemy, Żydzi pytali o Boga żywego, prorocy mówili o drodze człowieka do Boga, Grecy rozprawiali o człowieku, o życiu szczęśliwym, o cnotach, o tym, co dobre i złe, o boskim rozumie, o naturze duszy, o jej nieśmiertelności. Wstępem do tych wszystkich dociekań było greckie hasło „gnothi seauton” („poznaj samego siebie”), a owocem – odkrywanie prawdy jako istoty bytu.
      Czytając wiersze Edwarda Duszy, wszystkie te sprawy dostrzegamy wyraźnie w projekcjach jego własnego świata poetyckiego. Dotychczasowa wartość poezji, w sensie służby narodowi, zostaje przetworzona przez niego w poezję osobowości ludzkiej w ogóle. Pisząc o sprawach ludzi, stara się on pisać tak samo o robotniku, jak o Leonardzie da Vinci. Pisząc o Ojczyźnie, stara się pokazać to miejsce, które można przyjąć za swoje – niekoniecznie jest nim kraj, który się opuściło. Może bowiem być nim miejsce, które dopiero się odkrywa.
      Jest Edward Dusza poetą posługującym się pięknym, klarownym słowem. Bez przesady można powiedzieć, że jego poezja jest poezją elegancką, zupełnie pozbawioną tak modnych dziś i nadużywanych wulgaryzmów w literaturze i sztuce. Jest on przy tym poetą o wyjątkowej wrażliwości emocjonalnej – choć jego intelektualizm skutecznie strzeże go przed łzawo-sentymentalnymi poematami czy wyznaniami.
      Samotność i wyobcowanie, cierpienie i tęsknota, przekazywane są słowami, które szczęśliwie bronią się przed retoryką i patosem. Zastosowana metaforyka jest oszczędna, ekspresja sprowadzona do mowy komunikatywnej, niemal potocznej – często utwory te robią na czytelniku wrażenie prywatnej notatki, poetyckiego listu do przyjaciół, w którym nie istnieje to, co widzimy, lecz to, w co wierzymy.
      Będąc ni to pielgrzymem, ni turystą wędrującym po rozległych, obcych ziemiach, wszędzie poeta wyławia swoje własne motywy: „to wszystko już kiedyś widziałem, w opuszczonej przeze mnie Itace” („Nad Niedźwiedzim Strumykiem”). Pamięć starego kraju przepuszczona jest w jego świadomości przez pryzmat obrazów Grottgera, Malczewskiego, Stanisławskiego, Hofmana, Chełmońskiego; czasem przeniknięta jest plamą w kolorze krwi, bo jest to również kraj, w którym:

      (…) poetów zrzucano ze schodów
      zamykano w klinikach psychiatrycznych, albo –
      jeszcze gorzej –
      wytyczano im szlaki bezpiecznych
      tematów

      („Odpowiedź”)

      Stałe odwoływanie się do chrześcijańskiego etosu i symboliki pozwala poecie sformułować ewangeliczny program braterstwa ludzi:

      Oby serca nasze
      stały się ojczyzną
      naszych wrogów…

      („Pielgrzym pokoju”)

      Tom „Madonna z kołowrotkiem i wiersze inne” – opublikowany po raz pierwszy w Chicago, w 1987 roku (trzy wydania, ponad szesnaście tysięcy egzemplarzy), był emigracyjnym rekordem publikatorskim i czytelniczym. Uważany jest też za najpełniejszą artykulację świata poetyckiego autora. Znamienny akcent stanowi tutaj sam obraz Madonny – kobieta z kołowrotkiem, niczym matka z wołyńskiego, kujawskiego czy góralskiego domu, to synonim rodzinnego ciepła, zacisza domowego, bezpieczeństwa, łagodności, dobroci i miłości. To nic, że namalował ją mistrz Leonardo. W końcu jest Ona tylko jedna i wciąż ta sama. Po prostu Matka, która zawsze gotowa jest okryć płaszczem poetę, wędrującego samotnie po świecie od kapliczki do kapliczki przy rozstajach dróg. Madonna i kraj dzieciństwa – to dwa najważniejsze motywy, które są stałym celem powrotów w poezji Edwarda Duszy.
      On sam powrotu nie ma – opuściwszy Polskę niespełna pół wieku temu, z tomikiem wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w plecaku, stał się jednym z polskich pielgrzymów bez miejsca i adresu. Najpierw był Rzym, potem Paryż, Monachium, Lizbona, Wiedeń, Nowy Jork, Chicago, a w bagażu poety, który od tego czasu przewędrował 57 krajów, zawsze znajdował się Baczyński i mała ikona z Madonną.
      Po 23-letniej przerwie, spowodowanej przewlekłą chorobą serca, ukazał się w Chicago, kolejny tom wierszy Edwarda Duszy – „Topografia umarłego pejzażu” (2010). Zaklęte w nim umierające pejzaże, to refleksja poety nad przemijaniem, odchodzeniem w niepamięć, blaknięciem konturów i dewaluacją świata bliskiego własnej generacji, o czym autor wspomina od pewnego czasu coraz częściej na coraz rzadszych już spotkaniach z czytelnikami, mówiąc:

      „(…) nie mogę pozbyć się przeświadczenia, że moje pokolenie odchodzi. Wcześniej odeszło pokolenie Szymona Laksa, Czesława Maliszewskiego, Zbigniewa Chałki, Marka Gordona, Aleksandra Janty, Wacława Iwaniuka, Józefa Mackiewicza, Tadeusza Katelbacha, Jana Frylinga, Leopolda Tyrmanda, Tymoteusza Karpowicza, Czesława Bednarczyka, Beaty Obertyńskiej, Zofii Bohdanowiczowej, Ludwiki Czerskiej, Barbary Toporskiej. Z nimi byłem blisko związany i zaprzyjaźniony, i bardzo mi brakuje ich obecności. Teraz przyszedł czas na nas, dziarskich 60-latków, którzy powoli przechodzą na drugą stronę; już teraz, gdy mówią o mnie, spotykam się z określeniem „pokolenie odchodzące”, a więc, to chyba, niestety, prawda…” [Nagranie magnetofonowe z wieczoru autorskiego zorganizowanego przez The Polish Arts Club of Chicago 29 października 2006 w Copernicus Center, w Chicago].

      Czas odejścia trzeba przebyć godnie, bez hałasu i fajerwerków, bez kompanii honorowej nad wymuszonym siłą pogrzebem narodowym w Polsce, jak to się stało w przypadku poety-przyjaciela, Wacława Iwaniuka, którego życzeniem było rozsypanie jego prochów w torontońskim ogródku przydomowym, pośród róż. Tak się składa, że ani Szymon Laks, ani Wacław Iwaniuk, ani inni emigranci-literaci: Marek Przemysław Krzyżański, Barbara Szubska, Leopold Tyrmand, Aleksander Korczyński, Stefania Kornecka, Ludwika Czerska, Barbara Toporska, Wiesław Kuniczak i wielu innych, nie chciało być pochowanymi w Polsce. Tym bardziej, dzisiaj, gdy wciąż odrzuca się tam spuściznę literacką po Józefie Mackiewiczu i nigdy nie rozliczono zbrodni dokonanej na Grzegorzu Przemyku czy Staszku Pyjasie. Nie chciał tego, zmarły w Kalifornii, wielki artysta Stefan Mrożewski. Nie chce tego też Edward Dusza i Mirosława Kruszewska, którzy umieścili oddzielny zapis w swoich testamentach, a to z tego powodu, że pojawiły się tu i ówdzie różne podejrzane indywidua, które nie mają zamiaru niczyjej ostatniej woli respektować. Dlaczego tak się dzieje? Sprawa jest prosta: gwałcąc ostatnią wolę ludzi nieprzeciętnych, chcą koniecznie dolepić swoje, nic nie znaczące, i często obco brzmiące, nazwisko do ich nazwisk. Co więcej, robią na tym pieniądze. A Polska to toleruje. A wymierająca emigracja patriotyczna to przeacza. I tak rodzi się nowa, polska, narodowa hucpa – odzieranie ludzi z godności i tożsamości. Nawet po ich śmierci. Wstrząsająco mówi o tym Dusza w wierszu poświęconym zmarłemu przyjacielowi, Wacławowi Iwaniukowi:

      „Rozprostował ramiona w tkankach roślin
      popłynął swobodny w ich sokach
      kwiaty, które pielęgnował na obcej ziemi
      zapewniły mu
      pośmiertny dach
      nad głową

      zgarnęli na chybił trafił ziemię z ogródka
      wypełnili urnę
      i pochowali z pompą
      proch
      zaprawiony sztucznym nawozem

      w ojczyźnie poety
      pochyliły się poczty sztandarowe
      zagrzmiały pienia
      nad torontońską
      top-soil

      a jego tam dawno nie było
      powracał kolorem kwiatów
      ożywał, rozkwitał, umierał
      w rozbiegu czterech pór roku

      radosny, że został na swoim…”

      („Na sprowadzenie prochów poety
      emigracyjnego do Ojczyzny”)

      Edward Dusza jest zawsze wierny wszystkim swoim przyjaźniom, nigdy z ukrycia nie podstawiał innym nogi. Przebacza niegodziwości, które mu wyrządzono. Nie wierzy w coś, co się nazywa „popularność”, „sława”. Podkreśla to przekonanie w najnowszym wywiadzie udzielonym red. Annie Franzen z „Kuriera Polskiego”, zatytułowanym „Sława, a co to takiego?” („Kurier Polski of Minnesota”, Twin Cities, 2010 nr 15). Trzeba go zmuszać do walki o siebie. Przez dwadzieścia trzy lata nie mógł nic wydać, bo nie umiał poprosić o pomoc. A było tak, że kiedyś wydawał książki innym, płacąc za druk z własnej kieszeni. Gdzie teraz są ci inni? Gdzie są ci, którzy zawdzięczają mu swój debiut na łamach prasy emigracyjnej? I ten otyły pan z Jackowa (mowa o Adamie Lizakowskim – przyp. aut.), który w roku 2000 rozpuścił plotkę o śmierci poety. Plotka rozniosła się tak, że dr Beata Dorosz z warszawskiego Instytutu Badań Literackich Państwowego Instytutu Naukowego PAN, redagująca hasło „Edward Dusza” w słowniku bibliograficznym „Współcześni polscy pisarze i badacze literatury”, napisała do Edwarda Duszy w liście z dnia 26 stycznia 2006 roku: „Pana list zza grobu był dla mnie wielką niespodzianką, ale też i ogromną radością!”. Mało brakowało, aby w haśle E. Duszy w słowniku umieszczono przedwcześnie datę jego śmierci (sic!).
      Edward Dusza – twórca, który wniósł znaczny wkład do historii polskiej literatury emigracyjnej, sam będąc poetą i poetów od lat promujący, pozostaje wciąż w Polsce w smudze cienia. Sam mówi, że w „podwójnej smudze cienia”. Razem z nim znajduje się w niej całe pokolenie polskich twórców emigracyjnych, które pojawiło się na Zachodzie w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku. Pierwszą warstwą tej smugi były ograniczenia narzucane im przez PRL-owską cenzurę. Drugą warstwę ciemności zafundowało im, zupełnie zagadkowe dla wszystkich, zamknięcie się obecnej Polski na najmłodszą generację polskiej literatury emigracyjnej oraz systematyczne ignorowanie ludzi, którzy zaistnieli w tej literaturze już przed 30 laty. Twórczość ich jest w Polsce zupełnie pominięta – tak, przez historyków literatury, jak układaczy leksykonów czy wreszcie krajowe czasopiśmiennictwo literackie, które zupełnie nie wie o co chodzi, a co gorsza – nie chce wiedzieć o co chodzi. Nie sprawdza się i nie gromadzi rzetelnych informacji o polskich pisarzach emigracyjnych, a przy tym – w całej tej, paranoicznej wręcz, ignorancji – drukuje się i wydaje opinie o czymś czego się nie zna i czego nigdy nie pozna. Bo nie chce się poznać.
      „Gdzie szukać poetów emigracyjnych?” – pyta Edward Dusza retorycznie w jednym z wywiadów. „Na pewno nie na Jackowie” – brzmi zdecydowana odpowiedź. – „Przecież to sami pozerzy, kontestatorzy i grafomani. Krzykiem dobijają się o uznanie, prorokują sami sobie nagrodę Nobla, ale niewiele mają do zakomunikowania światu, a już najmniej samej emigracji czy literaturze krajowej. Ja to nazywam Sonderkomandem poezji i grafomańskim wybrykiem. A ponieważ ryczą najgłośniej, to ich słychać. W Polsce myślą, że wszyscy jesteśmy tacy i uważają nas za kretynów. Stąd taka niechęć do wpuszczania naszych nazwisk na łamy pism polskich. (…) Młodzi gniewni w kompletnych łysinach, którzy piszą o tym, jak im ‘włosy stają dęba’ – oto, co się stało z naszą poezją. Geneza tego zjawiska tkwi w ogólnym bałaganie i braku kompetencji naszej krytyki literackiej, która na emigracji praktycznie nie istnieje – wolno każdemu wydać ‘Dzieła zbiorowe’ , jak ma na to pieniądze – a w Polsce nie ma nas kto zaanonsować, gdyż tam dość trudno jest rozeznać się w towarzyskich koteriach. Nie wiadomo, kto swój, a kto czerwony. Tak się to wszystko skotłowało”. (Zob. „Między nami, poetami. Z Edwardem Duszą rozmawia Mirosława Kruszewska” /w:/ „Emigrant”, Chicago, 22 lutego 1997, s. 16-17).
      Edward Dusza nie umie rozpychać się łokciami. Mówi wprost: „Źle się czuję w roli literackiego przepychacza. Wolę, aby za mnie decydowały moje teksty”. Tworzy w zaciszu swego domu, pełnego polskich obrazów i książek, zaszyty w sennym, amerykańskim miasteczku w stanie Wisconsin, gdzie drzwi nie zamyka się na klucz, bo wszędzie swoi i gdzie brzozy takie są, jak w Polsce, a sędziwe wierzby-babule siedzą sobie kupami na bardzo polskich łąkach, zaś na przytulnych polanach leśnych wysypują się dorodne borowiki. Kiedyś wiele podróżował. Dziś, po dwóch zawałach i operacji na otwartym sercu, osiadł w jednym miejscu. Lekarze zabraniają podróży. Gwarny dawniej, i pełen ciekawych gości, dom w Stevens Point powoli opustoszał. Przyjaciele-literaci przeszli do lepszego świata. Pozostały pogodne wspomnienia i anegdoty, które warto byłoby ocalić od zapomnienia w osobnej książce. Jedno po drugim odchodzą ukochane zwierzęta, te najwierniejsze z przyjaciół. A każde ma swoją osobną historię. Psy: Bajka, Maciek I, II i III, Koczis, Tiffany, Drapek, Billy-Boy, Spike, Śnieguliczka, Czortek, Happy – ocalony w ostatniej chwili od śmiertelnego zastrzyku w psim schronisku, Xenia – sierota po dr. Aleksandrze Korczyńskim, Malwa, Burek, Sasza i Smokey; koty: Kicia-Emerytka, Shadow, Sissi, Kropka, Kreska, Sidney, Kluska, Pyza, ToBe, Mr. Jones, Tom-Cat, Kubuś, Baby; czapla Tekla i zając Błażej.

      Przez lata zmagań z chorobą serca, uzbierało się trochę wierszy, które warto i trzeba wydać, dokończyć rozpoczęte przed laty teksty prozą, wznowić zapomniane. W 2005 roku, wcale zasobny w pieniążki Fundusz Wydawniczy, animowany przez niejakiego Edwarda Zymana w Toronto, w Kanadzie, wydał poecie tomik o ambitnym tytule „Popioły”. Tomik w postaci kilku karteczek małego formatu, zszytych niedbale rwącą się nitką krawiecką, rozreklamowano jako wydanie… bibliofilskie. W sumie, znalazło się tam jedenaście wierszy. Obiecano większy tomik w przyszłości, pobrano tysiąc dolarów opłaty (Fundusz, który pobiera opłatę od sponsorowanych przez siebie autorów ?!). I nic. I cisza. Ani tomiku, ani zwrotu pieniędzy. Śmiało można rzec, że Dusza nie jest pieszczoszkiem wypasionych polskich organizacji czy fundacji.
      Nie powinno nikogo dziwić, rzecz ludzka, że autor emigracyjny – każdy autor! – pragnie zabezpieczyć swój dorobek literacki. Wielu twórców emigracyjnych w ogóle przestało publikować. Tym bardziej, że dla wielu z nich praca literacka nigdy nie była podstawą utrzymania. Na przykład, archiwista i bibliograf prasy emigracyjnej, śp. poeta Jan Kowalik (1910-2001) z San Jose, w Kalifornii, był sprzątaczem biur. Tak było zawsze, a szczególnie w przypadku tzw. twórców o radykalnych poglądach antykomunistycznych. Najlepsze możliwości publikowania, o ironio, mają ci, którzy po wyjeździe na Zachód trafili na posadki uniwersyteckie. Słusznie zauważono, że gdyby krytyka literacka, przy ocenie dzieła, brała pod uwagę również okoliczności jego powstawania, jakże mizernie wyglądałby np. Czesław Miłosz w porównaniu, na przykład, z Józefem Mackiewiczem.
      Miłosz, po opuszczeniu służby dyplomatycznej Polski reżimowej (PRL), osiadł na uniwersytecie w Berkeley, nie musiał matrwić się ani o miejsce do publikowania, ani o wydawanie książek. Uniwersytet wręcz domagał się od niego aktywności publikatorskiej, był tam przecież etatowym pracownikiem naukowym. Inaczej było w przypadku innych autorów. Artykuły Józefa Mackiewicza, mieszkającego w Europie w skrajnej biedzie, drukowane były w ostatnich latach jego życia przez wydawaną w USA „Gwiazdę Polarną”, ponieważ żadne pismo polskie w Europie, z londyńskimi „Wiadomościami” włącznie, nie chciało mieć kłopotu z „kontrowersyjnymi opiniami” tego pisarza. Jak wiemy, przez Europę zachodnią przechodził wówczas wiatr „odprężenia” i bardzo niepożądane było eksponowanie radykalnego antykomunizmu. Natomiast, od początku istnienia uniwersytetu w Berkeley, wiadomo było, że jest to sanktuarium dla komunistów i wszelkiego rodzaju sierot po Stalinie. Dziś nic się nie zmieniło – sowietująca i zakochana w Leninie kadra profesorska, po staremu indoktrynuje tam, ogłupia przez lata i wypuszcza w świat całe tabuny młodego narybku z dyplomami, pragnącego przenieść i ugruntować na ziemi amerykańskiej idee rewolucji październikowej. Już im się, zresztą, prawie to udało.
      Cóż więc pozostaje emigrantom-antykomunistom, tym najbardziej nieprzejednanym? Czy, jak Józef Mackiewicz, dożyć późnego wieku w warunkach urągających egzystencji ludzkiej? Pisała o tym wiele, w latach 80-tych, Alicja Lisiecka, która sama doświadczyła wygnańczego losu, pragnąc przedstawić czytelnikowi polskiemu w kraju sytuację twórców emigracyjnych. Niestety, filokomuna w Polsce dwudziestego pierwszego wieku, i filokomuna polska w świecie, prosperują jak najlepiej. Ciasno zwierając swoje zastępy nie rokują żadnych nadziei polskiej literaturze emigracyjnej.
      Polski rynek księgarski na emigracji jest mały, zapotrzebowanie na ambitną książkę – nikłe. Zalewa nas nijaka, miałka literatura krajowa. Darmo szukać w księgarniach książek Edwarda Duszy. Na internecie, przy tytułach jego książek – dodam: bardzo poszukiwanych książek – widnieje adnotacja „nakład wyczerpany”. Czemu nie pojawiają się dodruki?
      Dziś, aby zaprezentować czytelnikowi swoją książkę, trzeba ją samemu wydać, samemu najczęściej rozsprzedać i wreszcie samemu magazynować. Przestały istnieć wielkie, polskie księgarnie i drukarnie. W Chicago, Nowym Jorku, Stevens Point, drukuje się jeszcze polskie czasopisma. Ich nakłady spadają, wierni prenumeraturzy starzeją się i wymierają, nowych nie przybywa. Sprowadzana z Polski prasa jest bardziej atrakcyjna, łatwiej dostępna i chętniej czytana.
      Mówi się, że wolna Polska zabiła czasopiśmiennictwo emigracyjne. Starsze pokolenie odchodzi, nowe pokolenie nie interesuje się prasą czy książką wydaną w rodzimym języku. A przecież z tym wszystkim związani są ludzie słowa polskiego, pisarze, dziennikarze, nauczyciele języka polskiego, którzy wciąż zabiegają, aby ukazywały się polskie książki i czasopisma, a niezależne słowo polskie nie zostało na obczyźnie pogrzebane.
      Ostatni tom wierszy Edwarda Duszy – „Topografia umarłego pejzażu”, to gorzkie świadectwo odchodzącego świata całej generacji polskiego uchodźstwa. To także poetycko zaszyfrowany zapis okruchów naszej cywilizacji, która nas nieuchronnie opuszcza. Warto te okruchy ocalić od zapomnienia.
      Kolejny, przygotowywany tom – „Strona milczenia”, jest wyborem wierszy najważniejszych i jednocześnie jakby ćwiczeniem wyrywania z niepamięci czasu tych dni, kiedy Zło korzystało z każdej szczeliny, aby się rozlać. Trzeba mieć wiele odwagi, aby ten czas nazwać. Powiedzieć prawdę? Zawsze. Ale to boli.
      Autor „Strony milczenia” może sobie pozwolić na niezależność oraz ujawnianie niewygodnych faktów historycznych, ponieważ mieszka i działa za granicą i nie zależy od różnych „funduszy”, „sponsorów” czy „instytutów”, które decydują o nadawaniu tytułów i przyznawaniu stypendiów układnym miernotom. A że głoszenie niewygodnych prawd jest niebezpieczne przekonał się o tym już dawno.
      Edward Dusza jest poetą niepokornym, niezłomnym, a przez swoją prawdomówność – wyklętym. Nie umie tworzyć ani żyć na pół. Jego młodością i całym życiem sterowała aura wygnańczego dramatu. Ważnym wydarzeniem w jego biografii był fakt opuszczenia kraju w młodym wieku i nowe życie w obcym świecie. Nowe życie – a co ze starym? Czy wystarczy odwagi, by zmierzyć się z demonami, które przychodzą nad ranem i walą w drzwi?
      „Niewinni” funkcjonariusze bezpieczeństwa, poetki-stalinówki, podpisujące petycje z wyrokami śmierci na niewinnych ludzi, sprzedajni pisarze-nobliści – nigdy nie rozliczeni ze swych ohydnych akcji – powoli rozpływają się w historii. Fizjonomie niektórych wyzierają jeszcze z ciemnych zakamarków odradzającej się Polski i nie wstyd im, że żyją. Ba! Są w pewnym sensie celebrytami krainy nad Wisłą. Na tym polega bolesna oryginalność nowego czasu.
      Za kilka lat nowe generacje Polaków studiować będą pożółkłe karty dziejów Polski, aby odtworzyć prawdę i… prawdy tej nie odnajdą. Prawda bowiem, zależy dziś od tego, komu i do czego jest ona potrzebna.
      Niewielu jest poetów polskich, których utwory nie traciłyby nic na wartości. Ich kruche wiersze, to jakby maleńkie vota w intencji wolnej Ojczyzny. Mają one nam przypominać, jak ulotna jest pamięć ludzka.
      A gdy gaśnie pamięć ludzka, wtedy mówią kamienie.

      ./.

      Mirosława Kruszewska

      • teraz ten bełkot p. Kruszewskiej wyjaśnia stąd tyle żółci i zazdrości u niej i Edwarda Duszy. Wresszcie się odkryli i opisują swoją niemoc.

        • A czego niby ma zazdrościć p. Dusza i p. Kruszewska i komu?
          I skąd ma być ta niemoc?
          Bardziej operatywnych dziennikarzy nie mamy.
          Popatrzcie na teksty Panasiuka – ani ładu, ani składu.
          I ton kaznodziejski w stylu Radyja-Maryja. I toto pcha się na łamy gazet…

    • Diabeł w ornat się w ornat i ogonem na msze dzwoni… ha, ha, kto to napisał?

      • Pomyliłem się. Miało być: Diabeł w ornat się ubrał i ogonem na mszę dzwoni. A napisał Sienkiewicz, nie Panasiuk, w “Potopie”.

  74. Na emigracji robiono wiele prób spolszczenia wierszy amerykańskich poetów. Robiło to zwłaszcza młodsze pokolenie literatów grupy “Kontynenty”, wychowane już w Anglii, a także Zbigniew Chałko czy Aleksander Janta oraz twórcy skupieni wokół literackiego kwartalnika “Oficyna Poetów” w Londynie. Tłumaczono nawet słynnego amerykańskiego zakonnika, Mertona.
    Prosiłbym o udostępnienie tłumaczeń dokonanych przez Adama Lizakowskiego oraz wskazać, gdzie można odnaleźć wcześniejsze tłumaczenia tych wierszy, jeżeli takowe istnieją, chyba, że p. Lizakowski był pierwszy, w co osobiście wątpię.
    Ze zdumieniem przeczytałem, że Adam L. jest poetą polsko-amerykańskim. Co to znaczy? Literaci na emigracji bardzo długo uważali, że są “pisarzami polskimi na obczyźnie”. Pisarzy ci wstrzymywali się z publikacjami swoich utworów w PRL. Idąc po tej linii rozumowanie, Miłosz jest li-tylko pisarzem amerykańskim i amerykańskim noblistą, bo przyjął obywatelstwo amerykański i jako obywatel St. Zjednoczonych otrzymał Nagrodę Nobla.
    Jak zatem wytłumaczyć rewelacje Bożeny Jankowskiej, która w swojej ostatniej książce daje rady Lizakowskiemu, aby wreszcie nauczył się angielskiego. Pisała ona o tym również w “Dzienniku Związkowym”. Jaki to pisarz amerykański, który nie zna dobrze angielskiego?

  75. Śledzę z uwagą głosy na temat A. Lizakowskiego. Zaintrygowały mnie jego wykłady na Uniwersytecie we Wrocławiu, bo to bliskie mojemu sercu miasto. Zadzwoniłem na Uniwersytet i dech mi zaparło. Otóż na Wydziale polonistyki nikomu o tych wykładach nie wiadomo, nie wiedziano również, o zgrozo, kto to jest Adam Lizakowski. Rzecznik prasowy, pełnomocnik rektora ds kontaktów z mediami w biurze Rektora nie miał żadnych informacji na ten temat. Po prostu o niczym nie wiedział. Jak dotąd, na Uniwersytecie wrocławskim nie było wykładowcy legitymującego się dyplomem zasadniczej szkoły zawodowej. Owszem, pan Lizakowski pojawił we we Wrocławiu, miał tam wieczór autorski zatytułowany “Z Gór Skalistych do Gór Sowich”. Program prowadziła Małgorzata Różewicz (filozofka sztuki – czyżby narzeczona pana L.?), wiersze i listy Lizakowskiego czytał Maciej Suszyński z Chicago, również bardzo zasłużony dla kultury.. Sponsorem imprezy była Fundacja Karpowicza “Tajne”. Co znaczy ostatnie słowo, nie wiem. Pan Lizakowski występował tam jako poeta polsko-amerykański i tłumacz literatury. Wygląda na to, że ktoś zdrowo podkoloryzował całą historię. W USA doniosły o tym pisma polonijne.
    Smutne to bardzo, nawet, czy jest to prawda, czy nie…

    • Powiedzmy to prościej:
      _________________________

      Numer telefonu do biura rektora Uniw. Wrocławskiego, prof. Marka Bojarskiego:
      tel. 48-71-343-68-47. Każdy może zatelefonować i o wszystko zapytać.
      e-mail [email protected]
      ___

      Drugi kontakt, to pełnomocnik rektora d/s kontaktów z mediami:
      tel. 48-667-678-872
      e-mail [email protected]
      _____

      Proszę Państwa, nikt na Uniwersytecie Wrocławskim, nie słyszał o tym, aby niejaki Adam Lizakowski miał zostać wykładowcą na tym uniwersytecie. Nikt też nie zna żadnego Lizakowskiego i nigdy nie słyszał o nim.

      No więc, co tu się dzieje?
      Pan Lizakowski znów popuszcza wodze swojej fantazji, a głuptasy kolportują to po Jackowie.
      Nawet konsulat dał się nabrać na ten Prima Aprilisowy żart.
      Ale zabawa!

  76. Po przeczytaniu analizy twórczości poety Pana Edwarda Duszy, autorstwa Pani Mirosławy Kruszewskiej nie sądzę , że parafraza do wiersza Kamienna Cisza Władysława Panasiuk jest autorstwa tak znakomite Pani krytyk i poetki, która podsumowała twórczość „jedynego poety na emigracji” Adama L… Jako osoba wrażliwa, uważam, że ta parafraza najwidoczniej została stworzona przez kogoś z zazdrości o talent Panasiuka, bądź w natłoku jakichś emocji, których nie jestem wstanie zrozumieć.
    Otóż nie przypominam sobie, aby w historii literatury parafrazowano wiersze mówiące o śmierci, a jeśli takowe są proszę je przypomnieć. Kamienna cisza, Panasiuka doczekała się adaptacji muzycznej i wielu emisji w Chicago. Ośmielę się stwierdzić, że jest jak sakrum oddające cześć odeszłym. Dodam, iż wiersz był wielokrotnie czytany przy pomniku Katyń 1940, w wielu kościołach polonijnych z okazji patriotyczno – religijnych uroczystości.
    Wiersz usiadła cisza Władysława Panasiuka wprowadza nastrój skupienia , zmuszając do refleksji. Mówi o kruchości życia, przemijaniu , a wreszcie o zapomnieniu. Poeta maluje obraz cmentarza, kamiennej płyty, na której mówią złote napisy wyryte rękami człowieka żyjącego na płycie milczenia , (usta zamilkły , zgasło cierpienie , to tutaj skończyło się życie). Co tu można parafrazować ? To jest stwierdzenie nieodwracalnej prawdy, jedynej sprawiedliwości jak czeka każdego człowieka bez wyjątku, czy to jest Adam. L…, czy inne osoby komentujące. „Kamienna cisza” jak już sam tytuł wskazuje, zmusza do refleksji. Można by tak słowo po słowie poddać analizie, ale nie parafrazie, na litość boską, czy już nic nie potrafimy szanować, czy nie ma w nas nic ludzkiego ?

    Rozpatrując parafrazę,” kamiennej ciszy”, wydaje mi się, że jest godna twórczości „jedynego poety w Chicago” , o którego tyle wojny, fruwające siekiery w przestrzeni i na portalu, patrzą kogo by tu skrócić o głowę ?. My mówiący językiem Słowian , a konkretnie, po polsku lubimy skandale, nie od dzisiaj, a dlaczego ? (…), Spróbuję użyć parafrazy na komentowane wyrazy:
    *
    „mocium Panie , otóż ważne to wezwanie,
    „Wieszcza” wszak to pożegnać,
    trzeba zatem po drodze zdeptać szanowanie,
    a kto na drodze się zjawi i wpisze swoje komentowanie
    wnet dostanie niezasłużone porządne lanie … „
    *
    Koniec cytatu, bez cytatu , tu kłania się utwór „Paweł i Gaweł „ tylko po co ? Ludzie mają swoje zacne nazwiska, dorobek twórczy i Pan Władysław Panasiuk również, chociaż bez tytułów. Zresztą Panasiuk zrobił tak wiele dla polskiej literatury na emigracji i Polonii, że nie trzeba tego bronić, ani przypominać, praca Panasiuka sama się obroni. Jest obecny od 11 lat, w słowie i osobiście, dzielnie broni Polskości, a tu nagle taka napaść. Myślę, że była to ogromna pomyłka, bowiem należy się Panu Panasiukowi dziękować, a nie rugować i dołować, co czynię publicznie: za zapisywanie historii jaka tworzy się na emigracji, za ukazywanie, a tym samym przypominanie w esejach ważnych wydarzeń historycznych, które obecnie usiłuje się zmieniać, za relację spotkań itd. Cóż niektórzy komentujący twierdzą, że na emigracji jest tylko kultura chłopska, inni że plebejska, inni jeszcze że może dworska ? . To ja się pytam komentujących, co oni zrobili dla emigracyjnej kultury , czy tylko bankiety, albo prywatnie gdzieś tam spotkania (…) nieważne , każdy może gdzie chce ? . Kulturę tworzy społeczeństwo, narody, nacje, epoka, osoby i niby w Chicago nie ma kultury ?, to znaczy, że komentujący nie chodzą na kulturalne wydarzenia, których jest więcej, ośmielę się powiedzieć niż nad Wisłą i na wyższym poziomie, bo nie promuje się tu „Madonny” , skandalicznych spektakli itd… Tu ludzie wkładają serce, a tam, cóż tam się wciąż boją, rządzą obcy „chłopcy” , giną ludzie, sprzedają kraj, zamykają zakłady pracy, upadłość ogłaszają, a my niby Polacy przy lampce wina cwaniacy, nie robimy nic, zupełna cisza. Do Polski nie pojedziemy bo tam jest ciemno, to kto niby ma zaświeci to światło, na litość Boga, kto ? . Polska wydała wspaniałych ludzi, a wśród nich Jana Pawła II, Papieża Wielkiego Polaka, a gdzie my jesteśmy? Czy tylko potrafimy ubliżać i niszczyć się nawzajem?(…) A może nie jesteśmy po tej samej stronie, po której był Wielki Papieża Polak (…) ???… „jedyny poeta w Chicago Adam L. ”, zbiera nasze żale i niemoc, wobec własnej podłej przebiegłości, a my czekamy kto znowu coś napisze i komu dokopie ?. ..
    Myślę, że już się nic więcej nie zdarzy, szkoda rozciągać i tak zbyt długą dyskusję , szkoda marzyć, Lizakowski nie wyjedzie, Konsulat nie odpisze, ważna jest praca i chleb, zatem uczcijmy „Kamienną Cisze”, a topory na Giewont zanieśmy, jeśli Polakami jesteśmy. Polska niebawem zniknie z mapy, wszak długie są wrogów Polski łapy.
    Szalina

    • Pani Alino,

      Bój się Pani Boga!

      Jeżeli tak wyglądają Pani Warsztaty Poetyckie, jak wygląda Pani powyższa analiza, to trzeba to towarzystwo rozgonić na cztery strony świata, żeby wstydu nie było. Teraz rozumiem, dlaczego na emigracji mogło dojść do takiego przerażającego zjawiska, jak Lizakowski czy Panasiuk.
      Swoją wypowiedzią “krytyczno-literacką” ośmiesza się Pani i zgłasza akces do grona grafomanów, którzy nie umieją napisać zwykłego wiersza o śmierci, tylko grzebią suchym patykiem po nagrobkach. A czytelnikom kojarzy się to od razu z tanim winem “patykiem pisanym”. A chodzi o to, aby ludziom kojarzyły się rzeczy nieco bardziej wzniosłe.
      Czy Pani naprawdę tego nie rozumie?

      Rozśmiesza mnie upublicznianie tego niegramotnego wybryku literackiego pana Panasiuka. Toż to zgroza! Ośmiesza bowiem wszystkich Polaków.
      Aż chciałoby się zakrzyknąć: Panasiuk na ryby, Szalina do garów!

  77. Kontaktowałam się także z Uniwersytetem Wrocławskim, dzisiaj, telefonicznie –
    – z biurem rektora, dziekanatem Wydziału Filologicznego i rzecznikiem prasowym UW.
    ——–
    Numer telefonu do biura rektora Uniw. Wrocławskiego, prof. Marka Bojarskiego:
    tel. 48-71-343-68-47. Każdy może zatelefonować i o wszystko zapytać.
    e-mail [email protected]
    ——–
    Drugi kontakt, to pełnomocnik rektora d/s kontaktów z mediami:
    tel. 48-667-678-872
    e-mail [email protected]
    ———
    Proszę Państwa, nikt na Uniwersytecie Wrocławskim, nie słyszał o tym, aby niejaki Adam Lizakowski miał zostać wykładowcą na tym uniwersytecie. Nikt też nie zna tam żadnego Lizakowskiego i nigdy nie słyszał o nim.
    No więc, co tu się dzieje?
    Pan Lizakowski znów popuszcza wodze swojej wybujałej fantazji, a głuptasy kolportują to po Jackowie.
    Nawet konsulat dał się nabrać na ten Prima Aprilisowy żart.
    Ale zabawa!

    • Oj, badaczu literatury ojczystej! Wymień Pan nazwiska tych profesorów, którzy biorą udział w dziele zbiorowym na 35-lecie debiutu Adama L. To tak jak praca zbiorowa na cześć Lenina i Stalina… Podaj pan nazwę instytucji, która ich prace finansuje, może ci zacni uczeni zajmą się 60. rocznicą debiutu Mirosławy Kruszewskiej, która w dzieciństwie publikowała wierszyki w “Płomyczku”, a nawet i w “Misiu”. Drukiem, panie Lizakowski, drukiem! .
      Jak Pan się straszliwie kompromituje! Podobnie jak we Wrocławiu, gdzie pies z kulawą nogą o panu nie wie. Identyczna sytuacja istnieje w przypadku prawdziwie intelektualnych kręgów Polonii chicagowskiej. Mało kto pana tu zna jako magistra i promotora kultury, a nikt na pewno nie wierzy w pańskie biografie. Ja, w przeciwieństwie do pana bardzo cenię kręgi emigracyjne w Chicago. Pamiętam o Chałce, do którego chciał się pan bezskutecznie dostać, Terleckiego, Ref-Rena, Karpowicza, Gordona, opata Kostrzańskiego, prof. Bidę, Zofię Mierzyńską, bardzo poważnego wydawcę Leszka Gila. O Edwardzie Puaczu też pan nie pamięta, podobnie jak o księżach: Filipowiczu i Balczewskim. Pomija pan p. Lidię Kłobudzką, członków Pomostu (do którego pan nigdy nie należał i nie jest pan w stanie obecnie do nich doszlusować, choćby by się to panu dzisiaj opłacało), całą brać dziennikarską, zasłużonych nauczycieli i weteranów, czyli, jak to pan określa – ciemny gmin. Nic pan nie wie, niestety, o Polonii amerykańskiej, licznych polskich artystach teatralnych i filmowych, choć z niektórymi cyknął sobie pan fotkę i umieścił na internecie. Nic panu nie wiadomo o Polonii amerykańskiej. Za to wie o niej Kruszewska, która to publikowała cykl wspaniałych artykułów o Polonii w USA, a obecnie ukazuje się jej 500-stronicowa książka o polskim wychodźstwie w Ameryce. W Chicago słyszałem, że kilka uniwersytetów polskich zamierza wyróżnić ją honorowymi doktoratami. Rada: nie powinien się dać wyprzedzić, musi pan szybko zdobyć kilka doktoratów H.C.
      Poloniści zaś powinni dokonać porównanie wywiadów, przeprowadzanych z Panem oraz pańskie artykuły w “Dzienniku Związkowym” z tekstami, które drukuje pan w Polsce. Różnica w stylu jest tak ogromna, że podejrzewam, iż wkradli się tutaj ghostwriterzy, bo analizy stylu zdecydowanie wskazują, że pisało je co najmniej kilku autorów. Czy wolno zapytać, dlaczego w wywiadach mówi pan bliżej niesprecyzowaną gwarą, a niektóre prace pańskie charakteryzują się poprawną polszczyzną? A może to tylko stylizacje? Jak to możliwe? Jak udaje się panu tłumaczyć niesłychanie hermetyczną poezję amerykańską, skoro, jak to czytałem, na łamach “Dziennika Związkowego” udzielano Panu rad, aby pan się nareszcie nauczył angielskiego. Ten artykuł z “Dziennika Związkowego” ukazał się nawet w druku zwartym. A autorką była polonistka, doskonale zorientowana w życiu Chicago i znająca pana osobiście. Można sprawdzić. A pańscy bliscy znajomi robią sobie z pana jaja, a kiedy mowa o pańskich tłumaczeniach, wykonują jakieś magiczne ruchy pukania się w czoło.
      A z poetami amerykańskimi tyle ma pan wspólnego, że i pan i oni cenili czy cenią sobie koniak, którego pan tak naprawdę chyba mało w życiu wąchał, bo zazwyczaj widywałem u pana w kwiaciarni na Milwaukach tanie piwo i zwykłego smirnoffa. Oj, oj, mili moi, łzy się kręcą, co między nami wyrosło!

  78. Szanowna Pani Szalino,
    zalewa nas grafomania z USA. Nachał Lizakowski, teraz Panasiuk i cała ta sfora wierszorobów spod znaku Polskich Jezuitów w Chicago. Jedna Joanna Bielobradek sytuacji nie ratuje. Jeżeli nie rozwiąże Pani warsztatów, dojdzie do tsunami i to większego, niż Giewont. Róbcie coś konkretnego, opiekujcie się bezdomnymi, dajcie chleba głodnym i wody spragnionym, ale na litość Bożą, nie piszcie wierszy, nie ustawiajcie się w roli filozofów, nie nazywajcie się publicystami ani poetami. Doktor Kruszewska ma rację, wiersz Panasiuka w niczym nie ustępuje utworom Lizakowskiego – to taka sama grafomania. Panasiuk jest śmieszny jako publicysta, powiela znane wszystkim osądy i porusza tematy, na które już dawno usiłowano odpowiedzieć. Jest potwornym epigonem wszystkiego co najgorsze i płytkie. Tu staje w jednym szeregu z Lizakowskim. . Jego patyk szorujący płytę nagrobną śni mi się po nocach. Dzięki Bogu, że nie jest to moja płyta nagrobna, bo nie zniósłbym tego wizgu.Pomijając jego styl, niczego nowego nie mówi, ot, prawi kazania, w których nie ma żadnej głębi, a tylko wyświechtane frazesy. Domorosły, zadufany w sobie egomaniak, przypisujący sobie walory, którym nigdy nie nie potrafi sprostać. Wszystko co pisze jest nieznośnym, napuszonym bełkotem. Żadne poważne pismo literackie nie zamieściłoby jego wypocin.
    Pani Szalino! Czy pani przeczytało swój tekst? Przecież jest to również żenujący bełkot. Ludzie nie są w stanie wytrwać lektury Pani wynurzeń! Czy Wy wszyscy nie zdajecie sobie sprawy, że po prostu brak wam wiedzy, zwykłej, wyniesionej ze szkoły wiedzy, nie macie pojęcia o teorii literatury, cechuje was płycizna językowa i intelektualna , wasz przekaz filozoficzno- dydaktyczny jest żaden.
    Lizakowski, Panasiuk, teraz Pani…. Co to za wstyd dla Polonii amerykańskiej. Proszę pamiętać: dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.

    • Haiku nagrobne patykiem drapane

      Kochani! Donoszę, że na obczyźnie pojawił się nowy gatunek literacki. Związany on jest z pochówkiem. Kiedy szanowni i znani nieboszczycy powiększają grono aniołków, do boju stają poeci-nekrofiliaci. Najważniejsi to Panasiuk, Prusiński z Ustki i Lizakowski, a za granicą Edward Zyman. Gdzie tylko ktoś rąbnie w kalendarz, natychmiast jak hieny się zlatują, składają deklaracje miłości do tych zmarłych, chwalą się przyjaźnią z nimi, mimo iż często ich na oczy nie widzieli i piszą o nich wierszy panegiryczne. Lizakowski ostatnio popełnił trzy takie. Były tam: krew, rzygowiny,gnój. Taka jest bowiem estetyka tego poety. Ostatnio napisał wiersz o Barańczaku, który w ogóle nie dostrzegał emigracji i nią gardził. Ale Lizakowski chciał, aby w chwili, kiedy rzucimy na internet hasło Barańczak, wyskoczył obok niego Lizakowski. Przeoczył tylko Konwickiego, bo nie wiedział, kto to jest. Podobnie robi to Edward Zyman z Toronto, tylko z większą klasą. Na swoje akcje ma dodatkowo fundusze z Fundacji Turzańskich. To wyjaśnia wiele.

  79. Pewnego jesiennego popołudnia do domu znanego lewackiego poety w Kalifornii, dawnego pracownika komunistycznych służb dyplomatycznych, przyszedł z wizytą początkujący poeta, akurat wówczas bezrobotny.
    Żona poety oznajmia:
    – Mąż źle się czuje. Właśnie położył się aby odpocząć. Śpi.
    – To nic – mówi Początkujący Poeta. – Poczekam.
    – Ale on pewnie będzie długo spał, bo jest wyczerpany… – argumentuje lekko przerażona pani domu, z nadzieją w głosie, że intruz się wyniesie..(Zmęczony poeta nie był tak bardzo zmęczony, ale nie chciał widzieć nachała, który go bez przerwy nachodził)
    – Nie szkodzi. Jak mówiłem, mam czas. Mogę poczekać.
    Tym zmęczonym poetą był Czesław Miłosz. A kim był ów natarczywy debiutant?

    (Odpowiedź: Lizakowski}.

  80. Szanowny Panie „Przerażony czytelniku z Polski” , a może i nie z Polski ?.. Stanęłam w obronie poety Panasiuka, nie ujmując nic znanym wyżej wymienionym, poetom na emigracji, oprócz sprawcy komentarzy „Jedynemu największemu poecie na emigracji Adamowi L.” . W wyniku czego wypędzono mnie do mycia garów, cóż w tym złego?… Nie będę się bawić w dyskusję, ponieważ nie stać mnie na przebiegłość jaka wypływa z wielu komentarzy wyżej umieszczonych.

    Chwała za to tym , co piszą na emigracji w języku ojczystym. Nie ma to znaczenia, że są to wiersze osobiste, patriotyczne, religijne, często zabarwione nostalgią do ojczystego kraju , każdy ma do tego prawo.
    Nie widzę tu wstydu dla amerykańskiej Polonii, w tych ”grafomańskich” wierszach jak Pan twierdzi, są ludzkie nadzieje i marzenia. Nikt nie ma prawa ich krytykować i nazywać grafomanami, nie znając twórczości. A co do warsztatów, na naukę nigdy nie jest za późno. Użył Pan słowa bełkotu, proszę przeczytać wszystkie wypowiedzi. Historia oceni każdego, tak jak na to zasługuje, a tym czasem niech każdy robi swoje, ja się wycofuję. Dziękuję za lekcje filozoficzno-dydaktyczną. Na zakończenie mądrości Seneki – wciąż aktualne .
    ____________________________
    „Niech człowiek nie da się zepsuć przez rzeczy zewnętrzne i niech będzie niepokonanym i podziwiającym tylko siebie, wierzącym w siebie, a na złe i dobre gotowym – artystą życia…”
    ____________________________
    „Haniebnie jest nienawidzić tego, kto zasługuje na twoje pochwały. O ileż haniebniej jednak nienawidzić kogoś z tego powodu, dla którego zasługuje na twoje współczucie.”
    ____________________________

    „Wszystko, co potępiamy u innych, znajdziemy we własnej duszy.”
    ————————————.
    Szalina

  81. Chowa się Pani za nie zawsze sprytnie dobrane cytaty. Pani Alino, czy Mein Kampf napisany po polsku jest bardziej przerażający niż ten po niemiecku? Nie wiem, czy to powód do chwały, że piszemy źle po polsku patriotyczne czy religijne wiersze. Cóż to za taryfy ulgowe? Pani twierdzenia są nielogiczne. Chwała Conradowi, że tak wspaniale pisał. Szkoda tylko, że tylko po angielsku…
    Pani Alino, to nie brak przebiegłości powoduje, że nie może Pani przekazać czytelnikowi swoich osądów. To jest po prostu nieporadność językowa, z którą trzeba walczyć przez lekturę i pogłębianie znajomości interesującego Panią tematu.
    Wiersze polityczne, osobiste, religijne, jeżeli są źle napisane, to zasługuj na krytykę i odrzucenie, obojętnie, czy są pisane po francusku czy polsku. Dziś nagle Pani zrozumiała, że z Lizakowskim jest coś nie tak, ale jako dobra katoliczka przechodzi Pani nad tym do porządku dziennego, lekceważąc krytykę literacką, o której zresztą nie ma Pani pojęcia.
    To Pani, jak mi to sama Pani powiedziała, propagowała twórczość Pana L., drukując nieodpłatnie jego wiersze w swoich almanachach. Innych poetów Pani “czardzowała”. Dlaczego nie postąpiła Pani podobnie w przypadku innych poetów? Dlaczego? Czyżby Pani pozostawała pod tak wielkim urokiem Drugiego Adama?
    Jak nas oceni historia, nie wiemy i nie będziemy mieli nawet na to wpływu. Pozostanie po nas jeden, może dwa wiersze, może nawet jakieś anegdoty, w każdym razie niewiele. Jedno oby zostało zapomniane w Pani wypadku – to warsztaty. Jest to jedna wielka kpina, podobnie jak wiadomość o wykładach Pana L. we Wrocławiu.
    Z wiedza i stylem pisania, jaki Pani zaprezentowała na tym Forum, uważam, że nie jest Pani właściwą osobą, aby warsztaty takowe prowadzić. Podjęła się Pani dzieła, któremu nie potrafi Pani sprostać po prostu z braku fachowego przygotowania. Zdumiewa mnie postawa Polskich Jezuitów, że dopuścili do takiej kompromitacji, i to oni, słynni z bardzo starannego wykształcenia. Ale era Filipowiczów czy Balczewskich niepowrotnie minęła…Coś tam z obecnym przełożonym nie tak.
    Pozdrawiam Panią,
    Edward Dusza.

  82. Nigdy specjalnie nie interesowałem się poezją. Cała sprawa jest grorteskowa. KOnsulat organizuje pożegnanie naciągacza, który oszukujue, że ma posadę na Uniwersytecie. Przyjęcie w KOnsulacie dla zaproszonych. Uważam, iż po takim cyrku odwołać nalezy Konsul Generalną w Chicago. Pani Konsul nie radzi sobie zupełnie, nie ma własnego zdania, nie reaguje, jak kraj, który reprezentuje jest bezczelnie obrażany. Skandal za skandalem.

    • Ma Pan rację, Panie Wiktorze. Przedziwna jest rola Konsulatu w całej tej awanturze. Jeżeli organizator tzw. Pożegnania, pan Konrad Zieliński byłby facetem odpowiedzialnym, to starałby się ze wszystkich sił sprawę wyjaśnić. On tego nie zrobi, bo po co? Polonia konsulatom i tak nie podskoczy, więc robią co chcą i mają wszystko głęboko gdzieś. Poza tym posadka “na placówce” dodaje słabeuszom intelektualnym i różnego rodzaju nierobom uroku i majestatu, a zwalnia często od obowiązków zawodowych i przyzwoitości. Bo przecież konsulaty mają służyć Polakom za granicą, a nie traktować ich jak masę baranów. Aby trafić do takiej roboty trzeba było kogoś znać, same zasługi nie wystarczają. Obecne służby konsularne są w takim samym stopniu aroganckie i nieudolne, jak te czerwone sprzed lat. I zdrowo każą sobie za swoje usługi płacić.
      Pan Konrad Zieliński doradzi może, że powinniśmy się przygotować na uroczyste powitanie pana Lizakowskiego w Polsce. Ponoć już są rozpisane konkursy na projekty bram triumfalnych. Szykują się delegacje miłośników talentu Lizakowskiego w kraju i za granicą, biura podróży w Chicago planują grupowe wyjazdy, aby wziąć udział w tym wielkim wydarzeniu i pstryknąć sobie zdjęcie z Wieszczem na pamiątkę dla siebie i dla późnego wnuka.
      Górą tandeta, szmira i ciemnota!
      Chciałbym też tutaj zapytać p. Aliny, jak to z tą polskością, bo dla niej ona, tzn. polskość, przede wszystkim się liczy w ocenie wiersza i twórcy. Otóż na Internecie pokutuje wiadomość, że Adam Lizakowski jest Żydem. Dotąd tego nie sprostował, choć wydawało mi się, że zawsze uchodził za Polaka. Oczywiście, jest to sprawa zupełnie nieistotna, ale niestety, potwierdza drugą wiadomość internetową, że Lizakowski, obok Anny Frajlich i Henryka Grynberga czy Tomasza Grossa to twórcy piszący po polsku, co nie od razu znaczy, że polscy. Złośliwi mówią, że danych tych pan L. nie prostuje, ponieważ chce skorzystać z panującego w Polsce filosemityzmu i coś uszczknąć dla swej sprawy. Co Pani Alina na to?

  83. oto przykład poezji nekrofiliackiej
    czytelnikom ku uciesze

    ——
    Stanisław Barańczak „Przepraszam, nie dosłyszałam nazwiska?… Banaczek?…
    01/09/2015

    LizakowskiAdam

    Stanisław Barańczak
    „Przepraszam, nie dosłyszałam nazwiska?… Banaczek?…

    spokojnie robił na drutach rzeczywistości
    szorstkie wiersze ciepłe jak barania wełna
    spijał z rzeczywistości polskiej i amerykańskiej
    soki jak dąb którego korzenie głęboko
    wbijały się w ziemię
    wilgotną i błotnistą która z czasem
    stawała się żyzną był
    sękatym kijem puszczającym zielone liście z drugiej
    strony oceanu
    miał długie i wrażliwe uszy na
    mamrotanie fal i szept przyjaciół w starym świecie
    znalezienie parkingu w nowym świecie
    nie było jego jedynym problemem na tym świecie
    niklował stare słowa stosownie od sytuacji
    neomodernista wierszy werbujących weną
    socjalistycznej ojczyzny ortopeda orszaku
    zmierzającego do zmiany
    konstytucji krytyczna krucjata wobec
    kierowniczej roli PZPR dziurawego wiadra
    nie jeden chciał umyć nie tylko ręce ale i twarz
    na emigracji tłumacz słów „spólny łańcuch”
    polan „ziemskie kolisko” wprowadził w orbitę
    polską poezję pro futuro prognostyk pewności

    • Adam Lizakowski

      Stanisław Barańczak
      „Przepraszam, nie dosłyszałam nazwiska?… Banaczek?…

      spokojnie robił na drutach rzeczywistości
      szorstkie wiersze ciepłe jak barania wełna
      spijał z rzeczywistości polskiej i amerykańskiej
      soki jak dąb którego korzenie głęboko
      wbijały się w ziemię
      wilgotną i błotnistą która z czasem
      stawała się żyzną był
      sękatym kijem puszczającym zielone liście z drugiej
      strony oceanu
      miał długie i wrażliwe uszy na
      mamrotanie fal i szept przyjaciół w starym świecie
      znalezienie parkingu w nowym świecie
      nie było jego jedynym problemem na tym świecie
      niklował stare słowa stosownie od sytuacji
      neomodernista wierszy werbujących weną
      socjalistycznej ojczyzny ortopeda orszaku
      zmierzającego do zmiany
      konstytucji krytyczna krucjata wobec
      kierowniczej roli PZPR dziurawego wiadra
      niejeden chciał umyć nie tylko ręce ale i twarz
      na emigracji tłumacz słów „spólny łańcuch”
      polan „ziemskie kolisko” wprowadził w orbitę
      polską poezję pro futuro prognostyk pewności
      pro i kontra że można być tym kim się chce być

      Chicago 26 grudnia, 2014

      Stanisław Barańczak (ur. 13 listopada 1946 w Poznaniu, zm. 26 grudnia 2014 w Newtonville) – polski poeta, krytyk literacki, tłumacz poezji, jeden z najważniejszych twórców Nowej Fali, działacz Komitetu Obrony Robotników.
      ==============================================================================================================================================================================
      Adam Lizakowski (ur. 24 grudnia 1956 w Dzierżoniowie) – polsko-amerykański poeta, fotograf, tłumacz poezji amerykańskiej m.in. Walta Whitmana, W. C. Williamsa, Allena Ginsberga, Langstona Hughesa, Carla Sandburga, także z angielskiego przełożył ponad 50 wierszy chińskiego filozofa i poety Lao tse, oraz wiele wierszy Rumiego. Od wielu lat promotor kultury polskiej za granicą. Studiował na Uniwersytecie Northwestern, gdzie uzykał tytył magistra w creative wriitng -poetry. Prowadzi warsztaty poetyckie kreatywnego pisania poezji w Jezuickim Ośrodku Milenijnym w Chicago.

  84. “Wszyscy jesteśmy robakami choć niektórym się wydaje, że są robaczkami świętojańskimi”. Mówi się, że piszących w naszym mieście jest około pięćdziesięciu. Wielu z nich miało swój wieczór autorski u Jezuitów.Są wśród nich tacy, co wydali po kilka książek, bywają też początkujący. Dlaczego zabraniamy komuś pisać? Każdy ma prawo robić to, co uważa. Wszyscy wiemy, że nie ma wśród nas wielkich pisarzy, ci już dawno odeszli. Czasy geniuszu bezpowrotnie minęły jak i te, w których kłaniano się i całowano w rękę ludzi wyżej postawionych. Nastała era gdzie ludzie wykształceni zmuszeni są pracować nie w wyuczonym zawodzie. Nasz kraj pomału zanika. Sytuacja potrafi zaskoczyć człowieka, a los lubi z niego zakpić. Alina Szymczyk czasami z moją pomocą i innych zorganizowała wiele spotkań patriotycznych. Pamiętamy o Sybirakach, żołnierzach wyklętych, naszych bohaterach. Nie każdy chciałby poświęcać swój czas. Najłatwiej jednak zganić drugiego człowieka i obrzucić błotem. Lubimy opisywać nasze zasługi, ale nie daj Boże żeby ktoś wychylił się przed nas! Potrafimy bez racji zdeptać każdego, kto podpisze się własnym nazwiskiem. Nic nie ryzykują anonimowi, gdyby się ujawnili i na nich bat by się znalazł. Tematem głównym komentarzy był Adam L. lecz szybciutko wąziutkie grono komentujących (dosłownie kilka tych samych osób) po moim grzecznym wpisie wzięło się za mnie. Panie i Panowie! Panasiuk, to nie tramwaj, do którego się wsiada i wysiada.Nie pozwolę sobie na deptanie mojego dobrego imienia. Nie ważne czy to uczyni profesor, ksiądz czy pastuch. Dość tych obelg: nieuk, marksista,dziad, toto i im podobnych. Moje “przestarzałe” felietony może nie są przeznaczone dla tak znakomitych naukowców, ale wielu ludzi je lubi. Wbrew w/w komentarzom są drukowane w kilku magazynach kulturalnych i poważnych portalach. Zazdrośników odsyłam na “kworum”- w kręgu wydarzeń- co piszę o mnie naczelny w art. “remanent przed jubileuszowy” i na w/w portale. W Kurierze nadal pisał będę,” bo wessałem się tam jak ośmiornica”. Zachęcam też komentujących, by do M. Bobera wysłali swoje dzieła, a nuż przyjmie i olśnią swym blaskiem gazetę. Niektórych komentujących skręca, że tak cicho o nich.Ludzie bywają jak psy ogrodnika: nikomu nie pozwolą i sami nie zjedzą. Oczywiście nie wszyscy. Napisałem sporo w swoim życiu, ale nigdy nie posługiwałem się czyimś nazwiskiem (z wyjątkiem oprawców stanu wojennego) (chyba, że chwalebnym). Mieszkam w Stanach wiele lat lecz nigdy nie zostałem tak opluty przez rodaków jak teraz. To przykre, że człowiek potrafi być tak podły i zazdrosny. Wielu piszącym brakuje kultury i ogłady, wszystko zamieniło się w kłótnię. A może komuś zależy na rozbiciu tej grupy u Jezuitów. Nikomu nie zazdroszczę, ani pisania, ani też nagród i medali. Nie zabiegam o sławę, choć wielu mnie to zarzuca. Piszę jak potrafię i niech tak zostanie. Nikomu nie ubliżam, chyba, że na to zasłużył. Napisałem to w miarę oględnie i myślę, że nie będę już musiał kiedykolwiek być chamski. Z trudem przychodzi mi pisanie nazwisk, ale jeśli zajdzie taka potrzeba zrobię to we własnej obronie. Nie pozwolę się więcej poniżać, choć nie jestem uczonym – mam własną godność i honor. Czym bardziej poznaję człowieka, tym bardziej kocham zwierzynę.

    • Tylko niech się Pan nie zapędza za bardzo w tej miłości do zwięrząt, bo jeszcze powstaną jakieś niebezpieczne dla nas literatów krzyżowki.

  85. Ale miałem ubaw czytając nie tylko wypowiedz Pani Miry Kruszewskiej , ale tez prawie wszystkie komentarze . Dane mi było poznać nie tylko Pania Mire Kruszewską , ale tez Pana Adama Lizakowskiego, jak tez niektórych jego uczniow z “warszatów literackich”. Znam tez tych co miewali przyjęcia “chrzcinowe” w konsulacie. A postać Wierzewskiego tez jest mi znana z jego niechlubnej działalnoci. Nie wiem czy Pan L. zna idysz. Zwykle bywa tak , z e jak ktos konczy pracę , to prawcodawca urządza pożegnanie. I tak chyba było z Panem L. A dziwię się , ze przewrotne miernoty nad miernotami aż na tyle zaslugują uwagi.

  86. Co znaczy zdanie “wieloletni promotor” kultury polskiej” granicą”? Jakiej kultury? Prosiłbym tych, wpisujących ten slogan w swoje życiorysy, o wyjaśnienie.

  87. Fragment wywiadu z Lizakowskim – nic dodać, nic ująć.

    “Działalność wszystkich grup poetyckich „od wieków” jest bardzo podobna, twórczy (w tym przypadku) poeci zbierają się w jednym miejscu, myśląc, że jak będzie ich więcej, to będą ważniejsi. Albo, że szybciej ktoś ich zauważy, np. krytyka zwróci na nich swe łaskawe oko. Ale wcześniej czy później poeci maja siebie nawzajem dość i grupa się rozpada. Z miłości do siebie rodzi się zazdrość, aż dochodzi do tego, ze poeci nie tylko nie mogą na siebie patrzeć, ale jeszcze jeden drugiemu zaczyna przeszkadzać w tym, co robi, czyli w pisaniu. W obu grupach było podobnie i skończyło się raczej na niczym, nigdy nie powstały żadne wspólne antologie. Kilka słabych wspólnych występów i agonia konania”.

  88. Niestety, nagrody literackie tworzą jakieś małe mafie literackie” i dość często rozdawane są w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób. Nagrodzony poeta wpada, chcąc czy nie chcąc, w jakieś układy, musi być wśród ludzi, którzy go nagrodzili i w jakiś sposób identyfikować się z nimi, siedząc na tej samej kanapie, co on. Kawiarnie literackie zaczynają tworzyć sekty wyznawców takiej a nie innej poetyki, szkoły poetyckiej, itd. Tam zapadają decyzje o nagrodach. Jest to mało etyczne i zupelnie niepotrzebne. Różne środowiska dzieli poetów na lepszych i gorszych, na tych z nagrodami i tych bez nagród. W Polsce poeci – redaktorzy potrafią być na stanowiskach w pismach literackich nieomal dozgonnie. Dla mnie to jest chore. Wielu poetów pracuje jeszcze w wydawnictwach literackich na kierowniczych stanowiskach, bierze udział w różnego rodzaju konkursach literacko-poetyckich, itd. To zabija poezję. A jeśli nie zabija, to na pewno podcina jej skrzydła.

    Fragment wywiadu z Lizakowskim. Pytanie, dlaczego on tak chętnie wymienia swoje wszystkie, prawdziwe i takie na niby (jak nagroda Marka Hłaski) nagrody literackie. Ile to musiał spędzić czasu z jurorami siedząc “na jednej kanapie”?

  89. Pytanie:
    Od kiedy to poetów mierzy się ilością otrzymanych nagrod?
    O ile wiem, to ani Mickiewicz, ani Słowacki, ani późniejsi znani poeci nigdy żadnych nagród nie otrzymywali. Pisali dla Polaków, trafiali pod strzechy i that’s it.
    Przetrwali wieki.
    —-
    Nie mówię o Cz.Miłoszu czy Szymborskiej z domu Rottermund – melanżu prosowieckich zwyrodnialców, którym czapkuje wieszcz Lizakowski. To są insekty niewarte naszej uwagi. Z Lizakowskim, Panasiukiem i ich aktywistką kulturalno-oświatową włącznie. Ludzie małego ducha i niskiej kultury.
    ——–
    Powiem jedno.
    Przyjemnie jest brać nagrody literackie, ale nie od Jana Zygmunta Prusińskiego z Ustki, a przedtem z Wiednia, który wymyślił sobie nagrodę Marka Hłaski i dał ją Lizakowskiemu, bo nikt rozsądny tam swoich wierszy nie posłał – była to impreza za pieniądze PRL-u. Normalny człowiek na uchodźstwie nigdy by do niej nie zgłosił swoich wierszy. Byłam wtedy w Wiedniu. Wiem. Był jeden, kto się zgłosił i jemu dali nagrodę. Komuchy komuchowi.
    ———
    Trzeba wiedzieć nie tylko, komu nagrodę dajemy,
    Ale też trzeba uważać, od kogo nagrodę bierzemy.
    (copyrights moje – MK)
    ——————
    To, co robi Lizakowski, jest najprawdziwszą, literacką prostytucją.

    I tak to przejdzie do historii “chicagowskiej literatury”.

  90. Mam pytanie do p. Panasiuka:
    A czego my mamy temu bidocie mentalno-poetyckiemu, Lizakowskiemu, zazdrościć?
    Niech mi Pan, tak z ręką na sercu, powie.
    – czy poczucia własnego niedowartościowania i uwieszania się u klamki Miłosza?
    – czy pogoni za drugorzędnymi nagrodami literackimi?(bo prawdziwej nigdy nie dostał!)
    – czy wiecznego wymyślania kłamstw na swój temat?
    – czy bratania się z pieskami Moskwy?
    – czy wieczorów pożegnalnych w konsulacie, na które przyszło ostatnio 9 osób?
    – czy tego, że nie umie pisać ani po polsku, ani po angielsku, ani w żadnym innym języku?)
    – czy tego, że brzydko pachnie, bo nie używa kąpieli?

    Panie Panasiuk i Pani Alino – czego tu zazdrościć?
    Tu trzeba płakać, a nie zazdrościć.
    Płakać ze wstydu, że taka osobistość wśród nas się “ulągła”, a Wy jej akompaniujecie ośmieszając nas i siebie.

    Chyba muszę napisać aneks do mojej 500-stronicowej książki o Polakach w Ameryce – tytuł będzie “Lizakowszczyzna. Analiza literacko-socjologiczna chicagowskiego matołectwa polskiego”. Cytaty Waszych “utworów” już mam.
    Będzie się działo.

  91. Cytat:
    “Adam Lizakowski (ur. 24 grudnia 1956 w Dzierżoniowie) – polsko-amerykański poeta, fotograf, tłumacz poezji amerykańskiej m.in. Walta Whitmana, W. C. Williamsa, Allena Ginsberga, Langstona Hughesa, Carla Sandburga, także z angielskiego przełożył ponad 50 wierszy chińskiego filozofa i poety Lao tse, oraz wiele wierszy Rumiego. Od wielu lat promotor kultury polskiej za granicą. Studiował na Uniwersytecie Northwestern, gdzie uzykał tytył magistra w creative wriitng -poetry. Prowadzi warsztaty poetyckie kreatywnego pisania poezji w Jezuickim Ośrodku Milenijnym w Chicago”.
    KONIEC CYTATU.
    Pomijam te tłumaczenia z chińskiego czy angielskiego, bo i tak nikt w to nie wierzy.
    Tak samo, tłumaczenia z sanskrytu są bujdą.
    ———————————-
    Ważne jest, że nikt jeszcze w Ameryce nie dostał magisterium z Creative Writing.
    Taki subject nie istnieje.
    Można nauczyć się poprawnego pisania po angielsku na miejskich Community College’ach. Są takie kursy dla obcokrajowców czyli emigrantów, a nawet dla tubylców, którzy, jak wiadomo, kończą szkoły średnie bez umiejętności czytania, pisania i rachowani, bo wszystko za nich robią komputery.
    Taki kurs trwa kilka tygodni.
    A więc przestańmy się oczarowywać edukacją pana L.
    W Polsce żadne magisteria ani doktoraty amerykańskie nie są uznawane. Chciałabym zobaczyć polską pracę magisterską pana L. z zakresu filologii polskiej. Tam też uczą poprawnego pisania poezji i prozy.
    Wtedy porozmawiamy.
    To ciekawe: nauczyć się pisania polskiej poezji na amerykańskim uniwersytecie…
    To jak: po angielsku go uczyli?

    • 30 lat sprzątania Ameryki, co może zrobić z człowiekiem, pani magister Kruszewska jest tego przykładem. Chyba poza E.Duszą i panem Panasiukiem nikt już jej poważnie nie trakuje, nawet biedna Alina to zrozumiała. Więcej takich wpisów i trzeba będzie zabrać ją w kaftanie bezpieczeństwa w miejsce gdzie śa gumowe ściany a drzwi bez klamek.

      ps.
      Dla Edwarda Duszy też się tam miejsce znajdzie.

      • O ile wiem, to p. Kruszewska jest doktorem Nauk Humanistycznych.
        To troche wyzej niz magister.

      • Username! Znowu popis chamstwa i niepoprawnej głupoty! Ghostwriterzy nie dostarczyli tekstów na riposty? Zadzwoń pan do Bilika Alexandra czy do innych klakierów znających się na poezji, bo jak zwykle Twój styl Cię demaskuje!

      • Lizakowski, to się nie stanie. Największe twoje marzenie się nie spełni. Duszę już uśmierciłeś, fantasto. Za dużo o tobie wiedział, nieborak. Z Kruszewską tak łatwo nie pójdzie. Ona jest nie do zdarcia. Ale dla ciebie miejsce jest tam stale zarezerwowane. Może i Panasiuka da się tam upchać. Będzie cię szorował suchym patykiem!

      • Pomyłka.
        Ja jestem babcią klozetową z dwoma doktoratami i tylko niekiedy podszoruję kibelek.
        Taki kibelkowy parnasik literacki z Chicago szoruje się opornie.
        Ale pan Dusza dzielnie mi pomaga.

  92. Kim jest Pani Kruszewska, że może bezkarnie wyśmiewać się i obrażać każdego. Nie wiem dlaczego przyczepiła się Pani mojego nazwiska, czyżby nie zrozumiała, co wyżej napisałem? Często wspomina Pani o niskiej kulturze, małym duchu i poziomie dyskusji. Chyba Pani sama siebie nie słyszy. Jaki prezentuje Pani poziom i jaką kulturę w swoich wypowiedziach (” np. zafajdane kalesony”). Staje się Pani podobna do Niesiołowskiego, też profesora, który słynie z brukowego języka. Jak można drugiego człowieka nazywać insektem, tak piszą naukowcy i to ma być jakieś odkrycie? Nie dostrzegam w powyższym pisaniu żadnej krytyki, to jest poniżanie drugiego człowieka, szydzenie z jego godności, a na to już sobie nie pozwolę. Jest jeszcze jakieś prawo, bo gdyby było inaczej zniknęlibyśmy z powierzchni ziemi. Ludzka podłość nie ma granic, a awanturnictwo i jad końca. Pani Kruszewska – popisała się Pani obrzydliwym gniotem “parafrazy” niegodnym kobiety. Chyba już nikt zdrowo myślący nie traktuje Panią poważnie. Nie będę odpowiadał na pytanie czego Pani zazdrości Lizakowskiemu, bo sam się nad tym głęboko zastanawiam. Jeśli nie szanuje Pani mojego nazwiska, niech spróbuje uszanować swoje, które mogę podobnie opluć i zbrukać. Proszę łaskawie zauważyć, że to nie ja napadłem na Panią. Pani chyba nie wie jak czuje się znieważony człowiek, bo dotychczas nikt nie ośmielił się zrugać “uczoną” Droga Pani ostrzegam, by nie było zaskoczenia i zgrzytania zębów. Ja też potrafię być podły i zgorzkniały, zastosować takie epitety, o których Pani nie słyszała. Nikt nie ma takiego prawa, by szydzić z niewinnego człowieka, ani krytyk, ani inny jegomość. Mam nadzieję, że rozstaniemy się jak Bóg przykazał, a moje nazwisko już nigdy się nie pojawi. Proszę przełknąć moje wady i poszukać samych zalet w swojej osobie. Nikt nie jest doskonały, Pani również. Proszę pozwolić żyć innym ludziom, miejsca na ziemi wystarczy dla każdego, kartek do pisania również. Nie mogą wszyscy pisać górnolotnie, bo stworzyłby się monolit i nuda. Nie mogą też wszyscy być uczonymi, bo ktoś musi piec chleb i szyć suknie wyżej postawionym paniom. Nie jest jeszcze tak źle jak przedstawia to szanowna Pani. Wbrew temu kolorowy świat istnieje, tylko trzeba umieć do niego wejść. Dobro zawsze zwycięża i wierzę w to, że i w tym przypadku tak będzie. Ludzi dobrej woli jeszcze można spotkać. Odsyłam na inne strony gdzie zwyczajni ludzie potrafią się godnie zachować, a sama krytyka sprowadza się do rad. Ogłada należy do najważniejszych cech człowieka. “Jeśli mówisz co chcesz – usłyszysz czego nie chcesz” Pozdrawiam i życzę samego dobra.

    • Panasiuk, sto razy Ci mówiono, nie karm trola. Kruszewska i Dusza to trole. Weź węgiel, jakąś tabletkę na zatwardzenie.

    • Panie Panasiuk! Opamiętaj się Pan! Prawi Pan kazania bogobojne, a z drugiej strony Pan grozi. To, że potrafi Pan być podły i zgorzkniały, nie musi Pan oznajmiać. Wyziera to z Pańskich tekstów. Wygląda na to, że najchętniej by pan rąbnął w zęby zęby Kruszewską, albo dał jej w czapę, gdyby nie było świadków. Wpis Dr. Kruszewskiej nie jest gniotem podobnym do Pańskich wypracowań, jest to po prostu dobry tekst, lapidarny i błyskotliwy i świadczący o dużej inteligencji autorki, inteligencji, której niestety bardzo Pana i Pańskiemu guru Lizakowskiemu brak… Fakt ten dramatycznie wyziera z Waszych tekstów. Przypuszczam, że Kruszewska ani Panu, ani Pańskiemu koledze Lizakowskiemu nie ma czego zazdrościć. Kiedy po Was nie pozostanie nawet smród, ona istnieć będzie w historii literatury.
      Oszczędź Pan nam tych swoich dewocyjnych i moralizatorskich gniotów. Zachowuje się Pan jak stara ciotka, która siedzi na kanapie , moralizuje i wyciąga rękę do ucałowania, a wszyscy jej się panicznie boją.

  93. Fragment artykułu Lizakowskiego o komunistycznym szpiclu. Swój do swego po swoje. Proszę zauważyć, kto Lizakowskiego promował…

    xxx
    Poznaliśmy się 1984 roku, będąc Redaktorem Naczelnym zaprosiłem go do współpracy w nowo powstałym miesięczniku pt. RAZEM wydanym w San Francisco w latach 1983 -1989. Nigdy nie pytał się co ja z tego będę miał? Albo kto na tym zarobi? Osobiście spotkaliśmy się dopiero w 1991, gdy z San Francisco przyjechałem do Chicago.On był pierwszą osobą do której po przyjeździe z Kalifornii zadzwoniłem i która przyjęła mnie bardzo serdecznie w swoim biurze. Dzieki jego wstawiennictwie znalazłem swoją pierwszą pracę w Chicago, zostałem członkiem redakcji „Kalejdoskopu”, weekendowego dodatku do „Dziennika Związkowego”, na początku lat 90′. Moglem, pisać, tworzyć, publikować i mieć za to satysfakcję finansową. Malo prawdopodobne, ale tak właśnie było.

    O tego czasu Wojciech, tak do niego się zwracałem stał się promotorem mojej twórczości, człowiekiem, któremu bardzo dużo zawdzięczam. To on uczył mnie/ nas (proszę mówić za siebie, Lizakowski. Szpicel Wierzewski nie był naszym, tj. Polaków-emigrantów, nauczycielem – przyp. wpisującego) historii Polonii amerykańskiej, nikt tak jak On z taką pasją nie pisał o polskich emigrantach w Ameryce. Historii Polonii amerykańskiej, której tak na dobrą sprawęnikt nie zna, ani się nią nie interesuje. Współczesna Polonia, mało, lub niewiele wie o swoich korzeniach.

    Był wspaniałym kolegą i serdecznym przyjacielem, bardzo ludzki, ciepły i wyrozumiały, bez którego dzisiaj czuje ogromną pustkę w swym sercu. Jeszcze nie mogę pogodzić się z myślą, że go nie ma, człowiek, na którego zawsze można było liczyć. ….

    Bardzo płodny i pracowity był autorem setek jeśli nie tysięcy artykułów, wywiadów radiowych i prasowych, recenzji i komentarzy. Wiele osób rozpoczynało czytanie „Dziennika Związkowego” lub „Kalejdoskopu” od jego artykułów. Miałem to szczęście poznać Go osobiście i uważnie obserwować Jego zmagania się z polonijna niewrażliwością na kulturę. A przecież Jego twórczość dziennikarska nie kończyła się tylko na środowisku polonijnym. Przez wiele lat współpracował z wieloma pisma akademickimi w kraju, publikował swe liczne eseje w prasie naukowej np. w środowisko akademickim UMK w Toruniu.
    xxx

    Nota: znowu Lizakowski nie wie, albo udaje, bo przed Wierzewskim było wielu znakomitych znawców Polonii, choćby sławny ks. Kruszka. Wydaje się, że nie wie o tym, że istniały instytucje badaniami nad Polonią się zajmujące. Ot, pierwsze z brzegu przykłady ostatnich dziesięcioleci: wspaniała prac archiwalna dr. Romana Ira, książka Wacława Gąsiorowskiego (Ach te chamy w Ameryce) czy nawet książka Emila Orzechowskiego o Teatrze Polskim w USA. Czesław Czapliński, liczący się fotografik, wydał książkę o malarstwie polskim w zbiorach emigrantów w USA, Adam Pityński oczarował swoimi rzeźbami Amerykanów, genialna malarka Aleksandra Katarzyna Nowak podbiła nowojorskie galerie obrazami wysokiej klasy, prowadzi także w Polskiej Fundacji Kulturalnej w Clark warsztaty malarskie, ale takie prawdziwe, nie takie jak jezuicka szkółka dla nawiedzonych poetów, najśmieszniejsza afera, za patronowanie której jezuici zdrowo bekną przed historią. Artystów czy aktorów również mieliśmy i mamy wielu, jeden z nich, o niebo lepszy, ciekawszy i nowatorski od wszystkich do kupy wziętych literatów w Chicago, Krzysztof Pieczyński, bardziej zaznaczył swoja obecność na emigracji niż Lizakowski.. Dzieje księgarstwa polskiego na obczyźnie również nie można pominąć, a Lizakowski to robi, chociaż p. Mirę Puaczową, p. Andrzeja Frukacza czy p. Leszka Gila Lizakowski zna osobiście. Wszystko, co pisze, jest niedokładne, niemiarodajne, słowem – szmelc. Gdzieś dzwoniono, ale on nie wie gdzie. A swoja drogą Wierzewski wiedział, kogo promuje: zauroczonego socjalizmem byłego członka ZMS (Patrz: Forum Pieszyce). Lizakowski nigdy nie napisał żadnych wierszy politycznych, gdzie by zaświadczył, że odciął się od komunizmu. Nie ma w jego twórczości żadnych akcentów sympatii do Polaków nękanych przez komunę, nie ma wierszy żałobnych ku uczczeniu pamięci ofiar komunistycznej przemocy, a pisze je przecież zawodowo na temat różnych nieboszczyków, bez względu na to, czy ich za ich życia znał, czy nie. Zaangażowania patriotycznego czy jakichkolwiek deklaracji niepodległościowej lub broń Boże zdecydowanego protestu wobec komuny w jego poezji nie uświadczysz.
    On i jego “poezja” to właśnie dziedzictwo, jakie pozostawił nam będący na służbie komuchów wróg Wolnej Polski, dr Wojciech Wierzewski, szpic komunistycznych służb bezpieczeństwa.

  94. Kruszewska jest w tym wieku, że może wyrażać swoje opinie bez konieczności tłumaczenia się panu Panasiukowi.
    Kropka.

  95. Przyzwyczaiłem się już, że kiedy ktoś nie ma argumentow, to wytyka, że interlokutor sprząta. W Chicago typowe. Ataki na Panią Kruszewską dowodzą jedynie intelektualnej kapitulacji jej antagonistów. Zostali zagnani w “Kozi Róg”.

  96. Jest taki salonik literacki Piotra Stanisława Króla. Jak wszędzie, jest tam również wpis o najbardziej genialnym twórcy z gmin Pieszyce i Chicago, czyli o Adamie L. Tym razem dowiadujemy się, że Lizakowski jest zawodowym dziennikarzem, bo studiował dziennikarstwo na uniwersytecie w San Francisco oraz literatury słowiańskie na uniwersytecie w Berkeley…
    No i jest absolwentem jeszcze jednego uniwersytetu w Illinois, gdzie otrzymał magisterium….
    Jest więc wychowankiem aż trzech amerykańskich uniwersytetów, był przyjacielem C. Miłosza no i prowadzi warsztaty literackie…. Co prawda, inne noty biograficzne Lizakowskiego podają inne dane, po raz pierwszy usłyszałem, że jest dziennikarzem. Lizakowski, opracuj nowy tekst reklamowy, bo ludzie zaczynają niedowierzająco kiwać głowami.

    xxx

    Adam Lizakowski

    Adam Lizakowski – polsko-amerykański poeta, fotograf, tłumacz poezji amerykańskiej m.in. Walta Whitmana, W. C. Williamsa, Allena Ginsberga, Langstona Hughesa, Carla Sandburga, także z angielskiego przełożył ponad 50 wierszy chińskiego filozofa i poety Lao tse.
    Urodził się w 1956 roku na Dolnym Śląsku, mieszkał i pracował w Pieszycach. W 1981 w momencie wybuchu stanu wojennego, przebywał w Austrii, tam zdecydował się na emigrację do USA. Mieszkał w San Francisco (gdzie studiował dziennikarstwo oraz, na uniwersytecie w Berkeley, literatury słowiańskie), a od 1991 mieszka w Chicago.
    Debiutował w 1980 na łamach warszawskiego “Tygodnika Kulturalnego”. Na emigracji, dzięki Czesławowi Miłoszowi, z którym spotykał się i w pewien sposób zaprzyjaźnił, opublikował swoje wiersze na łamach paryskiej “Kultury”, potem w “Tygodniku Powszechnym:, a także w nowojorskim “Nowym Dzienniku” oraz w amerykańskich czasopismach poetyckich.
    Wiersze publikował w języku angielskim i hiszpańskim. Jest autorem tomików “Cannibalism Poetry” (1984) i “Anteroom Poetry” (1986) wydane w San Francisco; “Wiersze amerykańskie” (Dzierżoniów, 1990); “Złodzieje czereśni” (Stevens Point, WI, 1990); “Współczesny prymitywizm – wiersze i poematy 1986-1992” oraz “Chicago City of Hope, In Poetry and Photography / “Chicago miasto nadziei w poezji i fotografii” – wydane w Chicago.
    Laureat nagród literackich (I miejsca): Golden Poetry Award – Sacramento. 1987 i 1990,Międzynarodowy Konkurs Poetycki im. Marka Hłaski w Wiedniu. 1990, Międzynarodowy Konkurs pt. Zachodnie losy Polaków im. gen. Stanisława Maczka na pamiętnik emigranata z lat 1939-1989, 1996.
    Wiersze jego były publikowane w wielu pismach literackich w kraju i na emigracji. Jest redaktorem pisma poetyckiego pt. “Dwa Końce Języka” wydawanego w Chicago.
    Współzałożyciel grup poetyckich “Krak” w Los Angeles – San Francisco oraz “Niezapłacony Rent” w Chicago.
    Od wielu lat promotor kultury polskiej za granicą. Prowadzi warsztaty poetyckie kreatywnego pisania poezji w Jezuickim Ośrodku Milenijnym w Chicago.

    • Drogi Poirytowany, widać,, że wszystko wiesz,

      teraz napisz gdzie pan Edward Dusza otrzymał doktorat, jakie skończył szkoły i pani Kruszewska może ujawni nam swoje dwa doktoraty. Z niecierpliwościa setki osób tego portalu na to czeka łącznie z Wiktorem detektywem.

      • Pan Dusza, jako że był dobrym przyjacielem Jana Pawła II, zrobił dwa doktoraty na Uniwersytecie Papieskim – jeden z teologii, a drugi z seksuologii.
        Pani Kruszewska robiła jeden doktorat u mnie z mniemanologii stosowanej w temacie o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiejnocy, a drugi – u śp. prof. Michała Bidy z jakiegoś takiego tematu, że wstyd powtórzyć. Sama rozpusta.
        ——-
        A swoją drogą, to wszyscy chcielibyśmy ujrzeć dyplom magisterski pana L., bo jak dotąd to widzieliśmy jedynie reprodukcje jego kwitów z pralni chemicznej…

  97. Za każdym razem i przy każdej okazji Lizakowski recytuje wielce przychylną opinię Czesława Miłosza na temat swego poezjowania.
    Cóż takiego ten Miłosz napisał Lizakowskiemu w literackich „referencjach”? Przypomnijmy to jeszcze raz.
    Cytuję jedyny list, jaki Miłosz wystosował do Lizakowskiego:
    „ Drogi Panie Adamie! Otrzymałem Pana wiersze i przeczytałem je zaraz, co u mnie nie jest częste, bo dostaję mnóstwo skryptów i po zaglądnięciu odkładam… A więc jednak opłaca się pisać prawdę czy też starać się pisać prawdę, i to właśnie Pan robi, wbrew przyjętym opiniom, że „poezja”, to co innego niż pisanie prawdy. Nawet z tak okropnej rzeczywistości, jak polskie Chicago, można więc coś zrobić”.
    Koniec cytatu.
    Tekst tego niezwykle dyplomatycznego listu Miłosza publikowany jest na okładkach licznych tomów wierszy Lizakowskiego.
    A wymowa listu Milosza jest kulturalnym wyrażeniem życzenia: „Panie, odczep się pan ode mnie!”. Miłosz unikał Lizakowskiego jak diabeł święconej wody. Uważał go za nieokrzesanego nachała. Nigdy nie napisał żadnego eseju o Lizakowskim. Nigdy go nie propagował, a do Giedroycia pisał, że wiersze Lizakowskiego to jest ANTYPOEZJA.
    Z czego więc się tutaj cieszyć?
    Nieco bardziej dosłownie wypadła opinia o twórczości Lizakowskiego w interpretacji Kazimierza Brauna, którego Lizakowski dopadł na uniwersytecie w Buffalo. Braun – licząc na niewątpliwą bystrość umysłu przyszłego wieszcza – starał się delikatnie dać mu do zrozumienia to i owo, ale też w końcu i on zlitował się nad biednym nieszczęśnikiem i swoją recenzję tomu „Złodzieje czereśni”, wydanego w 1990 r., w zaprzyjaźnionym, jednoosobowym wydawnictwie Artex Publishing, Inc. na domowym komputerze Leszka Zielińskiego (też wieszcz!) w Stevens Point, sformułował następująco:
    Cytuję:
    „Drogi Panie Adamie! Przeczytałem Pana tom, jak to się mówi „jednym tchem”. Bardzo Panu dziękuję za tę lekturę. Szukam określeń, przymiotników, pochwał, które by oddały moje wrażenia… Przychodzi mi to z trudem, bo wrażenia są bardzo głębokie i bardzo silne. Myślę, że jest to znakomita literatura, i że są w Pana pisarstwie okruchy najszczerszej poezji (jak te grudki złota, o których Pan wspomina). Zwłaszcza jednak, po raz pierwszy przeczytałem w moim życiu, może poza niektórymi napomknieniami Heleny Modrzejewskiej (bo jej listy zasłaniają jej przeżycia) prawdę na temat rzeczywistości wewnętrznej emigranta – wygnańca – osadnika polskiego w Ameryce (…)”.
    Koniec cytatu:
    Bardzo zabawne, że adresat (czyli Lizakowski) tych dwu majstersztyków dyplomacji krytyczno-literackiej wziął je za dobrą monetę i opublikował w płatnych ogłoszeniach w prasie polskiej, jak też na okładce i wewnątrz tomów wierszy.
    A chodzi o to, że obie wypowiedzi są szczerą kpiną z wierszy grafomana. Przecież to widać gołym okiem. Tak się po prostu grafomanom odpowiada. Grzecznie i kulturalnie. Ale oni tego nie rozumieją. Niestety….
    ————————-
    ——————————————-
    Gdy pan Panasiuk przysłał mi kiedyś swój wiersz na Wielkanoc, też napisałam, że jest on zachwycający. Szkoda mi było chorego człowieka. Bo grafomania, to przecież choroba (mam na myśli: umysłowa!). Uczyniłam ten sam błąd, jak Miłosz i Braun odpowiadając Lizakowskiemu – podtrzymałam maniaka na duchu…

  98. Uwaga!
    Ten “poemat” może też trafić i do Was.
    Wielkanoc już blisko.
    —–
    ————–
    Autor: WŁADYSŁAW PANASIUK
    POEMAT WIELKANOCNY
    *
    *
    GRóB OTWARTY
    ______________________

    Grób jest pusty, pełen wiary, na całunie krwią zbroczona
    twarz wyryta. Owe płótno pokazuje Mękę Pańską,
    czyn człowieka i haniebną śmierć okrutną.
    Krzyż otworzył swe ramiona i oznajmił ludziom wszędy,
    że człowieka stać na wszystko, nawet z Bogiem się nie liczy.
    Gdzie jest człowiek, tam są błędy, okrucieństwo i wyroki..
    Krzyż przeszkodą dziś dla ludzi, ślad historii się zaciera.
    Piłat dłonie swe obmywa przed wyrokiem, po wyroku,
    później włócznie do nich bierze i zanurza w świętym boku.

    Grób otwarty, śpiące straże i złożone w grobie płótno
    otwierają ludziom oczy i historię głoszą smutną.
    Na całunie kontur twarzy krwią zbroczonej przez
    człowieka. Pełen trwogi bok rozdarty niczym niebo błyskawicą.
    I korony ślad cierniowej utkwił w skroni jak kotwica.
    Kat dokonał swego czynu i uwolnił Barabasza,
    a niewinność skatowana wciąż na prawdę oczekuje.
    Kto w obronie krzyża stanie i zaświadczy o swej wierze.
    Jeszcze w boku rany świeże, a już o nich zapomniano.

    Zmartwychwstanie jest pieczęcią i otwartym każdym grobem.
    Nie ma męki nadaremnej, za cierpienie jest nagroda,
    tylko trzeba być człowiekiem, choć to jest niełatwa sprawa.
    Jednak każdej chwili szkoda, która mija nadaremnie.
    Bez miłości nie ma życia, nie ma wiary, nie ma prawa.
    Chrystus powie…i beze mnie.


    19 kwiecień 2011, Władysław Panasiuk

    —————-
    Pan Panasiuk nie wie, że poprawnie po polsku mówi się i pisze 19 kwietnia, a nie 19 kwiecień (Oj, doloż ty moja!)

    • Panie Władysławie, to nie kat uwolnił Barabasza, ale Piłat i to niechętnie, pod presją tłumu żydowskiego. Nie dodajmy nowych faktów do przekazu ewangelicznego. I to nie Piłat wziął do ręki włócznię, tylko żołnierz, którego imię znane jest zarówno w literaturze religijnej, jak i pięknej. Piłat nie dotknął nawet Chrystusa. Niestety, może ten czyn tzn. to dotknięcie Boga-Człowieka odmieniłby jego, a może i nasze życie.
      Proszę pamiętać, że przed złożeniem do grobu ciała myto i namaszczano. Według tradycji Nikodem i Piotr z Arymatei zajmowali się pogrzebem. Nie bierze Pan pod uwagę rytualnego przygotowania zwłok do pochówku oraz zjawiska krzepnięcia krwi. Proszę poczytać trochę o Całunie Turyńskim, akurat mają go wystawiać publicznie .Mało jest prawdy w tym wierszu. Tylko jeden wers zasługuje na uwagę”trzeba być człowiekiem, choć to niełatwa sprawa”. Tyle tylko, że nie jest to myśl nowa, wiele ludzi, zgoła nie literatów, wypowiadało tę sentencję wielokrotnie w ciągu życia…

      • Rąbnąłem się i przepraszam. To nie Piotr z Arymatei, ale Józef z Arymatei. Przepraszam Pana Panasiuka, Czytelników i Ofiarodawcę Grobu dla Chrystusa.

  99. Co innego wyrażanie opinii, a co innego poniżanie drugiego człowieka.Żaden wiek nie upoważnia do do wulgarnych wypowiedzi i plucia jadem. Kropka.

    • I znowu skręca Pan na argumenty rodem ze Służby Bezpieczeństwa. Nie tak się dyskutuje o literaturze.
      Ktoś bardzo chce przekierować nasze rozważania na płyciznę.
      Pan Panasiuk taki delikatny, a taki mało inteligentny…

  100. Kto tu jest mało inteligentny chyba każdy zdążył zauważyć. Droga Pani to nie jest żadna dyskusja o literaturze, to jest właśnie płycizna i brak szacunku do drugiego człowieka. Krytyka literacka to zupełnie co innego. Widzę, że nie zdołamy się porozumieć, widać nie te bieguny. Pozdrawiam

  101. Marszałek Niesiołowski miał rację. Małpiarnia się kłóci aż kłaki fruwają.

  102. O krytykach pożytecznych i złośliwych

    Oto artykuł znanego pisarza, krytyka, dziennikarza, scenarzysty filmowego i producenta Zbigniewa Masternaka. Zamieszczony w najnowszym numerze Świętokrzyskiego Magazynu Kulturalno-Literackiego.
    Fragmenty: Krytyk jest bez wątpienia pasożytem żerującym na twórcach. Wyróżniamy dwa gatunki spośród krytyków-pasożytów: te pożyteczne i te, które tylko zatruwają swoim jadem.O krytyka pierwszego gatunku trzeba dbać, wypada, a nawet powinno się z nim żyć w symbiozie.niekiedy nazywa się go krytykiem towarzyszącym- taki żeruje na jednej ofierze przez dłuższy czas.zależy mu na pielęgnowaniu swego żywiciela- wraz z jego gorszą passą kłopoty ma często także krytyk, niekiedy musi szukać szybko kolejnej ofiary. Wspomniany krytyk to prawdziwy skarb dla twórcy- potrafi śledzić drogę autora od młodzieńczych pierwocin aż po późne dzieła, w recenzjach rozwój swojej ofiary pracowicie dokumentuje.
    Drugi gatunek krytyka- ten złośliwy-trzeba bezlitośnie tępić. Krytyk złośliwy za cel numer jeden stawia wykończenie upatrzonej ofiary. potrafi być perfidny w swoich działaniach-wykorzysta jakiekolwiek uchybienie przeciwko swojej ofierze.i nie daj Boże, jeśli ofiara próbuje się bronić- wtedy zajadłość tego gatunku krytyków jeszcze się potęguje. Krytyk złośliwy może doprowadzić wybraną ofiarę do sytuacji, w której to kompletnie zaniecha pisania( zdarza się to nad wyraz często), a nawet do samobójczej śmierci(też się zdarzało)Ten gatunek krytyków posiada jedną bardzo charakterystyczną cechę: w większości wywodzą się oni spośród niespełnionych twórców.Mieli ambicje literackie, poszli na polonistykę, żeby się nauczyć pisać, a tutaj już po kilku zajęciach im powiedziano, że to nie jest szkółka dla początkujących pisarzy. I mają zacząć się uczyć języka starocerkiewno-słowiańskiego i przestać gryzmolić wierszyki albo opowiadanka po kątach.Bo jak nie , to wypad z uczelni.Tu się szkoli przyszłych pedagogów, akademików nawet, a nie pisarzy.No i dziewięćdziesiąt kilka procent spośród nich szybko rezygnuje z pisania.Szkolą się na nauczycieli. Niektórzy zostają właśnie złośliwymi krytykami.Potem gnębią tych, którzy się nie ugięli przed polonistycznym rygorem i porzuciwszy edukację zostali pisarzami.
    Krytyka złośliwego należy tępić. Zwłaszcza wtedy, kiedy tylko krytyk sączy jad, a recenzja, którą popełnił jest mało merytoryczna. Recenzję złośliwą, ale fachową, na której napisanie krytyk poświęcił nieco czasu i energii, przerył dzieło od okładki do okładki, jeszcze jestem w stanie strawić. Niekiedy jednak ewidentnie widać, że krytyk się odgrywa, bo kiedyś autor nastąpił mu na odcisk.

    Pasuje jak ulał do powyższej sytuacji. Życzę miłej lektury

    • Krytyk ma obowiązek pisać PRAWDE. Jak ma do czynienia z miernotą, ma pisać, że to miernota, a jak ma do czynienia z geniuszem ‘ ma pisać o geniuszu.
      Pan Panasiuk i jego idol Lizakowski są laboratoryjnym przykładem miernoty z przerostem egomaniackiego poczucia wyższości nad innymi. A nie są.
      I to trzeba piętnować.

      Pan Masternak – a kto to jest?
      Nowy kumpel Panasiuka?
      To innych nazwisk on już nie zna?

  103. Chyba za sprawą Pana Panasiuka dyskusja nieco zbacza na manowce. Chodzi w sprawie o to, iż Nikodem Dyzma polonijnej literatury ogłosił z hukiem swój powrót iz emigracji do Ojczyzny. Wraca na białym koniu, aby objać uniwersytecką katedrę we Wrocławiu. W Konsulacie odbywa się pożegnanie za zaproszeniami, dla wyselekscjonowanego grona. Czytane są grafomańskie dzieła już nie emigranta, tylko akademika. Potem okazuje się, że to wszystko sciema. Katedry nie ma, a szacownej uczelni pojęcia nie mają o nowym profesorze, a Konsulat struga wariata, jak i media, które dały się nabrać na tę histerię. Potem okazuje się jeszcze, iz poeta, wcale nie wraca do kraju. Albo wraca kiedy indziej. Pora roku nieta, może i rok nie ten. No i co tu zrobić? No tak Pan panasiuk dwoi się i troi, żeby kota ogonem odwrócić.

  104. Przywołany przez Viktorię przypomna, że chodzi o poetę Lizakowskiego, który został na niby profesorem, ktorego żegnano na niby itp. Nie chodzi o doktoraty Pana Duszu. Przypomne, że w konsulacie żegnano Lizakowskiego, a nie Kruszwską i Duszę. Tak na marginesie, aby nie odniegac za badzo od tematu…

    • ILEKROĆ padają słowa krytyki pod adresem Lizakowskiego, natychmiast obrywa red. Dusza. Lizakowski ma kukułę na tym punkcie, sądzi, że autorem wszystkim jego niepowodzeń jest akurat on. Wiadomo, Dusza przez dziesiątki lat pisał o literaturze w londyńskich i nowojorskich pismach, i wielu publikacjach książkowych. Jego prace wydawały uniwersytety, oraz amerykańscy i francuscy wydawcy. Lizakowski nie mógł tego strawić. Poza tym Dusza znał Miłosza, pilotował go w Nowym Jorku i był za pan brat z całą starą gwardię literacką, do której Lizakowski nie mógł doskoczyć, bo to były za wysokie progi. Najgorsze jest to, że Dusza nigdy nie napisał Lizakowskiemu żadnej recenzji i omijał go jak zapowietrzonego. Tego mu już Lizakowski nie przebaczy. O Duszy pisała nie tylko Kruszewska, pisali także: Nowotarska, Szubska, Korboński, Toporska-Mackiewiczowa, Tymon Terlecki, Leszek Szymański, Jerzy Mirewicz TJ, Alicja Lisiecka (i to po francusku!). Wierzę bardziej tym autorytetom niż poirytowanemu Lizakowskiego, który chciałby Duszy zdrowo zza węgła przyłożyć. No ale nie umie…

      • Pytanie było i jest bardzo proste ale ani Dusza ani Kruszewska nie potrafią na nie odpowiedzieć, czyli odpowiedż sama się odpowiedziała. Albo mądrej głowie dość po slowie.
        Państu już dziękujemy i wiemy z kim mamy do czynienia

        Pozdrowienia dla Redakcji, dzięki niej mamy redaktów i dziennikarzy, parę poetów i geniuszy ze Seattle i Stevens Point jak na dłoni. .Dali popis elokwencji i elegancji, ich wiedza zdumiewa każdego, kto to będzie czytał jutro, za rok, dziesięć lat.

        • Zacna Pani Wiktorio.
          umówmy się: to Lizakowskiego żegnano w Konsulacie, to Lizakowski twierdzi, jakim to jest wieszczem, jak to publikuje po hiszpańsku, angielsku i polsku, to Lizakowski obnosi się ze swoją grafomanią po wszystkich portalach, opowiada bzdury o Polakach w Ameryce, obraża wszystkich, a jak ktoś zapyta o wyjaśnienie czy skrytykuje go, to zaraz by pakował tę osobę w kaftan bezpieczeństwa. To Lizakowski pisze o sobie , że jest redaktorem naczelnym, wydawcą, poetą, prozaikiem, fotografem, rzeźbiarzem, tłumaczem, wykładowcą, profesorem, przyjacielem noblistów, laureatem międzynarodowych nagród, bywalcem salonów konsulatów, reżyserem, dramaturgiem, krytykiem literackim , studentem trzech uniwersytetów amerykańskim i potencjalnym laureatem nagrody Nobla, którą w dzieciństwie wywróżyła mu Cyganka. W chwilach wolnych sprzedawał kwiatki przy żonie, i książki. Teraz na utrzymanie zarabia jeżdżąc taksówką.
          Krytykowany czy pytany o wyjaśnienia, atakuje z ukrycia oszczerstwami. Tak kiedyś robiła komuna: szkalować, bryzgać jadem, dać po mordzie, a na końcu zatłuc pałą to dla pewnych ludzi najlepsze metody dyskusji. Można też wykorzystać metodę Lizakowskiego – powiedzieć o ludziach niewygodnych, że rąbnęli w kalendarz lub moją słabe zdrowie. Jak Pani spotka Lizakowskiego, to niech mu Pani powie, że się źle bawi. A praca ludzi na tym portalu nie pójdzie na marne, bo może Nikodem Dyzma pojawi się wreszcie w urzędzie po zasiłek dla bezrobotnych.
          Całuję na pożegnanie pani spracowane dłonie, moja poczciwa Pani Victorio.

        • Adam, nie wygłupiaj się! Ludzie mają tego cyrku powyżej uszu. Wszyscy wiedzą , że nie jutro, nie za dziesięć lat, ale teraz wszystko się wali! Co, nie pomagał ci Warchał? Do dzisiaj jego matka wie, co o tobie myśleć. Przecież te twoje gazeciny i te popijawy na Archerze (koniaku sobie nie przypominam) to nie były żadne biesiady kulturalne… Dzisiaj mówisz z pogardą i nienawiścią o tych, co ci kiedyś rękę podali! A Jarmakowskiemu i Duszy chcesz dopieprzyć za to, że pierwszy cię wywalił “z Dziennika Chicagowskiego”, a drugi z “Relaxu”. Nikt cię nigdzie nie chce, bo jestem mało inteligentny i zawistny, co szybko każdy zauważy
          Taka jest prawda.
          Nie fantazjuj z tymi wykształceniami, odznaczeniami i nagrodami bo sam wiesz, że to wszystko szajs!
          A ten nawiedzony jezuita Karpiński powinien zrobić dwie rzeczy: przyprowadzić swoje włosy do porządku, bo straszy dzieci swoją idiotyczną, muzułmańską brodą i rozpędzić to stowarzyszenie niby literatów, bo z tego nic dobre nie wychodzi, tylko kłótnie i nienawiść. Nie na tym polega robota jezuitów, oni maja edukować i prowadzić do Boga. A w twojej poezji Boga też nie ma, tylko gnój, nawóz i plwociny. Częściej bywasz w synagodze niż w kościele. Nawet tam u siebie, w domu, w Pieszycach to zauważyli i pytają, od kiedyś to zmienił wyznanie. Opamiętaj się, dopóki jeszcze czas. Ani dla zmarłych, ani dla żywych nie masz szacunku i ze wszystkimi chcesz być za pan brat. A ludzie nie chcę, tak są tobą zmęczeni. I twoją niby poezją co się kupy dupy nie trzyma!

  105. Nie rozumiem, o jakie pytanie Pani Victorii chodzi.
    Proszę powtórzyć.
    Nie ma pytań, na które nie potrafilibyśmy odpowiedzieć.
    Chyba, że byłyby to pytania dotyczące rozwodu pana L.
    Z łezką wspominam, jak pp.LL nakłaniali ludzi do składania fałszywych zeznań.
    Proszę nam jeszcze nie dziękować.
    Mamy wiele do uzupełnienia.

    PS. Kochana Wikciu, to kiedy wylatujesz do Polski?
    Chciałabym przesłać pożegnalne róże.
    Tylko nie wiem, z jakiej kwiaciarni, bo Twoja splajtowała.
    Zapytam pana Panasiuka.
    On wie wszystko. (Prawie).

  106. Na pytania Pani odpowiedział Profesor.
    Wsyzstko się zgadza.
    Cytuję:
    ******

    Profesor
    02/04/2015 at 12:05 AM

    Pan Dusza, jako że był dobrym przyjacielem Jana Pawła II, zrobił dwa doktoraty na Uniwersytecie Papieskim – jeden z teologii, a drugi z seksuologii.
    Pani Kruszewska robiła jeden doktorat u mnie z mniemanologii stosowanej w temacie o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiejnocy i odwrotnie, a drugi – u śp. prof. Michała Bidy z jakiegoś takiego tematu, że wstyd powtórzyć. Sama rozpusta.
    ——-
    A swoją drogą, to wszyscy chcielibyśmy ujrzeć dyplom magisterski pana L., bo jak dotąd to widzieliśmy jedynie reprodukcje jego kwitów z pralni chemicznej…

  107. “Nastała era poetów. To dobrze, że są, ale ktoś powie dlaczego występują tak licznie? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, moim zdaniem nie jest to powodem do zmartwienia. Kiedy jest dużo ludzi w jednym miejscu zaczyna się robić ciasno, więc w grę wchodzą słowa, jeśli nie łokcie”.
    “Każdy ma swoje miejsce na ziemi i przy dobrym układzie jeden drugiemu nie powinien przeszkadzać. Pszczół w ulu jest wiele, a jeśli nie wkładamy tam kija – pszczoły nie atakują. Zwykliśmy myśleć, że wśród poetów jest bardzo uroczo i wspaniale, że to ludzie bez skazy. By nie stwarzać monotonii czasami się pokłócą, powiedzą sobie to i owo, ale nie słyszałem o rękoczynach. Lubimy się krytykować, nawet zazdrościć koledze lepszych zmysłów, ale jesteśmy tylko ludźmi, a dopiero potem poetami. Ta nieskromność i czasami nadmierna pycha potrafi przeszkadzać w twórczości i nie tylko. Łatwość wydania książki powoduje, że jej promocja nie jest już wielkim wydarzeniem, jak choćby dekadę wcześniej. Dzisiaj mało się pisze, a dużo wydaje i choć to brzmi jak paradoks, ma jednak miejsce. Na spotkaniach czytamy wciąż te same wiersze, czy nie stać nas na więcej? Jeżeli zgromadzimy kilkadziesiąt utworów, nie bacząc na jakoś szybciutko składamy zeszyt literacki. Czy na pewno literacki? Nie jest poetą ten, kto stoi w jednym miejscu, jeśli nie próbujemy innych form, cofamy się.
    Czasami marzy mi się zdrowa, retoryczna krytyka (odmienna od komunistycznej), lecz stanowcza i rygorystyczna pod względem literackim. Inaczej męczy się piszący, a jeszcze bardziej czytający, a słowo :literat” staje pod znakiem zapytania. Jeśli mówimy o zdrowej opinii nie możemy brać pod uwagę jakiegokolwiek kumoterstwa czy ulg”.
    Tak pisał Pan Panasiuk w czerwcu 2010. Wierzył pewnie jeszcze wtedy w pokojową koegzystencję poetów wszelkiej maści, wierzył w poezję. Była to jednakże płonna wiara, bo to wszystko, co robią poeci w Chicago, przekroczyło najgorsze prognozy. To akurat tam zaistniało “zjawisko lizakowszczyzny” zjawisko, z którym nie poradzą sobie krytycy literaccy, bo to już nie ich działka. Do akcji powinni wkroczyć biegli psychiatrzy, aby zapobiec rozwojowi tej ciężkiej choroby. Obawiam się, że miną lata, zanim zostanie zaleczona. Pocieszającym jest fakt, iż dotyczy małej stosunkowo grupy ludzi, bo współczesnej poezji nikt nie czyta i nie traktuje poważnie a umrze ona często wcześniej niż jej twórcy.

  108. Mieszkam wystarczająco długo w Chicago, aby tak zwanej Polonii nie traktować poważnie. O Lizakowskim słyszałem, wspominano tu i ówdzie, ale raczej jako grafomana. O grupie “niezapłacony rent też słyszałem, jako dziwolągu. To znaczy tak pisali, że potem nie mieli na rent.
    Kiedyś w Chicago można było kupić Gwiazdę POlarną, obecnie już pisma tego już nie ma. Stąd pamietam Pna Duszę, to nazwisko coś znaczy. Zeby Lizakowskiego żegnać w Konsulacie to jakaś paranoja, ale Konsulat RP to paranoja.

  109. I znowu ta sama mącicielka liczy mi błędy,których w jej komentarzach jest pełno. Wyzywa od chorych psychicznie, czy to jest Pani kultura osobista i ten wysoki poziom? Myślę, że chyba spotkamy się sądzie. Tak dłużej być nie może. Już nie ma Pani tylu wielbicieli, powoli się wycofują, bo nikt nie jest głupi i widzi co się dzieje. Zresztą pod tymi pseudonimami ukrywają się ci sami ludzie, którzy nie potrafią podnieść przyłbicy. Śmiem twierdzić, że nie jest Pani poetką, dziennikarzem, ani też krytykiem, bo ta wygląda zupełnie inaczej. Nic konkretnego prócz insynuacji i paszkwili tu nie padło. Obmawianie kogoś (nawet A. L.), że cuchnie, nie należy do dobrego gustu, ale skąd Pani ma to wiedzieć. Trudno się dziwić, bo przy sprzątaniu (z całym szacunkiem do tego zawodu) człowiek zapomina tego, co nauczył się w szkole. Sama teoria bez praktyki nic nie znaczy. Potrafi Pani szydzić nawet ze Zmartwychwstania, nie liczy się z człowiekiem. W porównaniu z Panią Kruszewską każdy jest śmieciem. Nie ma Pani żadnej klasy i to dyskwalifikuje Panią jako kobietę, która zawsze kojarzy się z delikatnością i urodą. Tak wredny człowiek nie może nic dobrego powiedzieć, ani też napisać. Nie lubi Pani własnego kraju, (chyba Pani o tym nie wie), że nawet ptaki np. Rybitwa arktyczna pokonuje pół kuli ziemskiej by powrócić z Antarktydy na Arktykę. Za Ojczyzną się tęskni, do Ojczyzny się powraca. Chyba że jest się banitą. Powstaje pytanie: czy Pani lubi samą siebie?
    Droga Pani dla mnie A. L. może wykładać na kilku uniwerkach jednocześnie, to nie moja sporawa. Może wyjechać dzisiaj, albo wcale. Ani mnie to nie ziębi, ani grzeje. Każdy ze swoim życiem może robić, co zechce, a kartek na pisanie wierszy wystarczy każdemu. Ja nie dzwonie po rektoratach, bo nic mi do tego. Nigdy nie kumplowałem z A.L. i nie uczęszczałem na żadne jego warsztaty, co mi się bezpodstawnie wmawia. Nie bronię go, jeśli on sam tego nie czyni.Niech Pani przedstawia własne wiersze, a moje zostawi w spokoju. Wystarczy, że do tak poważnego tematu podeszła jak do farsy. Obrzydliwe.Jesteśmy razem na Kworum, ale nic tam szczególnego z Pani twórczości nie widziałem. Nie będę Pani robił złej opinii, a zasięg jak pani zdążyła spenetrować mam spory. Proszę mnie nie straszyć jakimś aneksem, na pewno tam mnie Pani nie obrazi. Prawo jeszcze istnieje. Nie ma się co chwalić wydaniem grubej książki, dzisiaj to nie żaden wyczyn, nawet Wałęsina wydała “cegłę”. Proszę dokładnie zapoznać się z artykułem Masternaka, bo pasuje do Pani jak żaden. Wprawdzie buty gumowe można zamienić na szpilki, ale słoma nadal będzie z nich wyłazić. Nie pomogą dyplomy i uznania, GNIDA POZOSTANIE ZAWSZE GNIDĄ.

    • Panie Władysławie, coś nie tak. Brzydko to, że nazywa pan Panią Danutę Wałęsową “Wałęsiną”, jest to kobieta i matka. Czytałem jej książkę z ogromnym zainteresowaniem. Zdumiewa mnie zdeklarowana przez Pana obojętność wobec Adama Lizakowskiego, bo z Pana wcześniejszych wpisów wywnioskowałem, że był Pan w opozycji. Przez uporczywe serwowanie nam przykładów Pańskiej twórczości odwracał Pan uwagę od właściwego tematu czyli pożegnania przez konsulat polonijnego wieszcza. Zrobił Pan w tym względzie dobra robotę.
      Przyznam się Panu jednak, że na zadziałał na mnie przykład romantyczny rybitwy, ptaka uporczywie powracającego do ojczyzny.. Ja nie tęsknię za Polską Michników, Kwaśniewskich, Jaruzelskich, za tą Polską, którą nam dała konferencja okrągłego stołu. Nie chce tam jechać i nie chcę tam umierać. Pozbawiono mnie Polski na wiele, wiele lat a nie wpuszczono mnie nawet na pogrzeb matki. Nie chce tam wracaj co wcale nie oznacza, że jestem Polakiem w mniejszym stopniu od tych, którzy jeżdżą tam ciągle i potrafią jeszcze zdrowo ten kraj podoić. Niech Pan zawsze mówi wyłącznie za siebie i nie narzuca miłości do czegoś czy kogoś – nikomu. Szafowanie określeniami o gnidach czy zarzucanie komuś braku patriotyzmu to stare chwyty okresu socrealizmu, kiedy to dojarka musiała kochać traktorzystę, a razem musieli wielbić spółdzielnie produkcyjną, pod wezwaniem Feliksa Dzierżyńskiego, a już od rana do nocy piać hymn miłości do socjalistycznej ojczyzny.
      Jeżeli zagadnienie A.L. Pana nie interesuje, to po co wchodzi Pan na te łamy ze swoimi ckliwymi dewocyjno-ojczyźnianymi kazaniami, które na dodatek są trochę niezgrabne pod względem językowych, zaś kompozycja ich często się wali.”
      “Spójrzmy łaskawym okiem za siebie, by zobaczyć to, czego jeszcze wczoraj nie widzieliśmy. Można patrzyć godzinami i nic nie widzieć, niekiedy, by coś zobaczyć, należy zamknąć oczy. Pierwsze spojrzenie i pierwsze słowa zdają się być najważniejsze. To właśnie w owym spojrzeniu i usłyszanym słowie mieści się prawdziwy życiorys człowieka'”.
      To zdania z Pańskiego tekstu. Bardzo nawet zgrabne i dekoracyjne. Tyle tylko, że zupełnie nieprawdziwe. Każdy człowiek najróżniejsze sytuacje widzi inaczej, różnie też w różnych okresach swojego życia klasyfikuje i odbiera doznania. Każdy psycholog o tym Panu powie.
      Za rok, kiedy przeczyta Pan ten tekst, który Pan zamieścił na portalu dzisiaj, uzna Pan może za niezrozumiały i obcy. Pańskie spojrzenie na problem będzie inne, bo problem z czasem straci swoje znaczenie i dla Pana może się stać już zupełnie nieistotny. Wcześniejsze odnotowanie go przez Pana stanie się widmem nic nie znaczących słów. No i może Pan się i zawstydzi…
      “Gdybyś milczał, nadal uważałbym cię za mędrca”. Niech się Pan jeszcze raz zastanowi nad przekazem tej maksymy, bo wydaje mi się, że odczytał ją Pan błędnie.

  110. Jest takie piękne, przedwojenne powiedzenie:
    “JAK NIE POTRAFISZ, NIE PCHAJ SIE NA AFISZ”.
    Pan, panie Panasiuk nie potrafisz pisać, nie potrafisz dyskutować i nie potrafisz się zachować.
    Pianę toczysz z pyska, bo nie dajesz rady sprostać naszym argumentom i żartom.
    My tylko żartujemy z Pana, a Pan już traci panowanie nad sobą.
    Opanuj się, Panasiuk.
    A do sądu chętnie pójdę.
    Jak nie znasz mojej twórczości, toś debil.
    Wszyscy znają, tylko ty nie. A to znaczy, że jesteś niedoedukowany.
    Do dupy te Wasze warsztaty, bo niczego tam się nie uczycie.
    Co do sprzątania, to nie masz szans być w tym zawodzie zatrudniony.
    W mojej firmie trzeba mieć maturę i biegłą znajomość języka angielskiego.
    Mogę Cię najwyżej wepchnąć do domu starców – do podcierania staruszków.
    To Cię nauczy kultury bycia.
    Nie powiem Ci, że jesteś gnidą. Inaczej mnie wychowano.
    Ale chicagowską mendą jesteś na pewno.

  111. Jakie to smutne! Tyle wpisów, ponad sto siedemdziesiąt. I nikt, naprawdę nikt nie wystąpił w obronie Adama. Wszystko to dowodzi, że tak pracowicie na internecie budowana fasada wielkości oraz ten ogromny dorobek Lizakowskiego nic dla przeciętnego czytelnika nie znaczy… Internet przyjmie wszystko, najbardziej nieprawdopodobne wpisy. Problem z tym , że nikt tego nie czyta.
    Powstańcy listopadowi wołali do Wielkiego Adama : Przybądź, autorze “Konrada Wallenroda”. Lizakowski niby wraca do Polski. Z ulgą przyjęto w Chicago tę informacje do wiadomości. Ale w Polsce nie będzie tak łatwo jak w Ameryce. Wszystkie posadki zajęte, Parnas dokładnie obsadzony. Sprawdza się wszystko, analizuje fachowo, brak taryfy ulgowej, nędzne recenzje kumpli nie doczekają druku. Parafrazujmy więc: Jedźmy, nikt nie woła…. Bo i w Polsce nikt o nim nie wie, choć tak wytrwale usiłuje zająć miejsce na Parnasie. I nikt na niego nie czeka.

  112. W sumie sprawa Lizakowskiego pokazuje zjawisko moralnej korupcji w tak zwanej chicagowksiej elicie. Lizakowski zawsze działał tylko dla swojego dobra. Nihdy się nie wyhylił, nie powiedział nic o Polonii. W Chicago mamy kabarety, które mówią, że są polonijne, ale nigdy nic nie mówią o Polonii, wolą stare teksty z Polski. Sami od sieie nie powiedzą nic, bo narażą się takiemu, czy innemu prezesowi. Dodakowo Lizakowski, oszukiwaniem na temat pracy na Uniwersytecie pokazał jak marnym jest człowiekiem. Takim kombinatorem. No cóż, Chicago to znakomite miejsce dla takich kombinatorów. Przykre to, ale prawdziwe…

    • Święte słowa.Zastanawiające jest jednak milczenie klakierów Lizaka. Czyżby odpisali wieszcza na straty albo boją się kompromitacji. Co będzie, kiedy wiesz pieszycki ogłosi, że z wyjazdu nici, z katedry na Uniwersytecie nici, że zostało tylko szoferstwo czyli chicagowska taksówka?…
      Pozostaje jeszcze nadzieja na Nobla. Ale wiadomo, jak z tą nadzieją!
      Podsuwam Lizakowskiemu tytuł do nowego tomu: “Widziane przez szybę chicagowskiej taksówki”.

  113. Lizakowski robił kopie swoich wierszy i potem je wysyłał do wszystkich gazet polonijnych. Nie było żadnej gazety polskiej w Ameryce, gdzie by nie wlazł, choćby na krótko. Najbardziej go popierał “Związkowy”. Całe strony także drukował w takich bezpłatnych tygodnikach, co zamieszczały reklamy w Chicago. Ponoć Rosjanie robili w ten sposób forsę na polskich ogłoszeniach. Przebierał się w stroje myśliwych , nosił indiańskie pióropusze, albo takie śmieszne kapelusze, co mogę zrozumieć, bo łysy jest jak kolano, a przy upałach chicagowskim i w zimie trzeba coś na głowę założyć. Nie znaczy to wcale, żeby robić z siebie pośmiewisko. Ale czego nie mogę zrozumieć: jak ludzie wykształceni, kulturalni, inteligentni nie połapali się, kto jest. Przecież on dobrze ani po polsku, ani po angielsku nie mówi, o hiszpańskim nawet nie wspomnę, bo śmiech bierze. Dziennikarze ze “Związkowego” i ten ubek Wierzewski nie połapali się, co jest grane? Podejrzewam, że tu coś więcej jest niż popis grafomana, tu chodzi o totalne zdyskredytowanie Polonii amerykańskiej.
    Wszyscy się już z niego po pożegnaniach w konsulacie i po tych jezuickich warsztatach poetyckich śmieją już nie w kułak, a otwarcie.

  114. Prawda, co pisze świadek. Była taka gazeta dla kobiet w Chicago, Lizakowski tam zaraz był. Niby pisał o książkach. Takie to było pisanie, że szkoda mówić. Ale fotografię swoją wepchał. Nie rzucał się za bardzo w oczy, bo jeszcze nie był jak Józek Cyrankiewicz z Tarnowa. Lizak rzeczywiście nie popuścił żadnej okazji, żeby się nie wepchać na łamy i to zawsze ze zdjatkiem. Egomaniak. I zaraz kazał o sobie pisać. “Nie napisałeś moim tomie” narzekał do każdego, kogo spotkał.

  115. Musi ten Lizakowski być jakimś znaczącym poetą skoro rozszczekała się ta polskojęzyczna psiarnia. Nie znam człowieka a już go lubię.

  116. Oj Lizakowski, znowu bluznąłeś chamstwem. Taki już jesteś. Niereformowalny. Człowieku, ciebie nikt nie jest w stanie lubić. Dosyć tej błazenady. A semestr na Uniwersytecie Wrocławskim już trwa, a twoja tam katedra pusta i nawet ci konsulaty nie pomogą. Ale i tak spuściłeś z tonu, już jesteś tylko znaczącym poetą, nie wieszczem i nie najwybitniejszym…
    Metody stosujesz jak na Portalu Pieszyce. Raz jesteś babą, drugi raz chłopem, wymyślasz sobie imiona. Taka z ciebie victoria i jarun jak ja szach perski.

  117. A tak po prawdzie to o co się kmiotki kłócicie ? Macie problem z poezją, czy zakładacie portal literatury. Wot duraki.

    • Ludzie po prostu chcą wiedzieć prawdę. Dość byli tumanieni i wodzeni na manowce. Jak dotąd, zainteresowany rzetelnie nie odpowiedział na zarzuty. Lizakowski jest osobą publiczną, wypowiada się i to zazwyczaj ujem,nie o “gminie czikagowskiej” i o “pustyni kulturalnej”, jaką jest środowisko polskie w Nowym Jorku. A o Polonii nic nie wie, a pozuje na znawcę. Dość krętactw!l

    • Oj będziemy paplać jeszcz długo.
      A na końcu podamy cały życiorys LIZAKA i Konrada z konsulatu.

  118. Wystarczy tylko podać, kiedy rozpoczynają się wykłady p. profesora no i gdzie oraz – czego? Przecież to tak łatwo uciąć całą dyskusję.

  119. Właśnie. Chętnie się na te wykłady zapiszę. Nie mogę przegapić okazji, aby być studentem największego z wieszczów! Podstawówkę mam skończoną. Ale choćby w roli wolnego słuchacza, jeżeli inaczej nie można. Lizakowski, podaj daty! Słyszałem, że Związek Narodowy Polski już daje stypendia dla studentów na te kursy. Formularze można otrzymać w konsulacie u p. Konrada Zielińskiego, który jest – jak słyszałem w lokalnym barze od prof. Dollara Szwajcarskiego – moderatorem całości i wydaje akredytacje na te kursy najwiekszego poety Polonii Świata.

  120. Zarty żartami, ale ten Zieliński Konrad to się ukrył jak zając pod miedzą i chowa głowę w piasku jak struś. Taki z niego bohater! Przecież on jest odpowiedzialny za to wszystko, co się dzieje! Taki z niego dyplomata jak ze mnie śpiewaczka operowa. Wziąłby się do cleaningu i za mopa złapał. Pewnie by się lepiej sprawdził niż dyplomata. Jak można takich nieodpowiedzialnych nieudaczników wysyłać na placówkę! Pewnie kogoś znał, to ma posadkę. Co, nie wiedział po rozmowie z Lizakiem, z kim ma do czynienia? A co na to pani konsul, bo ona jest przecież za niego odpowiedzialna? Ponoć tylko plotkuje i zajmuje się herbatkami. Byle jakie kury domestici po świecie rozsyłają żeby mąciły wśród Polaków i ośmieszały wychodźstwo.

  121. Tak jest. Dobrze gadasz Katarzyno.
    A teraz zbieramy informacje na temat Konrada Zielińskiego z konsulatu.
    Trzeba ogłosić jaka to weszka.

  122. Chciałbym ostatni raz się wpisać i odpowiedzieć Pani Kruszewskiej. Droga Pani, to nie mnie brak kultury, to Pani szanowna ciągle mnie wyzywa, a gnida jest odpowiedzią na powyższy “insekt” Zdaje się Pani być niekonsekwentna i nie wie, co wcześniej pisze. Ja tylko odpowiadałem. Nie ma Pani bliższych w rodzinie, by z nich żartować? Jakiego zachowania chce mnie Pani uczyć? Proszę spojrzeć na własne wcześniejsze wpisy. Troszeczkę ogłady, zabija Panią pycha, a wszystkich rozumów Pani nie zjadła.
    Skoro wymagana jest tylko matura, żadna to odpowiedzialna praca godna” profesora”. Myślałem, że uczy Pani początkujące klasy w sobotniej szkole, ale znowu się zawiodłem. Obniżamy poprzeczkę. Proszę się nie martwić, prowadzę od lat firmę budowlaną i nie muszę iść do domu starców. Jest Pani zgryźliwa, fałszywa i niedostępna. Nie tylko ja nie znam Pani twórczości, a więc (kulturalna Pani) debili jest więcej, a może nawet dużo. Szkoda tylko, że w najnowszej Wielkiej Encyklopedii Polonii Świata (pod red. prof. Zbigniewa Piaska) zabrakło Pani nazwiska, ale sama Pani pisała, że nie znają jej nawet w miejscowości gdzie mieszka. Skąd więc mam znać tę szeroką poetycką twórczość. Konopnicką Pani nie zostanie.
    Nie potraficie ocenić poezji wieszcza, a wszystko w tych komentarzach to mrzonki i pomówienia. jak ktoś wcześniej napisał: kłóci się ta małpiarnia. Nic Pani nie rozumie.Nie wiem czy jest Pani mendą, myślę, że kimś bardziej wyrafinowanym. Troszkę ogłady w doborze słów droga Pani. To Pani ciągle mnie ubliża, dzisiaj mnie – jutro swoim klakierom, bo to jest już w Pani naturze. Dziękuje za współpracę, szkoda, że poznałem tak rozgoryczonego człowieka, który sam siebie nie lubi. Chciałbym za tę niesłychaną uprzejmość zadedykować Pani fragment utworu Juliana Tuwima adekwatny do pani osoby i tych kilku piesków popierających uczoną( to ci sami choć zmieniają ksywy).
    Dla mistrzyni podstępów i wysokich lotów “parafraz”

    /…/ Socjały nudne i ponure,
    Pedeki, neokatoliki,
    Podskakiwacze pod kulturę.
    Czciciele radia i fizyki,
    Uczone małpy, ścisłowiedy,
    co oglądacie świat przez lupę
    I wszystko wiecie: co, jak, kiedy
    Całujcie mnie wszyscy w d…

    • Panie Panasiuk, zostawmy Kruszewską w spokoju. Robi pan znakomitą robotę do swojego idola, Lizakowskiego. Wart uczeń nauczyciela. Cały czas ściąga pan rozmowę na manowce, a konkretnie na swoją osobę, a Pańska wygórowana egomania przeszkadza Panu w klarownym myśleniu. Ciągle Pan pisze tylko o sobie i o swoich osiągnięciach, które są, tak Bogiem a prawdą bardzo mizerne. Panie, tu jest mowa o Lizakowskim, a nie o pani Kruszewskiej czy o Panu. Nie przepuszczam, aby Kruszewska kiedykolwiek z Panem współpracowała. Obracacie się na innych orbitach. Zalecam trochę skromności i samokrytyki. Zapewniam Pana, że ja, mając wybór lektury, nie będę czytał utworów Lizakowskiego i Pana, a zawsze z ogromnym zainteresowaniem czytam teksty Kruszewskiej. Oj, daleko chicagowskim pismakom do jej poziomu. Nie doskoczycie, panie i panowie z warsztatów! Opuść afisz, jak nie potrafisz!
      Niech Pan też pamięta, że ma Pan do czynienia z kobietą. Po co te chamskie sformułowania?

    • Ale pięknie.
      Ale pięknie.
      Teraz poeta Panasiuk odkrył swoją poetycką wrażliwość.
      Przedtem tylko skrobał patykiem.
      Teraz odsłania 4 litery.
      Jakoś tylko tych poetyckich jajeczek nie widać.
      I tego tam patyczka też nie.

      Cezary

    • Ale pani Kruszewska jest obecna w “Who is Who” ciemniaku z “Kuriera”, a pan nie wiesz nawet co to jest.
      Idź pan na Wikipedię. Tam jest lista publikacji Kruszewskiej. Doucz się.

  123. Chyba czas przenieść rozmowę na inny blog.
    Tam, gdzie Panasiuk nie będzie mógł przeszkadzać i popisywać się co to nie on.

    • Rzeczywiście, Panasiuk wszędzie wpada w dyskusje jak Piłat w Credo. Co za nudny i nadęty jak paw facet!. Podobnie jak Lizakowski – zapatrzony w siebie i zadufany do granic możliwości. Parafiańszczyzna i niegramotny epigonizm. Płakać się chce…Zapatrzył się w swojego mistrza, może podobnie jak Lizak myśli, jaką sobie tu katedrę wybrać. Radziłbym na Oksfordzie…

  124. Dyplom Honorowego Członka Polish American Chamber of Commerce w Chicago został wręczony Adamowi Lizakowskiemu w dniu 27 stycznia, 2015, w restauracji Gale Street Inn w Chicago.

    Aktu nadania honorowego członkostwa w imieniu Zarządu organizacji dokonali pani prezydent Anna Morzy oraz dyrektor wykonawczy tej organizacji pan Bogdan Pukszta.

    PS.

    DROGIE PANIE I PANOWIE,
    CZEKAMY WASZE NA KOMENTARZE!!!

    • Kurcze, Lizakowski, czyś ty jest szajbnięty?!
      Nawet Chamber of Commerce nie zostawisz w spokoju?
      A może chcesz Nagrodę Literacką Babci Klozetowej z Dwoma Doktoratami?

      • Czy tam, w Polish American Chamber of Commerce jest dział poświęcony poetom polskim i jakie to zasługi dla tej placówki wyświadczył Lizakowski? Jak widać, zaraza, która miała swoje źródła w Konsulacie Rzeczypospolitej Polskiej w Chicago zatacza coraz szersze kręgi i dosiągła nawet Polish American Chamber of Commerce. Czy Pani Morzy i pan Pukszta naprawdę wiedzą co robią i czy rzeczywiście występują w dobrym interesie organizacji, którą reprezentują. Bo wyobraźmy sobie, że jutro Polsko-Amerykański Związek Cór Koryntu przyzna Lizakowskiemu wysokie odznaczenie, a on wymieni je w swojej biografii tuż obok Polish American Chamber of Commerce. Świat zwariował. Zarząd wyżej wspomnianej instytucji chyba też.

  125. To nie będzie łatwe. Panasiuk już nauczył się od Lizakowskiego wpychać na różne portale, czuwać nad swoją cenną twórczością, ma forsę, więc wydaje w Polsce książki bez redaktora merytorycznego i bez krytyka, umie wejść do encyklopedii literackich, antologii i na blogi. Sądzi, zresztą naiwnie, że uwieczni w ten sposób swoją osobę i swą wątłą twórczość.. Kto ma forsę, ma książki. Poza tym doskonale znający się na dobrej prozie i poezji, red. nacz. Marek Bober troskliwie, z dobrego serca, tak zupełnie bezinteresownie, tylko z miłości do polskiego słowa, zapewni mu stałe miejsce na łamach tygodnika, który redaguje. A ponieważ rozsądny wydawca, p. Adam, pogonił Lizakowskiego na cztery wiatry, Panasiuk pozostaje na placu.
    O Lizakowskim dowiedzieliśmy się tylko tyle, że regularnie rozsyła po wszystkich blogach i gazetach swoje gnioty pisarskie, oczywiście z mocno podkoloryzowaną biografią i kolekcjonuje wszelkiej maści wyróżnienia. Do Polski nie wyjechał, do narzeczonej pani doktor jakoś mu niespieszno, nowy semestr na Uniwersytecie Wrocławskim w pełni, a on, wykładowca, ciągle siedzi za kierownicą chicagowskiej taksówki. Co za strata dla szkolnictwa wyższego w Polsce! Nagroda Międzynarodowa im. Marka Hłaski okazała się być zwykłym oszustwem, bo jeżeli wierzyć nawiedzonemu Prusińskiego, Lizakowski był jedynym, który w konkursie brał udział. Jaki to zatem był konkurs? Ile wynosiła (w dolarach) nagroda? Tego nikt, ani nagrodzony, ani fundator i członek ponoć jednoosobowej jury nie wie. Lizakowski dalej śledzi internet, aby wytropić, gdzie otwiera się nowy blog czy nowa gazeta, nawet taka bezpłatna, głównie z reklamami. Co najważniejsze, gmina w Pieszycach zatrzasnęła kasę, pewnie przerażona wiadomościami nadpływającymi z Chicago. Jeżeli rzeczywiście nie pojawi się na Uniwersytecie Wrocławskim w roli wykładowcy, jest na emigracji skończony. Nawet “Oda do młodości” nie pomoże. Na wszelki wypadek dodaję, że już została napisana… Podpowiadam mu z dobrego serca: jest blog literacki Poetów i Prozaików w Seattle, prowadzi go Kruszewska, niech tam spróbuje… A on nie chce. Nie wiem dlaczego.
    W obronie wieszcza nie stanął żegnający go ze łzami w oczach znakomity znawca poezji, Zieliński Konrad. Konsulat wstydliwie zamilkł, liczni tamtejsi eksportowani do Ameryki intelektualiści odwrócili wzrok do ściany. Jeszcze liczniejsi krytycy polonijni z Alexandrem Bilikiem na czele, odsunęli się w cień. Wygląda na to, że “największy przed Panasiukiem poeta emigracyjny” nie ma na emigracji miru i wydaje się nikogo nic nie obchodzić. To, że Lizakowski milczy, to nie duma. To po prostu bezradność. On nawet nie potrafi w poprawnej polszczyźnie napisać krótkiej riposty. Za to publikuje po hiszpańsku, angielsku i polsku.
    Jak ktoś słusznie zauważył na blogu, do dyskusji powinni włączyć się przede wszystkim psychiatrzy, a nie krytycy literaccy czy czytelnicy. Ci ostatni już dawno wydali wyrok.

  126. Kim ty jesteś bezczelna Jolu, że wyzywasz mnie od ciemniaków, co napisałaś i co potrafisz jeszcze. Dlaczego zaczepiasz kogoś, skoro nie wiesz o co chodzi. Czy mam Ci również nawkładać do pieca? Chamstwo i jeszcze raz chamstwo. JEŚLI NIKT CIĘ NIE WYCHOWAŁ JA TO ZROBIĘ. NIKOGO NIE WYZYWAŁEM, JEDYNIE ODPOWIADAM CAŁY CZAS NA OBELGI JAKIMI MNIE SIĘ OBRZUCA. PROSZĘ DOKŁADNIE WSZYSTKO PRZESTUDIOWAĆ OD SAMEGO POCZĄTKU. CZY JA KOGOŚ ZACZEPIŁEM PIERWSZY? CZY NIE MOŻNA JUŻ SPOKOJNIE ŻYĆ W TYM MIEŚCIE? Nic nie mam wspólnego z Lizakowskim i proszę zostawić mnie wreszcie w spokoju. Już wyżej pisałem, że Panasiuk to nie tramwaj. Nikt nikomu nie broni wielbić Pani Kruszewskiej, ale nie kosztem żartów z Panasiuka.

  127. Proszę wskazać te obelgi, którymi Pana obrzucono.
    Jak dotąd, to Pan wszystkich wyzywa od najgorszych, a teraz nastąpiły groźby.
    Jesteś Pan żałosny.
    Jak widać, p. Kruszewska nic sobie z Pańskiego chamstwa nie robi, to teraz zaczepia Pan panią Jolę.
    Damski bokser!

  128. Damski bokser jak Ciesielczyk, a chwalidupa jak Lizakowski. Kwintesencja chamstwa i prostactwa.

  129. MOJE UWAGI O CIESIELCZYKU

    Nigdy go nie spotkałem i tak naprawdę nigdy nie chciałbym go spotkać. W latach dziewięćdziesiątych był obibokiem postsolidarnościowym, pełnym zadufania w sobie literackim cwaniaczkiem, dziennikarzyną pisującym kiepskie teksty, a wymagającym zawsze zamieszczania jego fotografii (chyba od pierwszej bar micwy, bo taki młody, szczuplusieńki, łysienki na niej wyglądał) i pokaźnej noty biograficznej, w której prawdziwość nie wierzyłem. Żądał zawsze podawania tytułu doktorskiego przy swoim nazwisku, co nie jest stosowane w dziennikarstwie. Dla Ciesielczyka było to jednak bardzo ważne.
    Dlaczego od pierwszej chwili nie wierzyłem w jego talent czy uczciwość dziennikarską? Głównie dlatego, że nie mogłem pojąć, jak człowiek z przeciętnej małomiasteczkowej rodziny potrafił trafić na studia w Niemczech i to w czasach komuny. Wiadomo, kto wtedy bywał na Sorbonach, Oxfordach czy w London School of Economics. Raził mnie ogromny tupet i hucpowatość Ciesielczyka, obrażały wręcz jego wymagania kierowane do Polonii, że akurat takich ludzi jak on powinna finansować. Zdrowo naciągnął i oszukał na grube tysiące dolarów moich przyjaciół, którzy dość nieopatrznie powierzyli mu redagowanie swojego pisma “Alternatywa”. Sprawa oparła się o sądy. Poszkodowani wygrali.
    Niestety, Polonia amerykańska nie potrafiła sprostać wymaganiom Ciesielczyka, nie chciała korzystać z jego usłużnych wypracowań na temat najrozmaitszych, bolesnych spraw; po prostu bano się donosicielskiego i awanturniczego charakteru jego „publicystyki”. Stąd nie trudno było mi przekonać mojego kolegę i wydawcę, pana Michała Kuchejdę, do rezygnacji z publikowania „wypracowań” Ciesielczyka. Poza tym, nie wierzyłem w jego wykształcenie, nie udało mi się bowiem uzyskać informacji na temat jego pracy naukowej, wykładów na uniwersytetach amerykańskich i europejskich. Nikt tam nie potrafił odnaleźć jego nazwiska.
    Podobne opory wobec Ciesielczyka miał również mój kolega redakcyjny, Andrzej Jarmakowski. Andrzeja znałem od pierwszych dni jego pobytu w Chicago, działał niezwykle ofiarnie, podkreślam – niezwykle ofiarnie – w POMOŚCIE, nie żałował sił i czasu na nasze pomostowe akcje, był skarbnicą wiedzy na temat „Solidarności”. Poza tym, był z Gdańska, gdzie go znano i szanowano. Dla POMOSTU stanowił niezwykle wartościowy nabytek; był skarbem, jak to mówiono – nie do oszacowania. To on i śp. Joasia Budzyńska postawili na nogi kwartalnik „POMOST”, zrobili go pismem żywym i aktualnym. Co prawda, po doskoku do POMOSTU Andrzeja Czumy, Joanna od nas odeszła, ale zawsze pozostaje w mojej pamięci, jako ta nieustannie gotowa do wytężonej pracy. Z Jarmakowskim tworzyli niezwykle efektywny team.
    Protestowałem, kiedy to Ciesielczyk rozpoczął nagonkę na red. Jarmakowskiego. Nie wierzyłem teś w żadne słowo, które wypowiadał pod adresem Jarmakowskiego. Wiem, że kierowała nim patologiczna nienawiść, bowiem Jarmakowski, doskonale rozeznany w pejzażu politycznym Polski, a zwłaszcza w sprawach „Solidarności”, był ogromną konkurencją dla Ciesielczyka, uzurpującego sobie monopol eksperta w tej dziedzinie.
    Ciesielczyk traktował zawsze swoja niby-pracę społeczna jako źródło dochodu. Lubił żyć cudzym kosztem, korzystać z kuchni, samochodu, wakacji na „krzywy ryj”. Zobowiązań wobec ludzi nie traktował poważnie – to akurat to ”ciemne, polonijne bydło” miało mu zapewnić wysokie standardy życiowe, miało pracować po to, by sponsorować jego luksusowe życie.
    Nie udało się. Uważano go za węszącego wszędzie szpicla, za natrętną wszę łonową, faceta gotowego szkalować wszystkich i wszystko dla pieniądza. Na szczęście, dość szybko zorientowano się, co sobą naprawdę reprezentuje. Wiadomości z prasy niemieckiej o jego znęcaniu się nad żoną i o porwaniu dziecka zrobiły swoje. Donosy do urzędu emigracyjnego, m. in. na córkę znanego działacza antykomunistycznego w Chicago, sprawiąy że znaczna część Polonii amerykańskiej odwróciła się do niego. Był coraz bardziej wyizolowany. Tracił grunt pod nogami. Zabrakło lekkich pieniędzy na utracjuszowskie życie i wakacje w tropikach, na różne figle-migle, w których gustował, a za które w jego wieku już trzeba, niestety, płacić.
    Wrócił do Polski. I tam zaczął od nowa tę samą działalność. Założył nawet Instytut Polonii w jakiejś wiosce pod Tarnowem, choć wiadomo, że są już inne – prowadzone fachowo i pod kontrolą. Dostał nawet od Komorowskiego order, on, którego ścigały w Niemczech listy gończe za przestępstwo kryminalne. Ponieważ nie ma obywatelstwa amerykańskiego, musi co roku pojawić się w Stanach, by przedłużyć „zieloną kartę”. To kosztuje. Ale po co jest Polonia amerykańska? No, i zaczął „ujawniać agentów”. Nie wszystkich, oczywiście i przeważnie urojonych. Tych z pieniądzmi, to on nie ruszył, bo miał na nich swoje widoki.
    Jedną z jego pierwszych ofiar stał się Andrzej Jarmakowski. Oczywiście, środowisko POMOSTU, ci, którzy jeszcze żyją, zaprotestowało. Odezwał się znawca tego problemu, wybitny polski historyk, dr Sławomir Cenckiewicz, który dał ostrą, merytoryczną odprawę Ciesielczykowi – odrzucając jego insynuacje wobec red. Andrzeja Jarmakowskiego.
    Ci, którzy pragnęli poznać prawdę, wysłuchali Cenckiewicza. Natomiast, małe grono ludzi, żądnych niezdrowych sensacji, dalej wspiera Ciesielczyka. Znalazły się też gazety, które udzieliły poparcia Ciesielczykowi, drukują bez sprawdzania jego rewelacje na temat własnego dorobku i dolewają oliwy do ognia. W Nowym Jorku znalazł się wśród tych gazet „Nowy Dziennik”, pismo, w którym rozpocząłem moje dziennikarstwo pod kierunkiem dr. Tadeusza Siuty, w Chicago – „Kurier Chicago”, redagowany przez Marka Bobera, naszego dawnego kolegę z pism Chemigraphu.
    Nie uwierzono Cenckiewiczowi – reklamowano nadal kłamcę Ciesielczyka. Dlaczego?
    Marek Bober poinformował mnie po wystąpieniu Ciesielczyka, że ten miał powiedzieć, iż przeprowadziłem wywiad z konsulem reżimowym w konsulacie, że miałem kontakty i rożne takie brednie. Marek, który mnie zna, nie odpowiedział Ciesielczykowi, że to nieprawda – Marek upierał się, że to ja powinienem się z tego wytłumaczyć!. A wiedział, że nigdy nie byłem w konsulacie, przez 25 lat – od 1968 r., nie byłem w Polsce, nie mogłem nawet tam pojechać na pogrzeb matki. Wiedział o moim prawicowym, antykomunistycznym zaangażowaniu w sprawy polskie na emigracji – a jednak nie oponował. No cóż, bywają i tacy przyjaciele.
    A była taka rozmowa w Chicago, którą mi zrelacjonowano. Rozmawiało dwóch dziennikarzy:
    – Kogo tu jeszcze wymienić?
    – Nie bardzo wiem, wszyscy już na emeryturze. Babcia Krysia jeszcze przędzie w „Zwiazkowym”, ale ona pisze tylko o duperelach..
    – Jest jeszcze „Gwiazda Polarna”
    – W Chicago jej nie znajdziesz, ale jest w Stevens Point Dusza.
    – Od dawna go nie ma. Dusza już dawno umarł.
    – Gówno umarł. Lizakowski tylko tak pieprzy…
    – Ale on był zawsze taki pier…. katolik, bogobojna ikona dla weteranów i starej gwardii. Pomostowiec.
    – No to co?
    – No to, kurwa, weźmiemy się za tę ikonę!
    ———-
    Każda rozmowa w kołach polonijnych jest natychmiast referowana zainteresowanym.
    I proszę Państwa, z braku kandydatów, Andrzej Jarmakowski i Edward Dusza stali się tematem wystąpień cwaniaczka Ciesielczyka.
    Mój przyjaciel, Marek Bober, zapowiedział w piśmie człowieka, którego poważam, pana Adama Ocytki, że będzie mowa o dziennikarzach polonijnych, pracujących dla reżimu.
    Pomyślałem: Wierzewski, przyszły mi jeszcze na myśl inne nazwiska. Byłem w błędzie. Miałem przyjaciół. Zapomniałem o tym.
    Pomijam już fakt, że ciągle jestem dziennikarzem, ciągle publikuję i ciągle mam prawo spotykać się z kim chcę, bo to mój zawód. Nie udzielam informacji, ale je zbieram, bo to część mojej pracy. Całe moje życie pracowałem w dziennikarstwie, z wyjątkiem okresu w Fundacji Kościuszkowskiej, gdzie również pozostawałem w tym zawodzie, będąc stałym kontrybutorem „Tygodnia Polskiego”, „Orła Białego”, jak również „Gazety Niedzielnej”. Publikowałem w pismach polonijnych na całym świecie. Za tę moja pracę otrzymałem odznaczenia – nie od Kwaśniewskiego czy Komorowskiego, ale od prezydentów Edwarda hr. Raczyńskiego i Ryszarda Kaczorowskiego.
    A wywiad z konsulem polskim, rzeczywiście, przeprowadziłem z okazji słynnego „otwarcia teczek” w konsulacie. Rozmowę tę prowadziłem z konsulem Hubertem Romanowskim, Panie, świeć nad jego duszą, bo był to człowiek szlachetny i prawy. Pierwszy, niekomunistyczny konsul w Chicago, brutalnie atakowany przez komunistyczne pozostałości w Chicago. Rozmowa, jednak, odbyła się poza budynkiem konsulatu – to gwoli faktom.
    Jedynym zaś kontaktem „Gwiazdy Polarnej”, gdzie pracowałem, była niespodziewana wizyta urzędnika z ustępującego zespołu konsularnego w redakcji „Gwiazdy”, która przebiegła w obecności Leszka Zielińskiego, ówczesnego redaktora naczelnego i mojej, jako dyrektora Wydawnictwa „Punkt”.
    O polityce nie było mowy, chłopak ten zresztą wyjeżdżał do kraju. To wszystko. „Gwiazda Polarna” nigdy nie kontaktowała się z ludźmi władz reżimowych. To była jej zasada. Szkoda, że Ciesielczyk nie zna zajść na Uniwersytecie Wisconsin z tow. Hieronimem Kubiakiem, oraz wystąpieniu Edwarda Duszy w TV Wausau, channel Nr 9, w pamiętnej chwili inwazji Sowietów na Afganistan. Ale on, rzetelny historyk, i tak by napisał tylko to, co by mu przyniosło pieniądze.
    Sumując, nie wierzę w rewelacje Ciesielczyka na temat wielu osób ze środowiska Polonii amerykańskiej w Chicago. Absolutnie zaprzeczam kłamstwom tego fałszerza historii na temat redaktora Andrzeja Jarmakowskiego, ofiarnego społecznika, autentycznego działacza Solidarności, zawsze bezinteresownego i gotowego do niesienia pomocy innym, który, co najważniejsze, nikomu z ręki nie jadł i na patriotyzmie się nie dorabiał, który nigdy nie oszukał innych, dlatego może przeszedł tę samą, co my, biedę emigracyjną. Choć czasami nasze opinie na rożne sprawy mogą się nie pokrywać, co przecież jest objawem normalności, to jednak zawsze zdobywamy się na spokojną, rzeczową dyskusję, nie obrażając się wzajemnie. Jarmakowski ma dodatkowo niezwykle ważną a rzadką zaletę: potrafi zachować spokój, umiar i dystans wobec nurtujących nas problemów. Zdobywa się też często na wysiłek rozwiązania tych problemów, na które już inni dawno położyli krzyżyk. Cechuje go szlachetność, którą mogłem wcześniej dostrzec u postaci z powieści Żeromskiego: szlachetność budowniczych szklanych domów. Konstruktorów nowej, lepszej, romantycznej rzeczywistości.
    Ciesielczyk natomiast, jest brutalnym, kłamliwym demagogiem, małym człowieczkiem, zwykłym chamskim brutalem, który zmiata wszelkie szklane budowle wokół siebie, niszczy ludzi i krzywdzi dzieci. Takiemu człowiekowi nie można podać ręki bez obrażenia samego siebie.
    Teraz dojeżdża do Chicago, aby skłócać i tak już podzieloną Polonię amerykańską. Kto za jego podróże płaci, kto mu wydaje książki, pokrywa diety, rachunki, hotele? Ciekawe, bardzo ciekawe.
    Ale doczekamy dnia, kiedy wszystko będzie jasne.
    Ciesielczyk, krótko pracując w „Dzienniku Chicagowskim”, okazał się nierobem. Praktycznie nic nie robił, przychodził rano, z zapasem taniego piwa. Opracował idiotyczny tekst na temat, kto jest agentem. Wyszło na to, że cała redakcja, to agenci. Wszyscy byli podejrzani. Współpraca z nawiedzonym lustratorem okazała się niemożliwa. Jarmakowski, który na temat historii służb specjalnych sporo napisał, mówił, że Ciesielczyk posiada zaskakujące braki wiedzy. Nie wierzył, że mógł on skończyć studia w tym zakresie. Jego wiedza historyczna w tym zakresie była na żenująco niskim poziomie, a usiłował uchodzić za eksperta w tej dziedzinie. Tak samo nie potrafił się posługiwać katalogami w IPN i prosił, by go tego nauczono. Przecież to podstawa dla historyka. Uczą tego już w szkołach średnich.
    —-
    Edward Dusza

  130. Andrzej Tadeusz Jarmakowski (ur. 21 października 1953 w Gdańsku) – polski historyk, działacz gdańskiej „Solidarności”, tej pierwszej, prawdziwej, walczącej z PRL-em; członek „Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela i „Ruchu Młodej Polski” Aleksandra Halla.
    Magister historii na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Aktywny uczestnik niezależnego ruchu wydawniczego, publicysta pisma drugiego obiegu – słynnego „Bratniaka”.
    Poza zasięgiem cenzury, we współpracy z Arkadiuszem Rybickim, wydał 2 prace poświęcone historii Kościoła katolickiego w Gdańsku i Gdyni.
    Jako członek gdańskiej NSZZ „Solidarność” pełnił wiele związkowych funkcji:
    • kierownik działu zarządów regionalnych,
    • kierownik biura organizacyjnego I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ
    „Solidarność”,
    • wicedyrektor biura krajowego NSZZ „Solidarność”.


    Podczas stanu wojennego, internowany w Strzebielinku, w tej samej celi co Lech Kaczyński i Henryk Jagiełło. Dokumenty dotyczące jego opozycyjnej przeszłości znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej.
    Emigrant polityczny.
    W Stanach Zjednoczonych od razu włączył się w działalność niepodległościową. Był członkiem Komitetu Wykonawczego Ruchu Społeczno-Politycznego „POMOST” i członkiem redakcji miesięcznika o tym samym tytule; wieloletni redaktor naczelny nieistniejącego już „Dziennika Chicagowskiego”. Obecnie, redaktor naczelny portalu ProgressForPoland.com.

    Andrzej Jarmakowski był jednym z 6-ciu świadków w procesie przeciwko reżimowi Wojciecha Jaruzelskiego, jaki toczył się w Genewie.
    Przez wiele lat zajmował się badaniem biznesowych powiązań Edwarda Mazura.
    W lutym 2009, tygodnik „Polityka”, powołując się m. in. na Andrzeja Jarmakowskiego, pisał o długach, jakie minister sprawiedliwości Andrzej Czuma miał mieć wobec amerykańskich banków oraz osób prywatnych.
    Postanowieniem Prezydenta RP z dnia 21 września 2009, za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i społecznej, został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
    ————
    Andrzej Jarmakowski jest mi znany od zawsze. Byliśmy też razem studentami tego samego Wydziału Humanistycznego UG, razem w „Solidarności” – tej prawdziwej, stoczniowej i razem w konspiracji studenckiej, jeszcze przedsolidarnościowej. Mnie udało się uciec do Wiednia przed stanem wojennym, Jarmakowski został internowany.
    Jeśli ktoś nazwie Jarmakowskiego współpracownikiem SB, to sam się skompromituje w obliczu Prawdy.
    A pan Ciesielczyk już dawno wydał na siebie wyrok, którego wyegzekwowanie jest tylko kwestią czasu.

    —-
    Mirosława Kruszewska

  131. Panie Paradowski.To miło,że stanął Pan w obronie kobiet. Dżentelmenów jak Pan widzi jest mało, szczególnie w tych wypowiedziach. Proszę przestudiować początek wpisów i zauważyć, że to nie ja rozpętałem wojnę, to mnie zaczęto wyzywać, więc cały czas usiłuję się bronić. Nie ja również “zaczepiam P. Jolę” jak Pan pisze, to ona powyżej nazwała mnie “ciemniakiem z Kuriera”. Na to sobie nie pozwolę. Nie zamierzam więcej komentować na tym blogu, co wcale nie znaczy, że pozwolę komuś na obelgi. Następnym razem proszę najpierw przeczytać powyższe wpisy, a później komentować. I kto jest tutaj załosny?

  132. Panie Administratorze, domagam się zbanowania pana Panasiuka z tego blogu ze względu na zaczepialski i daleko idący bełkot jego wpisów.
    Niepotrzebnie bowiem pokazuje on na tym forum, że jeszcze nie powinien brać udziału w publicznych dyskusjach jako człowiek wyjątkowo niskiej proweniencji.

  133. Popatrz matko, popatrz ojcze
    oto idą dwa folksdojcze
    Co za hańba, co za wstyd
    Jeden Polak drugi Żyd.

  134. Jestem bylym uczniem wyzej wymienionego p. Wladzia Panasiuka a takze Adama Lizakowskiego och, bylbym zapomnial pani naukowiec z Wroclawia, tudziesz kursy etyki i wstepne filozoficzne kursy zaliczylem. Wiersze pisze z weny z milosci i ze zlosci. Na razie nie publikuje. Chyba ze strachu przed swiatem. Ciekawe i jakze wielo barwne sa oblicza krytykow i poetow. Klamstwa, slawa, reklama, zyciorysy i nie lustrzane odbicia prawdziwych bohaterow piora…
    A mialo byc tak pieknie !
    Wladzio nauczyl mnie swoistej krytyki wobec wlasnej pracy tworczej. Adas nauczyl mnie ze wiersz poprawia sie przynajmniej piec razy. Serdeczne dzieki wam panowie.
    Poswiecilem caly chlodny poranek na przeczytanie tego zaiste “wspanialego” bloga. Pelnego oszczerstw plucia i polskiej zgnilizny aby komus dopiec i zbesztac, zniszczyc i znieslawic. Teraz nagradzany wielki poeta jezdzi taksowka a pani z doktoratami sprzata. Ludzie ! Przeciez to poezja zycia. Czy ktos przez chwile zastanowil sie czemu sluzy to brukowe obsikiwanie sie nawzajem. Krytyka poziomu warsztatow, wyksztalcenia, sposobu na wydanie ksiazki czy niekonczace sie zagladanie ” za kotary” prywatnego zycia. Przyko mi. Czuje sie oszukany i szczerze poruszony do lez.
    Grzegorz Stefanek

  135. Mamy Lizakowskiego, potem dołączył do niego Panasiuk, a teraz pan Jarun. Trójca grafomanów. Jacy to oni żałośni!
    Za co ta straszna kara Boża na nas?

      • No i nie znasz się na literaturze i nie potrafisz zobaczyć perełki przed swym ryjem, czyli mego geniuszu i talentu pisarskiego nie zauważasz ślepoto.

        • Twoja rodzina przyznaje mi rację i dodaje, że jesteś jeszcze durna i kłótliwa jędza.

  136. Panie Grzegorzu,
    ja rzeczywiście jestem Katarzyną. Proszę sobie wyobrazić starszą panią, która lubi koty, nie pisze wierszy, a pracuje u cudownej staruszki na tzw. domku. Moja pracodawczyni jest Polką wyznania Mojżeszowego, bardzo religijną, mówi bezbłędną polszczyzną, ma lat 91 i zawsze, kiedy ktoś pyta ją o jej narodowość, mówi “Polish”.
    Do moich obowiązków należy opieka nad nią i sprzątanie domu.
    Czyli, Młody Człowieku, sprzątam. Uczciwie pracuję. Pech chce, że mam autentyczne dwa doktoraty, jeden z filozofii, drugi z historii sztuki. Ten ostatni z Sorbony, żeby było wesoło… Całe moje życie uczyłam w liceum ogólnokształcącym, przez krótki czas wykładałam w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Teraz, jak wspomniałam, sprzątam.
    W Pana i Pana Lizakowskiego pojęciu jestem pół-człowiekiem, kimś niższym, prawda?
    Wpadł Pan w złe towarzystwo. Proszę iść do innych stowarzyszeń poetów. Gdzieś w Chicago mieszka jeden z najwybitniejszych poetów, Władysław Burzawa. Czytałam jego wierszy, to niezwykle ciekawy twórca. Akurat od niego i Pan, i p. Lizakowski, także p. Panasiuk możecie wiele się nauczyć.
    Nie znam Pani Kruszewskiej. Wiem tylko, że jest niewspółmiernie, wielostronnie wykształcona. Czytałam wspaniałe cykle jej artykułów o masonach i o Polakach w Ameryce. Jest widoczna we wszystkich ważniejszych magazynach literackich. Uważam ją za świetnego krytyka i odważnego publicystę. Nie można zestawić jej dorobku czy rozeznania w temacie z Lizakowskim czy Panasiukiem. Z pogardą piszecie o pracy. To bardzo nieładnie. Praca tylko uszlachetnia.
    Życzę Panu sukcesów w pracy literackiej. No i zabieram się do sprzątania. Z tego żyję i nie wyciągam ręki po różnych gminach, powiatach i organizacjach jak Pański nauczyciel, Adam Lizakowski.

  137. Panie Paradowski- napisałem (odnośnie komentarza Joli) tylko prawdę, która aż tak zabolała i dlatego w/g Pana nie dorosłem do dyskusji?

    Pani Katarzyno – słowo grafoman na tym blogu dominuje, (innego nie znają) na nim właśnie polega ocena naszej twórczości. Czasami do tego dorzuci się” ty gnoju, brudasie, chamie, ciemniaku z Kuriera”. Spojrzenie czysto merytoryczne i oczywiście fachowe, godne krytyków. Założę się, że nikt z komentujących nie zadał sobie trudu, by przeczytać wszystkie książki Lizakowskiego, czy moje. Wyciąga się dwa, trzy wiersze i na tej podstawie wydaje się śmieszny osąd. Najłatwiej dostrzec na tym blogu skąd biorą się wojny. Człowiek nienawidzi drugiego człowieka. Agresja i mędrkowanie zdominowały całe strony. Jałowe dyskusje, pomówienia, plotki. Ktoś czasami stanie w obronie dam, ktoś krzyknie sio! Panasiuk. A tak prywatnie – polecam Pani książkę S. Cenckiewicza Wałęsa, człowiek z teczki.

    Do szperacza- (ujawnij się) dzisiaj łatwo zdobyć adres, z którego się wysyła komentarz, czyżbyś o tym nie wiedział? Chowanie głowy w piach nie świadczy o żadnym bohaterstwie. Pieski szczekają, a karawana jedzie dalej. Ja nie płaczę, a jak widać dzielnie się bronię, choć usiłuje się moje wypowiedzi zniekształcać i zmieniać ich treść, co ty zrobiłbyś na moim miejscu? Jak widzisz wygrywam batalię i kolejno eliminuję rzucające się na mnie hieny.

    Proszę nie używać więcej mojego nazwiska, a pozbędziecie się mnie z blogu. Inaczej mam prawo się bronić i obrzucać tym, czym jestem obrzucany. I proszę mi nie mówić, że nie potrafię się zachować i takie tam… “Kto sieje wiatr zbiera burzę” Jestem silny i nieustępliwy jak można zauważyć.

    • Panie Panasiuk….piosenka że stadionu…”nie jesteś sam” -nie zakrzyczą ciebie i nie wdepczą moralnie w to gówno !

  138. Wredna jestem, stara, nie dostrzegam ludzkich talentów. Ile razy jestem w publicznej toalecie i czytam wydrapane tam czy nasmarowane mazakiem napisy, to zaraz myślę z żalem. Ideał sięgnął bruku. Złote myśli pana Jaruna … Tu dumał ja Wielki Adam na Judahu skale… Zdolna bestia! Gdzie się ruszy, złote myśli rozsiewa… Ale wody nie spuści, prymityw taki….
    Tylko nie wiem dlaczego, kiedy czytam te jego cenne sentencje, uwiecznione w miejscach najwłaściwszych, to natychmiast dostaję rozwolnienia… Ale to pewnie z uwagi na mój wiek… No i jego talent czemuś dobremu służy.

  139. Dziękuję Grzegorzowi Stefankowi za komentarz, który dla mnie wiele znaczy. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Grzegorz nie kryje swej twarzy za jakimś marnym pseudonimem i to właśnie cenię najbardziej. Wcześniej podobnie uczyniła Alina Szymczyk i za to Jej dziękuję, choć też oberwała. Wszyscy na tym blogu muszą być poniżeni, a czynią to fachowcy od przedmiotu, którzy jak socjalizm są nieomylni i wyjątkowi. “Róbmy swoje” jak śpiewał Młynarski. Odwagi przyjaciele. W Sudanie od lat toczy się wojna domowa, a więc swoi napadają na swoich, podobnie jak tutaj. Jest takie piękne sudańskie powiedzenie:”Jeśli chcesz iść szybko, idź sam – jeśli daleko, idź w grupie”. Myślę, że więcej poetów mnie poprze i właśnie wspólnie wygramy ten bój. Nie możemy się dać zastraszyć. Trzy lata służyłem w marynarce wojennej, a marynarze niczego się nie boją. O hienach napiszę specjalny felieton, który ukaże się w Kurierze. Niech ludziska czytają. Tymczasem przyglądam się uważnie mędrcom świata. Dziękuję Jarun, nie jesteśmy sami.

  140. Jeszcze raz do Pana Grzegorza,
    tak naprawdę Pański wpis jest wzruszający. To ładne, że broni Pan ludzi, którzy zdobyli Pańskie szacunek i uznanie. Ale wpis Pana zdecydowanie odbiega od tematu. Tak naprawdę chcielibyśmy znać prawdę, dlaczego z takim szumem Konsulat RP żegnał p. Lizakowskiego, chcielibyśmy uwierzyć, że zdobył magisterium uniwersytetu amerykańskiego oraz, co najważniejsze, kiedy i gdzie będzie wykładał, i jakim to cudem został akademikiem. Gdyby P. Lizakowski punkt po punkcie udowodnił swoje rewelacje, nie byłoby wpisów. A wykładów nie ma, pan L. jest w Chicago, na wspomnianym przez niego uniwersytecie nie ma absolwenta o nazwisku AL. Pan Panasiuk, występując w roli fanatycznego kaznodziei dla nikogo autorytetem nie jest, poza Panem, oczywiście. Zrobił wszystko, aby stać się głównym tematem na tym portalu. A przecież nikogo on akurat w tej chwili nie obchodzi. Wszystko, co pisze, to łabędzi śpiew na temat swej poezji i publicystyki. Oczywiście, nikt mu nie zabrania pisać, ale to wcale nie znaczy, że kiedy pisze, to musi rzeczywiście być. “Piszę, wiec jestem” – to bardzo niefortunna w jego przypadku parafraza.
    Życzę Panu sukcesów w tworzeniu prawdziwych, głębokich wierszy.

  141. I moje ostatnie słowa do Pana Panasiuka. Nie nazwałam Pana nigdy gnojem, ani ciemniakiem z “Kuriera”. Nie wiem, dlaczego miałabym to zrobić. Wolno Panu pisać, wydawać, bywać autorytetem. Dostrzegam i szacuję Pańską pasję. Robi Pan chyba jakąś dobrą robotę, skoro p. Stefanek tak Pana ceni. Życzę Panu wszystkiego dobrego. Co prawda nie jest Pan autorem tekstów, które chciałabym czytać, ale to nie daje mi powodu do obrażania Pana. Irytuje mnie tylko Pana zachowania, a zwłaszcza fakt, że zawsze próbuje Pan ściągnąć na siebie i swoją twórczość uwagę. Ale to już inne zagadnienie. Jak Pan zauważył, nie obrażałam również pisma, w którym Pan często publikuje. Ale znowu: “Kurier” znam i bardzo często czytam ten tygodnik. Znajduję tam wiele rzeczy o Polsce, których nie znajdowałam w innych pismach. I wdzięczna jestem wydawcy i redaktorowi, że przybliżają oni nam wszystkim, wyobcowanych z naszych środowisk, obraz Polski. Szkoda tylko, że “Kurier” nie zajął stanowiska, jak dotąd przynajmniej, w sprawie Lizakowskiego. Na koniec jedna tylko uwaga, może ważna dla nas wszystkich: najbardziej chyba teraz jest osamotniony sam autor awantury, Adam Lizakowski. Tak naprawdę to nikt nie stanął w jego obronie, ani konsulat, ani jego czytelnicy, ani liczni recenzenci czy koledzy po piórze, a jedynie wdzięczny uczeń, pan Stefanek. To bardzo ładne ze strony tego ostatniego. Przepraszam Pana za słowo “grafomania”, które widzę, bardzo Pana boli. Jestem jednak rzeczywiście zawziętą stara babą, nie potrafię inaczej nazwać pewien rodzaj twórczości, który innym słowem niż grafomania trudno określić. Ale niechaj każdy robi co umie najlepiej. Ja sprzątam, Pan pisze wiersze i prozę, pływał Pan po oceanach, a ja ani w handlowej, ani wojennej marynarce nie byłam. Czyli wszystko się jakoś wyrównuje…

  142. Panasiuk!! Że jest pan nieustępliwy, to widać, ale silny? To słowo ma wiele znaczeń, mówi się silny w gębie, ma silna głowę, silny intelektualnie, silny rozumem, można mieć też silną osobowość. Można być silny w języku polskim i innych językach. Jakoś nie wiem, w czym pan jest taki silny. Lizakowski na przykład jest silny, zwłaszcza a autoreklamie. Pan też. A na tym blogu nikt nie jest poniżany. Dowiaduje się tylko jeden i drugi chwalidupa trochę smutnych faktów o sobie, ot co.

  143. Pani Katarzyno, szkoda, że nie pojęła Pani tak prostego “grafomańskiego”zdania. Od ludzi z dyplomami należy więcej wymagać. Napisałem, że “czasami do tego dorzuci się” … O nic Panią nie posądzam. Jestem pełen podziwu dla ciężko pracujących ludzi. Każdy zawód bywa piękny jeśli jest w nim odrobinę ludzkiego serca. Nie musi Pani czytać moich tekstów, ani ich oceniać, zresztą nie ma Pani stosownych predyspozycji. Nikt z nas nie zjadł wszystkich rozumów. Nasz były prezydent ma najwięcej doktoratów i co z tego? Uczony nie musi oznaczać doskonały. Nie chcę Panią obrażać choć niepochlebnie się o mnie kilkakrotnie wyrażała. Zostawię Panią w spokoju, bo tylko w nim można znaleźć ukojenie. Jest Pani filozofem więc potrafi wytłumaczyć dlaczego ludzie są tak podli dla siebie. Bez żadnego powodu rzucają obelgami, byleby zaistnieć gdziekolwiek, a mnie się zarzuca, że pcham się tu i ówdzie. Nigdzie nie wchodziłem nieproszony. Jak Pani zdążyła zauważyć nikt tu dotychczas nie błysnął intelektem. Tylko obrzucamy się błotem (nie wiedzieć za co) i czasami lansujemy nowego poetę lub chwalimy się własnymi osiągnięciami. Wszystko to nie ma żadnego sensu. Nie chcę dłużej tracić czasu na komentarze, co nie znaczy, że dam się obrażać. Nie pretenduję do Nobla więc nikomu nie stwarzam zagrożenia. Nie biegam też po konsulacie i nie jestem łowcą medali. Piszę, więc jestem, piszę bo lubię. Dajmy już spokój z tymi parafrazami, bo najwyraźniej nam nie wychodzą. Są wśród nas znakomici ludzie, czego wielokrotnie doświadczyłem, ale nie brakuje mącicieli, sępów czekających na każdą okazję, by komuś dowalić. Mam kilku wrogów wśród poetów z prostego powodu – nie mogą być tam gdzie ja. To oni ukrywają się pod różnymi pseudonimami i czasami zaszczekają, a nawet ugryzą, bo co innego mogą niedocenieni pisarze uczynić. Polak Polakowi zazdrości nawet klęski.

    • Odpowiadam grzecznie, nie wymawiam nazwiska:
      Oto cytaty:
      “Są wśród nas znakomici ludzie, czego wielokrotnie doświadczyłem”

      “Nikt tu dotychczas nie zabłysnął intelektem”

      “Mam kilku wrogów wśród poetów z prostego powodu – nie mogą być tam, gdzie ja”

      “Nie musi pani czytać moich tekstów ani ich oceniać, zresztą nie ma Pani stosownych predyspozycji”

      “Piszę, więc jestem. Piszę bo lubię”.

      Autorowi proponuję dokładną analizę zestawionych wypowiedzi.

      Marian Hemar dał kiedyś komuś radę: niech pisze pod siebie…

  144. Panie Username – zaczął Pan jakieś niefortunne wywody, najwyraźniej naczytał się Pan filozoficznych bajek. Jeśli się coś pisze, powinno “o coś” mieć jakiś sens. Pana tekst nie ma. Serdecznie pozdrawiam i proszę tak dużo czytać, by nie wystarczyło Panu czasu na pisanie.

    • Panasiuk, cierpisz na popularna chorobe, ktora nazywa sie: kompulsywny syndrom przerostu ambicji na podlozu fiksacji.
      Wydaje ci sie ze jestes pępkiem literackiego i dziennikarskiego świata.
      Sodowy monotlenek diwodoru uderza ci do głowy, a to się kończy osteroperozą
      mózgu.
      Jeszcze trochę a będziesz rośliną.
      A twoje grafomańskie popisy pójdą w garbage.

      Tak tak…

  145. Panasiuk, cierpisz na popularna chorobe, ktora nazywa sie: kompulsywny syndrom przerostu ambicji.
    Wydaje ci sie ze jestes pępkiem literackiego i dziennikarskiego świata.
    Sodowy monotlenek diwodoru uderza ci do głowy, a to się kończy osteroperozą
    mózgu.
    Jeszcze trochę a będziesz rośliną.
    A twoje grafomańskie popisy pójdą w garbage.

    Tak tak…

  146. Zapomniałaś Jolu dodać, że nie jest pan Panasiuk pępkiem, tylko tym czymś znacznie poniżej pępka…

  147. A!
    Juz nie dobijajmy tego nieszczesliwego czlowieka.
    On sam dobrze wie kim jest.

  148. I jeszcze jedno.
    Znam pania Katarzyne i wiem ze ona nie ma zadnych studiow.
    Czemu ten pan tak przyczepia sie do tych tytulow naukowych?
    Czyzby kompleks nizszosci bylego rybaka na podlozu zatrucia monotlenkiem diwodoru?

  149. Jak pisałam, pracuję na domku. Jestem absolwentką Sorbony. Pani Joli Puszyńskiej nie miałam przyjemności nigdy poznać. A chętnie bym poznała, bo bardzo mało ludzi znam. Mam 69 lat, obywatelstwo amerykańskie, urodziłam się w Nowym Jorku na 7th Street , zupełnie przypadkiem, bo moi rodzice przyjechali tu na Saxy. Kiedy miałam dwa lata, rodzice powrócili do Polski, gdzie ja teraz stale mieszkam. Środowiska polonijnego nie znam, a to, co o nim słyszę, nie zachęca mnie do zawierania bliższych znajomości.

  150. A wy tutaj o tym Lizakowskim! U nas na uniwersytecie panika. Rektor zarządził śledztwo, kto tutaj angażuje pracowników naukowych bez matury! Ponoć, jak wieść niesie, ma temu tajemniczemu akademikowi po zawodówce towarzyszyć asystent, – p. Panasiuk – rybak po marynarce wojennej ze specjalnością w połowach ryb bezpłetwowych. Podobne kroki podjęła Politechnika Wrocławska. Prezydent Miasta Wrocławia wezwał brygady antyterrorystyczne do ochrony wyżej wymienionych Alma Mater. Atmosfera w całym mieście naładowana jest ja student marychą.

    • Następny idiota. Dlaczego lubimy się ośmieszać. Sami nic tu nie znaczymy, opuszczeni przez Boga i ludzi usiłujemy zabłysnąć swoją inteligencją, ale jej nie posiadamy. Każdy zdrowo myślący człowiek, po przeczytaniu takiego gniota puknie się głowę. Rybak to znakomity zawód, pełen przygód i wrażeń, których nigdy nie przeżyjesz buraku.

      • Taki z niego rybak, jak z koziej … trąba.
        Nie ośmieszaj się sam biedaku. Taka UB-ecja z ciebie waniajet aż przykro. Oni specjalizują się w wywracaniu kota ogonem.

  151. Panie Paradowski najwyraźniej przyczepił się Pan mnie i nie wystarcza Panu argumentów dlatego schodzi Pan poniżej pępka. Nie ważne kim Pan jest, ale z wpisu wynika, że nikim.

  152. Pani Jola posunęła się jeszcze niżej niż Username. Postawiła się w roli filozofa i chemika, a poziomem zeszła do podstawówki. Na tyle cię oceniam. Wpis idiotyczny, nigdy mi Jolu nie dorównasz. Możesz jedynie poszczekiwać. Rybaka na morzu cechuje odwaga, a ciebie co?

  153. Na pewno p. Jola Panasiukowi nie dorówna. Zwłaszcza w chamskich, prostackich odzywkach. Panie! To jest o Lizakowskim, a pan pobił wieszcza! Ależ pan jest prostak, zadufany jeszcze w sobie na dodatek!

  154. Hej, Władek, od kiedy to jestem z tobą na ty? Przecież po morzu razem nie pływaliśmy. W wannie też nie. Do mnie marynarze nawet w czasie najdłuższych rejów się nie dobierali? A do Ciebie?
    Pamiętasz?

  155. Patrzcie Państwo! Miało być o Lizakowskim, a jest o p. Panasiuku. A teraz zjeżdżamy na jego życie prywatne i uczuciowe.” Wypłynąłem na szeroką przestrzeń oceanu…”

  156. Przyszedł ktoś do redakcji i mówi: -Panasiuk ma owsiki.
    Na co naczelny odpowiada:
    – No cóż, Panasiuk też musi mieć jakieś życie towarzyskie.

  157. Proszę Pani Joli, jednak mi nieznanej
    monotlenek diwodoru to czysta woda, znaczy się H2O. Sądziłam, że wszyscy o tym wiedzą.

  158. Myliem się nie doceniając pana Lizakowskiego. Ćwierć tysiąca wpisów najlepiej świadczy jak ważną osobistością jest on wśród Polonii.

  159. Nie czyta Pan dokładnie, P. “Zza Kałuży”. Większość wpisów zgrabnie przejął na siebie epigon Lizakowskiego, p. Panasiuk.
    Każda okazja jest dobra, niektórzy na swój sposób pragną zaistnieć cudzą, nawet nie bardzo chlubną sławą. Poza tym tylko wtedy wydałby Pan właściwą ocenę, gdyby Pani znał twórczość i Lizakowskiego, i Panasiuka, a tę formuje Pan tylko na podstawie cudzych opinii. Być może twórczość Lizakowskiego czy Panasiuka jest dla Pana za trudna. Nie usprawiedliwia to Pana jednak w chwili, kiedy chce Pan wydawać autorytatywna opinię. Pański wpis to po prostu monotlenek diwodoru. Teraz, kiedy Pan nareszcie docenia twórczość Lizakowskiego, należy Panu pogratulować wysokiego poziomu intelektualnego.

  160. Przychodzi Panasiuk z Lizakowskim do ekskluzywnej restauracji na Archerze.
    – Co mogę panom podać? – pyta kelner.
    – Cokolwiek – mówi niedbale Lizakowski.
    – To może kawior? – pyta kelner.
    – A co to jest? – pyta Panasiuk.
    – Jaja jesiotra – odpowiada kelner usłużnie.
    – świetnie – zaciera ręce Lizakowski. – Poprosimy dwa, na twardo!

  161. Dwójka znanych dziennikarzy rozmawia w chicagowskim pubie przy kufelku piwa.
    – Wiesz, Andrzej, załatw mi wizytę u jakiegoś dobrego psychiatry i to szybko.
    – Na Boga, stało się coś?
    – Przyśniła mi się Matka Boska z Panasiukiem w klapie…

  162. Lizakowski zaprosił Panasiuka na safari.
    Polowanie było udane, postanowili to uczcić.
    Wieczorem, w przepięknej scenerii afrykańskiego buszu siedzą przy ognisku,
    popijają whisky i zagryzają jakimś pieczystym.
    – Wiesz Adamie – mówi w pewnej chwiliPanasiuk, chcąc się przypodobać gospodarzowi – ja też nie lubię tej Kruszewskiej.
    – To nie jedz – odpowiada Lizakowski.

  163. Pytanie: Czym się różni Lizakowski od Panasiuka?
    Odpowiedź: Panasiuk nie zna się na poezji i nie wie o tym,
    a Lizakowski też nie zna się na poezji i o tym wie!

    • Pan o wielu rzeczach nie wie, nawet o tym, że mogę powtórzyć Naczelnemu Kuriera, co pan o nim opowiada dzwoniąc do mnie. Czy z przyjaciółmi tak się postępuje?

    • a czym się różni dusza od kulturalnego ciała? dusza jako coś niematerialnego nie ma kultury. Za grosz lub cent.

      • Jaki byłeś ćwok i mięczak intelektualny, taki jesteś. Dusza Cie boli? Przecież go ukatrupiłeś, zawsze Ci przeszkadzał. A dlaczego? Bo o tobie wg twojego przekazu Wacław Iwaniuk pisał, co jest nieprawdą, a Duszę akurat tłumaczył! I to dla Polish Review. I jest to prawda. Podobnie jak tłumaczyli jego wiersze na obce języki ludzie konkretni, a nie stworzeni przez chorą wyobraźnię, jak jest to w twoim przypadku. Boże, jakich to bałwanów ta biedna ziemia nosi… Duszy nie możesz przełknąć, bo znał Miłosza i Seiferta lepiej od Ciebie, cwaniaczku za dychę. Zbieraj datki na swoje utrzymanie od biedaków z Warsztatów poetyckich, wiecznie głodny grosza i taniego poklasku poeto. Publikuj dalej po hiszpańsku, polsku, angielsku, znasz przecież języków co niemiara, mitomanie.

    • Pytanie:Czym różni się Dusza od Liazkowskiego
      Odpowiedź: Lizakowski jest w podręcznikach szkolnych,
      a Dusza nie.

    • Tak Władek. Najlepiej napisz wiersz o skrobaniu patykiem jakiegoś nagrobka
      i zapomnij o tym blogu, a my będziemy szczekać dalej…

  164. Kochani, jak wy to robicie, że ta komuna (ten Jarun, Pastuszek i inni) nie dają rady przebić aię przez wasze żarty tą całą swoją zgrają. Co to za niedouczona zgraja, która nie wie, że monotlenek diwodoru jest nazwą zwykłej wody. Gdzie to się ulągło?
    Chyba tylko w Pieszycach.
    Ha ha. Nigdy tak dobrze się nie bawiłem.
    A najlepsze są te jaja jesiotra!

  165. Zawsze kobieta kojarzyła mi się z delikatnością i pięknem. Okazuje się, że nie do wszystkich kobiet to akurat pasuje,np. do pani Joli nie. To, co Pani wypisuje poniżyło osobowość do zera. Twoje dowcipy Jolu są poniżej prostactwa. Widać, że pierwszy raz jechałaś pociągiem na lotnisko. Sam pochodzę ze wsi i szanuję ludzi tam mieszkających, jednak nigdy nie spotkałem tak prostackiej kobiety. Nie z jednego pieca chleb jadłem, przeczytałem wiele książek, ale tak wstrętnych słów nigdzie nie spotkałem. Kawioru nigdy Jolu nie jadłaś i nie słyszałaś prawdziwych dowcipów, które ja sypię z rękawa. JAKA KOBIECOŚĆ MOŻE CECHOWAĆ TAKIE DNO. To co piszę Jola można nazwać fenekaliami. Nie będę komentował wpisów “Seneki i widziane z boczku”, bo i po co. Głupotę i ciemnotę zostawiam dla uczonych, niech się z nimi męczą. Przeżyłem sporo lat, przejechałem pół świata lecz nigdzie nie spotkałem tak zacofanych ludzi. Prymityw do potęgi. Nie lękam się dyskusji popartych argumentami, ale w tak chamskiej, poniżej pasa nie chcę uczestniczyć. To żaden poziom i żadna dyskusja. Jestem ciągle oskarżany o chamskie wpisy, dlaczego tak trudno zrozumieć, że ja tylko odpowiadam na wcześniej zadane mi ciosy. Wiem, że zazdrość nie ma granic, ale zachowajcie w sobie choć trochę człowieczeństwa. Nie pozwolę się obrażać i oświadczam wszystkim: jeśli zostanie jeszcze raz naruszona moja godność osobista spotkamy się w sądzie. W Ameryce też są granice, których nikomu przekroczyć nie wolno. Takie dowcipy opowiadajcie równym sobie, nie ma w nich zupełnie nic do śmiechu, ale jak ktoś wcześniej zauważył zatrzymaliśmy się na poziomie małej gminy. Dodam, bardzo małej. Powtórzę raz jeszcze: czym bliżej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.

  166. Powyższy komentarz (zawsze kobieta…) jest mój, przepraszam za niedopatrzenie

  167. Gwoli jasności dyskusji: Chodzi o to, że tak zwany poeta Lizakowski organizuje pożegnanie w Konsulacie w związku z powrotem do Polski.

    Potem okazuje sie, że wcale do Polski nie jedzie.

    Jeszcze potemj okazuje się, że wcale nie będzie pracował na Uniwersytecie we Wrocławiu.

    Konsulat milczy jak zaklety dlaczego pożegnanie organizopwał, dlaczeo za zaproszeniami tylko wpyszczano gosci zaproszonych. Jak sie teraz czują Łańko i Pogorzelski, którzy grafomanię Lizakowskiego deklamowali?

    To wszystko nie na temat komentuje jakiś Panasiuk Z jego wpisów wynika co prawda że facet ma problemy zego oraz z jasnym formułowaniem mysli. Proponuję wrócić do tematu, zostawiając Panasiuka na boku. Czy Konsulat się wytłumaczył z tej żenujacej imprezy? Czy Lizakowski dalej jeździ na taksówce w Chicago? Konsulat zresztą w ogóle jest plkacówką żenującą, zas Konsul Generalna to kompletne nieporozumienie. Wracajmy więc do tematu.

  168. Proszę.
    Telefonujmy. Pytajmy konkretne osoby.
    ______________________

    Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Chicago
    Paulina Kapuścińska
    (312) 337 8166 wew. 217
    Referat ds. Współpracy z Polonią
    _______

    Robert Rusiecki
    Zastępca Konsula Generalnego, Kierownik Referatu
    (312) 337 8166 wew. 219
    ______

    Konrad Zieliński
    Wicekonsul
    (312) 337 8166 wew. 218
    Wydział Prawny i Opieki Konsularnej
    _____________

    Adam Bożko
    Wicekonsul
    (312) 337 8166 wew. 223
    Wydział Ruchu Osobowego
    (312) 337 8166 wew. 229, 230, 231
    _______________

    Barbara Sala
    Konsul, Kierownik Wydziału
    (312) 337 8166 wew. 235

    _______________

    Aneta Kwiatek
    Wicekonsul
    (312) 337 8166 wew. 234
    Stanowisko ds. Obywatelstwa Polskiego
    ____________

    Eriusz Rybacki
    Konsul
    (312) 337 8166 wew. 207
    Referat ds. Administracyjno-Finansowych
    ____________

    Wojciech Kwiatek
    Wicekonsul, Kierownik Referatu
    (312) 337 8166 wew. 227

  169. • Paulina Kapuścińska urodziła się w Warszawie.[NIE PODAJE KIEDY]. Studia magisterskie ukończyła na Uniwersytecie Warszawskim w roku 1997 na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych. Drugi dyplom uzyskała na Podyplomowych Studiach Bezpieczeństwa Narodowego w roku 1999, organizowanych przez Wydział Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Ambasadę USA w Warszawie. Trzeci kierunek ukończyła w Krajowej Szkole Administracji Publicznej oraz francuskiej Ecole Nationale d’Administration, otrzymując w roku 2003 dyplom Studiów Integracji Europejskiej.
    Pracę zawodową rozpoczęła jako dziennikarz, zaś do administracji publicznej wstąpiła w maju 1999 r., podejmując pracę w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów jako asystent Rzecznika Prasowego Rządu, a potem w Zespole Doradców PRM, gdzie zajmowała się obsługą medialną Premiera.
    W 2001 r. odbyła konieczne szkolenia oraz zdała egzaminy i została mianowana urzędnikiem służby cywilnej.
    W 2002 roku rozpoczęła pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Departamencie Unii Europejskiej i Obsługi Negocjacji Akcesyjnych. Była odpowiedzialna za obsługę prasową Głównego Negocjatora RP z Unią Europejską.
    W latach 2004 – 2007 piastowała stanowisko konsula ds. kultury, prasy, edukacji i Polonii w Konsulacie Generalnym RP w Los Angeles.
    Decyzją Ministra Spraw Zagranicznych RP Anny Fotygi w dniu 15 września 2007 r. została mianowana na stanowisko Konsula Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Los Angeles.
    Wprowadziła polskie imprezy do najbardziej prestiżowych sal koncertowych i teatralnych w Los Angeles: koncert muzyki filmowej W. Kilara, K. Komedy, K. Dębskiego w prestiżowym Zipper Hall w Los Angeles; koncert chopinowski w wykonaniu Marka Tomaszewskiego w The Broad Stage w Santa Monica oraz szereg wystaw i konferencji w zachodniej części USA. W 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej zorganizowała bezprecedensową ekumeniczną mszę św. w Katedrze Los Angeles, z udziałem byłych żołnierzy Armii Krajowej, z których wielu walczyło w Powstaniu Warszawskim, w której wzięło udział ponad 3 tysiące osób. Pomogła przywrócić do życia Pianistyczny Festiwal Paderewskiego w Paso Robles, mieście w którym mieszkał polski premier i artysta. Jej staraniem Pani Prezydentowa, śp. Maria Kaczyńska objęła patronatem inicjatywę wymiany młodzieży między Paso Robles a Tarnowem. Uratowała wiele poloników i cennych eksponatów, które zasiliły polskie muzea (m.in. Muzeum Narodowe w Warszawie i Kielcach, Lotnictwa w Krakowie). Z jej inicjatywy w Warszawie w lipcu 2009r. odbył się w Operze Narodowej uroczysty koncert „Stu kantorów” [Kantor=śpiewak żydowski w synagodze] z udziałem śpiewaków kantoralnych z USA i Kanady. Amerykański film dokumentalny pt. „100 voices”, będący zapisem tego wydarzenia, promuje nasz kraj, jako miejsce nowoczesne, otwarte i szanujące swoją historię. Film został nagrodzony na wielu międzynarodowych festiwalach filmów dokumentalnych.
    Po powrocie do Warszawy, w styczniu 2010 r. podjęła pracę w Departamencie Współpracy z Polonią.
    W styczniu 2011 r., po postępowaniu konkursowym, objęła stanowisko dyrektora Biura Rzecznika Prasowego MSZ.
    Decyzją Ministra Spraw Zagranicznych RP Radosława Sikorskiego w dniu 01 września 2012 roku została mianowana na stanowisko Konsula Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Chicago w stopniu Radcy-Ministra.
    Mężatka. Jest zawodowym urzędnikiem służby cywilnej i zagranicznej RP. Bezpartyjna.

  170. Na fotografii pani konsul wygląda jak klasyczne BIMBO.

  171. Jeszcze raz może należy przypomnieć wesołkom, że wpisy na tym blogu nie miały być na temat p. Panasiuka, ani stanowić popis wyjątkowego chamstwa p. Jaruna. Chodziło o wyjaśnienie przekłamań “wieszcza pieszyckiego” Lizakowskiego, na temat jego wyjątkowej roli w służbie kultury polskiej w kraju i za granicą, jak również uzyskanie wiadomości o jego fantastycznych wykładach, mających mieć miejsce na Uniwersytecie Wrocławskim. Jeżeli p. Jarun, czy p. Panasiuk coś wiedzą na ten temat, prosimy o głos, oczywiście konkretny.

  172. No to teraz nadeszła pora, aby tak świetnie przygotowana do matkowania Polonii chicagowskiej pani konsul generalna wyjaśniła nam, dlaczego to akurat Lizakowskiemu a nie komu innemu urządzono w Konsulacie takie huczne pożegnanie? Przecież z emigracji powróciło do polski dużo artystów, w tym poetów także. Czemu to, kiedy na przykład umierali poeci, nie było w konsulacie akademii żałobnych? Trzeba na ten temat napisać do jej szefa, bo się kobiecinie wydaje, że dzięki licznym kursom nadprogramowym posiadła wiedzę absolutną, a tymczasem nie umie zaradzić sytuacji. W Chicago już głośne jest hasło: Nieudacznicy, won do robienia na drutach… Coś jest tutaj nie tak. Zastanawia też brak usprawiedliwień ze strony Zielińskiego Konrada, adiutanta pani konsul. Milczy jak zaklęty. A to przecież on informował o tym historycznym pożegnaniu Lizakowskiego, pożegnaniu, z którego nic nie wyszło, bo p. Lizakowski jak jeździł taksówką, tak jeździ, może tylko dostaje większe napiwki od pasażerów ze względu na rozgłos na Portalu Progress for Poland. Wypadałoby, Panie Konradzie, wydukać słowo przepraszam, bo to się chyba należy wprowadzonym w błąd Polonusom.
    A życie płynie, p. Panasiuk odcina kupony od całej awantury, bo wreszcie zaistniał, teraz tylko czekamy na jego elaborat w “Kurierze-Chicago”, którego druk z groźbą zapowiadał. Będzie ubaw.
    Gdyby tylko nie ta plaga Jarunów…. Psuja oni wszystko. Tacy niewyedukowani opiniotwórcy, chcą zabłysnąć w świetle takiego jupitera, jakim jest p. Panasiuk. Naiwniacy……

  173. Telefonowałem do Jonsulatu. Nagrałem się konsulowi Zielińskiemu, w biurze Konsul Generalnej, rozmawiałem z sekretarką. Zapisała nazwisko i powiedziała, że oddzwonią. Więc czekam…Ciekawe, czy zadzownią.

  174. Jeszcze wszystkiego tu na tym Forum opiniodawców nie przeczytałem, ale zastanawia mnie jedno, dlaczego tylko ten Lizakowski jest atakowany przez tzw. prawicę ? Nie znam go, nigdy na oczy nie widziałem i życiorysu też nie znam. Ale jeden szczegół, że w roku wyjazdu z PRL (1981) obok siebie znalazły się wiersze Adama Lizakowskiego i moje w warszawskim Tygodniku Kulturalnym u Tadeusza Nowaka. – Mnie już nic nie dziwi, jeśli prezydentem jest przez dwie kadencje syn zbrodniarza Kwaśniewski z domu Stoltzman czy ten obecny Komorowski z domu Szczynukowicz. To przy nich ten A. Lizakowski to orzeszek od leszczyny. Całe ZLP – chodzi o kierownictwo to TW UB-SB. Pochodzę z Otwocka, widziałem jako dziecko co wyprawiali z moim ojcem Lucjanem Prusińskim UB w Otwocku przy ulicy Poniatowskiego. Ojciec na ulicy Matejki 3 potrafił zatrzymać będąc w oknie pochód 1-majowy grzmiąc swoim głosem i kończąc swoje przemówienie akcentem, cytuję: “Precz z komunizmem, niech żyje Polska”! No i wpadali chłopcy tajniacy i zamykali na rok lub na dwa lata, jako tzw. chuligana. Zniszczyli mu zdrowie. Bili go, torturowali – sąsiad Mieczysław Jackowski opowiadał mi później jak dorosłem, że rozbierali mego ojca Ub-ecy do naga i musiał siedzieć godzinami na metalowym wiadrze, który na dnie wiadra miał ostry obręb. Nie o to chodzi bym z ojca czynił bohatera tamtych czasów, ale nie mam nienawiści tak jak mają poniektórzy na emigracji. Dla mnie tow. Miller Leszek jako TW UB-SB z przydomkiem Minim jest bardziej niebezpieczny od Lizakowskiego ! __________Pozdrawiam 18.2.2015 r.

    • Nie rozumiem powyższego wpisu. Jedynie na blogu w Pieszycach oskarżano Lizakowskiego o donosy na emigrantów do urzędu emigracyjnego oraz wypominano mu przynależność do Związku Młodzieży Socjalistycznej. Komuna padła, coś trzeba było robić. Na emigracji Lizakowski nie był aktywny w żadnych antykomunistycznych czy niepodległościowych organizacjach. Jego tzw. “twórczość” jest wolna od jakichkolwiek treści politycznych. Jest to pod tym względem, obok Anny Frajlich, autor absolutnie wolny “ideowo” i bez pasji politycznych. Stąd wpis pana Prusińskiego jest co najmniej dziwny.

      • Czy ja piszę po hebrajsku ? Ja nie bronię Lizakowskiego bo go nie znam. Wy tu się nad nim roztrząsacie a nie pomyśleliście że od małych wiosek, miasteczek i miast nic się nie zmieniło w Polsce po 1989 roku ! Komuniści robią karierę…
        Ale to was nie boli… A mnie boli !

        • Ma pan rację, Panie Prusiński. Robią kariery i tu, i tam. Pan też jednemu dał nagrodę na wyrost. I to Hłaski. A okazało się, że to były ZMS-owiec. Wpadł pan, niestety. Nie Pańska wina. Nie prześwietli się człowieka. A ile on kłopotu narobił i na jakie pośmiewisko wystawił nie tylko emigrację, ale i rodzinna miejscowość? Wiem coś o tym, bo jestem z Bielawy, do Pieszyc niedaleko.. Przecież dzisiaj tamtejsi obywatele, znający pisaninę mitomana L., wstydzą się za niego. Obawiają się, i słusznie, że także ich, Bogu ducha winnych, ludzie rozsądni uważać będą za podobnych wieszczowi zadufanych w sobie przygłupków.

    • Przestan sie reklamowac Prusinski.
      Nie wstyd ci?
      Wszyscy wiedza, ze jestes gorszym grafomanem od Panasiuka.

      • Ja się szczycę bycia być Grafomanem ! W jakimś felietonie napisałem, że w Polsce jestem Grafomanem nr 1 ! Czy wiesz że Grafomanem był Adam Mickiewicz ! Ty nawet nie pojmujesz terminu “grafoman”… Wielu twórców uznanych w Literaturze było Grafomanami ! A Panasiuka nie znam, nie czytałem nic z jego twórczości. A jak się czuje on Grafomanem, to bardzo dobrze. Wszyscy ci, którzy nie umieli żyć bez pisania, byli i są GRAFOMANAMI !

      • Jak ja uwielbiam takie gadki ! Kocham adwersarzy ! Bez nich nie mógłbym żyć… Dziękuję bracie., niech Cię kobyła prowadzi, Danielu !

  175. I znowu Drogi Janie Zygmuncie dajesz dowód swej niekompetencji, tak w życiu, jak i w literaturze.
    Najpierw byłeś bezwolnym narzędziem w ręku PRL-u i dałeś nagrodę Hłaski (Marek nigdy Ci tego nie wybaczy! Czeka na Ciebie z pałką baseballową tam, w górze), potem wydrukowałeś się wspólnie z grafomanem stulecia w PRL-skim piśmidle. A teraz przywołujesz walczącego z komuną postać swego Ojca.
    Nic nie wyniosłeś z nauk Twego Ojca. Nic!
    On marnował zdrowie i życie w UB-ckich kazamatach,
    a Ty bratasz się i lansujesz agenta i byłego szefa ZMS-u z Pieszyc.
    Jakbyś nie wiedział, że Związek Młodzieży Socjalistycznej przygotowywal towarzyszy do KC PZPR.
    Człowieku! Gdzieś Ty się wychował?!
    **
    Teraz dzielisz nas, literatow, na prawicę i lewicę. Ciekawe, bo grafomanskie pisanie Lizakowskiego jest kompletnie apolityczne.
    W jego “utworach” nie ma nic polskiego, patriotycznego, narodowo-wyzwoleńczego. To jaka tu prawica ma coś krytykować?
    Puknij się w główkę.
    **
    Masz Ojca bohatera, a Ty jesteś piesek moskiewski.
    Co dziwne, brniesz głębiej i coraz głębiej w to błoto i nie masz o tym pojęcia.
    **
    Jak mogłeś w Wiedniu iść tak bezmyślnie na współpracę z PRL-owcami? Bywać w instytutach, konsulatach, Domach Polskich gęsto naszpikowanych szpiclami? Dawać nagrody nasłanym komunistom?
    **
    Prusiński! Czy przykład Twego Ojca nic Ciebie nie nauczył?
    Poszedłeś na współpracę z komuną nie wiedząc o tym.
    Matole!

    mk

    • Pani ma jakąś chorobę na punkcie instytucyjnym w okresie PRL. Niewiasto, innych nie było. Opowiem Ci historię z Otwocka jak miałem 16 lat. Otóż z moim przyjacielem Andrzejem Pokropińskim śpiewaliśmy w duecie jedynie przy organkach – harmonijce ustnej, Andrzej grał. Były to hity włoskie lub angielskie. Dobraliśmy do grupy trzech muzyków, i tak powstał zespół bez instrumentów. – Skąd w tamtych czasach instrumenty, oczywiście robiliśmy z desek gitary i na skromnym sprzęcie technicznym jak głośniki i jakiś tam wzmacniacz w postaci radia, graliśmy ludziom na różnych placach publicznie. I wie Pani co ? Ktoś wpadł na pomysł by iść do tzw. władzy – a jaka była, a no komunistyczna. I poszliśmy do rady narodowej przy ul. Armii Czerwonej, do sekretarza PZPR. Młodzi ludzie, po 16 i 17 lat. Opowiedzieliśmy, że chcemy grać i śpiewać tylko nie mamy sprzętu i instrumentów. I co na to tamta władza ? Kupiła nam to co chcieliśmy. I nikt z nich, z tej władzy nie przekabacił nas na swoją stronę. Dzięki temu Otwock miał swój rodzimy zespół muzyczny. Byłem autorem tej nazwy, “Chłopcy z Przedmieścia”. Wiele koncertów i bywania na konkursach muzycznych a co najważniejsze, ludzie z Otwocka mogli bywać w kawiarni Adria przy ul. Karczewskiej i spędzić miło czas. Tańczyć. Zapomnieć o syfie komunistycznym. – Takie były realia polityczne w PRL. Lata 1966… I nikt z nas nie stał się przeto, komunistą. Pani ma jakąś dziwną chorobę na tle ludzi. Pani wydaje się że każdy musiał być nim. – To jest naprawdę niebezpieczne. Opanuj się Pani choć w tym wieku ! Uśmiechnij się… Ustka. 19.2.2015

    • Kruszewska, dla ciebie to mogę być i I sekretarzem PZPR w Słupsku i w Ustce przy okazji !

    • Masz Ojca bohatera, a Ty jesteś piesek moskiewski.
      Co dziwne, brniesz głębiej i coraz głębiej w to błoto i nie masz o tym pojęcia.
      **
      Jak mogłeś w Wiedniu iść tak bezmyślnie na współpracę z PRL-owcami? Bywać w instytutach, konsulatach, Domach Polskich gęsto naszpikowanych szpiclami? Dawać nagrody nasłanym komunistom?

      – Gdybyś była w pobliżu niewiasto, na pewno bym ci wytoczył proces za zniesławienie, za naruszenie mego dobrego imienia i naruszenie dóbr osobistych !

      Najpierw zapytaj się ludzi co ja robiłem politycznie w Wiedniu ! Czy wiesz że za te działania i pisania artykułów i wierszy politycznych SB w Słupsku nazwało mnie WROGIEM POLSKI ! Wzywali moją matkę, brata, siostrę i eksmałżonkę w tej sprawie. Nie grzmieli, iż jestem WROGIEM KOMUNY, lecz Wrogiem Polski. Mój pierwszy wiersz przeciwko “Jaruzelskiemu” miał tytuł WYROK, i był drukowany w kilku pismach emigracyjnych ! Sam hrabia Aleksander Pruszyński opublikował w swoim dwutygodniku “Czas Solidarność” w Kanadzie ! W Toronto. Komuniści i UB-SB puścili moją córkę do Wiednia po 6 latach i 8 miesiącach., za karę ! Zostawiłem Amelię mającą wówczas 9 lat a ujrzałem ją jako panienkę. Na dworcu kolejowym Sudbanhof w Wiedniu odebrałem ją, i mówię do niej: Moja kochana Amelko, a ona odpowiada: “Tato, ja już nie jestem tamtą Amelką”. A mnie łzy jak grochy – gdyby się napatoczył ten “Jaruzelski” – co nigdy nim nie był z nazwiska bo miał biologicznie inne, to bym go (s.s.) udusił. Opamiętaj się kobieto. Nie znasz mnie to nie tykaj, bo i przez Ocean mogę Ci proces wytoczyć !

  176. Ponad 300 wypowiedzi! Jakże musi się cieszyć wieszcz pieszycki, że jego nazwisko odmieniane było tyle razy przez przypadki na tym portalu! O rany! Co prawda wszedł mu w paradę marynarz z dalekich mórz i uszczknął trochę uwagi, ale co tam. Dobrze czy źle, ważne, aby nazwisko Lizakowskiego ukazało się w miejscu czytelnym, nawet wydrapane patykiem nie na kamieniu nagrobnym, nie, ale na przykład ściankach toalety publicznej. Mogą te dwa nazwiska, pana taksówkarza z dyplomem Northwestern i dzielnego “członka” Marynarki Wojennej w symbiozie wielkiej widnieć ku chwale literatury ojczyźnianej w miejscu najwłaściwszym.
    Wieszcz z dalekich mórz odgrażał się, że w “Kurierze” pojawi się jego druzgocący (kogo? co?) “felieton” na temat całej sprawy. Pobiegłem kupić tygodnik, zresztą cenię to pismo, a redaktora znam od dziecka, więc jest mi bliskie. No i co? Felietonu nie ma! Czyżby to był koniec kariery publicystycznej p. Panasiuka w “Kurierze”? A straciłem $1.50. Za to jestem na bieżąco z wiadomościami międzynarodowymi a także wiem, co w polonijnej trawie piszczy.
    Słusznie p. Andrzej Jarmakowski domaga się od Konsulatu wyjaśnień. Obawiam się jednak, że wzorem komunistycznych przedstawicieli konsularnych obecna ekipa podobnie lekceważy Polonię. Trudno, postawili ich przy żłobie, wiec udają dyplomatów. Może ktoś w końcu puknie się w łepetynę w Warszawie i rozgoni tych wszystkich łatwego zarobku łaknących nieudaczników. Może też w końcu Lizakowski wyciągnie angaż z portfolio, i pogrąży wszystkich tutaj na amen.
    Byłoby to najlepsze, a co najważniejsze – najuczciwsze rozwiązanie. A tak to samochwała jak w kącie stała, tak stoi…
    Te, panie Zieliński Konradzie, za co panu. kurcze, tam płacą! Przecież to pan ma służyć nam, Polakom na obczyźnie. Jak tak dalej pójdzie, to ktoś rozsądny z Warszawy w końcu pana odwoła. I wtedy pozostawał pan będzie na zasiłku. Tylko kto go będzie chciał płacić na pana?

  177. Trzeba przyznać, że niedługo “Kurier” podziękuje panu Panasiukowi za jego popisy literacko-publicystyczne. Tygodnik ten nie może sobie pozwolić na dalszą kompromitację. I na zamulanie stron!

  178. Uwaga! Panasiuk siedzi na peryskopowej, czujny jak kormoran i nawiguje swojego Mistrza z kursów pani Alinki pod wezwaniem brodatego jezuity bosego. Słyszałam, że jego przełożony z Polski nakazał mu w środę popielcową Brodatemu zgonić tę muzułmańską brodę, bo jeden z uczestników mszy powiedział, że go biorą za Chomeiniego! I ponoć z warsztatów nici. Pani Alinka nie dorobi sobie do polskiej emeryturki! A długobrody jezuita nie dostanie więcej prezencików od wdzięcznych studentów na urodziny, imieniny czy rocznice ślubów. O drobnej gotówce nie wspominam.
    Widzicie, Lizakowski i Panasiuk, coście narobili! Księdzu jezuicie żeście zaszkodzili. A kysz, a kysz…

  179. Słusznie. Wstyd dla jezuitów, że patronują tej grotesce, jaką są warsztaty poetyckie, gdzie za ekspertów poetyki uchodzą dzielne chłopaki z Marynarki Wojennej i ZMS-owcy po zawodówce z Pieszyc, jak to jest w przypadku Lizakowskiego. Świat przewrócił do góry nogami. Prawdą jest, że ksiądz z brodą rzeczywiście nie pasuje do obrazu wytwornego erudyty, jakimi zazwyczaj bywają członkowie tego światłego zakonu. Taki na przykład Jerzy Sermak, zakonnik z manierami arystokraty i z wiedzą godną pozazdroszczenia, czy O. Balczewski, zawsze w sutannie, zawsze schludny, zawsze uśmiechnięty. Co najważniejsze, obaj wspomniani mieli tyle do zaoferowania! A O. Filipowicz? A “Posłaniec Serca Jezusa”? A teraz z N. Avers straszy jakiś Wernyhora, jakiś ajatolllah czy ukraiński lirnik z rozwiana brodą! A w Warsztatach mamy bosmanów Marynarki Wojennej, etnografki-amatorki, marzącej o dopłacie do emerytury za promowanie kultury polskiej na wychodźstwie, i chłopaka po zawodówce, samozwańczego magistra uczelni amerykańskiej i niedoszłego akademika Uniwersytetu Wrocławskiego. A wszystko to do kupy funta kłaków nie warte.
    Jezuici, opamiętajcie się i nieście ludziom słowo Boże, a nie jakieś dyrdymały domorosłych nieuków! Nie po to chyba was tu z Polski wysłali!
    Mają Jezuici w gruncie rzeczy nic nie znaczące Warsztaty poetyckie, a już podzieliły one kulturalne życie Polonii. Kto za tym wszystkim stoi?
    W Orchard Lake działa również Nikodem Dyzma, były sprzedawca papierosów amerykańskich w Polsce a z zawodu fotograf. Wykopał on na wszelki wypadek tamtejszych dyrektorów, księdza-doktora Nira i artystę rzeźbiarza Owczarskiego i niepodzielnie rządzi. Mianowano go dyrektorem i powierzone takie instytucje jak archiwa, galerię, muzea. I ten pan od lat chyba pięciu lat decyduje o naszym narodowym, dziedzictwie (dużo już poszło na śmieci!) ma budżet, ma pieniądze na podróże, a polonijny duchowny, który sprawuje tam niepodzielną władzę kanclerza i rektora, tego spryciarza bez wykształcenia trzyma na stanowisku dyrektora Misji Polskiej. W tej chwili wywalają otwarte drzwi, zajmując się Holokaustem, oczywiście za polonijne pieniądze. Czy to nie wstyd dla Polonii?
    I jeszcze raz: kto to wszystko organizuje? Coraz więcej przedziwnych historii. I zawsze za nimi stoi ktoś z Polski. I komu to służy? Na pewno nie kulturze Polonii. Szkoda też, że duchowieństwo polonijne coraz bardziej karleje!

  180. Przychodzi Lizakowski do lekarza okulisty i mówi:
    – Panie doktorze, z bliska źle widzę.
    – A z daleka? – pyta lekarz.
    – Z Pieszyc…

  181. Przyszła połowa Panasiuka do lekarza. Lekarz pyta:
    – A gdzie druga połowa?
    – Wypilimy…

  182. Przychodzi pani Alinka do lekarza i mowi:
    – Panie doktorze, mam wodę w kolanach!
    Lekarz: A ja cukier w kostkach.

  183. Przychodzi Lizakowski do lekarza, a lekarz mówi:
    – Niech pan przestanie tu przychodzić bo ludzie zaczęli o nas gadać.

  184. Opamiętajcie się katolicy, wczoraj była Środa Popielcowa, jest Wielki Post, czy nie jest to dobry czas na opamiętanie? Anegdoty opowiadajcie swoim dzieciom, ale te o własnej ułomności. Nikt nie jest bez skazy. Pozdrawiam

  185. Panie Panasiuk, to teraz do Wielkiej Nocy nawet kawałów opowiadać nie będzie można, to gorzej jak w islamie. A może nie ejst tak źle, może Pan to jakis przypadek psychiatryczny. Nie potrafisz Pan pisać na temat, ale piszesz i piszesz bez sensu. Panu to i post nie pomoże.

    • Do mądrych pan się nie zalicza, ale na pewno do mądrali. Rady proszę dawać żonie.

  186. Pan Panasiuk, to w Wielkim Poście nawet od seksu się powstrzymuje…
    Powinien żyć w czasach Sawonaroli, a nie Lizakowskiego.

  187. Nie tak powinien pan napisać, Marynarzu Dalekich Mórz! Tak dla przykładu zajrzeć mógł Pan do książeczki “O naśladowaniu Chrystusa”. Jezuici ja wydali, w Krakowie, może maja jeszcze do sprzedania. Marność, wszystko to marność Nie trzeba się puszyć, zadzierać nosa, bo i tak wszyscy jesteśmy nicością.
    Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział w dniu 10.rocznicy wstąpienia na Tron Piotrowy: “Sługą niegodnym jestem”.
    Właśnie. A czy Wam , p. P. i p. L. przejdą przez usta podobne słowa: Kiepski ze mnie poeta, piszę, więc się ciągle wstydzę, jestem najgorszy wśród najgorszych, moja zarozumiałość jest jak szczyt górski, moja publicystyka to stek bzdur, tak naprawdę udaję, że jestem i wcale mnie nie ma, zwłaszcza, gdy piszę…
    Wtedy, jak to szczerze powiecie, możemy pogadać o poezji. Prawdziwej.

    • Wszyscy jesteśmy grzeszni, ale to nie pan będzie oceniał moją twórczość, Pan po prostu nie ma takiej wiedzy ani też kompetencji. Zatem proszę się nie wysilać.

  188. A przede wszystkim, mój synu, powstrzymaj się w tym czasie od torturowania ludzi swoimi artykułami i wierszydłami. Pożal się Boże.
    Jest Post.

  189. Zygmunt Jan Prusiński

    ZA CHRYSTUSEM DO CHRYSTUSA

    By dotknąć – musisz przejść
    przez zielony las,
    przez upojoną letnią ciemność.
    Przy świetle prastarej paproci
    musisz podążać drogą,
    którą on szedł.

    Obrzeżoną koroną trucizn i cierni
    pod skulonymi kwiatami,
    co spadają na kamienie…

    By dotrzeć – musisz przejść
    przez dolinę wśród kolumn
    wykutych w milczeniu.
    Pod zawieszonym obłokiem
    niemych ptaków,
    dotrzeć do sadzawki uroczej.

    By iść drogą którą on szedł,
    gdzie diabelska pokrzywa –
    jak kapłan czeka z biczami
    i gorączką:

    musisz przejść przez życie
    tylko tą drogą,
    którą on szedł.

    1987, Wiedeń – Wien

    “Antologia Poetów Emigrantów” – I edycja.
    Redaktor i Wydawca Edward Dusza – “Gwiazda Polarna” Stevens Point w USA.

  190. Pan Prusiński to kolejny facet z psychiatryka, jakiś. Nie chodzi o publikowanie swoich wierszy, tylko dlaczego wierszokleta Lizakowski organizuje fałszywe pożegnania siebie samego, dlaczego Konsulat organizuje takie dziwne imprezy i dlaczego Lizakowski kłamie, że rozpoczyna uniwersytecka karierę. Jednym słowem dlaczego ten Dyzma szukającv szansy do zaistnienia połsuguje się kłamstwem. Dlaczego facet uśmierca innych poetów, wybitniejszych od niego? Pan Prusiński należy do tych co znakomicie odwracają kota ogonem. Zupłenie jak Putin w przypadku Ukrainy.

    • Zgadłeś chłopie Jur – jak Jurek. Ja jestem lekarzem psychiatrą…!

    • Czy wiesz księżulku że mam w rodzinę księdza, nazywa się tak jak ja, Zygmunt Prusiński, i jest proboszczem w kościele w Meksyku. I dodam, bo o tym nie wiesz, Chrystus nie umarł na krzyżu, dożył świetnego wieku, żył ponad 90 lat. Ten sam który go skazał uratował Jezusa. Dobry Piłat… Ale ty w to nie wierzysz, prawda ? Szatan cię słabo nauczył, powiem więcej, Chrystus miał dwie żony – pierwsza mu dzieci nie urodziła, ale za to Magdalena dała mu troje potomstwa, pierwsza córka miała na imię Sara. – Ty masz swojego Szatana i ja mam swojego Szatana ale mój jest inteligentniejszy…

        • Do kmiotkowej Joli

          Naucz się na pamięć aforyzmu Zygmunta J. Prusińskiego:
          Polityka i religia to są dwie siostry które się nie znają, ale tak jak jedno tak i drugie pierze mózg człowiekowi ! _________Zobacz kmiotkowa co się dziś dzieje na tle religijnym w świecie ! Wojna za wojną… Wolę jednak wierzyć Człowiekowi a nie propagandowej pożywki, z której czerpią zyski finansowe mafijne schedy…
          Nawet o tym nie wiesz, że USA przekazało spore pieniądze w dolarach dla rodzin z Solidarności, i wiesz co się stało ? Ktoś po drodze skradł. Pośrednikiem był jakiś przedstawiciel kościoła rzymsko-katolickiego z Ameryki. Kiedy był mój kolega po piórze, jestem z Karolem Wojtyłą w jednej antologii pt. “Dojrzewanie w miłości” – Radom 2000, K. Wojtyła ma tam umieszczone cztery wiersze i ja mam także cztery wiersze, ale mówimy o papieżu Janie Pawle II, to on zadecydował by bank watykański wysłał dla rodzin Solidarności 200 000 dolarów amerykańskich w złocie. I wiesz co się stało ? Skradli po drodze ! – Polecam film “Ojciec Chrzestny” III część… Pozdrawiam kmiotkową !

          • Jesteś Pan kmiotkiem. Jak ktos coś ukradł, to idź do prokuratury i zgłoś przestępstwo. To dzieki takim ludziom jak Prusiński zyją plotki, plotkary, to wten spoosób można szkalować ludzi. Czyli zwykłe chamstwo.

      • Czy ty wiesz, Prusiński, że ja w rodzinie też mam prostytutkę, co głosiła podobne herezje co ty. Całe szczęście, że nie czytywałam twoich rewelacje o religii, bo bym też została rozwiązłą córką Koryntu. Ta moja krewna prostytutka dożyła 94 lat. A nawróciła się dopiero, kiedy przeczytała twoje rewelacje biblijne. A umierając, szeptała uporczywie: Panie, pogoń tego Prusińskiego, takiego syna (wiadomo czyjego) co tak naszą wiarę katolicką obraża. Pewnie żyd, bo oni się teraz zapierają, że naszego Boga ukrzyżowali. Skąd ty, Prusiński, tak dobrze znasz tajemnice świętych osób? Rozumiałabym, gdybyś mówił o takiej Kruszewskiej, która jest osobą występną, ale z dużą klasą i wdziękiem. A tyś taka prostacka chudzina!. Oj, ucz się ty, Prusiński ucz, boś ciemny jak tabaka w rogu! Nawet w piekle cię nie chcą za te bluźnierstwa. Ale może Lizakowski doradzi ci, jak się tam wcisnąć. Bo on się wkręcił nawet na Uniwersytet Wrocławski i do Konsulatu, co było trudniejsze.

  191. Wprawdzie teoria Darwina została obalona, ale kiedy się spogląda na te obrzydliwe i dalekie od prawdy wpisy, upokarzające (nie piszącego) lecz zwykłego człowieka (osobę) zdają się być prawdziwe. Nieszczęścia chodzą po ludziach, jakie musiały przyjść do szydzących ze mnie, by stali się tak upadłymi ludźmi. Kim jesteście, by drwić ze mnie. Dlaczego przyczepiliście się mojego nazwiska jak rzep psiego ogona. Cóż w tym złego, że służyłem w marynarce, chciałbym wiedzieć gdzie służyli ci, co wypisują te bzdury, może w OTK. Wszystko Wam za przeszkodą. Opamiętajcie się ludzie, bo granice przyzwoitości dawno zostały przekroczone. Stąpacie po zaminowanym terenie. Nie podszywajcie się pod księży, ani moich sąsiadów, to zupełnie nie przystoi człowiekowi. To, co piszecie przestało być śmieszne, ale stanowi dla was pogardę i wzbudza litość. Dawno przestałem komentować, ale odpowiadam, bo wciąż jestem prowokowany. Jeszcze raz proszę o zaprzestanie komentarzy pod moim adresem. Nikogo nie zaczepiam i proszę o to samo.

  192. Panie Panasiuk. Teoria ewolucji nie została obalona, co najwyżej potwierdzona. Kolejny dowód na to, że jesteś Pan przypadkiem z psychiatryka, albo polskim talibem.

  193. Szanowny Panie Prusiński,
    przeczytałem wiersz, miejscami bardzo ładny, a w całości udany. . Zmieniłbym może określenie “uroczej” przy sadzawce, coś był zrobił z kolumnami wykutymi w milczeniu, bo akurat tu otwiera się pole do wielu ciekawych asocjacji… Ale wiersz ogólnie dobry. Gdybym rzeczywiście redagował Antologię Poetów Emigrantów, pewnie zasugerowałbym Panu drobne zmiany. Nie mogłem jednak tego zrobić, bo publikowałem indywidualnych twórców i zawsze za moje pieniądze. Nigdy żadnej antologii nie wydałem, chociaż wydałem wiele książek…
    Stwierdzam więc oficjalnie: nie byłem wydawcą I edycji Antologii Poetów Emigrantów. W samym tytule jest już podstawowy błąd. Chodzi prawdopodobnie Panu o antologie twórczości poetów emigrantów, co brzmi poprawniej, a takowe wydał Leszek Zieliński, b. redaktor “Gwiazdy Polarnej”, który zapisał się w tragicznych dziejach tego pisma jako pierwszy jego niszczyciel. Za zamieszczanie utworów poetyckich w wydawanych przez siebie antologiach pobierał od autorów słone opłaty. Coś na ten temat może Panu więcej powiedzieć dr. Kruszewska, która się z tym “wydawcą” spierała o tę nową formę naciągania ludzi.

    • Panie Edwardzie, ja tę Antologię otrzymałem pocztą do Wiednia. Tę książeczkę ktoś mi w domu skradł. Pamiętam te słowa, bo najpierw organizatorzy zorganizowali konkurs, niestety wysłałem do USA za późno, po terminie, ale ten ktoś, organizator odpisał mi w liście, iż wiersz mój Za Chrystusem do Chrystusa przypadł do serca, że zakwalifikował go do Antologii poza konkursem. – Pozdrawiam

  194. Panie Panasiuk!
    Dość pisania wierszy i felietonów czasie w postu. Czytelnicy są dostatecznie umartwieni Pańska dotychczasowa twórczością.
    Paciorek, siusi i lulu. A ręce na kołdrze.

  195. W czasie długich rejsów chłopaki z Marynarki Wojennej musowo musieli trzymać ręce na kołdrze, stąd u nich (i tych z Marynarki Handlowej też) wstrzemięźliwość seksualna w poście to tyle co splunąć!
    No i niektórym to nawet na dobre wyszło. Szkoda, że nie wszystkim…

  196. U niektórych marynarzy , obojętnie, czy Wojennych, czy Handlowych, ten stan wstrzemięźliwości przeszedł w bezwład stały, w wyniku którego nastąpiło pobudzenie twórcze. Stad pewnie nasz obecny rozrost literatury, rzeczywiście zatrważający!

  197. Prośba do redakcji.
    Widzę, że to tych “ludzi” nic nie dociera. Bardzo proszę o usuwanie wszystkich komentarzy gdzie znajdzie się moje nazwisko. Najwyższy czas zakończyć tę komedię, która wcale nie jest do śmiechu.

  198. Hej, Bosman z MW! Poszedłeś w dyrektory, jesteś osobą publiczną, więc pokutuj. Zaprzestań druku swoich poronionych płodów literackich na blogach, przestań pouczać wszystkich dookoła, nie rób z siebie pedagoga, wykładowcę sztuki poetyckiej, nikt się ciebie czepiał nie będzie. Sam wlazłeś na ten blog ze swoimi wierszami i nędzną publicystyką, wołającą o pomstę do nieba. Jakbyś sobie siedział po cichu, robił to, co naprawdę dobrze umiesz, nikt by ci złamanego słowa nie powiedział. Ale chciałeś zajaśnieć przy swoim Mistrzu, Lizakowskim. No to masz.,…
    A czy Państwo wiecie, że poniektórzy uczestnicy Warsztatów i znajomi Lizakowskiego bardzo często zwracają się do do niego par “Mistrzu”? Świat się kończy!
    Kierownikowi tego blogu zwracam uwagę, że dostosowałem się do woli autora prośby do redakcji. Nazwiska pewnego polonijnego literata tutaj nie padło. Zresztą i tak nigdy nie zaistniało w prawdziwym dziennikarstwie czy poezji.
    No i wszyscy odetchnęli z ulgą!

    • Czy nie zbyt daleko pan się zapędził-Danielu. Nie ma Pan pojęcia o publicystyce, nędzne jest pana pisanie. Nie bądź pan taki do przodu, bo mogę Pana wyprostować.

  199. To do Ciebie nic nie dociera, mój synu.
    Ale jeszcze Cie dotknie Ręka Boża i Tobą potrząśnie.

  200. A cała awantura z Bosmanem, to Marka Bobera (redaktora) robota. Bo on jest ojciec chrzestny i to on podniósł Bosmana do rangi publicysty i poety z błogosławieństem biskupa polonijnego z diecezji pod wezwaniem Chrystusa Króla.
    Dzięki ich poparciu wypłynął na szerokie wody dziennikarstwa polonijnego.
    Płynie wprawdzie w złym kierunku, ale to nie jego wina ani Bobera, bo mu się
    rozmagnesował mu się kompas. I on o tym nie wie.
    A Lizakowski z zazdrości, zatrwożony siłą przebicia Bosmana, a także o swoje miejsce pierwszego Wieszcza, nie zamierza mu o tym powiedzieć…

    Boberowi zaś wszystko jedno. On i tak nie czyta tego co drukuje.

    • Pani doktor nie posiada żadnej wiedzy, przynajmniej w tym zakresie, ale jest zadziorna jak nikt. Napisałem setki felietonów i nigdy mi Pani nie dorówna, ale po co ta zazdrość. Pisałem i pisać będę. Proszę zajrzeć na powyższy wpis p. Prusińskiego (02,21,2015) Krytycy mnie cenią, a Pani nie musi.

      • Jest to właśnie jeden z objawów upadku dziennikarstwa polskiego, te pana felietony, panie Panasiuk.

      • A którzy krytycy? Lizakowski? Pani Alinka? Jest Pan butny, pyszny i chorobliwie zarozumiały. Najsmutniejszym jest tutaj fakt, że pisze Pan niezmiernie nieporadnie.

  201. Panasiuk.
    Nie zawracaj nam d…y!
    My tutaj “dilujemy” z prawdziwymi problemami.
    Koniec tej glupiej korespondencji

    Znajdź sobie inne ofiary dla twoich histerycznych apeli.

  202. Do pewnego bosmana z Marynarki Wojennej:
    poczekaj, grafomanie, poczekaj. Jeszcze przyjdziesz, aby ci po znajomości felietonik zamieścić albo pochlebną recenzyjkę napisać o skrobaniu patykiem, podpowiedz, o co ten durny patyk skrobał i dlaczego?
    A to skrobanie to jednakowoż dwuznaczna asocjacja poetycka. O jakie to skrobanie chodzi? Powiedzcie mi, ludkowie mili? Chyba nie o te grzeszne skrobanie, przez które przyrost naturalny upada.
    Aby zadość uczynić prośbie Bosmana, podaje tylko jego ksywkę, a nie nazwisko. A to wszystko ze względu na post.

    • A nasz bosman to znowu taki dziarski marynarz to nie jest. Prawdziwy marynarz zawsze wraca do rodzinnego portu, do żony i dzieci. Rybacy zaś łowią flądry i mówi się, że w każdym porcie mają fląderkę. A ile nasz bosman ma takich fląder? Trzeba wszcząć śledztwo. To tylko jeden ksiądz na spowiedzi wie. Pytanie, czy bosman się do tego przyznaje, czy nie? Lepiej byłoby dla niego, gdyby łowił wyłącznie flądry koszerne, wtedy nie musi się z nich spowiadać. I nawet do jezuitów go wpuszczą.

  203. Związek Pisarzy Zangażowanych Uczuciowo ogłasza konkurs na sztukę teatralną w jednym akcie , na które mają się złożyć cztery odsłony. Tematem sztuki
    “Pożegnanie Lizakowskiego z Emigracją” pod hasłem “Wracam do hal”.
    Schemat sztuki:
    Odsłona I- Pożegnanie u pana prof. Dollara Szwajcarskiego.
    Odsłona II- Pożegnanie w Konsulacie RP przez Konrada Zielińskiego, znawcę poezji.
    Odsłona III.- Lizakowski wysiada z taksówki na O’Hare: “Kurcze, podpieprzyli mi walizki, muszę zostać!”
    Odsłona IV – Uroczyste powitanie Lizakowskiego w Konsulacie RP przez pana K. Zielińskiego. (Drugiego powitania przez prof. Dollara Szwajcarskiego nie będzie, bo się w międzyczasie zdewaluował).
    Nagroda: 2 semestrowy pobyt na Uniwersytecie Wrocławskim, udział opłacony na wykładach prof. mniemanologii stosowanej (uporczywie) znakomitego znawcy przedmiotu, prof. Adama Lizakowskiego, : temat wykładów – “Semantyczne różnice między ogonkiem ą a ogonkiem ę w różnych stadiach rozwoju w kraju i na emigracji”.
    Fundator nagrody przewiduje dla zwycięzcy wysokie kieszonkowe plus różne dodatkowe atrakcje.
    Nagroda Związku Pisarzy Zaangażowanych Uczuciowo została ufundowana przez znaną Fundację M. Kruszewskiej i Ska, powołanej do spraw uporczywego szerzenia mniemanologii stosowanej w kraju i na emigracji.
    Nagroda wolna jest od podatku VAT.
    Trzeba wykazać się czystością rasowa do trzeciego pokolenia.

  204. Zygmunt Jan Prusiński

    EMIGRACYJNA PIEŚŃ W PLEŚNI !

    List do Mirosławy Marii Kruszewskiej

    Pani Mirosławo, korespondowałem z panem Kazimierzem Braunem, jak mieszkałem w Wiedniu. – Chyba on odnalazł mnie i pamiętam jego słowa, żeby Adamowi Lizakowskiemu pomóc. Byłem wówczas trochę zdziwiony, bo gdzie Chicago a gdzie Wiedeń. Myślałem, iż znając osobiście i bywając w domu w San Francisco u Czesława Miłosza, to A. Lizakowski już nie potrzebuje żadnych referencji i innych na siłę pacierzy…

    Byłem zgoła zdziwiony tymi słowami wszak znanego w świecie teatru i literatury K. Brauna. Dziękowałem mu, że w ogóle mnie znalazł w tym tumulcie emigrantów w świecie. Wówczas my, nazywaliśmy się, “Solidarnościową emigracją”. – Gdyby dotarły te słowa do p. Brauna, to serdecznie go pozdrawiam, ale już nie z Wiednia a z Ustki.

    Kilka wierszy Tadeusz Nowak (śp.) moich opublikował, właśnie w warszawskim “Tygodniku Kulturalnym”. Pamiętam, że obok mnie był wiersz Adama Lizakowskiego – (1980). Nie wiedziałem że go korespondencyjnie poznam na emigracji.

    Fakt, dałem wraz z kolegami z Klubu Pisarzy Polskich w Wiedniu – którego byłem założycielem, a faktycznie dokładna nazwa to, Korespondencyjny Klub Pisarzy Polskich “Metafora”, bo chciałem dotrzeć do emigracyjnych literatów, (od Ziemi Ognistej aż do Sybiru i od Nowej Zelandii aż do Alaski) proszę patrzeć na Kulę Ziemską od strony Europy, to jako pomysłodawca “Wiedeńskiej Nagrody Literackiej im. Marka Hłaski”, otrzymał Lizakowski tę Nagrodę za “Złodzieje czereśni”. Zadaniem było nagradzać tomiki wierszy autorów żyjących na Obczyźnie. A szczególnie debiutantów.

    Pani Mirosławo, czy poezja może oszukiwać znawców poezji…? Czy Adam Lizakowskim był takowym literackim hochsztaplerem ? Pamiętam moje lata w szkole podstawowej nr 1 im. Władysława Reymonta przy ul. Karczewskiej 14 w Otwocku – razem uczęszczałem do klasy A wraz z Piotrem Sommerem u szlachetnej i przedwojennej nauczycielki i naszej wychowawczyni, pani Marii Pieczyńskiej, i kiedy przerabialiśmy twórczość Juliusza Słowackiego, powiedziałem wtenczas do wieszcza: Kurde, Juliuszu, ja taki wiersz napiszę, i przyglądając się Jego Słowom w tym wierszu, pisałem “swoje słowa”, aczkolwiek ktoś ze znawców przedmiotu, rozpoznałby zapewne że zapis mój był sztuczny. Poezja takich nie pożąda, to dopiero stwierdziłem po latach. Prawdziwy twórca ma swój teren działania, i chyba i skład słów których używa. Także symbole, jak widziałem to w wierszach Zbigniewa Jerzyny.

    Jeszcze o Marku Hłasce. Kiedy ogłosiłem w roku 1990 Konkurs Literacki na prozę i poezję i zapoznając o “Wiedeńskiej Nagrodzie Literackie im. Marka Hłaski”, to z południowych stron Polski napisał do mnie Marka cioteczny brat, Andrzej Czyżewski – z zawodu architekt. Marka mama i A. Czyżewskiego mama, to były dwie rodzone siostry. Pan Andrzej ogromnie mi dziękował, że taka Nagroda Literacka imieniem jego brata powstała. Wymieniliśmy kilka listów – mam te listy u siebie. Z tego miejsca, pozdrawiam pana Andrzeja Czyżewskiego !

    Mogę dodać, że Marek Hłasko, (pośmiertnie zrobił karierę) właśnie w tych konkursach, bo w I edycji brało udział 882 autorów, a w II edycji aż 1073 autorów !!! To chyba rekord w historii polskich konkursów literackich. Jak pamiętam, chodzi o drugą edycję, to w dziale prozy było około 1200 opowiadań a w dziale poezji było ponad 10 000 wierszy.

    – Co za talent mają Polacy !
    Dobrze powiedział mi w Warszawie wspaniały poeta i kumpel Roman Śliwonik, że w Polsce co drugi to… “poeta”!

    Pozdrawiam wszystkich Czytelników i Poetów także.
    Pani Mirosławo, całuję Pani rączki. Dziękuję za to, że raczy Pani ze mną korespondować na kilku portalach, ale i za to że prowadzimy prywatną korespondencję. Pozdrowienia dla męża i syna.

    Zygmunt Jan Prusiński
    Prezes Stowarzyszenia “Biały Blues Poezji”
    Ustka. 9 Września 2008 r.

  205. List do czytelnika @tissot

    Dzień dobry !

    Panie Tissot, inaczej patrzyłem na to z Wiednia w latach 1990 – 94, a inaczej patrzę na to co piszą o Adamie Lizakowskim Edward Dusza i Mirosława Kruszewska. Mirosława i Edward mieszkają w USA, więc więcej widzą ode mnie i więcej wiedzą niż ja.

    Faktycznie Lizakowskiego tomik wierszy “Złodzieje czereśni”, za który otrzymał tę Wiedeńską Nagrodę Literacką im. Marka Hłaski w pierwszej edycji konkursu był dla mnie ciekawą propozycją na emigracji. Mało tego, to dzięki tym jego wierszom, pierwszy raz napisałem recenzję, i debiutowałem jako krytyk w poważnym periodyku literackim – kwartalnik “Akcent” w Lublinie, (nr. 1 – 1992) pod tym samym tytułem co nadał autor.

    Może, Adam Lizakowski w Chicago się zepsuł jako człowiek i poeta, nie wiem. O przeprowadzce z San Francisco do Chicago pisał do mnie. Nawet tę moją recenzję postarał się o to, że “Dziennik Związkowy” wydrukował także.

    Pozdrawiam –
    Zygmunt Jan Prusiński

    Ustka. 10 Sierpnia 2010 r.
    Wtorek 13:07

    • Patrzcie, jak się komuchy razem trzymali. Jeden drugiemu załatwiał recenzje i to w takim kiepskim organie jak “Związkowy”. Teraz już wiemy: w Chicago Wierzewski i Lizakowski, w Wiedniu Prusiński.
      Jakże abstrakcyjne są zdania Prusińskiego: “Lizakowskiego tomik wierszy “Złodzieje czereśni”, za którą otrzymał Wiedeńska Nagrodę Literacką im. Marka Hłaski w pierwszej edycji (?) konkursu był dla mnie ciekawą propozycja (?) na emigracji.”
      Czy więc nagroda Hłaski, którą wydumał Prusiński, miała więcej niż jedną “edycję” i więcej “propozycji”? Tak więc pewnie zgłaszano się do niego z propozycjami kto da więcej. A słyszałem na tym blogu, że Lizakowski był jedynym, który startował w tym konkursie, bowiem startował wszędzie. A za to załatwił Panu Prusińskiemu recenzje w “Związkowym”. Tak wynika z tekstu. Rzeczywiście, niezmiernie poplątane są dzieje wielu sukcesów literackich.

  206. List od Mirosławy Marii Kruszewskiej

    Kochany Panie Zygmuncie,

    Odpowiem Panu szerzej wieczorem. Muszę bowiem skończyć szybko kolejny odcinek cyklu “O masonerii bez ogródek”, który drukuje się aktualnie w „Głosie Polskim” w Toronto. Właśnie mam w pisaniu odcinek nr 23, a będzie ich o wiele więcej, gdyż temat stale się rozrasta. Chyba pokuszę się o książkę.

    Serdeczne dzięki za rozpętanie tak pasjonującej dyskusji. Może wreszcie coś się zacznie wokół literatury emigracyjnej dziać. Szkoda, że rozgrzebujemy ją na przykładzie pół-analfabety i oszusta literackiego, któremu wiersze piszą całkiem inni ludzie, ale to też jest pasjonujące wielce.

    Proszę pamiętać, Lizakowski nie umie pisać ani po polsku, ani po angielsku. Jest to psychicznie chory człowiek, który dla sławy zrobi wszystko. Nawet najgorsze świństwo.

    Jest Pan kolejną ofiarą literackiej mistyfikacji. Proszę tylko spojrzeć. Wszystko jest załatwiane po znajomości, jeden pan drugiemu panu, jedna pani drugiej pani. Tak właśnie działa “system Lizakowskiego”. Jest niezawodny !

    O mojej znajomości z Czesławem Miłoszem i o jego stosunku do Lizakowskiego mówiłam przy innej okazji.

    Mieszkałam w Wiedniu w latach 1983-1988. Jakoś ani ja o Pańskim stowarzyszeniu literackim nigdy nie słyszałam – nawet od p. Zofii Reinbacher, która prowadzi Polnische Buchhandlung, w Wiedniu przy Burggasse 22 – ani Pan o mnie nie usłyszał i nie odnalazł. Byli tam jeszcze na miejscu liczni inni literaci, do których Pan nigdy nie dotarł, choć miał ich Pan pod samym nosem i nie na Alasce.

    O czym to świadczy ?
    Że spostponował Pan nazwisko mojego przyjaciela, Marka Hłaski, dla jakiegoś obrotnego grafomana. Tego Panu historia literatury nie daruje.

    Poza “ochami” i “achami” nad Lizakowskim w obecnej, ogłupiałej kompletnie kulturowo Polsce, następuje zdecydowany odwrót. Okazuje się, że wielu kumotrów wycofało się z klaki, a inni ścigają tego niby – “poetę” za wyłudzone pieniądze oraz inne drobne oszustwa.

    Jak widać, z tymi poetami, to trzeba bardzo ostrożnie.
    I z tymi nagrodami takowoż.
    Bardzo ostrożnie trzeba je rozdawać i jeszcze ostrożniej akceptować.
    Bo można wpaść, jak ta przysłowiowa śliwka w… Pańską nagrodę.

    Ukłony !

    Mirosława Kruszewska
    Seattle, 2008

  207. Odpowiedź:

    ZIARNO W LITERATURZE NA EMIGRACJI. WSPOMNIENIA

    Droga Pani Mirosławo, na początek proponuję książkę napisaną przez Prof. zw. dr hab. Władysława S. Kucharskiego pt. “Polacy i Polonia w rdzennej Austrii w XIX i XX wieku”, Lublin – Wiedeń 1994.

    Otóż z dniem 7 Lipca 1994 roku wróciłem po 13 latach (na przesiedlenie) do kraju. Fizycznie, autor tej książki nie mógł się ze mną spotkać. Szkoda. Bo z p. Władysławem Kucharskim bym sobie porozmawiał więcej. A tak to napisał w tej książce o mnie, ale to są tylko strzępy. Podejrzewam że te informacje przekazała mu pisarka i felietonistka Barbara Świdersky – z którą się w Wiedniu przez całą emigrację kumplowałem. Mieszka w 2 dzielnicy Wiednia przy Wien Nord.

    Pani Mirosławo, mnie w stolicy Straussa i Falco emigracja polska znała. Byłem zawsze widoczny. I pani Zosia Reinbacher także. Ile to ja razy byłem tam w tej maluteńkiej księgarni na Burggasse 22. Pamiętam, w okresie stanu wojennego w Polsce, więc od razu w 1982 roku przyjechałem z Obozu dla Uchodźców w Traiskirchen odnaleźć tę księgarnię. Pani Mirosławo, proszę mi wierzyć, ja “żyłem” Polską ! A na emigracji nie chciałem być osobą anonimową. Więc moja rola animatora w kulturze i polityce była widoczna. Najpierw środowisko przy kościele na Rennwegu. To ksiądz Edward Lipiec podarował mi kilkadziesiąt książek poukładanych w walizce skórzanej, jak się dowiedział że jestem pisarzem – poetą. Kilka razy pomagałem mu (w służbie dla Pana Boga) ministrować. Historia z krzyżem w kościółku w czasie Drogi Krzyżowej jest warta opisania. Ale to przy okazji. Drugą taką Wyspą była redakcja i środowisko przy tygodniku “Wiadomości Polskie”. Pamiętam te początki., potem rozłam: Solidarność i Solidarność 80. UB-ecja dobrze tam zadziałała. Stefan Detko, redaktor NOW@: [email protected] może poświadczyć. Ba, pamiętam nowo tworzące się Forum Polonia, byłem na pierwszym zebraniu. Chodziło o to, żeby nad wszystkimi stowarzyszeniami w Austrii czuwał “Duch”, ale nie Pański… Wybrany został jako prezes tego Forum, hrabia Ledóchowski. Ja wtedy jako przewodniczący reprezentowałem Korespondencyjny Klub Pisarzy Polskich.

    Nie wiem czy Pani spotkała się z hrabiną Gabrielą Rękowsky z Wiednia. Otóż ta starsza pani, (chyba tak) lubiła moje wiersze. Te mówiące o Polsce. Kilka razy zaprosiła mnie na obiady lub kolacje. Przyjeżdżał po mnie jej osobisty kierowca do “Domu Polskiego” na Saleziannengasse, tuż przy hotelu “Intercontinental”. To tam, przy schodach spotkałem tow. Józefa Cyrankiewicza. – W ogóle się nie zmienił. U grubasów tak jest. Jak wyszedł z czarnej limuzyny przy czerwono-bordowym dywanie, to o mało nie padłem z wrażenia, i tylko tyle mu powiedziałem: Ty jeszcze nie zdechłeś ! Nie odpowiedział były pierwszy kapitalista – komunista w PRL, zaraz po II wojnie światowej. Czy Pani wie, że on miał swoje fabryki w latach 50-tych ? W Polsce Ludowej do socjalistycznego narodu darł mordę: “Wrogiem Socjalizmu w Polsce jest zachodni imperializm”! A kasę przerzucał do Austrii i Szwajcarii.

    Pisze Pani o literatach, że byli. Tak, wiem że byli. Ale jakoś nikt nie utworzył środowiska żeby się integrować. W obozie dla uchodźców był na przykład Marek Łyżwa z Warszawy. I nie spotkałem się z nim, a przecież przy bramie Obozu… kolportowałem prasę emigracyjną: “Wiadomości Polskie” z Wiednia, “Sprzeciw” ze Szwecji, “Orzeł Biały” z Anglii, “Czas Solidarność” z Canady, “Kalendarz Polski” z USA – z Filadelfii, “Listy do Polaków” z Chicago – redaktorem był Czesław Maliszewski. Piosenkarz M. Łyżwa wyemigrował do RPA.

    Pozdrawiam Serdecznie Panią i Rodzinę !

    Zygmunt Jan Prusiński
    Prezes Stowarzyszenia “Biały Blues Poezji”

    Ustka. 10 Września 2008 r.

  208. List do czytelnika @tissot

    Dzień dobry !

    Tak trudno mi o tym pisać. Adama Lizakowskiego znam i z listów i z wierszy. Przecież otrzymałem od niego dwa następne tomiki z Chicago. Pamiętam, że na obwolucie był skopiowany jego Azyl polityczny z Austrii. Ogólnie, w każdej jego książce było kilka wierszy dobrych – byłbym daleki od tego, że ktoś za niego pisał mu wiersze lub też mówić o tym, że Lizakowski był – jest pół-analfabetą. To jakieś nieporozumienie.

    Będącym sam emigrantem, wiersze o życiu emigrantów na obczyźnie były mi bliskie – tak bliskie, jakbym ja sam o tym pisał. Zatem i każdy poeta był – jest mi bliski, który przeszedł tę samotną drogę… Bo kto kocha poetów ? Większość z Rodaków na Zachodzie nie biegła za wierszem a za dolarami.

    A jednak Adam Lizakowski kiedy był w Polsce, postarałem się przez placówki kulturalne dotrzeć do niego, napisał do mnie i podał kontakt pocztowy do Chicago. Był niczym w niebie, że po latach znowu złapał ze mną kontakt. Niestety, kiedy mu cyklicznie przesyłałem artykuły i wiersze – znał przecie redaktorów polonijnych dzienników, więc tak po znajomości będzie przekazywał do druku, to jeszcze na dodatek, zablokował swojego e-maila ! Korespondencje wracały z powrotem.

    No tak się dziękuje za coś, co dzięki mnie otrzymał; Wiedeńską Nagrodę Literacką im. Marka Hłaski, za tomik wierszy “Złodzieje czereśni”.

    Pozdrawiam –
    Zygmunt Jan Prusiński

    Honorowy Przewodniczący
    Korespondencyjny Klub Pisarzy Polskich “Metafora”
    i Polskie Centrum Haiku w Wiedniu

    Obecnie: Prezes Stowarzyszenia Biały Blues Poezji

    Ustka. 11 Sierpnia 2010 r.
    Środa 12:01

    • To, że Lizakowski zablokował swój e-mail broniąc się przed przed natrętnym Prusińskim – rozumiem. To, że przyjął od niego Wiedeńską Nagrodę Literacką im. Marka Hłaski – nie pojmuję. Nie powinien tego zrobić, ośmieszył się na zawsze. Przecież inicjatorem tego przedsięwzięcia, fikcyjnego zresztą, był nawiedzony Prusiński. A tak z ciekawości: ile szylingów wynosiła ta kontrowersyjna nagroda?
      I jak ja wręczono?
      A Lizakowski dalej, wiedząc, że wspomniana nagroda to farsa (macie Państwo do czynienia z fundatorem, widzicie, co reprezentuje), nadal podaje ją w swoich biografiach. Ten facet nie ma wstydu!

      • Lizakowski zablokował też swojego maila, bo zatrząsł portkami przed prokuratorem w Polsce i nie odbiera wezwań na przesłuchanie, a w jakiej sprawie, to już bardzo dobrze wie. Lizakowski, komunistyczna gnido i kabotynie, nigdzie nie uciekniesz, tym bardziej pod spódnicę zacnej Pani dr M. R., która wkrótce Cię przejrzy na wylot, oszuście intelektualny i matrymonialny! Chowając ten swój pusty, przeżarty alkoholem łysy łeb z muflonimi rogami, przedłużasz tylko swój żałosny koniec, pajacu! dr Ryszard Mierzejewski – poeta, tłumacz i krytyk literacki

  209. BLUES PRUSIŃSKIEGO…

    PRZYGODA, O MOJEJ KSIĄŻCE…Zygmunt Jan Prusiński

    DELIKATNA SPRAWA

    Naprawdę, trzeba mieć szacunek do języka, do słowa żywego – jeśli mówimy o poezji, do gramatyki też z interpunkcjami, jeżeli poeta je używa. Dwa podmioty – które zadbały pieczołowicie o ten stan – to najpierw skład druku książki pod nazwą “Boxpol” i wydawnictwo to “Agora” są chorobą błędów, dosłownie, przewlekła to jest choroba. To niczym piekło intelektualne, iż nie czynią to z powołania rasowi literaci, a… pijacy ! Szereg książek wydanych tam wcześniej, jak i cykliczny już słupski Ślad” Związku Literatów Polskich – jako almanach, jest dziwną prowokacją. To jest bolesne, szczególnie kiedy dotyka pojedynczego autora. A w moim przypadku, to jakaś prowokacja – odważnego – wydawcy.

    Jeśli trzymać się liczby błędów, to zostałem rekordzistą nie tylko w Polsce, ale też i rekordzistą świata w literaturze, w dziale poezji, bo w książce pt. “W krainie żebraków słyszę bluesa” odnotowałem (aż !) 33 błędy !!!

    To jest mój debiut, i od razu kraksa, wręcz katastrofa ! Redaktorem jest Teodor Bartnicki. Nie znam tego nazwiska. Ja przekazałem wiersze Jerzemu Dąbrowie – Janiszewskiemu !

    W moim tomiku wierszy mam pięć ilustracji graficznych autora Piotra Nikela. Artysta powinien się też zdenerwować, bo brak jego danych w książce. Osobiście jestem usatysfakcjonowany tą grafiką, bo idealnie pasują do moich tekstów. Ale to, co uczyniono w całości, woła o pomstę do (Marksa i Engelsa)!

    Mało tego, okładka książki, to autorem tego obrazu jest sam Vincent van Gogh i jego słynny obraz, mężczyzna siedzący na krześle ze spuszczoną głową. Też nie ma nazwiska… Mistrza !

    – Jeżeli nie wie się, kim był Józef Łobodowski i Edward Chudzyński, to proszę nie przekręcać tych nazwisk, na: “Kobodowski” czy “Chudzńiski”! Akurat oni nie byli komunistycznymi poetami, bo pierwszy mieszkał w Madrycie a drugi w Londynie. Józef Łobodowski, żołnierz gen. Władysława Andersa prowadził polskie radio “Madryt”, a Edward Chudzyński, przyjaciel Tomasza Hemara był między innymi redaktorem “Orła Białego”. Obydwaj wspomniani, niestety nie żyją.

    A teraz przykłady brakoróbstwa. Piszę wiersz na emigracji w Wiedniu, uświęcając mój dziesięcioletni pobyt tam w roku 1991, to wydawnictwo zmienia na 1999 – kiedy już mieszkałem w kraju, (dla historii od 10 Lipca 1994 r.)… Chodzi o wiersz “Dzień zamożnych przemyśleń”. Błędy są wyzywające i odbierające cały sens i odbiegające od poszczególnej myśli, zwrotu, bo nie “posag pamięci” a posąg pamięci; nie “czeka” a czekał; nie “wglądało” a wyglądało; nie “żartem mądrości” a żarem mądrości; nie “w milczeniu” a milczenia; nie “powierzchnię” a powierzchnia; nie “względna” a względną; nie “wstęga” a wstęgą; nie “jajowy” a jałowy – i tak dalej. Nie będę zabierał miejsca, iż tam gdzie powinno być ę jest ą – i odwrotnie. Obliczyłem, że gdybym poprawiał te błędy w każdym egzemplarzu pojedynczo, jakże w niesamowitym mozole, to bym musiał poprawić w sumie 4455 błędów ! – Ile godzin na to potrzeba…

    – Jak się cieszyć z takiego debiutu; nawet i o tym zapomniano w książce dopisać. A przecież mało kto wie w kraju, że koresponduję z wieloma ważnymi i wybitnymi przedstawicielami na wszystkich kontynentach świata, z ludźmi kultury, literatury, polityki – choćby z samą królową Elżbietą z Anglii także. W ostatniej do niej korespondencji, poświęciłem jej wiersz, gdzie w nim proszę, “by była królową Polski”… To nie jest śmieszne, królową kocha i ceni cały świat. Zatem pragnąłem przesłać jej moją książeczkę z dedykacją. Ale nie z błędami. Nie rozumiem i nie pojmuję tej rysy; czyżby to był takowy sabotaż literacki ? Jeżeli magistrowie i doktorzy z polonistyki i filozofii czynią tak drastyczne błędy językowe i gramatyczne, to komu zawierzyć w obronie pięknego języka polskiego przy dzisiejszej nowoczesnej technologii ? Widocznie system bis-PRL nie dba o to, bo i po co: “Polacy nie gęsi”… No właśnie wiem o tym, że nie gęsi… a jednak !

    (8 lat temu: Styczeń 2002)

    • Prusiński, ty jesteś chyba pieprznięty. Przeczytaj sobie swój tekst, durnoto! Zarzucasz ludziom przekręcanie nazwisk, a robisz byki w najbardziej znanych. Hemarowi było Marian, nie Tomasz, nie wiesz o tym? A wcześniej to on się jeszcze inaczej nazywał, a oryginalnie to już zupełnie inaczej. A wielkim redaktorem Orła Białego był Stanisław Zadrożny, ten, którego wymieniasz, był jego następcą. Zadrożny to historia pisma! Edward Chudzyński był dużej klasy dziennikarzem i redaktorem, ale pojawił się w piśmie jako redaktor na swoje nieszczęście w okresie końcowym.
      A co jest tematem twojej korespondencji z Elżbietą II brytyjską? Erotyka w poetyce Lizakowskiego? Może i dobrze dla Ciebie, że niektórzy z ludzi, o których piszesz, już nie żyją, bo by ci dzisiaj zdrowo po łbie dali…

      • Pan Olek, choć Marynarz tylko Handlowy, ma rację. Hemar używał wielu pseudonimów, m.in. Marian Wallenrod, Marian Hemarinetti, Jan Mariański, ale nigdy nie Tomasz. Jego prawdziwe nazwisko brzmiało Marian Hescheles. Był mężem p. Marii Modzelewskiej, aktorki, niezwykle barwnej postaci. Pracowała na emigracji w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku. Jest legendą tamtejszej Polonii. Marian Hemar był w Ameryce, podobnie jak występował ze swym zespołem w Izraelu. O jego twórczości, bardzo różnorodnej, nie trzeba pisać. Jest powszechnie znana. Warto wspomnieć, że był kierowcą-szaleńcem. Byłem jego pasażerem, więc do dziś pamiętam jego nieprawdopodobne wyczyny za kierownicą.
        Edward Eugeniusz Chudzyński, zmarły w 1990 r., był poetą, satyrykiem i dramatopisarzem. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, pokolenie Kolumbów, żołnierz II Korpusu. Człowiek legenda, serdeczny brat łata wszystkich pisarzy.
        Stanisław Zadrożny pochodził z Podlasia. Z zawodu prawnik, był prozaikiem, a przede wszystkim człowiekiem radia Żołnierz AK, powstaniec warszawski, członek radiostacji powstańczej Błyskawica,pracownik RWE, potem redaktor “Orła Białego”. Debiutował przed wojną praca “Na gdyńskim szlaku” (u M. Arcta dwa lata przed wybuchem II wojny światowej).
        Wszyscy wyżej wymienieni ludzie weszli do historii Wychodźstwa polskiego i zajmują tam poczesne miejsce. Dobry los sprawił, że miałem szczęście ich poznać, z dwoma stale współpracowałem.
        Piękne to były czasy. I wszystko było na swoim miejsce, każda grobla była wedle stawu…

        • do historii wychodźtwa wejdzie też Pan Adam Lizakowski – jeden z największych poetów o czym zapewne z nienawiści pan nie wspomniał

          • Znając tego kabotyna od kilku lat osobiście, zauważyłem, że jeśli ktoś wypowiada się o Nim nieprzychylnie czy choćby z dystansem, to Lizakowski albo kwituje to stwierdzeniem, że jest to opinia z zawiści i nienawiści do Niego, albo ten, co Go krytykuje jest chory psychicznie. Powtarza to jak mantrę, bo jest tak mało inteligentny, że nie potrafi wymyślić niczego innego. A ja Go pytam, nie pierwszy raz zresztą, czego można by Mu zazdrościć: 1) braku wykształcenia (Lizakowski ukończył jedynie zasadniczą szkołę górniczą w PRL-u i nigdy nie był w kopalni pod ziemią); 2) braku talentu (cały Jego dorobek twórczy to sterta bezwartościowego literacko badziewia i makulatury, która też się źle sprzedaje, po jakieś 20 gr za kilogram); 3) niechlubnego i odrażającego życiorysu (chodzi o Jego wieloletnią służbę jako kapusia dla PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa, a potem dla amerykańskiego Urzędu Imigracyjnego); 4) braku ogłady i kindersztuby (znany jest jako wyjątkowo grubiański i wulgarny typ, na przykład podpisanemu na forum internetowym imieniem i nazwiskiem jako Zbigniew Stolec krytykowi Jego wiersza odpowiada: “Ty Panie Sraczka…); 5) braku znajomości języków, w tym również polskiego i angielskiego, na poziomie literackim (godnym odnotowania jest fakt, że swoje grafomańskie wierszydła z tomiku “Chicago – miasto wiary” oddał do tłumaczenia na angielski niejakiemu Andrew Pietrzykowi, po trzydziestu kilku latach mieszkania w USA. Kim jest ów Andrew, cholera wie? Na pewno nie jest żadnym znanym poetą czy tłumaczem); 6) braku akceptacji w środowisku literackim, zarówno w Polsce, jak i w USA (pies z kulawą łapą ani nie czyta Jego wypocin niesłusznie nazywanych wierszami, ani tego nie komentuje , nie recenzuje itp, bo nie ma czego); 7) Braku powodzenia u kobiet (najlepszym dowodem jest Jego wieloletni stań rozwodnika po krótkim i nieudanym związku z Lusią, jak również Jego ogłoszenia matrymonialne w polskiej prasie brukowej, jakie od pewnego czasu zamieszcza, czy też uwodzenie sędziwej już, w wieku emerytalnym, Pani dr M. R. – wdowy po znanym reżyserze teatralnym i synu wybitnego poety. Na jednym ze swych spotkań, niesłusznie nazwanym “wykładem”, Lizakowski oświadczył wszem i wobec, że zamierza poślubić Szacowną Damę i po ślubie przyjąć Jej nazwisko po zmarłym mężu, jedno z najbardziej znanych i poważanych nazwisk w w historii polskiej poezji. Tym samym sam potwierdził, że Jego nazwisko rodowe nie jest warte przysłowiowego funta kłaków, skoro będąc już w zaawansowanym wieku przedemerytalnym zamierza je zmienić)). I można by jeszcze mnożyć te liczne wątpliwości, ale mnie samego już to nudzi udowadnianie, jak czystej krwi kretynem i kabotynem jest Adam Lizakowski z Pieszyc/Chicago.

          • panie rymierz ale pan ma jadu w sobie. Niech pan porówna swoje wydawnicze dokonania oraz nagrody z dokonaniami i nagrodami przyznanymi Panu Adamowi Lizakowskiemu i wtedy niech się pan wypowie. Niech pan odpowie jak reaguje na krytykę swoich wypocin, niech pan napisze o swoich związkach z kobietami – chyba jest o czym. Wszak to według pana ocena talentu pisarskiego. Co z tego że pokończył pan szkoły a obraża pan ludzi jak najzwyklejszy plebejusz. Do tego nie ma pan talentu pisarskiego a używanie terminu “stojący konar” weszło już na stałe do dowcipów w środowisku poetyckim. Zarzuca pan Panu Lizakowskiemu brak wykształcenia ale On pracuje i zarabia na życie i jakoś nikogo nie okrada i nie oszukuje. Dokąd pan zmierza z ta nienawiścią? Obetrzyj pan ślinę z ust i merytorycznie zaatakuj Pana Lizakowskiego. Nie wystarczy napisać że Jego twórczość to badziewie , osoba ponoć wykształcona powinna używać konkretnych zarzutów. Pytam : na jakiej podstawie ocenia pan twórczość literacką Pana Adama Lizakowskiego? Czy na takiej że kiedyś pan nosił przy sobie tomik poezji Pana Adama ( są świadkowie w Pieszycach) wszędzie go zachwalając? Czy to wtedy zrodził się w panu pomysł : będę poetą skoro Lizakowski nim jest?

          • Nie. Nie wejdzie. Adam Lizakowski i jego twórczość minie jak każda burza w szklance wody. Pozostanie jedynie w anegdocie. To ostatnie na pewno.

  210. Jerzy Izdebski

    BLUES PRUSIŃSKIEGO

    {Moja opinia o dziadostwie słupskim}

    Zbiór wierszy Zygmunta Jana Prusińskiego wydany w grudniu 2001 roku przez Związek Literatów Polski, oddział słupski jest świadectwem brakoróbstwa, pogardy dla czytelników i samego autora. W kategoriach jakości wydania, tomik Prusińskiego przedstawia katastrofę. To jest ta sama jakość, którzy doświadczają lokatorzy większości budynków i chodników w Słupsku, rządzonym przez prymusów PZPR/SLD. Taki stosunek do własności społecznej mogą tylko oni zaprezentować, i czynią to także inwestując społeczne pieniądze w wydanie tomiku poezji.

    Zastałem autora w ostatnim dniu grudnia 2001 poprawiającego tipexem i piórem błędy interpunkcyjne, stylistyczne i ortograficzne, w każdym jednym egzemplarzu swojego zbioru wierszy.

    ” – Jurek, zobacz, ci ludzie wszyscy z wyższym wykształceniem, nie umieją korekty zrobić ! Gdy zaproponowałem przed drukiem tej książeczki, że sam dokonam korekty, nie zgodzili się, bo szkoły nie mam. – Popatrz ! Oni przekręcili nazwiska Łobodowskiego, Chudzyńskiego ! Oni nie znają mistrzów pióra z emigracji… i to wielkich mistrzów”.

    A ja na to: ” – Czy ty widziałeś na Zachodzie książkę z tzw., erratą, tak jak to się widywało w PRL-u”?

    ” – Nie” – odpowiedział Zygmunt.

    Ustaliliśmy, że ani on ani ja nigdy nie mieliśmy w rękach zachodniej książki z doklejoną listą błędów. Tam ludzie korektę robią przed drukiem, tutaj nawet po wydrukowaniu jej nie robią. Autor sam musi sobie to zrobić przy świątecznym cieście.

    W przedmowie czytam: “…jest gościnny w rozdawaniu wierszy, szczególnie kobietom” i myślę: nie jestem gościnny w chwaleniu brakoróbstwa postkomunistycznego. Dlaczego ? A no dlatego, że znam PZPR-ską przeszłość towarzysza Jana Ryszarda Kurylczyka, obecnego Wojewody, prymusa SLD, ex-szefa słupskich literatów i bronię interesu Zygmunta – autora tomiku “W krainie żebraków słyszę bluesa”.

    Nigdy nie rozumiałem roli “redaktora naczelnego”. Sama nazwa budziła we mnie odrazę. Przecież to Prusiński napisał tę książkę – a ona nie jest encyklopedią, ani słownikiem, ani książką telefoniczną. Nie wiadomo, kto napisał przedmowę, bo nie jest podpisana. Natomiast na samej górze drugiej strony książki, czytam: “Redaktor Naczelny: Teodor Bartnicki”. Pytam się Zygmunta, czy zna tego Teodora, a on odpowiada, że nigdy go na oczy nie widział, ale zna człowieka, który posiadając inne imię i inne nazwisko od urodzenia, twierdzi że jest Teodorem Bartnickim…

    I dalej mówi Prusiński: “Widzisz… tylko siedem z piędziesięciu pięciu wierszy odczytanych w twoich audycjach Radia City w Słupsku wydrukowali, chociaż wybrałem do tomiku piętnaście. Nie zgodzili się nazwać jednego z rozdziałów, w oryginale: “Wiersze czytane w Radiu City”. Woleli: “Wiersze głoszone na fali radiowego eteru”.

    – Boją się tej nazwy wymawiać… mówię do Zygmunta. Boją się też występować pod swoimi nazwiskami. Drukują się, jako Redaktorzy Naczelni, a w rzeczywistości są edytorami, a raczej cenzorami, bo nie pozwalają ci korzystać z twojego prawa do ekspresji. Na dodatek w jednym tomiku puszczają 33 błędy ! Nie dawaj im już nic do publikowania. Pisz wiersze o wolności, będziesz je czytać w radiu, ten czas nadejdzie. Radio jest lepsze… nie słychać błędów ! A jak masz wydać coś nowego, to zrób to sam, bez pomocy Teodora za społeczne pieniądze, bo on zmarnował społeczny fundusz na kulturę, literaturę polską. Będziesz miał wtedy prawo do uzyskania jakości i prawo do zwrotu całego nakładu, jeśli nie będziesz zadowolony. A teraz, będziesz sądzić Teodora Bartnickiego ? Przecież on nie istnieje, a społeczne pieniądze zapłacone za druk ? Kto się o nie upomni ?

    – Brakuje w zbiorze wierszy Prusińskiego nazwiska autora rysunków i autora okładki. Są one z pewnością chronione prawem autorskim, ale chyba nie są chronione tajemnicą ! Zastanawiam się, czy Społeczna Oficyna Wydawnicza Autorów Agora w Słupsku kupiła prawa do tych rysunków. Czytam niżej: “Copyright by Zygmunt Jan Prusiński”. To też nie ma sensu, bo książeczka wydana jest po polsku na rynek polski, i można było napisać: Prawa autorskie posiada autor. Widziałem wcześniej książkę towarzysza Jana Ryszarda Kurylczyka (Wojewody SLD) i… oczywiście wydrukował sobie: Copyright by… Nie pamiętam, czy Teodor maczał w tym… pióro.

    Najlepsze wiersze Prusińskiego, nadane przez Radio City nie znalazły się w jego tomiku poezji. A moim wyrobionym zdaniem, były doskonałe; prawdziwe, nadające historyczne znaczenie, bo jest w tych wierszach prawda – nie tylko o czasie, ale i wybranych ludziach, którzy poprzez to że mają władzę w Słupsku, niszczą to niegdyś jedno z piękniejszych miast w kraju. I o tym było w tych wierszach.

    Uważam, że autor bez względu na opinię Teodora powinien każdy tomik ostemplować po angielsku: Censorship by PZPR/SLD, i to wielkimi literami i najczerwieńszym tuszem !

    Jerzy Izdebski

    Styczeń 2002

    __________________Spisane w dniu 3 Stycznia 2010 r.____

    • Bo ksiazki wydaje sie w wydawnictwach renomowanych, a nie w komunistycznych i partyjnych piwnicach.
      I znow Prusinski wyszedl na wariata.
      Ha ha.

  211. Jak dobrze rozumiem intencją dyskusji nie jest ocena twórczosci pana Prusińskiego. To ciekawy przypadek, podobnie jak Panasiuk, zamulania dyskusji opiniami oderwanymi od tematu. Panu Prusińskiemu przypomną, że psychiatrzy bardzo czesto dostają bzika…

  212. W przyszłym roku należy doprowadzić do tego, aby Prusiński czytal swoje wiersze podczas gali Oscarowej. Potem wiersz przeczytają Łańko i Pogorzelski, to przy rozdawaniu Oscara za efekty specjalne…

  213. Obawiam się, że to jakaś plaga! Lizakowski, potem pewien pan Marynarz, jednak literat, teraz Prusiński. Nie wiadomo już, o co chodzi, bo miało być o Lizakowskim i jego powrocie z emigracji i wykładach na Uniwersytecie Wrocławskim…. Z wpisów Marynarza można było jeszcze coś niecoś zrozumieć po dłuższych analizach tekstu, ale z Panasiukiem nie wiadomo. Najwyraźniej rąbnięty, a ponoć psychiatra!

  214. A teraz mamy na blogu już trzech paranoików – Lizakowskiego, Panasiuka i Prusińskiego.

  215. Pani Mirze Kruszewskiej gratuluję wspaniałej książki!
    Już zamówiłem.
    500 stron o dziejach Polaków w Ameryce, to dzieło wiekopomne.
    Uczcie się koziołki-matołki od pani Miry.

  216. A ja zamówiłam wczoraj. Wprawdzie dostane książkę dopiero za pięć dni, bo tak długo trwa doręczenie, ale na Amazonie widziałam tę fotografię tej publikacji, wcale nie obawiam się nazwać jej historyczną. Piękna okładka, prawie 500 stron. Jeżeli w treści będzie taka, jak artykuły pani Mirosławy w “Gwieździe Polarnej”, to jestem świecie przekonana, iż jest to najważniejsza praca na Polonii w ostatnich dekadach. Gratulacje!
    No i co na to Warsztaty Poetyckie u Jezuitów? Czy Pani Alina będzie promować tę pracę? A Profesor ma rację, ja za moje zamówienie zapłaciłam ponad $60, bo, nie wiem dlaczego, doliczono mi podatek od sprzedaży. Biednemu zawsze wiatr w oczy. Ale kultura, zwłaszcza ta dobra, kosztuje! Ciekawe, czy Marynarz i Wieszcz Pieszycki zamówią tę książkę? Marynarz na prawdopodobnie będzie oczekiwał na egzemplarz recenzyjny, no bo on publicysta. Ja, sierota i wdowa, nie.

  217. Kazałem mojej starej natychmiast zamówić tę książkę. Jeżeli napisana jest z taka ikrą, jak wpisy p. Kruszewskiej na tym portalu, to warto. A na pewno będzie coś o interesujących nas wszystkich sprawach!
    Brawo, Pani Mirosławo! Gratulacje. I to szczere, bo nie od “lyterata”. Jak by Pani była tu na miejscu, to byśmy osuszyli jakąś przyzwoitą butelczynę! Na mój koszt! (Co prawda, lepiej, żeby moja ślubna o tym nie wiedziała!)

    • Byłem na Amazon, ale p. Kruszewska zapomniała o swoim doktoracie. Jaka szkoda, że go pominęła.

      About the Author
      MIROSLAWA KRUSZEWSKA (1950), born in Gdansk, Poland, received her M.A. in Polish Philology from the University of Gdansk in 1975. During her study she specialized in editing and theatre. She is a literary critic, essayist, reporter and political writer. When in Poland she was very much involved in activities of literary and theatrical circles of the Wybrzeze region. She was also a literary and theatrical critic for various newspapers and magazines in Poland. Kruszewska emigrated from Poland in 1981. She published in the best Polish newspapers and magazines in the United States, Canada and Australia. Her works concerning the first Polish settlers in America were the first attempt to establish some order in the research of the chronicles of the first Polish immigrants in the U.S.A. In 1991 Kruszewska received several awards for documentary writings relating to the assimilation of Polish immigrants. Kruszewska’s publishing company Oficyna Poetów i Prozaików (Poets’ and Authors’ Press) is credited for releasing books of Polish writers abroad. Miroslawa Kruszewska is a member of the Union of Polish Writers Abroad. She lives in Seattle, Washington, with her husband and two sons.

      • Doktorat jest wspomniany w życiorysie Kruszewskiej w środku książki. Jest nawet nazwisko promotora.
        Jest Pan nieuważny.
        I złośliwy.

        • Proszę bardzo jest:
          Nota o Autorce
          ______________________
          MIROSŁAWA KRUSZEWSKA – ur. 4 kwietnia 1950 roku, w Gdańsku, jest absolwentką filologii polskiej Uniwersytetu Gdańskiego (1975), ze specjalizacją edytorską i teatrologiczną. Zajmuje się krytyką literacką, felietonistyką, reportażem, publicystyką interwencyjną, pisze wiersze. W Polsce, związana ze środowiskiem teatralnym i literackim Wybrzeża, debiutuje audycją poetycką na antenie Polskiego Radia Gdańsk (1977). Po studiach, pracuje w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Gdańsku, następnie w Muzeum Narodowym, jednocześnie współpracując, jako krytyk teatralny i literacki, z gdańskim tygodnikiem „Czas”, „Dziennikiem Bałtyckim”, Gdańskim Almanachem Środowisk Twórczych „Punkt”, jak również z katolicką prasą warszawską. W roku 1978, wydaje zapomniany poemat Stanisława Przybyszewskiego „Nad morzem”, opatrując go słowem wstępnym i przygotowując do druku w Wydawnictwie Morskim (Gdańsk).
          Na emigracji od września 1981 roku. Studia doktoranckie odbywa w Chicago pod kierunkiem prof. Michała Bidy; jest też konsultantem prof. Pauline H. Isaacson, dyrektora International Exchange Students Program na University of Wisconsin. Zaraz po opuszczeniu Polski, publikuje krótko w londyńskim „Dzienniku Polskim”. Następnie, w czołowych pismach polskich w USA – „Gwiazda Polarna”, „Nowy Dziennik”, „Dziennik Chicagowski” i „Nowojorski”, „Dziennik Związkowy”, „Relax”, „Nowe Życie”, „My”, „Miesięcznik Franciszkański” i in.; w Kanadzie – „High Park”, „Głos Polski”, „Echo”, „Pielgrzym”, „Gazeta”; we Francji – „Kultura”, „Zeszyty Historyczne”, „Notre Famille”, w Australii – „Tygodnik Polski”.
          Pisała wiele i pod licznymi pseudonimami. Felietony podpisywała: Koszałek, Marycha, Balbina; publicystykę – ks. Bogusław Malinowski, Peter Zawada; krytykę literacką – Mikołaj Jarociński, Anastazja Jaworska. Wiele artykułów ukazywało się jedynie pod inicjałami „mk” lub „mb” lub bezimiennie. Publikacje Kruszewskiej z lat 1980-96, poświęcone początkom osadnictwa polskiego w Ameryce, były pierwszą próbą spopularyzowania badań nad historią wychodźstwa polskiego w USA.
          Jej dwujęzyczny zbiór wierszy (pol.-ang.) pt. „W pułapce wolności”, opublikowany, w roku 1987, przez Andre R. Poray Book Publishing, New York462
          | Mirosława Kruszewska – POLACY W AMERYCE
          -Chicago, przeznaczono dla odbiorcy krajowego. Dzięki staraniom ks. Zdzisława Peszkowskiego oraz ks. dr. Romana Nira (wspierających akcje POMOSTU ze Środkowego Wisconsin), nakład pierwszego wydania został w całości przekazany do Polski wraz z publikacjami innych twórców emigracyjnych – Zbigniewa Chałki, Edwarda Duszy, Ludwiki Czerskiej, Stefanii Korneckiej, Józefa Mackiewicza, Wacława Iwaniuka. Tom ten otrzymał m. in. Amerykańską Nagrodę Literacką im. Józefa Mackiewicza (1988), ufundowaną przez Mariana Święcickiego, w ramach nagród literackich, przyznawanych przez Towarzystwo Krzewienia Nadziei Oddział Wisconsin. Krajowa nagroda Józefa Mackiewicza jeszcze wówczas nie istniała.
          W 1991 roku, otrzymała ona nagrodę The Maria Dusza Memorial Fund za publicystykę dokumentalno-interwencyjną o tematyce emigracyjnej. W roku 2011, uhonorowana została przez Weteranów Armii Polskiej w Ameryce prestiżowym odznaczeniem – Medalem Ignacego J. Paderewskiego – za publicystykę w służbie narodu.
          Jej wydawnictwo literackie, Oficyna Poetów i Prozaików (OPiP), istniejące od roku 1988, ma na swoim koncie bibliofilskie wydania takich pozycji, jak „Wybór poezji” ks. prof. Janusza Artura Ihnatowicza czy maryjne „Kazania wakacyjne” ks. Stanisława Kowalskiego.
          Mirosława Kruszewska jest członkiem londyńskiego Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie (Union of Polish Writers Abroad). Obecnie, współpracuje z „Gwiazdą Polarną”, „Kurierem Chicago”. Okazjonalnie, publikuje w kanadyjskiej „Gazecie” (Toronto). Uczestniczy w licznych polemikach literackich. Na celowniku jej bezlitosnego pióra znajdują się zawsze pseudoliteraci ze słabą znajomością języka polskiego, specjalizujący się w literaturze eksperymentalnej, bezmyślnie manipulującej słowem, wulgaryzującej i nijakiej. Nic tak nie wyprowadza jej z równowagi, jak niechlujstwo językowe i brak szacunku dla słowa pisanego.
          Mieszka z mężem, Bogusławem, oraz synami – Mieszkiem i Konradem, w Seattle, w stanie Waszyngton.
          ——————
          ********
          Na Amazonie jest wersja z okładki. Na okładce tyle by się nie zmieściło.
          Oczywiście, Lizakowski zamieścił by wszystko i nawet kwity z pralni.
          Sęk w tym, że Kruszewska nie jest Lizakowskim.

      • A co to ja Lizakowski jestem, zeby wymieniać wszędzie swoje tytuły i kwity z pralni?

  218. Panie Posterunkowy Andrzeju! Wypieprz Pan z blogu te brednie Prusińskiego. Po cholerę komu chwalidupstwo tego nawiedzionego faceta. A tak jak on pisze, to ja bym też napisał, może lepiej, zwłaszcza po kilku kielonkach, kiedy to człowiek mocnieje intelektualnie!

  219. Do historii wychodźtwa przejdzie także Pan Adam Lizakowski – jeden z największych poetów

    • Wywołany już parokrotnie do tablicy poprawię niby-moją wypowiedź: “Do historii wychodźctwa przejdzie także Pan Adam Lizakowski – Nikodem Dyzma polskiej poezji, Największy Kabotyn Ziemi Dzierżoniowskiej, hochsztapler i oszust intelektualny, absolwent zasadniczej szkoły górniczej i niczego więcej, udający licencjata studiów amerykańskich”.

      Lizakowski, komunistyczna gnido, który przez z górą trzydzieści lat inwigilowałeś i donosiłeś na Polaków w Ameryce, najpierw dla
      PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa a potem dla amerykańskiego Urzędu Imigracyjnego, czekam na Ciebie wraz z prokuratorem. Wracaj do kraju ojczystego, który splugawiłeś!

      dr Ryszard Mierzejewski, też pisze wiersze

  220. No, nareszcie! Panie Ryszardzie, odezwał się Pan!
    Prosimy o wszechstronny udział w dyskusji.
    !!!!!!!!

  221. No, to Lizakowski powinien jako pierwszy kupić tę książkę Kruszewskiej!
    Ma tam dużo do przeczytania o sobie.
    Sama naga prawda o nim.
    Ha ha

  222. Książka Kruszewskiej na zawsze utwierdzi pozycję wieszcza z Pieszyc na rynku światowym! A to się Lizakowski ucieszy! Co za prezent od Kruszewskiej na pożegnanie Chicago! Tyle anegdot o nim, o jego życiu prywatnym,
    o “tfórczosci”, o ekstazach i orgazmach, jakie ona wywołuje wśród czytelników, słowem, nikt tak pięknie i z realizmem go nie potraktował. Prawdziwy profil dla potomnych. I pomyśleć: sama Kruszewska! Ma chłop szczęście. Co prawda on tej książki nie kupi, bo za droga, prawie pół stówki (trudno, dobra literatura kosztuje!), ale pewnie pani Alina zrobi zrzutkę wśród uczestników Warsztatów i kupią mu w prezencie, albo jakiś inny klakier mu zafunduje.

  223. Trzeba by na pożegnanie obdarować Wieszcza jakiś wyróżnieniem. Proponuję Nagrodę Literacką Metafizycznego Obiegu im. Edwarda Duszy. Należy mu się, przecież on tego poetę ukatrupił przed chyba 15 laty. W jury mogą zasiąść poeci tej klasy co (alfabetycznie, żeby nie było nieporozumień): Burzawa, Bielobradek , Kruszewska. Prusiński nie da za wygraną i wymyśli coś jeszcze, bo on nigdy nie ustępuje z placu, taki uparty facet. Pomoże mu na pewno Konrad Zieliński, grzeczny i uczynny człowiek, poczciwina. No i w końcu Lizakowski wreszcie dojedzie do narzeczonej we Wrocławiu… I nareszcie zacznie wykładać…
    Obojętnie: parkiety, czy kafelki w sraczyku, byle już pojechał.

  224. Witamy na tym portalu dr. Ryszarda Mierzejewskiego. Jakże dobrze, że jest wśród nas. Zna on Pieszyce, dorastanie i młodość chicagowskiego “Mistrza” Adama. Mamy okazję dowiedzieć się od Pana Doktora o wielu sprawach – z pierwszej ręki.
    Ja pozwolę sobie na jedno pytanie: Panie Doktorze! Jak pogodzić legitymację Związku Młodzieży Socjalistycznej z z dokumentem azylowca? Dlaczego Lizakowski ten ostatni uwiecznił na okładce swego tomiku, a o legitymacji ZMS jakby przezornie zapomniał? Czyżby wizja nadchodzącej wolnej Polski tak przeraziła aktywistę ZMS, że uciekł przed nią przez Austrię do Ameryki?

    • Z autorytetem trafił Pan jak kulą w płot a może w samego siebie na życzenie własne. Doprawdy Nerona nie trzeba (czytaj także autorytetu)

  225. Dlaczego zawsze za mną coś powtarzacie wy durnowate łyki. Napisałem kmioty i wam intelektualnym obwiesiom tak to się spodobało, że teraz w prawie każdym komentarzu wyzywacie się od kmiotów. Mniejsza z tym. Słuchajcie imperialistyczne pachołki -kto to jest ten Lizakowski? I dlaczego Mania Kruszewska daje się na niego jak parszywiec w łaźni ? A Ty Władek to coś za bardzo jesteś wrażliwy! Olej tych cymbałów i zazdrośników 🙂

  226. Jak widać, Lizakowski dobudził się po ostatniej balandze i zaczyna swój “twórczy” dzień od wypisywania nudnych jak Jego poema i flaki z olejem banałów, jakim to wielkim i znamienitym poetą jest! Podobnie, każdy, kto potrafi czytać, może się szybko przekonać, jakim wielkim i znamienitym grafomanem, mitomanem i kabotynem jest Adam Lizakowski. W jednym ze swych ostatnich “dzieł” tako rzecze grafoman-Lizakowski:

    “Lubię patrzeć na tkalnie, te trójkątne błękity
    dachów, pod którymi stoją kobiety
    poruszające swym rękami jak pająk.”

    (“Tkalnia”, w: A. Lizakowski: Bielawa. Randka Trzech Sylab, Bielawa 2014)

    Doprawdy nie wiem, jak pająk porusza swymi rękami i jak zapijaczony Lizakowski w delirium tremens płodzi swoje gnioty, niesłusznie nazywane przez Niego “wierszami”?

      • No tak.
        Bo to piękna poezyja jest.
        I tylko do niej muzykę pisać.
        To “Muzyk” zabierz się do roboty.
        Tę poezyję puścimy w konsulacie w Chicago.
        Albo jeszcze lepiej – w Radyju Maryja.

    • Pani doktor Kruszewska przez skromność nie podaje swojego tytułu doktorskiego, bo faktycznie nie ma czym się chwalić. Profesor Edward Dusza, też przez skromność wszystkiego nie mówi o swoich pracach naukowych na wielu uczelniach. Jaka szkoda. Jak strata dla nas wszystkich.

      • Bolą cię, Lizakowski, sukcesy innych, oj bolą. A Modrzejewski jest lepszy od niebie. Nie można nawet zestawiać jego utworów z twoimi idiotyzmami, gnojem, nawozem,fekaliami. Przypominam, że Kruszewska podaje swój tytuł doktorski, a Dusza był w International Program Uniwersytetu Wisconsin. Tego nie możesz przeżyć. Jak będziesz mówił przynajmniej jednym językiem poprawnie, to może dostaniesz funkcję woźnego gdzieś na zapleczu Uniwersytetu Wrocławskiego! A o Duszę archiwistę dr. Romana Nira. On katalogował archiwum Edwarda Duszy, podobnie jak Kruszewskiej. Wiele Ci powie. Sumuję: Modrzejewskiemu niegodzien jesteś zawiązać sznurowadeł u butów. To poeta prawdziwy, a nie Dyzma jak ty.

        m

      • A z jakiej racji ludzie mają się przed panem legitymować?
        Co pan kontrolerem dyplomów jest panie Username, który nawet nie podpisujesz się własnym nazwiskiem?
        Oj, Panasiuk, Panasiuk…
        A może Lizakowski, zwany kiedyś po prostu Lizakiem?

        • Pani Jolu, chyba już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nie mam zamiaru nikogo kontrolować, to Pani usiłuje zostać detektywem. Nikomu nie zazdroszczę tytułów, ani sławy. Pozdrawiam.

  227. Jarun, ale z ciebie gnój. W młodości nie trzymałeś rak na kołdrze, stąd dzisiaj to twoje zachwianie umysłowe.

  228. Tak piszą o Lizakowskim na polskich portalach ludzie, którzy go lepiej znają niż my, łyki chicagowskie:
    *
    Lizakowski Adamie, największy kabotynie i grafomanie Ziemi Dzierżoniowskiej i Chicagowskiej. Byłem na Twoim “wykładzie”, na którym się pięknie wyłożyłeś, co nie było dla większości zgromadzonych żadnym zaskoczeniem, znając Twoje zdolności, wiadomości i “kompetencyje” literackie. Jakoś zabrakło Ci wtedy wigoru i słów, aby polemizować face to face, boś przecie cienki Bolek i znasz się na poezji jak kura na pieprzu. Dobrze, że Cię nowa narzeczona broniła i tuszowała Twoją żenującą indolencję, bo byś miał już mokre portki ze strachu! Jeśli chcesz, abym dodał jakieś moje “wstydliwe”, Twoim zdaniem sprawy, to dodam:
    1) Wstydzę się bardzo, że w odróżnieniu od Ciebie, Lizakowski, zdałem maturę.
    2) Wstydzę się, że ukończyłem studia z wynikiem bardzo dobrym i zaproponowano mi pracę naukowo-dydaktyczną na uczelni.
    3) Okropnie się wstydzę, że obroniłem pracę doktorską o czym nie mogę z Tobą podyskutować, bo Ty zatrzymałeś się w swoim rozwoju ontogenetycznym (określenie “umysłowym” byłoby nadużyciem semantycznym) na poziomie 4 klasy podstawówki z czasów PRL.
    4) Wstydzę się, że przepracowałem przeszło 30 lat w szkolnictwie od stanowiska dyrektora szkoły podstawowej i liceum ogólnokształcącego, przez stanowiska dyrektorów szkół policealnych, konsultanta ds. kadry kierowniczej w oświacie i adiunkta na wyższych uczelniach.
    5) Wstydzę, że w odróżnieniu od Ciebie znam biegle języki obce i tłumaczę poezję z 5 języków: angielskiego, francuskiego, szwedzkiego, norweskiego i rosyjskiego.
    6) Najbardziej jednak wstydzę się i żałuję, że Ciebie poznałem, Lizakowski, nadęty bufonie, buraku i Nikodemie Dyzmo polskiej poezji! Oszuście, wciskającym od 30 lat do czytania i kupowania swoje gnioty, które bezczelnie nazywasz “poezją”.

  229. W odpowiedzi Senece: Lizakowski nigdzie nie uciekał. On po prostu w połowie 1981 roku, nieświadomy, co może się w Polsce wydarzyć, wyjechał na zwyczajne saksy do Austrii. Pełnił wówczas “zaszczytną” funkcję przewodniczącego koła Związku Młodzieży Socjalistycznej przy klubie “Prządka” Bielawskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego “Bieltex”. Później wymyślił sobie bajeczkę, którą do dzisiaj próbuje wciskać naiwnym i nieświadomym Jego bezczelności, że był tam zatrudniony jako instruktor teatralny. No, chyba, że sam występował w tym “tajemniczym teatrze”, nikomu nieznanym i stroił przed lustrem miny głupola, co mogło Mu nawet dobrze wychodzić z uwagi na poziom umysłowy. W Austrii zastał naszego socjalistycznego aktywistę stan wojenny. Jak sam wyjaśniał kiedyś na swoim wieczorku w dzierżoniowskiej synagodze, “bracia Żydzi Mu pomogli wyemigrować do USA”. Za co i dlaczego Jego “bracia” Mu pomogli? No, na to pytanie nietrudno odpowiedzieć, wiedząc czym trudnił się nasz “poeta” na emigracji przez z górą 30 lat! Najbardziej znani promotorzy Jego “poezji” na początku lat 80-tych, to: prof. Janusz Kryszak TW “Krzysztof” w Polsce i dr Wojciech Wierzejski TW “Tower” w USA. Obaj dokładnie zlustrowani przez IPN i bardzo obaj zaprzyjaźnieni z Adasiem L. Nietrudno się domyślić, dlaczego?

    • Spójrz pajacu pieszycki na listę Wildsteina i znajdź tam personalia “Adam Lizakowski”. Nie znajdziesz ich . Za to Twoje personalia figurują tam aż trzykrotnie z literami przed numerem ewidencyjnym a to oznacza że osoba o takich jak twoje personalia była kapusiem lub etatowym bezpieki, komunistycznej bezpieki. Ech Rysiu, rysiu

      • Droga/Drogi prawdo. Już się wyłożyłaś.

        Lista Wildsteina nie jest pełna.
        Nie obejmuje agentów szczegolnie cennych i milych SBcji.
        Nie ma tam Lizakowskiego, nie ma Prusa Jerzego z N.Y., nie ma Karkowskich z Nowego Dziennika. I nie ma nieboszczyka Wierzewskiego z organu KPA, który to Wierzewski lansował Liyakowskiego.
        Tych szuka sie w IPN-ie, bo tam są. Matołku.

        • ale pieszycki matołku obejmuje funkcjonariuszy (litery przed numerem ewidencyjnym )

        • i jeszcze jedno pieszycki matołku. Jeżeli Jego tam nie ma to może choćby hipotecznie założył byś że nie był tym kim insynuujesz. Weź się w garść i odpuść sobie tą zawiść, która spycha cię na manowce przyzwoitości. Wiem, że to trudne dla ciebie. Pan Adam Lizakowski jest człowiekiem uczciwym, nie okradł i nie oszukał żadnej kobiety i w tej kwestii zajmij się raczej sobą

          • Jesteś tego pewien?
            Nie chodził, widać Lizakowski do ciebie do spowiedzi, mój synu.
            To znaczy, chciałem powiedzieć “Taki synu”.
            Mało jeszcze w życiu widziałeś.
            Lizakowskiego, to na pewno nie.
            Ale dobrze, że są jeszcze tacz maluczcy na tym świecie, jak ty…

  230. Gwoli historycznej ścisłości, Lista Wildsteina jest jedynie listą zasobów archiwalnych, obejmuje głównie funkcjonariuszy jak i mundurowych oraz niewielką ilość figurantów,a więc osób rozpracowywanych przez SB.

    • Tak jest.
      Chodzilo o to, aby zastraszyc, skompromitowac i zmiekczyc.
      Swoich to oni tem nie umieszczali. O nie.

      • Proszę podać wiarygodne dowody że On był “swój” ( w sensie agenturalności) a tak te Pani tendencyjne posty nie maja wiarygodności i stawiają Panią w złym świetle

        • Panie,
          nie bądź Pan taki easy.
          Popracuj Pan sam. Wysil mózg.
          Będziesz miał większą satysfakcję.
          Złożyć kwerendę do IPN-u może każdy.
          Wystarczy podać imię nazwisko i datę urodzenia osoby, którą się Pan interesuje.

          • no to niech Pani złoży. Pani przedstawia o niebo większe “zainteresowanie” osobą Adama Lizakowskiego.

    • Właśnie w odniesieniu do funkcjonariuszy ( litery przed numerem ewidencyjnym ) jest wiarygodna

  231. Powoływanie się na listę Wildsteina jest tutaj chwytem poniżej pasa. Niech Lizakowski otworzy komputer i zobaczy: listę poprzedza uwaga, jak rozumieć te spisy. Jest to przecież także lista pokrzywdzonych, lista tych, którymi interesowano się z takich czy innych względów oraz nazwiska ludzi, którzy na nich donosili czy ich śledziły. Obwinianie kogokolwiek bez gruntownego rozeznania sprawy jest po prostu niewłaściwe, krzywdzące i przed tym akurat IPN ostrzega.

    • To na podstawie czego ten osobnik z Pieszyc oskarża Pana Lizakowskiego o współpracę? I pytanie drugie : skoro ten osobnik oskarża to dlaczego nie reaguje Pani lub nie reagują Państwo powyżej? Lista Wildsteina jest kopią dokumentów skąd skopiowanych? Z IPN-u właśnie, a tam osoby o personaliach “Adam Lizakowski nie ma. Ktoś kto go bardzo nie lubi i zazdrości Jemu robi Mu wielką krzywdę

      • Lista Wildsteina jest kopią dokumentów z niemieckiej Stasi.
        Stasi zmikrofilmowała dokumenty polskiej Bezpieki, które ta Bezpieka w znacznej ilości spałiła, jak jej się koło pupci gorąco zaczęło robić.
        Nie zna Pan historii swojego kraju, drogi młodzieńcze i powtarza stare kłamstwa. Starym komuchom jest to na rękę.
        A ja mam 65 lat i swoje w życiu na własne oczy widziałam.
        Tak więc, sio!
        Nie kompromituj się.
        Sio!

        • Czyli potwierdza Pani prawdziwość dokumentów. Dlaczego więc Pani nie polemizuje z Mierzejewskim? Historię swojego kraju znam i może lepiej od Pani gdyż z Polski nigdy nie wyjeżdżałem na emigrację więc jestem na bieżąco oraz byłem na bieżąco i to czynnie w latach osiemdziesiątych. Oberwałem za to od komuny więc proszę mi nie insynuować niewiedzy. W końcu ma Pani 65 lat i w tym wieku takt powinno się przynajmniej nabyć o ile się go mogło nie mieć.

      • Oj, nie lubi, nie lubi.
        Niegodziwców, donosicieli i grafomanów na ogół się nie lubi.
        A zazdrości mu czego?
        Bo nie ma czego. Smieszności? Oszukiwania ludzi? Głupoty? Niskiej edukacji? Chamstwa? Paskudnej gęby? Podśmiardywania?
        Daj spokój, Krzysiu!
        Może to ty mu tego zazdrościsz, bo nikt inny nie.

        • Nie widzę logiki w ostatnim zdaniu ale to typowe dla ludzi zawistnych. Proszę na przyszłość mówić tylko za siebie bo co to oznacza “nikt inny nie”? Chyba, że to Pani jest autorką wszystkich postów a wtedy istotnie może Pani mówić za tzw. wszystkich

      • Adamie Lizakowski, spamujący teraz pod nickiem “Krzysztof”, ileż to razy Ci radziłem, abyś jako osoba publiczna, we własnym mniemaniu tak bardzo szanowana i godna piedestału, wystąpił do IPN o autolustrację. To jest najszybsza i najbardziej pewna ścieżka prawomocnego zamknięcia sprawy Twojej domniemanej agentury. A Ty wciąż zastawiasz się tą listą Wildsteina i pleciesz bzdury, że ktoś Ci czegoś zazdrości. A czegóż można Ci zazdrościć, Adamie? Wszystkie cechy charakterologiczne, jakie ujawniasz w swoich pożal się Boże internetowych wojenkach mieszczą się w słowach: “Kabotyn/kabotyństwo”. I tego właśnie miałby Ci ktoś zazdrościć, że jesteś Największym Kabotynem Ziemi Dzierżoniowskiej i Chicagowskiej? Jaki koń jest, każdy widzi. I podobnie jest z Twoją twórczością, którą niesłusznie nazywasz “poezją”. – Ten osobnik z Pieszyc

      • Panie, toż ludzie złumaczą panu, jak baranowi jakiemuś, że lista Wildsteina jest kopią archiwów UBeckich. IPN jeszcze wówczas
        nie istniał.

  232. Fragment artykułu Ewy Burby
    Magazyn Polonia 2010 (wrzesień-paźdź.) strona 36
    ________________________

    Tytuł artykułu “Spiewać każdy może, a pisać?”
    _________________

    Raz na stulecie pojawiają się talenty, które podobne są do nieoszlifowanych
    kamieni, które (o ironio!) straciłyby na wartości, gdyby je poddano obróbce.
    To są naturszczycy. Tych należy szczególnie chronić od zapomnienia, bo to
    już dinozaury. Myślę o Nikiforze, Papuszy (poetce cygańskiej) i innych, którzy
    żyją wśród nas. Gdybyśmy ich nauczyli na siłę warsztatu, pozbawilibyśmy
    świeżości i naturalności, a to są rzeczy bezcenne.
    Śpiewał kiedyś nasz Jan Kochanowski i choć wzorował się na wielkich przodkach
    łacińskojęzycznych i miał świadomość swego talentu, to wyznawał
    skromnie: „Sobie śpiewam, a muzom”. Skromność i pokora – oto cechy wielkości. Biedne mury, muszą chyba zatykać uszy, kiedy słyszą coś takiego, co ja usłyszałam przez radio (zaproszenie na wieczór autorski poety). Cytuję: „Zmęczony,
    smutny z marzeń wyzuty idę na
    spacer i wkładam buty. Niczego mi nie
    potrzeba. Patrzę do góry, deszcz spada
    z nieba”.

    Koniec cytatu. Nic dodać, nic ująć. Żeby jeszcze tylko trochę talenciku
    spadło z nieba, drogi poeto! Mam nadzieję, że tego „utworu” nie ma w „Antologii”, bo „gdyby te księgi zbłądziły pod strzechy”… to biada nam narodzie poetów prawdziwych.

    ______________

  233. Przeczytałem wszystkie dotychczasowe posty. W przytłaczającej większości są pełne jadu i nienawiści. Taki polonijny magiel plus jeden maglowy z magla pieszyckiego. Na szczęście od was dzieli mnie ocean a od niego wystarczy jedna ulica.

    • I kto tu pisze o maglu? Sam wielki i najjaśniejszy Adam Krzysztof hr Lizakowski! Agent PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa i amerykańskiego Urzędu Imigracyjnego, wywlekający na światło dzienne sprawy osobiste swoich adwersarzy sprzed 40 lat, donoszący do publicznej wiadomości “sensacje”, ile ktoś miał żon, ile kochanek, ile i komu winien jest pieniędzy, od ilu lat jest bezrobotny i czy w domu, w którym mieszkał była kanalizacja, WC i łazienki! Zapomniałeś, Adasiu, że w Twoim rodzinnym domku na ul. Kościuszki w Pieszycach też nie było kanalizacji, więc nietrudno się domyślić, gdzie dokonywałeś niezbędnych czynności fizjologicznych. Teraz dokonujesz ich na publicznych portalach internetowych, chcąc udowodnić wszem i wobec rzecz karkołomną, że masz rzekomo jakiś talent literacki i jesteś poetą. Zapaskudziłeś już swoimi spamami niejeden portal, wylałeś i nadal wylewasz hektolitry fekalii na głowy tych, którzy mają w tej sprawie odmienne zdanie i jeszcze masz czelność wpychania innych do plotkarskiego magla, jak Ty od lat z niego nie wychodzisz. Podaj mnie do sądu o zniesławienie, tak jak ja to zrobiłem, ale Ty uciekasz, chowasz się pod spódnicę swojej nowej utytułowanej naukowo narzeczonej i nie odbierasz pism procesowych! Grafomanem jesteś, kabotynem i hipokrytą!

      • Czy ktoś a szczególnie Pan Adam tu pisał o pańskich sprawach prywatnych? Czy umie pan czytać? To pan na tym portalu cały czas atakuje i obraża Pana Adama Lizakowskiego. Lepiej niech pan zapozna się z poezją Pana Adama to może dotrze do pana co to znaczy dobra poezja panie mierny poeto. Ale dobrze że pan pisze, przynajmniej adepci poezji będą wiedzieć jak nie należy pisać wierszy.

        • Krzysztof! O tym Lizakowskim to piszesz jak o jakimś umiłowanym idolu: “Pan Adam”, “obraża Pana Adama”, niedługo postawi pan przed jego nazwiskiem tytuł hrabiowski. A styl pański jest tak nieporadny, jak grafomana L. z Pieszyc.
          Biedne Pieszyce. Ale ci się dostaje!

  234. A Ty, paranoiku, dalej swoje! Zazdrość, a czego Ci zazdrościć: braku talentu literackiego, wykształcenia, ogłady towarzyskiej, autentycznych (nie wymanipulowanych i załatwianych przy wódzie) sukcesów literackich, fałszywych CV i notek biograficznych, które sam sobie wypisujesz, odrażającego i podłego charakteru, doświadczenia w pracy kapusia, braku powodzenia u kobiet i czego jeszcze?

  235. Lizakowski, choćbyś po 100, 200 razy wpisywał te swoje paranoiczne brednie, nie zmieni to faktu, że byłeś kapusiem, donosiłeś na Polaków przez 30 lat, “poetą” jesteś z namaszczenia esbeków, nie masz ani talentu, ani żadnych autentycznych osiągnięć, jesteś oszustem, skończyłeś tylko zawodówkę, a udajesz licencjata amerykańskich uczelni, nie znasz żadnego języka, a wpisujesz sobie do notek, że jesteś tłumaczem, wpisujesz mnóstwo innych bredni, w które wierzą tylko naiwni idioci, jesteś Nikodemem Dyzmą polskiej poezji, burakiem pospolitym, który najlepiej czuje się w plotkarskim maglu z butelką wódy w tłustej łapie, dawno już Cię zdemaskowali w Stanach, a ja zrobię to w Polsce i nie z powodu jakiejś zawiści, ale w imię uczciwości intelektualnej i prawdy!

    By By, Dyzmo-Lizakowski!

    • Niech panocek Rynio nie powołuje się do uczciwości intelektualnej bo to dla panocka Rynia obcy i nieznany teren . Jeżeli pan chce to możemy porozmawiać o uczciwości na polonijnym forum. Mam nadzieje że wspomni pan o Pani Krystynie B. i jak została wyrolowana z pieniędzy przez jakiegoś typa oraz wspomni o impulsach telefonicznych które jakoś dziwnie wyciekły Pani b.b. z telefonu. Widzę że coś z tą uczciwością intelektualną u pana coś nie tak bo inteligent z prawdziwego zdarzenia nie zachowuje się jak prostak nie umiejący ukryć swojej zazdrości i zawiści posiłkując się kłamstwem spreparowanym na potrzeby swoich insynuacji. To co ruszamy temaciki pieniędzy pani Krystyny i impulsów telefonicznych Pani b.b. ? Oczywiście na te temaciki możemy porozmawiać z punktu widzenia etycznego oczywiście teoretycznie ( widzę że w temacie etyki jest pan specjalistą) i nie sugeruję konkretnego sprawcy.

      • Niech panocek Rynio nie powołuje się do uczciwości intelektualnej bo to dla panocka Rynia obcy i nieznany teren . Jeżeli pan chce to możemy porozmawiać o uczciwości na polonijnym forum. Mam nadzieje że wspomni pan o Pani Krystynie B. i jak została wyrolowana z pieniędzy przez jakiegoś typa oraz wspomni o impulsach telefonicznych które jakoś dziwnie wyciekły Pani b.b. z telefonu. Widzę że coś z tą uczciwością intelektualną u pana coś nie tak bo inteligent z prawdziwego zdarzenia nie zachowuje się jak prostak nie umiejący ukryć swojej zazdrości i zawiści posiłkując się kłamstwem spreparowanym na potrzeby swoich insynuacji. To co ruszamy temaciki pieniędzy pani Krystyny i impulsów telefonicznych Pani b.b. ? Oczywiście na te temaciki możemy porozmawiać z punktu widzenia etycznego oczywiście teoretycznie ( widzę że w temacie etyki jest pan specjalistą) i nie sugeruję konkretnego sprawcy.

        • O właśnie, Krzysiu, pardon: Adasiu Lizakowski! Wreszcie nadajesz ze swojego ulubionego miejsca, tj. pieszyckiego magla. A kim są czy były te pokrzywdzone Damy: Krystyna i b. b. i skąd Ty, taki indyferentny od plotek Artysta wie, że jakiś Rynio był czy jest Im winny jakieś i za coś pieniądze?
          Zamiast skupić się na swojej “twórczości” i na przykład poprawić żenujące byki w swoim utworze gastronomicznym o gęsi sulejowskiej, a może i “Biblię” troszkę poczytać, aby nie pleść bzdur, że według tej znanej Księgi będącej podstawą kultury chrześcijańskiej, nie niedziela, ale sobota była tzw. siódmym dniem tygodnia, to Ty rozpowszechniasz małostkowe ploty, ponoć z życia prywatnego jakiegoś Rynia. Ale z drugiej strony nie dziwię Ci się, bo przecież Ty nic innego nie potrafisz!

      • Panie Administratorze, proszę zbanować wpisy Krzysztofa.
        Dość tego chamstwa i sprowadzania tematu na manowce.

  236. List otwarty

    na temat działalności Miejskiej Biblioteki Publicznej –
    – Centrum Kultury w Pieszycach

    (w odpowiedzi na usunięcie i zablokowanie komentarzy na facebookowej stronie MBP-CK w Pieszycach)

    Działalność statutowa Miejskiej Biblioteki Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach od dawna budzi poważne wątpliwości odnośnie do kwalifikacji osób tam pracujących i współpracujących, a także przestrzegania obowiązującego prawa. Placówka ma bardzo ubogi program działalności, co kontrastuje zwłaszcza w ostatnim okresie z jej techniczno-organizacyjnymi możliwościami, kiedy doczekała się okazałego i nowoczesnego zaplecza w postaci rozbudowanego budynku po dawnym kinie “Słońce”, usytuowanym w centrum miasta.
    Zapraszani sporadycznie znani aktorzy i piosenkarze na odpłatne spotkania, to chyba za mało, jak na tak okazałą i chyba też nieźle opłacaną z kasy miasta instytucję oświatowo-kulturalną. W Radzie Miejskiej Pieszyc od kilkunastu lat nie było osoby kompetentnej i odpowiedzialnej za lokalną kulturę. Nie dziwiło to, ponieważ przez cztery kadencje władzę w mieście dzierżył inżynier – specjalista od ścieków wodnych, co zresztą i kanalizacji miejskiej niewiele pomogło. Skoro jednak i Jemu należy zawdzięczać powstanie w mieście nowoczesnego ośrodka kultury, tym bardziej wypada zapytać, jak zatrudniony tam personel wykorzystuje te nowe możliwości?
    I tu, niestety, wraca smutna konstatacja, że pod względem kulturalnym Pieszyce pozostają daleko w tyle za innymi lokalnymi ośrodkami, nie tylko za sąsiednimi Dzierżoniowem i Bielawą, ale też za ośrodkami dużo mniejszymi, jak na przykład za Ostroszowicami. W placówce nie dość, że jest mało i dla zbyt małej ilości chętnych zajęć kulturalnych, to prowadzone są one przez osoby bez kwalifikacji do tego typu działalności. Dyrekcja placówki albo nie wie, albo woli nie wiedzieć, że wszelkie zajęcia prowadzone instytucjonalnie poza szkołą dla osób niepełnoletnich, które podlegają obowiązkowi szkolnemu, w myśl obowiązujących przepisów prawa oświatowego są tzw. zajęciami pozalekcyjnymi i mogą je prowadzić tylko osoby z kwalifikacjami pedagogicznymi. Kto natomiast od wielu lat prowadzi zajęcia plastyczne? I co robi w MBP-CK w Pieszycach Adam Lizakowski, absolwent zasadniczej szkoły zawodowej i niczego więcej, zatrudniany jako juror konkursów recytatorskich i prowadzący warsztaty poetyckie? Kto sprawdzał kwalifikacje tego Pana, znanego bardziej z nachalnej autoreklamy, spamowania i trollowania w internecie, aniżeli Jego kompetencji literackich? Czy radni miasta Pieszyce zainteresowali się przeszłością p. A. Lizakowskiego, a zwłaszcza Jego bliskimi koneksjami ze Służbą Bezpieczeństwa w czasach PRL, zanim obdarzyli Go zaszczytnym tytułem honorowego obywatela miasta. I czy czytali w ogóle wulgarne i nie licujące z tym tytułem Jego komentarze w sieci pod adresem innych osób, w tym również urodzonych, mieszkających i promujących nasze miasto poprzez swoje literackie i naukowe publikacje, wykłady, prelekcje i inną publiczną aktywność?
    Czy nowi włodarze Pieszyc oczyszczą wreszcie nasze miasto z tej niechlubnej i zakłamanej atmosfery postkomunistycznej, jaką rozsiewa tu od z górą 30 lat były tajny współpracownik służby bezpieczeństwa PRL i późniejszy agent amerykańskiego Urzędu Imigracyjnego, samozwańczy wieszcz poezji Adam Lizakowski i Jego poplecznicy z Urzędu Miejskiego i podległej mu biblioteki publicznej? Czy, aby Miejska Biblioteka Publiczna – Centrum Kultury była wreszcie godna swojej pięknej i zaszczytnej nazwy trzeba sprowadzić tu właściwe organa kontroli państwowej, czy sami wyczyścimy to brudne i śmierdzące bajoro?

    Ryszard Mierzejewski – urodzony w Pieszycach i mieszkający tu od 60 lat, magister kulturoznawstwa, doktor nauk humanistycznych, instruktor sportu, edukator zarządzania oświatą z uprawnieniami międzynarodowymi, były nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Wrocławskim, Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie i Wyższej Szkole Pedagogicznej WSP w Warszawie, były dyrektor szkół publicznych i niepublicznych oraz konsultant ds. kadry kierowniczej w publicznych i niepublicznych ośrodkach doskonalenia nauczycieli, autor kilkudziesięciu prac naukowych popularnonaukowych z dziedziny humanistyki, poeta, tłumacz i krytyk literacki, bezrobotny bez prawa do zasiłku.

    • cytat z owego
      Listu Otwartego :

      “Dyrekcja placówki albo nie wie, albo woli nie wiedzieć, że wszelkie zajęcia prowadzone instytucjonalnie poza szkołą dla osób niepełnoletnich, które podlegają obowiązkowi szkolnemu, w myśl obowiązujących przepisów prawa oświatowego są tzw. zajęciami pozalekcyjnymi i mogą je prowadzić tylko osoby z kwalifikacjami pedagogicznymi.”

      Proszę przedstawić swoje aktualne uprawnienia odnośnie prowadzenia zajęć dla osób niepełnoletnich, proszę o skan.

    • Proszę okazać aktualne uprawnienia do pracy z niepełnoletnimi bo list otwarty brzmi jak CV

    • Brawo!
      jeszcze dzisiaj wystosuję pismo do Pieszyckich notabli (pożał sie Boze! Co to za notable, że dali się wrobić w taką hucpę!).
      A do biblioteki wysle ludzi ze zwierzchniej jej placowki wojewodzkiej.
      Sama robilam takie inspekcje i wiem, jak to dziala. A działa to błyskawicznie.
      Biada ci, Lizakowski!

    • PS. Opublikowanie i szybkie usunięcie tego listu z ponoć szanującego “wolność słowa” lokalnego portalu http://www.doba.pl, na którym Adam Lizakowski z kilkoma swoimi kolesiami od trzech lat publikuje wulgarne i zniesławiające komentarze pod adresem niżej podpisanego, jest najlepszym dowodem na to, że postesbeckie i postkomunistyczne lobby w Pieszycach trzyma się mocno i wciąż tumani i oszukuje lokalną społeczność, na której od lat bezczelnie żeruje.

    • To dopiero jest na temat. Gdzie ta gromada która innym zarzuca , że na temat nie piszą?
      Ale powiem jedno wybiera się zawsze najlepszych a najgorszych się nie wybiera.

  237. Lizakowski, Twoja głupota jest rozbrajająca! Zawsze wywołuje we mnie niekończące się godzinami salwy śmiechu. Tylko taki dureń jak Ty może zadawać podobne pytania i żądać okazania podobnych dokumentów, jak “aktualne uprawnienia do pracy z niepełnoletnimi”.
    Czy też wiesz, kretynie, co to jest mianowanie w szkolnictwie? Czy sądzisz, że można być dyrektorem szkoły publicznej czy niepublicznej z uprawnieniami publicznej, instruktorem sportu, albo konsultantem i edukatorem szkolącym dyrektorów szkół, nie mając takich uprawnień? Ja Ci może pokazać nie jeden, ale cały stos dokumentów ważnych w całej Unii Europejskiej, że mam pełne prawa do pracy pedagogicznej na wszystkich szczeblach edukacji i we wszystkich typach szkół, a Ty, Lizakowski, pokaż tylko swoje świadectwo maturalne, nic więcej!

  238. Do niedouczonego Mierzejewskiego, chorego człowieka.

    Jednak (współcześnie) we wszystkich sferach życia w krajach europejskich sobota jest administracyjnie szóstym dniem tygodnia, a niedziela – siódmym i ostatnim. Stąd właśnie poczucie, od dawna powszechne, że sobota jest dniem szóstym. Międzynarodowy Standard ISO 8601 też uznaje niedzielę za ostatni dzień tygodnia, a sobotę – za szósty.

    • I tu się mylisz.
      Wszędzie, w cywilizowanym świecie, tydzień zaczyna się od niedzieli, a kończy na sobocie.
      I tu się, mój prostaczku skompromitowałeś.
      Obejrzyj sobie kalendarze.

      • To proszę zaczynać pracę w niedzielę jak przystało na “cywilizowany świat” a weekend zaczynać w piątek rano 🙂

        • Tak właśnie czynię, dobry człowieku.
          A co? W Pollandzie jest inaczej?
          Dlatego tam nie mieszkam.
          Lizakowski też ma największy utarg w niedzielę…

    • To zależy. Na Wschodzie może być inaczej. Czasami sobota jest niedzielą, zależy od wyznania. A który to teraz mamy rok? – pyta Żyd Żyda. Ale ten czas leci!

  239. Jakimś niedopieszczonym katolikiem jesteś, mój synu.
    W kościele też tydzien zaczyna się od niedzieli.
    Pamiętaj też, abyś dzień święty święcił.
    Swięto, to jest pierwszy dzień tygodnia.
    Twój Międzynarodowy Standard rodem jest chyba z Moskwy.

  240. Faktycznie,
    wszystkie kalendarze mają na początku niedzielę.
    Aż mnie to kiedyś wkurzało, bo byłem takim samym niedouczonzm ćwokiem,
    jak Username.
    Dobrze, że nie podaje swojego nazwiska, ciemniak.

  241. Pozdrówcie serdecznie Panią Martę Konarską stypendystkę z San Francisco, która bardzo dobrze zna się na poezji a jeżeli nie słyszeliście o niej to zapytajcie pewnego faceta z Pieszyc, on wam przybliży jej osobę. Była moderatorem w grupie poetyckiej “Ludzie wiersze piszą”

    • Znam ją, znam. Za co ona te stypendium dostała? I to do San Francisco! No, ale z jej znajomością poezji to coś nie tak. A co znaczy, Lizakowski, powiedzenie : “na poezji się zna? Uzasadnij, robaczku świętojański!

  242. Panie Administratorze! Proszę usunąć wszystkie wpisy Krzysztofa (przypuszczam, że jest to Lizakowski), ponieważ są prymitywne, wulgarne i powodują, że blok stał się areną pyskówki. To samo dotyczy ordynarnych wpisów Jaruna. Dość prymitywnego chamstwa!

  243. Dlaczego Krzysztof (Lizakowski?) tak ciągle obraża ludzi? Widzę to w przypadku p. Mierzejewskiego. Jad, jad i jeszcze raz jad pod jego adresem, żadnych przekonywających argumentów. I polszczyzna ciągle ta sama, ubożuchna, prostacka. Zupełnie ta sama, co w wierszach Lizakowskiego… Nie mogę zapomnieć, jak w wierszu o największej Safony socrealizmu, stalinówki Szymborskiej, wyraża naiwne zdziwienie pastuszka gęsi, jak można było rzucić tak, od razu, legitymacje partyjną… To już nie grafomania, to już kloaka.

  244. W Chicago mówi się, że członkowie warsztatów płacili Lizakowskiemu za jego niby wykładu, bo taki biedny poeta, chociaż taksówkarz. Ponoć robiono zrzutkę, po piec dych. Czy to prawda, Pani Alino i Panie Panasiuk? Czy Wy też pobieracie tam wynagrodzenie? Bo ja myślałem, że to tak bezinteresownie, pro publico bono…

    • jeżeli pobierał wynagrodzenie to te pieniądze są z wynagrodzenia . Teraz chyba pan pojął. Pieniądze u innych mogą pochodzić także z wynagrodzenia ale też np. z kradzieży.

      • Oj, pieprzenie w bambus… Od jednych stare koszule i przeterminowane jedzenie, od drugich zrzutka na biednego poetę post ZMS-owca!

  245. Zaskakujące! Skąd “Krzysztof” tak dokładnie zna życie prywatne i uczuciowe Lizakowskiego? Może to ksiądz jakiś, do którego wieszcz pieszycki chodzi do spowiedzi? Wiadomości ma najświeższe, pewnie dlatego, że niedawno była Środa Popielcowa.
    Zadziwiające też jest, że Marynarz Dalekich Mórz nie przypomniał Krzysztofowi czy może Lizakowskiemu ważnego przykazania o miłości bliźniego. Akurat post, więc może by się zastanowił trochę i nie nie rzucał brył nienawiści jak Szymborska legitymację partyjną.
    A swoją drogą, dlaczego ten gest stalinówki tak mu zaimponował? Ot, prostak! Czasy się zmieniały, już płomienna miłość do słoneczka narodów zaczynała przygasać i stawała się nieopłacalną A jak się coś nie kalkuluje i nie opłaca, to się rzuca, często z dużym rozmachem, żeby wszyscy dojrzeli.

    • Dobrze, że “Katarzyna” nie jest księdzem bo widac gaduła i nie uświadomiona religijnie bądź poganka jakaś czy cóś. Jeżeli zakłada, że ewentualny ksiądz mógłby…zresztą temat zadała prymitywnie . Amen. Tajemnica spowiedzi. Nie wie tego

      • Lizakowski vel Krzysztof (ale nie Kamil, o nie!), co to po polsku znaczy “temat zadała prymitywnie”? Odpowiedz Jej raczej, jak to było z twoja legitymacją ZMS. Długo się zastanawiałeś: opłaca się, czy się nie opłaca? Wielbicielka Stalina była szybsza, czas, pras, już sumienie czyste… O nie, tak lekko nie ma. To za panem pójdzie.
        A jak z tym święceniem pana trzydziestolecia: jacyż uczeni zasiadają w komitecie honorowym, ilu redaguje wielką księgę pamiątkową? Prosimy o ich nazwiska, pozycje, fotokopie dokumentów i opinię o czystości rasowej przynajmniej cztery pokolenia w tył.

    • Podsłuchuje! Wszędzie go pełno. A jak nie wie, do uzupełni. Dla takich jak on to tak jak splunąć! Masa plugawa! Ciemna w dodatku.

    • Zaskakujące! Skąd “Krzysztof” tak dokładnie zna życie prywatne i uczuciowe Lizakowskiego? Może to ksiądz jakiś, do którego wieszcz pieszycki chodzi do spowiedzi? Wiadomości ma najświeższe, pewnie dlatego, że niedawno była Środa Popielcowa.
      Zadziwiające też jest, że Marynarz Dalekich Mórz nie przypomniał Krzysztofowi czy może Lizakowskiemu ważnego przykazania o miłości bliźniego. Akurat post, więc może by się zastanowił trochę i nie nie rzucał brył nienawiści jak Szymborska legitymację partyjną.
      A swoją drogą, dlaczego ten gest stalinówki tak mu zaimponował? Ot, prostak! Czasy się zmieniały, już płomienna miłość do słoneczka narodów zaczynała przygasać i stawała się nieopłacalną A jak się coś nie kalkuluje i nie opłaca, to się rzuca, często z dużym rozmachem, żeby wszyscy dojrzeli.

  246. Adama Lizakowskiego poznałem osobiście jesienią 2000 roku. Mogliśmy się poznać dużo wcześniej, bo jestem tylko dwa lata starszy od Lizakowskiego, mieszkaliśmy przez 23 lata właściwie przy jednej głównej ulicy Pieszyc (bo jedna Kościuszki była przedłużeniem drugiej Kopernika) 500 m. od siebie, chodziliśmy do tej samej Szkoły Podstawowej nr 1 w Pieszycach i tego samego Liceum Ogólnokształcącego dla Pracujących w Dzierżoniowie, z tą różnicą, że Lizakowski pracował jako robotnik niewykwalifikowany w Zakładach “Predom-Termet” i listonosz na pieszyckiej poczcie, i nigdy tej szkoły nie ukończył, a ja pracowałem w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Pieszycach i szkołę tę ukończyłem z wyróżnieniem jako prymus, a w nagrodę przyjęty zostałem bez egzaminów wstępnych na elitarny wówczas, jedyny w Polsce kierunek “kulturoznawstwo” na Uniwersytecie Wrocławskim. Studia te ukończyłem przed terminem i po 3, 5 roku byłem już asystentem w Instytucie Kulturoznawstwa U. Wr.(rok wyżej na tym samym kierunku studiowała obecna narzeczona Lizakowskiego, dr M. R., która jednak dużo dużo później ode mnie broniła pracy doktorskiej, ja byłem pierwszym absolwentem kulturoznawstwa w Polsce, który obronił pracę doktorską w lutym 1982 r.). Początkowo Lizakowski udawał, że jest moim przyjacielem. Później zrozumiałem, że byłem Mu potrzebny tylko do wprowadzenia Go do nowego środowiska naukowego i literackiego w Wałbrzychu i Wrocławiu, załatwiania Mu płatnych wieczorów autorskich, promowania Jego badziewia na prowadzonych przeze mnie forach internetowych. Raz dałem się wrobić w korektę Jego tomiku pt. “Pieszyckie łąki”, czego bardzo dzisiaj żałuję. Jedyna korzyść z tego była taka (Lizakowski nie tylko nic mi nie zapłacił za usługę, ale nawet nie bąknął słowa “dziękuję), że utwierdziłem się na 100%, że jest kretynem, nieukiem i grafomanem, ale o tym mogłem się przecież przekonać z innych źródeł i nie tracić czasu na poprawianie Jego grafomańskich gniotów. “Przyjaźń” Lizakowskiego ze mną trwała do chwili, kiedy mnie poślizgnęła się noga i upadła moja firma szkoleniowa “Progres”, którą prowadziłem przez 10 lat. Wówczas Lizakowskiemu, który wycisnął mnie jak cytrynę, podobnie jak wcześniej innych swoich znajomych, nie byłem już do niczego potrzebny, a jeszcze Mu ciążyłem, bo sam zacząłem pisać i publikować wiersze. Wtedy też, od 2012 roku stałem się znienawidzonym przez “Wieszcza” obiektem Jego wściekłych, bezpardonowych i wulgarnych ataków w internecie i lokalnym środowisku. W swoim 60-letnim życiu nie spotkałem człowieka bardziej od Lizakowskiego podłego, nikczemnego, chamowatego i bezwzględnego. Dla własnej kariery jest zdolny do największych podłości i przekraczania wszelkich norm moralnych i obyczajowych. Nie ma dla Niego żadnych świętości, żadnego tabu, żadnych granic i wartości, liczy się tylko On – jak sam się nazywa w 3 osobie – Pan Adam Lizakowski, największy poeta Ziemi Dzierżoniowskiej, czasem nawet dodaje sobie przed nazwiskiem tytuł hrabiowski, co najlepiej świadczy, jakim jest kabotynem!

    • (Ale nie z ZMS!)

      Lizakowski! Zostaw tego Duszę. To w porównaniu z tobą klasyk, nie podskoczysz mu. Czep się Kruszewskiej. Ona ma większą odporność. A najlepiej to weź prysznic. Już trzy tygodnie minęły, a ty, kurczę ciągle zwlekasz. Niedługo ci się kalesony połamią, albo się potkniesz o skarpetki! To wszystko się nazywa szok kulturowy, z którego nigdy nie wyszedłeś!

    • “a jeszcze Mu ciążyłem, bo sam zacząłem pisać i publikować wiersze.” – śmiech na sali. Lizakowski do dzisiaj czuje jak Go przygniata ten głaz 🙂

      Proszę napisać o Pani Krystynie B. i Pani b.b. i pewnych zobowiązaniach wobec nich dlaczego tego wątku Pan nie poruszył? Ale to chyba też Lizakowski nakręcił Niech Polonia się dowie wszystkiego

      To co ? Napisze Pan?

  247. A co to pana Panasiuka nie ma? To o tego mi chodzi, co takie piękne wiersze o tych skrobankach pisał. Patykiem. Lizakowski jeszcze nie mówił, że on umarł.

      • Za takie rzeczy, panie Lizakowski, to można do pierdla trafić. Akcje konspiracyjne, zwłaszcza godzące w czyjeś dobra osobiste, są w Ameryce karalne. Dusza powinien pana wziąć do sądu, bo przecież go pan ukatrupił. Niech się pan nie wygłupia i nie chowa na ksywką “Krzysztof”. Pański styl, straszliwy zresztą, natychmiast pana demaskuje. Racje ma pan Modrzejewski, że jest pan osobą nieciekawą i prymitywna.. A plotkarz z pana złośliwy, nawet do czyichś sypialni pan zagląda! Wstyd!

        • Proszę uważnie czytać posty “Krzysztofa”. Nic nie pisał na temat życia erotycznego kogokolwiek czyli do żadnej sypialni nie zaglądał. Powtórzę :proszę uważnie czytać posty “Krzysztofa” , pomyśleć najpierw a potem pisać. Bo jak na razie głupstwa rzecznik plecie.

      • O nie. to domena Lizakowskiego – uśmiercanie ludzi za życia.
        Nie wie tylko, że w Ameryce za takie frywolne żarty sadzają do więzienia.

    • Proszę mi odpowiedzieć droga Pani z mięsnego na pytanie: dlaczego rośliny i warzywa nie śpiewają? To może zaspokoi Pani rozbudzoną ciekawość. Żyję i mam się dobrze. Wycofanie się z tej wulgarnej dyskusji droga Pani z mięsnego, nie oznacza słabości lecz dojrzałość.

      Dla ukojenia nerwów moja najdroższa, skrobankę na uśmiech zamienię.

      Pytanie to, w tytule
      postawione tak śmiało,
      choćby z największym bólem
      rozwiązać by należało.

      Jeśli ogórek nie śpiewa,
      i to o żadnej porze,
      to widać z woli nieba
      prawdopodobnie nie może.

      Lecz jeśli pragnie? gorąco?
      Jak dotąd nikt. Jak skowronek.
      Jeżeli w słoju nocą
      łzy przelewa zielone?

      Mijają lata, zimy,
      raz słoneczko, raz chmurka;
      A my obojętnie przechodzimy
      koło niejednego ogórka.

      Z poważaniem wp

      • Wystarczy, że pan śpiewa, Panasiuk. Baranim głosem czy skrzekiem zarzynanego tępym nożem capa.

        • Może byś stworzył parafrazę do tego wiersza, ale co taki prostak może napisać. Gadasz, byle gadać. Byle co zjesz i byle co bełkoczesz człowieku.

      • W kalesonach ci śpiewa, Panasiuk, zupełnie jak po viagrze. Przestań tu publicystę udawać… Twoja publicystyka to to samo, co napisy na ścianach toalet publicznych, tyle, że nie patykiem, a tuszowym pisakiem!

    • To chyba jedyne strofy jakie udało się szanownej koleżance napisać. To czysta poezja, a jaka elokwencja! Śmieszne, bardzo śmieszne. Znam o wiele lepsze okazje na ośmieszenie siebie.Niech pani szybko powraca do zdrowia.

      • I popatrz Panasiuk, ty p… katoliku, ty też rąbniesz w kalendarz. Ni ma brachu silnych!

        • Czy ty Olku słyszysz siebie, przecież nic nie rozumiesz. Myślisz, że ktoś ciebie podziwia?

  248. Krzysztofie, jeśli jesteś taki prawy i chcesz dyskutować na poziomie etyki, to przedstaw! Rzeczywiście zbyt dużo wiesz o prywatnych sprawach Lizakowskiego i Twój styl dyskutowania tak podobny do Jego bełkotu, który nazwałem kiedyś “lizakowszczyzną”, mając na myśli wulgarną i prostacką odmianę polszczyzny, jaką posługuje się zarówno na co dzień, jak w swej twórczości Lizakowski. I skąd Ty Krzysiu tak dużo wiesz o Pani Krystynie i Jej byłym narzeczonym tzw. Ryniu? Czy byłeś Ich materacem? A nawet, załóżmy hipotetycznie, że ów Ryniu byłby winien swojej byłej narzeczonej miliony złotych, albo i miliony dolarów czy euro, to czy ma to usprawiedliwiać fakt, że Lizakowski jest grafomanem, byłym esbekiem i kabotynem włażącym bezczelnie na świeczniki?

      • Mówią o tobie, Lizakowski, żeś kłamczuch i ponoć szpicel po tej i po tamtej stronie. I były miłośnik idei marksistowskiej. Ministrantem to chyba nie byłeś, bar micwa pewnie cie ominęła, choć masz sprzyjających ci braci żydów i w ZMS grałeś pierwsze skrzypce. A o prządkach pisałeś takie knoty, że cała twórczość socrealizmu pada na twarz. O tym u nas w Pieszycach wiedzą.

      • Krzysztof! Musisz okiełznać wiatry w swoich kalesonach i przestać judzić i siać nienawiść na tym portalu! Pewnie robiłeś Ph.D. na Northwestern na temat życia i twórczości Lizakowskiego na wydziale hodowli bydła nierogatego.

      • Jeżeli wszyscy w Pieszycach tak mówią, to chyba boi się pan tu przyjeżdżać. Jeszcze pana obiją. A mówią o panu, mówią, to prawda. Ale mówią też, że pan prześladuje Modrzejewskiego, bo zazdrosny pan chorobliwie. I pisać pan tak jak on nie potrafi. Rozumu i inteligencji pewnie brakuje, a wiernych pomagierów z niezapłaconego rentu zabrakło. Trudno, eksmisja. Zresztą byłaby to obelga dla p. Modrzejewskiego, aby zestawiać pańską grafomanię z jego pisarstwem. Co wykształcenie to wykształcenie.

        • A Reymont miał ukończone tylko cztery klasy szkoły powszechnej. I co Pan na temat wykształcenia jeszcze powie ciekawego?

          • Reymont miał jeszcze coś, co ty nie masz abituriencie zawodówki. Miał b. wysokie IQ, którego ty nie masz, nieszczęsny …

          • Lizakowski, może i Reymont miał cztery klasy, ale miał to, czego u ciebie nie ma – miał rozum!

  249. A wiersze pana Mierzejewskiego są warte lektury. Zestawianie jego twórczości z pisaniną Lizakowskiego byłoby dla tego twórcy obrazą.

    • pan mierzejewski określał Pana Adama Lizakowskiego jeszcze niedawno mianem poety emigracyjnego a Pan Panie Dusza takie dyrdymały prawi. Wstyd.

      • a oto dowód kiedy Mierzejewski przed pokłóceniem się z Lizakowskim określał go jako poetę na emigracji i to na swojej grupie :

        “Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą… w temacie Emigracja
        20.05.2011, 08:00

        Janusz Kliś:
        TRYPTYK – „EMIGRACJA – ABERRACJA”

        Witaj Janusz! Cieszę się, że znalazłeś naszą grupę. Temat ten zakładał inny poeta emigrant Adam Lizakowski, który też mieszka od dawna w Chicago, ale nie będę Cię pytał, czy się znacie, bo wiadomo, że Chicago jest tak małym miastem, że byłoby to pytanie retoryczne.”
        ( http://www.goldenline.pl/ryszard-mierzejewski/wypowiedzi/t/forum/s/119 )

        Po pokłóceniu się z Panem Adamem poezja Pana Adama stała się dla Mierzejewskiego zła i Broń Boże Rysio nie nazwie Adama Lizakowskiego poetą.

        W kontekście powyższego i zmienności poglądów Mierzejewskiego na temat tego co jest dobrą poezją ( bo przecież śmiesznym jest zmienić poglądy w tej materii z powodów innych niż literackie) nie zgodziłbym się z Panem Panie Dusza z tym co wyraził Pan w powyższym poście ( przypomnę ”

        ‘Edward Dusza
        02/26/2015 at 12:31 PM

        A wiersze pana Mierzejewskiego są warte lektury. Zestawianie jego twórczości z pisaniną Lizakowskiego byłoby dla tego twórcy obrazą.”)

      • Pewnie dr Mierzejewski wypił jednego za dużo kaniaku. A Dusza to jest zacięta zaraza, on Ci jeszcze, Lizakowski, przyłoży. A wiesz, gamoniu, że jest za co! Jeszcze cię do sądu może wziąć za twój zamach na jego dobra osobiste. A winny jesteś – rozsiewałeś pogłoski, że umarł. Oj, głupolu, głupolu, Krzysztofie, oczywiście…

      • Lizakowski, niech Pan nie będzie taki metafizyczny i nie pastwi się nad swoimi ofiarami. Przecież z Pańskie nieprzymuszonej woli jestem już tyle lat nieboszczykiem! Czego Pan o mnie, karzełku ZMS-owski, nie opowiadał! Tylko uwaga! nigdy z Panem nie byłem na ty, bruderszaftu nie piliśmy. Nawet kryniczanką. No bo wedle stawu grobla.

    • Edward Dusza
      02/26/2015 at 12:31 PM

      A wiersze pana Mierzejewskiego są warte lektury. Zestawianie jego twórczości z pisaniną Lizakowskiego byłoby dla tego twórcy obrazą.

  250. Ha, ha, Ryszard Modrzejewski jest poetą, a Lizakowski nie. Słuchajcie głosu ludu. To głos samego Stwórcy.

  251. Ach, ty orle pieszycki!
    To stąd idzie ta smrodliwa twoja “ynteligencja”.

  252. Ja do Pani Aliny, która wycofała się z dyskusji. Mam pytanie zasadnicze. Przeczytałam Pani artykuł w “Kurierze”, za który w pierwszej kolejności należałoby pogonić redaktora naczelnego, a potem Panią i zabronić wam na wieczne czasy zajmowania się dziennikarstwem. Jest to po prostu tekst bardzo źle napisany. Pisać, Droga Pani, niestety, Pani nie umie. Ale zauważyłam, że ludzie na fotografiach tam to są raczej w moim wieku, czyli, powiedzmy sobie, po sześćdziesiątce. Gdzie młodzież polonijna? Ilu naprawdę jest członków tych warsztatów?
    Pytanie drugie: czy pobiera Pani wynagrodzenie za prowadzenie tych Warsztatów?
    Czy to prawda, że uczestnicy robią zrzutkę na pana Lizakowskiego, bo on ponoć biedny?
    Czy Pan Marynarz (nie życzy sobie wymieniania go z nazwiska, wiec stosuje ksywkę bez zamiaru obrażania go) pobiera również wynagrodzenie tam, bo jak to sam zaznaczył na portalu jest samowystarczalny i ma własną firmę “kontraktorską”, co oznacza, jak przypuszczam “budowlaną”.
    Ile macie Państwo zarejestrowanych członków na kursach?
    Jaki jest przedział wiekowy uczestników?
    Czy prawdą jest, że za swoja “działalność na niwie kulturalnej na emigracji” liczy Pani na specjalny dodatek do swojej przyszłej polskiej emerytury?.
    Wystarczy na te pytania odpowiedzieć, i sprawa będzie jasna, bez najmniejszych niedomówień.
    Mam nadzieję, że nie uraziłam nikogo.

  253. Droga Pani Katarzyno. Aby była jasność odpowiadam na zadane mi pytanie. Nigdy nie pobierałem żadnych pieniędzy za cokolwiek. Jak słusznie Pani zauważyła jestem samowystarczalny. Nic mnie nie łączyło z warsztatami jak i z samym Lizakowskim. Nie wiem czy coś pobierał, proszę o to zapytać uczestników owych warsztatów. Mam nadzieję, że jest Pani usatysfakcjonowana.

    • Tak, proszę Pana. Ludzie uważają Pana za człowieka bardzo przyzwoitego i rzetelnego. Dziękuje za odpowiedź. Jednak “Krzysztof” (jak większość jest przekonana, sam Lizakowski) tym pogłoskom nie zaprzecza. A o datkach informują inni. Może zatem pani Alina coś na ten temat doda. Jeszcze raz Panu dziekuje za odpowiedź.

      • Szanowna Pani Katarzyno..

        Proszę mnie nie mylić z Panem A. Lizakowskim , nie mam z tym Panem nic wspólnego, ani z jego warsztatami. Odpowiedziałam już wyżej na podobne pytania, wyjaśnił również Władysław Panasiuk. Nie mam nic do dodania, ponad to, że nie mam zamiaru uczestniczyć w dalszej dyskusji, bowiem to co tu się dzieje nie przystoi katolikom. Żaden człowiek nie ma prawa osądzać innych, a tym bardziej duchownych „Nie sądźcie nie będziecie sądzeni” . Ubliżanie ludziom jest dla mnie obcym pojęciem „kochaj bliźniego jak siebie samego”.
        Przykro mi , że sprawiłam Pani zwód moim artykułem, proszę napisać coś o swojej działalności społecznej, do Redakcji Kuriera, żeby było jasno, a ja na pewno nie będę Pani krytykować. Ja piszę dla ludzi prostych, o tym co robimy, o patriotyzmie, zwyczajach ludowych , wspólnocie katolickiej z czego jestem dumna, a wszystko na Chwałę Bożą. Wiem, że ludzie prości, potrzebują takich relacji. Podziwiam ludzi, którzy poświęcają swój własny czas dla innych z potrzeby serce i tylko z takimi mogę prowadzić dyskusję.
        Niech każdy robi swoje, dorabia do czego chce. W moim przypadku sprawa jest jasna, bez najmniejszych niedomówień, za “działalność na niwie kulturalnej na emigracji” nie otrzymywałam nigdy zapłaty, a tym samym nie dorabiam do emerytury. Pozdrawiam . Alina

        • Wszystkim pani sprawiła zawód. Niech się pani nie kryguje tą wredną dewocją! Wstyd, taki pani daje przykład swoim dzieciom i wnukom!

        • Co Pani plecie! Po co ten cały dewocyjny bigoteryjny bełkot? Niejednego duchownego sadzono! Niejednego też sądził sam Kościół! A co było z naszym arcybiskupem-nuncjuszem? A ile księży było ubekami! A nawet w Ameryce, niech się Pani przyjrzy, mamy ks. Dzieszkę z Białostockiego, mamy św. Jerzego Popiełuszkę, również stamtąd. Jeden święty, o drugim głośno było na tym blogu, i to nie z powodu jego posługi kapłańskiej, czy bogobojności, ale pod zarzutem gromadzenia mamony. Nie sadzę, aby się specjalnie umartwiał w służbie Bożej. Tylko dlatego, że są księżmi, mamy miedzy nimi stawiać znak równości w imię przykazania “nie sadźcie…”? A niech Pani uczciwie powie: nie było prezencików dla zacnych ojców jezuitów? Nie było nadskakiwania czy pochlebstwa? Tak z ręką na sercu – niech Pani będzie odważna i powie…
          A to nie wy powinniście zabiegać o nich, ale ONI – o WAS. Bo za to ich utrzymuje miejscowa Polonia. A Pani by im wszystkim do … nie chcę tu użyć lapidarnego powiedzenia, aby nikogo nie obrazić, więc sformułuję inaczej – “nieba przychylić jest gotowa”..
          I miał rację jeden z blogowiczów, który wyraził swoją sympatie do p. Stefanka. Bo przecież ten uczestnik Warsztatów, według jego własnego wpisu, poczuł się oszukany. Ja zaś twierdzę, że oszukanych było wielu.
          A Lizakowskiego Pani promowała, choć Pani zaprzecza, umieszczając go w antologii i wręczając mu kwiaty na zorganizowanych przez Panią imprezie, raz ponoć na klęczkach. Śmieją się z tego ludzie, którzy od lat Was obserwują. Czy nie może Pani, skoro tak na sercu leży Pani los bliźniego, robić sweterki na drutach dla biednych dzieci czy odwiedzać samotnych , chorych ludzi w hospicjach? Zielonoświątkowcy polscy w Chicago tak robią i pewnie dlatego więcej ludzi do nich przychodzi, bo pomagają, wyciągają pomocną dłoń do najbiedniejszych, opiekują się chorymi. Nie, Pani chce zabłysnąć w swojej pracy społecznej, chce Pani zaistnieć za życia. .
          A wszystko mija. Sława jest niczym, dziś jest, jutro jej nie ma. Za dziesięć lat zapyta ktoś w Chicago: a co to było to Zrzeszenie Literatów?
          Literatów? Obraza Boska!

          Wysłuchałam na internecie przemówienia Pani z okazji wydania tomu czterech poetów. Byłam przerażona i zaskoczona Pani polszczyzną. Mówiła Pani trzy po trzy. I Pani chce reprezentować literatów w Chicago? Kto Panią do tej roli nominował? Książa jezuici? To, że plecie Pani androny ludziom prostym, to jeszcze gorzej niż gdyby kierowała Pani te swoje kazanka do wykształconego gremium! Prostym ludziom trzeba nie pisać, ale świecić dobrym przykładem. Pamięta Pani przykazanie: “Przynajmniej raz w roku spowiadać się, a w czasie Wielkanocy Komunię Św. przyjmować.
          Proszę położyć rękę na sercu i wyznać, czy zawsze “tym prostym ludziom” świeciła Pani dobrym przykładem? Czy niby pracując dla nich nie pracowała Pani tylko dla siebie”?
          Sumując, plecie Pani piramidalne bzdury pisząc, że żaden człowiek nie ma prawa osądzać drugiego człowieka. Tak wiec wyrzućmy na śmietnik kodeks Napoleona, ustawodawstwo USA, prawa innych narodów, a nawet Biblię, bo i tam przecież coś o winie, karze, przebaczeniu, napomnieniu jest napisane. “Nie sadźcie, a nie będziecie sądzen” ma trochę większe i głębsze znaczenie niż my sobie to tłumaczymy. Proszę zapytać o. Karpińskiego, który przecież przesiaduje w konfesjonale i coś na ten temat wie.

    • Pani Katarzyno, uwaga! Szczury schodzą z tonącego okrętu! Obawiam się, że Pan Panasiuk nie pisze prawdy. Czy przypomina sobie Pani wzruszający, choć mentorski wpis p. Grzegorza Stefanka (11 lutego o godz. 11:12). Czyżby pan Panasiuk wyparł się swojego wiernego ucznia? Pan Stefanek z dużym uczuciem wspomina swego nauczyciela, Władzia Panasiuka i wymagającego belfra, Lizakowskiego. A pan Panasiuk pisze, że nic go nie łączyło z warsztatami jak i z samym Lizakowskim. Co na to pani Alina? Oj, przykra sytuacja i nieładna postawa. No bo gdzie dwaj wyżej wspomniani Panasiuk i Lizakowski uczyli pisać wiersze Grzegorza Stefanka? W barze?

      • Panie Danielu Jak większość komentatorów nic Pan nie wie o środowisku piszących w Chicago. Słyszał Pan, że gdzieś dzwonią… Jeśli nie znam się na sporcie, nie wchodzę w dyskusje. To co odpisałem P Katarzynie jest prawdą i to, co pisał Stefanek również. Trzeba uważniej czytać zanim się coś odpowie.Nasze poetyckie spotkania wielokrotnie miały miejsce. Prowadziła je P. Janik z Polski, Murawska i ja. Lizakowski zaś prowadził cykliczne warsztaty poetyckie, z którymi nie miałem nic wspólnego. Stefanek jak widać uczestniczył w obu i nic w tym złego, żyjemy w wolnym kraju. Z takich właśnie niedomówień biorą się plotki. Stąd pół tysiąca jałowych wpisów i insynuacji. Po prostu lubimy się droczyć i dokuczać drugiemu człowiekowi. Jak pan widzi nie jestem szczurem okrętowym. Ale i o tym Pan wie niewiele. Pozdrawiam

      • Do trzeźwego, który jest lekko tracony. Spotkajmy się marny człowieku i wymieńmy kilka zdań i zobaczymy jaka masz wiedzę.

        • Niech Pan Bóg zachowa, Panasiuk. Po pierwszym twoim zdaniu można już wiedzieć, co reprezentujesz. Czy ty sobie nie zdajesz sprawy, jaki jesteś żałosny, bufonie?

          • Olku czy nikt ci nie nawkładał?Mało, że jesteś żałosny, to jeszcze jesteś tchórzem. Wstydzisz się swojego własnego nazwiska. Takie pieski mogą jedynie poszczekiwać. Jaką to masz wiedzę, by mnie oceniać i które to zdanie ci się nie podobało. Zejdź z tego bloga i więcej się nie ośmieszaj.Nic nie prezentujesz i mało wiesz.

  254. Znając wrodzoną nieśmiałość i niechęć Pana Adama hr Lizakowskiego do autopromocji Jego Wybitnej Twórczości Poetyckiej, pozwolę sobie zaprezentować Jego poemat sakralno-erotyczny, który najlepiej czytać, jeśli już nie w pozycji leżącej krzyżem, to co najmniej na klęcząco. Uprzedzam, że poemat jest porażający w treści i formie i może u osób bardziej wrażliwych wywołać na dłuższy czas bardzo intensywne i niekontrolowane procesy fizjologiczno-emocjonalne.

    Adam Lizakowski

    Traktat o miłości

    – dla H.W. w 25 rocznicę wspólnie spędzonej nocy –

    W imię Ojca i Syna i świętego Ducha.
    O miłości nie można mówić
    o miłości nie wolno pisać
    o czym nie można mówić
    o czym nie wolno pisać
    o tym trzeba milczeć.

    PS. 1.
    O miłości można jednak śpiewać, bo miłość jest śpiewem dwóch dusz. Chociaż miłości nie można opisać, ani nie wolno mówić o zapachu włosów, smaku ust, błysku w oczach, słodyczy ciała, to jednak zakochani zachowują w duszy obraz, a w pamięci mózgu dźwięk głosu ukochanej osoby.

    PS. 2.
    Za daną miłość można własnymi słowami podziękować Panu Bogu modlitwą.
    W imię Ojca i Syna i świętego Ducha.
    Mój stwórco, pamiętam ów dzień, w którym przybrałeś kształt obłoku niebieskiego, unoszącego się ponad przystankiem autobusowym w Dzierżoniowie, wtedy do mnie po raz pierwszy przemówiłeś:

    Adamie, Adamie, czy mnie słyszysz, jeśli tak to uklęknij. Daję ci kobietę, kochaj ją i szanuj ją a ona będzie dla ciebie poduszką, na której położysz głowę pełną snów. Ona będzie dla ciebie naczyniem, z którego będziesz pił wodę życia. Ona będzie dla ciebie tarczą obroną przed samotnością. Ona będzie dla ciebie lekarstwem na wszystkie twoje dolegliwości.
    Uwiecznisz swą miłość tak jak dotąd nie uwieczniono żadnej miłości. Złożysz kobiecie hołd, taki jak dotąd nie złożono hołdu żadnej kobiecie.

    W poniedziałek
    Weźmiesz ją do mieszkania twego w Pieszycach, tam na środku pokoju na twardych deskach podłogi zbliżysz się do niej, tak aby poczuła każdy sęk na swym ciele, a drzazgi pokują jej pośladki aż do krwi.

    We wtorek
    Pójdziecie w stronę Bielawy, a tam wśród pól rzepaku zbliżysz się do niej tak, aby poczuła smak oleju rzepakowego w twoim pocie, a wtedy zapach ziemi stanie się waszym drugim krwioobiegiem.

    W środę
    Pójdziecie w stronę Piskorzowa, a tam wśród pól buraczanych zbliżysz się do niej, tak, aby poczuła smak cukru na twoich ustach.

    W czwartek
    Pójdziecie w stronę Rościszowa, a tam wśród grzęd pola ziemniaczanego zbliżysz się do niej tak, aby poczuła ziemniaki w swoich brzuchu.

    W piątek
    Pójdziecie w stronę Bratoszowa, a tam wśród łanów żyta, zbliżysz się do niej tak, aby poczuła smak skórki od chleba.

    W sobotę
    Pójdziecie w stronę Kamionek, a tam w Górach Sowich rozbierzesz ją do naga w lesie bukowym, zbliżysz się do niej, tak, aby buki zadrżały, a liście z nich opadną w pełni lata. Następnie nadzy pójdziecie w kierunku lasu dębowego, a tam położysz ją pod dębem, zbliżysz się do niej tak, aby poczuła w swoich rękach moc dębowych gałęzi, a uda jej staną się mocniejsze od korzeni dębu. Następnie nadzy pójdziecie w się w kierunku strumienia sowio górskiego, i tam umyjecie swe ciała. Będziesz osuszał jej ciało swoimi ustami, będziesz ją całował mocno i żarliwie, aż uszy twe usłyszą wzbierające mleko w jej piersiach, a usta jej poczują na twych smak soli, cukru, minerałów, i wyda jej się, że bez ciebie nie będzie mogła żyć, bo będziesz jej pokarmem. A ty odkryjesz tajemnicę, że ona jest drugą połową ciebie.

    W niedzielę
    Będziecie odpoczywać na ławce w ogrodzie, będziecie oglądać zachód słońca, który ona podpali swoimi rudymi włosami.
    Tak powiedział Stwórca

    W imię Ojca i Syna i świętego Ducha
    Panie, to wszystko przepowiedziałeś, tylko nie powiedziałeś, że kobieta ta, będzie rodzić innemu mężczyźnie synów, że tak łatwo się jej wyrzeknę, ale nigdy nie będę mógł o nie zapomnieć, że w takich mękach będę za nią tęsknił.
    Panie, dziękuję ci za daną miłość, teraz wiem, że już nigdy nie odnajdę takich oczu, takich ust, takiej pięknej twarzy, nie zaznam takiej słodyczy ciała, już nigdy, nigdy, nigdy.

    źródło: http://www.pieszyce.pl/?s=subsite&id=571

      • ciekawe, czy to chore wyznanie erotyczne Lizakowskiego było prezentowane na wieczorku w konsulacie.
        I jak się ludzie czuli po usłyszeniu tej brudnej patologii…

      • Erotomanem jest podmiot liryczny. Niekoniecznie autor. Wolałbym jednak przeczytać coś na temat utworu.

          • Lizakowski, ty w ten pornograficzny gnot wprowadzasz podmiot liryczny, za którym nie stoisz? Przeleciałeś jakąś dziewuchę , łatwą zresztą i niewybredną, i na twój pot rzepakowy nieczułą, i zaraz chcesz się członkiem w literaturę polską wepchnąć! Czyś ty na mózg upadł (jeżeli oczywiście masz mózg, czego nie jestem pewny. A ta panienka i tak cie kantem puściła. Ciekawe, komu to urodziła synów. Z tobą nie miała chyba szans, jeżeli jesteś tak bezpłodny w życiu seksualnym jak w poezji.

        • To se napisz? Przecież pisujesz na temat swojej twórczości peany od lat. Wszyscy o tym wiedzą, Adaśku-Krzysiuniu!

        • Nie nie, podmiot liryczny to ty, Wieszczu za dychę.. Zawsze ci się wszystko z dupą kojarzyło. A kobiet nie szanujesz, chyba tylko wtedy, jak możesz je poślubić za dźwięczącą monetą. Podaj rękę p. Kawie i załóżcie przedsiębiorstwo pod nazwą ” Przez miłość do zielonej karty!”

    • a oto dowód kiedy Mierzejewski przed pokłóceniem się z Lizakowskim określał go jako poetę na emigracji i to na swojej grupie :

      “Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą… w temacie Emigracja
      20.05.2011, 08:00

      Janusz Kliś:
      TRYPTYK – „EMIGRACJA – ABERRACJA”

      Witaj Janusz! Cieszę się, że znalazłeś naszą grupę. Temat ten zakładał inny poeta emigrant Adam Lizakowski, który też mieszka od dawna w Chicago, ale nie będę Cię pytał, czy się znacie, bo wiadomo, że Chicago jest tak małym miastem, że byłoby to pytanie retoryczne.”
      ( http://www.goldenline.pl/ryszard-mierzejewski/wypowiedzi/t/forum/s/119 )

      Po pokłóceniu się z Panem Adamem poezja Pana Adama stała się dla Mierzejewskiego zła i Broń Boże Rysio nie nazwie Adama Lizakowskiego poetą.

      W kontekście powyższego i zmienności poglądów Mierzejewskiego na temat tego co jest dobrą poezją ( bo przecież śmiesznym jest zmienić poglądy w tej materii z powodów innych niż literackie) PYTAM CZY MIERZEJEWSKI ZNASZ SIĘ NA POEZJI?

        • a czy na temat są wasze wycieczki osobiste i dowcipy na tema Pana Adama Lizakowskiego?

          • Jestem święcie przekonana, że Krzysztof nie ma stałego pobytu i łasi się do “Pana” Adama, żeby się z nim ożenił i ułatwił przez ten legalny przecież dzisiaj związek stały pobyt w Ameryce. Adaś zaś ma doświadczenie w tych sprawach, a obywatelstwo posiada (do czasu, oczywiście, do czasu…)

          • Nie wygłupiaj się, Lizak! To zaczyna być nudne i męczące. Napisz raz, kurcze, jestem grafomanem, mitomanem, nie ma Wrocławia, nie ma wyjazdu do Polski, siadaj za kierownicą i zjeżdżaj w siną dal. Zmień też nazwisko. Nie widzisz, że nikt cie nie chce? Za często się puszyłeś jak indor i gardziłeś innymi. No i przyszedł kres , mity upadły. Jesteś sam. Nikt na tym blogu cie nie broni, nawet Panasiuk mówi, że cię nie znał. Obaj zaś jesteście po tej samej cenie. Daj spokój!
            A Miłosz w grobie się przewraca!
            Twoje wszystkie fantastyczne mity przeżyją cię w anegdocie, porażającej zresztą.

      • Lizakowski, masz rację, nie poznałem się od razu na Tobie i nawet mi do głowy nie przyszło, że może być ktoś tak bezczelny i odrażający, jak TY! Ale to już zamierzchła przeszłość. Nie słuchałem żadnych plotek o Tobie, tylko uważnie poczytałem sobie to Twoje badziewie, które niesłusznie nazywasz “wierszami” czy “poezją” i przypatrzyłem się, jak się zachowujesz wśród normalnych ludzi. I z pełną świadomością i odpowiedzialnością za każde słowo uważam, że jesteś nieuleczalnym przypadkiem kretyna i megalomana, bezczelnym prostackim kabotynem, który udaje kogoś (poetę, literata, intelektualistę, mecenasa kultury?), kim nigdy nie był i nie jest. Jesteś zwykłym oszustem intelektualnym i matrymonialnym (vide: ostatnie zbałamucenie dr M. R. – mojej znajomej ze studiów kulturoznawczych we Wrocławiu). Mam nadzieję, że p. Małgorzata, która odziedziczyła po zmarłym Mężu jedno z najbardziej szanowanych i uznawanych nazwisk w polskiej literaturze, wkrótce przejrzy na oczy i pogoni Cię, Dyzmo tam, gdzie Twoje miejsce: na pieszyckie pola buraczane albo cebulowe pod Jordanowem!

    • Dla pana wszystko co napisze Pan Adam Lizakowski jest porażające. Ale proszę napisać dlaczego porażające skoro zdobył się pan na komentarz. Skoro pan uważa się za takiego znawcę tematu to proszę dokonać analizy, takiej profesjonalnej analizy. Nie chciałbym wysnuć wniosku, ze pan się nie zna na poezji. Daję panu szansę
      .

      • Pewnie, że tak. Krzysiu-Adaśku, przestań tej błazenady. Już zszedłeś z afisza… To tylko twoje drgawki na deskach mogą jeszcze budzić współczucie, z reszty się ludzie śmieją. Zwłaszcza z twoich poronionych erotyków. Biegli seksuolodzy twierdzą , że teksty, jakie ty między innymi tworzysz dowodzą zwyrodnienia członka, na które ani viagra, ani żadne penicyliny i inne lekarstwa nie pomogą… Pozostaje tylko wyobraźnia i skrobanie patykiem…

  255. RYSZARD MIERZEJEWSKI

    “Jesienne refleksje przy masturbacji”

    (Skończone budzenia się rano
    ze stojącą pytą

    Czesław Miłosz)

    I żadne tam zboczenie to jesienne
    zauroczenie

    Najbardziej poetycka pora roku
    od stuleci
    rozbierana powolutku metodycznie
    listek po listku
    wystękana wymemłana obśliniona
    chucią starca
    w rymach żeńskich męskich i
    nijakich czyli białym wierszem
    w rytmie stępa-
    jącego ogiera budzi po nocy
    spać nie daje
    mimo chłodu i ciemności
    stawia pytę
    w gotowości maluje
    lubieżne obrazy
    żadne tam deszcze dzwoniące
    po szybach czy
    liście opadające na wietrze
    banalne dyrdymały

    Poeta z pytą w garści
    pisze wiersze
    o jesieni też być może ale
    gdzieś na marginesie długiej nocy
    śni mu się młodziutka
    nieśmiała śliczna i pachnąca
    wiosna – cztery litery

  256. Boże jaki to hipokryta. PO PRZECZYTANIU NA PEWNO USUNIE SWÓJ POST ZE SWOJEJ GRUPY

    “Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą… w temacie Emigracja
    20.05.2011, 08:00

    Janusz Kliś:
    TRYPTYK – „EMIGRACJA – ABERRACJA”

    Witaj Janusz! Cieszę się, że znalazłeś naszą grupę. Temat ten zakładał inny poeta emigrant Adam Lizakowski, który też mieszka od dawna w Chicago, ale nie będę Cię pytał, czy się znacie, bo wiadomo, że Chicago jest tak małym miastem, że byłoby to pytanie retoryczne.”
    ( http://www.goldenline.pl/ryszard-mierzejewski/wypowiedzi/t/forum/s/119 )

    • Krzysztofie. Wszystkie Twoje wypowiedzi nie są na temat.
      Przestań uprawiać wycieczki osobiste.
      Albo won z tego portalu!

      • a czy na temat są wasze wycieczki osobiste i dowcipy na temat Pana Adama Lizakowskiego?

        • A ty czemu nie napiszesz o nas jakiegoś dowcipu?
          Nie dała Bozia poczucia humoru?
          Byłoby przyjemniej.

          • Jolu dowcip mam cięty ale ty i tak byś nie zrozumiała. Jak zawsze zresztą , śmiejesz się po tygodniu, udając żeś zrozumiała. Pozdrawiam napuszoną.

  257. Boże jaki to hipokryta. PO PRZECZYTANIU NA PEWNO USUNIE SWÓJ POST ZE SWOJEJ GRUPY
    “Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą… w temacie Emigracja
    20.05.2011, 08:00
    Janusz Kliś:
    TRYPTYK – „EMIGRACJA – ABERRACJA”
    Witaj Janusz! Cieszę się, że znalazłeś naszą grupę. Temat ten zakładał inny poeta emigrant Adam Lizakowski, który też mieszka od dawna w Chicago, ale nie będę Cię pytał, czy się znacie, bo wiadomo, że Chicago jest tak małym miastem, że byłoby to pytanie retoryczne.”
    ( http://www.goldenline.pl/ryszard-mierzejewski/wypowiedzi/t/forum/s/119 )

  258. Tą Lizakowskiego poezja się tak wzruszyłam,
    że aż w majtki popuściłam
    olejem rzepakowym.

    • Piękny wiersz Pani “Zosiu” musiał panią kosztować wiele wysiłku i wyrzeczeń. Proszę pisać, ma pani talent i dobre pióro.

      • Panasiuk, przestać? Od kiedy jesteś krytykiem literackim? Weź młotek do ręki, i stukaj, oczywiście, że w gwoźdź. To ponoć robisz dobrze. I za to liczysz. A za wiersze nie. Za felietony też nie? A dlaczego, wróbelku?
        Bo wiesz, że tego nikt nie kupi, za darmo nawet nie weźmie. G…o warte! Sam wiesz!

        • Słuchaj kretynie Olku. Nie dorastasz mi do pięt. Zobacz tylko gdzie drukowane są moje felietony, kiedy ty tam dojdziesz? jesteś niedouczonym, wieśniakiem więc nie pouczaj nikogo. Dlaczego się nie przedstawisz, bo wstydzisz się swojego nazwiska.

  259. ….i że konsulat polski w Chicago lansuje takiego prymitywnego erotomana, grafomana i prostaka. To woła o pomstę do nieba! Jak można się tak ośmieszać!

    • Widać, że Pani nie zna się na sztuce a na poezji szczególnie. Proszę o analizę utworu Pana Adama Lizakowskiego. Coś na temat np. środków poetyckich , które pan Adam zastosował w tym utworze. A czy Pani wie co to jest podmiot liryczny? Proszę mi udowodnić, że to grafomania. Rzucać hasełka to może każdy prostak.

      • Oszalałeś. Na to trzeba kilku biegłych psychiatrów. Objaw najgroźniejszy: mówisz do siebie i to w dodatku przez “Pan”. Jutro pewnie wpiszesz się na tym blogu jako “Najjaśniejszy Pan Cesarz poddanych pieszyckich, Adam Napoleon z hr. Lizakowskich Bonaparte…

  260. Z wpisów Krzysztofa (styl wskazuje , że to Lizakowski, demaskuje go maniera sformułowania “pan Adam Lizakowski”, “poezja Pana Adama Lizakowskiego, zawsze z ogromnym szacunkiem, ta irytująca czołobitność wobec własnej osoby, maniakalna zupełnie i niezdrowa), a przede wszystkim nieudolne budowanie zdań) rozchodzi się upiorny zapach szamba. Ciekawe, czy ten jego pornograficzny wiersz o tygodniowym ciupcianiu w burakach, na dechach czy mchu – czytano w konsulacie? Trzeba zawiadomić władze w Warszawie, że pracownicy konsulatu dopuszczają do takich skandali jak promowanie podobnych twórców i wywołują ogólne zgorszenie i podział wśród Polonii. Pani konsul i wicekonsul Zieliński powinni natychmiast poddać się do dymisji. Źle reprezentują swój kraj. Nie chcemy aby powiedzenie “jaki kraj, takie jego służby konsularne” kierowano i pod naszym adresem.
    Dosyć nasyłania nam tutaj nieudaczników. Nie jesteśmy obywatelami bananowej republiki!

  261. Wpisałam swoja opinie dzisiaj, wszystkie są, a mojego wpisu nie ma. Nie mam wprawdzie Ph.D, ale mam prawo wyrażania mojej opinii, zwłaszcza na temat tych nieudaczników z konsulatu. Proszę przywrócić mój wpis!
    A Lizakowskiego trzeba chyba zgłosić do jakiegoś sądu koleżeńskiego za wypisywanie pornografii. Poza tym poniża kobiety, traktuje je jako wyłączny sposób zaspokojenia swoich chuci. A gdzie godność kobiety?l Która zresztą uczciwa kobieta chciałaby czytać o sobie takie zberezeństwa!

    • Uspokój się Kasiu. To nie o Tobie. Nie masz i nigdy nie miałaś szans być braną 🙂

      • Krzysiu, masz rację . Homoseksualiści tobie podobni nigdy się moją urodą nie interesowali. Pomimo obywatelstwa. Ale świntuchy!

  262. Kłamie pan, Panasiuk! W “Liście z Chicago” (Poeta doskonały) na portalu Pisarze.pl stwierdza pan, co następuje: “Warsztaty poetyckie” w Chicago maja już swoją tradycje. Prowadzi je kilka osób, do których też zaliczam”.
    Zrobił mnie pan w konia, kłamczuchu! A ja, stara i głupia, uwierzyłam! Tak. To prawda, że szczury uciekają z tonącego statku. Z Lizakowskim też pan współpracował. Prowadził pan z nim szkolenia z zakresu literatury starożytności i średniowiecza (!) ! (Uczył Marcin Macina…) Brał pan z nim udział w promocjach, poparł pan również pomysł zamieszczenia jego wierszy w Almanachu, i to bezpłatnie, choć inni musieli płacić. Tak to robiliście sobie “nazwiska” kosztem tych biedaków w rodzaju pana Stefanka! (09/17/12)
    Wstyd. I to Marynarz! W dodatku Wojenny!

    • Droga Pani Katarzyno! Tłumaczą się tylko winni, ale zrobię to, by Panią ucieszyć.Proszę dokładnie przeczytać, co odpisałem P Danielowi (o2 26.2015)i to jest prawdą. Jeszcze raz oznajmiam, że nigdy nie prowadziłem żadnych szkoleń (jak Pani wspomina) wspólnie z Lizakowskim.Nie było też promocji ani poparcia z mojej strony. Zatem proszę mnie zostawić w spokoju i nie wyzywać od szczurów, bo chyba Pani nie zdaje sobie sprawy z tego, co to dokładnie oznacza w żargonie marynarskim. Jeśli musi się Pani czymś zajmować, to proszę sobie znaleźć inną osobę, względnie jakieś poczciwsze zajęcie. Może już dość tego wyzywania i tych gorzkich słów. Proszę być bardziej konsekwentną w swoich wypowiedziach. Dziwię się, że redakcja pozwala na tak obraźliwe teksty. Może Panowie czas zakończyć te bajczenie. Taki poziom pasuje jedynie do gazety”NIE” Urbana.

      • Władek, wstyd mi za ciebie. Taki z ciebie marynarz, jak z koziej dupy trąba! Tak napisałeś na portalu, jak to dr Katarzyna podaje. Sprawdziłem. Czy ty wstydu nie masz? Nie masz szacunku do swoich własnych słów? Zawsze gotowy jesteś dać czterech liter dla sławy. Kim ty jesteś, ponury pismaku? Mam nadzieję, że p. A. Ocytko wypieprzy Bobera z pracy, jeżeli ten zamieści jeszcze jeden twój durny felieton! Gorszyś od Lizaka! Przecież ty tak napisałeś! Wstyd. No i jesteś przyjacielem grafomana Lizakowskiego, który prawdopodobnie tobą gardzi.
        I w tym przypadku ma rację!
        A ta Alina z warsztatów też się kryguje jak niewinna panienka co to ani razu od ostatniego razu i daje dowody prostackiej, prymitywnej dewocji.przez którą można prawdziwa wiarę stracić. Oboje jesteście po tym samym cenniku, knoty pseudo literackie. Na dajeryję czyli sraczkę się człowiekowi zbiera, jak czyta te wasze bzdety i te wasze świetojebliwe teksty!

        • Do Olka, który marynarza widział jedynie w TV.
          Najpierw się przedstaw BURAKU, nie dorastasz mi do kostek, ale potrafisz pluć jadem. To, co napisałeś jest jedyną twoją twórczością, na nic więcej cię nie stać. Jesteś typowym gnojkiem i idealnie pasujesz do tego portalu. Nie zrozumiałeś prostego zdania, a napisałem dość jasno. Przeczytaj jeszcze raz to co odpisałem powyżej Olkowi, tam jest jasność.Dlaczego zabierasz głos nie znając tematu.Otrzymałeś fałszywe dane, a własnego zdania nie masz. Jeśli kogoś chcesz oskarżać powinieneś mieć wiedzę, a jej nie masz. Więcej nie zabieraj głosu, bo jesteś cienki bolek. Następnym razem tak ci odpowiem, że pójdzie ci najniżej do nóg. Jak już wyżej pisałem; Panasiuk to nie tramwaj, do którego się wsiada i wysiada. Znajdź kogoś bliższego, najlepiej w rodzinie i ubliżaj mu do woli. Nie życzę sobie, by jakiś prostak mnie obrażał. Niech to będzie jasne.

          • Panie Panasiuk, proszę pamiętać, że oprócz adresata , do którego kieruje Pan swój prostacką odpowiedz, na tym blogu pojawiają się również damy. Wyrażaj się Pan, jak w szkole uczyli!i

        • Do Waldka. Tylko na tyle cię stać. Nigdy marynarzem nie byłeś, chyba że służyłeś w marynarce szuwarowo – bagiennej. Jesteś zwykłym kundlem, który potrafi tylko ujadać, na gryzienie cię długo nie będzie stać. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.

          • Nie obrażaj mojego psa. On ma więcej oleju w głowie niż ty. I przynajmniej nie zamula gazet tak jak ty durnościami. A w przeciwieństwie do ciebie załatwia się na dworze, a nie jak ty, na blogach i łamach nędznych gazecin.

        • Pani Katarzyno . Nic Pani nie rozumie i jest mało konsekwentna. Na stare lata chce się pani droczyć ze wszystkimi tylko dlatego, że nikt panią nie zauważył nawet z tymi dyplomami. Jest pani złośliwa i zgorzkniała.

      • Znowu pan kłamie, Panasiuk! Proszę przeczytać pańskie własne wpisy! Na pisarze.pl. Sam mnie pan tam przekierunkował. Pisze Pan dużo więcej skandalicznych rzeczy! A odwagi panu brakuje. Nie potrafi pan powiedzieć: pomyliłem się, zbłądziłem. Źle was szkolili w Marynarce!

        • Pani Katarzyno proszę dłużej czytać i otworzyć się na wiedzę. Skoro nie potrafi pani komentować, proszę tego nie robić. pozdrawiam

  263. Dlaczego ten Lizakowski biegał nago po lesie?
    Nad morzem, to rozumiem – zawsze mógł wziąć udział w konkursie “Jak zostać syrenką?”…

    • I Pani “lyteratka” przyłączyła się do ujadania ? To może jakąś solidną profesjonalną analizę utworu Pana Adama ?

  264. Chcieliście mieć analizę, to proszę:
    +

    Wiersz Lizakowskiego jest laboratoryjnym przykładem wyrafinowanego sadyzmu,
    niezdrowej, zwierzęcej chuci oraz fizycznego poniewierania kobietą.
    Nie ma tam miłości ani wzniosłego uczucia.
    Jest wulgarna przemoc i wyuzdane zaspokajanie seksualnych popędów.
    Zachwycać się tym mogą tylko skrzywieni psychicznie dewianci.
    Wstyd!
    Tekst nie ma żadnych walorów literackich.

  265. Zawiadamiamy, że utworzył się komitet, mający na celu doprowadzenie do dyscyplinarnej dymisji pani konsul Pauliny Kapuścińskiej, jej zastępcy Roberta Rusieckiego oraz vice konsula Konrada Zielińskiego, jako osób niegodnych sprawowania swoich funkcji dyplomatycznych – co jaskrawie przejawia się w ignorowaniu i lekceważeniu Polaków za granicą. Ich akcje są również zarzewiem poróżniania Polonii, skłócania jej i dzielenia. Odpowiednie pisma skierowane zostały na ręce przedstawiciela Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego z odpowiednią ilością podpisów. Dodatkowo, w najbliższym czasie ukaże się list otwarty w tej sprawie.

    • Nie dziwie się, że po Chicago krążą takie dowcipy jak “co pani konsul dała, że robotę dostała”, albo”pani konsul nie ma ma w pracy, bo wysiaduje w domu bojąc się ulicznego ruchu i terrorystów z Polonii, a będąc domatorką”. “Chamstwo polonijne ja razi”. Niestety, nie ma ona poważania, a o szacunku szkoda mówić. Czym się kierowano, przysyłając ją tutaj? Wpadki konsulatu są prześmieszne, zaś afera z Lizakowskim zna pewno panią konsul i jej podwładnych na piedestał nie postawił. Powiedzenie zaś “fajna blondyna” niczego już nie załatwia. Fajnych blondyn, i to prawdziwych, w Chicago na pączki!
      A przypomnijmy, że Lizakowski został przez obecnego prezydenta odznaczony medalem. Ponoć za szerzenie kultury polskiej na emigracji. Jakiej kultury – niech sami uczestnicy blogu dopowiedzą. Warto byłoby wiedzieć, kto go do tego wyróżnienia zgłosił i kto zgłoszenie opiniował. Zgłosił się pewnie sam, bo cały czas żebrze tylko o donacje i domaga się wyróżnień. Byle jakich, byle tylko ze zdjęciem i z nazwiskiem. Potem to rozsyła jak głupi po blogach.
      ity

  266. Jest to historyjka o chuciach satyra.
    To taki leśny pół-człowiek pół-cap rozpłodowiec,
    który gwałcił wszystko, co napotkał na swej drodze.
    Ohydny, lubieżny i cuchnący kozłem
    W sam raz pasuje do Lizakowskiego.

    • Znalazłem tę wypowiedź na jednym z blogów. Porównajcie Państwo, co pisze Edward Dusza o Szymborskiej, a co Lizakowski. Ciekawe!

      Dziękuję wszystkim za wiadomość o zgonie piewczyni stalinizmu. Chciałoby się rzec – “śmierć każdego człowieka”… i tak dalej. Ta kobieta, Szymborska, zmarła. Jaka ulga! Już będzie mniej fałszu, zakłamania, ponurego s……..! Już nie będzie łez nad śmiercią rzeźnika narodów, kata, antychrysta, wąsatego Józefa, którego ta pseudoartystka tak mocno kochała… Czy go kochała? Nie, ona kochała wszystko to, co za te manifestacje miłości do niego mogła osiągnąć: luksus, wyjazdy, lekkie życie, popularność…

      Ciszej nad ta trumną! Płaczmy raczej nad tymi wszystkimi, których ta kobieta oszukała, których skrzywdziła… Tylko taki naród jak Polacy mogą lać łzy nad tą śmiercią… Polacy łatwo przebaczają kapusiom i zdrajcom, szelmom literackim i wszystkim tym, którzy pluli nam w twarz i zdradzali nasz najświętszy interes narodowy, zdradzali Polskę.
      (…)
      Jej życie i dzieło trzeba napiętnować, a nie uparcie gloryfikować dźwigając na koturny… Jej popularność (wątpliwa zresztą) świadczy nie tylko o głupocie Polaków, ale o naszej nikczemności i skarleniu. Że napisała kilka dobrych wierszy? Ludzie! Hitler ponoć malował zupełnie przyzwoite, miłe dla oka akwarelki…
      Wiadomość o śmierci zdrajczyni naszego narodu nie jest dla mnie smutna. To tylko radosne potwierdzenie, że błogosławiona śmierć, ona tylko, kładzie kres nikczemności i podłości ludzkiej.

      Edward Dusza

      ………………………..

      Ze swej strony dodam cytat z jednego z blogów:

      Sekretarz osobisty Szymborskiej, pan Michał Rusinek, także wybitnym poetą jest:

      “Wyborco, użyjże rozumu;
      nie zważajże na amok tłumu,
      na paranoje i frustracje.
      Ty dzięki ratio wszak masz rację.
      Więc niechże dłoń nie zadrży twa.
      Wybierzże Bronisława K.”

      ……………………

      Zmarła fanatyczna komunistka. Zostali stalinowcy.
      I tyle.

      • Dawno to pod adresem p. Aliny pisano, ale ciągle aktualne! (Kworum 18 lutego 2012. Autor p. Wacław Kimowicz. Poczytajmy:

        Droga Pani Alino widzę ,iż nie zna Pani albo Pani świadomie pomija wskazania
        Ojca świętego dla pisarzy. A to są wskazania jednoznaczne,by swoim piórem głosić p r a w d ę i i nieustępliwie walczyć z obłudą i wszelakim złem.Takie są elementarne obowiązki tych,którzy biorą się za bardzo odpowiedzialną prace pisarską.Pojęcie przebaczania jest b.często płytko pojmowane,a oprócz tego najczęściej nadużywane,głównie przez tych,co będąc w komitywie właśnie ze złem sporo nabroili! Ostatnie 2 dziesiątki lat udowodniły to w sposób jednoznaczny. Pamiętam tamtą gęstwinę przebacza czy,którzy wywodzą się głownie z szeregów szpiclów służb specjalnych PRL. Te szydła z wora do tej pory wyłażą… No cóż, jak się miarka zła przebiera,to i sam Pan Bóg bierze za bicz i kogo trzeba karci. Przykład Chrystusa,który przepędził kogo trzeba spod
        świątyni.W natłoku czarciego swądu ma każdy prawo się pomylić. Ale każdy z tych nieszczęśników ma także obowiązek przerwać swój dotychczasowy zgubny spacer… Jeżeli tego nie uczyni,to już wiadomo komu służy. Droga Pani to nie jest temat łatwy dla ludzi przyzwyczajonych do, właśnie łatwości. W górze, nad naszymi komentarzami są wypowiedzi wybitnych poetów polonijnych w osobach: Pani Mirosława Kruszewska i Pan Edward Dusza. Radzę szczerze zapoznać się z poetyckim dorobkiem tych Wspaniałych Twórców. Wnet Pani zauważy w jaki wysoce poetycki sposób biją się o Prawdę i zwalczają zło! Taki jest święty obowiązek tych, którzy odwołują się do wiary w Boga, a szczególnie tych, którzy swoim Zgromadzeniom nadają imiona osób ŚWIĘTYCH. Serdecznie pozdrawiam .

        xxx

        Nie. Pani Alina nigdy się z dorobkiem tych poetów nie zapoznała i uczniów Warsztatów o ich twórczości nie informowała, nigdy też nie ujęła ich w swoich antologiach. Nawet za pieniądze. A Lizakowskiego popierała, a nawet padała przed nim na klęczki, zamiast go wziąć za kołnierz i wyrzucić za drzwi, kiedy się napierał z czytaniem swoich poronionych płodów, tak wysoko przez kierowników warsztatów cenionych, pana Panasiuka również, bo on wielki koneser!

      • To twoje skarpetki, Lizakowski. Mówiłem ci, przynajmniej zmień je co trzy tygodnie, bi ci się połamią na stopach!

  267. A oto inna “perełka” z twórczości Adama Lizakowskiego, której nie tylko się nie wstydzi, ale jeszcze nią chełpi w internecie, zapraszając do zapisywania się do Towarszystwa Dolnośląskiego w Chicago, którego ponoć jest założycielem i honorowym prezesem. Pisownia oryginalna, utwór napisany czystą lizakowszczyzną, tj. wulgarną i prostacką odmianą polszczyzny, skopiowany z oficjalnej strony Towarzystwa Dolnośląskiego w Chicago:

    http://old.wcss.pl/wroclaw/organ/lizak.html

    Moim skromnym zdaniem, za sam gwałt na języku polskim, jaki prezentuje tu Lizakowski, powinien być On dożywotnio wyeliminowany ze świata literackiego! – Ryszard Mierzejewski (rymierz)

    “A oto wiersz, ktorego ucza sie wszyscy dolnoslazanie w Chicago.

    Adam Lizakowski
    Dolny Slask
    Towarzystwu Dolnoslaskiemu w Chicago ten wiersz dedykuje

    Dolny Slasku kraino krosien tkackich, kopaln
    pol uprawnych, ludzi pieknych, madrych, pracowitych.
    Wroclawiu – stolico marzen malych chlopcow
    o bystrych oczach oswietlonych twoim blaskiem,
    przodowniku duszy, wyznaczniuku talentu,
    miescie ambicji i wiedzy, kulury, wynioslych ludzi.
    Kraino – slowniku pierwszych najwazniejszych slow,
    rozzarzonych miloscia, jawisz sie jak mityczny jednorozec,
    odciskasz sie w mej pamieci lisciem kasztana,
    polnym kwiatem, ulica Swidnicka, gora Sniezki.
    Jak mam cie wyspiewac moja mala ojczyzno
    pomiedzy gorami Sowimi a Odra, Nysa i Karkonoszami,
    ktorym jezykiem wyszeptac: Polaka, Niemca, Czecha,
    jakim akcentem: wilenskim, lwowskim, nowogrodzkim,
    matko stu narodow, dwoch cywilizacji,
    jakim krajobrzem opisac dziecinne marzenia,
    wiatry gorskie, smak szczawiu, kolor przepysznej czeresni,
    cokolwiek powiem, napisze, zawsze  w tym odnajde
    czulosc i milosc mojego wspanialego miasteczka Pieszyce:
    Jaka to milosc czyni emigrantow w dalekiej Ameryce
    bogatymi w palach wyobrzni, w ktorych pachnie koniczyna,
    zamienia chlopcow dmiacych w trabki rak w zwiastuny
    czegos wielkiego przyjazni miast i ludzi:
    Swidnica wraz z Walbrzychem na powitanie wyciaga reke,
    Sobotka przyroda po praslowiansku wita,
    Nowa Ruda i Boleslawiec zapraszaja na przechadzke,
    a Klodzko na wieczory polsko- czeskie przy ognisku.
    Kudowa, Ladek Zdroj pachna swiezoscia, Jelenia Gora
    wraz ze Szklarska Poreba na odpoczynek wzywa.
    g Ktos powie, ze w Legnicy najlepiej, bo jakze jej nie pokochac.
    Najslodcze dziewczyny sa w Bielawie, tym z Dzierzoniowa,
    Wolowa, Bogatyni, Strzegomia tez slodyczy nie brakuje.
    Najpiekniejszy jest Dolny Slask jesienia, gdy zielen
    w zloto i purpure sie zamienia, gdy cebulowe pola
    z Jordanowa otula mgla, a ptaki zaprzestaja sporow z latem
    w Zabkowicach Slaskich, Kamiencu Zabkowickim, Lubiniu, Polkowicach.
    Bociany spod Kamiennej Gory do odlotu sie szykuja w dluga podroz.
    Jak po tylu latach rozlaki wskrzesic zapach zlotej renety
    smak pstraga z Walimia, jak uchwycic majestatycznosc
    sady spod Ziebic, Glogowa czy Milcza,
    ktory malarz w Ameryce namaluje brzek powietrza
    tluczonego skrzydlem bociana?
    Moj dom Dolny Slask lezy w srodku serca mego,
    pamietam go w kadzidel dymie, dzwonach glosie sw. Antoniego,
    deszczu, sniegu splocie rak jedynym naszyjniku mojej matki.“

    źródło: http://old.wcss.pl/wroclaw/organ/lizak.html

  268. Jeden z ostatnich wpisów Adama Lizakowskiego na portalu http://www.doba.pl:

    “Panie Mierzejewski, proszę zmienić lekarza, ten pana oszukuje. Pani Mirosława Kruszewska, Ph. D. V-ce Prezes Związku Pisarzy i Dziennikarzy Polskich w Ameryce, ma doktorat i jest vice prezesem Związku, jak pan jest milionerem. Ona choruje na to samo co pan. schizofrenia-paranoja. Związku Pisarzy i Dziennikarzy Polskich w Ameryce, takiej organizacji w Stanach Zjednoczonych nie ma, tak samo Kruszewska nie ma doktoratu, chyba ZE napisany u Pana W WAŁBRZYCHU NA STRYCHU.”

    patrz: http://ddz.doba.pl/artykul/komentarz/3045/15/8973/0/#commentactive

    • No, głupol, zawistny, chory, kiedy wie, że są lepsi od niego. Nawet Panasiuk, drugi egomaniak, i Alinka, co sobie odkłada do renty starczej, zapobiegliwa pszczółka Maja,wiedzą, że źle ulokowali swoje uczucia. Lizakowski – słowem, to kretyn. Wszyscy o tym w Chicago wiedzą. Wszyscy moją dosyć lizakowszczyzny. Ale nie konsulat RP. Oni są nowocześni!
      O biedne miasto Pieszyce! Co z ciebie wyszło!

      • Do Olka. Jeszcze raz cię upominam, wara od mojej osoby. Nie wiem dlaczego ludzie tak się kompromitują. Każdy na tym portalu wie wszystko, a to dziwne.

        • Od ciebie, bo jesteś plotkarz, największy w Chicago, oczywiście po Lizakowskim. Obaj jesteście po tych samych pieniądzach.

          • Słuchaj buraku Olku, dość mi naubliżałeś i z tym będę musiał coś zrobić. Nie można bez końca opowiadać tego samego. Dziwię się redakcji,że dopuszcza taki prymityw do głosu, co źle o niej świadczy. Wiem, że jesteś jednym z poetów, któremu nic nie wyszło, dlatego ziejesz jadem. Napisz coś lepszego i daj na stronę , będziemy podziwiać twoje dzieło. zapewniam, że jest to jedyna droga do wyzwolenia się z tego żalu, który umysł ci mąci. Powracaj do zdrowia biedaku.

    • Zajmij się sobą półeto . Tylko nie bierz tego dosłownie bo się zaczniesz ptaszkiem bawić. Atak przy okazji. Ile daje Brzeziński za “skórę” ? ( odnośnie skór cdn )

  269. Nie mogę pojąć dlaczego Lizakowskiego tak denerwują te nasze doktoraty i stowarzyszenia.
    Trzeba zdać maturę, iść na studia, zrobić magisterium, a potem tyle doktoratów, ile się chce. Nikt nikomu nie zabrania.
    A do naszego stowarzyszenia literatów przyjmujemy za poręczeniem dwóch osób. Starszych kolegów literatów.
    To i Lizakowski tu wstępu nie ma. Nikt przy zdrowych zmysłach za niego nie poręczy.
    Stowarzyszenie jest jawne. Czemu Lizakowski nie może go znaleźć?
    Dziwne.
    No i nie wepchniesz się!

    • Nie zauważyłem aby Lizakowskiego “denerwowały wasze doktoraty” nigdzie tego a szczególnie tutaj czegoś takiego nie spotkałem. Niech Pani coś pokarze na poparcie swoich słów bo grozi Pani opinia osoby która rzuca puste słowa.

    • A ja odniosłem wręcz odwrotne wrażenie : Dlaczego “doktórów” tak denerwuje Pan Adam Lizakowski? W końcu to wy cały czas jedziecie po nim.

  270. Kolejny utwór Adama Lizakowskiego w ramach przeglądu przed nominacją Poety do Literackiej Nagrody Nobla 2015

    Adami von Pieszyce (Lizakowski)
            
            
    Wigilia 2010
            
            
    … Lapczywie patrzacym na pasterzy w noc wigilijna
    W kosciele sw. Antoniego w Pieszycach
    Na welniaste owce (!!!!1) i mleczna krowke (!!!!2)
    Matke Boska i Jozefa stojacych nad
    Kolyska (!!!! 3) Jezusa dopiero co narodzonego
    – przysiegam

    Witaj tryskajaco nadziejo – wodo zycia
    Narodzona w stajence,
    pasterska reka podana
    Niech becza kozy, (!!!4) niech dzieciatko kwili (!!!!5)
    Niech pasterze graja na fujarkach, (!!!!6) niech gwiazda
    Betlejemska wszystkich prowadzi. – On jest miloscia
    – przysiegam
            
            
    ze strony: http://ddz.old.doba.pl/?s=subsite&id=39805&mod=2&comment=368309#368309

      • Krzysztofie Lizakowski!
        Przyślę ci pudełko chusteczek higienicznych abyś mógł obetrzeć swoją gębę z piany.

    • Jak to: to w Pieszycach ludzie łapczywie patrzyli na pasterzy?
      Czyżby pasterze byli tacy urodziwi, że się niejednej niedopieszczonej z czymś brzydkim skojarzyło? A jak ludzie, to chłopy też łapczywie zerkali!
      Oj, sodomia! Opamiętaj się, Lizakowski, pastorałki to ty nie napiszesz!
      Tu dzieciątko kwili,
      koza baczy
      a Lizakowskiemu w to graj!

  271. Masz fantazję doktorku i jak zwykle łżesz. Taki Łżeczłeczunio. Chyba w odpowiedzi trzeba zacząć pisać o tobie prawdę bo dotychczas z litości pewnych spraw się nie poruszało.

    • Podpisując swój komentarz do mnie skierowany “ktoś z WAP-u” ubek Lizakowski próbuje odgrzebać swoją odrażającą prowokację, kiedy w notce Wikipedii o Wojskowej Akademii Politycznej – byłej uczelni wojskowych politruków w PRL, wpisał kiedyś moje imię i nazwisko do grona wykładowców i szydził potem na naszym lokalnym portalu “Doba” ze mnie, że niby to ja byłem tym wykładowcą. Tymczasem, ja nie odbyłem nawet zasadniczej służby wojskowej w PRL, bo zostałem zaraz po studiach jako asystent na wrocławskim kulturoznawstwie przeniesiony dożywotnio do rezerwy. W razie jakichś wątpliwości mogę służyć skanem swojej książeczki wojskowej ze stosownym wpisem. Nie udała się prowokacja, ale Lizakowski – teraz pod nickiem “ktoś z WAP-u” próbuje odgrzewać swoje ohydne, niestrawne kotlety, niezjadliwe tak samo, jak Jego tzw. wiersze i poematy.

      • Wierzymy Panu na słowo P. Rymierzu – Lizakowski do wszystkiego jest zdolny. A w seksie siedmiodniowym wykazał (na papierze wprawdzie) swoją wielką chuć i zezwierzęcenie, pogardy do ludzi, zwłaszcza do kobiet, których obowiązkiem jest sycenie jego (jako samca) nieustającego głodu seksualnego. Rozumiem, co ma chłopina robić. Każda spojrzy, a jeżeli nie splunie, to pomyśli: gdzie to się taka poczwara ulęgła!
        ,

          • To już było, matołku Adaśku. Zabrakło konceptu? A może pieniążków na ghostwritera? Jeżeli nie jesteś, durnoto prymitywna Adamem, to ile temu “rzeczywistemu” Krzysztofowi odpalasz za każdy wpis? Przecież ty nie umiesz pisać, a największe twoje osiągniecie to była wymiana stanu cywilnego za zieloną kartę. Pamietasz? Ludzie pamiętają, a w Bielawie też wiedzą…

          • Lizakowski, chyba przyjdę dzisiaj do biblioteki w Pieszycach na Twój happening tragikomiczny, niesłusznie nazwany “warsztatami poetyckimi”, aby dowiedzieć się wprost od Ciebie – Nikodema Dyzmy polskiej poezji i największego grafomana Ziemi Dzierżoniowskiej co to jest ten “podmiot liryczny”? Pierwszy raz słyszę! To pewnie coś z gramatyki? A czy jest też orzeczenie liryczne, dopełnienie i przydawka?
            I zapewne te “dziewczy” w Twoim wierszu o braterskiej czerwonej gwieździe, która zakwitła w Bielawie w 1945 roku wraz z drzewami czereśniowymi, to są te przydawki liryczne, prawda?

          • Panie Mierzejewski Ryszardzie bzdury pan pisze że pierwszy raz słyszy ( czyta ) określenie pod nazwą PODMIOT LIRYCZNY . Drwi pan pytając co to jest i co znaczy. Czy szanuje pan Polonię pisząc na jej portalu bzdury. Kto panu teraz uwierzy?

            OTÓŻ SAM pan panie Mierzejewski CZĘSTO TEGO OKREŚLENIA UŻYWA I UŻYWAŁ A KILKA DOWODÓW PONIŻEJ , KILKA BO UWAŻAM ŻE NIE WARTO SIĘ PRZY TAK NIEKULTURALNYCH, PEŁNYCH JADU POSTACH ZATRZYMYWAĆ.

            DOWÓD NR 1 : Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą… w temacie Początki….
            7.09.2008, 10:24
            Historia zatoczyła krąg. Podmiot liryczny w wierszu Zygmunta Młodego nienawidził
            “k… czerwonej”. Obecnie Pan Prezydent III RP, a zarazem Król IV RP Wyśnionej,
            nie lubi “tej małpy w czerwonym”, o czym donosi na publicznej konferencji prasowej.
            A czerwony to tak piękny kolor. Muszę coś poszukać na ten temat we wczesnym Broniewskim lub Woroszylskim, bo z czasem i Ich gusta odnośnie do kolorów
            też się zmieniły, nieco poszarzały.
            Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.09.08 o godzinie 10:27

            DOWÓD NR 2: . “Dlatego też podmiot
            liryczny (w istocie Ty sam) jeśli obrywa lanie za kradzież
            czereśni, to od pana Michalskiego (znanego w Pieszycach
            sadownika), po bułki chodzi do pana Jankowskiego” ( Ryszard Mierzejewski – fragment utworu “Listy poetyckie z Pieszyc do Chicago (2)” ITD, ITD ITD

            TO CO JEST COŚ TAKIEGO JAK PODMIOT LIRYCZNY CZY NIE MA?

          • Krzysztofie Adamie, Brawo! Widzę, że zacząłeś robić postępy, genialnie rozszyfrowałeś mnie, że pozwoliłem sobie troszkę pożartować o tym podmiocie lirycznym. Czyżbyś wziął sobie moje dobre rady i zaczął się wreszcie przygotowywać do matury, aby zdążyć jeszcze przed osiągnięciem ustawowego wieku emerytalnego, który już w Twoim przypadku jest tuż tuż! Oddaję Ci honor, Lizakowski, skoro już wiesz co to takiego “podmiot liryczny” śmiało możesz prowadzić w bibliotece w Pieszycach “warsztaty poetyckie”. Szkoda tylko, że masz na nich tylko jednego słuchacza, który nie tylko legitymuje się prawdziwym wyższym wykształceniem na Uniwersytecie Wrocławskim, ale jeszcze pisze wiersze o niebo lepsze od Twoich, o ilorazie inteligencji już nie wspomnę, abyś nie wpadł w jeszcze głębszą depresję. Kazik, podobnie jak Ty, spędził wiele lat na emigracji, ale nie podpisałby się pod Twoją “złotą myślą” z “Listu 11. Jak się czujesz na emigracji?”, gdzie konstatujesz, że “emigracja to wylęgarnia wszelkich/psychicznych chorób” (Adam Lizakowski: 40 listów poetyckich. Chicago, Illinois, USA 2014, s. 30). Oczywiście w Twoim przypadku, Krzysiu Adasiu, twierdzenie to w 100% jest prawdziwe. Ale może to nie emigracja przyczyniła się do schizofrenicznego rozdzielenia Twojej świadomości i popadnięcia na długie na lata w psychozę depresyjno-maniakalną, a na przykład profesja TW kapusia, której bez reszty się poświęciłeś?

          • Owszem można się i żartem tłumaczyć ale w istocie jest to nieznajomość rzeczy rymierzu vel “przydawko liryczna”

          • Lizakowski, byłeś, jesteś i chyba już na zawsze pozostaniesz bucem kartoflanym bez poczucia humoru. Podobno tylko osobniki o bardzo niskim ilorazie inteligencji nie mają poczucia humoru, co właśnie w Twoim przypadku się potwierdza. A ja – ponieważ jak rozpowiadasz na prawo i lewo do osób postronnych mam schizofrenię potrafię się śmiać, zarówno z siebie, jak i z takich nadymanych bufonów jak Ty. To mówisz już, górniku przodowy, że ukończyłeś w Stanach Zjednoczonych 4 wyższe uczelnie? Czy tam na tych uczelniach językiem wykładowym był język migowy, bo przecież Ty nie znasz żadnego języka ani ojczystego, ani obcego? A język migowy tez trzeba znać, a więc tez odpada. Chodziło mi raczej o uniwersalny język ciała, gestów i mimiki, tzw. body language, który pewnie po tylu latach mieszkania w USA opanowałeś biegle?

          • To nie twoje poczucie humoru ale zawiść i nieznajomość warsztatu poetyckiego sprawiły że się zbłaźniłeś. Tak więc nie ściemniaj bo znasz się tylko na niczym.

          • Ryszard Mierzejewski
                    
                    
            LISTY POETYCKIE Z PIESZYC DO CHICAGO*
                    
                    
            List pierwszy – gratulacyjny
                    
                    
            Szanowny Panie Adamie Lizakowski!
                    
                    
            Spełniając prośbę mojego współpracownika,
            którego od dawna Pan molestuje
            w sprawie swojego jubileuszu twórczości,
            pragnę złożyć Panu szczere i serdeczne gratulacje.
            Gratuluję Panu zarówno tupetu, jak i oryginalności.
            Tupet pański polega na tym, że będąc w istocie
            miernym i mało znanym poetą prowincjonalnym,
            pomimo zamieszkiwania od 30 lat w wielkim
            świecie, oczekuje Pan i wymusza na innych, aby być
            traktowany z estymą godną co najmniej
            Czesława Miłosza.
            Tajemnicą poliszynela jest zaś, że relacje Pana
            z naszym Wielkim Noblistą były krótkie i powierzchowne,
            w dodatku doszło do nich przypadkowo w miejscu
            mało poetyckim, co przez delikatność i szacunek dla obu
            Panów pominę milczeniem.
            Oryginalny jest zaś Pan w tym, co pisze i nazywa
            poezją, a co moim skromnym zdaniem niewiele ma
            z poezją wspólnego. Toporne, niegramatyczne zdania,
            brak metafor, przenośni i innych poetyckich środków
            wyrazu, nieporadna wersyfikacja, aby wymienić tylko
            najważniejsze cechy Pana warsztatu,
            plasuje raczej Pańskie (u)twory w kręgu
            gatunków z pogranicza wiązanej mowy ulicznej,
            tzw. wiąchy, i nieartykułowanego zapisu
            (nie)świadomości schizofrenika.
            I tego przede wszystkim trzeba Panu pogratulować,
            że jest Pan od 30 lat uparty i konsekwentny w poetyce
            swoich niepoetyckich utworów.
            Życzę Panu, aby w następnych 30 latach
            pozostał Pan przy swojej
            jakże oryginalnej i niepowtarzalnej
            stylistyce. Z pewnością jeszcze dużo wody
            upłynie w Potoku Pieszyckim
            i jeziorze Michigan,
            a nikt Panu nie dorówna w tej
            prestigitatorskiej sztuce udawania poety.
                    
                    
            Z wyrazami szacunku – Ryszard Mierzejewski
                    
                    
            PS. Proszę przypomnieć o sobie przy okazji Pana benefisu
            na 60-lecie pracy twórczej i upomnieć się o ciąg dalszy
            gratulacji
                    
                    
            *Chicago – miasto w USA, do którego wyemigrowało w różnych latach
            i z różnych powodów, wielu bardziej i mniej utalentowanych, Polaków
                    
                    
            z tomiku „Parodie i pastisze poetyckie”, 2010

          • Ryszard Mierzejewski

            LISTY POETYCKIE Z PIESZYC DO CHICAGO*

            List drugi – O poezji emigracyjnej i babach z magla

            Szanowny Panie Adamie Lizakowski!

            Zastanawiałem się, dlaczego najwierniejszymi
            czytelnikami Pana wierszy i poematów są
            przysłowiowe „baby z magla”. Jak wiadomo,
            pojęciem tym określa się nie proste, ciężko
            pracujące w maglu kobiety, ale osobniki płci obojga,
            traktujące prywatne życie innych jak wygniecioną
            bieliznę, którą trzeba koniecznie wymaglować.
            Dlatego też bez żadnego wstydu czy zażenowania
            maglują – czyli po prostu oplotkowują – innych,
            najczęściej w najbliższym sobie i ich środowisku.
            Jak świat światem, plotka była, jest i zapewne
            długo jeszcze pozostanie, potężnym orężem walki
            przeciwko tym, którym się czegoś zazdrości, których
            się nie rozumie, nie akceptuje, nie lubi, a nawet i
            srodze nienawidzi. W każdej plotce tkwi źdźbło prawdy.
            Dlatego plotkarze, czyli „baby z magla”, opierają swoje
            historie – zarówno w prozie, jak i w wierszu –
            – na jakimś ziarenku prawdy, nad którym nadbudowują
            całą swoją budowlę fałszu, zakłamania, szyderstwa,
            kpiny i prostackiej satysfakcji z faktu, że się komuś
            “dupę obrabia”.
            Każda baba z magla potrzebuje wciąż dostępu do
            informacji i tutaj właśnie – jak sądzę – tkwi tajemnica
            popularności Pana prostej i niewysublimowanej
            literacko poezji, przede wszystkim wśród plotkarzy
            na pieszyckich łąkach, polach buraczanych i w sadach
            czereśniowych. Wiadomo bowiem, że jako poeta
            nie jest Pan znany szerszej rzeszy czytelników,
            brak jest Pana utworów w renomowanych
            wydawnictwach, czasopismach i antologiach, Pana
            wiersze, poematy, a nawet i całe książki, nie są
            w ogóle zauważane w profesjonalnej krytyce literackiej.
            Ale funkcjonuje Pan świetnie w środowisku
            prowincjonalnym, i to nawet nie chicagowskiej Polonii,
            ale jedynie swojego rodzimego miasteczka. Pana
            wiersze i poematy pełne są zarówno zasłyszanych plotek,
            jak i informacji, które są doskonałą pożywką do
            hodowania następnych. Prosty język pieszyckiej ulicy,
            a raczej magla, brak charakterystycznej dla poezji
            wieloznaczności, przenośni, porównań oraz innych
            środków poetyckiej ekspresji, znakomicie ułatwia lekturę
            Pana utworów, zwłaszcza babom z magla. Cóż bowiem
            bardziej może przemawiać do uczuć i wyobraźni plotkarza,
            jak nie prosta, łopatologiczna fraza w twoich wierszach,
            mocno osadzona w realiach małego miasteczka, takiego,
            w którym – jak pisał Marek Hłasko – „wszyscy wiedzą,
            co się komu śni”? Jakże swojsko i przekonująco brzmią
            wersy twoich plotkarskich w istocie utworów, na przykład:
            Obok jest ławka na niej śpi Stasiu Szczypka
            stały lokator zakładów odwykowych i karnych…
            [Pieszyce miasto, w: Z. cz., 1995],
            albo:
            Siedzę na ławeczce z Jolą pod jabłonką w ogrodzie.
            stara Kuriatowa pompuje wodę…
            i dalej:
            Czy pamiętasz
            śmierć starej Kaczmarkowej z ulicy
            Kościuszki 18.
            [Listy poetyckie do Pieszyc z Chicago, w: N. cz., 1996].
            Pana wiersze nie są anonimowe, nie przekazują
            żadnych bardziej ogólnych i uniwersalnych prawd, jak czyni
            to poezja od tysięcy lat. Pana poezja w istocie nie jest
            żadną poezją, a suchą, wierną (czasami też zafałszowaną)
            kroniką prawdziwych ludzi i wydarzeń. Dlatego też podmiot
            liryczny (w istocie alter ego Pana) jeśli obrywa lanie za kradzież
            czereśni, to od pana Michalskiego (znanego w Pieszycach
            sadownika), po bułki chodzi do pana Jankowskiego
            (znanego w Pieszycach piekarza), a na Wielką Sowę
            prowadzi go T. Ś. (znany w okolicy przewodnik górski).
            Nawet tam, gdzie używa Pan inicjałów, zamiast pełnego
            nazwiska, podaje Pan tak czytelne kody do odczytania,
            że każdy uważny czytelnik, a tym bardziej baba z magla,
            doskonale wie, o kim piszesz, jak na przykład w swoim
            wierszu pt. „Jezu ufam tobie albo piekarnia Pana Boga
            Salopowi (Ryszardowi P.) kiedyś pieszyckiemu złodziejowi,
            do którego wiele lat później w Dzierżoniowie przemówił
            Chrystus”. [Z. cz., 1995]. Notabene tytuł ten jest sam w sobie
            tak wymowny, że doświadczona baba z magla, nie musi
            w ogóle czytać całego utworu, bo swoją narrację
            przekazywaną z ust do ust może z powodzeniem oprzeć
            na samym tylko jego tytule.

            Ach, jak potężna i niszczycielska dla innych, a zarazem
            błoga dla baby z magla, jest siła plotki. Emigranci o tym
            wiedzą najlepiej.

            *Chicago – miasto w USA, do którego wyemigrowało w różnych latach
            i z różnych powodów, wielu bardziej i mniej utalentowanych, Polaków

            z tomiku „Parodie i pastisze poetyckie”, 2010
                    
                    
            Mój komentarz: I tu jest problem z Twoją, Lizakowski Adamie, “twórczością”. Douczyłeś się już , że w wierszach należy odróżniać autora od podmiotu lirycznego, ale nie doszedłeś jeszcze w swojej “literackiej edukacji” do tego, że powinno się również oddzielać świat realny i prawdziwe osoby od świata przedstawionego i postaci (bohaterów) utworu. Twoje grafomańskie gnioty, które niesłusznie nazywasz “wierszami”, kipią aż od różnych prawdziwych, zasłyszanych i wymyślonych historyjek, czyli po prostu ordynarnych plotek, którymi faszerujesz swoje “poetyckie donosy”. Nie wiem, czy celowo tak piszesz, aby obrażać i zniesławiać znanych Ci ludzi, których wymieniasz z uporem maniaka z prawdziwego imienia i nazwiska, wskazujesz ich miejsce zamieszkania, czyli dajesz wystarczające podstawy, aby te osoby zidentyfikować, a przecież je przy okazji obsobaczasz, jak na przykład śp. Stasia Szczypkę czy śp. Ryszarda P. Z. pseudo “Salopa”. Czy to jest Twoja esbecka maniera i nie potrafisz już inaczej pisać, czy jesteś tak głupi i niedouczony, że nie wiesz, iż z poezją nie ma to nic wspólnego, a jest wytworem konwersacji plotkarskich wprost z magla? Rozmawiałem kiedyś z Jolą, którą również uwieczniłeś w swoim grafomańskim (u)tworze, tzw. Liście poetyckim z Chicago do Pieszyc. Jola od 30 lat wstydzi się tego, że umieściłeś Ją w swoim potworku językowym. Tak jak wstydziła się 30 lat temu, że taki obleśny typ jak Ty smalił do Niej cholewki! Na pewno nie każdy czytelnik zidentyfikuje Ją, ale z pewnością zrobi to każdy, kto mieszkał czy mieszka w pobliżu Twojego rodzinnego domu w Pieszycach przy ul. Kościuszki 8, kto znał Was obojga i p. Kuriatową. Czy gdybyś “poeto” z bożej łaski napisał: “siedzę z ładną dziewczyną na ławeczce pod jabłonką w ogrodzie, a staruszka pompuje wodę”, zamiast: “siedzę z Jolą na ławeczce pod jabłonką w ogrodzie, a stara Kuriatowa pompuje wodę”, to wiersz straciłby coś na swojej wartości? Czy nie rozumiesz, jełopie, że w tych swoich wierszydłach naruszasz – mówiąc językiem prawniczym “dobra osobiste” osób, które opisujesz? I Ty jeszcze masz czelność prowadzić warsztaty poetyckie z takim przygotowaniem warsztatowym? Dam Ci radę w rodzaju tych, jakie Ty mi wpisujesz pod moimi wierszami w sieci (na moim blogu, “Granicach”, “Liternecie” czy “Libertasie”): Proponuję, aby autor zamiast udawać poetę, zajął się czymś innym, na czym lepiej się zna, zamiataniem ulic albo zbieraniem butelek i makulatury, najlepiej swoich opublikowanych książek, które nadają się tylko na makulaturę!

          • Kto tu jest żałosny i śmieszny, Adamie Lizakowski – największy kabotynie Ziemi Dzierżoniowskiej i Chicagowskiej?!

            Lizakowski rozpowszechnia swoja kolejną megalomańską bajkę o sobie. Na tzw. warsztatach poetyckich w Miejskiej Bibliotece Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach (tel. 48/74 836 53 41), na której ma aż 1 (słownie: jednego) słuchacza, notabene mojego przyjaciela i współpracownika Kazika J.) opowiada, że przyjechał do Polski tylko do lipca, bo ma (uwaga, proszę usiąść dobrze!) kontrakt na wykłady w pierwszym semestrze na Uniwersytecie Wrocławskim w Instytucie Filologii Polskiej, gdzie pracuje Jego narzeczona dr M. R. Sprawdziliśmy z Kazikiem, i owszem, nikt na wrocławskiej polonistyce, może tylko poza dr M. R. nie słyszał o żadnym Lizakowskim, chyba że Pan Adam już był zmienił nazwisko na “Różewicz”, o czym osobiście informował, że ma taki zamiar po tzw. swoim wykładzie w Powiatowo-Miejskiej Bibliotece Publicznej w Dzierżoniowie 3 września 2014 r. Sam to słyszałem na własne uszy, a kto nie dowierza, bo wiadomość rzeczywiście jest porażająca, może sobie obejrzeć flm z tegoż “Wykładu” i sprawdzić, czy piszę prawdę, czy jak Lizakowski zmyślam duby smalone.

            http://rafalbrzezinski.info/?p=905

          • A gdzie komentarz i uzasadnienie arbitralnej oceny? Ty, Chris Lizakovsky, absolwent czterech uczelni amerykańskich, w tym również tych nieistniejących, wykładowca na uniwersytetach w Chicago i Wrocławiu, a komentarz taki cieniutki i banalny! Oj, Chris, Chris, chyba za dużo wczoraj wyżłopałeś wódy! A może sex z 60-letnią narzeczoną tak Cię wyeksploatował?

          • Lizakowski, przestań udawać Krzysztofa! Daj sobie spokój. Zgnoiłeś sie na amen. Już tego nie odrobisz!

          • rozumiem Anna Mierzejonka ale pozbądź się najpierw obsesji i lizakofobii . Zrozumiała Rymierzonka?

          • Lizak, kiedy ci się wyczerpie repertuar? Tymi swoimi wpisami udowadniasz, że nie byleś i nie jesteś w stanie być poetą, jesteś zwykłym manipulantem, nigdy nie napisałeś żadnego wiersza sam, albo ktoś ci napisał, albo poprawił. W to drugie wątpię. Jak czytam twoje przerażające gnioty o Barańczaku, Szymborskiej czy Różewiczu, wtedy rozumieniem, dlaczego ludzie uważają cie za osobę ciężko chorą i wymagającą natychmiastowej akcji biegłych psychiatrów.

          • Adam, nie masz racji, to nie Mierzejewski ci szyje buty! To Kruszewska i Dusza. Zapytaj Panasiuka! On to wywąchał! To tych dwoje dyryguje wszystkim na tym blogu. Czasami tylko nieśmiało, cieniutko zapiszczą uczestnicy Warsztatów, ale oni, jako ludzie wiekowi, nie bardzo wiedza, jak posługiwać się komputerem. Ponoć o. Karpiński, autorytet, jeżeli chodzi o poetykę, planuje teraz specjalne kursy komputerowe w Ośrodku Milenijnym. A najbardziej to się cieszy z całej awantury p. Kopeć. Bilet wystawił Lizakowskiemu do Polski, siedział cicho jak trusia no i co? Panasiuk pograżon, Szalinka z domu nie wychodzi ze wstydu, a on jest teraz cała gębą poetą w Chicagowie! Najlepiej to siedzieć cichutko i trzymać swoje zdanie wyłącznie dla siebie…

          • Nie, tłumoku, to nie p. Rymierz został rozpracowany, a Lizakowski. Krzysztof, tyś się chyba zadął marychą, bo ci uszy odstają! Rzeczywiście musisz kochać Lizaka miłością! ogromna, skoro tak za nim obstajesz!

          • Nie, to pan, panie Lizakowski, jest już znany Polonii od rzeczywistej strony, nie tej kłamanej i udawanej. Nie ma pan po co do Chicago wracać. Ludzie na pański widok powiedzą pewnie: oto Lizakowski, to ten nawiedzony facet, to ten mitoman. Obawiam się, że może powiedzą więcej: to ten kłamca, oszukiwał z uniwersytetem i tytułami naukowymi… A boli pana to, że Mierzejewski jest wykształconym człowiekiem, że ma prawdziwy doktorat, a nie tak jak pan, magisterium-fałszywkę. Zejdź pan z tego blogu. Jest pan niereformowalny.

          • panie Mierzejewski czy to kolejne pańskie wcielenie po wielu innych wcieleniach?

            Przypominam : był pan Martą Konarską z San Francisco , był pan Krzysztofem Adamczykiem z Poznania, był pan Filipowiczem po to by znów “założyć” spódniczkę i stać się seksowną Anną Bielawską. Wszyscy oni oczywiście znali się na poezji tylko ciut gorzej od pana ale za to jak chwalili chwalili pańskie gnioty i wygnioty lyterackie. Bywało także i tak że na stworzonej przez pana grupie “Ludzie wiersze piszą” (na http://www.goldenline.pl) owe klony ,które pan sam stworzył krytykowały czyjąś twórczość a pan jako dobry wujek wkraczał do akcji lub owe klony kogoś krytykowały , pan się do krytyki włączał i tak wy wszyscy razem ( CZYLI PAN SAM ) niewygodnego członka grupy wyrzucaliście.

            OD TEGO CZASU STRACIŁ PAN WIARYGODNOŚĆ I POLONIA DOBRZE O TYM WIE.

          • Lizakowski, zakompleksiony (i słusznie!) pajacu! Ty Ty masz fobie i ww wszystkich komentarzach widzisz mnie jako autora. Te duby smalone, co wypisujesz o członkach mojej grupy na “Golden Line” to są historyjki wymyślone przez porzuconą Krysię, która próbowała się na mnie zemścić i naopowiadała Ci bajek, a Ty naiwniaku w to uwierzyłeś. Krysia publikowała też moje wiersze w internecie, podpisują je własnym imieniem i nazwiskiem, ale zrobiłem już z tym porządek, a nawet została moderatorką na grupie “Poezja” w GL chociaż nigdy się poezją nie interesowała i nie ma o niej zielonego pojęcia. Pod tym względem pasujecie do siebie, oboje nie znacie się na poezji, oboje trollujecie w sieci, oboje pławicie się w plotach i chyba oboje jesteście spragnieni miłości. Smaliłeś przecież do Niej cholewki (a do kogo nie smaliłeś?). Jest wola, więc leć do Niej. Co prawda jest o 7 lat starsza od Twojej młodej 61-letniej narzeczonej, ale Tobie zapijaczonemu capowi powinna wystarczyć. Twoja obsesja w doszukiwaniu się wszędzie mojego autorstwa doprowadziła już do uśmiercenia Bogu ducha winnej Emilki Juszczak z Pieszyc, w której inteligentnych komentarzach też widziałeś mnie. Ale jak Emilka napisała relację z wykładu Twojej Doktorowej Małgorzaty R., to wtedy jakoś nie widziałeś mnie, schizolu! Mam nadzieję, że Pani Anna Jagiellonka zabierze głos, aby uświadomić Ci, że to Ty cierpisz na paranoję.

          • Mierzejewski przecież to ty jesteś twórcą i ojcem swoich klonów na goldenlinepl i mogę to udowodnić na podstawie korespondencji w której przyznałeś się do stworzenia swoich klonów. Mogę z całą odpowiedzialnością skopiować to co pisałeś na ten temat wyraźnie przyznając się do tego.
            WSTYDŹ SIĘ TEGO ŻE PRÓBUJESZ ZASŁANIAĆ SIĘ KOBIETĄ, KTÓRA CIĘ KOCHAŁA I WIELE DLA CIEBIE ZROBIŁA.
            POWTÓRZĘ : TO TY STWORZYŁEŚ KLONY TYPU MARTA KONARSKA Z SAN FRANCISCO, ANNA BIELAWSKA, KRZYSZTOF ADAMCZYK, FILIPOWICZ, I WIELE INNYCH.
            TO TY CHOWAJĄC SIĘ POD ICH PROFILAMI INGEROWAŁEŚ W SPRAWY INNYCH CZŁONKÓW GRUPY
            TO TY CHOWAJĄC SIĘ POD PROFILAMI SWOICH KLONÓW KONTROLOWAŁEŚ KORESPONDENCJĘ INNYCH CZŁONKÓW GRUPY DO KLONÓW. OSOBY PISZĄCE DO KLONÓW NIE MIAŁY POJĘCIA ŻE KLONY TO TY
            TO TYPOWO UBECKIE METODY RYNIU, GDZIE SIĘ ICH NAUCZYŁEŚ?

          • naciągnięta

            Mierzejewski masz jakieś urojenia to ja ciebie porzuciłam gdy wyszły na jaw twoje kłamstwa
            i matactwa. To ty patrząc mi w oczy zaprzeczałeś i prosiłeś byśmy choć zostali przyjaciółmi.
            Jest Pan dobrym manipulantem i człowiekiem bez honoru i ambicji.
            Używał Pan nie raz mojego profilu na Naszej Klasie, GL, mojego ip. na Dobie oczywiście bez mojego przyzwolenia do swoich niecnych pyskówek.
            Nie zaprzeczysz ze pożyczyłeś pieniądze na przyzwoite zamieszkanie w nowym lokalu
            po eksmisji z poprzedniego. Zapomniałeś jak prosiłeś bym wzięła dla ciebie kredyt.
            Od września 2013r. nie spłaciłeś ani złotówki a dług jest dość spory.
            Nie założyłam do tej pory sprawy w sadzie bo i tak komornik nie ściągnie.
            Więc niech Pan żyje dalej w zgodzie ze swoim sumieniem.
            Nie potrafisz powiedzieć przepraszam tylko w dalszym ciągu mnie atakujesz..
            Nie będę się więcej tu zniżać do twojego poziomu bo jesteś dla mnie zerem i więcej z tobą
            polemizować.

            Ostrzegam cię byś więcej nie tykał mojego imienia bo zakończy się tobie to bardzo źle.

            Radzę ci byś się w końcu wziął się do pracy a nie żerował na innych i zaczął spłacać długi

          • Lizakowski, bezczelna i upierdliwa babo z magla! Teraz podszywasz się pod Krystynę, ale zapomniałeś, że zawsze zdradza Cię lizakowszczyzna! Nikt ją tak biegle nie włada jak Ty. W końcu jej niedościgniony twórca! Krystyna nigdy nie brała udziału w sieciowych pyskówkach i nie sądzę, że zmieniła swoje zasady. Ty smaliłeś do Niej cholewki na Naszej Klasie, pisałeś, że Ją zabierzesz na wakacje na Wyspy Kanaryjskie, a o mnie pisałeś tak: “Piszę do Ciebie Krysiu o tym gównianym Rysiu, aby Ci udowodnić, że on jest gówniany, bo z gówna jest ulepiony i pisze gówniane wiersze”. Abstrahując od mojej skromnej osoby, ile trzeba mieć pogardy do człowieka w ogóle, aby napisać, że jest “z gówna ulepiony”! Takim jesteś, Lizakowski poetą i humanistą, jakie uwieczniasz wszędzie swoją lizakowszczyzną. A tych swoich słów nie zaprzeczysz, bo napisałeś je w mailu do Krystyny na Naszej Klasie, gdzie wyświetlił się Twój profil. I właśnie dlatego zablokowała Ci do siebie kontakt mailowy. A Ty teraz dalej nie tylko, że w Jej imieniu wypisujesz bzdury, to jeszcze się pod Nią podszywasz, obmierzły ubeku! Szkoda, że Ci Kazik na ostatnich warsztatach nie maznął w ten tłusty, durny łeb albo nie dał sążnistego kopa tam, gdzie “plecy swoją szlachetną nazwę kończą”, czyli w Twoją tłustą, esbecką d…ę!

          • panie Mierzejewski a czy przypadkiem pan nie używał loginu Pana Lizakowskiego? ( wtedy kiedy byliście w poprawnych stosunkach) A za co pan wyleciał z grupy Poezja na goldenline? Na używanie loginu Pana Adama są dowody. Adijo.

          • Zdaje się że najbardziej zainteresowana udzieliła ci stosownej odpowiedzi a ty dalej swoje. Ilość twoich ataków na Pana Adama jest podejrzanie wysoka. Racja jest jak to ktoś wcześniej napisał że jako próbujący być poetą do pięt mu nie dorastasz

          • Rymierzyku, ciekawe skąd znasz korespondencję mailową tej Pani? Czyżby było prawdą to co Ona napisała do ciebie kilka postów wyżej, że :

            “Używał Pan nie raz mojego profilu na Naszej Klasie, GL, mojego ip. na Dobie oczywiście bez mojego przyzwolenia do swoich niecnych pyskówek”

            I jak teraz wyglądasz?

          • Sz. P.
            Adam Lizakowski
                    
                    
            Pismo adw. ………………………………………..
            Pełnomocnika Ryszarda Mierzejewskiego
            (odpis pełnomocnictwa w załączeniu)
                    
                    
            Wezwanie do przeprosin i zapłaty zadośćuczynienia
                    
                    
            Działając w imieniu Ryszarda “Mierzejewskiego, informuję, że Pan Ryszard
            Mierzejewski udzielił mi pełnomocnictwa do wdrożenia wobec Pana stosownego postepowania w prawie karnym, a także wytoczenia powództwa cywilnego o odszkodowanie za naruszenie dóbr osobistych Ryszarda Mierzejewskiego – na zasadzie art. 24 § 1 k.c.
                    
                    
            Pan Ryszard Mierzejewski podnosi, że Pan jest sprawcą znieważenia i pomawiania Go w środkach masowego przekazu. W ten sposób istnieje realne przekazanie, że Pan dopuścił się czynów z art. 212 i 216 § 1 i 2 k.k.
                    
                    
            Pan Ryszard Mierzejewski podnosi także, że Pan uporczywie i od dłuższego czasu nęka Go różnymi działaniami, w tym za pośrednictwem portalu doba.pl — tj. czyn z art. 190 a § 1 k.k.
                    
                    
            W tych warunkach wzywam do natychmiastowego zaniechania owych działań, przeproszenie Ryszarda Mierzejewskiego oraz zapłacenie na Jego rzecz odszkodowania w kwocie 20.000,00 zł. (dwadzieścia tysięcy złotych).
                    
                    
            Pan Ryszard Mierzejewski przytacza przykłady nawiązujące do łamania przez Pana prawa, cyt.: „jesteś złodziej i oszust” „straciłeś pracę bo byłeś donosicielem” i wiele innych. Vide: załącznik do niniejszego wezwania. /…/

          • No nie, to szczyt bezczelności. Obraża Pana Adama Lizakowskiego gdzie tylko się da, wyzywa go i oczernia. a teraz próbuje od niego wyciągnąć kasę ( o ile to prawda) To się nazywa tupet miernego poety. Kasa, kasa tylko kasa i o to tylko ci chodzi. Kasa, kasa, kasa, kasa,kasa.

            A więc do dzieła Ryszardzie Rwie Serce, do dzieła.

          • Skończ, błaźnie! Nie masz odwagi podpisać te bzdury. Przecież wszyscy wiedza, że jesteś to ty, panie Adamie!

          • Lizakowski alias Krzysztofie!
            przestań wygłaszać bredni. Pańska “poezja” jest chora, przynosi pan wstyd wszystkim piszącym na emigracji. Jest pan niereformowalny. Ja nie czytam pańskich “utworów” bo jest to w moim przekonaniu bełkot nieuka i prostaka. Przestań pan zaśmiecać blogów i pism tym swoim natrętnym grafomańskim jazgotem. Dość mamy tego w Chicago w Warsztatach przy jezuitach! Sw.Ignacy wyrywa sobie w grobie włosy z brody, do czego ten Karpowicz, widać po tych samych pieniądzach co pan uczynił dla Polonii! Czyżby jezuici dzisiaj stali się nieukami? Wstyd dla “Dziennika Związkowego, że ta nowa pani redaktor nie zrobiła wizji Warsztatów przez pana prowadzonych i reklamowała w swoim organie coś tak zwyrodniałego jak ta niby pańska poezja! Wstyd. Jeszcze raz wstyd! Pani konsul generalna w Chicago powinna stracić swoją posadkę za sam fakt przyszpilenia do pańskiej – jak twierdzi dr. Mierzejewski – przechodzonej marynarki, orderu. Wszyscy odznaczeni podobnym medalem powinni go na znak protestu zwrócić, a jego kapituła rozpędzona na cztery wiatry. Kiedy pan się wreszcie opamięta i przyzna do tego, że nigdy żadnym poeta ani krzewicielem kultury polskiej za granica (!!!!) nie był, że to wszystko szambo! Wyrazy szacunku przekazuję dr. Mierzejewskiemu za to, że powiedział głośno, że król jest nie tylko nagi, ale brudny i moralnie obleśny! Szkoda, że tego nie dostrzegli pani konsul generalna i o. Karpiński.

          • Lizakowski, nigdy nie byłem w Pieszycach. Byłem natomiast przed pięćdziesięciu laty w Bielawie. Kupa czasu. Wtedy region Gór Sowich cieszył się dobrą reputacją. Dzisiaj tylko każdy puszcza oku i mówi o ośmieszeniu, jakiego doznał, A któż to wyrządził te krzywdę tym pięknym okolicom ojczyźnie ciężko pracujących, uczciwych ludzi? Odpowiedz sobie sam.
            A dzisiaj mieszkam w Barrington, nie w tej najlepszej części, ale jednak. Signal Rd. Taksówkarzem jesteś, więc wiesz, gdzie to jest. Prościutko od 90-tki Irving Park Rd. A byłem świadkiem wszystkich twoich twórczych wyczynów w Chicago. Siedziałeś, biedaku, na garnuszku żony na Archerze i prowadziłeś jej księgarnię. Na zapleczu było piwko i kiełbasa od Gila, chlebuś zaś od Kołatka. Zgadza się? I patronowałeś młodym, chodząc po sklepie w krótkich dżinsach i rozchełstanej koszuli. O resztę radze zapytać p. Warchał. Mieszka w Chicago. Zna cie dobrze.
            Zgadza się?

          • Przepraszam, przejęzyczyłem się, głównie z irytacji. Nie chodziło mi o śp. Tymoteusza Karpowicza, a o ks. Karpińskiego. Karpowicz, wielki erudyta i człowiek wykształcony, nigdy by nie dopuścił do tej błazenady z warsztatami i “Związkiem Literatów” p.w. św. Aliny od Wszelkich Boleści.

          • Komorowski podpisuje w imieniu kapituły, tłumoku. A do kapituły ktoś wysyła wniosek o odznaczenie. Kto ci wysłał wniosek? Krzysiu?

          • Kapituła wnioskuje tłumoku a Prezydent podpisuje czyli nadaje odznaczenie. Radze zapoznać się z Konstytucją RP.

          • Kapituła wnioskuje Ryniu a odznaczenie przyznaje Prezydent. Poczytaj konstytucję

          • Lizakowski! Na mnie nie robi żadnego wrażenia to, że że jesteś obwieszony różnymi krzyżami i orderami jak sowiecki weteran wielkiej wojny ojczyźnianej. Dla mnie jesteś i na zawsze pozostaniesz grafomanem, kretynem i kabotynem, wielkim oszustem, Nikodemem Dyzmą polskiej poezji!

          • Ależ robi wrażenie bo co rusz pan wraca do tego tematu. Nie tylko o ordery chodzi ale także o różnego rodzaju nagrody i wyróżnienia specjalisto od wykrywania teorii spiskowych.

          • Nagrody załatwianie z kolesiami przy wspólnym stole i żłopieniu wódy, stary opoju! Dokładnie tak samo, jak sobie załatwiałeś z panem O. w “Sowiej Dolinie” honorowe obywatelstwo Pieszyc. I nie jest to żadna teoria spiskowa, tylko żenująca prawda!

          • Ty, Krzysiek! Jak się spotkamy, to się już swoich żeberek nie doliczysz, kretynie! I będziesz wiedział, że nie każdy marynarz musi być od razu kochający inaczej!…. Dam ci pajaca, ty wredno cioto!

          • Ależ jesteś Krzysiu w tym swoim Adasiu zakochany! Od dr. Mierzejewskiego się odczep, krytyka pochodziła ode mnie. Już nie wiesz, w którą stronę szczekać! To nie on pisał, a ja, mój słodziutki utrzyjdupski Lizaka.

          • Nie, to nie kabaret! To dramat. To jeden z was, obywatele pieszyccy, którego tak długo tolerujecie i nie macie odwagi powiedzieć: stop! To wśród was wyrósł ten Nikodem Dyzma waszej literatury! Nie mojej. Ja na szczęście jestem Żydówką z miasta Łodzi.

          • R, Mierzejewski szuka kasy, sam złamał prawo tysiąć razy i wciąż szuka jelenia. Naiwność równa talentowi poetyckiemu. Zapomniał o tym i tabletkach.

          • Ten, kto liczy na kasę od Lizakowskiego, zawiedzie się straszliwie. To Lizakowski jest godny wszelkich opłat, on tylko, nikt inny! Wydoił sporo od Związku Narodowego Polskiego w Chicago, od biednych podatników w swoich rodzinnych stronach. Któż mu się oprze! Krzysztof nawet nie potrafił! Panie dr. Mierzejewski, niech Pan nie rusza gó…, bo będzie smród powszechny. Może samo zaschnie, albo spłynie… Po co ma Pan sobie brudzić ręce…

          • Przecież to nie wokanda sądowa, tylko publiczny portal sieciowy! Nie wolno mi ujawniać wszystkich szczegółów. Trochę cierpliwości, znacznie ciekawsze będą wyroki sądowe i ich uzasadnienia. Będzie się działo, będzie!

            Adasiu, wykąp się tylko i wypachnij, schowaj wreszcie wystającą koszulę do portek, a te koniecznie odśwież, daj do pralni i niech Ci wyprasują i tę brudną zatęchłą marynarkę, do której przypinasz ordery, też wyczyść i odśwież! Tak pięknie pisałeś niedawno na “Dobie”, udając jakąś wrażliwą na czystość damę, jak należy się kąpać, czesać i ubierać elegancko, a sam pokazujesz się i fotografujesz w miejscach publicznych jakbyś dopiero co z obory czy
            jakiego chlewu wyszedł!

          • przyzwoitość nakazuje mówić dopiero po uprawomocnionym wyroku a teraz to pańskie pisanie jest łamaniem prawa.

          • To już z Krzysztofa przemieniłeś się w Klaudiusza, kabotynie Lizakowski? Jeśli uważasz, że Cię obrażam czy zniesławiam, podaj mnie do sądu, marzę o tym!

          • ADAM LIZAKOWSKI – KANDYDAT NA NOWEGO, PO ANTONIM MACIEREWICZU, SZEFA SPECJALNEJ KOMISJI PARLAMENTARNEJ DS. ZBADANIA PRZYCZYN ZABICIA POLSKIEGO PREZYDENTA IV RP WRAZ Z MAŁŻONKĄ I 94 INNYMI WAŻNYMI OSOBAMI POD SMOLEŃSKIEM

            Wkrótce minie już 5 lat od katastrofy prezydenckiego samolotu Tu 154 wraz z 96 osobami na pokładzie pod Smoleńskiem w dniu 10 kwietnia 2010 r., a zarówno rosyjska, jak i polska prokuratura wojskowa, nie mogą się uporać z odpowiedzią na zasadnicze pytanie o przyczyny katastrofy. Raporty specjalnych komisji: gen. Anodiny w Rosji i wicepremiera Millera w Polsce nie mogą być i nie są brane na poważnie, wiadomo dlaczego. Ale przecież mamy do dyspozycji porażający w swej odkrywczości i prawdzie genialny poemat Adama Lizakowskiego, który okazuje się być nie tylko największym poetą we Wszechświecie od setek miliardów lat (świetlnych), ale też wytrawnym ekspertem od wypadków lotniczych. Gdyby tylko rosyjscy i polscy śledczy zechcieli pochylić się w pokorze nad poematem-raportem Lizakowskiego, tak przecież zaprawionego przez lata w pisaniu różnych poematów-raportów, wiadomo jakich, to z pewnością śledztwo w sprawie zbrodni smoleńskiej nabrałoby impetu. Ale oddajmy głos samemu Mistrzowi, wirtuozowi kaleczenia polskiego języka literackiego i wypisywania bzdur:

            Adam Lizakowski

            Przyczyny katastrofy

            W kronice lotów
            Dziwny i niezdarny
            Jakby rzut meteorem w ranę pamięci
            Nieznany kosmos
            Miliardów gwiazd
            Oglądanych przez człowieka w ciemnych okularach
            Samolot z polskim prezydentem na pokładzie rozbił się
            w rejonie Pieczerska w czasie podejścia do lądowania na lotnisku
            wojskowym Siewiernyj. “Samolot runął ok. 2 km od pasa startowego.
            Według pierwszych doniesień do katastrofy doszło w trudnych
            warunkach pogodowych, przy czwartej próbie podejścia do lądowania.
            o dzisiaj nie wierny co było przyczyną…”

            Dym długo się unosił,
            ramiona wyrzucone w górę
            nienaturalnie szukały pomocy.
            Syreny śpiewem nawołują do tragedii
            Ona już trwa.
            Zbierają się dziennikarze i politycy, aby zapisać
            Nowe karty o obrotach sfer niebieskich i relacjach
            Pomiędzy ciałami, ich układ i siłą oddziaływania na siebie
            Jedni
            piszą o tym, jak o obserwacjach, inni nie są pewni miejsca pochówku.

            Tragedia narodu, który wciąż śni i otrząsa się ze zjaw przeszłości.
            Czy to możliwe? Czy to możliwe? Poeta zawsze jest pierwszy, aby
            uczucie opisać. Pierwszy, aby zapytać co się stało. Twarzą w twarz,
            staroświecki sposób na wiarę. Ile prawd – tyle światów. Słowa
            z ognia i dymu są zbudowane. Kwiecień z zimna i rozpaczy. Nasza
            nieporadność naprzeciw gramatyce języka.
            Ludzie odfrunęli. Spłoszone ptaki. Brzoza wyższa od prawa.
            Nadchodziła mgła i zapadała ciemność, nikt nie ma doświadczenia
            z ciemnością. Echo wyłapuje w swoją sieć, wszystko trzeba odszukać,
            czarne skrzynki głęboko ukryte w sercach. Porozmawiać z Rosjanami.
            Może oddadzą to, co do nich nie należy. Nalegać językiem, drzewa
            nabiorą zielonego koloru i coraz to większe klejnoty wydobywać będą
            z ciemnych archiwów. Ich blask doda chwały.
            Analizować każdą chmurę. Słowa i zdania pod chmurami powinny być
            nogą i ręką prowadzącą do celu. To, co przeżyliśmy w edenie, jest nie
            tylko metaforą tłumacza przeszłości w randze historyka
            – egzaminuje umarłych i pomordowanych, mity i zabobony narodowe,
            żywych i cierpiących, wiarę, nadzieję, honor i ojczyznę.

            Przesuwają się chmury i ziemia rozstępuje się. Wszystko takie
            zwyczajne. Trudno złapać rękę za rękę i myśl, która koduje: trzy psy
            szczekają, pająk uczy chodzić muchę, pusty rękaw koszuli na wietrze.
                    
                    
            z tomiku: Adam Lizakowski:Bielawa. Randka Trzech Sylab.
            Biblioteka Bielawa 2014, Seria: Sudecka poezja i proza, tom IX, s. 61-62
                    
                    
            Mój komentarz: I pomyśleć, że taki genialny raport byłego funkcjonariusza służb specjalnych w PRL, który raptem ukończył i to bardzo dawno temu tylko zasadniczą szkołę zawodową ze specjalnością górnika węgla kamiennego leży nieodkryty gdzieś głęboko w szufladach. Nikt go nie zna, nikt go nie czyta, zważając na swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, a on taki odkrywczy! Ileż mogli by się nauczyć wszelkiej maści specjaliści od autora poematu, np. “Analizować każdą chmurę. Słowa i zdania pod chmurami powinny być/ nogą i ręką prowadzącą do celu”. Albo: “ Przesuwają się chmury i ziemia rozstępuje się. Wszystko takie/zwyczajne. Trudno złapać rękę za rękę i myśl, która koduje: trzy psy/szczekają, pająk uczy chodzić muchę, pusty rękaw koszuli na wietrze.” O właśnie, genialna pointa: pusty rękaw koszuli na wietrze, niczym pusty, łysy łeb Nikodema Dyzmy polskiej poezji”. Nie powiem nic więcej, bo jest mi smętno, Panie! Może tylko to, że Adam Lizakowski marnuje się jako wykładowca na wielu krajowych i zagranicznych uczelniach i w pieszyckiej bibliotece jako prowadzący tzw. warsztaty poetyckie. Powinien jak najszybciej zastąpić Antoniego Macierewicza na stanowisku szefa specjalnej komisji parlamentarnej, a wtedy wszystkie śledztwa w sprawie katastrofy samolotu Tu 154 pod Smoleńskiem ruszą z kopyta.

          • Widać to dobitnie, ze nie umie pan czytać wierszy. Pisze pan że nikt nie czyta wierszy Pana Adama Lizakowskiego; pisze pan i kłamie jednocześnie bo to pan jest tym jednym z wielu czytających.

          • Klaudiuszu vel Krzysztofie Adamie Lizakowski! Czytam Twoje gnioty i wypociny tylko z powinności zawodowej, bo oprócz własnej poezji i przekładów poetyckich, zajmuję się też krytyką literacką. Lektura Twoich potworków językowo-myślowych, które niesłusznie nazywasz “wierszami”, dawno już przestała mnie śmieszyć i jest prawdziwą katorgą. Ale czego się nie robi dla kultury. Przecież trzeba ją oczyścić raz na zawsze z tego grafomańskiego badziewia, jakie w nią pakujesz od z górą 30 lat! Tak postanowiłem i to zrobię, wielki błaźnie!

          • Ryszard Mierzejewski
                    
                    
            LISTY POETYCKIE Z PIESZYC DO CHICAGO*
                    
                    
            List trzeci: Do Adama Lizakowskiego – O języku moherowym w poezji
                    
                    
            „Po czym poznać buraka w świecie?
            Po moherowym berecie.”

            – (stare przysłowie pieszyckie) –
                    
                    
            Nawiązując do mojego ostatniego listu, w którym
            zastanawiałem się nad niezwykłą popularnością
            twoich utworów wśród bab z magla,
            skoncentrowałem się na osobowych cechach
            nadawcy i odbiorcy, czyli podmiocie i adresacie
            lirycznym.
            Innym – równie istotnym – komponentem jest
            język – tworzywo poezji. Z historii literatury
            wiemy, iż język w poezji jest szczególnie ważny.
            To właśnie język decyduje, jak zakwalifikujemy
            dany utwór (do jakiego gatunku poezji), ale
            również, jak go ocenimy, np. jako utwór ciekawy
            i oryginalny, czy jako sztampowy i bezbarwny,
            jako arcydzieło czy jako produkt grafomański?
            Zapewne świadomy tych zależności, zdołałeś
            wypracować w swojej twórczości język niezwykle
            oryginalny, zaś oryginalność jego polega na tym,
            że piszesz w zasadzie dobrze znanym językiem
            potocznym lub językiem nudnych szkolnych
            podręczników, które nijak pasują do utworów
            lirycznych, na przykład:

            Miasto stanęło obok Wielkiej Sowy
            (1015 m wysokości)
            u podnóża – Kamionka – kanał ścieków
            (zakładów włókienniczych)
            […]
            Pieszyce miasto długości 20 lat życia i 10 kilometrów,
            dwóch kościołów i cmentarzy, 10 tysięcy dusz,
            9 barów z piwem, jednego posterunku MO,
            8 szkół, 3 przedszkoli, szpitala, ośrodka zdrowia,
            jednego banku i parku (w stylu barokowym).
            [Pieszyce miasto, w: Z. Cz., 1995]

            Inny przykład:
            W nocy z 13 na 14 października 1943 roku nastąpiło natarcie
            przez polską dywizję na niemiecką linię obrony. Straty dywizji
            kościuszkowskiej poniesione w dwudniowej bitwie pod białoruską
            wsią Lenino były bardzo duże. Z jej szeregów ubyło ponad
            3 tysiące żołnierzy, z czego 510 poległych, 1776 rannych, ponad
            650 zaginęło bez wieści, 116 dostało się natomiast do niemieckiej
            niewoli. Straty własne dywizji kościuszkowskiej wyniosły blisko
            24% stanu osobowego i procentowo przewyższały straty 2 Korpusu
            Polskiego poniesione w walkach o Monte Cassino w maju 1944 roku
            we Włoszech. [Listy poetyckie z Chicago do Pieszyc. List 114 –
            – Bitwa pod Lenino, w: P. Ł., w druku]

            Celowo wybrałem dwa fragmenty z utworów, których powstanie
            dzieli dość długi okres, około 15 lat, aby pokazać, jak wierny
            pozostajesz wypracowanej na początku swojej drogi twórczej
            stylistyce. Świat się zmienia na naszych oczach błyskawicznie,
            zmieniają się też style i konwencje literackie, preferencje
            czytelnicze i wzorce odbioru, a ty trwasz niezmienny w języku
            swojej niepoetyckiej poezji,języku prostym, nieskomplikowanym
            słowotwórczo i gramatycznie, tanim i powszechnie dostępnym
            niczym moher w beretach na głowach twoich wiernych czytelników.
            Ale któż bardziej niż poeta emigracyjny, który przez 30 lat życia
            w obcym kraju nie nauczył się porządnie nawet
            używanego w tym kraju języka,
            zdaje sobie sprawę z ogromnej, nomen omen zniewalającej umysły!,
            siły języka, nawet w mało poczytnych tomikach
            mało znanego poety, paradującego dumnie ulicą Michigan
            w moherowym berecie na łysej, buraczanej głowie?

            P. S. To był mój list trzeci, a zarazem ostatni, z tego cyklu.
            By, by! Duszo Emigracyjna, ty nam słodko do snu graj!
                    
                    
            *Chicago – miasto w USA, do którego wyemigrowało w różnych latach
            i z różnych powodów, wielu bardziej i mniej utalentowanych, Polaków
                    
                    
            z tomiku „Parodie i pastisze poetyckie”, 2010

          • ADAM LIZAKOWSKI: KOMENTARZ NA PORTALU DOBA.PL
            POD RELACJĄ ZE SPOTKANIA POETÓW ZIEMI DZIERŻONIOWSKIEJ
            PT. “SCRIBO ERGO SUM” 19 listopada 2014 R.
                    
                    
            Całość pod: http://ddz.old.doba.pl/?s=subsite&id=44838&mod=2&gear=all
                    
                    

            “Relacje z obrad poetyckich Poetów Ziemi Dzierżoniowskiej, ZNOWU PISZE PAN MIERZEJEWSKI, WYCHWAJĄĆ TYM RAZEM NIE TYLKO SIEBIE. KIEDYŚ PODPISYWAĆ IMIĘ I NAZWISKIEM TAKIE TEKSTY O SOBIE KRYSTYNA BIELARCZYK, Z KTÓRĄ ZERWAŁ, BO NIE ODDAŁ POŻYCZONYCH PIENIĘDZY, TERAZ JEST EMILIA JUSZCZAK. JAK DŁUGO, DOPÓKI I JEJ NA KASĘ PAN RYSZARD NIE NACIĄGNIE.

            ALE… JA NAPISZĘ O WYGLĄDZIE POETÓW A NIE O ICH WIERSZACH, BO POEZJA ICH MNIE NIE INTERESUJE, ALE…. PISZĄ NIECH SOBIE PISZĄ , MNIE TO NIE PRZESZKADZA, ALE….
            to jeszcze jedno przedsięwzięcie bezrobotnego Ryszarda Mierzejewskiego i jego kolegi też CHYBA bezrobotnego Rafała Brzezińskiego. Obaj panowie, wciągają w to panią dyrektor MBP w Dzierżoniowie Jadwigę Horanin, która widocznie nic lepszego nie ma do roboty i nudzi jej się w pracy. Pytanie jest tylko po co daje się wciągać i czy faktycznie się nudzi w pracy i nie ma lepszych pomysłów?
            Frekwencja mieszkanców zainteresowanych twórczością poetów ZERO. Ledwie dwa stoliki, razem z poetami.
            Dorobek literacko-poetycki poetów Ziemi Dzierżoniowskiej ZERO. Może z wyjątkiem Tdeusza Żurawka i Marka Cieśli, ci panowie, jakimś psim swędem gdzieś tam kiedyś, publikowali w pismach, niewiele mających wspólnego z poezją czy literaturą np. Gazecie Pieszyckiej, internet, Doba, itd.
            Pozostali emeryci –amatorzy, R. Brzeziński wydał im tomiki wierszy, tylko po co? Chyba, że terapia zdrowotna, wtedy tak, ma to sens. Innego sensu tutaj nie widzę.
            Wszyscy tacy smutni, twarze zmęczone, pomarszczone, żle ubrani, byle jak ubrami, jakieś swetry, jakieś koszule, marynarki, kurtki, spodnie jeansy, które wyglądają na niedobrane, brudne, ze szczępiącymi się nogawkami, które sobie panowie poeci przydeptują. Wyjątek stanowi pan Marek Cieśla, on jeden wie jak się na spotkanie poetyckie ubrać. I on jeden wśród nich jest „amatorem-zawodowcą”. Reszta panów amatorzy – emeryci , który odnaleźli na stare lata, dzięki Bogu, swoje hobby, ale wyglądają mniej niż skromnie, robi to przygnębiające wrażenie.
            W szczególności przygnębiające wrażenie sprawia pan Tadeusz Żurawek, długie włosy, wyglądają na niemyte od tygodnia, jakąś tłusta kurtka z demobilu, której chyba nigdy nie prał. Poeta wygląda jakby miał za chwilę iść do pracy stróża pilnować WIEŻY, (POZBIERAĆ WOKÓŁ NIEj PAPIERKI) pozostawione przez turystów.
            Panowie poeci wyglądają tak jakby szli do lasu na grzyby, albo na wykopki ziemniaków na pola pod Piskorzowem.
            „ Siedniu wspaniałych”, których do życia wywołuje bezrobotny Ryszard Mierzejewski, aby napędzić koniunkturę bezrobotnemu Rafałowi Brzezińskiemu. Po co to wszystko? Chyba po to aby Brzeźiński został wydawcą. W Bielawie Urząd Miasta poznał się na jego pasji i mu podziękował. Dzięki Bogu!!!
            Szczęśliwa pani dyrektor J. Horanin, znowu spełniła prośbę nawiedzionego Brzezińskiego i Mierzejewskiego, powinna może nie zarządać, ale poprosić, aby występujący publicznie na terenie MBP w Dzierżoniowie, przed występem umyli się, wyczyścili buty, zmienili skarpetki, wyprali spodnie, załozyli „świeże koszule” a nawet poszli do fryzjera i byli uperfumowami. Być może to za duże wymagania, ale miejsce tego wymaga. PANI DYREKTOR PROSZĘ TO MIEĆ NA UWAGE ZANIM ZNOWU POJAWI SIĘ MIERZEJEWSKI Z BRZEZIŃSKIM.
            PS.

            NIE PISAŁABYM TEGO, GDYBYM NIE BYŁA ZADBANĄ KOBIĘTĄ, KTÓRA WIE I CZUJĘ JAK MEŻCZYZNA POWINIEN WYGLĄDAĆ I PACHNIEĆ, KTÓRA ZNA OSOBIŚCIE POETÓW ZIEMI DZIERŻONIOWSKIEJ, KTÓREJ ZALEŻY NA TYM, ABY NIE TLYKO PISALI DOBRE WIERSZE, ALE TEŻ się MYLI I KĄPALI PRZYNAJMNIEJ PRZED …. SPOTKANIEM Z PANIĄ DYREKTOR JADWIGĄ HORANIN.

            Ps.2
            Myślę, że po spotkaniu panów poetów Ryszarda Mierzejewskiego , pani dyrektor Horanin, powinna dobrze wywietrzyć całe pierwsze piętro biblioteki. Nie tylko z zapachów starych rozdeptanych butów, ale ich „poezji”, aby nie było czuć stęchnizną. Nie jestem krytykiem literackim, więc nie będę wypowiadać się na temat poezji. Czepiam się tylko wyglądu, bo to mnie irytuje.
            Ps.3
            Na spotkaniu była moja sąsiadka Małgosia, która, też zna osobiście „pieszyckich poetów” powiedziała,że było siedmiu „poetów” i siedem osób, w tym trzy panie bibliotekarki. Reszta przyszła posłuchać „poezji”
                    
                    

            (2014-11-26 21:29:43 autor: Relacja ze spotkania poetów Ziemi Dzierżoniowskiej „Scribo ergo sum”)
            ip: 80.54.37.23

          • Jakim prawem insynuuje pan że pisał to Lizakowski? Łamie pan kolejny raz prawo. “Relacja” nie jest podpisana.

          • Jak czytam to rzygać sie chce co ten R. M. wypisuje. Co ten Lizakowski zrobił Mierz…emu? Zabił mu ojca czy co?

          • Te, Krzysztof, no i kiedy ślub? Tak bronisz swojego ulubieńca, że wstyd. Weź się do jakiejś konkretnej roboty, Adaśku, nogi umyj, albo oddaj się lekturze Falskiego. Dotąd nie przeczytałeś jego cennego dzieła! Ale może to dla ciebie za trudna książka?
            A czy Falskiego również prosiłeś o recenzje z twoich licznych tomów?

          • A co przeżyliśmy w edenie, Lizak? Rozmawiaj z Rosjanami*, nalegaj językiem*, niech twoje słowa i zdania nabiorą jakiegoś sensu, bo to, co prezentujesz, to tylko bełkot i pozbawione jakiejkolwiek logiki mamroczenia najwyraźniej po czterech piwkach. I to nie najlepszego gatunku, piwo oczywiście, bo o twoich tekstach szkoda mówić. Niech cię wspierają nadal takie miałkie umysły jak pani konsul generalna w Chicago, jej asystent Zieliński i nawiedzony jezuita Karpiński.
            A swoja droga, czy on rzeczywiście skończył seminarium. Dobrze byłoby sprawdzić, bo to może ktoś podstawiony…
            A kto mu pisze kazania? Alinka? Pewnie wiesz.

            *cytowane z tekstu Lizakowskiego, w którym i tak nie wiadomo, co jest grane i kto gra. Chyba kapela góralska, dyrygowana przez głuchego od urodzenia.

          • Dobre pytanie, pani Lizakowsky, najwyraźniej “czegoś” się pani napiła pisząc lizakowszczyzną ten tekst. Nawet nie zauważyła pani, że sama chodzi na co dzień i od święta w wytartych, brudnych portkach ze “szczępiącymi się” nogawkami!

          • No i patrzcie! Znowu kolejna wpadka i kompromitacja na całego. Niestety, to Prusiński wszystko zaczął. Okazuje się, że w Wiedniu istnieje grupa Polaków, znakomicie znająca się na poezji i wydająca swoje pismo. Z błogosławieństwem Wspólnoty Polskiej przyznała ona wyróżnienie Sowy komu? Zgadnijcie? Panu Adamowi Lizakowskiemu! W chwili obecnej nie istnieje nikt w literaturze polskiej, który zebrałby tyle nagród i wyróżnień. co wieszcz pieszycki. Okazuje się, że miłośnicy i znawcy poezji w Polsce wyżej cenią Adama Lizakowskiego niż Adama z Zaosia. No bo Zaosie to wiocha, a wiochą się wiedeńczycy brzydzą.. Wstyd i hańba, wspólnota polska z Borusewiczem na czele! Taka ona i polska…., ale to już inne zagadnienie.
            Gówno wypłynęło znowu. Ponownie w Wiedniu.

          • Nie bardzo rozumiem. Wystarczy że gówno, czyli poezja Lizakowskiego, wypłynęła w kiblu wiedeńskim. Co ma wspólnego z tym mój sraczyk? Nigdy Lizakowskiego nie czytałem, obserwuję tylko jego zdolności marketingowe. Zdolna bestia. Nawet g… bez papierka może sprzedać! Niepotrzebnie wlazł w poezję, bo to nie jego działka. Minie jak wszystko, co g…. warte.
            A swoją droga dzieła Lizakowskiego każdy kibel zatkają na amen.

          • ADAMA LIZAKOWSKIEGO SPOTKANIE-WIDMO,
            CZYLI “PROMOCJA” WRAZ Z PO(D)PISYWANIEM SIĘ
            W KSIĘGARNI “MUZA” W DZIERŻONIOWIE
                    
                    
            Zaintrygowany siermiężnym plakatem, wydrukowanym na domowej drukarce i przyklejonym do drzwi księgarni “Muza” w Dzierżoniowie, który zapraszał na spotkanie z poetą Adamem Lizakowskim, ponoć – co widniało na plakacie – absolwentem prestiżowej uczelni w USA Northwestern University w Chicago na kierunku “Creative Writing”, wybrałem się dzisiaj, tj.w środę 18 marca 2015 r. na owo spotkanie. Poszedłem na nie ze swoim przyjacielem Kaziem J. jedynym słuchaczem na warsztatach poetyckich, które prowadzi Lizakowski w Miejskiej Bibliotece Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach. Plakat obwieszczał jeszcze, że spotkanie to będzie “promocją wraz z podpisywaniem” Trylogii Sowiogórskiej: Legenda o Poszukiwaniu Ojczyzny, Dzieci Gór Sowich i Pieszyckie Łąki (zapis oryginalny z plakatu). Wybiła godzina 16.30, kiedy spotkanie miało się rozpocząć, ale poety Lizakowskiego nie było, podobnie poza nami dwoma nikt inny nie przybył na spotkanie. Mijały kolejne minuty: pięć, dziesięć, piętnaście, osiemnaście… ale nikt i nie nadchodził. Już myśleliśmy z Kaziem, że będziemy jedynymi na tym spotkaniu, kiedy wreszcie pojawił się w drzwiach poeta Lizakowski, w jakimś komicznym, wyleniałym kapeluszu, z koszulą – jak zwykle u Lizakowskiego – wyłażącą z pomiętych portek z rozpiętymi na opasłym brzuchu guzikami i jakąś apaszką fantazyjnie okręconą wokół tłustej, spoconej szyi. Poeta dźwigał jakieś dziwne, duże pakunki, plecaki turystyczne i cholera wie, co!… Co prawda burnkął przy wejściu “dzień dobry”, ale na proste “przepraszam za spóźnienie” nie starczyło już Mu inwencji. Zaczął rozpakowywać swoje bagaże: stertę książek: starych, starszych i najstarszych (sprzed 30 lat) i wielką planszę z wymalowanym Jego dziedzictwem literackim i zdjęciem, na którym cieszy się od ucha do ucha, zanurzony po głowę w kwitnących polnych makach, trzymając rozciągnięty sznurek, a na nim suszące się okładki Jego książek. Planszę, sięgającą prawie sufitu, ułożył na na specjalnym stojaku. Wygonił mnie z zajętego wcześniej fotela, wypił herbatę dla mnie przeznaczoną, siadł ciężko jak sowiogórski niedźwiedź i tak zamarł w bezruchu. Kiedy zapytałem, dlaczego nie rozpoczyna spotkania, a byliśmy już spóźnieni pół godziny, odparł, że to jest “obowiązek” gospodarza i organizatora, czyli pani kierownik księgarni i dalej siedział, i gapił się tępo przed siebie. Kiedy wreszcie poprosiliśmy panią kierowniczkę o otwarcie spotkanie, nic się nie zmieniło, bo poeta Lizakowski dalej siedział milcząco i tak promował swoją trylogię. Na moje upierdliwe pytania, kiedy rozpocznie swoje spotkanie, odparł, że On niczego nie będzie rozpoczynał, bo to ma być promocja w stylu amerykańskim, o czym ja nie mam zielonego pojęcia, ale On nie zamierza mi tego wyjaśniać. Nagle pojawił się następny, a właściwie jedyny uczestnik spotkania, który przyjechał aż z Wrocławia. Wtedy ożył spiżowy Lizakowski i odezwał się do tego pana z Wrocławia, jak miło Mu jest, że Ten zna Jego wiersze. Jednak pan z Wrocławia odpowiedział szczerze, że niczego nie czytał autorstwa Adama Lizakowskiego, a przyjechał na spotkanie tylko dlatego, że jakiś Adam Lizakowski od dawna przysyła Mu maila z zaproszeniami na swoje spotkania w Chicago, a ponieważ On nie wybiera się do Chicago, nawet na wieczorek Lizakowskiego, dowiedziawszy się przez przypadek, że Ów osobiście przybył do Dzierżoniowa, przyjechał, aby Go sobie z bliska obejrzeć. Ponieważ Pan pochodzi z Pieszyc obaj szybko znaleźli wspólny język, a właściwie wspólnych znajomych z lat dziecinnych, więc zaczęli wspominać i wspominać, te lata durne i chmurne, i plotkować… I w takiej to nudnej atmosferze upłynęło do końca spotkanie z poetą Lizakowskim. Nie było promocji, nie było żadnego podpisywania. W trakcie spotkania poeta Lizakowski przywołał jeszcze gospodynię i organizatorkę spotkania, czyli panią kierowniczkę księgarni i oświadczył Jej, zwracając się do Niej poufale: “pani Alu, jak przyjadę tu za miesiąc na następne spotkanie i przyjdzie pan Mierzejewski, to proszę zadzwonić na policję, aby go wyprowadzili, najlepiej w kajdankach, i tego drugiego też! A przy okazji – tu zwrócił się do mojego przyjaciela – nie waż mi się pojawić w poniedziałek na warsztatach w bibliotece w Pieszycach.” I w tej miłej i sympatycznej atmosferze spotkanie z poetą Lizakowskim dobiegło końca. I ja tam byłem, a co usłyszałem i zobaczyłem, wiernie Wam opisałem. Herbaty, niestety, nie wypiłem, bo wypił mi ją poeta Lizakowski – wykładowca creative writing na czterech prestiżowych uczelniach amerykańskich, Uniwersytecie Wrocławskim i Miejskiej Bibliotece Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach.

          • Coś takiego widywałem na Archerze w Chicago, na tzw. “Sałcie”. Kupowałem gazety w księgarni Golden Bookstore, należącej do żony p. Adama, p.Łuniewskiej chyba, przepraszam, jeżeli przekręcam nazwisko. Było tam piwsko, kiełbasa, paru młodych chłopaków, Lizakowski w krótkich dżinsach i wesoło. Czy Marycha była, nie wiem. Ale radośnie było. I taki starszawy gość wlepiał zachwycony wzrok w Lizaka i powtarzał w ekstazie “O Boże, złodzieje czereśni, złodzieje czereśni…
            Oj, łzy się kręcą!

          • O tym, jak wielkim poetą (czy: poetom?) jest Adam Lizakowski świadczy najlepiej szerokość Jego horyzontów twórczych. Jak przystało na największego poetę Ziemi Dzierżoniowskiej i Chicagowskiej, Lizakowski może pisać i pisze o wszystkim: od pieszyckich pól buraczanych i cebulowych pod Jordanowem, poprzez szaber czereśni w sadzie pana Wilczyńskiego w Pieszycach, drzazgi z podłogi w pupie Haliny, z którą spędził 25 lat temu upojną noc miłosną w swoim mieszkaniu rodzinnym, bitwę pod Lenino poznaną z barwnych opowieści taty weterana II wojny światowej podczas suto zakrapianych wieczerzy, wiersze z ropy naftowej sponsorowane przez hojnego i naiwnego darczyńcę, który nie ma zielonego pojęcia o poezji, przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu Tu 154 M pod Smoleńskiem, aż po tematykę sportową, aby wymienić tylko najważniejsze tematy. Adam Lizakowski, znany ze swego patriotyzmu, zwłaszcza podczas stanu wojennego w Polsce, kiedy aktywnie włączył się w proces inwigilowania działaczy NSZZ “Solidarność” – zagorzałych wrogów jedynego słusznego ustroju komunistycznego, zafascynowany międzynarodowymi sukcesami tenisistki Agnieszki Radwańskiej, popełnił był (u)twór paralingwistyczny na Jej cześć, dając tym samym dowód nie tylko swego głębokiego umiłowania polskich sportowców wylewających ostatnie poty na międzynarodowych arenach za ogromną kasę, ale też niezwykle profesjonalnej znajomości tajników tenisa, sportu bądź co bądź proweniencji burżuazyjnej, co jest warte szczególnego uznania u poety byłego aktywisty Związku Młodzieży Socjalistycznej w Polsce, wiernego organizacji aż do pamiętnej daty 13 grudnia 1981 r., tj. rozpędzenia jej przez innych polskich patriotów z Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, powołanej do życia przez śp. gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
                    
                    
            Adam Lizakowski
                    
                    
            Agnieszka Radwańska (2)
                    
                    
            Poezja tenisa gra w której przerzuca się okrągłe
            słowa z jednej strony mózgu na prostokąt monitora
            podobnie jak w tenisie wygrywają dziewczyny
            ktore potrafią utrzymać się na poziomie
            wysokim ponad netem siatki
            jednak tenisistką jest łatwiej awansować
            w poezji to nie możliwe tutaj awans
            rozdaje tylko śmierć, kolesie i zaprzyjaźnieni
            Krytycy się nie liczą
            Agnieszka gra w typowy dla siebie sposób
            ogranicza błędy podobnie jak poeta
            błędy językowowe, gramatyczne, ortograficzne
            uderzać mocnej, atakować, przewyższać ogniem siły
            metafor i porównań, mieszać kierunki i szyki
            znaczenien słów, aby ich siła i rotacje trafiały mocnej
            w miejsca gdzie rakieta nie sięga
            liczy się regularność i konsekwencja
            repertuar literacki, albo słownik techniczny
            wytrzymać długie wymiany myśli
            kontrolować słowa, nie zawsze logiczność
            wiersza, krótkie zdania, szybkie spadające
            tuż przy linii, głębokie myśli
            a na końcu wszystko zakończyć sprytną puentą
                    
                    
            ze strony: http://ddz.old.doba.pl/?s=subsite&id=23540&mod=2

            (zachowana oryginalna pisownia Autora)
                    
                    
            Mój komentarz: Ten wiersz jest szczególnie ważny w dorobku A. Lizakowskiego, bowiem opublikowany pierwotnie w internecie, bez natrętnej cenzury korektorskiej, pokazuje lizakowszczyznę w jej oryginalnej postaci, tj. topornej i grubo ciosanej polszczyzny z nieodłącznymi w twórczości Lizakowskiego bykami ortograficznymi (tenisistką – zamiast: tenisistkom, nie możliwe – zamiast: niemożliwe), paranoicznymi metaforami i porównaniami (“Poezja tenisa gra w której przerzuca się okrągłe/
            słowa z jednej strony mózgu na prostokąt monitora”) i “głęboką” treścią filozoficzną: “Agnieszka gra w typowy dla siebie sposób/ ogranicza błędy podobnie jak poeta/błędy językowowe, gramatyczne, ortograficzne”. Może jest to trafne porównanie, że Agnieszka – mistrzyni tenisa, ogranicza błędy podobnie jak poeta. Niestety, Lizakowski nie ogranicza błędów językowych, gramatycznych, ortograficznych i innych, stąd prosty wniosek, że nie jest żadnym poetą – mistrzem słowa i nie wiadomo, co też “przerzuca z jednej strony mózgu na prostokąt monitora”? Nie zakończył też swego (u)tworu parajęzykowego żadną “sprytną puentą”, a więc nie popisał się wcale na korcie “poezji tenisa”! I co by nie sądzić o samej Agnieszce Radwańskiej i jej sukcesach sportowych, z pewnością nie zasługuje Ona, aby Lizakowski Adam promował Ją swoim grafomańskim badziewiem.

          • Powiedział absolwent zasadniczej szkoły zawodowej i wieczorowych marksistowsko-leninowskich kursów dla agentów PRL-owskiej służby bezpieczeństwa, bo niczego nie zrozumiał z komentarza.

          • konkrety panie rymerzu konkrety. Dowody namacalne dowody panie rymierzu i pomysleć panie rymierzu zanim pan napisze. Jak dotąd swoja nienawiścią wystawia sie pan na pośmiewisko. Czy nie słyszy pan śmiechu a właściwie to już rechotu?

          • Skapitulował czyli schował głowę w piasek i zlikwidował grupę na Facebook -u, którą sam założył aby ośmieszyć Pana Adama. Niejaki Egon inteligentnie ja rozbił do tego stopnia że forum grupy zamieniło się w dialog – walkę pomiędzy rymierzem a Egonem. Egon to gość nie lada.

          • Mechanizm tej nieudolnej próby zawładnięcia przestrzenią poetycką przypomina mi mechanizm aneksji Krymu, tylko że temu ruskiemu satrapie się to niestety udało udało. Nawet “zielone ludziki z Hameryki” nawaliły na całego.

          • U nas sołtys zarządził z tej okazji odegranie hejnału Bratoszowa w nieparzystych godzinach. Dotychczas hejnaliści grali w godzinach parzystych 🙂

          • Smutne to wszystko. Najgorsze zaś to, że działalność literacka Lizakowskiego wydała zły posiew, o czym świadczy urodzaj na twórców w Chicago. Jeden twórca większy od drugiego, a walczą o swoje pierwszeństwo w stadzie jak rozdrażnione wilki. A w Pieszycach i Bartoszowie bija dzwony, ludzie nabici w butelkę przez Lizakowskiego czuja się dobrze. No i szafa gra!

          • Ludzie tutaj w Pieszycach bardzo sobie cenią Pana Adama Lizakowskiego. Niech Pan wyjdzie ZZa rogu i się dobrze rozejrzy. Tego drugiego ćwierćpoetę nich pan zostawi za rogiem bo nikt go tutaj w Pieszycach nie lubi.

          • Ludziki z Hameryki nie beda walczyly za ukrainskich UPA-owców.
            Jeszcze pamietamy Wołyń!
            Proste.

          • Oj, Lizakowski, Lizkowski! Byłeś, jesteś i chyba już na zawsze pozostaniesz próżny jak dziurawy garnek z przerażająco przerośniętym ego odwrotnie proporcjonalnym do ilorazu inteligencji, które w Twoim przypadku sytuuje się w dolnych granicach poziomu kury domowej, z całym szacunkiem dla tego pożytecznego skądinąd ptaka. Ty i inteligencja, to takie same diametralne sprzeczności, jak Ty i poezja! Przecież ja tej szyderczej grupy na facebooku nie zlikwidowałem z powodu obecności w niej bufona Egona, czyli Ciebie, ale tylko dlatego, że nikogo ta grupa nie zainteresowała, co powinno być złym znakiem nie dla mnie, ale dla Ciebie, Nikodemie Dyzmo! Nikogo, ale to nikogo, poza niejakim Egonem Ryśmierzem, czyli Tobą samym w kolejnym sieciowym przebraniu, nie rzuciły na kolana i w ogóle nie zainteresowały Twoje krzyże zasługi, ordery, medale, odznaki, nagrody, dyplomy, listy pochwalne, zaszczyty itd. itp. Zauważ, że nikt Cię tam nie pochwalił, nie pogratulował ani też nie stanął w Twojej obronie, kiedy z Ciebie i Twojego badziewia “darłem – przysłowiowego – łacha”. Nawet Kazikowi, którego zrobiłem moderatorem na tej grupie, nie chciało się niczego pisać. Po prostu ludzie uznali, że szkoda czasu na zajmowanie się takim bufonem, grafomanem i kabotynem, jakim jesteś Lizakowski od z górą 30 lat! I przyznaję Im rację w tym względzie i to był jedyny powód, że zlikwidowałem tę grupę i zająłem się czymś o wiele bardziej pożytecznym, niż Twoja obmierzła osoba i grafomańskie badziewie, niesłusznie nazywane przez Ciebie wierszami czy poezją. Byłeś żałosnym pajacem i nadal nim jesteś, a pierwszym z brzegu na to dowodem są: Emil, Zbyszek Pałaszyński, Krzysztof, Ryszard z Pieszyc I Rolnik z Bratoszowa, czyli Ty sam w 5 sieciowych przebraniach. Baw się dalej w sieciowego trolla, 58-letni dzieciaku, układaj bajeczki o swoim rzekomym talencie i dorobku literackim, w które dzisiaj już prawie nikt nie wierzy. W każdym razie nikt przy zdrowych zmysłach.

          • Kierował Panem strach przed prokuratorem dlatego Pan grupę zlikwidował. Pisze Pan że grupa była nieaktywna. Wie Pan dlaczego? Wszyscy członkowie zostali do niej włączeni przez Pana z automatu. Były głosy protestu z tego powodu a ci , którzy się nie odezwali po prostu Pana olali oraz olali Pański perfidny cel jakim było ośmieszenie Pana Adama. Oczywiście poniósł Pan totalną klęskę w tym zamierzeniu i ze wstydem oraz strachem zlikwidował Pan grupę. Tak Ryszardzie sam się wyniosłeś na tarczy. Do grupy zgłosiły akces tylko dwie osoby : Pan oraz Egon Ryśmierz.

            Ps.Przy okazji pragnę podziękować Panu Egonowi za inteligentne doprowadzenie do rozwiązania grupy tzn. sprawienie, że tępy scyzoryk Rymierza Pan Egon przekuł na szablę skierowaną ostrzem stronę eRa. Bo do boju idą mężczyźni a nie krzykliwe baby z magla.

          • Przejrzałam na oczy. Popieram Cię Krzysztofie chociaż niedawno jeszcze byłam po innej stronie barykady

          • Tak, tak Prusiński! Zjawisko Lizakowskiego to pańska wina. Jak każdy megaloman chciał pan zaistnieć, dając nagrody literackie! Pan w roli jury! Ludzie, ale nam się dostało! I jeszcze pamięć o Marku Hłasce wmieszano w to megalomańskie szambo! Wstyd, samochwały!

          • Cytowane z Lizakowskiego, wieszcza z Pieszyc, Adama czy Krzysztofa, tak naprawdę nie wiem, jak go wołają:
            “Nasza nieporadność naprzeciw gramatyce słowa”.
            Chciałam sprostować: nie nasza – Twoja, wieszczu pieszycki, twoja!

          • To pismo ma poważny błąd merytoryczny. Osoba, którą “reprezentuje” w nim nie określony z nazwiska prawnik nie może domagać się odszkodowania gdyż zgodnie z art. 24 § 1 k.c. ewentualne “odszkodowanie” może być wpłacone na wskazany cel społeczny. W tym artykule nie występuje słowo “odszkodowanie”. Inną sprawą jest udowodnienie “oskarżanemu” winy a nie domniemywanie na tak zwany nos. W związku z upublicznieniem tego pisma, gdzie padają konkretne nazwiska osoba je publikująca popełniła przestępstwo ( art.212 K K) bo oczernia osobę której wina nie została udowodniona ani też wobec niej nie zapadł uprawomocniony wyrok.

          • Rysiek 03/13/2015 at 4:44 AM
            Rysiek to dawaj te załączniki i nie zamydlaj jakimiś tam pismami . Aha szkoda mi ciebie bo po przegranej sprawie będziesz musiał pokryć koszta sądowe i zapłacić mecenasowi. Podobno na dziesięć spraw przegrałeś dziesięć bum!!!!

          • panie Mierzejewski czy to kolejne pańskie wcielenie po wielu innych wcieleniach?
            Przypominam : był pan Martą Konarską z San Francisco , był pan Krzysztofem Adamczykiem z Poznania, był pan Filipowiczem po to by znów “założyć” spódniczkę i stać się seksowną Anną Bielawską. Wszyscy oni oczywiście znali się na poezji tylko ciut gorzej od pana ale za to jak chwalili chwalili pańskie gnioty i wygnioty lyterackie. Bywało także i tak że na stworzonej przez pana grupie “Ludzie wiersze piszą” (na http://www.goldenline.pl) owe klony ,które pan sam stworzył krytykowały czyjąś twórczość a pan jako dobry wujek wkraczał do akcji lub owe klony kogoś krytykowały , pan się do krytyki włączał i tak wy wszyscy razem ( CZYLI PAN SAM ) niewygodnego członka grupy wyrzucaliście.
            OD TEGO CZASU STRACIŁ PAN WIARYGODNOŚĆ I POLONIA DOBRZE O TYM WIE.

          • Lizakowski, zakompleksiony (i słusznie!) pajacu! Ty Ty masz fobie i ww wszystkich komentarzach widzisz mnie jako autora. Te duby smalone, co wypisujesz o członkach mojej grupy na “Golden Line” to są historyjki wymyślone przez porzuconą Krysię, która próbowała się na mnie zemścić i naopowiadała Ci bajek, a Ty naiwniaku w to uwierzyłeś. Krysia publikowała też moje wiersze w internecie, podpisują je własnym imieniem i nazwiskiem, ale zrobiłem już z tym porządek, a nawet została moderatorką na grupie “Poezja” w GL chociaż nigdy się poezją nie interesowała i nie ma o niej zielonego pojęcia. Pod tym względem pasujecie do siebie, oboje nie znacie się na poezji, oboje trollujecie w sieci, oboje pławicie się w plotach i chyba oboje jesteście spragnieni miłości. Smaliłeś przecież do Niej cholewki (a do kogo nie smaliłeś?). Jest wola, więc leć do Niej. Co prawda jest o 7 lat starsza od Twojej młodej 61-letniej narzeczonej, ale Tobie zapijaczonemu capowi powinna wystarczyć. Twoja obsesja w doszukiwaniu się wszędzie mojego autorstwa doprowadziła już do uśmiercenia Bogu ducha winnej Emilki Juszczak z Pieszyc, w której inteligentnych komentarzach też widziałeś mnie. Ale jak Emilka napisała relację z wykładu Twojej Doktorowej Małgorzaty R., to wtedy jakoś nie widziałeś mnie, schizolu! Mam nadzieję, że Pani Anna Jagiellonka zabierze głos, aby uświadomić Ci, że to Ty cierpisz na paranoję.

          • Lizakowski, zakompleksiony (i słusznie!) pajacu! To Ty masz fobie i we wszystkich komentarzach widzisz mnie jako autora. Te duby smalone, co wypisujesz o członkach mojej grupy na “Golden Line”, to są historyjki wymyślone przez porzuconą Krysię, która próbowała się na mnie zemścić i naopowiadała Ci bajek, a Ty naiwniaku w to uwierzyłeś. Krysia publikowała też moje wiersze w internecie, podpisując je własnym imieniem i nazwiskiem, ale zrobiłem już z tym porządek, a nawet została moderatorką na grupie “Poezja” w GL chociaż nigdy się poezją nie interesowała i nie ma o niej zielonego pojęcia. Pod tym względem pasujecie do siebie, oboje nie znacie się na poezji, oboje trollujecie w sieci, oboje pławicie się w plotach i chyba oboje jesteście spragnieni miłości. Smaliłeś przecież do Niej cholewki (a do kogo nie smaliłeś?). Jest wolna, więc leć do Niej! Co prawda jest o 7 lat starsza od Twojej młodej 61-letniej narzeczonej, ale Tobie zapijaczonemu capowi powinna wystarczyć. Twoja obsesja w doszukiwaniu się wszędzie mojego autorstwa doprowadziła już do uśmiercenia Bogu ducha winnej Emilki Juszczak z Pieszyc, w której inteligentnych komentarzach też widziałeś mnie. Ale jak Emilka napisała relację z wykładu Twojej Doktorowej Małgorzaty R., to wtedy jakoś nie widziałeś mnie, schizolu! Mam nadzieję, że Pani Anna Jagiellonka zabierze głos, aby uświadomić Ci, że to Ty cierpisz na paranoję.

          • Mierzejewski to ty jesteś przecież twórcą i ojcem swoich klonów na http://www.goldenline.pl i mogę to udowodnić na podstawie korespondencji w której przyznałeś się do stworzenia swoich klonów. Mogę z całą odpowiedzialnością skopiować to co pisałeś na ten temat wyraźnie przyznając się do tego.
            WSTYDŹ SIĘ TEGO ŻE PRÓBUJESZ ZASŁANIAĆ SIĘ KOBIETĄ, KTÓRA CIĘ KOCHAŁA I WIELE DLA CIEBIE ZROBIŁA.
            POWTÓRZĘ : TO TY STWORZYŁEŚ KLONY TYPU MARTA KONARSKA Z SAN FRANCISCO, ANNA BIELAWSKA, KRZYSZTOF ADAMCZYK, FILIPOWICZ, I WIELE INNYCH.
            TO TY CHOWAJĄC SIĘ POD ICH PROFILAMI INGEROWAŁEŚ W SPRAWY INNYCH CZŁONKÓW GRUPY

            TO TY CHOWAJĄC SIĘ POD PROFILAMI SWOICH KLONÓW KONTROLOWAŁEŚ KORESPONDENCJĘ INNYCH CZŁONKÓW GRUPY DO KLONÓW. OSOBY PISZĄCE DO KLONÓW NIE MIAŁY POJĘCIA ŻE KLONY TO TY

            TO TYPOWO UBECKIE METODY RYNIU, GDZIE SIĘ ICH NAUCZYŁEŚ?

          • “Ryniu”, Jarunie, to jest dr. Mierzejewski. Lizakowski, najwyraźniej czując do niego miętę, tak czule go nazywa. Lizak bardzo wysoko też ceni poezje p. Mierzejewskiego. Widać to z jego wpisów, które sygnuje krzywka “Krzysztof”.

          • Od dawna uważam i piszę o tym otwarcie, w pełni świadomy, co piszę i odpowiedzialny za każde słowo, że Adam Lizakowski to niereformowalny i nieuleczalny kretyn, którego zakresu głupoty nie przewidział żaden ustawodawca. Dlatego Lizakowski jest głupszy niż przewiduje to jakakolwiek ustawa. A oto najnowszy przykład na poparcie moich słów. Wczoraj, tj. 9 marca 2015 r. na tzw. warsztatach poetyckich w Miejskiej Bibliotece Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach, prowadzący ten tragikomiczny happening para-artystyczny Lizakowski oświadczył jedynemu swojemu słuchaczowi Kazikowi J., że wiersze Kazika wydane w tomiku “O miłości… (Pieszyce 2015) nie są Jego, tzn. Kazika J., tylko moje, bo zostały wydane z moim ISBN i opatrzone zapisem “copyright by Ryszard Mierzejewski” (sic!) Na tę paranoidalną bzdurę Lizakowskiego, ponoć wielkiego poety, tłumacza, krytyka literackiego etc. etc., napiszę więc tak: Lizakowski! Ty dotąd nie opublikowałeś żadnego własnego wiersza, tym bardziej tomiku. Dla przykładu (u)twory zamieszczone w tomiku “Bielawa. Randka Trzech Sylab” (Bielawa 2014), to nie są Twojego autorstwa, na co może mylnie wskazywać okładka i strona tytułowa książki. Autorem tych językowych potworków jest – według Twojej wiedzy i kompetencji – Miejska Biblioteka Publiczna w Bielawie, na co wskazuje ISBN i copyright tej publikacji. Podobnie cała zawartość niby Twojego tomiku “Bogaty Strumień – Dzierżoniów” nie jest Twojego autorstwa, tylko miasta Dzierżoniów, a autorem innej publikacji, pod której autorstwo się podszywasz, chodzi tu o “40 listów poetyckich z Chicago do Pieszyc” (2014) jest niejaki Zbigniew Piwoni – prezydent The Fahrenheit Center for Study Abroad w Chicago i Illinois! I jak Ty mogłeś, Lizakowski, przez tyle lat podszywać się pod czyjeś autorstwo! Swoim bezczelnym zachowaniem przebiłeś po wielokroć bohatera powieści T. Dołęgi-Mostowicza “Kariera Nikodema Dyzmy”!!! Chyba więc najwyższy czas, aby wymyślić Ci nowy, bardziej do Ciebie pasujący pseudonim literacki. Ale do tego niezbędne będą konsultacje z dobrym psychiatrą i gerontologiem.

          • może jednak skończyłby pan wątek swoich klonów o którym powyżej napisane? pan próbował zwalić winę na Bogu ducha winną kobietę?

          • Loguję się dzisiaj na mój profil do facebooka i czytam taki oto komentarz:
                    
                    

            Kazimierz Jasiński do Ryszard Mierzejewski

            Warsztaty poetyckie w urokliwych Pieszycach prowadzi nietypowy, jak na warsztat, rzemieślnik…Pan Adam Lizakowski. Nie wiem co przekonało szanowną Panią dyrektor do takiego manewru…bo chyba nie niewątpliwie wątpliwy urok osobisty rzemieślnika. A nietypowy, bo jak sam mawia, absolwent aż czterech wyższych uczelni w USA. Przyznają państwo, że jak na zwykłego rzemieślnika to aż za dużo. A prawdziwemu artyście zupełnie zbędne. Zresztą, każdy może się sam przekonać, tyle tylko, że sala niewielka a tłumy walą drzwiami /dwoje/ i oknami /nie liczyłem ile/. Ledwie sam się dzisiaj dopchałem do pierwszego rzędu. No cóż, latem mamy sezon ogórkowy /przynajmniej w polityce/ a teraz, o dziwo, mamy sezon buraczany…w Pieszycach.
                    
                    

            Moja odpowiedź:

            No, cóż Ci Kazimierzu mogę powiedzieć? Chyba tylko, że współczuję Ci szczerze! Różne niedole spotykają nas w życiu, Ciebie “warsztaty poetyckie” z Nikodemem Dyzmą polskiej poezji. Ale przynajmniej możesz się szczerze pośmiać, nie wybierając się do żadnego renomowanego w Polsce kabaretu.
                    
                    

            WIERSZ ODE MNIE DLA ADAMA LIZAKOWSKIEGO
                    
                    

            Robert Francis
                    
                    

            Tak, co?
                    
                    

            Co by zrobiła ziemia bez swych świętych durniów
            ogrodu rozmaitości ciamajd i bałwanów
            gamoniów oferm jodlujących głuptaków
            i wszystkich innych z Breughela
            pod tłustą gębą księżyca?

            Bez kabotynów kretynów kosmicznych
            osłów jawohl jawohl z całym ich
            wrzaskiem bekiem piwem rykiem
            swych gburów tępaków chamów
            pod ryżą gębą księżyca?
                    
                    

            tłum. z angielskiego Grzegorz Musiał

          • ADAM LIZAKOWSKI – ZAGRANICZNY KORESPONDENT NIE-LIRYCZNY
                    
                    
            Kiedy otworzyłem niedawno ostatni tom “Rocznika Dzierżoniowskiego” za 2013 rok, osłupiałem z wrażenia i długo nie mogłem dojść do siebie. W stopce redakcyjnej tego zasłużonego od lat wydawnictwa przeczytałem: “Korespondent zagraniczny Adam Lizakowski”. Zdumienie moje spowodowane było dwoma poważnymi wątpliwościami: po pierwsze – czy w dobie tak szybkiego środka przekazu informacji, jakim jest internet, jakikolwiek sens ma powoływanie korespondenta zagranicznego dla rocznika, a więc wydawnictwa, które ma bardzo dużo czasu, aby zebrać potrzebne informacje? Co innego, gdyby chodziło o jakąś popołudniówkę, ale nie o rocznik! Poza tym, określenie “korespondent zagraniczny” bardziej kojarzy się dzisiaj z dziennikarzami, którzy pracują na niebezpiecznych i trudno dostępnych terenach, np. konfliktów zbrojnych, kataklizmów przyrody, działań terrorystów itp., a nie w słodko drzemiąćej, najwiekszej polskiej wiosce, jakim bez wątpienia jest Chicago. Nie mogę natomiast pojąć, co miałby robić korespondent zagraniczny dla rocznika i to w dodatku lokalnego, dotyczącego powiatu dzierżoniowskiego? Druga moja wątpliwość dotyczy natomiast osoby tegoż tajemniczego korespondenta, tj. Adama Lizakowskiego. Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że jest On współczesnym wcieleniem bohatera znanej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza “Kariera Nikodema Dyzmy” z uwagi na takie cechy, jak: brak wykształcenia (Lizakowski legitymuje się jedynie świadectwem zasadniczej szkoły zawodowej), brak obycia i kultury osobistej (wystarczy poczytać Jego liczne komentarze w sieci), udawanie przez wiele lat poety, literata, mecenasa kultury etc., podczas kiedy jest On tylko pospolitym oszustem intelektualnym z dużym (ale tylko ilościowo, nie jakościowo) dorobkiem twórczym, który nie przedstawia żadnych wartości literackich i będący po prostu zwykłą tandetą i grafomaństwem. W tym samym tomie “Rocznika Dzierżoniowksiego”, obok moich czterech wierszy, opublikowano dwa (u)twory para-językowe Lizakowskiego. A o tym, jakie są jego walory, niech się przekonają sami P. T. Czytelnicy. Z szacunku dla Nich przytaczam tylko jeden wytwór chorej wyobraźni A. Lizakowskiego – zagranicznego korespondenta nie-lirycznego.
                    
                    
            Adam Lizakowski
                    
                   
            Cmentarz Orląt Lwowskich

            szelest ostrzy trawy
            niewiele ma wspólnego
            z ciszą szarych kości

            kroki nowych piskląt
            z dalekich domostw
            z nosem przy ziemi

            żarłoczny czas próbuje
            przeżuć kruchą historię
            aby wypłuć nie myśleć

            miejscowi wytrenowani
            jak lwy w zoo stawiają
            zaporę nieprzyjaznych

            oczu błękitnych jak urzędnicy
            z biura rzeczy zgubionych
            i znalezionych
                    
                   
            za: “Rocznik Dzierżoniowski 2013”, tom 23, Dzierżoniów 2014, s. 222
                    
                   
            Na następnej stronie opublikowano fotografię, na której obok dyrektora Muzeum Miejskiego w Dzierżoniowie stoi Adam Lizakowski – dumny z tłustą i ryżą gębą księżyca, prezentujący Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej nadany przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego i wręczony A. Lizakowskiemu 9 listopada 2012 r. w Konsulacie Generalnym RP w Chicago przez panią konsul Paulinę Kapuścińską, o czym informuje stosowna notka.
                    
                   
            Mój komentarz: Jakże trafne są do dzisiaj słowa genialnego Norwida, napisane przy innej okazji, że “ideał sięgnął bruku”, kiedy były esbek i zakała polskiej emigracji w USA odbiera wysokie, zaszczytne odznaczenie państwowe, nadane przez demokratycznie wybranego Prezydenta RP!

          • Panie Mierzejewski dowodem pańskiego “brak [u] obycia i kultury osobistej (wystarczy poczytać Jego liczne komentarze w sieci) ” jest pański komentarz (parę powyżej) obrażający pewną kobietę, wobec której ma pan nie uregulowane jak najbardziej przyziemne zobowiązania. Ten temat został poruszony a pan jak zwykle prymitywnie zmieniając temat : Lizakowski to, Lizakowski tamto. Daj pan sobie na wstrzymanie bo do pięt Panu Lizakowskiemu pan nie dorasta. To co piszę nie jest gołosłowne bo jakimi osiągnięciami może pan przegonić Pana Adama? Co z tego że dr przed nazwiskiem? “po owocach ich poznacie” – świat poznał i pana, i Pana Adama Lizakowskiego. Lizakowski – bez dr przed nazwiskiem , członek związku literatów, wielokrotnie nagradzany w dziedzinie literatury w skali globalnej jak i lokalnej, odznaczony przez Prezydenta RP, pracujący uczciwie na co dzień na swoje utrzymanie. A pan panie dr Mierzejewski czym się może pochwalić? Kim pan jest? Tytuł naukowy jest zaszczytny ale za tytułem powinny iść uczciwa i wzorcowa praca jeżeli ich nie ma to tytuł “bez pokrycia” nie jest tytułem. Niestety i wśród wykształconych mamy inflację, porównywalna do tej z lat dwudziestych. Adijo Ryniu.

          • dla Rymierza znalezione w sieci

            “Pod każdym nic­kiem ofiar szukają,
            i wi­dać: ile osób na su­mieniu mają.
            Na zap­leczu, aż wrze od ich plotek,
            po­padają w ob­sesje: siejąc głupotę.

            Ale o jed­nym muszą nies­te­ty wiedzieć,
            że kąsając in­nych: zjedzą tyl­ko siebie.”

          • Jezu, ten człek podpisujący się “rymierz Ryszard Mierzejewski” został w końcu rozpracowany przez Polonię 🙂

      • proszę udowodnić , że to Lizakowski. pan sobie tak z rękawa zawsze aby pasowało?

        • Niedługo już Ci to udowodnię, tylko nie chowaj się jak kret do nory, i odbierz pisma procesowe od mojego adwokata, w przeciwnym razie założę Ci sprawę karną i przyjdzie po Ciebie policja, aby w kajdankach doprowadzić do sądu. Wybieraj więc: ugoda ze mną po Twoich przeprosinach mnie na “Dobie” i wszędzie tam, gdzie wpisałeś swoje zniesławiające mnie komentarze, a także należne mi zadośćuczynienie finansowe albo sprawa karna, wyrok skazujący Cię, pewny jak amen w pacierzu, no i pozbawienie Cię wszystkich niesłusznie Ci przyznanych odznaczeń i zaszczytów, i hańba do końca życia! Notabene, w pełni zasłużona.

          • obrażaj dalej to się w końcu doigrasz, ktoś w końcu na twoje nieszczęście nie wytrzyma

          • Krzysiu Adasiu, podaj mnie do sądu o zniesławienie, ja czekam na to, marzę wręcz! Wyjdź z tej nory, pokaż swój pusty, łysy łeb w kowbojskim kapeluszu, przebity muflonimi rogami, jakie Ci doprawiają Twoje kolejne kochanki, te niedomyte jak Ty, woniejące potem, brudem i kiszoną kapustą, barmanki, bufetowe, kelnerki, straganiarki targowe…

          • Oceńcie sami. Oto cały rymierz , sześcdziesięcioletni , ponoć poważny człek, piszący do wyimaginowanego wroga :

            ” Wyjdź z tej nory, pokaż swój pusty, łysy łeb w kowbojskim kapeluszu, przebity muflonimi rogami, jakie Ci doprawiają Twoje kolejne kochanki, te niedomyte jak Ty, woniejące potem, brudem i kiszoną kapustą, barmanki, bufetowe, kelnerki, straganiarki targowe…” ( cytat z postu powyżej )

          • Dobrze, dobrze Krzysztofie, ale ja akurat widziałam Lizakowskiego dwa razy i rysopis jego, podany przez Rymierza , zgadza się kropka w kropkę… A Pan jest, jeżeli wolno zapytać rzecznikiem, czytelnikiem, partnerem czy kamerdynerem Wieszcza?

          • DLA PANI DOKTOR MIRY KRUSZEWSKIEJ I ANNY CIEKAWSKIEJ

            – Większość badań dotyczących rozmiarów męskich genitaliów opierała się na informacjach samych badanych. A panowie mają tendencję do przesady w tej sprawie – mówi David Veale, psychiatra i szef zespołu, który przygotował publikację naukową o rozmiarach penisów na podstawie pomiarów wykonanych przez lekarzy.

          • Napiszę do Ciebie, Mirosławo, ale i Ty możesz do mnie napisać na adres: [email protected] Zamawiam tę Twoją książkę. Chciałbym ją nie tylko przeczytać, ale też zareklamować w moich grupach na facebooku: “Pisz i czytaj wiersze” (https://www.facebook.com/groups/pisziczytajwiersze/pending/) i na Golden Line: “Ludzie wiersze piszą…” (http://www.goldenline.pl/grupy/Literatura_kino_sztuka/ludzie-wiersze-pisza/) , a także napisać recenzję na ogólnopolski portal kulturalny “Sztukater” (http://sztukater.pl/ksiazki.html), z którym stale współpracuję.

            PS. Lizakowski, kiedy odblokujesz swojego maila? Nie ma z Tobą kontaktu!

          • Krzysztof,czy to może jesteś zazdrosny o te cztery litery Lizaka, pachnące olejem rzepakowym?

          • To Ciebie, Krzysiuniu, Adasiek ma w czterech literach, a nie Mierzejewskiego. A ty masz, co chciałeś…i dobrze ci z tym.

          • No tak. Lizakowski wszystko ma, Krzysztofie, w czterech literach. I podobnie jak panu wszystko mu się z czterema literami kojarzy. Nie przebywaj, chłopcze, w złym towarzystwie, bo zejdziesz na lizakowskich.

    • Dlaczego zupełnie identycznie formuje zdania, zresztą prymitywne, Krzysiunio, szermierz Lizaka…

  272. Też wiem o tym. Sprawa była komentowana i rozeszła się po Warszawie szeroko.
    Powinnam napisać o tym w moim eseju o Lizakowskim, ale po prostu wstyd mi było, że taka kanalia wśród nas wyrosła.
    Do nagród literackich też sam się przedstawia.
    Trzeba wstydu nie mieć.
    Zeby choć sobą coś przedstawiał – a to ani talentu, ani kultury, ani umiejętności pisania. Zero.

    • ale nagrodę ktoś przydziela . Nie rozumiem tych zakompleksionych doktorów których nikt nie docenił nie zauważył na niwie poezji. A tu patrzcie Taki Pan Adam Lizakowski ; bez dr przed nazwiskiem; bez wyższego wykształcenia dostaje nagrody literackie, jest czytany, ciepło i pozytywnie środowisko wyraża się o Jego twórczości ( wyjątkiem są tzw. doktory” w liczbie 2), Pan Prezydent RP odznacza Go wysokim odznaczeniem a tutaj a doktory kraczą że Lizakowski coś do nich pije. Otóż nie doktory, to wy pijecie do niego i ciągle obrażacie. Pochwalcie się swoimi osiągnięciami twórczymi i skonfrontujcie z osiagnieciami Pana Adama Lizakowskiego.

      • Boże, jaki ten Lizakowski Krzysztof Adam prymitywny bydlak… I chwalidupa!

      • To cały Lizakowski Adam syn kombatanta Armii Ludowej WP i tkaczki, który sam sobie przyznał tytuł hrabiowski i nazywa Największym Poetą Ziemi Dzierżoniowskiej. Tymczasem, “jaki jest koń, każdy widzi!”

        A radzę Mu od kilku lat, idź na jakieś przyspieszone, wieczorowe kursy, zdaj zaocznie maturę, toż mamy już drugą dekadę XXI wieku, a Ty czym chcesz zaimponować, swoją żenującą indolencją ogólną i literacką, brakiem obycia i kindersztuby, porażającą głupotą i bałwochwalstwem, odrażającymi manierami i naiwnością, ilorazem inteligencji na poziomie kury domowej, z szacunkiem dla tej ostatniej? Czym Lizakowski Krzysztofie vel setki, tysiące Twoich nicków dla zmylenia przeciwnika, chcesz zaimponować? Czy wiesz, kabotynie, co to jest IP? Twoje wszystkie komentarze w sieci o znamionach esbeckich donosów i zniesławień już dawno zostały namierzone i zweryfikowane przez policję. Teraz przyjdzie nam tylko pogawędzić w sądzie o Twojej “poezji” sieciowej i niesieciowej z bykami ortograficznymi!

      • Lizakowski,
        jakiś ty ubogi w umyśle. Ci, co krytykują są znani i uznani.
        Ciebie wielbi tylko gawiedź, której wepchnąłeś, że jesteś Wielki.
        A jesteś taki tyci malutki.
        Tylko szczekać na innych potafisz i uśmiercać lepszych od siebie.
        Czy wiesz, że to, co uczyniłeś poecie Edwardowi Duszy puszczając plotkę, że tenże umarł jest karalne w USA i mógłbyś mieć poważne kłopoty, gdyby Dusza zgłosił to władzom?
        Ale Dusza jest ponadto.
        Nie będzie sobie brudził rąk taką kanalią.

        • O Panu Lizakowskim słyszałem i to wiele dobrego i to z różnych źródeł. Nagrody , wyróżnienia, odznaczenia i kilkanaście prac magisterskich na temat Jego twórczości. Na temat “tutejszych krytyków” nie słyszałem NIC. Właśnie to NIC jest źródłem zawiści ze strony “krytyków” Pana Adama. Piszcie więc dobre wiersze to może o was ktoś usłyszy

  273. Polski (?) konsulat w Chicago takich uwielbia.
    Rączka rączkę myje.
    Wszyscy lubują się w ciągnięciu nas w dół sowiecki.
    Jeszcze trochę, a trzeba będzie zakładać walonki, aby przestąpić
    progi tego przybytku.
    Nie dziwmy się, że nikt Polaków tutaj nie szanuje, skoro nawet
    “polska dyplomacja” konsularna tak głęboko zagrzebana w miedzy siedzi.
    Widocznie pani konsul lubi mieć drzazgi w pupci. Hę?

  274. Przed warszatami z Adamem i Wladziem :

    SPOKÓJ

    DOOKOŁA TYLKO SZUM,
    SKRZECZĄ DRZEWA, CHMURY, PTAKI…
    CZASEM LUDZIE ZAWADIAKI.
    A W TYM ZGIEŁKU COŚ NAS STRASZY.
    ROZDRAPUJE TROSKI NASZE.

    KTOŚ RAZ NAMALOWAŁ OBRAZ TAKI.
    PIĘKNE GÓRY, DRZEWA, POTOK JAKIŚ…
    CAŁY SPOKÓJ TEJ NATURY.
    LECZ GO DOSTRZEGŁ MAŁO KTÓRY.

    RAZU PEWNEGO GDZIEŚ Z MUZEUM ZNIKNĄŁ !
    RAMY POŁAMALI, PŁÓTNO W TORBĘ,
    JESZCZE STRAŻNIK KRZYKNĄŁ !
    “SPOKÓJ” SKRADLI, NIEBYWAŁE,
    DWUCH DIABEŁKÓW I ANIELE MAŁE.

    ŚWIAT SIĘ KRĘCI, A MY W NIM…
    NIEWIELU JUŻ PAMIĘTA
    SPOKÓJ W OBRAZIE TYM.
    BOŻĄ RĘKĄ MALOWANY.
    DZIECIOM TYLKO ROZUMIANY…

    Chicago 1998

    Noc …

    Noc cicha, i smutna
    Powietrze mroźne
    Ksiezyc zgasł samotny
    Bo swiatlem odbitym
    Świecił zazdrosny….

    Noc cicha i smutna
    wszystko schowała
    Już pola i łąki
    We mgle spakowala
    W milczeniu trwa…

    Noc cicha i smutna
    Samotna w swym chłodzie
    Zziębnięta, skulona
    Wyczekuje poranka
    zimny dziś przybędzie

    Noc cicha i smutna
    Z gwiazdami rozmawia
    Lecz one milcza
    I to mnie zastanawia

    Noc cicha i smutna
    W swej zadumie odchodzi
    Ksiezyc bladzi po niebie
    Slońcem zawstydzony…..

    W nocy cichej i smutnej
    Łzy szczęścia zostawiam
    Blasku słońca nie rozumiem
    Tak się zastanawiam

    Do gwiazd mi daleko
    Krzyku mego nie słyszą
    Stoję teraz we mgle
    Gadam z polną myszą…

    G.S SEPT.2012

    Po warsztatach z Adamem i Wladziem:

    Ambrozja…

    Cyklamen, cynober, fuksja,
    Kardynalski i biskupi
    Ten majtkowy i makowy
    Limonkowy, łososiowy,
    Modry, mleczny i miętowy

    Róż w trzech odmianach oraz tycjan złocisty
    Tu nie każdy urodzony jasny, albo czysty
    Rozbielony, pastelowy, ciemny lub soczysty
    Sobą raz tylko nazwany, a więc oczywisty

    Mógłbyś nie spamiętać w całej wyobraźni
    Od początku na swym miejscu i zawsze wyraźny
    Intensywny, delikatny, blady lub zgaszony
    Zimny i matowy, czasem smutny, wystraszony

    Umbra, ugier, ochra tudzież jaśmin bursztynowy
    W tort układam z czekoladą, ale pistacjowy
    Lubisz czerwienią swych ust wisienki leciutko zrywać
    Już na samą myśl o tym, mogłabyś coś przeżywać

    Błękit Thénarda i królewski, pruski i paryski
    Ten z ametystem, chabrem i lapis−lazuli
    Co tak pięknie w oczy twe się- wtulił
    By miłość wyznawać alabastrową

    I takim jedynym ją nazwać kolorem
    Tą duszę co tańczy z Amorem !
    W smakach odcieni dziesiątek
    Zieleni Veronese’a gdzie nadziei początek

    W ananasów , pomarańczy i czasem truskawek,
    brzoskwiń, poziomeczek a także moreli
    W tych barwach kocham twój każdy skrawek
    Wszystkie dni tygodnia do późnej niedzieli…

    I choćby cała ta miłość zestarzała się erozją
    Takąż się zroskoszuję kolorową ambrozją…

    Grzegorz Stefanek
    Marzec 2013

    Bierz Mnie…

    Ja chcę dużo i zawsze chcę więcej
    Kochać się pragnę czule, lecz częściej, goręcej …
    Pracować gdy pot zalewa mi czoło
    Bałagan mój sprzątać gdy piętrzy się wkoło

    Jakkolwiek czasu na wszystko mi brak
    Twych wierszy dziś żądam, och tak !
    Prezentów od Ciebie co najmniej tysięcy
    Wszystkiego chcę dużo i wciąż jeszcze więcej…

    Spać i odpocząć też chcę jak najdłużej
    Gdy mi tego nie dasz, ja szybko się znudzę
    Pieniędzy mam wbród lecz ja ich nie liczę
    Spokoju nie chcę, gdyż bez przerwy krzyczę

    Szaleję bezsenna sprzątąjąc dom cały
    Garsonki za małe nie modne sandały
    Zgrabniutkie staniczki , majteczek bez liku
    A wszystko to pośród mego wrzasku i krzyku

    Jeszcze do tego dochodzi kot
    Któremu za domem pozostał płot
    Lecz on za dom nigdy nie chodzi
    Bo wszystko mu wolno i sikać i smrodzić

    I nie stój tu obok, Ty się ucz i patrz
    Przez Twoją bezczynność, mnie zbiera na płacz…
    Gdy ja tu znoszę, stare krzesła i talerze
    Ty stoisz zdziwiony, aż cholera mnie bierze…

    Co sobie myślisz, już mnie nie obchodzi
    I tak z tym wszystkim musisz się zgodzić
    Bo dobrze wiesz jak mocno Cię kocham
    A gdy mnie to znudzi wtedy …wynocha !

    Taka już jestem i dobrze to wiesz
    Więc kochaj mnie mocniej jeśli tego chcesz!!!
    Życie zbyt krótkie jest na banały
    Nie czekaj więc proszę na moje pochwały…

    Nie jestem tu po to, aby coś Ci dać
    Życie mnie uczy jak kochać i brać…
    A jeśli pozę chcesz przyjąć lenia
    Zostaniesz jedynie w moich wspomnieniach…

    Do garów więc prędko i do porządków
    Bądź mym syzyfem już od początku…
    Lecz choćbyś najlepiej odwalił swą dolę
    Sprawdzę Cię leniu i nieźle wyszkolę.

    Pewnie zrobiłeś coś szybko i z nudów
    Więc nie spodziewaj się żadnych cudów
    Albo za wolno i od niechcenia
    Nigdy nie zrobisz na mnie wrażenia …

    Taka już jestem i Ty to wiesz
    Nic u mnie pewnego i taką mnie bierz…

    Słowa danego nie dotrzymam często
    Miłością jak pajęczyną spowiję Cię gęstą…
    Więc raz będę kochać innym razem szydzić …
    Oj będziesz musiał się miły wstydzić…

    Bo ja chcę dużo i zawsze chcę więcej
    i kochać się częściej i jak najgoręcej…
    Wiedz iż nie byłeś tu moim jedynym
    Lecz takiej jak ja, nie znajdziesz dziewczyny…

    Nauczę Cię szybko jak tu się pracuje
    szyje gotuje sprząta prasuje.
    Śmieci wyniesiesz jadąc do pracy
    wykwintne zakupy i wszystko cacy…

    Wieczorem napiszesz kawałek książki
    Poskładasz w kostkę moje podwiązki
    I z nudów wytniesz kawałek lasu
    Zrób to minimum od czasu do czasu

    Nie będę Twoją wspaniałą żoną
    Lecz pozostanę nieposkromioną
    Tylko gorącą, ponętną dzikuską
    Twoją muzą, jaszczurką i z zimną łuską

    Ze ślubem zwlekam i nic nie przyżekam…
    Na takiego faceta całe życie czekam
    Gdy już go znajdę to się nim pochwalę
    Bo ja poety szukam, lecz ten ma być drwalem…

    Ważne by ślicznym był kawalerem
    I niewątpliwym już milionerem
    Dotykiem dłoni delikatnie pieścił
    By znał tysiące potrzeb niewieścich

    Obiadkiem smacznym i wierszem mnie bawił
    I komplementy od rana prawił
    Zawsze gotowy i wszystko miał czyste
    Do łóżka na rękach ! To dziś oczywiste…

    Już całą lektórę co noc o tym czytam
    W satynowej pościeli się budzę… i pytam
    Gdzie mój mężczyzna swe serce zostawił?
    Bynajmniej dziwne, lecz on się nie zjawił…

    Czekam znudzona, samotnie tu czekam
    A chciała bym poznać zwykłego człowieka…
    I juz przepraszam za wiersza dłużyznę
    Poprostu czekam na tego mężczyznę !

    G.S. OCT 13 2014

    Komentarze wszelkie, absolutnie dozwolone.

    Moja opinia na temat forum ” Lizakowski Wraca Do Polski”

    Troche usmiechu mili komentatorzy, politycy udawani, krytykanci niespelnieni, falszywi swiadkowie, polprawd historycy i karierowicze z przyczepionymi dyplomami, grafomani a takze ci bez matury i z Sorbony doktoraty co dzierzac je myja kible(oby dokladnie). Wszyscy wielce zasluzeni co uczucia i pretensje i dowody swe chca wylac jak pomyje z balii. Regularnie lub na raty. Codziennie tu wpadaja, spragnione szczochow, glodne tego konkretnego gowna, swojej racji a w niej pychy. Niczemu to juz sie nie zrowna…

    Teraz wspak, zrobmy tak…
    genialna mysl, na pewno nie moja
    Kaberet z tego uczynmy dzis
    bo w zartach Swiat ostoja…
    I nogi w gore i majty w dol
    kto pierwszy z najlepszym textem
    kto chce i oczym chce
    a takze pod byle pretekstem !

    Za wszelka cene poprostu blagam
    Was wszystkich wspanialych bez liku
    Zakonczmy z usmiechem ten caly balagan
    I wyjdzmy juz z pantalyku…

    ————————————————

    Gram…

    Gram, powietrza gram
    Ale co to znaczy?
    Może śpię lub śnię
    Jak to wytłumaczyć
    Bez powietrza
    Lub bez gry
    Przeżyć możesz
    Tylko Ty
    Ja powietrza gram
    Udaję
    I nie pozna nikt gdy
    Wstaję
    Albo kiedy idę spać
    Jak oddechu odrobinka
    Troszkę rozmazana szminka
    Nikt mnie nie zna
    Nawet Ty
    Tu w półmroku
    Własnych myśli
    I niepewny
    Nic a nic
    Gram powietrza
    Gram…

    G.S.
    (Przed chwilą)

    Dziekuje za wszystkie szczere i przyjacielskie komentarze.

    Do: Adam Lizakowski: Pisz pod swoim Slynnym Nazwiskiem
    a nie pseudonimami na tym forum. Chodzilem na wszystkie Twoje warsztaty i nie potrzebuje sie teraz wstydzic w moich resume ze byles jakims komuchem, donosicielem, Dyzma bez dyplomow i Bog jeszcze wie jakich innych epitetow. Jesli to wszystko prawda… To mnie oszukales mowiac ze jestem najinteligentniejszym i najzdolniejszym ze wszystkich Twoich uczniow. Teraz byle patalach z ulicy albo doktor nauk fililogicznych albo sprzataczka z poeta i wszyscy razem wzieci beda sie czepiac. Inaczej to… ty jestes …. ( sam sobie dopowiedz)
    Kiedys powiedziales ze wszyscy poeci to wariaci. I bardzo dobrze. Powiedziales tez ze jestesmy ta Elita ktora ma Dar Pisania. Dziekuje Ci Adam ! Sadze ze powinienes sie pod swoim nazwiskiem wytlumaczyc. Jakkolwiek. Zrob to. Clinton to zrobil, Nixon takze, Limaugh tez. Oni byli wieksi od Ciebie. Zrob to, bo inaczej wszyscy szklarze beda mieli pelne rece roboty. Zadne lustro nie wytrzyma Twojego odbicia…

    Wladziu ! Nic sie nie przejmuj cala ta wyuzdana krytyka !
    Kiedys powiedziales ze Swiat ma siedem tysiecy lat. Ale takze powiedziales na lamach jednego ze znaczacych w Polsce periodykow ” zadne dyskusje ani zadne mowy nie powiedza nic piekniej o czymkolwiek niz poezja. Bo poezja, to najpiekniejsza mowa” Takze Ci dziekuje za to.

    teraz wszystkie hieny do roboty !!!
    w swej madrosci i z glupoty
    Przyzwoici tez, a jakze
    na czesc potencjalu
    i Viagrze…

    podpisal:
    Grzegorz Stefanek
    wolna Sobota
    przepiekny poranek
    and Show Must Go On !!!

    • Tyle że o tym wyłącznym pięknie poezji w naszym życiu powiedziało przed Władziem tysiące dobrych i złych poetów. Ciekawe, p. Stefanek, że Pan o tym nie wiedział… Mówiono jeszcze trochę i o dobroci, ale to już inna sprawa.

    • Czyś ty jest pioprznięty, Stefanek? Nie rozlewaj tego poetyckiego szamba na tym bloku! Ot, jak cie Lizakowski z Panasiukiem wyedukowali… I to z błogosławieństwem jezuitów bezmózgowych.

  275. Podpisując swój komentarz do mnie skierowany “ktoś z WAP-u” ubek Lizakowski próbuje odgrzebać swoją odrażającą prowokację, kiedy w notce Wikipedii o Wojskowej Akademii Politycznej – byłej uczelni wojskowych politruków w PRL, wpisał kiedyś moje imię i nazwisko do grona wykładowców i szydził potem na naszym lokalnym portalu “Doba” ze mnie, że niby to ja byłem tym wykładowcą. Tymczasem, ja nie odbyłem nawet zasadniczej służby wojskowej w PRL, bo zostałem zaraz po studiach jako asystent na wrocławskim kulturoznawstwie przeniesiony dożywotnio do rezerwy. W razie jakichś wątpliwości mogę służyć skanem swojej książeczki wojskowej ze stosownym wpisem. Nie udała się prowokacja, ale Lizakowski – teraz pod nickiem “ktoś z WAP-u” próbuje odgrzewać swoje ohydne, niestrawne kotlety, niezjadliwe tak samo, jak Jego tzw. wiersze i poematy.

  276. Z cyklu: Wątki socrealistyczne w twórczości Adama Lizakowskiego
            
            
    Adam Lizakowski
            
            
    2014 Poetycka pocztówka z Chicago do Bielawy
            
            
    Bielawo, jaki silny jest obraz, dźwięk, emocje
    wiązane z tobą, czynią, że czuję się
    jak połamany żagiel wyrzucony na brzeg jeziora,
    moimi ulubionymi drzewami są teraz książki

    Bielawo, serce twoje podobne jest do maszyny tkackiej,
    gdy o tym myślę, nie mam wątpliwości skąd pochodzę,
    matka moja była tkaczką, a krosno jej sercem,
    nici babiego lata rozpięte są między nami

    Bielawo, twoja szyja podobna do szpulki nici,
    a ramiona do klucza ślusarskiego, dziwne miejsce,
    dziwny kraj, dziś są twoje urodziny, żarówka zapala
    się w mojej głowie, tak, będzie wesoło, będzie głośno

    Bielawo, dziewięćdziesięcioletnia młoda panno, umów się ze
    mną na randkę trzech sylab, złożę ci życzenia, podaruję,
    bawełnę z pól Luizjany, Egiptu, Afganistanu zamiast
    czerwonych róż i będzie biało-czerwono na Placu Wolności

    Bielawo, niech wszyscy kapitaliści całego świata śpiewają ci
    tysiąc lat każdy w swoim języku, a przewodniki dla
    turystów napiszą o tobie, jak o fontannie młodości, do niej
    należy przybyć z garścią szczęśliwych złotych monet

    Bielawo, na zdjęciu w przewodnikach śmiało patrzysz
    w przyszłość, śpiewasz pieśń radosną, pieśń pogodną,
    dzieciństwa opadł kwiat, wokół osi obrócił się świat,
    wrócisz? wrócę, kiedy wrócisz? Nawet jutro, obiecuję.
            
            
    za: Adam Lizakowski: Bielawa. Randka Trzech Sylab.
    Biblioteka Bielawa 2014, Seria: Sudecka poezja i proza, tom IX.

      • Czytając ten wzruszający do łez, patriotyczny poemat pt. “2014 Poetycka pocztówka z Chicago do Bielawy”, zastanawiam się, czym też dobry Pan Bóg obdarzył Lizakowskiego na całe życie i dał Mu zamiast głowy: krosno tkackie, szpulkę nici, klucz ślusarski, a może jeszcze coś innego, na przykład: sierp i młot? By posłużyć się słowami Poety: “żarówka zapala się w mojej głowie”! No i – zgodnie z Jego życzeniem – jest wesoło, jest głośno! A “kapitaliści całego świata śpiewają…tysiąc lat każdy w swoim języku…” Lizakowski nie śpiewa, bo ani nie jest kapitalistą, ale wciąż żądnym krwi proletariuszem wszystkich krajów, ani nie zna żadnego języka, z ojczystym włącznie!

        • Zastanawia się pan panie półeto czym obdarzył Bóg Pana Lizakowskiego ? Proszę zapytać Pana Prezydenta RP, który odznaczył Pana Adama wysokim odznaczeniem. Inna sprawa, że to wyróżnienie do dzisiaj wprawia pana w galopującą zawiść.

          A pana ktoś odznaczył?

          • Lizakowski, już niedługo będziesz się chełpił tym niesłusznie nadanym odznaczeniem, a w Kancelarii Prezydenta RP ktoś z pewnością wyleci na tzw. zbity łeb za to, że podsunął Prezydentowi do podpisu przyznanie Tobie, obierzła esbecka gnido, tego zaszczytnego odznaczenia. Twoja lustracja w IPN jest już w przygotowaniu. Do zobaczenia na sali sądowej, myślę, że nie będzie to jedno spotkanie, ale więcej.

        • Panie Rymierzu,
          Lizakowi nic się w głowie się nie zapali. Tam już jest beton. I był chyba od zawsze. Teraz posługuje się Krzysiem, bo ten pisze trochę po polsku, choć mało stylistycznie i z błędami ortograficznymi. Lizak mu obiecał załatwić stały pobyt, tylko tyle, że kapitaliści całego świata śpiewają: “po naszym trupie. Raz wystarczyło, nigdy wiece nie chcemy mieć do czynienia z głodnymi krwi proletariuszami jak Lizakowski czy ten cały Krzysiek”.
          A Lizak krwi to nie jest spragniony, ale wódy, owszem. I zdrowej d…., ale za fryko. I bezpłatna viagrą. A pocić się musi olejem rzepakowym made in Pieszyce, wyciskanym na surowo.

  277. Chciałbym zrozumieć wypowiedź p. Stefanka, ale nie bardzo mogę. Nie wiem, do kogo ma pretensje? Czy do Władka i Adaśka, że go nabili w butelkę i że jeszcze musiał płacić 50 dolarów za semestr za papierek z popisem Fałszywego Wieszcza? Lizakowski już wyjechał, Warsztaty pójdą dalej, już Lizak wyznaczył swego następcę, kiedy znowu wróci z Pieszyc do Chicago, będzie miał posadkę jak dawniej i wiernych, szlachetnych uczniów jak p. Stefanek.
    Mniszka ze zgromadzenia sióstr zafrasowanych dodatkową emeryturką, świętobliwa pani Alina w odpowiedzi na pytania zadane jej na tym blogu napisała takie pokrętne kazanie, że już kilka osób poważnie zwątpiło w swoja wiarę. Co za bzdury, co za żałosny poziom! A przy tym co za tupet i wiara silniejsza w siebie niż w Pana Naszego, Jezusa Chrystusa!. Za takie wyczyny literackie i epistolarne to się pędzi na pustynie bez chleba i wody. Tak rozumują tylko tępe, ograniczone umysłowo dewotki. Czy nikt z ojców jezuitów nie widzi groźnego komizmu całej sprawy! Przecież te warsztaty i ich wykładowcy ośmieszą polskich jezuitów do końca naszego wieku! I to ma być posłannictwo duszpasterskie?! Zjeżdżajcie do Polski, niedouczeni synowie św. Ignacego!. A on was w tym lepszym świecie zdrowo pogoni, żałosne głuptasy. Ciekawe też, czy Lizakowski opłacał się Towarzystwu Jezusowemu lub dzielił z najgłówniejszym z nich forsą i czy odpalił IRS-owi należne opłaty, czy może potraktował wszystko jako bezkarnie niezapłacony rent?
    Najsmutniejsze zjawisko nie zostało jednak zauważone: jak to było możliwe, aby pod dachem ponoć światłego Towarzystwa Jezusowego mogła zaistnieć tak straszliwa afera kulturalna, takie kołtuństwo i nabijanie biednych ludzi w butelkę przez kilku cwaniaków czy egomaniaków. Wstyd, jezuici, wstyd.
    Niestety, to samo mamy w Orchard Lake Schol. Tam też działa Nikodem Dyzma, niby dyrektor Misji Polskiej, co krzywdził ludzi, prześladował ich i szkalował z błogosławieństwem naszego polonijnego duchowieństwa… Znacie Państwo historię historię prześladowania wielkiego uczonego, ks. dr. . Romana Nira czy dramat śp. Mariana Owczarskiego, uznanego za “śmiertelną ofiarę Orchard Lake”. Głównym bohaterem tego dramatu jest młody emigrant z Polski, były sprzedawca papierosów! Dyrektor! Nieuk jak Lizakowski, może gorszy, jeżeli coś gorszego niż afery Lizakowskiego można sobie wyobrazić!. Przeczytajcie na tym blogu pod hasłem Owczarski, może jeszcze jest.
    Nie mam odwagi dawać rad p. Stefankowi, nie wiem dlaczego wzruszył mnie jego pierwszy wpis na tym forum. Może życzyłbym mu wielu dobrych wierszy. Spróbuję czegoś innego: proszę pisać i każdy swój wiersz odłożyć do szuflady na parę miesięcy. Jeżeli dojdzie pan do wniosku, że mógłby pan jeszcze coś zmienić, ująć czy dołożyć do tego wiersza po okresie kwarantanny (to powiedzenie pochodzi od tytułu Edwarda Duszy “Kwarantanna wiersza”, nie Lizakowskiego) to znaczy, że to, co Pan napisał, będzie miało ręce i nogi…

    • Drogi panie Mniej Trzeźwy. A gdzie w mojej wypowiedzi pretensje. Niezauwazylem. Nigdy nie mialem pretensji do Władzia ani do Adama. I napewno nikt mnie wbutelke nie nabil. Pan najzwyczajniej w swiecie chcialby mnie w coś wrobic bo to w pana stylu. Moje texty sa powyzej i kazdy rozsądny forumowicz może wejść i sobie spawdzić. Atakuje pan Alinke (zupełnie nie wiadomo czemu) by po chwili wskoczyć na Wladzia i Adama nie szczędząc Jezuitom wstydu z posłannictwa.rozpoczynając swoja wypowiedz słowami” nie rozumiem” nie wiem”nie mam odwagi”
      Jednocześnie używa pan wulgaryzmów w stosunku do kobiety. A o niej nikt tu nie pisze ostatnio. Jesli nie słyszał pan o czyms i własnie podniósł starą gazetę to ma pan najświeższe wiadomości. Tak też było ze mną. I właśnie pierwszą wiedzę na temat poezji otrzymałem u Władysława Panasiuka. Nic w tym złego nikt do dziś nie zauważył. Lizakowskiego natomiast chciałem nieco przywołać do porządku aby zachował się jak mężczyzna i jakkolwiekl się wytłumaczył pod swoim nazwiskiem na tym forum. Nota bene mam pełne prawo by tego wymagać od niego. Ludzie wybaczają sobie różne rzeczy, tylko te zacietrzewione kutwy są pamiętliwe manipulacyjne sarkastyczne. Gdzie byli ci wszyscy doskonale poinformowani forumowicze podzczas wieloletniej działalności AL ? Natomiast wyraźnie napisałem że nie chcę się wstydzić za niego. Lizakowski zna mój email i powinien napisać: stary nie przejmój się to wszystko bzdury, albo:kuźwa wydało się wszystko Grzesiek przepraszam i znikam.
      Nie jestem naiwny bo w tym wieku to prawie grzech i odważnie mogę powiedzieć jeśli nic nie odpisze to śmieć i to wszystko.
      Ps. Dziękuje za pomysł”kwarantanną”

      • Przepraszam Pana, iż w pełni nie oceniłem Pańskiej dojrzałości i odwagi. Sądziłem, że jest Pan nieporadnym, młodym człowiekiem, który chce poznać tajniki poezji. Nie tylko ja, ale większość czytelników odebrała Pański tekst jako skargę skrzywdzonego, wyprowadzonego w pole uczestnika Warsztatów. Utworu, który Pan zamieścił nie przeczytałem do końca, bo ten tekst nie zasługiwał na lekturę. Współczuję Panu, że pierwszą “wiedzę” na temat poezji otrzymałem Pan u (?) Władysława Panasiuka. Dyskredytuje Pana i ośmiesza oświadczenie, że “nic w tym złego nikt do dzisiaj nie zauważył”. Jest Pan , wbrew temu, co Pan o sobie myśl, bardzo naiwny i rzeczywiście nieporadnie dziecinny, bo nie widzi Pan, że wyprowadzono Pana w pole buraczane. Byli ludzie, którzy z Warsztatów odeszli. Są inne ugrupowania poetyckie. A Pan Panasiuk niczego Pana nie może nauczyć, jeżeli chodzi o literaturę. On z zawodu jest rybakiem czy cieślą. Nie miał czasu na studia humanistyczne. No i jest grafomanem, w co, biedkak, nie chce uwierzyć. Panią Alinę też tutaj nikt nie obrażał, po prostu jest prymitywną dewotką lub osobą sprytnie dewocję symulującą. Ludzie z jej otoczenia twierdzą, że robi to z chęci uzyskania dodatku do emerytury. Miała i ma prawo wypowiedzenia się na tym forum, niech to zrobi.
        Lizakowski i Panasiuk mówią Wam, ludziom nieszczęsnym, że jesteście poetami. Na razie nimi nie jesteście. Jeżeli nadal będziecie pobierać edukacje u takich nauczycieli jak Alina, Władysław i Adam – nigdy nimi nie będziecie.
        A prasy polonijnej Pan nie czyta. O Lizakowskim pisano tam przez lata ujemnie też. Tyle, że on nigdy nie podawał w swoich bibliograficznych notach o recenzjach , w których wyrażano zastrzeżenia co do wartości jego pisaniny.
        Wpadł Pan w kociołek jak u Gombrowicza. Chore to wszystko, schizofreniczne, zakłamane, nierealne. Dobrze Panu tam – niech Pan siedzi dalej. Nikt Pana do niczego zmusić nie może. Nikt też na tym blogu nie próbował. Tylko jak występuje Pan ze swoja opinią, proszę to robic odważniej i pozostawać konsekwentnym.

        • Odpowiadam trzeźwemu:Na owym portalu są dwie, trzy osoby nadające rytm temu perfidnemu zgiełkowi. Zależnie od sytuacji dolewają oliwy do ognia zmieniając sprytnie pseudonimy. Obok nich jest dwóch czy trzech klakierków, potakujących im do woli. Ci pierwsi są dyplomowanymi bliźniakami, a reszta, cóż…Wszyscy tu zgromadzeni posiadają bardzo małą wiedzę na temat piszących w okolicy. Zresztą “prowadzący” nie są z naszego stanu.Ktokolwiek się nadarzy automatycznie przechodzą do ataku; wyzywając od matołów, insektów, a najczęściej grafomanów. Ktoś czasami błyśnie jakąś marną anegdotą czy parafrazą.To już standard. Chciałbym przypomnieć trzeźwemu, że “kaptur nie czyni mnichem” Nie każdy humanista jest poetą i choć potrafi pisać, musi mieć deko talentu. Nie chcę nikomu ubliżać, ale miłość do samego siebie tu nie wystarcza. Kilkakrotnie dzwonił do mnie P.Dusza i pochlebnie wyrażał się o moim pisaniu. Teraz pisze, że Panasiuk nie zna się na niczym. Czy to jest po ludzku? Ja nie powtarzam telefonicznych intryg. Bądźmy konsekwentni. Być rybakiem być proszę pana to zaszczyt. Nie zdaje sobie pan sprawy ile można się nauczyć na morzu i ile przeczytać książek, a z nich pochodzi wiedza. Większość z nas to amatorzy. Posiadam wiele pochlebnych recenzji napisanych przez cenionych krytyków. Prowadziłem wiele różnych spotkać i nigdy nie posiłkowałem się kartką. Dlaczego zatem ktoś mnie wyzywa od nieuków? Czy tylko wy potraficie pisać? Czy wszyscy poloniści znają się na poezji? Jeśli tak, to twórczość Lizakowskiego musi być dobra skoro umieszczono Jego nazwisko obok twórcy ” czerwonych maków” F. Konarskiego w podręczniku szkolnym. Mało tego jest tematem prac magisterskich na niektórych uczelniach nad Wisłą. Zatem jak to się ma do waszej oceny. Jestem pewien, że w każdym naszym tomiku są jakieś perełki. Często znając kilka wierszy oceniamy całość, piszemy bezsensowne analizy.
          Nie czyńmy z każdego głupka, tylko dlatego, że posiadamy jakiś dyplom. Wszyscy się chwalą swoim dorobkiem, wklejają tasiemcowe życiorysy, a mnie się zarzuca, że się wywyższam. Troszkę konsekwencji w pisaniu, rozumiem, że nie jesteśmy młodzi i pamięć już nie ta. Przejrzeliście niektóre portale i sami wiecie, że moje felietony są coś warte, a straszycie mnie, że zostanę usunięty z Kuriera. Nikomu nie bronię pisać, jeśli jesteście lepsi zapraszam. Zazdrość budzi nienawiść, a przecież i tak Nobel należy się Wam, ja się nie rozpycham po sławę. Proszę zostawić mnie w spokoju, bo nie jesteście w niczym lepsi ode mnie.Pan panie trzeźwy też.

          • Panie Władysławie, obawiam się, że kieruje Pan uwagi do niewłaściwej osoby. Dopiero teraz, po Waszych wpisach, Pańskich i Pani Aliny dowiedziałem się smutnej prawdy o waszej działalności. Przeczytałem kilka Pańskich felietonów. Obawiam się jednak, że gdyby ktoś dzisiaj zapytał mnie o wartość waszych wierszy i wypracowań, miałbym poważny kłopot z odpowiedzią, grzecznościową oczywiście, bo merytorycznej może się Pan już domyślać. Uważam, że zarówno Pan, jak i p. Alina wyrządzacie wielką szkodę kulturze polonijnej. Nikt Panu nie broni pisać, niektóre Pańskie teksty są może nawet wzruszające i posiadają szlachetne watki, ale literacko nic nie znaczą. Jak dotąd, nie powiedział Pan jeszcze jednego słowa, które by setki razy nie wymówiono wcześniej. Pańska pasja pisania nikogo nie krzywdzi do chwili, kiedy zaczyna Pan występować jako znawca przedmiotu, jako nauczyciel czy gury. W takich przypadkach może Pan być jedynie żałosnym indywiduum i szkodnikiem. Nie sądzę, wierząc w Pana prawość, że taka rola mogłaby Pana zadowolić.
            A pomagałem wielu poetom: zajmowałem się Chałką, Gordonem, Iwaniukiem, p. Bielobradek, Heleną Potaczek, Edwardem Zymanem, Leszkiem Zielińskim, śp. Markiem Przemysławem Krzyżańskim, Różą Nowotarska, Barbarą Toporska, drukowałem ich wiersze w redagowanych przeze mnie gazetach, niektórym wydawałem tomiki Ja pierwszy w Ameryce drukowałem utwory ….Mirosławy Kruszewskiej i, o zgrozo, Adama Lizakowskiego. Dzisiaj, za wyjątkiem przypadku Lizakowskiego, jestem dumny, że znalazłem się na drodze tych twórców. Bo ludzie ci, wyjąwszy Lizakowskiego, wszyscy umieli pisać, czuli polskie słowo, byli skromni i nie wynosili się nad innych. W Chicago widzę dzisiaj już tylko kilku twórców, przykro mi, ale ani p. Alina, ani Pan nie zaliczacie sie do nich. Mam nadzieje, że mi Pan tę moją szczerość przebaczy.
            Owszem, rozmawiałem z Panem i z p. Alina na temat wyskoków Lizakowskiego. Owszem, uważałem za Waszym obowiązkiem było zajęcie stanowiska w tej sprawie. Gorzej, uważałem, że Wasze milczenie w tej sprawie byłoby grzechem wobec środowiska, do którego kierujecie swoje utwory. Owszem, pojawiliście się na blogu, ale nie po to, aby potępić kłamstwa i oszustwa literackie, ale wyłącznie w celu zareklamowania i wyeksponowanie własnej twórczości i prestiżu. Przypominam Panu, że to Pan zazwyczaj był nietaktowny walcząc o Pańskie urojone miejsce na polonijnym parnasie. Smutne to było. Co gorzej: zapowiadało nadejście nowych prądów. A o tym pisała M. Todd, cytowana przez Panią Alinę w jej wpisie na tym blogu.
            A tak naprawdę na temat Lizakowskiego, zajmując tyle miejsca na swoje wpisy – nic Pan nie powiedział.
            Powracając do krytyki Pańskiego wiersza o cmentarnej płycie, nie ja zauważyłem jego marność literacką. Ot, po prostu powiedziano mi: słuchaj, to ten twój twórca od Bobera, ale macie geniusza!”
            To prawda, ja przecież prosiłem p. Jacka Hilgiera, aby opublikował Pańskie kawałki. Redaktor Hilgier to zrobił. Nikt Pana nie ignorował.
            Nie jest grzechem napisanie złego, koślawego wiersza. Jest przestępstwem pysznić się takowym utworem. A Pan to robił. Do dzisiaj słyszę odgłos szurania tego suchego patyka po płycie grobowca. A wszystko to już było, jest Pan tylko żałosnym, i to niezręcznym na dodatek epigonem.
            Więc teraz oficjalnie: tak. Ja również uważam ten wiersz za bardzo zły. Nigdy nie powinien być opublikowany. Na nieszczęście Marek Bober zawsze twierdzi, zresztą niegrzecznie, że “na wierszykach się nie zna”. Brak tej znajomości u red. Bobera to Pańskie nieszczęście. Brak panu introspekcji i krytycznego spojrzenia na swoje literackie płody. A to akurat gubi każdego twórcę. Pana czeka to samo…
            Chyba, że…
            Co dalej, nie moja sprawa. Nie jest i nie będzie Pan autorem moich lektur. Stary już jestem, niedługo rąbnę w kalendarz, chciałbym jeszcze coś dobrego poczytać czy pogadać z moimi psami i kotami. Czeka mnie lektura książki Kruszewskiej! Najważniejszej książki, wydanej w ostatniej dekadzie. To ogromne dzieło. Mam wiec lekturę na moje zimowe i wiosenne wieczory.
            A teraz , jeszcze na zakończenie: rozejrzyj się Pan, Panie Poeto wokół siebie. Tuż obok Pana pojawia się od czasu do czasu nieśmiały, zapracowany poeta, piszący znakomite wiersze. A w Chicago prawie przez Was, elitę twórczą, nie dostrzegany. Mówię o Władysławie Burzawie, którego wiersze nareszcie miałem szczęście poznać. Zbyt długo zajmuje się krytyką literacką, aby nie wyczuć, że rośnie, i to dość szybko, znakomity, autentyczny twórca, już eksponujący własną poetykę, własną gramatykę wiersza. Czy Pan wyciągnął do niego dłoń, czy zwracał Pan uwagę na jego twórczość?
            Jego wiersze będę żyły wtedy, kiedy nikt o Duszy i Panasiuku pamiętać nie będzie. I dlatego też, kierując się gospodarskim zmysłem, jego akurat powinniśmy wysuwać na czoło.
            Edward Dusza

      • No i walnął Username byka ortograficznego jak na ucznia Lizakowskiego przystało!
        “przejmuje” pisze się przez “u” !
        Chyba do tej samej zawodówki chodziłeś co Lizakowski!

        • Panie Dusza i znowu Pan nie jest konsekwentny w słowie. Twierdzi Pan, że wchodząc na blok zacząłem się promować, ale Pan to czyni cały czas promując siebie i P Kruszewską. Mnie nic do tego, ale trzymajmy się faktów. Proszę jeszcze raz przejrzeć wpisy od nowa. Wiem, że jesteście wielcy i szlak was trafia, że obok stoi jakiś Panasiuk. Nie zabiegam o Pańskie względy i nie oczekuje pochwał. Wiem, że z red. Boberem, który nie powiedział o Panu nigdy marnego słowa przyjaźniliście się długo, a kiedy przyjaźń wygasła wyraża się Pan o nim niepochlebnie. Czy to przystoi na tak zacnego poetę za jakiego się pan uważa? Chciał Pan prawdy, to ją ma. Wychwalacie się wzajemnie, ale jakoś nic o was nie słychać i nie widać tej wielkości. Macie w sobie tylko jad i nienawiść. Drukował Pan wiersze i wydawał książki Lizakowskiemu, które nagle okazały się do kitu. Czy zmieniła się ich treść, czy o co tu chodzi? Proszę się uderzyć w piersi i zastanowić nad sobą. Jak już pisałem wiedza nie musi oznaczać mądrości. Burzawę drogi panie promowałem może siedem, osiem lat temu. Zorganizowaliśmy mu wieczorek w JOM, pisałem o tym w prasie, co mogę udowodnić. Nie oceniam jego twórczości, wiem tylko, że był sąsiadem Nowaka. Wcale nie uważam się za wielkiego,ktoś pana źle poinformował, bo jak pan widzi czym więcej o człowieku słychać tym więcej ma wrogów. Proszę zatem żyć spokojnie i nie ulegać propagandzie. Niech się pan nie obawia o historię, ona pisze się sama. Życzę Panu i Pani Kruszewskiej samych sukcesów i mniej nerwów, bo o nic się spalacie. pozdrawiam

          • Do Pana Panasiuka po raz ostatni, bo jestem bardzo zmęczony żonglerką faktami..

            Nie umie Pan czytać, Panie Władysławie. Owszem, drukowałem wiersze p. Lizakowskiego w “Gwieździe Polarnej” jako tzw. “wiersze nadesłane” czy “wiersze czytelników”, ale nigdy nie wydałem jego tomu. A Lizakowski zwracał się z tym do mnie. Wiersze wydał (za opłatą) Leszek Zieliński w swojej firmie “Artex”. Firma mieściła się w piwnicy jego domu, a jedynym sprzętem, jaki posiadał on, był mocno sfatygowany komputer. Ale tomik wydał Lizakowskiemu ładny. Nigdy nie pisałem recenzji Lizakowskiemu, chociaż mnie o to nagabywał. Bardzo to nieładnie, że wypomina mi Pan jakieś wypowiedzi na temat p. Marka Bobera. Gdybym cokolwiek od niego chciał, wystarczyłoby mi do niego zadzwonić. Przeszedł on podobną drogę co ja, pracował w tych samych (za wyjątkiem “Kuriera”) pismach. Jedyne pretensje jakie mogę mieć do Marka to to, że zamieszczał ogłoszenia o występach Ciesielczyka, doskonale znając jego przeszłość. Redaguje tygodnik, który czytam i w którym publikowałem, podobnie zresztą jak Pan. Tygodnik Adama Ocytki jest często dla mnie jedynym kontaktem z Polską. Nigdy też nie wypowiadałem jakichkolwiek nieprzychylnych opinii na temat samego wydawcy “Kuriera”. Cenie go za to, że w chwili, kiedy upadają różne pisma, on ciągle prowadzi największy tygodnik w Chicago. Nie daję wiary żadnych pomówieniom zarówno na temat “Kuriera’, jak i jego wydawcy i redakcji. Wiem, co znaczy chicagowska “opinia publiczna”.
            Wydawanie pisma dzisiaj na emigracji, i to pisma niezależnego, to bohaterstwo. A to już bardzo wiele. Robią, co mogą. Reszta to już indywidualny osąd.
            Byłbym bardzo niesprawiedliwy, gdybym odmówił p. Boberowi jednej wielkiej zalety. Był odważny. Nie bał się opublikować wywiadów ze mną dotyczących bolesnych zajść w Orchard Lake. Tylko on i red. Jacek Hilgier potrafili się na tę odwagę zdobyć. A przecież Orchard Lake groziło nam wszystkim, włączając w to Mirosławę Kruszewską, sądami! Inne pisma polonijne milczały. I ten fakt zawsze podkreślam, mówiąc o “Gwieździe Polarnej” i “Kurierze”. Poza tym, w przeciwieństwie do prawie wszystkich członów Zrzeszenia Literatów w Chicago Marek Bober umie pisać i zna język polski. Był przecież legendarnym “Zgagą” w Relaxie”. I to zawsze podkreślam. Szkoda tylko, że – jak wspomniałem – nie zna się na “wierszykach”. A i tu jest uczciwszy od nas. Mówi bowiem o tym głośno. Może ta słabość Marka pozwoliła Panu zaistnieć na rynku.
            Niech Pan będzie dżentelmenem, a nie siewcą niezgody.

      • O, naiwna, czupurna prostoto! Trzeba było Pana dłużej trzymać na kwarantannie. Niektórzy ludzie lubią być oszukiwani, Zwłaszcza, jeżeli się podbija ich ambicje.

      • A teraz Kronen Zeitung zamieści wiadomość, że Lizakowski załatwił sobie Sówkę mająca świadczyć o doskonałości jego warsztatu poetyckiego. Weżnie wspomniany przez Rymierza wielką planszę, zawiąże apaszkę pod szyją, zawiesi na piersi order od Komorowskiego i wystąpi w całym majestacie prostactwa i nieuctwa. Kiedyś do roli błaznów stawali ludzi niezwykle inteligentni i wykształceni, wystarczy wspomnieć tych z dworu Henryka VIII czy Zygmunta Starego. Dzisiaj może o to samo ubiegać się byle prostak i lichota. Pokaz w Wiedniu ponoć bezpłatny, kto pokryje koszta podróży, jeszcze nie wiemy. Pewnie gmina Pieszyce albo Wspólnota Polska. Na nieudaczników to oni mają pieniądze.

  278. Tak. Lizakowski wyjechał do Polski. To fakt. Panasiuk i Alinka zostają. Może też, co daj Boże, wyjadą, Alinka na emeryturę z zaliczonym dodatkiem za szerzenie polskości w USA, a Panasiuka pochłonie nieodwracalnie “modra przestrzeń oceanów. Szczęśliwej drogi. Warsztaty staną się niechlubnym epizodem w historii kultury polskiej w Chicago. Polscy jezuici opamiętają się wreszcie i zabiorą do konkretnej pracy. Nie będzie już prezencików dla mnichów z najróżniejszych okazji. W górę serca!
    Nam może będzie smutniej, ale za to normalniej.

    • Zastanawiam się skąd w panu tyle mądrości Panie Danielu. Nie odważył się Pan pisać pod swoim nazwiskiem, pewnie czegoś się pan obawia, albo wstydzi własnego rodu. Jest Pan wszędzie, wszystkim doradza i każdego chce obrazić. Tylko Pan jest nieskazitelny i czysty jak łza. Nie wiem, co pana pochłonie, ale źle panu nie życzę. Proszę spojrzeć do lusterka i cieszyć się najpiękniejszymi cechami jakie pan w sobie zauważy.Niekiedy chcemy wypłynąć na głębię i mimo to, że jesteśmy puści toniemy. Proszę znaleźć sobie inną ofiarę, bo mną się pan nie pożywi. Nie zawsze mam tak dobry humor jak dzisiaj.Pozdrawiam i nie doradzaj pan już nikomu.

    • Do Pana Duszy
      Panie Edwardzie! Co oznacza bycie dżentelmenem. Otóż, pan pierwszy wypowiedział się źle o mnie na tym blogu. Doskonale Pan wie, że moja twórczość nie jest zła. Ukaraliście mnie z P Kruszewską za to, że nie mówiłem waszym głosem, ale to nic. Mówią, że co cię nie zabije, to wzmocni. Po tej lekcji jestem mądrzejszy i wiem z kim mogę się zadawać. Zobaczyłem kto jest dobrym, a kto fałszywym człowiekiem. Proszę przeczytać wszystko od nowa, a zobaczy pan, że mam racje. Nie wiem kto jest siewcą niezgody i czyja słabość pozwoliła mnie zaistnieć na rynku(jak pan pisze), ale wiem jedno – kogo się wystrzegać. Nikt z nas nie ma monopolu na pisanie i powiem panu szczerze. Po tym wszystkim nie zależy mi na tym, czy Lizakowski dostanie Nobla. Wszystko mi jedno, nie mam w sobie aż tyle nienawiści jak komentatorzy tego obrzydliwego bloga. Nie wiem dlaczego dałem się w tę szumowinę wciągnąć, dziś się tego wstydzę.Z drugiej strony przeżywszy sporo lat nigdy nie spotkałem tak wrednych ludzi.” Człowiek człowiekowi wilkiem.” Mogę zapewnić Pana, że potrafię trzymać język za zębami i zapomnieć o tej rozmowie telefonicznej pod warunkiem, że przestanie pan się źle wypowiadać o mojej osobie. Życzę samych sukcesów i oby Nobel należał do pana i p Kruszewskiej.

      • Panie Panasiuk. Napisałem co napisałem. Niestety wiem tylko to, że Pańska twórczość jest niedojrzała literacko. i nie prezentuje Pan żadnej wiedzy. Nie rozumiem, co Pan robi na Warsztatach, uważam, że powinien Pan być studentem, a nie wykładowcą. Wstydu i skromności Pan nie ma. Nie musi mnie Pan szantażować i obiecywać jakieś tam dyskrecje. W żaden sposób nie zmieni to mojej opinii o Pańskiej twórczości, którą, jak wspomniałem wyżej, traktować można jedynie jako juwenalia.

  279. A teraz nam, ludkowie mili, Lizak przypieprzy zza pieszyckiej miedzy! Alleluja! Lizakowski wyjechał. A miał bilet na maj. Pojechał jednak. Sprawdzałem u Kopecia. Wydoił co mógł z konsulatu. Z kolesiami. Łaziło tam kilku z nim co miesiąc. Na pewno nie na darmo. A Lizak miał wprawę żebraniu.. W Pieszycach już wszyscy kasy zamykają. I słusznie. W górę serca. Może zdąży pod koniec semestru zahaczyć się na Uniwersytecie Wrocławskim. Jeden woźny tam akurat zesłabł, będzie miał posadkę tak samo lukratywną jak u Jezuitów. Warsztaty, już nie wiadomo czyje, Aliny. Władzia czy Lizaka? Oj, sukces to ma wielu ojców!

    O Ziemio Pieszycka, Radosna i Miła
    aleś nam tym Lizakioem zdrowo dopieprzyszyła!

    • Lizakowski jest już w Polsce, siedzi w swoim mieszkaniu w Dzierżoniowie na ul. Daszyńskiego 20/8, odkupionym po zaniżonej cenie od miejscowej parafii rzymsko-katolickiej, po byłej kaplicy protestanckiej, w zamian za hymny ku czci miejscowych proboszczów. Nie odbiera pism procesowych od mojego adwokata za kilkuletnie zniesławianie mnie z kolesiami na “Dobie” i innych portalach, a sławne swoje wykłady na Uniwersytecie Wrocławskim zamienił na warsztaty poetyckie w pieszyckiej bibliotece, co też jest skandalem, biorąc pod uwagę, że jest ewidentnym grafomanem, legitymującym się tylko wykształceniem zasadniczym zawodowym i wieczorowym kursem dla szpiclów służby bezpieczeństwa w PRL-u. Nie popisała się Zacna Pani Dyrektor MBP-CK w Pieszycach, chociaż dobrze zna
      co najmniej kilka bardziej kompetentnych osób do takich zajęć. I dla jasności, nie myślę bynajmniej o sobie, ale na przykład o dobrze Jej i miłośnikom poezji znanym Tadeuszu Żurawku, moim zdaniem, najciekawszym i najbardziej oryginalnym poetą z Pieszyc. Żurawek wydał ostatnio znakomity tomik wierszy pt. “Zaśpiewam ci pieśń” (2014), ja wydałem dwa tomiki: “Zraniony różą” (2013) i “Mój świat” (2014), ale ani Żurawek, ani ja nie dostaliśmy propozycji promowania naszych wierszy w Pieszycach. Ja mam wieczorki autorskie w Dzierżoniowie, Bielawie, Wrocławiu i Warszawie, ale w Pieszycach żadnego. Tymczasem grafoman, mitoman i kabotyn Lizakowski wciąż bryluje w lokalnej kulturze i sam się ogłasza wszem i wobec Największym Poetą Ziemi Dzierżoniowskiej na tym samym portalu “Doba”, na którym mnie założono cenzurę prewencyjna po przesłaniu do publikacji mojego listu otwartego w sprawie pieszyckiej biblioteki.

      • Niech pan udowodni, że to pisze Pan Adam Lizakowski -największy poeta Ziemi Dzierżoniowskiej.
        Klapać ozorem każdy potrafi.

  280. Ale Ty, Lizakowski, nie jesteś żadnym podmiotem lirycznym! Ty jesteś klinicznym przypadkiem podmiotu psycho- i socjopatycznego! Jeśli nie wiesz, co to znaczy, zajrzyj do Wikipedii, którą dobrze znasz ze swoich wpisów.

  281. Z cyklu: Wątki socrealistyczne w twórczości Adama Lizakowskiego (2)
            
            
    Adam Lizakowski
            
            
    1945 Zajęcie Bielawy przez wojska radzieckie
            
            
    w maju zakwitła gwiazda czerwona
    wraz z drzewami czereśniowymi
    wiosna w kwiecistej sukience przyjechała
    w wozach pancernych i czołgach –
    nie zakwitnie dla milionów ludzi
    trawy czerpią z nich soki
    tam gdzie żółty mlecz kości rąk i nóg
    w oczodołach czaszek słońce się schowało
            
    bataliony uciekły bataliony odeszły –
    energiczne młode ręce dziewczy
    strząsały popiół z krosien
    palce ich zwiążą nitki w halach fabrycznych
            
    chłopskie gadanie zdania o brzmieniu
    turkotu wozu chłopskiego
    ludzie i trzmiele wznowiły swe pracowite loty
    szybkonogie matki łatwopalni ojcowie
    patrzą w niebo wzrokiem dziecka
    łapią życie w stalowe sieci żył
    czerwona gwiazda na skorupach czołgów
    przez pół wieku nie ulegnie erozji
            
            
    za: Adam Lizakowski: Bielawa. Randka Trzech Sylab.
    Biblioteka Bielawa 2014, Seria: Sudecka poezja i proza, tom IX
            
            
    Mój komentarz: Piękne! Cóż za urzekająca, oryginalna metaforyka, np.: “energiczne młode ręce dziewczy/strząsały popiół z krosien”, albo “ludzie i trzmiele wznowiły swe pracowite loty/szybkonogie matki łatwopalni ojcowie/patrzą w niebo wzrokiem dziecka/łapią życie w stalowe sieci żył”. Też próbowałem, ale niestety, za cholerę nie wiem, co poeta miał na myśli, pisząc o “szybkonogich matkach” i “łatwopalnych ojcach” patrzących w niebo wzrokiem dziecka. W pobliżu Bielawy w czasie II wojny światowej była co prawda filia hitlerowskiego obozu zagłady Gross-Rosen, ale nie słyszałem, aby było tam krematorium, jak w innych znanych obozach śmierci, skąd więc ci “łatwopalni ojcowie” w poemacie Mistrza Lizakowskiego? I dlaczego “sieci żył” nazywa Poeta “stalowymi”, czy to inspiracja znanym bestselerem literatury światowej M. Ostrowskiego “Jak hartowała się stal”? Ale najważniejsze, że w wierszu mowa jest o zaprzyjaźnionej Armii Czerwonej, która zakwita u Lizakowskiego razem z ulubionymi atrybutami Jego wierszy, tj. “drzewami czereśniowymi” i “kwiecistymi sukienkami dziewczy”, Szkoda, że nie rozbudował Poeta frazy o tych “dziewczy” w charakterystyczny dla siebie sposób, pisząc o ich “ustach slodkich jak czeresnie”, “bialych piersiach i udach”.

    • Doktor wcale nie mija sięz prawdą. To Lizakowski alias Krzysztof wypisuje androny. Ten wiersz o sowieckiej czerwonej gwieździe to taki sam socrealistyczny kał jak knoty wszystkich przydupasów komunistycznych, w rodzaju Szymborskiej i Przybosia, Oni też wielbili czerwona gwiazdę. Ludzie Ziem Bielawy, Dzierżoniowa, Pieszyc! Nie przynoście wstydu Rzeczypospolitej! Pognajcie tego nawiedzonego kretyna krowy czy gąski pasać, a nie pisać wiersze. Albo zamknijcie go lepiej w dobrze strzeżonym wariatkowie. Ohydny, lubieżny, cuchnący kozioł! Cała Polska się z was śmieje za wyczyny jednego nawiedzonego kretyna, któregoście u siebie wychowali!

    • Radzę się podszkolić i poszerzyć wiedzę na temat znaczenia słowa “łatwopalni”. Proszę się tendncyjnie nie ograniczać

  282. Lizakowski, choćbyś po 100, 200 razy wpisywał te swoje paranoiczne brednie, nie zmieni to faktu, że byłeś kapusiem, donosiłeś na Polaków przez 30 lat, “poetą” jesteś z namaszczenia esbeków, nie masz ani talentu, ani żadnych autentycznych osiągnięć, jesteś oszustem, skończyłeś tylko zawodówkę, a udajesz licencjata amerykańskich uczelni, nie znasz żadnego języka, a wpisujesz sobie do notek, że jesteś tłumaczem, wpisujesz mnóstwo innych bredni, w które wierzą tylko naiwni idioci, jesteś Nikodemem Dyzmą polskiej poezji, burakiem pospolitym, który najlepiej czuje się w plotkarskim maglu z butelką wódy w tłustej łapie, dawno już Cię zdemaskowali w Stanach, a ja zrobię to w Polsce i nie z powodu jakiejś zawiści, ale w imię uczciwości intelektualnej i prawdy!

    By By, Dyzmo-Lizakowski!

  283. Panie Rymiarz, w Bielawie mówią (a stałam tam w kolejce po bawełnę, bo miała być na wyprzedaży), że z takim osobnikiem jak Lizakowski to trzeba twardo, wziąć za frak i i nadać mu rozpędu wypróbowaną metodą, kopem w cztery litery. Sąsiednie miasteczka też przygotowują samoobronę, zamrożono wszelkie konta gminne i powiatowe oraz wydatki na kulturę.
    I wszyscy z przerażeniem pytają: Po co on wrócił?
    A cała Polska wytyka was palcami… Teraz to się mówi: jak idiota, to z Dzierżoniowa, albo Pieszyc, albo Bielawy…
    I coś w tym jednak jest. A wszystkiemu winien wiadomo kto.

  284. Rymierz,
    potrzebuję porozmawiać z Tobą z wyłączeniem Panasiuka i innych piesków Lizaka. Podaję e-adres. Napisz na:
    [email protected]
    Najlepiej skontaktujmy się potem telefonicznie.

  285. Jezuici lansujący instytucję świecką w swoich podwojach powinien być rozpędzeni na cztery wiatry. Powstała petycja do Watykanu w tej sprawie.
    Zawiezie ją osobiście działacz polonijny jeszcze przed Wielkanocą.
    Zwyrodniały konsulat chicagowski będzie przedmiotem osobnego dochodzenia.
    Trzeba w końcu potraktować tę antypolską hucpę kompleksowo.
    Zejdźmy z tego blogu, nie marnujmy czasu i zajmijmy się tym wszystkim kompleksowo.
    Bibliotekarkę biorę na siebie. Jak pójdzie na kuroniówkę, to może coś do niej
    dotrze.
    Brakuje mi tylko kilku adresów, nazwisk, telefonów. Ale nie na tym blogu.
    Mam też prawnika, który to wszystko uporządkuje i nada urzędowy bieg.
    Pana Panasiuka, panią Alinę, słabego na umyśle Grzesia i resztę spółki pozwiemy do sądu oddzielnie.
    Jak wiecie, nikt nie jest anonimowy na internecie.
    I nie jesteście bezkarni.
    Biorę sprawę w moje ręce. Przeznaczam na to wszystkie tantiemy z ostatnio wydanej książki. A książka sprzedaje się bardzo dobrze.
    Koniec przedstawienia!
    Wielkie dzięki za znakomitą zabawę!
    A LIZAKOWSKI GRAFOMANEM JEST!

  286. Jezuici lansujący instytucję świecką w swoich podwojach powinni być rozpędzeni na cztery wiatry. Powstała petycja do Watykanu w tej sprawie.
    Zawiezie ją osobiście działacz polonijny jeszcze przed Wielkanocą.
    Zwyrodniały konsulat chicagowski będzie przedmiotem osobnego dochodzenia.
    Trzeba w końcu potraktować tę antypolską hucpę i SB-cką prowokację kompleksowo.
    Zejdźmy z tego blogu, nie marnujmy czasu i zajmijmy się tym wszystkim kompleksowo.
    Bibliotekarkę biorę na siebie. Jak pójdzie na kuroniówkę, to może coś do niej
    dotrze.
    Brakuje mi tylko kilku adresów, nazwisk, telefonów. Ale nie na tym blogu.
    Mam też prawnika, który to wszystko uporządkuje i nada urzędowy bieg.
    Pana Panasiuka, panią Alinę, słabego na umyśle Grzesia i resztę spółki pozwiemy do sądu oddzielnie.
    Jak wiecie, nikt nie jest anonimowy na internecie. I nie jesteście bezkarni.
    Biorę sprawę w moje ręce. Przeznaczam na to wszystkie tantiemy z ostatnio wydanej książki. A książka sprzedaje się bardzo dobrze.
    Koniec przedstawienia!
    Wielkie dzięki za znakomitą zabawę!
    ———A LIZAKOWSKI PRYMITYWNYM GRAFOMANEM JEST!!!———–

  287. Lizakowski, chyba przyjdę dzisiaj do biblioteki w Pieszycach na Twój happening tragikomiczny, niesłusznie nazwany “warsztatami poetyckimi”, aby dowiedzieć się wprost od Ciebie – Nikodema Dyzmy polskiej poezji i największego grafomana Ziemi Dzierżoniowskiej co to jest ten “podmiot liryczny”? Pierwszy raz słyszę! To pewnie coś z gramatyki? A czy jest też orzeczenie liryczne, dopełnienie i przydawka?
    I zapewne te “dziewczy” w Twoim wierszu o braterskiej czerwonej gwieździe, która zakwitła w Bielawie w 1945 roku wraz z drzewami czereśniowymi, to są te przydawki liryczne, prawda?

  288. Pani Kruszewska wreszcie słuszna decyzja, spotkamy się w sądzie, (zapowiadałem to wcześniej) bo przechwalanie się swoimi osiągami na tym blogu i rzucanie bezpodstawnych obelg mało daje. Dawno rozgryzłem, kto prowadzi ten bałagan. Cieszę się, że wreszcie Panią poznam. To dobry znak – wreszcie coś Panią zabolało. Sumienie to ważna rzecz. Do rychłego zobaczenia.

    • Panasiuku, nic mnie nie zabolało. Nikomu nic nie zazdroszczę.
      A już najmniej tobie, biedaku bezradnie przepychający się przez zycie
      i wiecznie szukający poparcia innych, aby pomogli Ci publikowac te twoje gramoty.
      Ja nigdy niczyjego poparcia ani protekcji nie szukam, tak jak ty.
      Ja z pisania po prostu żyję.
      Nie uwieszaj się więc u mojej klamki.
      I nie właź do mojego ogrodu i nie obsrywaj go.

      Poznawać ciebie osobiście, to żadna przyjemność.
      Jesteś parweniuszem – zarówno socjalnym, jak i literackim.
      I tego nie przewalczysz.
      Ja takich, jak ty, nawet na ganek nie wpuszczam.
      A na pokoje to już zupełnie nie.

      Nie pozwalaj też sobie na żadne poufałości, boś parobek.

  289. Nie mogę powiedzieć, że dyskusja była miła, ale wiele z niej wyniosłem. Miałem okazję poznać ludzi jakich dotychczas nie spotkałem, ludzi rwących się do sławy. Poznałem zazdrość, której nigdy nie widziałem i tę zawiść, i ten jad. Ludzie piszący powyższe komentarze (z małymi wyjątkami) nienawidzą drugiego człowieka, wyłupali by mu oczy, tylko za to, że coś w życiu zrobił. Napadają na księży, robią żarty z Matki Boskiej. Podpisują się za kapłanów. Sodoma i Gomora. Na tym blogu możemy zobaczyć najgorsze cechy człowieka. Żałuję, że dałem się w to świństwo wciągnąć, teraz się tego wstydzę. Zostałem napadnięty, więc starałem się bronić. Usiłowałem się wycofać, ale wciąż atakowane było moje dobre imię. Czasami mnie poniosło, ale jak mogło być inaczej, kiedy ktoś wyzywa człowieka od insektów? Są jeszcze dobrzy ludzie, ale gdzie? Widzimy jak może być trudna droga do sukcesu, a wystarczyło poprosić. Zorganizujcie nam, wieczór autorski u Jezuitów i po sprawie. Stokrotnie to robiliśmy i jeśli nawet nie mamy takiej wiedzy jak wy, to na pewno posiadamy większe doświadczenie. Skoro tak słaba jest tutejsza poezja,dlaczego nie zasilić jej sąsiednią. Czy lepiej zazdrościć i promować się w wulgarny sposób? Tylko tak można zaistnieć. Myślę, że ta lekcja nauczy nas pokory i pomoże dobierać odpowiednich ludzi do współpracy. Tyle dobrych rzeczy robimy dla innych, ale nie każdy to docenia. Poświęcony czas odbiera różną zapłatę. Ja na ten przykład zostałem zwyzywany i zmieszany z błotem. To przykre, że ludzie dochodzą do swoich racji za wszelką cenę. Nie musimy wierzyć, by być dobrym człowiekiem, ale uszanujmy wiarę innych. Najbardziej jednak współczuję kobietom, które schodzą w swych wypowiedziach tak nisko. Zawsze porównywałem je do kwiatów, co zrobię teraz? Pewnie wybaczę choć nie przyjdzie mi to łatwo. Najgorsze jest to, że nadal będę pisał wbrew owym krytykom, co może doprowadzić ich do kolejnego szału. Może nawet przy okazji zamieszczę kilka recenzji, by obalić fałszywe opinie. Wszystkich piszących owe nieludzkie komentarze zachęcam, by zajęli miejsca w prasie obok mnie. Taka konkurencja doprowadzić może na szczyty, o których tak marzą. Mam nadzieję, że ów komentarz będzie ostatnim, bo marynarze nigdy się nie poddają.

    Gwoli ostatniego wyjaśnienia, które nie wszyscy zrozumieli. Powtarzam, iż warsztaty Lizakowskiego, które miały miejsce w tym samym budynku co nasze szkolenia, były zupełnie odrębne. Odbywały się w innym czasie i miały swoich fanów, co nie oznacza, że nie korzystali z nich niektórzy należący do ZLP ( czego przykładem był właśnie Stefanek). Ja nie bawię się w detektywa, kto gdzie i z kim chodzi. Nigdy nie uczestniczyłem w wyżej opisanych, co mnie się zarzuca. Myślę, że rozwiałem wszelkie wątpliwości.

    Zachęcam do lektury mojego artykułu poświęconego temu tematowi na literaci.org a tytuł ” zawiść i obłąkanie” Pozdrawiam wszystkich gorąco i wybaczcie, co złego to nie ja. Wybaczam wszystkim, bo ludzie błądzą.

    • O WYBACZANIU W WIELKI POST
      __________________
      Kaznodzieja wygłasza niedzielne kazanie na temat przebaczenia. Po płomiennej
      przemowie pyta zgromadzonych:
      – Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
      Połowa wiernych podnosi ręce do góry. Niezadowolony kaznodzieja kontynuuje
      kazanie. Mija 20 minut i znowu pyta:
      – Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
      Tym razem zgłasza się jakieś 80%. Kaznodzieja jeszcze zawiedziony wraca do
      kazania. Mija kolejne 30 minut. Kaznodzieja znowu pyta:
      – Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
      Ponieważ wszyscy już myślą o obiedzie, wszyscy podnoszą ręce do góry.
      Wszyscy z wyjątkiem staruszki z drugiego rzędu. Kaznodzieja pyta:
      – Dlaczego pani nie chce przebaczyć wrogom?
      – Nie mam żadnych.
      – Jakie to niezwykłe! Ile pani ma lat?
      – 93.
      – Niech pani wyjdzie na środek i powie wszystkim jak to możliwe, żeby w
      takim sędziwym wieku nie mieć żadnych wrogów.
      Staruszka nieśmiało wychodzi na środek, bierze mikrofon i mówi:
      – Przeżyłam wszystkich S K U R W Y S Y N Ó W ….. …
      ____________
      (ta staruszka to ja)
      (przeżyję ciebie Panasiuk!)

    • Do Pana Panasiuka
      Dobre imię to może Pan miał. Szkoda, że je Pan doszczętnie ośmieszył jako literat. Ludzie śmieją się z Pana i opowiadają sobie o Panu kawały. Zwłaszcza ten o jajkach jesiotra na twardo był doskonały! Niektórzy twierdzą, że pobił Pan już Lizakowskiego. Jak słusznie zauważyła dr. Kruszewska, na emigracji powstały trzy, powszechnie już używane określenia literackie: panasiuki, lizakowszczyzna i szalinki. Ja chce się powiedzieć: “nie mów bzdur” słyszymy “przestań z tymi panasiukami”, jak mówimy o fałszerstwach literackich, pada termin “lizakowszczyzna, jak mówimy o kompletnej niekompetencji, określamy ją terminem “szalinki”. A ludzie się z was śmieją już w kułak, ale publicznie dają wyraz swojemu rozweseleniu..

  290. Rymierzu to jak jest z tym podmiotem lirycznym? Jest coś takiego czy nie ma? 🙂 🙂 .

    Podać jeszcze przykłady kiedy używałeś tego sformułowania ? 🙂 🙂

  291. Rymierzu to jak jest z tym podmiotem lirycznym? Jest coś takiego czy nie ma? 🙂 🙂 .
    Podać jeszcze przykłady kiedy używałeś tego sformułowania ? 🙂 🙂

  292. Rymierzu to jak jest z tym podmiotem lirycznym? Jest coś takiego czy nie ma? 🙂 🙂 .
    Podać jeszcze przykłady kiedy używałeś tego sformułowania ? 🙂 🙂

  293. Rymierzu to jak jest z tym podmiotem lirycznym? Jest coś takiego czy nie ma? 🙂 🙂 .
    Podać jeszcze przykłady kiedy używałeś tego sformułowania ? 🙂 🙂

  294. Szanowni Państwo ubliżający.

    Jestem zdumiona i jednocześnie zmartwiona jadem wpisów na tym blogu. Dałam się niepotrzebnie wciągnąć do rozmowy i teraz żałuję, bowiem to co tu się dzieje nie jest okropne. Starałam się grzecznie i uczciwie odpowiedzieć na pytania, pomimo to spotykały mnie przykrości i zastraszenia. Jakim prawem Państwo ubliżacie, niszczycie ludzi, nie znając ich, ani ich pracy społecznej jaką wkładają dla tworzenia wspólnoty polonijnej i religijnej. Uzurpujecie sobie prawo do grożenia nawet księżom, a każdego z nas i ich też będzie sądził Bóg, to Jemu ślubowali, a Wam służą pokornie, tylko czy Wy, aby jesteście wierzącymi ? – tak czynią tylko wrogowie kościoła. Chrystusa ukrzyżowano za prawdę, dla zbawienia grzeszników, dlatego jestem wdzięczna Bogu, że stawia na mojej drodze ludzi wspaniałych i tych niesprawiedliwych, bym mogła zrozumieć jak musiał Chrystus okrutnie cierpieć za ludzkie grzechy. Dziękuję za te niesprawiedliwe wypowiedzi pod moim i innych wspaniałych ludzi adresem pozostając w modlitwie w Waszej intencji.

    Z rozważaniem wielkopostnym
    (1Kor13,13) Jezus Przyszedł na świat, by mówić o miłości, by dać świadectwo o miłości. Przyszedł i dawał miłość w każdej chwili swego ziemskiego życia. I w ostatnich dniach dopełnił miłości, abyśmy też mogli miłować bliźniego.
    Warto się zatrzymać i zapytać, gdzie jestem?
    Tam gdzie krzyczą: “Ukrzyżuj!”, „ukrzyżuj”… Jestem tam, gdzie Piłat umywa swe ręce i krzyczę, krzyczę, krzyczę. Krzyczę, bo wszyscy tak krzyczą. Krzyczę, bo nie chcę być innym. Nie chcę się wyróżniać.
    Jestem w tłumie, który skazuje Boga na śmierć!
    Pozdrawiam serdecznie . Alina

    • to niech tłum przestanie bezpodstawnie obrażać Pana Adama Lizakowskiego. Amen.

      • Literat (Jeden i Drugi) Macie pod nosem nas – a nas nie widzicie. Ale to nic – i tak was tam nie przyjmą, Lizakowski, Panasiuk! Trzeba mieć dwie osoby wprowadzające i charakteryzować się nieskazitelną kulturą literacką.

      • Krzysiu? Czy jesteś partnerem Lizaka? Może ci pomoże uzyskać stały pobyt stały przez małżeństwo. Tak Cię zauroczył? Powtarzasz jak pajac: Pan Adam, Pan Adam, jak zakochany pajac. Nie będzie to nic nowego. W samym kierownictwie Warsztatów bywały przecież liczne małżeństwa chicagowskie. I jezuici bezwstydnie przymykali oczy, kiedy to grzeszne tałatajstwo ustawiało się w kolejce do Komunii św. Że im ręka nie zadrżała….
        Co, może to nie prawdy! A tyle klepiecie o Panu Bogu, że Go tym jazgotem obrażacie!t

  295. Lizakowski,
    przeczytałam na stronach Zrzeszenia Literatów (a są tacy w Chicago?), że jesteś magistrem. Niestety, na uczelni, którą skończyłeś, nikt o tobie nie wie. Wyjaśnij!
    Proszę pamiętać, że reklamujesz tam wykłady o poezji podając tytuł magisterski. Panie Magistrze. Jeżeli nie masz tytuły, a reklamujesz płatną prace na Warsztatach, to zachodzi podejrzenie, że oszukujesz, bo może kłamiesz dla zysku? Wiadomo, że brałes po 50 dol. za występ! Może to nieprawda? Wyjaśnij, a może twój uczynny Krzyś to za ciebie załatwi.
    Za biznesowe kłamstwa można iść do ciupy!
    A może Pani Alina widziała twój dyplom?

    • Pani Anno ale nie Jagiellonko! O jakim dyplomie magisterskim tu mówimy, jak ten ćwok Lizakowski nie ma nawet matury! Chodził do wieczorowego liceum w Pieszycach, chociaż obnosi się, że do dziennego, najlepszego w powiecie. Jego wychowawczynią i polonistka była pani, która i mnie uczyła w ogólniaku mgr K. W. Pytałem Ją specjalnie przez moją byłą sympatię, też polonistkę z tego samego ogólniaka mgr. B. R., o Lizakowskiego i powiedziała wyraźnie, że szkoły nie skończył i matury na 100% nie zdawał. Poza ty, tajemnicą poliszynela jest, że facio nie zna angielskiego. Najlepszym na to dowodem jest to, że swój gniot pt. “Chicago – miasto wiary” (dwujęzyczny zbiór tzw. wierszy) wydany po trzydziestu latach Jego mieszkania w USA oddał do tłumaczenia niejakiego Andrew Pietrzykowi. Nigdy nie słyszałem o poecie czy tłumaczu o tym nazwisku, pewnie jakiś pomywacz garów, zamiatacz ulic albo bezrobotny emigrant z Polski tłumaczył Mu to. W Polsce znana jest też sprawa, jak Lizakowski oddawał swoje wiersze do tłumaczeń zawodowym tłumaczom, a potem publikował je pod własnym nazwiskiem. Biorąc to pod uwagę i znając oszustwa Lizakowskiego, można z całą pewnością stwierdzić, że żadnych studiów ani w USA, ani nigdzie więcej nie mógł ukończyć, a nawet zacząć. Mojego koledze chwalił się kilka dni temu, że ukończył 4 wyższe uczelnie w USA. A pani dyrektor biblioteki w Pieszycach przestawiała Goi jako wykładowcę z Uniwersytetu W Chicago i we Wrocławiu. Bzdura na kółeczkach i jeszcze z ogonkiem – jak mawiał dyrektor szkoły podstawowej w Pieszycach.

  296. Ludzie!
    Przez przypadek przeszłam przez blog Forum. Oczywiście znalazłam tam mnóstwo produktów p. Panasiuka. Przeczytałam też reakcje czytelników i odpowiedzi p. Władysława. To straszne! Reakcja na twórczość naszego chicagowskiego polonisty była podobna do tej, a często i gorsza niż na tym blogu. Uważam, że Polonusy w Chicago byli bardziej wobec tego piszącego łagodni! A Pan Panasiuk był nie mniej agresywny niż na Progressie i walczył jak lew o uznanie dla swojej “twórczości”. Gdybym uzurpowała sobie prawo do miana publicystki, to po takiej reakcji czytelników nie wychodziłabym ze wstydu z domu przynajmniej przez rok. Jakże ośmieszamy się w oczach naszych rodaków w kraju! Może dlatego tak ujemnie o nas w Polsce mówią? Ciesielczyk, Lizakowski, Panasiuk, tłum literatów, studentów Warsztatów spod znaku św. Ignacego – jaki wstyd!
    Zabieram się do pisania protestu, który skieruję do superiora Towarzystwa Jezusowego w Polsce. Opamiętajcie się!

  297. Nie zasłaniaj się żartem. Dałeś plamę na całej linii “przydawko liryczna” 🙂

  298. Związek Pisarzy i Dziennikarzy Polskich w Ameryce – czy taka organizacja istnieje?

  299. Ryszard Mierzejewski
              
            
          
            
    Burak pospolity
            
            

    – Adamowi Lizakowskiemu –
            
             
            
           
    Kiedy kiełkował na polach
    rozścielonych
    u stóp starych malowniczych gór
    trudno było przewidzieć
    co z niego wyrośnie tak sobie rósł
    szary nijaki jałowy
    takiego porwał niespodziewanie
    wiatr historii
    wśród tysięcy podobnych poniósł
    do wymarzonej arkadii i po-
    rzucił na obcej ziemi
    daleko od rodzinnego domu
    w starym wojskowym plecaku
    po ojcu kombatancie światowej wojny
    przywiózł niewiele
    dwie sprane koszule dwa pierwsze
    wydrukowane wiersze i dwa
    amerykańskie dolary na czarno kupione
    przez wiele lat walczył dzielnie
    o prze-
    życie wydrapywał pazurami
    tęsknił w samotności szlochał i pisał
    sążniste patriotyczne poematy
    utył wyłysiał i zhardział
    (stwardniała mu skórka)
    stojąc wciąż w rozkroku jedną nogą
    w siermiężnym trzewiku na polu
    drugą w plastikowym
    lakierku na wymalowanym
    kiczowatym obłoku
    czasem wydaje mu się że jest
    drogim owocem z rajskiego ogrodu
    że posiadł wszystkie moce
    tego świata
    i strzeżone pilnie tajemnice to znów
    odzywają się w nim kompleksy
    prowincjusza zagubionego
    w wielkim świecie wtedy zaczyna
    szlochać i kąsać
    dokoła
    gryzie kopie i pluje
    krzyczy
    kochajcie mnie podziwiajcie
    składajcie pokłony jam
    jest szlachetny bezcenny owoc
    namaszczony
    przez samego wieszcza
    tak krzyczy i tak mu się wydaje
    tak chciałby wierzyć
    ale niestety był tylko
    jest i pozostanie zwyczajnym
    beta vulgaris
    czyli burakiem pospolitym
            
            
    z tomiku „Parodie i pastisze poetyckie”, 2010

  300. Ryszard Mierzejewski
            
            
    Burak pospolity
            
            
    – Adamowi Lizakowskiemu –
            
            
    Kiedy kiełkował na polach
    rozścielonych
    u stóp starych malowniczych gór
    trudno było przewidzieć
    co z niego wyrośnie tak sobie rósł
    szary nijaki jałowy
    takiego porwał niespodziewanie
    wiatr historii
    wśród tysięcy podobnych poniósł
    do wymarzonej arkadii i po-
    rzucił na obcej ziemi
    daleko od rodzinnego domu
    w starym wojskowym plecaku
    po ojcu kombatancie światowej wojny
    przywiózł niewiele
    dwie sprane koszule dwa pierwsze
    wydrukowane wiersze i dwa
    amerykańskie dolary na czarno kupione
    przez wiele lat walczył dzielnie
    o prze-
    życie wydrapywał pazurami
    tęsknił w samotności szlochał i pisał
    sążniste patriotyczne poematy
    utył wyłysiał i zhardział
    (stwardniała mu skórka)
    stojąc wciąż w rozkroku jedną nogą
    w siermiężnym trzewiku na polu
    drugą w plastikowym
    lakierku na wymalowanym
    kiczowatym obłoku
    czasem wydaje mu się że jest
    drogim owocem z rajskiego ogrodu
    że posiadł wszystkie moce
    tego świata
    i strzeżone pilnie tajemnice to znów
    odzywają się w nim kompleksy
    prowincjusza zagubionego
    w wielkim świecie wtedy zaczyna
    szlochać i kąsać
    dokoła
    gryzie kopie i pluje
    krzyczy
    kochajcie mnie podziwiajcie
    składajcie pokłony jam
    jest szlachetny bezcenny owoc
    namaszczony
    przez samego wieszcza
    tak krzyczy i tak mu się wydaje
    tak chciałby wierzyć
    ale niestety był tylko
    jest i pozostanie zwyczajnym
    beta vulgaris
    czyli burakiem pospolitym
            
            
    z tomiku „Parodie i pastisze poetyckie”, 2010

  301. LISTY Z CHICAGO DO DZIERŻONIOWA, czyli o tym, jak Nikodem Dyzma polskiej poezji zdobywał publiczne pieniądze na wydanie swoich grafomańskich gniotów. Adresatem poniższego (u)tworu parajęzykowego jest były burmistrz Dzierżoniowa, który wydatnie przyczynił się, aby miasto Dzierżoniów sfinansowało w pełni (koszt ok. 10 tys. zł.) bezwartościowe literacko badziewie, niesłusznie nazywane wierszami.
            
            
    Adam Lizakowski
            
            
    List 4
            
            
    Do Szanownego Pana Marka Pioruna (ur. 1950)
            
            
    Piszę do Pana, bo świeci słońce, bo jest rok 2012,
    za kilka tygodni będzie wiosna. A co to jest wiosna? Wiosna
    to świeżość poglądów i przemyśleń po zimie, to także gęstość
    naszych myśli, które w długie zimowe wieczory zbierały się
    w naszych umysłach.
    Rozpocznie się życie po długiej zimie. Życie przyporni-
    na sprzedawcę mającego wszystko na sprzedaż.
    W górach pokażą się ślimaki i jaszczurki, turyści
    i muflony. Na ulicach pojawią się kobiety z kolczykami
    w uszach. Na drzewach pąki kwiatów, a później będą owoce.
    Czyli nic nowego pod słońcem, jak mówi Eklezjasta.
    W powietrzu krążą gołębie i jastrzębie. W rzekach ryby
    płyną w górę i w dół.
    Pan jako burmistrz miasta Dzierżoniowa odpowiedzial-
    ny jest za wszystkie zegary w tym mieście. A kto odpowiada
    za zegary, odpowiada za czas, to chyba jest logiczne. Ja też
    cenię Pański czas i cieszę się, że ma Pan czas, aby ten list prze-
    czytać. Amerykanie mówią „czas to pieniądz”, ale w naszej
    małej ojczyźnie czas to przyjemność.
    Właściwie, po co ja to piszę i zawracam Panu gło-
    wę? Do innych bym nie pisał, ale Pan jest moim burmistrzem
    i to jest powód, aby zawracać Panu głowę.
            
            
    Z poważaniem
    Adam Lizakowski
            
            
    Adam Lizakowski: Bogaty Strumień – Dzierżoniów.
    Wiersze. Dzierżoniów 2012.
            
           
    Mój komentarz: Jeżeli ktoś do tej pory nie wiedział “A co to jest wiosna?”, myślę, że w całej bogatej literaturze pięknej, filozoficznej i naukowej nie znajdzie lepszego kompendium wiedzy na ten temat, niż jest nim list Adama Lizakowskiego do Szanownego Pana Marka Pioruna (ur. 1950). W świeżości poglądów i przemyśleń po zimie, i gęstości myśli po długich zimowych wieczorach dostrzegamy nagle, że w górach pokazują się ślimaki i jaszczurki, turyści i muflony. Tu, chyba jedynie przez wrodzoną skromność, Poeta nie wspomniał o sobie, że – niestety – z wiosną również i On pokazuje się w rodzinnych Górach Sowich jako mityczny Muflon – przewodnik stada. Najbardziej jednak porażające umysł są wersy, świadczące jak bystrym obserwatorem otaczającej nas przyrody jest podmiot liryczny w tym utworze – alter ego Autora: “W rzekach ryby płyną w górę i w dół”, i w poprzek, można by jeszcze dodać, ale Poeta z pewnością doda to w drugim rozszerzonym wydaniu swego dzieła. O kobietach z kolczykami w uszach na ulicach nie będę się już rozpisywał, aby nie zgubić głównego wątku. No i bardzo, bardzo pouczający morał, jaki płynie z tego oryginalnego tekstu poetyckiego. Dlaczego i komu warto zawracać głowę pisaniem grafomańskich bzdur? Przede wszystkim burmistrzom i prezydentom miast, wójtom i sołtysom wiosek i przysiółków, wszystkim, którzy decydują o tym, jak wydawana jest publiczna kasa podatników na zaspokajanie próżności swoich biesiadnych kolesiów. Brawo, Panie Adamie, Mistrzu i Przewodniku po wszystkich zakamarkach tej wiedzy tajemnej! Trzeba przede wszystkim zawracać głowy włodarzom naszych miast i wsi, a wtedy nawet najbardziej grafomański gniot znajdzie swojego hojnego sponsora.

  302. Krzysiu, a czegóż ja Ci mogę zazdrościć? Ja – jak uprzejmie rozpowiadasz osobom postronnym – mam schizofrenię, a Ty dokładnie tak samo jak Adam Lizakowski jesteś bufonem, kretynem i mitomanem! Bliźniakami jesteście, czy co?

  303. Złapał rybak-Panasiuk złotą rybkę i trzyma ją mocno w rękach.

    Rybka popatrzyła smutno tak jakoś i pyta – Ty Żyd? Tak Żyd.

    No to wiesz co – ty mnie lepiej od razu zabij!

  304. Złapał Lizakowski złotą rybkę i trzyma ją mocno w rękach.

    Rybka popatrzyła smutno tak jakoś i pyta – Ty Żyd? Tak Żyd.

    No to wiesz co – ty mnie lepiej od razu zabij!

  305. Oj, łzy się kręcą…

    Oto co pisze Pan Panasiuk

    Zawiść i obłąkanie

    (preludium do pożegnania wieszcza)

    Długo się zastanawiałem czy w ogóle pisać coś na temat konsularnego pożegnania Lizakowskiego i tej jałowej, i jakże chamskiej dyskusji. Czy wymieniać nazwiska mącicieli i „ mędrców”, ale czy warto poświęcać czas na garstkę tak żałosnych i upadłych ludzi, którzy wszystkich wysyłają do psychiatry? Popisują się lichymi anegdotami i ujadają jak małe kundle. Gadać, byle gadać każdy potrafi, ale gdzie są argumenty? W miarę myślący człowiek, (a uczestniczący w tym bełkocie) odnajdzie w tekście siebie, jeśli będą i z tym trudności postaram się w następnym artykule przedstawić to całkiem jasno. Wymienię „najciekawsze” cytaty, parafrazy, a przy nich nazwiska „zacnych bohaterów i geniuszy pióra”. Wyciągnę też tchórzy ukrywających się za ksywami zasłaniającymi ich podłe i fałszywe twarze.

    Zostałem napadnięty przez zgłodniałą zgraję, ale nie dałem się całkowicie pożreć.

    Mimo to postaram się usprawiedliwić tych nieszczęśników, bo życie potrafi nam płatać figle i podstawiać kłody, a od tego do agresji bardzo blisko. Wiem, że jeśli nie chcesz być drapieżnikiem – zostaniesz ofiarą. Najlepszą obroną jest atak, ale z tym już trzeba się urodzić.

    Homo sapiens – człowiek rozumny – prawda, że brzmi dumnie? Jednak być prawdziwym człowiekiem nadal jest wielką sztuką. Coraz trudniejszy świat, który nas otacza potrafi zniewalać ludzi i doprowadzać do obłędu. Jesteśmy narzędziem w szponach mediów usiłujących zakłócić normalny rytm życia człowieka. Jedni są na to odporni, inni łatwo temu ulegają.

    Emigracja, to ciężki kawałek chleba, życie w rozdarciu nie należy do łatwych. Większość z nas ciężko pracuje, by utrzymać rodziny. Są tu ludzie prości, ale dumni i pracowici, bywają też wykształceni, którym się nie przelewa. Jesteśmy ustawieni na pełne obroty i tak zarabiamy na życie. Kobiety pracują na domkach, mężczyźni w budowlance. To prace dominujące nasze otoczenie. Tak jest na całym świecie, choć i tu bywają wyjątki. Amerykanie mają dość swoich ludzi, by nimi obsadzać wyższe stanowiska. Nigdy przybysze nie mogli się równać z tubylcami. Przywilej urodzenia jest nadal mocno brany pod uwagę, choć ponoć „matura i dobry język” niekiedy to zmienia. Przyjechaliśmy tu z różnych powodów, najczęstszym z nich jest polepszenie bytu, choć bywają inne. Jedni byli zmuszeni opuścić kraj, inni przybyli tu z własnej woli. Trudno dzisiaj określić kto chciał, kto musiał, a kto po prostu zwiał. Jesteśmy narodem odważnym, ale nie wszyscy. Minęły lata, zmieniły się liczne rządy i ustrój. Ludzie rzadko się zmieniają, a jeśli tak, to w większości na gorsze. Moją i Twoją Ojczyzną jest nadal Polska i tak być powinno. Nie wszystko jest w niej poukładane po naszej myśli. Wciąż rządzą ci sami ludzie. Od czasu Solidarności zmieniają jeno stanowiska. Zdrada za zdradą, korupcja za korupcją. Nie rozliczyliśmy sprawców stanu wojennego, ani innych zbrodniarzy. Były grube kreski i cienkie prawo. Zdradzono Solidarność i jej licznych członków, którzy uwierzyli w prawdę. Niestety do niej nie doszło. Gdzie zatem szukać winy? Niektórzy liderzy nas zdradzili, wielu zaś przyczyniło się do tego bałaganu, choćby przez milczenie. Dzisiaj krzyczymy i udajemy marnych bohaterów, ale to nie to miejsce i nie ten czas. Głównego sprawcę wojny z narodem pochowano z honorami. Mało było komentarzy na ten temat. Napisałem artykuł „Gdzie jest generał” choć nie wszędzie się ukazał. Cóż, jak widać cenzura nadal działa. Tak reagujemy na wydarzenia, ale później komentujemy je na swój sposób tak, by kogoś ważnego nie urazić. Mamy jednak odwagę psioczyć na Polskę i każdego ,( kto się nadarzy) podejrzewać o współpracę z esbecją i komunizmem. Fanatyzm sam w sobie jest chorobą. Polska jest naszą Ojczyzną i to dzięki niej otrzymaliśmy jakieś wykształcenie, wprawdzie niektórzy marne, ale jednak. To Polska wychowała nas i nie wolno o tym zapominać. Nie wyszło nam w kraju, ale dlaczego mamy pretensję do całego świata, że i tu nam nie wychodzi? Wiele zła wyrządziła ludziom komuna. Kiedy byłem chłopcem eksmitowano nas z domu, bo w tym miejscu zaplanowano budowę jakiegoś przemysłowego obiektu, ojca (broniącego rodziny) uznano za wroga ludu i zamknięto w pace, by odbudowywał kraj po wojnie. Nie stawiam się za bohatera tamtych czasów, bo nim nie byłem. Jesteśmy katolikami, wiem, że to trudne wybaczać wrogowi, ale wciąż możliwe. Niektórzy przeżyli jakąś tragedię (mniejszą czy większą), ale czy mamy się z tego powodu pozabijać? Kiedy widzę w kościele rozmodlonych ludzi, cicho pytam sam siebie, a gdzie są te łotry ziejące nienawiścią do drugiego człowieka? Polacy w większości są katolikami mającymi przy swoim boku tak wielkie autorytety jak św. Jan Paweł II. Mieliśmy od kogo brać lekcje, wielu patriotów wskazało nam właściwą drogę. Czasami jednak niektórym uważającym się za uczonych uderza sodowa. Myślą, że zostali pępkiem świata, a z innymi mogą wyprawiać, co tylko zechcą. Środa popielcowa, to dobry czas na opamiętanie, ale niektórzy i z tego szydzą. Ba, wyśmiewa się księży, wiarę i Matkę Jezusa pisząc o Niej kiepskie i żałosne dowcipy. Wiem, że nie boimy się ludzi, ale Boga? Nikt nie jest na tej ziemi wieczny, jesteśmy prochem i niczym więcej. Nie ważne czy ukończyliśmy szkołę powszechną czy Sorbonę. Nawet doktoraty nie brane są w tym przypadku pod uwagę. Zabraniamy innym pisać o tym, czego sami często nie potrafimy. Jesteśmy ekspertami od wszystkiego, a tak naprawdę wiedza każdego z nas jest ograniczona. Mówią, że nawet od głupca mądry może się czegoś nauczyć. Zapominamy, iż to, co zdobyliśmy na uniwersytetach nad Wisłą z czasem się ulatnia niczym kamfora. Każdy lekarz i sportowiec o tym wie, że jeśli nie trenujemy mięśni, po jakimś czasie zanikają. Medyk, prawnik, nauczyciel czy inżynier musi wykonywać swój ściśle określony zawód, by utrzymać się na rynku pracy i nie wypaść z orbity. Mało tego, powinien się ciągle dokształcać wszak świat nie stoi w miejscu. Trudno za granicą utrzymać ten stan, a jeszcze trudniej gdy pracuje się zupełnie w innej dziedzinie, co często ma miejsce. Wielu z nas przeżywa ten sam zawód, ale trudno wybraliśmy taki los. Są wyjątki, którym się udało. Zostali naukowcami, dziennikarzami, lekarzami. Pracują tam gdzie powinni. Nie wszystkim jednak szczęście sprzyja i musimy się z tym pogodzić. Każdy z nas powinien solidnie pracować, a pracodawca godziwie mu zapłacić, choć i tutaj jest wiele nieścisłości. Wolno nam też mieć jakieś zamiłowania, samą pracą człowiek żyć nie może. Jedni robią małe teatry, drudzy próbują pisać wiersze i nic w tym złego. Jednak ludzka zazdrość na to nie pozwala.

    Najpierw gazety przyjmują do druku wiersze, często je wychwalając, a później opluwają autora. Podobnie jest z wydawnictwem. Widząc pieniądze, wydawca nawet pisze małą acz pochlebną recenzję. Wiersze nie zmieniają swojej treści, a więc i wartości, dlaczego zatem tak szybko zmieniamy o nich zdanie? Ludzka podłość nie ma granic, a nienawiść i zazdrość posuwa się jeszcze dalej. W każdym tomiku bywają wiersze słabe, ale muszą być też jakieś perełki. Nie można więc wszystkiego postawić w jednym rzędzie. Nie zawsze wystarcza nam wiedzy i talentu by tworzyć coś doskonałego. Osiecka napisała dwa tysiące tekstów, jednak tylko niektóre zostały przebojami. To tylko jeden z setek przykładów. Nikt z nas nie posiada monopolu na pisanie i nikt nie jest pisarskim geniuszem. Spotkałem w życiu polonistkę, która nie mogła sobie poradzić z poprawnym przeczytaniem prostego zdania. Nie wszystkim też dany autor przypada do gustu i to jest zrozumiałe. Każdy towar ma swojego kupca.

    Są też pisarze pracujący w duetach i jeden o drugim wypisuje niestworzone rzeczy, jest jego recenzentem, krytykiem i Bóg wie czym jeszcze. Dobrze jak sie wspomagamy, ale czy przy tym musimy napadać na innych ludzi? Trzeba się promować jeśli nikt nas nie zauważa. Skończyło się zaufanie, odeszła przyjaźń i nawet pomniejsze gazetki opuściły biedaków. Czy będę pisał w Kurierze nie wasza to sprawa, zostawmy tę decyzję naczelnemu, On wie najlepiej kogo odesłać, a kogo zostawić. Skoro ktoś po latach przyjaźni przekreślił swój los i nie ma tam wstępu, trudno! Od jakiegoś czasu nie widzę artykułów „wielkich twórców o tasiemcowych życiorysach” Widocznie ktoś się na nich wyznał. Nikt nie chce mieć do czynienia z nieobytą szarańczą.

    Znajomość z wielkimi w przeszłości nie potęguje naszej wielkości. Postmodernizm zatracił piękno spotykane w klasyce. Nie ma w tej poezji ani ludzi, ani Boga, więc co pozostało?

    Żeby ocenić piszącego należy dokładnie przeczytać wszystkie jego teksty. Czy ktoś to uczynił względem Lizakowskiego? Nie wierzę, by wśród tylu wydanych przez niego książek była sama miernota, o czym opowiadają osądy. Nie myślę go bronić, skoro sam tego nie czyni. Wszyscy wiedzą, że nigdy nie przepadaliśmy za sobą i tak pozostało. Nie obchodzą mnie jego medale i tytuły, każdy układa życie jak mu pasuje. Wszyscy byliśmy świadkami, że miał swoich wielbicieli tak wśród słuchaczy jak i dziennikarzy. Nazywano go nestorem poezji emigracyjnej (sam to słyszałem niejednokrotnie) Wielu goniło na wieczory poetyckie, czytało jego wiersze, ale mało kto dzisiaj stanął w jego obronie. Wielu twierdzi, że Lizakowski nie da się lubić, ale jaki to ma związek z jego poezją? Bijmy poezję, a nie człowieka. Dziwnym trafem powiązano mnie z jego nazwiskiem, ale każdy kto mnie zna wie, że między nami nigdy nie było żadnej przyjaźni. Często go krytykowałem, ale nigdy nie poniżałem jako człowieka. Wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi i jeśli spojrzymy w lustro okaże się, że nie jesteśmy idealni. Wad nikomu nie brakuje choć wiedzy – nam wszystkim.

    Mam wielu przyjaciół, ale mam też kilku wrogów, poetów, którzy wybrali inną drogę zapewniającą rzekomy sukces, ale i ta okazała się złudna. Piszą więc komentarze, by mi dołożyć. Innym razem pofatyguję się przedstawić kolegów i opowiedzieć o ich wyczynach literackich.

    Mam pytanie do anonimów: kto na ten przykład przeczytał wszystkie moje artykuły, których są setki. Nie każdemu muszą się podobać, a jednak regularnie są zamieszczane w kilku znaczących magazynach literackich w kraju. Prawie od samych narodzin Kuriera drukowane są moje artykuły i recenzje o tutejszych poetach. Gdyby były bezsensowne, kto odważyłby się je umieszczać. To właśnie ja „wielcy poeci” otworzyłem wam drogę, ale i o tym zapominacie. Wasza kariera niestety kończy się na wydrukach wierszydeł w bezpłatnych broszurkach.

    Nigdy nie używałem łokci, bo nie ubiegam się o żadne honory. Bywałem tylko tam, gdzie mnie zapraszano. Od wielu lat piszę jedynie prozę, bo tak zdecydowałem. Robię to tylko dlatego, że lubię i nikt mi tego nie zabroni, ani profesor, ani ksiądz. Wielu ludziom podobają się moje teksty i na tym polega demokracja. Nie zabiegam o innych czytelników. Ciekawi mnie ile książek przeczytał każdy krytykujący mnie, a może ile przeczytali wszyscy razem wzięci? Dlaczego np. zauważył mnie prof. M. Tytko z UJ i zamieścił w piśmie wydawanym w kilku językach ”Religiołs and Sacred Poetry” ? To nie mogą być przypadki, ale do wszystkiego trzeba dorosnąć , nawet do własnej porażki.

    Zaraz mi się zarzuci , że się chwalę, ale dlaczego miałbym tego nie robić jak czynią to inni przy każdej (nawet tak marnej) nadarzającej się okazji. W komentarze natychmiast wklejane są tasiemcowe recenzje i życiorysy (choć nic wspólnego z tematem nie mają). Chcę tylko udowodnić, że ci podający się tu za krytyków nie mają o tym zielonego pojęcia, no może nie wszyscy. Krytyka literacka nie polega na chamstwie, poniżaniu i oczernianiu człowieka, lecz oparta jest na argumentach, grzecznych uwagach, a nie na zazdrości i zawiści. Trudno być prawdziwym człowiekiem. „Najpiękniejsze Warszawianki to przyjezdne” dodam, a prości skromni ludzie- najmądrzejsi. Część uczonych i polityków (jak łatwo zauważyć) stara się być Bogami, a jednocześnie w Boga nie wierzą. Człowiek idąc przez życie napotyka różnych ludzi, w większości dobrych, ale zdarzy się trafić na „Konopielkę” bez zupełnej ogłady. Są ludzie i parapety, bardzo żałuję, że tych drugich ostatnio spotkałem na swej drodze. Każda rzeka i morze utrzymuje się na swoim poziomie, ludzie też powinni. Myślę, że nie będzie dla was miejsca w żadnych szanujących się pismach, wykładajcie swymi książkami półki gdzie od dawna panuje pustka. Mądrościami możecie się dzielić miedzy kilku swoich klakierów, którzy nie dorośli do samodzielności i muszą wam hołdować.

    Lizakowski w dużej mierze zasłużył na krytykę, sam wyzywał tutejszych poetów od grafomanów, więc coś mu się należy, ale nikt nie zasługuje na tak mocne i nieludzkie epitety. Żyjemy w cywilizowanym świecie, a nasze zachowanie sięga średniowiecza. Co innego pisanie, a co innego człowiek. Nikomu nie wolno urządzać kpin z drugiego, bo często sam jest od innych gorszy, mimo to nikt z niego nie szydzi. Trzeba umieć odróżniać życie prywatne od publicznego. O tym zwłaszcza powinni wiedzieć ludzie posiadający dyplomy i doktoraty.

    „Tylko jedno odróżnia nas od zwierząt – chęć zemsty” Pamiętajmy, że wiedza, to jeszcze nie mądrość.

    Władysław Panasiuk

    • Co tu się p. Panasiuk wysila! Mówi o katolikach – do kogo? Ma na pewno na myśli p. Kruszewską i p. Duszą. Spieszę poinformować, że dr. Kruszewska jest Żydówka sefardyjską i to w dodatku ortodoksją, zaś p. Dusza jest ewangelikiem augsburskim i to od XVI wieku. A wiem od uczestników Warsztatów, że tam dużo jest takich katolików dewotów – żyjących w związkach małżeństwach chicagowskich, bo pozostawili żony, mężów i dzieci w Polsce i znaleźli sobie nowych współmałżonków. Żyją zatem w grzechu śmiertelnym i nie powinni przystępować do Komunii św., bo i tak rozgrzeszenia nie dostaną. Zdumienie ogarnia, że jezuici patrz na to przez palce i tolerują, sami przez to popadając w grzech.

  306. Ryszard Mierzejewski
            
            
    LISTY POETYCKIE Z PIESZYC DO CHICAGO*
            
            
    List pierwszy – gratulacyjny
            
            
    Szanowny Panie Adamie Lizakowski!
            
            
    Spełniając prośbę mojego współpracownika,
    którego od dawna Pan molestuje
    w sprawie swojego jubileuszu twórczości,
    pragnę złożyć Panu szczere i serdeczne gratulacje.
    Gratuluję Panu zarówno tupetu, jak i oryginalności.
    Tupet pański polega na tym, że będąc w istocie
    miernym i mało znanym poetą prowincjonalnym,
    pomimo zamieszkiwania od 30 lat w wielkim
    świecie, oczekuje Pan i wymusza na innych, aby być
    traktowany z estymą godną co najmniej
    Czesława Miłosza.
    Tajemnicą poliszynela jest zaś, że relacje Pana
    z naszym Wielkim Noblistą były krótkie i powierzchowne,
    w dodatku doszło do nich przypadkowo w miejscu
    mało poetyckim, co przez delikatność i szacunek dla obu
    Panów pominę milczeniem.
    Oryginalny jest zaś Pan w tym, co pisze i nazywa
    poezją, a co moim skromnym zdaniem niewiele ma
    z poezją wspólnego. Toporne, niegramatyczne zdania,
    brak metafor, przenośni i innych poetyckich środków
    wyrazu, nieporadna wersyfikacja, aby wymienić tylko
    najważniejsze cechy Pana warsztatu,
    plasuje raczej Pańskie (u)twory w kręgu
    gatunków z pogranicza wiązanej mowy ulicznej,
    tzw. wiąchy, i nieartykułowanego zapisu
    (nie)świadomości schizofrenika.
    I tego przede wszystkim trzeba Panu pogratulować,
    że jest Pan od 30 lat uparty i konsekwentny w poetyce
    swoich niepoetyckich utworów.
    Życzę Panu, aby w następnych 30 latach
    pozostał Pan przy swojej
    jakże oryginalnej i niepowtarzalnej
    stylistyce. Z pewnością jeszcze dużo wody
    upłynie w Potoku Pieszyckim
    i jeziorze Michigan,
    a nikt Panu nie dorówna w tej
    prestigitatorskiej sztuce udawania poety.
            
            
    Z wyrazami szacunku – Ryszard Mierzejewski
            
            
    PS. Proszę przypomnieć o sobie przy okazji Pana benefisu
    na 60-lecie pracy twórczej i upomnieć się o ciąg dalszy
    gratulacji
            
            
    *Chicago – miasto w USA, do którego wyemigrowało w różnych latach
    i z różnych powodów, wielu bardziej i mniej utalentowanych, Polaków
            
            
    z tomiku „Parodie i pastisze poetyckie”, 2010

  307. Do Krzysztofa:
    Widać, ptaszyno, ogromną miłość, kiedy pan tak stajesz w obronie “Pana Adama”, odszczekując się na wszystkie strony, jak Azorek mojej znajomej. Kiedy dajecie na zapowiedzi?

  308. To wszystko niesamowite. Trzeba było całej afery, pożegnania w konsulacie, aby okazało się, że Lizakowski to polonijny Nokodem Dyzma. Studiów na Northwestern nie ma, nawet ponoć matury nie ma. To tak samo jak inny polonijny Nikodem Dyzma, niejaki Ciesielczyk, też nie wykładał na Uniwersytety, ktory wpisywal sobie do CV. To pokazuje szerszy problem. Przede wszytskim jak głupia jest polonia w Chicago, jak beznadziejne są jej media, jak niski poziom intelektualny prezentują.

    Na Boga przecież Jezuici zawsze byli elitą intelektualną Kościoła i tam dzisiaj takie jaja, trochę wstyd.

  309. Czy rzeczywiscie Pan Lizakowski juz wyjechal do Polski. Slyszalem, z e mimo wszystko zostaje w USA? Chce moze zorganizowac nastepne pozegnanie w konsulacie , aby miec 767 wpisow pod artykulem Jarmakowskiego.

  310. prosto z mostu
    03/05/2015 at 8:25 PM

    Czy rzeczywiscie Pan Lizakowski juz wyjechal do Polski. Slyszalem, z e mimo wszystko zostaje w USA? Chce moze zorganizowac nastepne pozegnanie w konsulacie , aby miec 767 wpisow pod artykulem Jarmakowskiego.

    • Lizakowski rozpowszechnia swoja kolejną megalomańską bajkę o sobie. Na tzw. warsztatach poetyckich w Miejskiej Bibliotece Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach (tel. 48/74 836 53 41), na której ma aż 1 (słownie: jednego) słuchacza, notabene mojego przyjaciela i współpracownika Kazika J.) opowiada, że przyjechał do Polski tylko do lipca, bo ma (uwaga, proszę usiąść dobrze!) kontrakt na wykłady na Uniwersytecie Wrocławskim w Instytucie Filologii Polskiej, gdzie pracuje Jego narzeczona dr M. R. w pierwszym semestrze. Sprawdziliśmy z Kazikiem, i owszem, nikt na wrocławskiej polonistyce, może tylko poza dr M. R. nie słyszał o żadnym Lizakowskim, chyba że Pan Adam już był zmienuił nazwisko na “Różewicz”, o czym osobiście informował, że ma taki zamiar po tzw. swoim wykładzie w Powiatowo-Miejskiej Bibliotece Publicznej w Dzierżoniowie 3 września 2014 r. Sam to słyszałem na własne uszy, a kto nie dowierza, bo wiadomość rzeczywiście jest porażająca, może sobie obejrzeć flm z tegoż “Wykładu” i sprawdzić, czy piszę prawdę, czy jak Lizakowski zmyślam duby smalone.

  311. Ma Pani rację, pani Katarzyno, chociaż bez Ph.D. Lizakowski nie odrobi już tego, co na wieki wieków zepsuł! Powie ktoś dziś: Pieszyce, każdy zaraz myśli, a to tam, gdzie osiołki kują! Powie ktoś: Lizakowski – zaraz wszyscy chórem stwierdzą: oszust literacki, kłamczuch, egomaniak, miernota, prymityw. Sam sobie korytko zaświńtuszył, chwalidupa!

  312. W bardzo złym świetle postawiła sprawa Lizakowskiego konsulat. Polonusi uznają teraz tego nieszczęsnego twórcę za człowieka, popieranego przez krajowe lewactwo. Komuś najwyraźniej zależało na popieraniu akurat takiego “literata”. Czy to prosty przypadek, że aż dwa konsulaty polskie starały się go promować? Nowa pani konsul RP idzie niechlubną droga dawnych komunistycznych urzędasów, lekceważy Polonię, nie ma najmniejszych nawet zalet do piastowania tego stanowiska. Jest, jak słusznie to ktoś zauważył na tym blogu niewłaściwym człowiekiem do pracy konsularnej. Ani sposób bycia, ani nieco hollywoodzka, na poziomie oczywiście powiatu, nie ułatwia jej działania. Pani konsul nie wzbudza zaufania Polonii. A to nie dobrze. Redaktor tego blogu zwrócił się do tej zapracowanej urzędniczki z prośba o wyjaśnienia powodów zorganizowania ośmieszającego konsulat wieczoru pożegnalnego dla Lizakowskiego, a ona milczy. A przecież bierze za to pieniądze! To jej praca. A tu woda sodowa do słabej najprawdopodobniej główeńki uderzyła.
    Tak zachowywali się kiedyś komuchy. Dzisiaj przedstawiciele niby wolnej Polski postępują podobnie.
    Jak się nie chce uczciwie pracować i szanować klientów, to won do Polski!

    • Tak Ta kobieta występująca w roli konsula to rzeczywiście jakiś nierób. Jej psim obowiązkiem jest odpowiadać na pytanie klientów czy działaczy polonijnych. Jak nie potrafi, to niech zwolni posadkę i zjeżdża. Znajda się tacy, co będą uczciwie pracować na tym stanowisko. A ona pieniądze bierze, nic nie robi i jeszcze lekceważy ludzi, którym ma służyć, bo jej płacimy my, obywatele polscy z naszych podatków! Takich to nam leni, niekompetentnych nieuków zresztą, zafundowała III Rzeczypospolita! Ciekawe, kogo w ministerstwie znała, że tę pracę dostała? Na pewno po kumotersku!

  313. “Dobrze poinformowany” nie znasz Rysia. Póki co będzie grał pod autorów tej całej hucpy ( K. i D. ). Potem go polubicie on jak “Robespierre” wytnie K. i D. aby wziąć tron Naczelnego Gniototwórcy .

  314. Ale zażarte spory wiedziecie prowincjonalne łyczki. Razi mnie chamstwo nijakiej Kruszewskiej. Ale-ż babsko wulgarne i obleśne.

    • Jarun, obleśna to ona nie jest, jeszcze byś się chciał załapać, robaczku, ale lata nie te. No i viagra ponoć podrożała.

  315. Mierzejewski to ty jesteś twórcą i ojcem swoich klonów na goldenlinepl i mogę to udowodnić na podstawie korespondencji w której przyznałeś się do stworzenia swoich klonów. Mogę z całą odpowiedzialnością skopiować to co pisałeś na ten temat wyraźnie przyznając się do tego.

    WSTYDŹ SIĘ TEGO ŻE PRÓBUJESZ ZASŁANIAĆ SIĘ KOBIETĄ, KTÓRA CIĘ KOCHAŁA I WIELE DLA CIEBIE ZROBIŁA.

    POWTÓRZĘ : TO TY STWORZYŁEŚ KLONY TYPU MARTA KONARSKA Z SAN FRANCISCO, ANNA BIELAWSKA, KRZYSZTOF ADAMCZYK, FILIPOWICZ, I WIELE INNYCH.

    TO TY CHOWAJĄC SIĘ POD ICH PROFILAMI INGEROWAŁEŚ W SPRAWY INNYCH CZŁONKÓW GRUPY

    TO TY CHOWAJĄC SIĘ POD PROFILAMI SWOICH KLONÓW KONTROLOWAŁEŚ KORESPONDENCJĘ INNYCH CZŁONKÓW GRUPY DO KLONÓW. OSOBY PISZĄCE DO KLONÓW NIE MIAŁY POJĘCIA ŻE KLONY TO TY

    TO TYPOWO UBECKIE METODY RYNIU, GDZIE SIĘ ICH NAUCZYŁEŚ?

    • Lizakowski, bezczelna esbecka gnido! Nawet gdyby to była prawda z tymi moimi rzekomymi klonami, choć nie jest, bo mam wiele ciekawszych zajęć niż tworzenie jak Ty klonów w sieci, to czym to byłoby wobec Twojej 30-letniej esbeckiej, służalczej i odrażającej aktywności kapusia, inwigilowania i donoszenia na Rodaków i udawania poety? Ty, prostaku, najpierw naucz się mówić i pisać po polsku, bo ponoć jesteś Polakiem! Potem zdaj maturę, co jeśli w ogóle kiedykolwiek uda Ci się osiągnąć, będziesz już na (nie)zasłużonej emeryturze kapusia i wybij sobie z tego pustego, przeżartego alkoholem, łysego łba z muflonimi rogami, które Ci doprawiają Twoje bufetowe, kelnerki i doktorowe, że byłeś, jesteś czy kiedykolwiek będziesz poetą. Dyzmą jesteś i burakiem pospolitym, babą z magla i degeneratem moralnym! Największym kabotynem w Układzie Słonecznym!

  316. Bardzo dziękuję Szanownemu Panu Lizakowskiemu za to, że jest. Zaraz będzie 800 wpisów a potem z pewnością i 1000 padnie.
    Kto wśród Polonii spowoduje tyle iternetowych przemyśleń?
    Pan Lizakowski to największy żyjący community organizer!

  317. Lizakowski, bezczelna esbecka gnido! Nawet gdyby to była prawda z tymi moimi rzekomymi klonami, choć nie jest, bo mam wiele ciekawszych zajęć niż tworzenie jak Ty klonów w sieci, to czym to byłoby wobec Twojej 30-letniej esbeckiej, służalczej i odrażającej aktywności kapusia, inwigilowania i donoszenia na Rodaków i udawania poety? Ty, prostaku, najpierw naucz się mówić i pisać po polsku, bo ponoć jesteś Polakiem! Potem zdaj maturę, co jeśli w ogóle kiedykolwiek uda Ci się osiągnąć, będziesz już na (nie)zasłużonej emeryturze kapusia i wybij sobie z tego pustego, przeżartego alkoholem, łysego łba z muflonimi rogami, które Ci doprawiają Twoje bufetowe, kelnerki i doktorowe, że byłeś, jesteś czy kiedykolwiek będziesz poetą. Dyzmą jesteś i burakiem pospolitym, babą z magla i degeneratem moralnym! Największym kabotynem w Układzie Słonecznym!

  318. Panie Lizakowski alias Krzysztof
    To ja, osobiście, a nie Pan Mierzejewski, stawiałam panu te zarzuty, które przypisuje pan jemu i innym. Niech pan już zakończy swoje prymitywne wpisy. Nikt Panu nie wierzy. Przypominam panu wpis p. Stefanka. Jest pan zwykłym oszustem (tytuły naukowe, uniwersytety,tłumaczenia, promocje kultury). Ośmieszył pan po wsze czasy nie tylko siebie, ale kapitułę orderów, prezydenta Polski i te panienkę z konsulatu RP, która nie umie reprezentować swojego kraju nawet wobec emigrantów i jest zwykłym leniem, nie odpowiadającym na listy. Ośmieszył pan po wieczne czasu również prof. Brauna czy red. Aleksandra Bilika z Chicago, różnych recenzentów idiotów albo usłużnych ludzi, często Bogu ducha winnych, którzy panu pomagali. Poza tym, jak mówią w Chicago i czego nie udało mi się sprawdzić, posądzają pana o wprowadzanie w błąd urzędu emigracyjnego. Ponoć starając się o azyl polityczny w Wiedniu nie podał pan faktu przynależności do organizacji komunistycznej. Mówię się tez o różnych kombinacjach matrymonialnych. Słowem, kloaka!
    Żałuję, że p. dr Mierzejewski nie podał, gdzie pan poznał Miłosza, tego faceta, który pańską twórczość określał mianem antypoezji.
    Oddana
    Anna (ale nie Jagiellonka, tylko taka sobie zwykła)

    • ADAM LIZAKOWSKI – ZAGRANICZNY KORESPONDENT NIE-LIRYCZNY
              
              
      Kiedy otworzyłem niedawno ostatni tom “Rocznika Dzierżoniowskiego” za 2013 rok, osłupiałem z wrażenia i długo nie mogłem dojść do siebie. W stopce redakcyjnej tego zasłużonego od lat wydawnictwa przeczytałem: “Korespondent zagraniczny Adam Lizakowski”. Zdumienie moje spowodowane było dwoma poważnymi wątpliwościami: po pierwsze – czy w dobie tak szybkiego środka przekazu informacji, jakim jest internet, jakikolwiek sens ma powoływanie korespondenta zagranicznego dla rocznika, a więc wydywanictwa, które ma bardzo dużo czasu, aby zebrać potrzebne informacje? Co innego, gdyby chodziło o jakąś popołudniówkę, ale nie o rocznik! Poza tym, określenie “korespondent zagraniczny” bardziej kojarzy się dzisiaj z dziennikarzami, którzy pracują na niebezpiecznych i trudno dostępnych terenach, np. konfliktów zbrojnych, kataklizmów przyrody, działań terrorystów itp., a nie w słodko drzemiąćej, najwiekszej polskiej wiosce, jakim bez wątpienia jest Chicago. Nie mogę natomiast pojąć, co miałby robić korespondent zagraniczny dla rocznika i to w dodatku lokalnego, dotyczącego powiatu dzierżoniowskiego? Druga moja wątpliwość dotyczy natomiast osoby tegoż tajemniczego korespondenta, tj. Adama Lizakowskiego. Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że jest On współczesnym wcieleniem bohatera znanej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza “Kariera Nikodema Dyzmy” z uwagi na takie cechy, jak: brak wykształcenia (Lizakowski legitymuje się jedynie świadectwem zasadniczej szkoły zawodowej), brak obycia i kultury osobistej (wystarczy poczytać Jego liczne komentarze w sieci), udawanie przez wiele lat poety, literata, mecenasa kultury etc., podczas kiedy jest On tylko pospolitym oszustem intelektualnym z dużym (ale tylko ilościowo, nie jakościowo) dorobkiem twórczym, który nie przedstawia żadnych wartości literackich i będący po prostu zwykłą tandetą i grafomaństwem. W tym samym tomie “Rocznika Dzierżoniowksiego”, obok moich czterech wierszy, opublikowano dwa (u)twory para-językowe Lizakowskiego. A o tym, jakie są jego walory, niech się przekonają sami P. T. Czytelnicy. Z szacunku dla Nich przytaczam tylko jeden wytwór chorej wyobraźni A. Lizakowskiego – zagranicznego korespondenta nie-lirycznego.
              
              
      Adam Lizakowski
              
             
      Cmentarz Orląt Lwowskich

      szelest ostrzy trawy
      niewiele ma wspólnego
      z ciszą szarych kości

      kroki nowych piskląt
      z dalekich domostw
      z nosem przy ziemi

      żarłoczny czas próbuje
      przeżuć kruchą historię
      aby wypłuć nie myśleć

      miejscowi wytrenowani
      jak lwy w zoo stawiają
      zaporę nieprzyjaznych

      oczu błękitnych jak urzędnicy
      z biura rzeczy zgubionych
      i znalezionych
              
             
      za: “Rocznik Dzierżoniowski 2013”, tom 23, Dzierżoniów 2014, s. 222
              
             
      Na następnej stronie opublikowano fotografię, na której obok dyrektora Muzeum Miejskiego w Dzierżoniowie stoi Adam Lizakowski – dumny z tłustą i ryżą gębą księżyca, prezentujący Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej nadanemu przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego i wręczonego A. Lizakowskiemu 9 listopada 2012 r. w Konsulacie Generalnym RP w Chicago przez panią konsul Paulinę Kapuścińską, o czym informuje stosowna notka.
              
             
      Mój komentarz: Jakże trafne są do dzisiaj słowa genialnego Norwida, napisane przy innej okazji, że “ideał sięgnął bruku”, kiedy były esbek i zakała polskiej emigracji w USA odbiera wysokie, zaszczytne odznaczenie państwowe, nadane przez demokratycznie wybranego Prezydenta RP!

    • Na jednym ze spotkań autorskich w Chicago, na który przybył Czesław Miłosz ze swoim przyjacielem Wacławem Iwaniukiem, po spotkaniu Panowie Poeci udali się do znanego intymnego pomieszczenia, celem wydalenia nadmiaru wody w organizmie, czyli, mówiąc kolokwialnie: poszli się odlać do kibla. Za Nimi podążył młody emigrant z Polski Adam Lizakowski i nie zważając na majestat czynności, której się obaj Panowie oddawali, zaczepił Miłosza i zaczął Mu przynudzać, że On też jest poetą i emigrantem itp. farmazony. Na to Nasz Noblista zachował się bardzo przyzwoicie, jak na światowca przystało, przerywając Lizkowskiemu Jego upierdliwą i wazeliniarska litanię, poprosił, aby Mu młody poeta Lizakowski przysłał parę swoich wierszy w języku polskim. Potem, jak wiadomo, napisał te kilka kuruazyjnych zdań do Marka Skwarnickiego, które Lizakowski od 30 lat wszędzie publikuje. Biedny Miłosz, nawet M zapewne do głowy nie przyszło, jaki wielki popełnił błąd i rekomendował przyszłego Nikodema Dyzmę polskiej poezji. Ale Pani dr M. Kruszewska pisała też o tym, że zarówno Miłosz, jak i Iwaniuk czy prof. Kazimierz Braun uważali Lizakowskiego za ewidentnego kretyna i grafomana. Niestety, dwaj pierwsi nie mogą tego już powtorzyć, a Braun olewa Lizakowskiego, mimo ogromnych starań Dyzmy, m. in. przez prof. Stanisława Beresia z wrocławskiej polonistyki, prywatnie zięcia Brauna, o audiencję u Niego.

  319. Krzysztofie Lizakowski, nie napinaj się tak, bo przepukliny dostaniesz.

  320. Loguję się dzisja na moim profilu w facebooku I widzę taki wpis:

    Kazimierz Jasiński do Ryszard Mierzejewski

    Warsztaty poetyckie w urokliwych Pieszycach prowadzi nietypowy, jak na warsztat, rzemieślnik…Pan Adam Lizakowski. Nie wiem co przekonało szanowną Panią dyrektor do takiego manewru…bo chyba nie niewątpliwie wątpliwy urok osobisty rzemieślnika. A nietypowy, bo jak sam mawia, absolwent aż czterech wyższych uczelni w USA. Przyznają państwo, że jak na zwykłego rzemieślnika to aż za dużo. A prawdziwemu artyście zupełnie zbędne. Zresztą, każdy może się sam przekonać, tyle tylko, że sala niewielka a tłumy walą drzwiami /dwoje/ i oknami /nie liczyłem ile/. Ledwie sam się dzisiaj dopchałem do pierwszego rzędu. No cóż, latem mamy sezon ogórkowy /przynajmniej w polityce/ a teraz, o dziwo, mamy sezon buraczany…w Pieszycach.

    Mój komentarz:

    No, cóż Ci Kazimierzu mogę powiedzieć? Chyba tylko, że współczuję Ci szczerze! Różne niedole spotykają nas w życiu, Ciebie “warsztaty poetyckie” z Nikodemem Dyzmą polskiej poezji. Ale przynajmniej możesz się szczerze pośmiać, nie wybierając się do żadnego renomowanego w Polsce kabaretu.

  321. A to ci heca 🙂 🙂 🙂
    Zachodzim w um z Podgornym Kolą
    I trudno się nadziwić nam
    Skąd u was to barachło i chłam.
    (to ze Szpotańskiego: “Towarzysz Szmaciak”)

  322. A co na to Ryniu? Zamilkł jakoś. Adwokatami, sądami straszył. Ba, nawet podobno sądy jakieś próbują sądzić ale ten Lizakowski nie odpowiada na korespondencje sądową nie zgłasza się na rozprawy. SZCZYTEM BEZCZELNOŚCI JEST TO ŻE PAN ADAM LIZAKOWSKI NIE ODPOWIADA NA MAILE RYNIA.

    RYNIU TE SĄDY ADWOKACI, PROKURATORZY TO BLAGA, KTÓRĄ SOBIE WYMARZYŁEŚ

    • Odblokuj swoje konto mailowe: [email protected] to się przekonasz, czy to prawda, czy blaga? A fragment pisma, na zachętę, mogę Ci tu przytoczyć:
              
              
                            
      Sz. P.
      Adam Lizakowski
              
              
      Pismo adw. ………………………………………..
      Pełnomocnika Ryszarda Mierzejewskiego
      (odpis pełnomocnictwa w załączeniu)
              
              
      Wezwanie do przeprosin i zapłaty zadośćuczynienia
              
              
      Działając w imieniu Ryszarda “Mlierzjewskiego, informuje, że Pan Ryszard
      Mierzejewski udzielił mi pełnomocnictwo do wdrożenia wobec Pana stosownego postepowania w prawie karnym, a także wytoczenia powództwa cywilnego o odszkodowanie za naruszenie dóbr osobistych Ryszarda Mierzejewskiego – na zasadzie art. 24 § 1 k.c.
              
              
      Pan Ryszard Mierzejewski podnosi, że Pan jest sprawcą znieważenia i pomawiania Go w środkach masowego przekazu. W ten sposób istnieje realne przekazanie, że Pan dopuścił się czynów z art. 212 i 216 § 1 i 2 k.k.
              
              
      Pan Ryszard Mierzejewski podnosi także, że Pan uporczywie i od dłuższego czasu nęka Go różnymi działaniami, w tym za pośrednictwem portalu doba.pl — tj. czyn z art. 190 a § 1 k.k.
              
              
      W tych warunkach wzywam do natychmiastowego zaniechania owych działań, przeproszenie Ryszarda Mierzejewskiego oraz zapłacenie na Jego rzecz odszkodowania w kwocie 20.000,00 zł. (dwadzieścia tysięcy złotych).
              
              
      Pan Ryszard Mierzejewski przytacza przykłady nawiązujące do łamania przez Pana prawa, cyt.: „jesteś złodziej i oszust” „straciłeś pracę bo byłeś donosicielem” i wiele innych. Vide: załącznik do niniejszego wezwania. /…/       
              

    • Powyższy tekst nie pochodzi od pani dr. Mirosławy Kruszewskiej. Jest to najprawdopodobniej kolejka ksywka Lizaka, znowu płci żeńskiej. Czemu ten lizak tak często i kokieteryjni spódnicę zakłada. Jakiś kompleks z dzieciństwa, gener mu na mózg uderza?

  323. Od dawna uważam i piszę o tym otwarcie, w pełni świadomy, co piszę i odpowiedzialny za każde słowo, że Adam Lizakowski to niereformowalny i nieuleczalny kretyn, którego zakresu głupoty nie przewidział żaden ustawodawca. Dlatego Lizakowski jest głupszy niż przewiduje to jakakolwiek ustawa. A oto najnowszy przykład na poparcie moich słów. Wczoraj, tj. 9 marca 2015 r. na tzw. warsztatach poetyckich w Miejskiej Bibliotece Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach, prowadzący ten tragikomiczny happening para-artystyczny Lizakowski oświadczył jedynemu swojemu słuchaczowi Kazikowi J., że wiersze Kazika wydane w tomiku “O miłości… (Pieszyce 2015) nie są Jego, tzn. Kazika J., tylko moje, bo zostały wydane z moim ISBN i opatrzone zapisem “copyright by Ryszard Mierzejewski” (sic!) Na tę paranoidalną bzdurę Lizakowskiego, ponoć wielkiego poety, tłumacza, krytyka literackiego etc. etc., napiszę więc tak: Lizakowski! Ty dotąd nie opublikowałeś żadnego własnego wiersza, tym bardziej tomiku. Dla przykładu (u)twory zamieszczone w tomiku “Bielawa. Randka Trzech Sylab” (Bielawa 2014), to nie są Twojego autorstwa, na co może mylnie wskazywać okładka i strona tytułowa książki. Autorem tych językowych potworków jest – według Twojej wiedzy i kompetencji – Miejska Biblioteka Publiczna w Bielawie, na co wskazuje ISBN i copyright tej publikacji. Podobnie cała zawartość niby Twojego tomiku “Bogaty Strumień – Dzierżoniów” nie jest Twojego autorstwa, tylko miasta Dzierżoniów, a autorem innej publikacji, pod której autorstwo się podszywasz, chodzi tu o “40 listów poetyckich z Chicago do Pieszyc” (2014) jest niejaki Zbigniew Piwoni – prezydent The Fahrenheit Center for Study Abroad w Chicago i Illinois! I jak Ty mogłeś, Lizakowski, przez tyle lat podszywać się pod czyjeś autorstwo! Swoim bezczelnym zachowaniem przebiłeś po wielokroć bohatera powieści T. Dołęgi-Mostowicza “Kariera Nikodema Dyzmy”!!! Chyba więc najwyższy czas, aby wymyślić Ci nowy, bardziej do Ciebie pasujący pseudonim literacki. Ale do tego niezbędne będą konsultacje z dobrym psychiatrą i gerontologiem.

  324. Loguję się dzisiaj na mój profil do facebooka i co czytam taki oto komentarz:
            
            

    Kazimierz Jasiński do Ryszard Mierzejewski

    Warsztaty poetyckie w urokliwych Pieszycach prowadzi nietypowy, jak na warsztat, rzemieślnik…Pan Adam Lizakowski. Nie wiem co przekonało szanowną Panią dyrektor do takiego manewru…bo chyba nie niewątpliwie wątpliwy urok osobisty rzemieślnika. A nietypowy, bo jak sam mawia, absolwent aż czterech wyższych uczelni w USA. Przyznają państwo, że jak na zwykłego rzemieślnika to aż za dużo. A prawdziwemu artyście zupełnie zbędne. Zresztą, każdy może się sam przekonać, tyle tylko, że sala niewielka a tłumy walą drzwiami /dwoje/ i oknami /nie liczyłem ile/. Ledwie sam się dzisiaj dopchałem do pierwszego rzędu. No cóż, latem mamy sezon ogórkowy /przynajmniej w polityce/ a teraz, o dziwo, mamy sezon buraczany…w Pieszycach.
            
            

    Moja odpowiedź:

    No, cóż Ci Kazimierzu mogę powiedzieć? Chyba tylko, że współczuję Ci szczerze! Różne niedole spotykają nas w życiu, Ciebie “warsztaty poetyckie” z Nikodemem Dyzmą polskiej poezji. Ale przynajmniej możesz się szczerze pośmiać, nie wybierając się do żadnego renomowanego w Polsce kabaretu.
            
            

    WIERSZ ODE MNIE DLA ADAMA LIZAKOWSKIEGO
            
            

    Robert Francis
            
            

    Tak, co?
            
            

    Co by zrobiła ziemia bez swych świętych durniów
    ogrodu rozmaitości ciamajd i bałwanów
    gamoniów oferm jodlujących głuptaków
    i wszystkich innych z Breughela
    pod tłustą gębą księżyca?

    Bez kabotynów kretynów kosmicznych
    osłów jawohl jawohl z całym ich
    wrzaskiem bekiem piwem rykiem
    swych gburów tępaków chamów
    pod ryżą gębą księżyca?
            
            

    tłum. z angielskiego Grzegorz Musiał

  325. Budzi emocje ten pan Lizakowski. Powstają całe eseje na jego temat. Nieważne co się mówi, ważne, że się mówi i nie jest zapomniany. Ale heca 🙂

  326. Mierzejewski masz jakieś urojenia to ja ciebie porzuciłam gdy wyszły na jaw twoje kłamstwai matactwa. To ty patrząc mi w oczy zaprzeczałeś i prosiłeś byśmy choć zostali przyjaciółmi.
    Jest Pan dobrym manipulantem i człowiekiem bez honoru i ambicji.
    Używał Pan nie raz mojego profilu na Naszej Klasie, GL, mojego ip. na Dobie oczywiście bez mojego przyzwolenia do swoich niecnych pyskówek.
    Nie zaprzeczysz ze pożyczyłeś pieniądze na przyzwoite zamieszkanie w nowym lokalu
    po eksmisji z poprzedniego. Zapomniałeś jak prosiłeś bym wzięła dla ciebie kredyt.
    Od września 2013r. nie spłaciłeś ani złotówki a dług jest dość spory.
    Nie założyłam do tej pory sprawy w sadzie bo i tak komornik nie ściągnie.
    Więc niech Pan żyje dalej w zgodzie ze swoim sumieniem.
    Nie potrafisz powiedzieć przepraszam tylko w dalszym ciągu mnie atakujesz..
    Nie będę się więcej tu zniżać do twojego poziomu bo jesteś dla mnie zerem i więcej z tobą
    polemizować.

    Ostrzegam cię byś więcej nie tykał mojego imienia bo zakończy się tobie to bardzo źle.

    Radzę ci byś się w końcu wziął się do pracy a nie żerował na innych i zaczął spłacać długi

    • Sz. P.
      Adam Lizakowski
              
              
      Pismo adw. ………………………………………..
      Pełnomocnika Ryszarda Mierzejewskiego
      (odpis pełnomocnictwa w załączeniu)
              
              
      Wezwanie do przeprosin i zapłaty zadośćuczynienia
              
              
      Działając w imieniu Ryszarda Mierzejewskiego, informuję, że Pan Ryszard
      Mierzejewski udzielił mi pełnomocnictwa do wdrożenia wobec Pana stosownego postępowania w prawie karnym, a także wytoczenia powództwa cywilnego o odszkodowanie za naruszenie dóbr osobistych Ryszarda Mierzejewskiego – na zasadzie art. 24 § 1 k.c.
              
              
      Pan Ryszard Mierzejewski podnosi, że Pan jest sprawcą znieważenia i pomawiania Go w środkach masowego przekazu. W ten sposób istnieje realne przekazanie, że Pan dopuścił się czynów z art. 212 i 216 § 1 i 2 k.k.
              
              
      Pan Ryszard Mierzejewski podnosi także, że Pan uporczywie i od dłuższego czasu nęka Go różnymi działaniami, w tym za pośrednictwem portalu doba.pl — tj. czyn z art. 190 a § 1 k.k.
              
              
      W tych warunkach wzywam do natychmiastowego zaniechania owych działań, przeproszenie Ryszarda Mierzejewskiego oraz zapłacenie na Jego rzecz odszkodowania w kwocie 20.000,00 zł. (dwadzieścia tysięcy złotych).
              
              
      Pan Ryszard Mierzejewski przytacza przykłady nawiązujące do łamania przez Pana prawa, cyt.: „jesteś złodziej i oszust” „straciłeś pracę bo byłeś donosicielem” i wiele innych. Vide: załącznik do niniejszego wezwania. /…/

  327. Jak ty, Lizakowski, przyjedziesz do Chicago znowu i spojrzysz w oczy ludziom z Warsztatów, znajomym… Co powiesz? Oszukałem, kłamałem, udawałem…
    A do konsulatu już cie nie wpuszczą, odznaczenia żadnego nie dostaniesz… A że żadna panienka czy bogata wdowa na ciebie nie poleci, to jasne.
    Przejdziesz do historii jako mitoman i naciągacz literacki. To wszystko.
    No i pozostanie po tobie jeszcze najbardziej jaskrawy przykład grafomana, który jakimś cudem oszukał wszystkich wokół siebie.
    I co najgorsze: przyniosłeś złą sławę swojemu miastu i swojemu polskiemu środowisku.
    Biedny Dzierżoniów, biedne Pieszyce i Bielawa!

  328. Adam, Adam trzymaj sie…! Musze przyznac sie, ze dzieki Panu Ciesielczykowi zajrzalem na te strone PfP. Kiedys czytalem toto pare razy wiele lat temu. Ile osob tu zaglada? Moze znajomi z Facebooka pana KK lub pana J, choc baardzo watpie. Zostawmy jednak ten temat.
    Bylem uczestnikiem dwoch serii spotkan z Toba. Nie przychodzilem tam jako poczatkujacy poeta tylko jako sluchacz.
    jestem pod wrazeniem Twoich wykladow. Byly bardzo ciekawe i dales sie poznac jako wspanialy czlowiek. Wiekszosc twoich wierszy opisuje doswiadczenia wielu z tych, ktorzy zyli w obu ojczyznach. Dziekuje Ci, ze wyraziles to w swoich wierszach.
    Nie moge doczekac sie Twoich pamietnikow z pobytu w Chicago.
    Wez poprawke, napisz to czego jeszcze kilka miesiecy bys nie napisal. nie zaluj sobie, jak mowi pewien wujek.
    Ze zdumieniem przeczytalem wypowiedz nikomu nieznanej przewodniczacej zwiazku literatow w USA. O panu Duszy pierwszy raz uslyszalem niedawno na spotkaniu chicagowskim Ciesielczyka.
    Jesli chodzi o inne nazwiska piszacych komentarze to znam teksty pana Panasiuka i mysle, ze wielu chcialoby tak pisac.
    Swietnie piszesz i dobrze promujesz swoja dzialalnosc. Mysle, ze nauczyles sie tego w USA. Trzymaj sie.
    Pisane z Edgewater. Mysle, ze domyslasz sie kim jestem.

    • To jasne, że jesteś Lizakowskim, który sam do siebie pisze! Umiejętność tę opanowałeś biegle, w przeciwieństwie do ortografii, stylistyki i gramatyki języka polskiego. A nie lepiej zdać wreszcie maturę przed (nie)zasłużoną kapusiowską emeryturą, tylko jak durny małolat spamować i trollować w sieci?

    • Przestań, niedouczony durniu! Dzesi, coś z twoją łepetyną nie tak! Oddolnie nieudolnyś! Odgórnie najwyraźniej też.

  329. Komentuj…ADAM LIZAKOWSKI – ZAGRANICZNY KORESPONDENT NIE-LIRYCZNY
            
            
    Kiedy otworzyłem niedawno ostatni tom “Rocznika Dzierżoniowskiego” za 2013 rok, osłupiałem z wrażenia i długo nie mogłem dojść do siebie. W stopce redakcyjnej tego zasłużonego od lat wydawnictwa przeczytałem: “Korespondent zagraniczny Adam Lizakowski”. Zdumienie moje spowodowane było dwoma poważnymi wątpliwościami: po pierwsze – czy w dobie tak szybkiego środka przekazu informacji, jakim jest internet, jakikolwiek sens ma powoływanie korespondenta zagranicznego dla rocznika, a więc wydywanictwa, które ma bardzo dużo czasu, aby zebrać potrzebne informacje? Co innego, gdyby chodziło o jakąś popołudniówkę, ale nie o rocznik! Poza tym, określenie “korespondent zagraniczny” bardziej kojarzy się dzisiaj z dziennikarzami, którzy pracują na niebezpiecznych i trudno dostępnych terenach, np. konfliktów zbrojnych, kataklizmów przyrody, działań terrorystów itp., a nie w słodko drzemiąćej, najwiekszej polskiej wiosce, jakim bez wątpienia jest Chicago. Nie mogę natomiast pojąć, co miałby robić korespondent zagraniczny dla rocznika i to w dodatku lokalnego, dotyczącego powiatu dzierżoniowskiego? Druga moja wątpliwość dotyczy natomiast osoby tegoż tajemniczego korespondenta, tj. Adama Lizakowskiego. Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że jest On współczesnym wcieleniem bohatera znanej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza “Kariera Nikodema Dyzmy” z uwagi na takie cechy, jak: brak wykształcenia (Lizakowski legitymuje się jedynie świadectwem zasadniczej szkoły zawodowej), brak obycia i kultury osobistej (wystarczy poczytać Jego liczne komentarze w sieci), udawanie przez wiele lat poety, literata, mecenasa kultury etc., podczas kiedy jest On tylko pospolitym oszustem intelektualnym z dużym (ale tylko ilościowo, nie jakościowo) dorobkiem twórczym, który nie przedstawia żadnych wartości literackich i będący po prostu zwykłą tandetą i grafomaństwem. W tym samym tomie “Rocznika Dzierżoniowksiego”, obok moich czterech wierszy, opublikowano dwa (u)twory para-językowe Lizakowskiego. A o tym, jakie są jego walory, niech się przekonają sami P. T. Czytelnicy. Z szacunku dla Nich przytaczam tylko jeden wytwór chorej wyobraźni A. Lizakowskiego – zagranicznego korespondenta nie-lirycznego.
            
            
    Adam Lizakowski
            
           
    Cmentarz Orląt Lwowskich

    szelest ostrzy trawy
    niewiele ma wspólnego
    z ciszą szarych kości

    kroki nowych piskląt
    z dalekich domostw
    z nosem przy ziemi

    żarłoczny czas próbuje
    przeżuć kruchą historię
    aby wypłuć nie myśleć

    miejscowi wytrenowani
    jak lwy w zoo stawiają
    zaporę nieprzyjaznych

    oczu błękitnych jak urzędnicy
    z biura rzeczy zgubionych
    i znalezionych
            
           
    za: “Rocznik Dzierżoniowski 2013”, tom 23, Dzierżoniów 2014, s. 222
            
           
    Na następnej stronie opublikowano fotografię, na której obok dyrektora Muzeum Miejskiego w Dzierżoniowie stoi Adam Lizakowski – dumny z tłustą i ryżą gębą księżyca, prezentujący Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej nadanemu przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego i wręczonego A. Lizakowskiemu 9 listopada 2012 r. w Konsulacie Generalnym RP w Chicago przez panią konsul Paulinę Kapuścińską, o czym informuje stosowna notka.
            
           
    Mój komentarz: Jakże trafne są do dzisiaj słowa genialnego Norwida, napisane przy innej okazji, że “ideał sięgnął bruku”, kiedy były esbek i zakała polskiej emigracji w USA odbiera wysokie, zaszczytne odznaczenie państwowe, nadane przez demokratycznie wybranego Prezydenta RP!

  330. ADAM LIZAKOWSKI – ZAGRANICZNY KORESPONDENT NIE-LIRYCZNY

    Kiedy otworzyłem niedawno ostatni tom “Rocznika Dzierżoniowskiego” za 2013 rok, osłupiałem z wrażenia i długo nie mogłem dojść do siebie. W stopce redakcyjnej tego zasłużonego od lat wydawnictwa przeczytałem: “Korespondent zagraniczny Adam Lizakowski”. Zdumienie moje spowodowane było dwoma poważnymi wątpliwościami: po pierwsze – czy w dobie tak szybkiego środka przekazu informacji, jakim jest internet, jakikolwiek sens ma powoływanie korespondenta zagranicznego dla rocznika, a więc wydawnictwa, które ma bardzo dużo czasu, aby zebrać potrzebne informacje? Co innego, gdyby chodziło o jakąś popołudniówkę, ale nie o rocznik! Poza tym, określenie “korespondent zagraniczny” bardziej kojarzy się dzisiaj z dziennikarzami, którzy pracują na niebezpiecznych i trudno dostępnych terenach, np. konfliktów zbrojnych, kataklizmów przyrody, działań terrorystów itp., a nie w słodko drzemiącej, największej polskiej wiosce, jakim bez wątpienia jest Chicago. Nie mogę natomiast pojąć, co miałby robić korespondent zagraniczny dla rocznika i to w dodatku lokalnego, dotyczącego powiatu dzierżoniowskiego? Druga moja wątpliwość dotyczy natomiast osoby tegoż tajemniczego korespondenta, tj. Adama Lizakowskiego. Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że jest On współczesnym wcieleniem bohatera znanej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza “Kariera Nikodema Dyzmy” z uwagi na takie cechy, jak: brak wykształcenia (Lizakowski legitymuje się jedynie świadectwem zasadniczej szkoły zawodowej), brak obycia i kultury osobistej (wystarczy poczytać Jego liczne komentarze w sieci), udawanie przez wiele lat poety, literata, mecenasa kultury etc., podczas kiedy jest On tylko pospolitym oszustem intelektualnym z dużym (ale tylko ilościowo, nie jakościowo) dorobkiem twórczym, który nie przedstawia żadnych wartości literackich i będący po prostu zwykłą tandetą i grafomaństwem. W tym samym tomie “Rocznika Dzierżoniowskiego”, obok moich czterech wierszy, opublikowano dwa (u)twory para-językowe Lizakowskiego. A o tym, jakie są jego walory, niech się przekonają sami P. T. Czytelnicy. Z szacunku dla Nich przytaczam tylko jeden wytwór chorej wyobraźni A. Lizakowskiego – zagranicznego korespondenta nie-lirycznego.

    Adam Lizakowski

    Cmentarz Orląt Lwowskich

    szelest ostrzy trawy
    niewiele ma wspólnego
    z ciszą szarych kości

    kroki nowych piskląt
    z dalekich domostw
    z nosem przy ziemi

    żarłoczny czas próbuje
    przeżuć kruchą historię
    aby wypluć nie myśleć

    miejscowi wytrenowani
    jak lwy w zoo stawiają
    zaporę nieprzyjaznych

    oczu błękitnych jak urzędnicy
    z biura rzeczy zgubionych
    i znalezionych

    za: “Rocznik Dzierżoniowski 2013”, tom 23, Dzierżoniów 2014, s. 222

    Na następnej stronie opublikowano fotografię, na której obok dyrektora Muzeum Miejskiego w Dzierżoniowie stoi Adam Lizakowski – dumny z tłustą i ryżą gębą księżyca, prezentujący Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej nadany przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego i wręczony A. Lizakowskiemu 9 listopada 2012 r. w Konsulacie Generalnym RP w Chicago przez panią konsul Paulinę Kapuścińską, o czym informuje stosowna notka nad fotografią.

    Mój komentarz: Jakże trafne są do dzisiaj słowa genialnego Norwida, napisane przy innej okazji, że “ideał sięgnął bruku”, kiedy były esbek i zakała polskiej emigracji w USA, w dodatku grafoman i oszust intelektualny, odbiera wysokie, zaszczytne odznaczenie państwowe, nadane przez demokratycznie wybranego Prezydenta RP!

  331.         
            
    Sz. P.
    Adam Lizakowski
            
            
    Pismo adw. ………………………………………..
    Pełnomocnika Ryszarda Mierzejewskiego
    (odpis pełnomocnictwa w załączeniu)
            
            
    Wezwanie do przeprosin i zapłaty zadośćuczynienia
            
            
    Działając w imieniu Ryszarda “Mlierzjewskiego, informuje, że Pan Ryszard
    Mierzejewski udzielił mi pełnomocnictwo do wdrożenia wobec Pana stosownego postepowania w prawie karnym, a także wytoczenia powództwa cywilnego o odszkodowanie za naruszenie dóbr osobistych Ryszarda Mierzejewskiego – na zasadzie art. 24 § 1 k.c.
            
            
    Pan Ryszard Mierzejewski podnosi, że Pan jest sprawcą znieważenia i pomawiania Go w środkach masowego przekazu. W ten sposób istnieje realne przekazanie, że Pan dopuścił się czynów z art. 212 i 216 § 1 i 2 k.k.
            
            
    Pan Ryszard Mierzejewski podnosi także, że Pan uporczywie i od dłuższego czasu nęka Go różnymi działaniami, w tym za pośrednictwem portalu doba.pl — tj. czyn z art. 190 a § 1 k.k.
            
            
    W tych warunkach wzywam do natychmiastowego zaniechania owych działań, przeproszenie Ryszarda Mierzejewskiego oraz zapłacenie na Jego rzecz odszkodowania w kwocie 20.000,00 zł. (dwadzieścia tysięcy złotych).
            
            
    Pan Ryszard Mierzejewski przytacza przykłady nawiązujące do łamania przez Pana prawa, cyt.: „jesteś złodziej i oszust” „straciłeś pracę bo byłeś donosicielem” i wiele innych. Vide: załącznik do niniejszego wezwania. /…/

  332. To pismo ma poważny błąd merytoryczny. Osoba, którą “reprezentuje” w nim nie określony z nazwiska prawnik nie może domagać się odszkodowania gdyż zgodnie z art. 24 § 1 k.c. ewentualne “odszkodowanie” może być wpłacone na wskazany cel społeczny. W tym artykule nie występuje słowo “odszkodowanie”. Inną sprawą jest udowodnienie “oskarżanemu” winy a nie domniemywanie na tak zwany nos. W związku z upublicznieniem tego pisma, gdzie padają konkretne nazwiska osoba je publikująca popełniła przestępstwo ( art.212 K K) bo oczernia osobę której wina nie została udowodniona ani też wobec niej nie zapadł uprawomocniony wyrok.

  333. Zastanawiam się, jak Lizakowski będzie miał odwagę pojawić się znowu w Chicago. Jak wytłumaczy się ze swojego fałszywego tytułu magistra, roli wykładowcy warsztatów, jak spojrzy ludziom w oczy? Kto poda mu w Chicago rękę? Nie chciałbym być w jego butach.
    Nie wiem też, jak czuje się Pani Konsul? Jak czują się ci, którzy dali mu Krzyż Zasługi? Jak czują się wszyscy ci, których on nabrał ?
    Współczuję p. Mierzejewskiemu, że musi z tym człowiekiem mieć do czynienia…

  334. Rysiek to dawaj te załączniki i nie zamydlaj jakimiś tam pismami . Aha szkoda mi ciebie bo po przegranej sprawie będziesz musiał pokryć koszta sądowe i zapłacić mecenasowi. Podobno na dziesięć spraw przegrałeś dziesięć bum!!!!

  335. ADAM LIZAKOWSKI – KANDYDAT NA NOWEGO, PO ANTONIM MACIEREWICZU, SZEFA SPECJALNEJ KOMISJI PARLAMENTARNEJ DS. ZBADANIA PRZYCZYN ZABICIA POLSKIEGO PREZYDENTA IV RP WRAZ Z MAŁŻONKĄ I 94 INNYMI WAŻNYMI OSOBAMI POD SMOLEŃSKIEM

    Wkrótce minie już 5 lat od katastrofy prezydenckiego samolotu Tu 154 wraz z 96 osobami na pokładzie pod Smoleńskiem w dniu 10 kwietnia 2010 r., a zarówno rosyjska, jak i polska prokuratura wojskowa, nie mogą się uporać z odpowiedzią na zasadnicze pytanie o przyczyny katastrofy. Raporty specjalnych komisji: gen. Anodiny w Rosji i wicepremiera Millera w Polsce nie mogą być i nie są brane na poważnie, wiadomo dlaczego. Ale przecież mamy do dyspozycji porażający w swej odkrywczości i prawdzie genialny poemat Adama Lizakowskiego, który okazuje się być nie tylko największym poetą we Wszechświecie od setek miliardów lat (świetlnych), ale też wytrawnym ekspertem od wypadków lotniczych. Gdyby tylko rosyjscy i polscy śledczy zechcieli pochylić się w pokorze nad poematem-raportem Lizakowskiego, tak przecież zaprawionego przez lata w pisaniu różnych poematów-raportów, wiadomo jakich, to z pewnością śledztwo w sprawie zbrodni smoleńskiej nabrałoby impetu. Ale oddajmy głos samemu Mistrzowi, wirtuozowi kaleczenia polskiego języka literackiego i wypisywania bzdur:

    Adam Lizakowski

    Przyczyny katastrofy

    W kronice lotów
    Dziwny i niezdarny
    Jakby rzut meteorem w ranę pamięci
    Nieznany kosmos
    Miliardów gwiazd
    Oglądanych przez człowieka w ciemnych okularach
    Samolot z polskim prezydentem na pokładzie rozbił się
    w rejonie Pieczerska w czasie podejścia do lądowania na lotnisku
    wojskowym Siewiernyj. “Samolot runął ok. 2 km od pasa startowego.
    Według pierwszych doniesień do katastrofy doszło w trudnych
    warunkach pogodowych, przy czwartej próbie podejścia do lądowania.
    o dzisiaj nie wierny co było przyczyną…”

    Dym długo się unosił,
    ramiona wyrzucone w górę
    nienaturalnie szukały pomocy.
    Syreny śpiewem nawołują do tragedii
    Ona już trwa.
    Zbierają się dziennikarze i politycy, aby zapisać
    Nowe karty o obrotach sfer niebieskich i relacjach
    Pomiędzy ciałami, ich układ i siłą oddziaływania na siebie
    Jedni
    piszą o tym, jak o obserwacjach, inni nie są pewni miejsca pochówku.

    Tragedia narodu, który wciąż śni i otrząsa się ze zjaw przeszłości.
    Czy to możliwe? Czy to możliwe? Poeta zawsze jest pierwszy, aby
    uczucie opisać. Pierwszy, aby zapytać co się stało. Twarzą w twarz,
    staroświecki sposób na wiarę. Ile prawd – tyle światów. Słowa
    z ognia i dymu są zbudowane. Kwiecień z zimna i rozpaczy. Nasza
    nieporadność naprzeciw gramatyce języka.
    Ludzie odfrunęli. Spłoszone ptaki. Brzoza wyższa od prawa.
    Nadchodziła mgła i zapadała ciemność, nikt nie ma doświadczenia
    z ciemnością. Echo wyłapuje w swoją sieć, wszystko trzeba odszukać,
    czarne skrzynki głęboko ukryte w sercach. Porozmawiać z Rosjanami.
    Może oddadzą to, co do nich nie należy. Nalegać językiem, drzewa
    nabiorą zielonego koloru i coraz to większe klejnoty wydobywać będą
    z ciemnych archiwów. Ich blask doda chwały.
    Analizować każdą chmurę. Słowa i zdania pod chmurami powinny być
    nogą i ręką prowadzącą do celu. To, co przeżyliśmy w edenie, jest nie
    tylko metaforą tłumacza przeszłości w randze historyka
    – egzaminuje umarłych i pomordowanych, mity i zabobony narodowe,
    żywych i cierpiących, wiarę, nadzieję, honor i ojczyznę.

    Przesuwają się chmury i ziemia rozstępuje się. Wszystko takie
    zwyczajne. Trudno złapać rękę za rękę i myśl, która koduje: trzy psy
    szczekają, pająk uczy chodzić muchę, pusty rękaw koszuli na wietrze.
            
            
    z tomiku: Adam Lizakowski:Bielawa. Randka Trzech Sylab.
    Biblioteka Bielawa 2014, Seria: Sudecka poezja i proza, tom IX, s. 61-62
            
            
    Mój komentarz: I pomyśleć, że taki genialny raport byłego funkcjonariusza służb specjalnych w PRL, który raptem ukończył i to bardzo dawno temu tylko zasadniczą szkołę zawodową ze specjalnością górnika węgla kamiennego leży nieodkryty gdzieś głęboko w szufladach. Nikt go nie zna, nikt go nie czyta, zważając na swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, a on taki odkrywczy! Ileż mogli by się nauczyć wszelkiej maści specjaliści od autora poematu, np. “Analizować każdą chmurę. Słowa i zdania pod chmurami powinny być/ nogą i ręką prowadzącą do celu”. Albo: “ Przesuwają się chmury i ziemia rozstępuje się. Wszystko takie/zwyczajne. Trudno złapać rękę za rękę i myśl, która koduje: trzy psy/szczekają, pająk uczy chodzić muchę, pusty rękaw koszuli na wietrze.” O właśnie, genialna pointa: pusty rękaw koszuli na wietrze, niczym pusty, łysy łeb Nikodema Dyzmy polskiej poezji”. Nie powiem nic więcej, bo jest mi smętno, Panie! Może tylko to, że Adam Lizakowski marnuje się jako wykładowca na wielu krajowych i zagranicznych uczelniach i w pieszyckiej bibliotece jako prowadzący tzw. warsztaty poetyckie. Powinien jak najszybciej zastąpić Antoniego Macierewicza na stanowisku szefa specjalnej komisji parlamentarnej, a wtedy wszystkie śledztwa w sprawie katastrofy samolotu Tu 154 pod Smoleńskiem ruszą z kopyta.

  336. Rozumiem, że Konsulat nie odpowiedział na żadne pytania dotyczące pożegnania Lizakowskiego w Konsulacie.

  337. Rozumiem, że Konsulat RP w Chicago, albo ambasada w Waszyngtonie nie odpowiedziały na pytania dotyczące pożeganania samozwańczego wieszcza w Konsulacie. Lizakowski typowy Nikodem Dyzna chicagowskiej Polonii. Taka jest prawda.

  338. Jak czytam to rzygać sie chce co ten R. M. wypisuje. Co ten Lizakowski zrobił Mierz…emu? Zabił mu ojca czy co?

  339. Wszystkiemu winien Pan Prezydent . Teraz wiem kto strzelał farbą w stronę Bronkobusa. Oj, nieładnie, nieładnie

  340. Tak czy siak Lizakowski podłożył nogę Komorowskiemu… Całe szczęście, że Komorowski tylko historyk, a usprawiedliwia go jego normalność. Tylko osoby szajbnięte oddają się lekturze wieszcza z Pieszyc, p. Lizakowskiego Krzysztofa wielu imion Lizakowskiego, PT.
    .

  341. Przypominam, o słysznym postulacie odwołania Konsul Kapuscińskiej. Konsulat stał się oebcnie miejscem spotkań poloninych plotkar. Placówka ta nigdy nie działała tak bez sensu.

  342. ADAMA LIZAKOWSKIEGO SPOTKANIE-WIDMO, CZYLI “PROMOCJA” WRAZ Z PO(D)PISYWANIEM SIĘ W KSIĘGARNI “MUZA” W DZIERŻONIOWIE

    Zaintrygowany siermiężnym plakatem, wydrukowanym na domowej drukarce i przyklejonym do drzwi księgarni “Muza” w Dzierżoniowie, który zapraszał na spotkanie z poetą Adamem Lizakowskim, ponoć – co widniało na plakacie – absolwentem prestiżowej uczelni w USA Northwestern University w Chicago na kierunku “Creative Writing”, wybrałem się dzisiaj, tj.w środę 18 marca 2015 r. na owo spotkanie. Poszedłem na nie ze swoim przyjacielem Kaziem J. jedynym słuchaczem na warsztatach poetyckich, które prowadzi Lizakowski w Miejskiej Bibliotece Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach. Plakat obwieszczał jeszcze, że spotkanie to będzie “promocją wraz z podpisywaniem” Trylogii Sowiogórskiej: Legenda o Poszukiwaniu Ojczyzny, Dzieci Gór Sowich i Pieszyckie Łąki (zapis oryginalny z plakatu). Wybiła godzina 16.30, kiedy spotkanie miało się rozpocząć, ale poety Lizakowskiego nie było, podobnie poza nami dwoma nikt inny nie przybył na spotkanie. Mijały kolejne minuty: pięć, dziesięć, piętnaście, osiemnaście… ale nikt i nie nadchodził. Już myśleliśmy z Kaziem, że będziemy jedynymi na tym spotkaniu, kiedy wreszcie pojawił się w drzwiach poeta Lizakowski, w jakimś komicznym, wyleniałym kapeluszu, z koszulą – jak zwykle u Lizakowskiego – wyłażącą z pomiętych portek z rozpiętymi na opasłym brzuchu guzikami i jakąś apaszką fantazyjnie okręconą wokół tłustej, spoconej szyi. Poeta dźwigał jakieś dziwne, duże pakunki, plecaki turystyczne i cholera wie, co!… Co prawda burnkął przy wejściu “dzień dobry”, ale na proste “przepraszam za spóźnienie” nie starczyło już Mu inwencji. Zaczął rozpakowywać swoje bagaże: stertę książek: starych, starszych i najstarszych (sprzed 30 lat) i wielką planszę z wymalowanym Jego dziedzictwem literackim i zdjęciem, na którym cieszy się od ucha do ucha, zanurzony po głowę w kwitnących polnych makach, trzymając rozciągnięty sznurek, a na nim suszące się okładki Jego książek. Planszę, sięgającą prawie sufitu, ułożył na na specjalnym stojaku. Wygonił mnie z zajętego wcześniej fotela, wypił herbatę dla mnie przeznaczoną, siadł ciężko jak sowiogórski niedźwiedź i tak zamarł w bezruchu. Kiedy zapytałem, dlaczego nie rozpoczyna spotkania, a byliśmy już spóźnieni pół godziny, odparł, że to jest “obowiązek” gospodarza i organizatora, czyli pani kierownik księgarni i dalej siedział, i gapił się tępo przed siebie. Kiedy wreszcie poprosiliśmy panią kierowniczkę o otwarcie spotkanie, nic się nie zmieniło, bo poeta Lizakowski dalej siedział milcząco i tak promował swoją trylogię. Na moje upierdliwe pytania, kiedy rozpocznie swoje spotkanie, odparł, że On niczego nie będzie rozpoczynał, bo to ma być promocja w stylu amerykańskim, o czym ja nie mam zielonego pojęcia, ale On nie zamierza mi tego wyjaśniać. Nagle pojawił się następny, a właściwie jedyny uczestnik spotkania, który przyjechał aż z Wrocławia. Wtedy ożył spiżowy Lizakowski i odezwał się do tego pana z Wrocławia, jak miło Mu jest, że Ten zna Jego wiersze. Jednak pan z Wrocławia odpowiedział szczerze, że niczego nie czytał autorstwa Adama Lizakowskiego, a przyjechał na spotkanie tylko dlatego, że jakiś Adam Lizakowski od dawna przysyła Mu maila z zaproszeniami na swoje spotkania w Chicago, a ponieważ On nie wybiera się do Chicago, nawet na wieczorek Lizakowskiego, dowiedziawszy się przez przypadek, że Ów osobiście przybył do Dzierżoniowa, przyjechał, aby Go sobie z bliska obejrzeć. Ponieważ Pan pochodzi z Pieszyc obaj szybko znaleźli wspólny język, a właściwie wspólnych znajomych z lat dziecinnych, więc zaczęli wspominać i wspominać, te lata durne i chmurne, i plotkować… I w takiej to nudnej atmosferze upłynęło do końca spotkanie z poetą Lizakowskim. Nie było promocji, nie było żadnego podpisywania. W trakcie spotkania poeta Lizakowski przywołał jeszcze gospodynię i organizatorkę spotkania, czyli panią kierowniczkę księgarni i oświadczył Jej, zwracając się do Niej poufale: “pani Alu, jak przyjadę tu za miesiąc na następne spotkanie i przyjdzie pan Mierzejewski, to proszę zadzwonić na policję, aby go wyprowadzili, najlepiej w kajdankach, i tego drugiego też! A przy okazji – tu zwrócił się do mojego przyjaciela – nie waż mi się pojawić w poniedziałek na warsztatach w bibliotece w Pieszycach.” I w tej miłej i sympatycznej atmosferze spotkanie z poetą Lizakowskim dobiegło końca. I ja tam byłem, a co usłyszałem i zobaczyłem, wiernie Wam opisałem. Herbaty, niestety, nie wypiłem, bo wypił mi ją poeta Lizakowski – wykładowca creative writing na czterech prestiżowych uczelniach amerykańskich, Uniwersytecie Wrocławskim i Miejskiej Bibliotece Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach.

  343. Czy mógłby wypowiedzieć się jakiś prawnik, Czy Lizakowski podając publicznie i uporczywie nieprwdziwe dane, że na przykład skończył studia na Norhwestern University nie łamie prawa? Mamy więcej szurnietych Polonusow, którzy teirdza, że wykładali na UNiwersytetach, a nigdy tego nie roni. To łaganie umożliwia czerpanie korzyści finansowych. Chciałbym wiedzieć, czy to jest przestępstwo. Chciałbym też wiezieć, czy Konsulat RP wiedział, że Lizakowski kłamie, czy padł ofiarą oszusta, co też jest możliwe. Czy więc możemu publicznie, bezkarnie podawać na swój temat nieprwdziwe dane dotyczące wykształcenia, czy miejsc pracy?

  344. Panie Mierzejewski niech pan Bogu dziękuje , że jest Pan Adam Lizakowski z całym swoim talentem i zestawem nagród i odznaczeń. Niech pan Bogu dziękuje bo jakby Pana Adama nie było to nikt by o panu panie Mierzejewski nie usłyszał ani nic pańskiego nie przeczytał. Po prostu pisze pan ciągle i wszędzie Lizakowski to, Lizakowski tamto nagłaśniając się jako autor obraźliwych tekstów. Czy Polonia amerykańska usłyszała o panu jako o poecie czy jako o człowieku, który jest autorem obraźliwych tekstów na temat Pana Adama? Czy Pieszyczanie, Dzierżoniowianie znają pana jako poetę czy jako człowieka , który z uporem obraża Pana Adama Lizakowskiego? A teraz pytanie ostatnie czy pan Adam jest znany jako poeta ?

    • Czytałem, panie Lizakowski, utwory p. Mierzejewskiego i uważam, że jest to poeta, z którym nie może się Pan mierzyć. Odpowiadając na Pana pytanie muszę stwierdzić, że w tej chwili istnieje wielka konsternacja na temat Pańskiej samodzielnej twórczości, właśnie grono polonistów pod kierownictwem p. dr. Mirosławy Kruszewskiej pracuje nad tym tematem. Nigdy Pan nie podał, kto Panu redagował tom “Złodzieje czereśni” i kto Panu poprawiał Pańskie niedopracowane wiersze oraz robił tłumaczenia. Pan Mierzejewski słusznie Panu wytknął, że po tylu latach emigracji i ukończenia kilku ważnych amerykańskich uczelni (!) nie potrafi Pan samodzielnie przedstawić swoich utworów po angielsku A ludzie zaczynają mówić! A z tym Krzysztofem niech Pan skończy, bo przecież nieporadny Pański styl ciągle Pana zdradza. Zaś w Dzierżoniowianie i Pieszyczanie uważają, że jest Pan całkiem stuknięty i nikt z Panem, oprócz wymyślonego przez Pana Krzysztofa utrzydupskiego (ot, sytuacja jak z Gombrowicza, ale to nie na Pański poziom intelektualny) nie chce z Panem mieć niczego wspólnego. Jest Pan po prostu nudny!. Pisał o tym nasz wspólny znajomy z Bielawy i trudno się z nim nie zgodzić. Co prawda, w Chicago istnieje grupa ćwierćinteligentów, których potrafił Pan zrobić w konia, ale trudno. Niektórzy ludzie chcą być oszukiwani…

  345. Rzeczywiście, Polonia to dziwna grupa. mamy niby poetów po zawodówce, jak Nikodem Dyzma chwalących się nieistniejącymi dymplomami. Mamy prezesow, organizacji, których w realnym świecie nie ma, mamy księży udająych że się modlą, mamy Konsulat RP udający, że robi cokolwiek, mamy masarzy, którzy produkują kiełbasy, ktorych nie da sie jeśc, mamy jadłodajnie, gdzie można stracić ochotę na jedzenie. mamy programy radiowe, gdzie prowadząca rozmawia przez telefon z Marjanami, (na włąsne uszy słyszałem) mamy dziesiatki zielarzy i mamy Ne-frę, wystarczy tylko wypić i raka juz nie ma. Oprócz tego wszyscy są zadowoleni z sieie i twierdzą, że są zdrowi na umyśle..

  346. Bzdury pan panie rymierzu piszesz, co ślina panu na język przyniesie to pan pisze. Dziękuj pan Bogu że jest Adam Lizakowski bo dzięki niemu nieliczni dowiedzą się że pan istnieje.

  347. Lizakowski, jak paskudnej, obrzydliwej ropusze, panoszącej się bezczelnie na literackich salonach, której obce są wszelkie wyższe czynności mózgowe, pusty żabi rechot bardzo do Ciebie pasuje. Więc rechocz, debilu i kabotynie, rechocz sobie mile!

    • Panie Ryszardzie dlaczego pan ubliża Panu Adamowi/ Czy brakuje panu merytorycznych argumentów w tym sporze i stąd taka nerwowość? Nie jedz pan jajek na twardo bo szkodzą.

  348. Pan Adam Lizakowski odnosi coraz większe sukcesy w Pieszycach ale znalazł też czas dla ziomków i prowadzi dla nich warsztaty poetyckie w tutejszej bibliotece. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.

    • O Jezu! Przynajmniej przed świętami wielkanocnymi nie kłam, Lizakowski! Nie wiem, czy można cię nazwać człowiekiem a na pewno wiem, że każde miejsce jest niewłaściwe dla ciebie, za wyjątkiem, oczywiście, wariatkowa.

  349. Ciekawe. To znaczy, że Lizakowski oprócz Krzysia na Progressie miał jeszcze jednego rycerza, niejakiego Egona, który musiał Mistrza pieszyckiego bronić? Same wiersze nie wybroniły swego autora? W zamieci chicagowskiej, gdzie epigoni i mniej lub bardziej zdolni kopiści, jak Panasiuk, Stefanek, nieprawdopodobnie ckliwy i narcyzowaty Kliś, Dewotka Alinka i konkretny choć kiepski poeta i malarz, a jeszcze gorszy publicysta, p. Kopeć, powodują takie zamieszanie swoimi utworami, że doprowadzą wkrótce wszystkich krytyków do domu wariatów. Na dodatek tygodnik “Kurier” przytulił kilku z nich do łona i puszcza im teksty, jak lecą. A że redaktor tego szajsu nie czyta, to wiem na pewno. Choć historykiem nie jest, to wie na pewno, że nie było króla Jana Kazimierza Wielkiego. Bo nie było. A u niego w organie jest: i to dwa razy. Jak widać, zawsze się można czegoś cennego dowiedzieć!
    Wszyscy domagali się tutaj rzetelnego i konkretnego omówienia zjawiska Lizakowszczyzny. Zrobiła to znakomicie p. Bienczycka. Proszę szukać na: Pierwsza Nagroda konkursu im. Marka Hłaski w Wiedniu, bienczycka.com/blog/?p=3596 .

    • Czy ten nowy rycerz-obrońca Lizakowskiego Egon to akurat ten osobnik, żałosny onanista, którego dzieła bardzo cenią rożni perwersyjni miłośnicy sztuki. Ale chyba nie, bo ten artysta Egon, choć mu seks na mózg uderzył, to jednak był inteligentnym facetem…

      • Panie Danielu, nie. Lizakowski pojęcia nie ma, kto to był Egon. Co prawda, lubi sobie przybierać różne pseudonimy jak Wolter, Krzysztof, Jeremiasz. Ale o Egonie na pewno nie słyszał…Doczekamy się za to jeszcze Petroniusza, Petrarki, Leonarda… Lizakowski będzie twierdził, że to jego kumple z Northwestern.

  350. To jest tak:
    jedni wolą czytać Lechonia, Iwaniuka, Kruszewska czy Dusze,
    a inni gustują w pisaninie Lizakowskiego, która jest twórczością
    LUMPENPROLETARIATU.
    I nic na to nie poradzimy.

    • Panie cytujący a pisanina Duszy, Kruszewskiej, Iwaniuka, Lechonia jakiej warstwy społecznej jest twórczością? Trzeba zachować jakąś logikę i ciągłość myśli. Czyżby zabrakło inwencji a może powietrza ( tak , chodzi mi o zapowietrzenie się), że nie przyporządkował pan tychże pismaków do jakiejś grupy społecznej. Jeszcze do sądu pana podadzą że z nich sieroty społeczne pan zrobił. Popracuj pan nad logiką i sposobami utrzymywania ciągłości myśli ( nie mylić ze sposobami utrzymywania moczu)

      • Daniel, rozumiem, Wielkanoc. Nawaliłeś się jak świnia. A mówiliśmy ci zawsze, głowę masz słabą, nie pij taniej wódki, Adamie z Pieszyc!

  351. Te, Krzysztof, czy ty tez jesteś po zawodówce? Jak możesz porównywać twórczość zmarłych poetów, najprawdziwsze ikony, jak Jan Lechoń czy Wacław Iwaniuk z Lizakowskim i jego gniotami pseudoliterackimi?. Przecież ci poeci to już klasycy, żelazna pozycja w historii literatury polskiej. Lizakowski próbował się pod Iwaniuka podwieszać, pisał do tego poety, już ciężko chorego na demencję, pełne uszanowania listy i błagał go o promocję. Nie znasz, nieuku, całego szeregu wybitnych twórców emigracyjnych, jak Marian Czuchnowski, Adam Czerniawski, Józef Wittlin, Czesław Bednarczyk, Jan Brzękowski, Tymoteusz Karpowicz, Zofia Bohdanowiczowa i wielu innych, którym nawet nie możesz zawiązać sznurowadeł u butów.
    Ty, Krzysztofie, czyli Adamie, przejdziesz do historii jako mały oszust literacki. Wyciągnij z kieszeni dyplom magisterski z Northwestern i zamieść na internecie. Wszyscy wtedy zamkniemy dzioby. Podaj datę, kiedy rozpoczynasz wykłady na Uniwersytecie Wrocławskim, wtedy będziemy milczeć. Udowodnij, że istotnie jesteś tłumaczem najbardziej hermetycznych językowo dla polskich tłumaczy poetów amerykańskich. Przedstaw swoje angielskie teksty, udowodnij znajomość języka angielskiego. Same przechwałki nie wystarczą. W chwili, kiedy prawdziwy krytyk literacki dobierze się do twojego dorobki będą jaja! Zwłaszcza, kiedy dojdzie do lektury “wydawanych przez ciebie” pism!

  352. Krzysztof, błagam Cie, daj spokój z pisaniem w imieniu Adama. Czy nie widzisz, nie zauważyłeś, ze masz do czynienia z ludźmi chorymi, z zazdrość i zawiści, którzy niczego w życiu nie osiągnęli i już nie osiągną.
    Trzy osoby piszące pod 25 pseudonimami. Bądź ponad tym, jak pan Adam, NIE DYSKUTUJ Z NIMI bardzo Cię proszę. Komenda jest spocznij. Wykonać natychmiast.

    • Chyba Dowódca ma rację. Szkoda czasu dla zakompleksionych nieudaczników, “którzy niczego w życiu nie osiągnęli i już nie osiągną”. Wyprowadzili sztandary zanim je rozwinęli. Nic oprócz bąków im nie zostało. Pan Adam obrał słuszną drogę, którą warto kroczyć.

  353. Lizakowski! To już nie schizofrenia, to przypadek beznadziejny, psychiatrom nieznany. Wszyscy wiedzą kto zacz Krzysztof a to ze względu na prymitywny i typowo dla ciebie kanciasty i megalomański ton wpisów. Wiadomo, że ty i Krzysztof w jednym stoicie domku, czyli Krzysztof to Adaś. Po co się dalej kompromitujesz! Odszczekujesz się na wszystkie strony, a udajesz obojętnego. Nienawiść do krytyków cię zżera. Niestety, udajesz niezaangażowanego nieudolnie. Gubi cię twój brak charakteru, talentu i ogłady! Popraw się, Krzysztofie Adamie! A wpis ten nie pochodzi ani od poety Mierzejewskiego ani Anny Jagiellonki, tylko od Emilii Plater.

  354. Podobnie działają zakompleksieni Rosjanie. Mało znaczą to szabelką wymachują.

    • Oj Durny Jaremiaszu Adamie dwojga imion,
      jak zakompleksiony Rosjanin chce być górą w dyskusji, to takim jak Lizakowski, Jaremiasz i Krzyś-utrzydpuski daje po prostu w mordę. Szabla zazwyczaj się goli.

    • Jak donosi lokalny portal powiatu dzierżoniowskiego http://www.doba.pl , Miejska Biblioteka Publiczna – Centrum Kultury w Pieszycach organizuje 28 maja 2015 r. Powiatowy Konkurs Recytatorski pt. “Moja Mała Ojczyzna”. Pozwoliłem sobie zamieścić komentarz pod ogłoszeniem, które opublikowano 14. 04. 2015 r. Dni upływają, ziększa sie ilość odsłon postu, ale nikt – jak dotąd – nie kwapi się odpowiedzieć mi na zadane w komentarzu pytanie, ani dyrekcja biblioteki pieszyckiej, ani osoba, o która pytam, tj. Adam Lizakowski. Widać, “poeta” Lizakowski jest barzdo zajęty, chyba prowadzenmiem od miesiaca warsztatów poetyckich w bibliotece pieszyckiej z jednym uczestnikiem. Jak znam życie, zwłaszcza w moim rodzinnym miasteczku, to ignorant i hochsztapler Lizakowski będzie zasiadał – a nawet wielce prawdopodobne, że jako przewdoniczący – w jury tego konkursu, czyniąc tym, nie po raz pierwszy, niepowetowane straty w świadomości i poczuciu smaku estetycznego młodfzieży , która weźmie udział w tym konkursie.

      Oto mój komentarz na http://www.doba.pl z dnia 15. 04. 2015 r. :

      Czy w jury będzie znów zasiadał niehonorowy obywatel Pieszyc Adam Lizakowski – Nikodem Dyzma polskiej poezji, hochsztapler i oszust, wpisujący sobie do cv ukończenie 4 wyższych uczelni w USA, gdy tymczasem legitymuje się jedynie miernym świadectwem zasadniczej szkoły górniczej i niczego więcej, autor 20 grafomańskich książek, których nikt nie czyta, bo są nudne jak flaki z olejem i w dodatku napisane toporną polszczyzną z licznymi bykami językowymi, ignorant nie tylko w sprawach literatury, ale też polskiej pisowni i ortografii, prowadzący w Miejskiej Bibliotece Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach na koszt podatnika warsztaty poetyckie z jednym (sic!) uczestnikiem, który raczej Lizakowskiego mógłby uczyć nie tylko poezji, ale też kultury osobistej, facet nie mający ani odpowiedniego przygotowania, ani talentu do recytacji i czytania wierszy, z zerowym doświadczeniem w tym zakresie? Niestety, nie mogę o to zapytać “u źródeł”, tj. na facebookowej stronie pieszyckiego Centrum Kultury, która z zasady powinna być powszechnie dostępna, a gdzie mi “kulturalnie” zablokowano możliwość pisania czegokolwiek, łącznie z informacjami o wydarzeniach literackich w “Mojej Małej Ojczyźnie”.

      autor: Ryszard Mierzejewski, ip: 80.54.86.102

      • Będzie nam niezmiernie miło że to Pan Adam Lizakowski będzie przewodniczącym Jury na konkursie recytatorskim. Chociaż by pan chciał inaczej :). Za wysokie progi drogi panie

    • Nikodemem Dyzma nie jest żaden Rysio. Jest nim mgr Adam hr. Lizakowski, emigrant upolityczniony na kursach ZMS w Pieszycach, któremu laury poetyckie, zwłaszcza Unesco wypolerowały czaszkę jak lój barani przedwojenne oficerki. Tak już zostanie w żywotnym nurcie historii, która jest bezlitosna i mściwa podobnie jak właściciele sadów czereśniowych, regularnie niszczonych przez plebejskich złodziejaszków!I Nikodemem Dyzma pozostanie na wieki wieków, bo wykazał niezwykłąa determinację w zdobyciu tego zaszczytnego miana!l

        • Panie Jaremiaszu alias Lizakowski,
          dlaczego pan odbiera mi prawa autorskie do wpisu. Rysiu ta kawał mężczyzny i dobry poeta, ja zaś jestem wiotką, starsza panią i tylko pozostaje pod urokiem jego wierszy, utworów poetyckich dama nie piszę, a szkoda.. Znam dobrze zjawisko lizakowszczyzny, bo znam panią Warchał i słyszałam o tym, jak próbował się pan wcisnąć do jej mieszkania w Warszawie. Rozumiem, hotele kosztują.Ona zna wszystkie pańskie wyczyny przy tych idiotycznych magazynach, które pan zakładał. Dziwię się, że te śmieci traktowane są poważnie przez pozujących na znawstwo przedmiotu kretynów. Zapewniam pana, że wszyscy drżą przed możliwością pańskiego powrotu do Chicago. Może jeszcze oo jezuici pójdą po rozum do głowy i pogonią tą Szalinkę ze swego podwórka.
          A te antologie grafomanów to rzeczywiście dobry interes… No, ale sława kosztuje…

    • Durak z ciebie Jeremiaszu Lizakowski. Wszyscy wiemy, kto jest w Chicago Nikodemem Dyzmą. Mgr. Adam hr. Lizakowski z Dzierżoniowa. A czemu ty tak do Pana Ryszarda ciągle pieszczotliwie się przypieprzasz? Czy napastujesz go tylko dlatego, że jest od ciebie zdolniejszy i mądrzejszy?

      • Pańskie rady Mierzejewski są tyle warto co pańskie życie i poezja. ZERO. Był spokój przez trzy dni i znowu choroba wróciła i Mucha się znudziła oglądaniem świata przez okno suteryny. Zaczepia i szuka kontaktów, Paranoja schizofrenia tak ma.. Mierzejewski jaki był twój pseudonim z SB na uczelni, jak ciebie nazywali?

  355. Od ponad miesiąca bezczelny hochsztapler i oszust Adam Lizakowski przy wydatnym wsparciu dyrekcji Miejskiej Bibliotekli Publicznej – Centrum Kultury w Pieszycach bawią się z mieszkańcami powiatu dzierżoniowskiego w kotka i myszkę, popełniając czyn nie tylko naganny moralnie, ale też przestępstwo z art. 297 $1-2 Kodeksu Karnego, tj. czyn związany z podawaniem do publicznej wiadomośći fałszywych informacji w celu osiągniecia nienależnej korzyści matreialnej, tj. o czyn zagrożony karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

    Na plakatach wiszących w MBP-CK w Pieszycach, ale też w innych miejscach publicznych, w tym w budynkach administracyjnych Urzędu Miejskiego w Pieszycach, zapraszających do wzięcia udziału młodzież w warsztatach poetyckich umieszczona jest informacja, że warsztaty poprowadzi Adam Lizakowski (MA in creativw writing) Absolwent Prestiżowej Uczelni Northwesterrn University).

    Jest to bezczelne kłamstwo, obliczone na naiwność i ignorancję osób ewentualnie zainteresowanych takikmi warsztatami. Kłamstwo rozpowszechniane przez Adama Lizakowskiego – honorowego obywatela Miasta i Gminy Pieszyce, przy aktywnym współudziale Dyrektor MBP-CK w Pieszycach i milczcej aprobacie władz miasta, zobowiązanych do nadzoru nad prowadzoną placówką. Kiedy wreszcie dotrze do PT Rajców Pieszyckich, że wstawiony przez Nich na piedestał honorowego obywatela Miasta i Gminy nie jest tym, za kogo się od lat uważa i każe innym w to wierzyć, a także gratyfikować to różnymi nagrodami, dotacjami, subwencjami i tytułami. Abstrahując od innych bezczelnych kłamstw, jakimi karmi Adam Lizakowsaki naiwną społeczność Pieszyc i powiatu dzierżoniowskiego, skupmy się na jednym, w/w. Adam Lizakowski nie jest żadnym MA in creative writing (co należałoby tłumaczyć: magister sztuki w dziedzinie twórczego pisania), absolwentem Northwestern University z trzech oczywistych i łatwych do sprawdzenia powodów:

    po pierwsze – Northwestern University nie prowadzi studiów na poziomie magisterskim, czyli: Masters of Arts (MA), jedynie na poziomie odpowiadającym polskiemu licencjatowi, czyli Bachelor’s Degree (BA);
    po drugie – Norwestern University nie prowadzi żadnych studiów ani kursów w zakresie “creative writing” Obie informacje łatwo sprawdzić na amerykańskiej stronie uczelni w internecie: http://www.northwestern.edu/about/facts/our-faculty.html;
    po trzecie – i najważniejsze! – Adam Lizakowski nie mógł ukończyć ani nawet rozpocząć żadnych wyższych studiów, ponieważ nigdy nie zdał egzaminu maturalnego, ani w Polsce ani w Stanach Zjednoczonych. Musiałby najpierw nadrobić poważne zaległościw edukacji, zacząć coś czytać, poza tylko własnymi grafomańskimi utworami, a także nauczyć się języka angielskiego w stopniu komunikatywnym. Najlepszym dowodem na to że, że nie zna angielksiego, niech będzie chociażby fakt, że po 30 z górą latach mieszkania w USA musiał oddać do tłumaczenia z polskiego na angielski swoje tzw. wiersze, które opublikował w tomiku: Adam Lizakowski: Chicago – City of Belief – Chicago – miasto wiary. Translated by Andrew Pietrzyk – Przełożył Andrew Pietrzyk. Wyd. IBIS, Warszawa 2008.

    To, że Adam Lizakowski nigdy nie przestanie łgać i oszukiwać publicznie, nawet kiedy dosięgnie Go już ( a stanie się to niebawem!) Ręka Sprawiedliwości, to raczej pewne, ale kiedy przestaną promować ewidentnego grafomana, hochsztaplera i oszusta osoby publiczne, urzędnicy samorządowi, odpowiedzialni za krzewienie kultury, a nie tandety, oszustwa i kłamstwa w wykonaniu Adama Lizakowskiego – lokalnego Nikodema Dyzmy polskiej poezji?

    Komentarz ze strony: http://ddz.doba.pl/artykul/komentarz/4265/14/16993/0/#commentactive

  356. będzie nam niezmiernie miło , że to właśnie Pan Adam Lizakowski będzie przewodniczącym Jury na konkursie recytatorskim

    • Pieszyczanie
      Urządzajcie jak najczęściej wieczorki recytatorskie, pamiętając szczególnie te poematy o tygodniowych wyczynach erotycznych wieszcza, dokonywanych na na trawie i igliwiu leśnym w urokliwym pejzażu Gór Sowich. To może zatrzyma wieszcza w Pieszycach na dłużej. My jak powietrza, ognia, głodu i wojny boimy się obecności Lizakowskiego w Chicago. Gotowy nam przywieźć dyplom Oxfordu. Doktorski! Albo, co gorsze, kolejny tom wierszy, opublikowany przez gminną radę samopomocy chłopskiej.

  357. Nie podskakujcie, koledzy, bo ponoć Lizakowi kasa się kończy i niedługo zjedzie, jako obywatel tego kraju, który go tak ponoć moralnie krzywdzi, podreperować swój budżet. Pani konsul generalna w Chicago już ponoć z panem Zielińskim przygotowują dekoracje ma powitanie swojego wieszcza i ukochanego twórcy. Niestety, tyle wydali na Lizakowskiego poprzednio, że teraz muszą oszczędzać na punktach wyborczych! Może mu pan Panasiuk, w ramach solidarności zawodowej, poda pomocna rękę i zleci jakąś robotę na dachach.

  358. Witam Państwa,

    “Any publicity is good publicity” – Adam Lizakowski jest sławny, ja jeszcze nie, a chciałbym bardzo zdobyć sławę jako tłumacz poezji.

    Przedstawiam przetłumaczony przeze mnie wiersz “Tylko łóżko”, Agnieszki Ossieckiej;

    Just a Bed

    All you want is a bed
    but I’m just a little ducky
    which needs love and aid instead.
    And occasionally something to nosh.
    Please, stay sometimes till dawn, it’s not too posh.
    Don’t mention your dishy wife too much,
    sometimes get a rationed champaigne
    and a gold fish for you and me sometimes catch.
    A lie about leaving her for me
    I now and again want to hear.
    And say that you’d take me to Sierra Leon
    and never ever go there alone.

    All you want is a bed
    and I am a small paradise apple
    which desires love and support instead,
    and sometimes something to scoff.
    Love me also when you’re sober, on and off.
    About a place for us throw a word.
    I spoil nothing, you have misheard.
    Introduce me sometimes to your mate,
    don’t say “it’s a treatment”, before you go.
    Have a daydream; a little for me,
    don’t regret a couple of dreams.

    All you need is a bed,
    and I am such a little jewel
    which needs love and aid instead,
    not only something to scoff.
    Please, be a man of refinement,
    don’t make me beat you and politely walk off.
    “I miss being a daddy, it’s inevitable, you see”
    and “Sweetheart, it was only a dream”.
    And about calling me shortly
    lie to me at the door.
    And some day turn into such poetry
    which you are… which you were – you alone.

    A to jest moje tłumaczenie na język polski wiersza “Stick Boy and Match Girl in Love”, autor Tim Burton.

    Miłość chłopca Patyka i dziewczynki Zapałki

    Chłopiec Patyk lubił dziewczynkę Zapałkę
    Jego namiętność była bezdenna
    Uwielbiał jej śliczną sylwetkę
    sądził, że panna była płomienna

    Ale czy mogło zaiskrzyć
    Między zapałką i patykiem?
    Stało się i to całkiem dosłownie
    oboje spłonęli chybcikiem

    A to jest wersja oryginalna.

    Stick Boy liked Match Girl,
    He liked her a lot.
    He liked her cute figure,
    he thought she was hot.

    But could a flame ever burn
    for a match and a stick?
    It did quite literally;
    he burned up quick.

    Zapraszam Państwa do przeczytania kilku innych, przetłumaczonych przeze mnie, wierszy na moim profilu: http://www.proz.com/translator/1935755,
    w zakładce: Sample translations submitted – More.

    Dziękuję za uwagę

    Jurek

    • Tłumacz, dziecię, poezje Lizakowskiego. Będziesz podobnie sławny jak on. A czy ty nie nazywasz się czasem Jerzy Urban? Mam jakieś dziwne w tym punkcie skojarzenia, choć Urban, choć świniarz, to jednak wykształcony i jeżyki obce posiada.

      • Katarzyno Ph.D., ja zacząłem od tego: “Any publicity is good publicity”. Z tego co napisałaś, wnioskuję że nie znasz znaczenia tego zdania a kojarzenie mnie z Urbanem, świadczy o tym, że nie czytasz ze zrozumieniem albo nie wiesz jak wykorzystać najprostsze możliwości internetu, tzn skopiowanie podanego przeze mnie linku i wklejenie go w wyszukiwarce. Dzięki wykonaniu takiej prostej operacji można wejść na mój ZWERYFIKOWANY profil na największym portalu dla tłumaczy.

    • Ob. Stars100
      Zawsze można pojechać do tej kolebki poezji polskiej i zasmakować kultury zwanej lizakowszczyzną. A że drzazgi w dupie się stamtąd przywiezie, to już inna sprawa. Może Pan/Pani uzasadni, na czym to polega gatunkowość i poziom tych bredni Lizakowskiego, pisanych dla super-lumpenproletariatu. Niedługo dowiemy się jak to można mieć seks oralny z maszyną tkacką i to dzięki poematom Lizakowskiego. Nawet Mickiewicz czegoś takiego nie wymyślił, choć posądzają go o napisanie Telimeny i mrówek, Przyboś był już blisko, ale zabrakło mu wyobraźni. A że Lizakowski jest dobrym poetą, to novum. Pierwszy zaprzeczyłby Miłosz – on nazywał faceta z Dzierżoniowa antypoetą, mając na myśli, że jest żenującym, prostackim grafomanem.

      • Marynarz przywołuje do tablicy ale sam nie uzasadnia. Proszę o merytoryczną ocenę twórczości Adama Lizakowskiego. Nie wystarczy napisać że coś jest cacy albo be. Proszę używać literackich środków oceny. Wtedy można podjąć jakąś dyskusję panie R.

        • Jeremiaszu, tych bzdetów nie można oceniać “merytorycznie”. One się wymykają, jak słusznie zauważył poeta Ryszard M., wszelkiej metodzie krytycznej. To jest po prostu jazgot, podobnie niekontrolowany jak twoje ujadanie. Czy myślisz, Jeremiaszu, że nie wiem, kim jesteś. Wyjątkowo prostacki styl Lizakowskiego jest nie do podrobienie, zwłaszcza jak pisze o sobie “Pan Adam Lizakowski” i broni się pod wszystkimi możliwymi ksywkami. Czy nie masz pan, Lizakowski, odwagi podpisać swoje korespondencji poprawnie imieniem i nazwiskiem.
          A Chicago rzeczywiście odetchnęło. Adam nie biega po imprezach, nie wtyka nikomu swoich bzdetów i nie domaga się recenzji.

          • panie R. vel Anno przede wszystkim najłatwiejszy do rozszyfrowania jest twój styl pisania

        • K…, od kiedy jestem wyślona? To ty, Jeremiaszu czyli Lizakowski, jesteś naprawdę na niby. Ciągle masz drzazgi w czterech literach po twoich seksualnych wybrykach na ostrym igliwiu. Szkoda, że ci w d…. jakiś kleszcz nie wlazł! Byłby chwilowo spokój i równowaga na rynku literackim…
          Coś ty uczynił światu, Dzierżoniowie!

      • …. dlatego, że Jeremiasz jest analfabeta, stąd u niego takie wielkie znawstwo poezji. Pewnie mu wiersze czyta pod butelkę piwa Ksawery, całe szczęście, że co drugi wers, żeby szybciej skończyć. Ale i trzeźwy się w tej poezji nie połapie więc szkody nie ma..

  359. podobno R. M. szykuje jakąś akcję w Pieszycach. Dyplomy mają fruwać pod same niebo. Może samoloty z papieru lepiej mu wychodzą niż niezdarne próby poetyckie?

    • Rzeczywiście, dyplomy będą fruwać… Także ten z Northwestern! Czy ty tam, Jeremiaszu, też studiowałeś, jak twój idol czy sobowtór Lizakowski, mapologię stosowaną?

  360. 12 maja, w Dzierżoniowie ktoś zapłaci słono za obrażanie Pana Adama Lizakowskiego. Nawet się nie spodziewa co zostanie ujawnione.

  361. Lizakowi znudziło się pseudo Krzysztof, teraz pisuje pod bardziej intrygującą ksywką “Jeremiasz”. Niestety, biedak-burak nie umie się konspirować. Jego nienawiść do prawdziwych poetów, w tym wypadku do pana Ryszarda M. to już patologiczny przypadek. Jeremiasz, przedtem Krzysztof, także inni atakują bez przerwy tego twórcę. Dlaczego Lizak tak nienawidzi p. Ryszarda M.? Dlatego, że Ryszard M. jest poeta i człowiekiem wykształconym, a Lizak nie jest. I tu jest cała prawda. Trzeba też niezmiernym być głupcem, aby wymagać wobec bredni schizofrenicznych Lizaka metody krytycznej. Pan magister Lizakowski, absolwent Northwestern i wykładowca na Uniwersytecie Wrocławskim powinien zresztą zdać sobie z tego sprawę. Dlaczego tyle smętnych gnojków tolerujemy wśród nas?

  362. Polecam wszystkim piękny wiersz w “Kurierze” chicagowskim 8-14 maja 2015 pt. “Kim jesteś?” Napisała go Elżbieta Wałkuska-Chojnowska. To jest wiersz! Szalinka szaleje chyba z zadrości, bo żaden poetas z jej zgromadzenia “lyteratów” takiego utworu nie napisze. Brawa dla autorski! W jej utworze jest wszystko: kunszt pisarski, odwaga, patriotyzm i godne szacunku podejście moralne do trudnych problemów naszej ojczyzny. Jakże żałośnie wypadają w zestawieniu z Chojnacką poecięta spod sztandarów polskich jezuitów w Chicago!
    Oto fragment:
    “a Polacy niech śpią spokojnie
    aż przeniosą granice
    bez wojny
    wtedy zostaną tylko paszporty
    i życie inwalidy”

    • Droga Pani Katarzyno PhD, troche więcej szacunku.

      W “zgromadzenu “lyteratów” “, jak Pani nazywa Zrzeszenie Literatów Polskich im. Jana Pawła II w Chicago są osoby, których wiersze zdobyły już uznanie w świecie lierackim, wyrazem czego są nagrody w konkursach poetyckich oraz wypowiedzi jurorów tychże konkursów. Poniżej link do wywiadu z Panem Andrzejem Zaniewskim, jurorem konkursu poetyckiego „Pewnego dnia…” organizowanego przez PTSR w 2014 roku:

      http://www.ptsr.org.pl/dane/images/SMexpress/smekspress_nr18.pdf

      oraz link do strony z laureatmi konkursu:

      http://www.ptsr.org.pl/pl/znamy_juz_laureatow_konkursow_fotograficznego_i_poetyckiego.html

      Poniżej również jeden z nagrodzonych w powyższym konkursie wierszy, którego autorką jest jedna z “poeciąt spod sztandarów polskich jezuitów w Chicago”:

      Świat kamiennych brył

      Inspiracją do napisania poniższego wiersza
      były wspomnienia Włodzimierza Wnuka
      w jego książce pt. „Byłem z Wami”

      Był to świat, dziwny świat brył kamiennych.

      Świat betonowych płyt,
      betonowych marzeń,
      świat skamieniałych twarzy,
      kamiennych oczu i łez.

      Tutaj, u stóp gusenowskich granitów,
      w towarzystwie białych lilii – jedynych świadków,
      odpuszczały się winy i wypełniało się.

      Tutaj skarłowaciały psychicznie
      żywy pierwiastek hartował się i twardniał,
      twardniał i się hartował,
      i powoli, żyła po żyle, wypełniał się kamieniem.

      Tamtego dnia myśli zawisły na błękitnej kopule
      i krążyły po obłocznych fasadach
      prosto w stronę rodzinnego domu,
      wzdychając do każdej napotkanej róży, każdej bramy.

      „Różo Duchowna…”, „Bramo Niebieska…”, „Domie Złoty…”
      płynęło ciche wezwanie światem kamiennych brył,
      a szczękające zębami zimno w letnich drelichach
      powtarzało tylko: „frio…”, „frio…”*

      frio*) – hiszp. zimno

      Oczywiście wiersz może się Pani nie podobać, jednak osoby zasiadające w jury powyższego konkursu wiersz ten uznały za godny nagrody.

      Pozdrawiam i raz jeszcze apeluję o wiecej szacunku do “poeciąt spod sztandarów polskich jezuitów w Chicago”.

      “lyteratka”

  363. A oto wiersz, o którym pisano ostatnio na tym blogu. Wiersz ukazał się w “Kurierze” nr. 18 (Chicago). Warto, aby zamieściły go również inne polonijne gazety.

    ————————————————————————-

    Elżbieta Wałkuska-Chojnowska

    KIM JESTEŚ ?

    grzmią salwy honorowe
    rozrywają niebo
    i wiarę . . .

    na ulicach bunt
    na Powązkach chowają
    moskiewskiego generała w ciemnych okularach
    obok „Łączki” zbrodni

    czerwone plamy zdobią marynarki zebranych
    spekulantów okrągłego stołu na cmentarzu
    bez obaw odkryli twarze
    nadal silni
    planują kolejne zamachy na tych
    co szukają prawdy

    nasza wolność – nigdy jej nie było
    nawet po wojnie
    przywódcy narodu kłamali – abyśmy
    spali spokojnie
    i tak fałszywie śpiewali kołysanki
    aby uśpić naszą czujność

    a wtedy
    ślepców i głuchych
    łatwo okłamać
    głuchy – nie usłyszy
    ślepy – nie zobaczy
    jak się dobro narodowe
    za grosze sprzedaje

    a Polacy niech śpią spokojnie
    aż przeniosą granice
    bez wojny
    wtedy zostaną tylko paszporty
    i życie inwalidy

    nie o taką władzę
    modlił się ojciec
    nie ślepym i głuchym narodem
    jesteśmy – a nadal nie wiemy
    gdzie jest prawdziwa wiara?
    czy ślepy musi pozostać ślepym?
    a głuchy nigdy nie usłyszy prawdy?

    gdzie jesteś? – ty który
    spowiadałeś się u świętych
    pamiętasz milicję w pokoju nocą
    śpiewaliśmy o Janku Wiśniewskim
    nosiliśmy wodę internowanym
    w czarnym worku odnaleźliśmy Popiełuszkę
    opłakiwaliśmy górników z kopalni Wujek
    leczyliśmy rany po pałkach ZOMO
    i bohatersko staliśmy pod bramą stoczni

    dziś
    rozdają uśmiechy
    rozdają nagrody
    tym
    co najwięcej biało-czerwonej
    na wyścigi wyprzedają

    kim jesteśmy?
    gdzie jesteśmy?

    czy nam nie przeszkadza
    jarzmo na karku?

    Chicago 29 maja 2014
    Elżbieta Wałkuska Chojnowska

      • Od kiedy “Anna” mówi o sobie w liczbie mnogiej? Jakieś rozwarstwienie jaźni Ryniu?

    • Sztuka pisania zaiste zawędrowała pod strzechy…. wypadałoby podziękować sowieckim i polskim komuchom… niestety peerel skończył się zanim niektórych nauczył czytać… kruchta przecież tego nie zrobi, kruchta prędzej swoją biblię na indeks wsadzi… 😉

    • Pani Chojnowska zwykle zaczyna od laciny, to monotonne i XVI wieczne. Czymze jest jej wiersz? Forma ustawiania innych do pionu, by mysleli tak jak ona. Pani Chojnowska, wyksztalcona w Moskwie pisze o generale moskiewskim pochowanym na Powazkach. Dojrzalych, jej sposob politycznej propagandy obraza, nie zachwyca, nawet nie dziwi. Jej sposob myslenia jest tak typowy dla Chicagowskiej Polonii, dlatego nikt jej nie krytykuje.

  364. Słyszałem że pewien niepoeta z Pieszyc będzie głosował na Dudę na złość Komorowskiemu bo ten nadał Panu Adamowi Lizakowskiemu wysokie, państwowe odznaczenie. Ale dziwię się niepoecie ponieważ Pan Adam Lizakowski jest największym poeta Ziemi Dzierżoniowskiej.

  365. Spotkanie z Panem Lizakowskim w Dzierżoniowie było bardzo udane i wiele dało wrażeń uczestnikom. Pajac który zapowiadał rozróbę nie pojawił się bo przejrzał na oczy i na swoją komiczność. A miały być jakieś dyplomy, taczki i odgłosy błazeńskich dzwonków u czapki.

      • Przeczytałem ze śmiertelnym zdumieniem, że Lizak-szofer to nie żaden taksówkarz, ale absolwent Columbia College in Chicago, nie mówiąc już o magisterium z Northwestern. Wystarczy tylko przeczytać jego wypowiedzi (jako Jeremiasza czy Krzysztofa) że jest największym poetą ziemi dzierżoniowskiej (oj, biednaż ty ziemio dzierżoniowska, na co ci zeszło!). Czytając wszystkie kłamliwe przechwałki tego pseudo twórcy, można zwątpić w jego normalnosć umysłową, bo to co robi, jest po prostu chore – patrz wypowiedzi na temat “wysokiego odznaczenia państwowego”. Przecież Komorowski nie czyta do poduszki dzieł Lizaka i pojęcia nie ma kto on zacz. Lizakowski, opamiętaj się! Twoje hasło na Wikipedii jest już kwestionowane. Zwracam się do tych znawców przedmiotu, którzy znają metody edytowania stron Wikipedii o naniesienie poprawek: zamiast magister Northwestern – handlarz kwiatami, książkami i kosmetykami przy żonie, jako absolwent Columbia College in Chicago – taksówkarz, słabo posługujący się językiem angielskim! Proszę też sprawdzić w Columbia College i Northwestern: nikt tam o magistrze Lizakowskim nie słyszał. Szkalowanie zaś przez niego konkurencji, choćby pana Józefa Mierzejewskiego, to wstyd i hańba! My to znamy w Chicago – Lizakowski niszczy swoją urojoną konkurencję w sposób bezlitosny i chamski. Wszyscy o tym wiedzą. Dosyć już tych oszustw i prostactwa. Może Lizakowski zaprezentuje dowody wykształcenia zamiast ujadać pod różnymi ksywkami Krzysztofów i Jeremiaszów. No i niech pan, Lizakowski, jeszcze sypnie tłumaczeniami pana wierszy, na przykład na chiński i litewski czy hebrajski, wśród Poloków są ludzie, którzy te języki studiowali. Słyszałem, że ponoć w głównej synagodze ortodoksyjnej w Jerozolimie recytowano utwory Lizaka, zaś dzieci chińskie uczą się radośnie jego wierszy na pamięć!

  366. Mówią, że Komorowski przegrał wybory tylko dlatego, że odznaczył Lizakowskiego wysokim odznaczeniem państwowym…

  367. Ja tam nie wpadam w euforię z powodu wyboru Dudy na prezydenta, ale jedno wiem. Jeżeli ten pan Duda jest rzeczywiście taki mądry jak mówią, to może natychmiast wymieni “konsulkę” generalną w Chicago. Przecież ta pani ośmieszyła urząd konsularny po wsze czasy! Skąd się tacy nieudacznicy biorą? Kto ich popiera? No i pan Konrad Zieliński, wielki znawca i miłośnik absurdu poetyckiego i innego pisarskiego szajsu , który nie odpowiada na listy kierowane do niego w sprawach urzędowych (być może nie zna ortografii) też powinien pakować manele! Dosyć odpłatnych wakacji dla nierobów! Już mu woda sodowa uderzyła do głowy! I tacy niedouczeni inteligenci promowali lizakowszczyznę!
    W Nowym Jorku podobnie, no ale tamtejszy konsulat najwyraźniej ma mocodawców w Izraelu, bo interesów polskich raczej nie reprezentuje..

      • Jaremiaszu, skoro nie jesteś Lizakowskim Adamem, magistrem niby magistrem po zawodówce, to napisz, dlaczego cie tak bawią idiotyzmy wypisywane na temat kłamstewek tego ambitnego grafomana-mitomana?

    • Wiem, jakie są uprawnienia prezydenta w Polsce. Wiem też, że gdyby Komorowski chciał, to by tej oryginalniej pani konsulki, kompromitującej nas wszystkich, ani pana Konrada Zielińskiego, miłośnika brukowej według mnie poezji, w Chicago nie było. I czy nie sądzi Pan, że obowiązkiem tych nierobów jest odpisywanie na listy? Za to im płacimy!
      Ciekawe, kto podpisał wniosek o przyznanie Lizakowskiemu “wysokiego odznaczenia państwowego”? Czy może on sam? Czytałem na tym portalu, że sam wysunął swoja kandydaturę do nagrody Kościelskich.

  368. Prezydent nie decyduje o obsadzie na stanowskach Konsuli Generalnych. Tak więc Duda tutaj zrobić może niewele. Zgadzam się natomiast z opinią, iż obecna Konsul Generalna jest nasłabsza na tym stanowisku po 1989 roku, a więc po upadku komunizmu w Polsce.

  369. Wstydzę się uważacie się za ludzi inteligiętnych, uważacie, że nikt nie może pisać, bo Wy jesteście wielkimi Poetami,ale ,wybaczcie Panstwo kiedy czytam Wasze wpisy w wiekszosci jadem przesiakniete to tak sie zastanawiam -Kim sa ludzie ktorzy dokonuja tych wpisow,gdzie mieszkaja i jaki poziom inteligencji i kultury soba reprezentuja?Przykro jest czytac to co Panstwo piszecie bo ta dyskusja jest na takim samym poziomie jak dyskusja naszych Partii Politycznych i naszych Politykow -czyli zadna.Pozdrawiam i zycze milego weekendu.

    • Wrażliwa to Pani jest, z rozsądkiem zaś nie bardzo. Dmucha pani w fujarkę Lizakowskiego, on tylko o jadzie i zazdrości bez końca, zupełnie jak Pani. Słusznie tutaj zauważono: kłamstwa należy piętnować. Jak “Wrażliwa” i “Jeremiasz mogą przechodzić do porządku dziennego nad zadufaną pychą grafomana, nad jego prymitywnymi i łatwymi do sprawdzenia kłamstewkami? Nie wszystkie, moja poczciwa “Wrażliwa” wpisy są przesiąknięte jadem. Ludzie nie chcą być oszukiwani! Czy nie jest Pani na tyle wrażliwa, że nie widzi krzywdy ludzkiej, kiedy to Lizakowski “uczy” poetyki i podpisuje świadectwa tytułem, którego nie ma? Czy nie razi Pani wrażliwego sumienia fakt, że niszczy, oczernia i szerzy nienawiść do ludzi, którym nie odpowiada jego poetyka? Ja jestem natomiast wrażliwa na ortografię, pisze Pani źle po polsku, z błędami ortograficznymi. Czyżby Pani chodziła z Jeremiaszem do tej samem dwuletniej zawodówki i miała również dyplomy z Northwestern i Chicago College?

  370. Do Pana zboczka,, moje błędy specjalnie zamierzone do poziomu całej tej pisaniny, której oczywiście Pan nie zrozumiał.Chodziło mi o wszystkich, którzy tu piszą, a z Lizakowskim to powinien Pan osobiście porozmawiać , a nie ośmieszać się tutaj

  371. Każdy dba o swój biznes i chce zbobyć sławę w rózny sposób.Pani Elżbieta Chojnowska,która napisała parę dobrych wierszy żeby zaistnieć,pisze do Monitora poezję Duszy, Kruszewskiej,uważacjących się za krytyków??? żeby im się przypodobać i żeby oni o niej dobrze pisali ma wieczór poetycki i na ostatnim ogłosiła bardzo przejęta,ze zmarł jeden z poetów,co na wieczorki jej przychodził,czytał wiersze i co na tym się skończyło, był człowiek i nie ma człowieka, a może wypadałoby Pani Elżbieto zebrać z sali po parę groszy na kwiaty, tym bardziej,że był samotny,chyba na tyle sobie zasłużył,a Pani chce być znana w środowisku polonijnym

    • Panie kibic, choćby ktokolwiek stanął na głowie w naszym towarzystwie i czynił same dobro, i tak wszyscy uznamy, że robi to dla siebie i dla swojej kariery! Komu pan wręczy te kwiaty, kiedy wspomniany człowiek nie doczekał ich od własnych dzieci, kiedy nikt nie zajął się jego pogrzebem, bo też nikt w Chicago nie wiedział, że zmarł. Nie jestem ani literatem, ani wielbicielem twórców wspomnianych na tym blogu, ale obserwuję z przerażaniem jad i zawiść, zawartych w wypowiedziach obrońców Lizakowskiego. A teraz piękny gest p. Chojnowskiej wywołał podobne uwagi z pańskiej strony, podobny w tonie do tych wspomnianych wcześniej, może tylko bardziej prostacki i ohydny, bo dotykający majestatu śmierci innego poety.:
      Pisze pan, że Pani Pani Chojnowska chce zaistnieć i “pisze do Monitora poezje Duszy i Kruszewskiej”.
      Niekonsekwencja i sprowadzanie tematu na manowce! Dusza i Kruszewska, w przeciwieństwie do wielu, sami od ponad czterdziestu lat piszą swoje utwory, dobre czy złe, ale własne.
      2. Chojnowska pisze o wyżej wspomnianych, aby im się przypodobać, aby o niej pisali. Znowu pomyłka. O Chojnowskiej pisali inni krytycy, jak dotąd Dusza czy Kruszewska nie wypowiadali się na jej temat. A Lizakowski u Duszy debiutował, a Kruszewska napisała o nim krytyczny esej.
      3. Po co p. Chojnowska miała zbierać na kwiaty, kiedy ów poeta już dawno jest pochowany i nie odbędą się żadne inne obrządki pogrzebowe? Komu miała wręczyć te kwiaty, czy panu “kibicowi”?
      4. No i zwykłe pytanie do pana kibica. Dlaczego atakuje pan p. Chojnacką? Przecież niczego złego nie napisała ani nie uczyniła nikomu krzywdy. A pan, jeżeli chce pan uczcić zmarłego poetę, może zamówić nekrolog i złożyć swoje wyrazy ubolewania. Tekst na pewno wyedytują panu poniektórzy poeci z Chicago, ci zwłaszcza uprawiający tematykę cmentarną, bo pańska polszczyzna do samodzielnej wypowiedzi w piśmie pana nie predysponuje.
      Po co zaś, nie mając niczego do powiedzenia, usiłuje pan nieporadnie zabrać głos? Przecież się pan tylko ośmiesza!

    • Próbuje pan brzmieć świętobliwie, a wszystko wskazuje na to, że celem pańskiego wpisu było przyłożenie p. Chojnowskiej, która robi tyle dobrej roboty i darmo. Almanachów poetyckich nie sprzedaje, podobnie jak nie liczy za publikacje wierszy, jak robi to pani Szalina. To całkiem dobry interes z tymi almanachami poetyckimi. Dużo forsy można zarobić, robiło to, oprócz koleżanki Szalinki, wielu innych ludzi, miedzy innymi Leszek Zieliński z Florydy ot z umiłowania nie do poezji, a mamony. A wszyscy liczyli kolegom poetom za publikacje jak za woły.. Ale Zieliński to był poeta przynajmniej znający ortografię , bo Szalina to grafomanka! Na dodatek jeszcze najgorszego gatunku prostackiej dewocji, niczego dobrego nie potrafiła się nauczyć od Joanny Bielobradek, choć mogła. Chociaż kto wie, może i nie, na to trzeba jednak trochę kapitału wiedzy i inteligencji. No i talentu, a u Szaliny z tym wszystkim krucho Za to tupetu jej nie brakuje. Ta osoba ma odwagę pokazywać się publicznie jako twórca i redaktor almanachów, zresztą z błogosławieństwem jezuity polskiego, którego również trudno uznać za znawcę literatury!
      Polonii amerykańskiej nie trafiły się, niestety, takie poetki jak na przykład Teresa Boguszewski, autorka wspaniałego tomu “I przeszedł Bóg doliną krzywdy”. To jest dopiero poezja!
      Do p. Duszy i p. Kruszewskiej ten niby obiektywny kibic (żaden kibic nie jest obiektywny, bo wtedy nie byłby kibicem!) też próbuje robić podchody. Ale do ogólnej miłości, szacunku dla poetów, zwłaszcza zmarłych, nawołuje! Ot, niekonsekwencje! Ot, dwulicowość!

  372. O śmierci P. E CH poinformowała w piątek,że pogrzeb jest w sobotę, więc był jeszcze czas na pożegnanie samotnego poety.Przepraszam,że zabrałem głos i tak nic nie zmienię i nikogo nie zmienię,każdy tylko patrzy w swój biznes, ale żadne sentymenty się nie liczą.Więcej nie piszę,dalej róbcie”piękne gesty” w swoją stronę, a opluwajcie innych, kto ma swoje zdanie!

  373. Pani Elżbieta ogłsiła to w piątek ,że pogrzeb jest w sobotę,więc był jeszcze czas, i kwiatki to nie jest dużo wydatek, ale ładny gest i szacunek do człowieka, który był bez rodziny
    Ważny jest tylko własny biznes , nie ma co liczyć na ludzkie odruchy.

  374. P Elżbieta ogłosiła,że Zmarł poeta,pogrzeb w sobotę,był czas na to, żeby pokazać trochę szacunku i serca dla człowieka bez rodziny. Czy własne biznesy są wazniejsze od odrobine ludzkiej życzliwości?

    • Może mieć pan rację, tylko że nie bierze pan pewnych okoliczności pod uwagę, które nie są panu znane. Pocieszające jest, ze zmarły poeta doczeka się panegiryku ze strony swojego kolegi Adama Lizakowskiego. Na pewno w sieci ukaże się utwór Wielkiego Adama. Nie czyta pan dokładnie wpisów, Zmarły miał rodzinę. Może lepiej zachować milczenie wobec tragedii tego Człowieka. A chyba przez pewien czas należał do grona “twórców” skupionych wokół polskich jezuitów w Chicago.

  375. JĘZYKOWE PERYPETIE ADAMA LIZAKOWSKIEGO

    Lizakowski wciąż bezczelnie gwiazdorzy się na koszt pieszyckiego podatnika. Wykorzystuje do tego lokalną antenę komercyjnego radia Zet Gold. Ostatnio plótł tam bzdury, które wciskał wcześniej naiwnym 29 maja na Nocy Muzeów w Dzierżoniowie. Ubolewał, jak to Mu trudno żyć na powrót w Polsce, bo nawet nie pamięta, jak się wymawia i literuje Jego nazwisko. W ten sposób próbował zapewne uzasadnić, dlaczego nie potrafi mówić poprawnie po polsku. Tak bowiem – Jego zdaniem – wrósł głęboko w kulturę amerykańską, że zapomniał języka (polskiego) w gębie! Problem jednak jest znacznie głębszy, o czym już Lizakowski nie mówi, że mieszkając w USA przeszło 30 lat, nie nauczył się w ogóle języka angielskiego. A zatem swojego, ponoć szlacheckiego, nazwiska nie potrafi przeliterować ani po polsku, ani po angielsku, ani w żadnym innym języku, z językiem migowym włącznie, którego najlepiej nauczył się na obczyźnie. Ot, jak trudno być poetą na emigracji, zwłaszcza jeśli się ukończyło tylko 2 klasy zasadniczej szkoły zawodowej, a w łysej głowie – parującej non stop alkoholem – tylko same trociny.

    —————————————————————————————————

    Komentarz ze strony: http://ddz.doba.pl/artykul/komentarz/5221/14/23684/0/#commentactive

    • Niech pan się nie ośmiesza i zajmie się czymś pożytecznym. Pan Adam już dawno panu wybaczył jadowity panie.

  376. Pan Adam Lizakowski zaprasza na kolejne spotkanie. Tym razem we Wrocławiu. Tak trzymaj Panie Adamie.

  377. Nibypoeto : Daj sobie na wstrzymanie bo w dziedzinie poezji nie dorosłeś Panu Adamowi Lizakowskiemu do pięt

  378. Czekamy niecierpliwie na spotkanie niepoetyckie połączone z konsumpcją mocnego alkoholu z Panem Adamem Krzysztofem Jadzią Jeremiaszem Hieronimem Lizakowskim w Lasocinie koło Rościszowa w gminie Pieszyce w powiecie dzierżoniowskim

      • A co Hel, jeszcze nie poznałeś się na tym trutniu ? Albo wszystkich obżera i nie płaci albo pożycza i nie oddaje albo wydzwania z cudzych telefonów na koszt właścicieli. Sorry, takiego mamy trutnia

  379. Oj, Lizakowski, płakać się chce czytając te wszystkie bzdety, jakie o sobie wypisujesz. Chłopie, miniesz jak burza i wiatr, pies z kulawą nogą nie będzie cię, wieszczu od siedmiu boleści, pamiętał. Twoja “tfórczość” wyląduje na śmietniku, jak kiedyś wszystkie antologie o wybitnych czyli bandyckich komunistach. Usiądź na czterech literach, napij sie mocnej herbaty (ale nie zaprawionej wódą) i zacznij, niepooprawny kłamczuchu i nieskromny mitomanie, rachunek sumienia. Mierzejewski jest, był i będzie zawsze lepszy od ciebie, bo reprezentuje wysoki poziom intelektualny. No i za darmo ludziom doktoratów nie dają. Twoje prostactwo i brak wykształcernia, a także buta – są przerażające! Zapewniam cie, nieboraku, że pan prezydent Duda nie da ci w ciemno odznaczenia, jak zrobił to Komorowski. Już cie znają we wszystkich konsulatach postpeerelowskich jako zadufanego w swoją urojona wielkość pijaczka, nieokrzesanego i na trzeźwo, i po pijaku. Zejdź już ze sceny, Lizakowski, robisz się nudny bez wzgędu na pseudonimy, pod które sie skrywasz!

    • Styl pisania i brak kultury bardzo podobny do pewnego zakompleksionego typa udajacego poetę. A mówiłem nie ubieraj się w sukienki Anny.

      • R. chodził też w moich koszulach i kalesonach a teraz udaje Annę. Może szuka weny w ten sposób?

  380. Adamie Krzysztofie Jadziu Jeremiaszu Hieronimie Lizakowski! Czytałem kiedyś na jakimś amerykańskim portalu polonijnym, jak Twoi znajomi pisali, że tak sobie zszargałeś opinię o sobie w Chicago i innych amerykańskich miastach, że nikt nie chce przyznawać się do znajomości z Tobą, omijają Cię szerokim łukiem, nie wymieniają ukłonów i pozdrowień, nie drukują Cię, słowem, dają Ci do zrozumienia, że jesteś dla Nich tzw. „nikim”. Nie było mnie, co prawda, 19 czerwca b. r. w Klubie „Pegaz” w Dzierżoniowie na spotkaniu ze znanym i cenionym poetą, prozaikiem i krytykiem literackim dr. Karolem Maliszewskim, ale słyszałem od kilku zaprzyjaźnionych osób, które były na tym spotkaniu, że tam potraktowano Cię identycznie. A przecież byli tam ludzie, którzy Cię znają od wielu lat, z niektórymi byłeś nawet na swój sposób zaprzyjaźniony. Czy nie dociera jeszcze do Twojego pustego, łysego i zapijaczonego mufloniego łba, że sam sobie zasłużyłeś na takie traktowanie? Ja też, przyznaję, miałem do Ciebie kiedyś wiele sympatii i życzliwości, ale swoją małostkowością, zawiścią i pospolitym chamstwem wszystko zniszczyłeś! Ty nie możesz znieść, że ktoś inny poza Tobą może pisać wiersze, tłumaczyć je albo zajmować się krytyką literacką. Uważasz, że tylko Ty się liczysz. Ty, niewykształcony, nieokrzesany, zarozumiały i arogancki bucu, o ilorazie inteligencji gęsi sulejowskiej ze swojego grafomańskiego wierszyka, uważasz się za pierwsze literackie pióro na świecie, a może i Wszechświecie? Jak się teraz czujesz samozwańczy prowincjonalny „wieszczu-grafomanie”, czy nadal uważasz się za „największego poetę Ziemi Dzierżoniowskiej” i będziesz trąbił o tym, pisząc o sobie w trzeciej osobie i wielkimi literami „Pan Adam Lizakowski”, i podpisywał te bałwochwalcze i kabotyńskie spamy „Jadzia z Bratoszowa” albo innym kretyńskim nickiem?

    • Przepraszam Pana Doktora Mierzejewskiego za to, że stałam sie, zupełnie nieświadomie, powodem podejrzeń o tożsamość autorskich wpisów. A więc przypominam tylko panu Adamowi fakty, o których on (p. Mierzejewski) wiedzieć nie może, bo nie był w naszym chicagowskim środowisku.
      1. Historia z p. Warchałem. Czy nie nachodził Pan, Wielki Adamie, Jego matki w Warszawie, wpychając sie do Jej mieszkania z nadzieją bezplatnego noclegu i kolacji?
      2. Czy nie znał Pan w San Franciscko Polaka z Litwy, Czesława Seiferta? Wspierał Pana starym odzieniem, bo miał Pan lewe ręce do roboty i zawsze był na czyimś garnuszku.
      3. Czy nie wysiadywał Pan w kwiaciarni swojej żony na Milwaukach, tuż obok polonijnego biura Voyager Travel i Czerwonego Jabłuszka?
      4. Czy nie siedział Pan poźniej w księgarni swojej żony na South Archer i zajadał kiełbasę i popijał piwko na zapleczu. Czy nie robił poan pokazów kosmetyków tymże zapleczu?
      5. Czy nie pogonił Pana Michał Kuchejda za natręctwo i ciagłe nagabywanie o publikowaniu kolejnych recenzji tego samego tomu?
      Czy nie spotykał sie Pan na różnych spotkaniach czy w Cafe Lura na przykład ze znanym scenografem, Janiną Scieszko?
      6. Czy nie wlazł Pan na krótko do Kalejdoskopu, dodatku do Dziennika Związkowego?>
      7. Czy nie nagabywał Pan ciagle prezesa Moskala o donacje?
      8. Czy nie przegonił Pana inny trzeźwy wydawca, p. Adam Ocytko z “Kuriera”?
      9. Czy nie dała Panu lekcji pokory poetka polska, p. Joanna Bielobradek?
      10. Czy nie napisała o panu bardzo krytyczny artykuł krytyk Mirosława Kruszewska stwierdzając, że urządził Pan poezji polskiej smutny pogrzeb?
      11. Czy nie zadręczał pan znanego kompozytora, p. Jarosława Gołębiewskiego o skomponowaniue muzyki do Pańskich grafomańskich wierszy?
      12. Czy nie przegoniono Pana na amen z “gwiazdy Polarnej”?
      13. Czy nie błagał Pan swoich przyjacioł, aby nie rozgłaszali, że zarabia Pan na życie jako taksówkarz?
      14. Czy nie pomagano Panu w redakcji tomu “Złodzieje czereśni”? (oczywiście, nazwiska redaktora w tomiku Pan nie podał).
      15. Skąd Pan Modrzejewski mógłby wiedzieć, że swoim zachowaniem obraził pan Tymoteusza Karpowicza, który nie chciał sie z Panem spotykać. Podobnie było ze Zbigniewem Chałko, który nie chcia z Panem rozmawiać.
      Tylko my o tym wszystkim na emigracji wiemy. Zapewniam Pana, że ani de domo, ani po pierwszym i drugim meżu nie byłam Mierzejewska!
      Jakże dobrze jest, że Pana w Chicago nie ma. Pańskie miejsce zajęli już inni grafomani, i w “Kurierze”, i w “Dzienniku Związkowym”. Dwoją sie tam i troją, pan Kopeć, pan Panasiuk! Powstają nowe, choć nadal koślawe i zawstydzające antologie! Ale na szczeście bez Pańskich brukowych utworów. Nie ma Pan do czego wracać! Nie zarzucaj Pan ludziom niewinnym win niepopełnionych. Wszystcy w Chixcago i tak nie wierzą, że studiował Pan w Columbia College i Northwestern!

      • My, tzn Marta Konarska i Krzysztof Adamczyk – dobrzy znajomi Rysia przeczytaliśmy to co Rysiu żeś napisał. Przeczytaliśmy ba nawet napisaliśmy bo jesteśmy twoimi klonami które stworzyłeś i wielokrotnie w internecie posługiwałeś sie naszymi personaliami. Daruj sobie jadu i nie podawaj sie za “Annę” pisząc w swojej zajadliwości to co ślina ci na język poda.

      • Dusza jak zwykle pisze bzdety nadęty. aby samemu sobie przypodobać, ale po co to robi? Aby pocieszyć sie, że jest lepszy od pana Adama, a nie jest. Wystarszy wyjśc na strony internetowe, aby sie przkonac, czego ten poeta dokonał w 40 lat w małej wiosce pod Milwaukee. Jakie sądy odwiedził i kto o nim pisał, nie tylko w aktach sądowych.

  381. My, to znaczy Marta Konarska i Krzysztof Adamczyk – dobrzy znajomi Rysia M. przeczytaliśmy to co Rysiu napisałeś. Przeczytaliśmy ba nawet napisaliśmy bo jesteśmy twoimi klonami które stworzyłeś i wielokrotnie w internecie posługiwałeś sie naszymi personaliami. Tak więc odpuść i nie podawaj sie za “Annę” pisząc w swojej zajadliwości to co ślina ci na język poda.

    • Lizakowski, stary esbeku i nieuleczalny debiulu! Pisz te swoje spamy, pisz i tak nikt, łącznie z Tobą, nie wierzy w to, co piszesz! Ale przecież Ty nic innego, poza esbeckimi donosmi i spamami w sieci, pisać nie umiesz, niegramotny wieszczu.

      • Polonio w Chicago i czytający oraz ty Ryszardzie Mierzejewski : Konarska i Adamczyk to tylko dwa z wielu licznych klonów Mierzejewskiego. Podpisując się nimi manipulował członkami grup których był moderatorem ( np. na portalu http://www.goldenline.pl ) Filipowicz, Bielawska to takze klony pana doktora M. Manipulacje i kontrola korespondencji pomiędzy członkami grupy ( czytaj pomiędzy członkami grupy piszącymi do klonów Rysia czyli do Rysia) to dopiero ESBECKIE METODY. Dlatego nigdy nie uwierzymy w jakąś tam Annę na tym portalu. Więc Rysiu “oddaj sukienki Konarskiej i Annie oraz kalesony Adamczykowi” Jesteś bardzo marnym i zakompleksionym poetą.

      • ESBECKIE METODY to trollowanie Ryszardzie. Nie pamiętasz jak występowałeś pod postaciami : Marty Konarskiej z San Francisco; Krzysztofa Adamczyka; Anny Bielawskiej czy tez niejakiego Filipowicza? To są przecież twoje klony. Stworzyłeś je w celu manipulacji członkami grupy “Ludzie wiersze piszą” na portalu http://www.goldenline.pl. Czy mamy kontynuować ? Więc daj spokój i nie kryj się pod następnymi nickami typu “Anna”, to już jest żałosne mierny, zakompleksiony poeto

  382. Przeczytałem artykuł Pani Kruszewskiej i wiekszośc wypowiedzi. Z artykułu bije jad i jakas bliżej nieokreslona nienawiść. Co do komentarzy to podobnie czuć zazdrość , zawiść o to że znany poeta Adam Lizakowski osiagnął sukces w dziedzinie poezji. Jednak mistrzem na tym jadowitym polu jest osoba podpisująca sie ” Ryszard Mierzejewski” . Kąśliwe uwagi pod adresem Adama Lizakowskiego to naprawdę mistrzostwo świata, złego świata.

  383. Ludzie, ratujcie! Jak mam wytłumaczyć temu gamoniowi, znanemu kłamczuchowi i ponoć poecie, zakochanemu w zdrajcy narodu, komuchu i koniunkturowcu Miłoszu, że to ja, Anna, jestem autorką wpisów o nim, nie mam z p. Mierzejewskim kontaktu i nigdy nie miałam szczęścia go poznać. Dlaczego ten Lizakowski jest taki prostak? Lizakowski, nie dość, że żaden z ciebie poeta, to w dodatku nudny jesteś przeraźliwie, a to już zbrodnia! Zjeżdżaj ze sceny!
    Ale zanim to zrobisz, chwalidupo, pokaż swoje dyplomy z Northwestern i Columbia College. Sprawdzałam. Nikt tam o tobie nie słyszał! Jesteś małym oszustem, panie magistrze! Jeżeli to nieporawda, to podaj mnie do sądu! Mam taki dokumencik od jezuitów polskich w Chicago, gdzie widnieje jak byk: magister Adam Lizakowski! I pieniażki za wykłady, firmoweane tytułem, który istnieje tylko w panskij cwanieckiej wyobraźni, to pan brał! Już tylko za to można beknąc w każdym sądzie!fałszywym tytułem,
    A od Kruszewskiej trzymaj sie z daleka. Ona pogrzebała Pańską nędzną twórczość kilkoma pociągnieciami pióra. Ale na to trzeba skończyć nie tylko Columbia College czy Northwestern, ale Uniwersytet Gdański!

  384. LIZAKOWSKI WRACA Z POWROTU Z EMIGRACJI NA EMIGRACJĘ

    Jak wieść gminna niesie przez pola buraczane, kartoflane i cebulowe pod Pieszycami, Bratoszowem i Jordanowem, z takim pietyzmem i błędami ortograficznymi opisywane przez Adama Lizakowskiego – największego kabotyna i grafomana Ziemi Dzierżoniowskiej, samozwańczy wieszcz, Dyzma polskiej poezji i salonów literackich, rozczarowany powrotem do Polski, zamierza szybko wracać do Chicago.
    Jakże trudno Mu bowiem żyć w rodzimej Polsce, gdzie nikt Go już nie zaprasza „na salony”, na których tak lubi brylować swoją głupotą i nieokrzesaniem, a zwłaszcza nikt Go już nie gości, nie karmi i nie poi mocnymi trunkami na tzw. „krzywy ryj”, do czego się przyzwyczaił przez ostatnie 30 lat kursowania między Chicago a Pieszycami. Na Nocy Muzeów w Dzierżoniowie i w radiu Zet Gold żalił się, że nie może już mieszkać w Polsce, bo zapomniał, jak się wymawia i literuje Jego niechlubne nazwisko! Nikt już nie przychodzi w Pieszycach do biblioteki na Jego happeningi, niesłusznie nazywane „warsztatami poetyckimi”, bo jedyny ich uczestnik Kazik J. Wyjechał do Niemiec na saksy, nikt już nie przychodzi na zaplecze księgarni Muza w Dzierżoniowie, aby wysłuchiwać Jego niegramotnego bełkotu o sobie, a zwłaszcza kupować Jego grafomańskie tomiki, ba nawet na Wielkiej Sowie pod gołym niebem nikt nie chce Go słuchać i oglądać, a nawet turyści składają protesty do władz miejskich Pieszyc, że im tam Lizakowski zakłóca spokój i wypoczynek. Udał się więc Adam Krzysztof Jadzia Jeremiasz Hieronim Lizakowski do starego kumpla z UM w Pieszycach, który teraz dyrektoruje Domem Kultury w Walimiu, aby Ten po starej znajomości załatwił Mu te tragikomiczne występy, niesłusznie nazywane „spotkaniami autorskimi”, na Zamku Grodno. No, tam Go jeszcze nie widzieli i chyba już nie zobaczą, bo nie sądzę, aby nowy dyrektor Domu Kultury w Walimiu dał się drugi raz nabrać na ściemę pt. „poeta Lizakowski”. I nawet Uniwersytet Wrocławski nie zatrudnił Go i nie chce zatrudnić jako wykładowcę poezji, pomimo że przecież Lizakowski legitymuje się odpowiednimi kwalifikacjami zawodowymi, tzn. świadectwem 2-letniej zasadniczej szkoły zawodowej na kierunku „górnik węgla kamiennego” i 30-letnim stażem pracy jako szpicel-donosiciel w PRL-owskiej Służbie Bezpieczeństwa i amerykańskim Urzędzie Emigracyjnym, nie wspominając już o doświadczeniu zawodowym, jakie nabył jako taksówkarz w Chicago. Powrót Lizakowskiego do Polski, z takim pietyzmem uhonorowany przez Konsulat RP w Chicago, okazał się więc zupełnym blefem, podobnie jak Jego „twórczość literacka”. Lizakowski wraca z powrotu z emigracji, z powrotem na emigrację. Słowem, Pieszyce na tym zyskują, a Chicago, niestety, traci!

      • A jakież to osiągnięcia na polu poetyckim ma esbek Adam Dyzma Lizakowski? Czy pisał może swoje donosy na rodaków w rymach częstochowskich? Jego socrealiryczne erotyki o drzazgach z podłogi w pupie miętolonej przez “wieszcza” panienki już znamy i poza torsjami obrzydzenia i śmiechu żadnego innego wrażenia na nas nie zrobiły, podobnie jak ten bełkot o gęsi sulejowskiej w “poemacie”, w którym Lizakowski opisuje niedzielę jako siódmy dzień tygodnia i to podobno, opierajac się na Piśmie Świętym. Lizakowski, Twoja głupota jest większa niż to ustawa o zdrowiu psychicznym przewiduje, a Twoje żałosne uniki poprzez przypisywanie mojemu autorstwu wszystkich nieprzychylych Ci komentarzy wywołują tylko pusty śmiech i politowanie. Oj, Ty biedny, nieokrzesany i bezradny w swej głupocie, Prostaku!

        • Nie trzeba być psychologiem aby ze stylu pańskiego pisania tutejszych postów wyczytać można tylko zawiść , zazdrość i nienawiść. Nie trzeba być krytykiem literackim aby określić pańskie “dokonania poetyckie” jako wzorcowe gnioty grafomana, które powinny być wzorem dla młodych adeptów poezji, wzorem w sensie jak nie należy pisać wierszy. W tym sensie grafoman Rysio jest potrzebny. Nie trzeba być seksuologiem aby [….] no właśnie. Panowie i Panie drzazga w pupie nic sie nie ma do poniższego gniotu Mierzejewskiego :

          Ryszard Mierzejewski

          “Skończone budzenia się rano
          ze stojącą pytą”

          Najbardziej poetycka pora roku
          od stuleci
          rozbierana powolutku metodycznie
          listek po listku
          wystękana wymemłana obśliniona
          chucią starca
          w rymach żeńskich męskich i
          nijakich czyli białym wierszem
          w rytmie stępa-
          jącego ogiera budzi po nocy
          spać nie daje
          mimo chłodu i ciemności
          stawia pytę
          w gotowości maluje
          lubieżne obrazy
          żadne tam deszcze dzwoniące
          po szybach czy
          liście opadające na wietrze
          banalne dyrdymały

          Poeta z pytą w garści
          pisze wiersze
          o jesieni też być może ale
          gdzieś na marginesie długiej nocy
          śni mu się młodziutka
          nieśmiała śliczna i pachnąca
          wiosna – cztery litery

          • “Poeta z pytą w garści
            pisze wiersze ”

            czyli “poeta” czerpie wenę pełnymi gaściami” 🙂 🙂 🙂

          • Odnosnie gniotu Mierzejewskiego

            “Poeta z pytą w garści
            pisze wiersze ”

            czyli “poeta” czerpie wenę pełnymi garściami

            Mam nadzieje że pani Kruszewska doceni wypociny “wieszczunia”

          • Lizakowski, nie pierwszy raz wychodzi z Ciebie kołtuństwo. Zapomniałeś też dopisać, że motto o “stojącej pycie” pochodzi z wiersza Twojego wielkiego nauczyciela poezji Czesława Miłosza. A o tym, czym jest pastisz, to nie będę nawet z Tobą zaczynał dyskusji, bo Twój gęsio-sulejowski móżdżek jest zbyt mało pojemny na takie dyskusje.

          • Acha, jak nie pasuje do układanki to pastisz !!!! 🙂 🙂

            Jedna gęś sulejowska ( nota bene nagrodzona ) przebiła wszystkie twoje twory pseudoliterackie

        • po co to czytasz, prostaku?
          Po to aby pokazac ze jestes madrzejszy?
          Juz to sto razy pokazales swoja madrosc idoty.

      • Lizakowski, to Ty już jakoi Heniek mieszakasz w “bielawie”? Jak tak się przechwalasz tym gniotem o niedzieli jako siódmym dniu tygodnia wg Pisma Św., pomijając Twoją żenującą ignorancję humanistyczną, przyznaj się, ile wódy wyżlopałeś, aby ten gniot wygrał konkurs dla podobnych Ci polonijnych grafomanów? Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że te wszystkie swoje nagrody i zaszczyty opierasz o alkoholowy bufet, nie od dziś TW Poeto!

        • Wszyscy, którzy docenią twórczość literacką Pana Adama są według ciebie grafomanami. Łącznie z Prezydentem Polski.

  385. Oj, prostak z ciebie, Lizakowski-eugenoya56-max! Kruszewska ma ci zazdrościć? Czego, prostaku? Będą o tobie pisać historycy poloni jako o oszuście i mitomanie. Nic już wiecej dodać farsy, którą z uporem tworzysz, dodać nie można. Ale dyplomik z Northwestern ciągle chciałabym zobaczyć, magistrze buraczany.

    • Nie mów nic proszę Cię, no bo co można rzec,
      w takiej chwili ?
      nie mów, że wrócisz tu, że odchodzisz na dni
      tylko kilka,
      wyjdź ot jak gdyby nic, jakbyś szła kupić chleb
      do sklepiku,
      ANNO,
      nie mów nic, proszę Cię, nie mów kiedyś wrócę tu.

  386. Jezu, jaki z tego Rysia cienias poetycki. Rysiu więcej poezji a mniej fizyki.

  387. A kto to ten Mierzejewski? A kto to ten Dusza? A kto to ta Kruszewska? Nic o nich nie słyszałem. Co to za “związek literacki” pod przewodnictwem niejakiej Kruszewskiej? Liczny bardzo? Zmieści sie na dwuosobowej kanapie z IKEI ?
    Żmija , wąż i skorpion oto ta pożal sie Boże trójca.

  388. A TERAZ ZAGADKA , CO TO ZA TWÓR I CZY KTOŚ SŁYSZAŁ O NIM :

    “Związek Pisarzy i Dziennikarzy Polskich w Ameryce”

    Ja nie słyszałem mimo, ze obracam się w środowisku literackim

  389. Rychu nabija się z gęsi sulejowskiej Pana Adama Lizakowskiego próbując bezskutecznie ośmieszyć Największego Poetę Ziemi Dzierżoniowskiej. Prawda zaś jest taka : wiersz o tej gęsi sulejowskiej otrzymał pierwszą nagrodę w polonijnym konkursie.

    • Lizakowski, po Heńku z “bielawy” szybko przeobraziłeś się w bibliotekarkę, a teraz w Reginę! A przecież dobrze wiesz, że nawet pies z kulawą łapą nie czyta Twoich wypocin, które niesłusznie nazywasz “wierszami”. Próba ich lektury szybko przyprawia bowiem o permanentne młdości i rozwolnienie. Takie dokładnie, jakie Ty masz, wrzeszcząc w niebogłosy, że jesteś najwiekszym poetą Ziemi Dzierżoniowskiej. Jak tak się przechwalasz tym gniotem o niedzieli jako siódmym dniu tygodnia wg Pisma Św., pomijając Twoją żenującą ignorancję humanistyczną, przyznaj się, ile wódy wyżłopałeś, aby ten gniot wygrał konkurs dla podobnych Ci polonijnych grafomanów? Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że te wszystkie swoje nagrody i zaszczyty opierasz o alkoholowy bufet, nie od dziś TW Poeto! PS. Ciekaw też jestem, kto zapłaci za wywalone lekką rączką z kasy Urzędu Miejskiego w Pieszycach przez Obala i Jego przydupasów, niesłusznie nazywanych “radnymi”, kilkunastu tysięcy złotych na te Twoje grafomańskie tomiki, których nikt nie czyta z uwagi na higienę psychiczną. Zamiast zamówić u jakiegoś kompetentnego krytyka literackiego recenzję Twoich gniotów, co kosztowałoby 300-500 zł., to wywalono w błoto kilkanaście tysięcy z podatków Bogu ducha winnych mieszkańców Pieszyc. A moze nowa ekipa, która była taka “konieczna”, zainteresuje się wreszcie tą bezprzykładną defraudacją publicznych pieniędzy na oszusta i hochsztaplera, udającego przez lata poetę i magistra, a w rzeczywitości ewidentnego grafomana, niewykształconego głupka i kabotyna o niechlubnym życiorysie kapusia SB!

  390. “Przeczytałem co napisałem i sie wstydzę. Skąd we mnie tyle jadu i nienawiści?”

  391. “Przeczytałem to co napisałem i sie wstydzę. Skąd we mnie tyle jadu i nienawiści ?”

  392. “W piątek 14 sierpnia 2009 roku u stóp wieży widokowej na Wielkiej Sowie odbył się swoisty maraton poetycki pn. „Wielkie czytanie na Wielkiej Sowie”. Inicjatorem i głównym animatorem imprezy był Adam Lizakowski – znany poeta, urodzony w Dzierżoniowie, wychowany w Pieszycach, a od 28 lat na emigracji w Stanach Zjednoczonych, obecnie w Chicago.”

    ( ŹRÓDŁO : http://ddz.old.doba.pl/?s=subsite&id=10202&mod=2 )

    Pod tym linkiem znajdziecie Państwo relację i zdjęcia autorstwa Ryszarda Mierzejewskiego.

    Co na to Ryszardzie powiesz? Dla nas to hipokryzja czystej krwi i znak że na poezji sie nie znasz.

  393. Czy już zapomniałeś, łysy kabotynie, co wypisywałeś razem z kolesiami: Jureczkiem Kulickim i Jasiem Dolińskim o mnie, jak się zaczęły ukazywać w internecie pierwsze wzmianki o moich wieczorach autorskich, wiersze i przekłady? Jak kpiliśmy wszyscy trzej, “intelektualiści” po zawodówce (Kulicki to chyba nawet podstawówki nie skończył), jakim wulgarnym językiem opisywaliście mnie i czepialiście się najbardziej osobistych spraw, ile ordynarnego jadu i insynuacji Ty wylewałeś, zagrzewając jeszcze do tego swoich kolesiów od kieliszka! I Ty masz czelność jeszcze pisać o moim języku nienawiści? Ty bezczelny trollu, któremu mało 1500 kretyńskich nicków, podpisujący jeszcze swoje śmieci w sieci imionami czy inicjałami moich znajomych i przyjaciół! A kto wpisał w Wikipedii w notce Wojskowej Akademii Politycznej moje imię i nazwisko jako rzekomego wykładowcę tej komunistycznej szkoły politruków wojskowych i kpił później ze mnie na “Dobie”? Ty wszawy esbeku, po tatusiu znanym ubeku, chciałeś jeszcze wylewać na mnie polityczne pomyje? Ja w życiu nie należałem do żadnej organizacji ani partii politycznej, a Ty byłeś przewodniczącym Związku Młodzieży Socjalistycznej w Pieszycach do 13 grudnia 1981 r., kiedy Jaruzelski zawiesił wszystkie te ideologiczne przybudówki PZPR. Ty, wierny uczeń i wychowanek esbeków: Janusza Kryszaka TW Krzysztof i Wojciecha Wierzewskiego TW Tower, którzy Cię wypromowali na „poetę”, Ciebie prostaku i nieuku, który nawet matury w dzierżoniowskiej wieczorówce nie podołałeś. Teraz bezczelnie wypisujesz sobie tytuły akademickie, nawet nie zajrzałeś na strony tych uczelni, które ponoć ukończyłeś i wypisujesz duby smalone. Nie zajrzałeś, bo i po co? Przecież nie znasz angielskiego! Nie był Ci potrzebny ten język, kiedy byłeś cieciem na parkinu samochodowym czy taksówkarzem w polskiej dzielnicy Chicago, czy kiedy szpiegowałeś i donosiłeś na swoich rodaków dla PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa, a kiedy komuna upadła – dla amerykańskiego Urzędu Imigracyjnego. I sądziłeś, że nikt nigdy Cię nie zdemaskuje! A tu masz, pojawił się Rysio, bezrobotny, biedny i bezdomny, który odkrył, że Adam Lizakowski jest pospolitym prostakiem i oszustem, niewykształconym i nieokrzesanym kabotynem, udającym poetę i intelektualistę, nałogowym alkoholikiem, upijającym się przez całe życie za pieniądze innych, bo sam jest żydowskim centusiem i nigdy nic nikomu nie dał ani nie podarował, zdegenerowanym kretynem, któremu się wydaje, że jest wielki i światły, zwyczajny beta vulgaris czyli burak pospolity, Dyzma polskiej poezji i salonów literackich w brudnych, wymiętych i opadających portkach, takiej samej zapleśniałej marynarce z przypiętymi na wzór ruskich gienierałow orderami w klapie i kiczowatym, jarmarcznym kapeluszu, który ma podkreślać związki polskiego kretyna ze Stanami Zjednoczonymi. I zabierz ze strychu w Urzędzie Miejskim w Pieszycach to swoje popiersie ze spiżu, które kazałeś sobie odlać, kiedy Cię Obal za zakrapiane suto kolacje w „Sowiej Dolinie” uczynił honorowym obywatelem Pieszyc. Że też Pieszyce musiały trafić na takie dwie niehonorowe i bezczelne kanalie!

      • Dawno i nieprawda Remigiuszu Adamie Lizakowski. Wtedy i Ty się mi podlizywałeś, a teraz uważasz, że nie znam się na poezji. Ja, doktor nauk humanistycznych, nie znam się na poezji, za to Ty, górnik węgla kamiennego po zawodówce, który nigdy nie był w kopalni, ani pod ziemią, ani na powierzchni, bo wybrał drogę kariery esbeka, zna się na poezji. Tylko to, co produkuje od z górą 30 lat nie ma nic wspólnego z poezją. To czysta grafomania, Panie Adamie Remigiuszu Jadziu Hieronimie Lizakowski, Pierwszy kabotynie Ziemi Dzierżoniowskiej i Chicagowskiej!

        • Skąd u pana taka pewność, że komentowany przez pana post pisał Pan Adam Lizakowski – tak przy okazji największy poeta Ziemi Dzierżoniowskiej ? Nikt panu nie odbiera tytułu ale ma pan problem z logiką i to poważny problem bo “dr” przed nazwiskiem nie czyni z pana znawcy poezji tak jak nie czyni z pana człowieka kulturalnego , który np. nie ubliża innym osobom.

          A teraz do rzeczy panie Mierzejewski. Pan o wygórowanych ambicjach. Pan lansujący się na znawcę poezji, ba na poetę. Pan nie mogąc z braku talentu osiągnąć jednego i drugiego i zdając sobie sprawę, że nigdy nie osiągnie jednej milionowej poziomu poetyckiego Pana Adama Lizakowskiego. Pan, zdawszy sobie sprawę, że nigdy nie wejdzie na SALONY POEZJI postanowił że zacznie działać “REWOLUCYJNIE” i od dobrych kilku lat obraża pan Adama Lizakowskiego; NIGDY nie podjął się pan merytorycznej krytyki a jedynie OBRAŻAŁ PAN ADAMA LIZAKOWSKIEGO.

          Czy dla osoby ponoć wykształconej podjęcie dyskusji to trudność? Nie powinno to być trudnością ale jeśli się żyje zazdrością zawiścią i nienawiścią to efekty widać w pańskich komentarzach.

          Buduj pan sobie dalej te barykady nienawiści, które im wyższe tym bardziej niebezpieczne dla pana a salony poezji coraz dalej od pana. Chociaż ta pańska nienawiść jest ciekawa z socjologicznego i psychologicznego punktu widzenia; a może i piękna by się w niej można doszukać.

          Na koniec przytoczę myśl Adolfa Nowaczyńskiego :

          “motłoch budujący barykady bywa równie piękny co biały menuet tańczony w lustrzanej sali Ludwika XIV”

          • Ależ to oczywiste, że Pan Lizakowski tego nie pisał, bo jest przecież ewidentnym analfabetą! Do odszczekiwania się w sieci wykorzystuje teraz bliskie sobie Panie Narzeczone, lepiej i gorzej wykształcone. Co prawda i One piszą głupio i niegrzecznie, ale przynajmniej bez błędów ortograficznych, bo dla „największego poety Ziemi Dzierżoniowskiej” gramatyka i ortografia języka polskiego stanowią wciąż zbyt wysokie bariery do pokonania.

          • panie Mierzejewski- stary człowieku tym razem ja powtórzę myśl Adolfa Nowaczyńskiego z nadzieją , że w pańskiej siwiutkiej już łepecynie coś się dobrego ułoży

            “motłoch budujący barykady bywa równie piękny co biały menuet tańczony w lustrzanej sali Ludwika XIV”

  394. Lizakowski, to kim Ty od dzisiaj będziesz: Hipolitem, Terazjaszem, a może Kociubińską Hermenegildą z Lasocina? A czy pomyślałeś już, aby wydać drukiem te swoje schizofreniczne komentarze z netu, podpisywane na tysiąc i jeden sposobów, jakby to czyniła sama Szeherezada ze znanych baśni? Co prawda te Twoje żenujące wypociny nie mają żadnej wartości literackiej, ale dla studentów psychiatrii i gerontologii mogą być cennym materiałem źródłowym, pokazującym, jak w ciągu 30 lat z górą kształtuje się osobowość nałogowego alkoholika na podłożu kretynizmu, kabotyństwa, psycho- i socjopatii!

    • panie Mierzejewski- stary człowieku tym razem ja powtórzę myśl Adolfa Nowaczyńskiego z nadzieją , że w pańskiej siwiutkiej już łepecynie coś się dobrego ułoży

      “motłoch budujący barykady bywa równie piękny co biały menuet tańczony w lustrzanej sali Ludwika XIV”

    • śmiechu warte te rysiowe teorie, stąd niedaleko do teorii spiskowych 🙂 🙂 🙂

    • Robi się pan śmieszny z tymi atakami na Pana Adama Lizakowskiego – największego poetę Ziemi Dzierżoniowskiej. Napisz pan wiersz który będzie lepszy od wierszy Pana Adama, to byłaby zdrowa rywalizacja.

    • Mierzejewski, dlaczego boisz się zmierzyć z Panem Adamem Lizakowskim na wiersze? Jak tylko pojawi się jakaś pozytywna informacja o Panu Adamie lub zapowiedź wieczorku albo jakiś nowy dobry Jego wiersz z uporem maniaka zaczynasz bredzić od lat jakieś pierdoły o SB lub obrażasz Pana Adama ( przeczytaj swój powyższy wpis to BYĆ MOŻE DOKTORZE załapiesz o co chodzi ) NIGDY I NIGDZIE NIE MIAŁA MIEJSCA JAKAŚ RZECZOWA , MERYTORYCZNA KRYTYKA TWÓRCZOŚCI PANA ADAMA – NAJWIĘKSZEGO POETY ZIEMI DZIERŻONIOWSKIEJ.

      PO PROSTU NIE ZNASZ SIĘ NA POEZJI I NIE JESTEŚ ZDOLNY DO ANALIZY LITERACKIEJ UTWORU LITERACKIEGO.
      STĄD TEN “ZAMIENNIK” W POSTACI JADU, PSYCHOLOGIA ZNA TAKIE ZJAWISKA.

      • O, nowy klon kłamczuszka i grafomanka Lizakowskiego, Grześ Wieczorek! Poczytaj sobie moje “Listy poetyckie z Pieszyc do Chicago”, a nawet na tym portalu są moje analizy gniotyów Lizaka, niesłusznie nazywanych “wierszami”. Nie rżnij głupa, Grzesiu-Adasiu, biblioteko pieszycka itd. itp, nie rżnij głupa, że nie znasz tych tekstów. Chyba nic z nich nie zrozumiałeś i i próbujesz wciskać, że nigdy nic nie napisałem o Twoim grafomaństwie, tak jak przez długi czas wciskałeś kit, że nie mam żadnych publikacji poetyckich, kiedy w tym samym czasie pożyczałeś mój tomik “Zraniony różą” z pieszyckiej biblioteki, aby inni się o nim nie dowiedzieli, albo moje wiersze były drukowane w tym samym tomie “Rocznika Dzierżoniowskiego”, co Twoje gmioty, korespondencie zagraniczny!

    • Mierzejewski a ty i to nie od dzisiaj jesteś Konarską, Adamczykiem, Bielawską i Filipowiczem i oczywiście Mierzejewskim. Takie “pięć (co najmniej 5 ) w jednym” .

    • Mierzejewski a ty i to nie od dzisiaj jesteś Konarską, Adamczykiem, Bielawską i Filipowiczem i oczywiście Mierzejewskim. Takie “pięć (co najmniej 5 ) w jednym” .

    • powinien pan skończyć z tymi przezwiskami i obrażaniem porządnych ludzi. W przeciwnym wypadku może pan mieć kłopoty natury prawnej

      • A ja ciągle chciałabym zobaczyć dyplomy Lizakowskiego z amerykańskich uczelni podobnie jak pragnę posłuchać wykładów akademika Lizakowskiego na Uniwersytecie Wrocławskim…
        A w Chicago sie mówi o dwóch współautorach “Złodziei czereśni”. Jak to jest naprawdę?
        Panie Ryszardzie! Szkoda Pańskiego czasu na pseudotwórczość Lizakowskiego. Trudno. Poezji nikt nie czyta, ludzie poznali chwyty reklamowe Lizakowskiego, ale jego wiersze są im zupełnie nieznane. Czyli: g…. płynie. Z czasem spłynie zupełnie i pies z kulawą nogą będzie pamiętał o tym samozwańczym wieszczu… W Chicago zaś pojawili się nowi superpoeci i ugruntowali swoje stanowiska w prasie brukowej. Nie dadzą się wyrugować. Lizakowski wróci na pogorzelisko. Podobny Lizakowskiemu obrotny i zapobiegliwy o swoją twórczość grafoman, Zyman, napisał wieszczowi z Pieszyc recenzję: “Poeta powinien być psem”. Słusznie. Psy szczekają, karawana idzie dalej.

        • no właśnie, przestań szczekać jak kundel a karawana i tak pójdzie dalej, bez ciebie Rysio-Anno

  395. Zauważcie Państwo, że wszystkie obronne teksty dotyczące Lizaka są pisane z ogromną czcią, szacunkiem, Pan Lizakowski to, Pan Lizakowski tamto, Mgr Lizakowski, Wieszcz, laureat wszelkich nagród, jego poezję czyta sam prezydent Komorowski do poduszki i cytuje Lizaka co chwila, aż drży cały naród… Po co ty, Lizak, się ośmieszasz. W swoim czasie robiono zakłady w Chicago, ile odpalasz różnym jurorom za te swoje nagrody. I po co piszesz: dla czytelnika, czy dla nagród? Przecież nikt normalny tylu wyrożnień nie dostał ot tak, przypadkiem. Musiał na nie zapracować lub o nie zabiegać. Przecież ten twój nędzny dorobek na żadne nagrody nie zasługuje, zwłaszcza, że wielu powątpiewa w twoje autorstwo. Bądź se tam poetom, popijaj wódzię, ale przestań tutaj uprawiać farsy. Lizakowski, jesteś nudny i zupełnie bezradny w swoim infantylnym zacietrzewieniu! Zejdź ze sceny, widownia jest pusta. Do Chicago nie wracaj, Kopeć z Panasiukiem dwoją się i troją, po dwa artykuły w “Kurierze” drukują, Szalina nowa antologie zrobiła, co prawdą tak samo złą jak poprzednia, ale jej akcja się liczy. No i pieniązki pewnie się toczą, tylko nie do twojej kieszeni. A twój mistrz, stary komuch Miłosz nie ma ostatnio najlepszej prasy w Polsce. Dobierają mu sie do zyciorysu chociaż on namaszczony Noblem. A zwykły oportunista, na dodatek ni Litwin, ni Polak. Wszysko się pokręciło. Teraz twoim mentorem będzie pewnie pan Panasiuk, który tak podniośle pisze w “Kurierze”, że człowiekowi nie potrzeba żadnego medykamentu za zatwardzenie, bo podobne wypociny, jakie on o poetach i o sobie jako publicyście wypisuje powodują natychmiastową i długotrwałą biegunkę. Zupełnie taką samą, jaką dostać można czytając twoje antypoetyckie strofy.
    Pozdrów ode mnie najzdolniejszego poetę twojego regionu, dr. Ryszarda Mierzejewskiego. Niezwykle wysoce cenię jego twórczość. To autentyczny, ciekawy twórca. Zachęcam cię do czytania jego wierszy, dużo się nauczysz!
    PS. Słyszałem, że Związek Pisarzy i Prozaików Houston-Seattle odrzucił twoje podanie o członkostwo. Czy to prawda? Ponoć prezesem tam jest Odrowąż-Pieniążek, stary belfer, który niecierpi nieuków.

    • Widać, że nadmiar rumu szkodzi nawet marynarzom. Proszę pisać przed a nie po konsumpcji.

  396. No i stało się! Nieszczęsna ziemie dżierżoniowska i bielawska opłakują wyjazd poety, który wybrał wygodną obczyznę wzgardziwszy niewdzięczną publiką krajową. W konsulacie trwają przygotowania do imprezy powitania wieszcza przybyłego z podnóża Gór Sowich! No i Lizakowski powrócił do tej Ameryki, którą tak obsmarował w swoich wierszach.
    Miłośnicy jego twórczości zaniedbali jednak wznieść bram powitalnych. Mogą to jeszcze zrobić. Pomysłowy poeta na pewno pomoże.
    No i Lizakowski wróci do swojego prawdziwego zawodu: siadnie za kierownicą taksówki. Szerogich dróg i dużych napiwków życzę mu z całego serca!

    • RysioAnno to teraz po Chicago się pętasz? W Pieszycach dawno cie nie widziano i z tego powodu różne wieści o tobie krążyły np. : zresztą nie będę powtarzała bo to na pewno są plotki

      • A nas zgroza ogarnia! Konsulat chyba też. Niepocieszony jest prezydent Komorowski! Co on teraz będzie czytał przed snem! Ta opluwana wcześnie Ameryka okazała się jednak lepszym miejscem rozwoju poetyckiego dla Lizakowskiego. Będzie pisał co chce. Krytyków literackich i miłośników prawdziwej poezji wielu w Chicago nie najdziesz. Wierzewski umarł. Nie pomoże. Publika wzieła na wstrzymanie. Sytuacja nieciekawa. Ponoć w Pieszycach ludzie z radości tasńczą na ulicach. Masgister Northwester nareszcie spłynął!

        • bzdury Rysiu piszesz i robisz błędy w pisowni, radzę więcej sie podpierać na kijkach w drodze z Dzierżoniowa do Pieszyc niż pić byle co

          • Lepiej sie podpierać na kijkach, niż na fałszywej legendzie o sobie, ze zmyślonymi dyplomami amerykańskich uczelni i na opadajacym z przepicia łysym, pustym łbie w jarmarcznym kapeluszu! Kiedy maturę zdasz w wieczorówce, humanisto od siedmiu boleści, kiedy się nauczysz zasad polskiej pisowni i ortografii, i przestaniesz “tworzyć” w nieudolnie naśladowanej, niegramotnej poetyce wczesnej Marii Konopnickiej?

          • Pieszycki Wiking nieudolnie podpierając się kijkiem wymlaskał coś o “stojących konarach” 🙂

          • Ale dyplomu z Northwestern i wykładów na Uniwersytecie Wrocławskim nie ma… A to przecież najważniejsze. Po co te kłamstwa, to cała ponura mistyfikacja, panie Lizakowski? Jeszcze raz. Czy to prawda, że jest pan magistrem Northwestern i Columbia College w Chicago? Niech pan to tutaj napisze… Tym tytułem mgr Nortwestern posługiwał się pan na warsztatach poetyckich. Kłamał pan, czy nie? Tylko pytanie.

  397. Mierzejewski dokotr donosieciel, kto by o nim wiedzial gdy nie pan Adam Lizakowski. Teraz tez doctor farbowany Kruszewska probuje cos ze slawy pana Adam tknac I ugryzc, ale widac, ze zeby maja slabe, jedynie jad z pyska im cieknie.

    • Znowu to samo: Lizakowski czyli Username: prosze jeszcze raz o termin wykładów na Uniwersytecie Wrocławskim i coś o tych dyplomach. Chyba pan wie, jak bardzo ciężko dostać sie na studia na Uniwersytecie Nortwestern? Na stu przyjmują nie wiecej niż pietnastu. Trzeba zabłysnąć wiedzą, inteligencją, doskonałą znajomością języka, a z tym, jak informują pana znajomi z Polski i ci z Chicago – u pana bardzo krucho. Daj pan spokój z Mierrzejewskim i Kruszewską, to już nudne. Kruszewska i Mierzejewski stwierdzili, że jest pan grafomanem i fantastą i na tym sie skończyło. Wszyscy im wierzą. Panu chyba nikt. Nikt także panu talentu nie zazdrości, natomiast siły przebicia i mistrzostwa samoreklamy – tak.
      Przestałam już panu wierzyć “slawny panie Adamie Lizakowski”. Nurtuje mnie tylko jedna rzecz: czy przez sen też pan mówi o sobie “pan Lizakowski”?

  398. Lizakowski nie wyjechał z Polski. Zadekował się w podgórskim przysiółku Lasocin koło Pieszyc u nowej panienki. To jest w Jego stylu, mieszkać u kogoś na „krzywy ryj”, nie płacić za jedzenie i picie, szczególnie za to ostatnie, droższe niż herbata, kawa i woda mineralna. Nie wiadomo, jakie korzyści ma z tego Gospodyni, bo przecież Lizakowski to w 100% impotent, począwszy od procesów umysłowych, a na bardziej wyrafinowanych cieleśnie kończąc! Jeszcze niecały rok temu oznajmił publicznie w dzierżoniowskiej bibliotece, że jest zaręczony z p. dr Małgorzatą R. – wdową po synu jednego z najwybitniejszych, nie tylko w Polsce, poetów XX wieku. Ślub miał się odbyć w niedługim czasie, po czym Lizakowski miał zamiar przybrać po nowej żonie Jej nazwisko, będące jednym z najbardziej szanowanych nazwisk w polskiej i światowej literaturze. Widocznie jednak pani dr Małgorzata R. – wykładowczyni na wrocławskiej polonistyce, a wcześniej moja koleżanka ze studiów kulturoznawczych we Wrocławiu, przejrzała już na oczy i kopnęła Lizakowskiego w Jego tłusty i niemyty zadek! Uciekając przed prokuratorem i moim adwokatem, szczur Lizakowski pierzchnął więc do Lasocina. Nie wypowiada się już – i chwała Bogu – na lokalnym portalu „Doba”, tylko na „Progress for Poland” dalej bajdurzy po staremu, a to, przypisując mnie wszystkie komentarze pod Jego adresem, chociaż doskonale wie, że nie ja je piszę, a to drwiąc ze spraw w ogóle nieśmiesznych, np. z tego, że jako osobnik po 60-tce, po dwóch zawałach serca i z chorobą wieńcową, nie mogę uprawiać, jak dawnej swoich ulubionych maratonów, więc „chodzę z kijkami”, czyli uprawiam nordic walking. Czego „światowiec” Lizakowski nie potrafi pojąć, więc szydzi w swoim infantylnym i chamowatym stylu. Ja jednak nie zazdroszczę Mu samopoczucia i zdecydowanie wolę własne. Rodzony brat Lizakowskiego Ryszard nie wpuszcza Go od lat do Ich rodzinnego mieszkania w Pieszycach, stryjecznego brata Tadeusza, uzdolnionego malarza i fotografika, Lizakowski się wstydzi, chociaż powinno być odwrotnie, najlepszego przyjaciela z młodości Tadeusza Ż. Lizakowski oblał kilkakrotnie fekaliami w internecie, jak zauważył, że to nie Jego, ale Tadeusza wiersze ludzie sobie cenią. I tak można by wymieniać jeszcze długą listę osób, do których zraził siebie Lizakowski. Kiedyś życzliwi Mu i przychylni, dzisiaj omijają Go szerokim łukiem, śmieją się z Jego prestigitatorskich sztuczek, że wciąż próbuje udawać „wielkiego poetę”. A przecież, „koń jaki jest, każdy widzi”, i każdy widzi, kim naprawdę jest Adam Lizakowski – Dyzma polskiej poezji i salonów literackich!

    • Ploty pan tworzy jak baba z magla, oto pański poziom. Pan Adam nikomu nie jest winien pieniędzy i nie wydzwania ukradkiem z telefonów znajomych i nikogo nie obraża. Kontynuować ?

      • Lizakowski omc Różewicz! A zapłaciłeś mi za kiełbaski i piwo na Wielkiej Sowie, do czego się zobowiązałeś 3 lata temu. A wróciłeś mi za przjazdy do Wrocławia, gdzie załatwiałem Ci wystawienie w Teatrze Polskim Twojego, powiedzmy, “dramatu”. A za korektę bubla pt. “Pieszyckie łąki” też zapomniałeś mi zapłacić.Ty bezczelny esbecki szpiclu i donosicielu, kto rozpowszechnia ploty o moich rzekomych długach? Z niczyich telefonów nigdy nie wydzwaniałem, w przeciwieństwie do Ciebie, kiedy Obal namaścił Cię na “honorowego obywatela Pieszyc” za suto zkrapiane kolacyjki w Sowiej Dolinie, to przesiadywałeś w Urzędzie Miejskim w Pieszycach i ze służbowego telefonu wydzwaniałeś do wszystkich abonentow w Pieszycach, aby ich poinformować, że właśnie zostałeś honorowym obywatelem Pieszyc. Byłeś, jesteś i pozostaniesz tylko żałosnym kabotynem, panie Adamie Lizakowski, wielu nicków i pseudonimów (nie)literackich!

        • O co panu chodzi? Post autora “wydzwonione za 200zł z tel b.b.” nie sugeruje żadnej osoby. Dlaczego pan się odzywa nie wywołany do tablicy? To bardzo dziwne.

        • O co panu chodzi? Post autora “wydzwonione za 200zł z tel b.b.” nie sugeruje żadnej osoby. Dlaczego pan się odzywa nie wywołany do tablicy? To bardzo dziwne.

          • Lizakowski,Ty naiwny i żałosny kretynie! Wciąż szukasz głupszych od siebie, ale to niemożliwe, aby takich znaleźć. Napisałem Ci kiedyś, jak totalna jest Twoja głupota! Pozdrów ode mnie Małgosię. A może wolisz, abym ja Ją pozdrowił od Ciebie wprost z Lasocina?

        • Już widzę jak się skradasz obśliniony pod lasocińskie okienko. Żałosny jesteś niepoeto.

          • Lizakowski, totalny impotencie! Idę o zakład, że już niedługo Twoja lasocińska Dama pozna się na Tobie, bo jesteś nie tylko bezczelny, obleśny i głupi, ale też zaprawiony w bojach oszust matrymonialny. Nie jedną naiwną panienkę już bezczelnie oszukałeś, bo taki jesteś. Nie muszę się nigdzie zakradać. Wkrótce cały powiat dzierżoniwoski będzie się skręcał ze śmiechu, że największy kabotyn i grafoman “tej ziemi” Adam Lizakowski dostał kolejnego kopa od panienki w wiadome czułe miejsce poniżej pleców.

  399. Do kierownika tego portalu:
    może czas najwyższy, aby zamknąć ten rozdział! Lizakowski, mały kłamczuch, fantasta, grafoman i człowiek, jak wynika z jego wpisów, nieżyczliwy całemu światu, przy tym oszust – posługuje się tytułami naukowymi, których nie posiada, nikogo już zainteresować nie może. Tylko naiwni albo lekko stuknieci mogą go traktowac poważnie. Miał racje nawiedzony Zyman z Toronto, że pisząc recenzję Lizakowskiemu stwierdził, że poeta musi być psem. Słusznie, psy szczekają, czasami bez powodu. Zyman, podwieszający się ze swoją wątłą twórczościa wszędzie, gdzie można, przypomina nieco Lizakowskiego z tą jednak różnicą, że nie robi błędów ortograficznych. No i wywiera wpływ na twórców krajowych i emigracyjnych, usadowiwszy się w Fundacji Turzańskich i kanadyjskim Funduszu Wydawniczym, który mu się potoczył w ręce jako spadek po poprzednim pokoleniu emigrantów. W Stanach mamy Lizakowskiego, w Kanadzie Zymana. I niniektórzy “fachowcy” z polskich uniwersytetów chylą czoła, no bo zawsze można jakieś stypendia, fuchę czy wyjazd za fryko dzieki Zymanowi zaliczyć. Do Kanady wielu już odbyło pielgrzymki, i z Frazy, i z Akcentu, i z Uniwersytetu Rzeszowskiego. Zyman daje nawet nagrody redaktorom gazet, i polonijnym, i polskim, ale zawsze tym, gdzie go publikują. No i co, podobnie jak Lizaka wszędzie go pełno… Chwalić Boga, że Lizakowski nie ma tych środków co Zyman, wtedy by nam dopiero dał popalić, a co najgorsze, wszyscy wtedy uznaliby go za geniusza. Pieniadze nie śmierdzą…
    Szanowny Panie Ryszardzie M. i Szanowna Pani Mirosławo K., machnicie ręką na Lizaka, on nie jest wart uwagi, sam się zdegradował jako człowiek, kłamiąc i oszukując swoich czytelników. Niech minie jak zły sen.
    A Pani Anna niech nie czeka na dyplomy Lizakowskiego z zagranicznych uczelni. Musi sie zadowolić zaświadczeniem o ukończeniu przez niego dwuletniej szkoły zawodowej. Pamiętajmy jednak, że wielu ludzi akurat z takim dyplomem potrafiło uczciwiej przeżyć życie niż najrożniejsi literaccy wyrobnicy i ghost writerzy.

  400. Mierzejewski,ostaje goraczki I to juz widac po tych ostatnich wpisach. brakuje chleb stole.

    • Lizak, siadaj za kierownice i przestań sie kompromitować, Po co sie kryjesz za tym username, panie magistrze Northwestern! Jak się nie wstydzisz pokazywać na oczy ludziom? Czy wszyscy już zwariowali w tym Chicago? Nie znają angielskiego i nie potrafią zadzwonić do informacji Uniwersytetu Nortwestern? Ot, my chcemy byś oszukiwani!
      Po co narażasz jezuitów na kompromitację. A swoją drogą ktoś odpowiedzialny za Towarzystwo Jezusowe dawno powinien tego nawiedzonego ojca Karpowicza odwołać i wysłać na jakieś rekolekcje, żeby optrzytomniał. Ludzie w Chicago juz kpią z Jezuitów, a niektórzy nawet pomawiając ich, na pewno niesłusznie, o głupotę i robienie sobie jaj z ludzi. A pan Skóra to powinien się bardzo zastanowić, kogo promuje. Zawsze sądziłem, że to człowiek rozsądny. Zastanawiam się, czy czasem sie nie mylę…

        • Zapomniałam też dodać, że jestem de domo czyli nee również Niemierzejewska. Nie pomyl mnie ze sławnym poetą z rejonu Gór Sowich, p. Mierzejewskim. Cóz to za uroczy i wytworny dżentelmen, on nikogo by nie brał ot tak, pa pościółce leśnej jak ty… A ponieważ jest wytworny i wykształcony, na pewno by o tym nie pisał niby wierszem. A wiersze pisze prawdziwe, nie tak jak ty.

          • nie pomylę cię z niepoetą “Zofio” bo to ty jestem Rysiem. A poeta z Rysia to taki jak z Rysia “Zofia” . Czyli następna kiecka założona ale makijaż do niczego skoro się wydało.

    • Piękna lizakowszczyzna, Adamie Jeremiaszu wielu imion Lizakowski!
      To jest jedyny język, którym biegle władasz, wyssałeś go zapewne z mlekiem matki, a że ociężały umysłowo z Ciebie osiłek, nigdy innego języka, łącznie z polskim i angielskim, nie opanowałeś. Powinieneś opatentować swoją lizakowszczyznę. Myślę, że będzie to dla Ciebie lepszy biznes niż wszystkie Twoje tomiki tzw. wierszy i wszystkie poniemieckie grobowce na pieszyckim cmentarzu, którymi handlujesz z pomocą przyjaciela z Bielawy. Pozdrawiam – dr Ryszard Mierzejewski, też Username

    • Piękna lizakowszczyzna, Adamie Jeremiaszu wielu imion Lizakowski!
      To jest jedyny język, którym biegle władasz, wyssałeś go zapewne z mlekiem matki, a że ociężały umysłowo z Ciebie osiłek, nigdy innego języka, łącznie z polskim i angielskim, nie opanowałeś. Powinieneś opatentować swoją lizakowszczyznę. Myślę, że będzie to dla Ciebie lepszy biznes niż wszystkie Twoje tomiki tzw. wierszy i wszystkie poniemieckie grobowce na pieszyckim cmentarzu, którymi handlujesz z pomocą przyjaciela z Bielawy. Pozdrawiam – dr Ryszard Mierzejewski, też Username

  401. Lizakowski, a ile odpaliłeś Zymanowi za nagrodę literacką? A czy recenzyjka była za fryko? A co z narzeczoną? Czyśbyś jej intelektualnie nie wygodził?

  402. Zaczyna się wodewil, moi kochani! Wieszcz Lizakowski wrócił, dalej bredzi, że jest magistrem Northwestern, już wciska ludziom ulotki o swoich wieczorach autorskich, a znany literaturoznawca, Sylwester Skóra, przeprowadził z wieszczem konkretną rozmowę. Okazuje się, że Lizak nie próżnował, wykładał od marca do czerwca na Uniwersytecie [tym razem] Dolnośląskim. Oczywiście, nic na ten temat w sieci internetowej nie ma, ale słowa padły.
    Elastyczni jak zawsze jezuici z nieocenionym moralistą Karpińskim, kapłanem o niezwykle wrażliwym sumieniu, już są przygotowanie na goszczenie wieszcza. Okazją ma być uroczystość poświęcona pewnemu osamotnionemu, tragicznemu poecie, który niedawno odszedł do lepszego świata. Jest to ten sam poeta, któremu Karpinski zabronił odwiedzanie ośrodka ze względu na pewne postawione mu (poecie) zarzuty natury moralnej, nigdy zresztą do końca nie udowodnione. Ale, jak wspomniałem, jezuici są ludźmi obrotnymi i elastycznymi. Co prawda, Karpiński powinien dobrze rozważyć wszystkie aspekty ósmego przykazania. Nie wolno największemu nawet grzesznikowi zabronić przyjścia do światyni Bożej. Karpinski powinien być tejże światyni pokornym sługą, a nie możnym włodarzem, podejmującym decyzje krzywdzące bliźniego. Przecież to niemoralne i niechrześcijańskie. Chrystus mówił inaczej. Dla Niego największy grzesznik był ważny, bo po to przyszedł, by podać grzesznym bliźnim pomocną dłoń. Jezuita polski w polonijnym ośrodku, wybudowanym ze składek wielu grzeszników, podjąl inną decyzję. Dzisiaj zaś, nie pamietając o owej decyzji, będzie uczestniczył w wychwalaniu zmarłego twórcy, który nie mógł odwiedzić za życia ośrodka jezuickiego ze względu na chorobliwą bigoterię jej zarządców. No bo mu jeszcze raz powtarzam – zabroniono, ze względu na wspomniane oskarżenie.Obawiam się, że Chrystus na pewno omija to miejsce, gdzie wzgardzono grzesznikiem. Bo On przede wszystkim do nich przyszedł. Papież Franciszek, też jezuita zapytał: kim ja jestem, abym potepiał czy sądził?… Karpiński jednak jest chyba bardziej pobożnym i światłym członkiem Towarzystwa Jezusowego niż był niż kiedyś papież Franciszek, bo “nie dopuścił do zgorszenia”, zatrzaskując bliźniemu wrota Bożego Domu, do czego nie miał żadnego kościelnego ni cywilnego prawa.
    Ciekawe, czy tenże Karpinski poprosi Lizakowskiego o kopie dyplomów uczelni przez niego, Lizakowskiego, ukończonych. Wiele by to wyjaśniło a także poprawiło image samego Karpińskiego, że walczy o prawdę…
    Oj, łzy sie kręcą… Dwulicowość , fałsz i kłamstwo nie jest dzisiaj postrzegane nawet przez tych, którzy pierwsi powinni je napiętnowość. Przymykajmy oczy na oszustwa, po co bowiem mamy komukolwiek się narażać…
    Zacytuję tutaj naiwny może i grafomański wierszyk, dlatego, że sumuje powyższe:

    Kiedy umarł, śmiercią zaskoczeni
    licząc go jeszcze na dwa, trzy lata
    przystanęli na chwilę, niemile zdziwieni
    ubytkiem akrobaty na arenie świata.

    Pozwolili mu jeszcze stygnąc przez trzy doby,
    ochłonąć z reszty żywobycia,
    potem na znak powszechnej żałoby,
    odsądzili od błota, którym nań miotano za życia.

    Ocenili wszystkiej pracy plony,
    wymierzyli drogę trudów, znoju,
    a on się tylko w grobie gniewnie ruszył
    zły, że mu nawet po śmierci nie dają spokoju…

    Właśnie. Kiedyś owego zniesławionego nieszcześnika nie miał kto pochować, za życia zakonnicy-bigoci zabronili mu wstępu do administrowanego przez nich Domu Bożego, dzisiaj zaś rozdzierają szaty…
    Za późno, czcigodni katabasi… Możecie dzisiaj swoim niby szlachetnym postępowaniem tylko obrazić pamieć tego Zacnego Człowieka i Poety. Dziękuję Bogu, że miałem szczęście Go znać. Ceniłem i zawsze głęboko wierzyłem w jego niewinność.
    A ci, którzy powinni wierzyć podobnie, choćby z powodu swego powołania kapłańskiego, zdobyli się tylko na potępienie. A to potępienie było grzechem wobec bliźniego popełnionym, wobec bliźniego, który przede wszystkiem miał prawo wymagać od was, niestety, niegodnych sług Bożych, zrozumienia, współczucia i miłości. Odmówiono mu wszystkiego bez uczciwego wejrzenia w jego sprawy, bo znalazł się w niezwykle cynicznym. zakłamanym, słowem niechrześcijańskim środowisku.
    A to, co robią dzisiaj, jest po prostu nieszczere i nikomu niepotrzebne. Może należałoby raczej odprawić nabożeństwo za Jego duszę niż stwarzać okazję do podwieszenia się do całej tragedii przedsiębiorczemu grafomanowi z Pieszyc? Czy znowu usłyszymy nowe kłamstwa, podobne tym o wykładach uniwersyteckich czy dyplomach czołowych amerykańskich uczelni? Kłamstwa, które jakoś nie rażą czułe sumienie Karpińskiego.
    Mam nadzieję, że dorobek pisarski Zmarłego nie wpadnie w niepowołane ręce i że nikt go nie zawłaszczy, bo różnie to bywa w poetyckim, jakże schizofrenicznym i chorym, środowisku polonijnych twórców.

  403. Kiedy w końcu ten żenujący show Lizakowskiego sie skończy? Przecież już wszyscy wiemy, że to samochwała i miernota, a także fantasta, po co o tym bez przerwy mówić. Niech sie dalej sam kompromituje, bez niepotrzebnego rozgłosu!
    Nie wiedziałam, że pan Skóra to taki znawca poezji i intelektualista. Sądziłam, że on pracował w kontraktorce czy coś takiego, a patrzcie, jaki z niego miłośnik poetyckiego słowa!

    • Adam Lizakowski to wybitny poeta, Szkoda, że dopiero teraz przejrzałem na oczy, Kasiu ja tylko z zawiści tak źle pisałem o Adamie

  404. No i zaczęło się. Wystarczyło aby ktoś napisał, że Pan Adam Lizakowski jest uczciwy, nie zadłużony a tym bardziej jak nie unikający spłaty ewentualnych długów ( czyli nie jest dziadem ), nie wydzwaniający z cudzych telefonów na koszt ich właścicieli oczywiście bez ich wiedzy; wystarczyło napisać a jakieś nożyce się odezwały jakby ktoś wcześniej w stół uderzył. Najpierw oburzona osoba podpisująca się “Ryszard Mierzejewski” i na domiar złego bredząca jakieś ploty rodem z marginesowego magla a potem inne “osoby” o dziwo stylistycznie i jadowicie bardzo podobne do osoby podpisującej się ” Ryszard Mierzejewski”. No cóż, jaźń to ciekawe,wielowarstwowe zjawisko.

    • Panie Lizakowski. Proszę nie przypisywać dr. Mierzejewskiemu ani dr. Kruszewskiej wpisów na Pański temat. Coś sie panu pokręciło, pewnie od powitalnych alkoholi, wypitych z okazji powrotu na emigracji łono. Musi pan tu przeczekać zły czas. No bo w Polsce zaczęli kumać, że z tymi pańskimi życiorysami to coś nie tak. I jak tu zauważono, głowinę pan ma słabiuteńką. A w Chicago są lepsi poeci od pana, taki pan na przykład Władysław Panasiuk czy Władysław Burzawa.
      Do pańskiej wiadomości: nie byłam nigdy na Dolnym Śląsku, nie widziałam Gór Sowich i nie nazywam się Mierzejewska. Wystarczy. Niech sie pan opamieta.
      A dyplomik z Northwestern rzeczywiście warto byłoby zobnaczyć. Taki pan zdolny… panie magistrze szkoły zawodowej!
      Jedno chciałabym wiedzieć: kto ufundował panu studia na Northwestern? Przecież to straszliwie drogi uniwersytet! A pan był zawsze czy przy żonie, czy przy tych, co przy pieniądzach, do roboty, zwłaszcza łopaty czy młotka, to pan natchnień nie miał.

      • Kasia to ja. Przepraszam wszystkich za wprowadzanie w błąd i sianie zamętu, Pan Adam Lizakowski istotnie jest wybitnym poetą.
        Jakże mnie wstyd.

    • Te, stary, nie kompromituj się. Przecież ty sie nazywasz Adaś, a nie Waldek i nie jesteś z żadnego Dobrocina, tylko z Dzierżoniowa i wszyscy cie znamy z tego, że nawet przes sen mruczysz: jestem wybitny poeta i nazywam się Pan Adam hrabia Lizakowski, magister Northwestern i Columbia College, zawód: taksówkarz chicagowski przy narzeczonej. Doktorat na mój temat pisałi m. in pani Szalinka, AleXander Bilik i pan Skóra. Też znawca i miłośnik poezji j wybitnego Pana Adama Lizakowskiego, czyli mojej, ja tłumacz sanskrytu itd., itd. Kiedy to się, kurcze, skończy?

    • To Lizakowski jeszcze żyje? A ja myślała, że pomarł biedak. Bo coś mówili o śmierci jakiegoś znanego poety. A w Chicago jest tylko jeden, nie jakis tam Panasiuk czy Stefanek, ale Pan Adam Lizakowski. Jak widać, jeszcze jakos ciagnie. To dobrze. Kultura polska kwitnie jak nigdy.

      • “Katarzyno” zamiast pisac głupoty pod jakimis tam nickami oddaj znaczne pieniądze Krysi B. i Brygidzie za dzwonienie z jej telefonu oczywiście bez jej wiedzy

        • Co ty bredzisz, Egonie-Adasiu, onanisto? Jakie pieniadze? Jakie rozmowy? Ja jestem głucho-niema, kretynku, od dziecka nie używam telefonu. Ludziom się to zdarza, jak tobie choroba psychiczna wyrażająca sie tym, że uważasz sie za poetę i magistra Northwestern. Ty drobny kłamczuchu i chwalidupo, przestań sie kompromitować na tym forum, Panie Adamie! Żadnej Brygidy ani Krysi B. nie mam przyjemniości znać, za to ciebie znam, wiem, jakie z ciebie ziółko, kwiatki kupowałam u ciebie na Milwaukach, jeszcze wtedy nie byłeś taką nadętą, obleśną purchawką jak dzisiaj.

  405. Żenada, w dalszym ciągu nieuleczalna żenada ze strony osoby atakującej Pana Adama Lizakowskiego – wybitnego poetę.

  406. Adamie bardzo Ciebie przepraszam za zło , które Ci wyrządziłem. Zawiść to straszna rzecz, która podpowiadała mi tylko złe rzeczy. Przepraszam że Cię obrażałem. Jesteś wybitnym poetą

  407. wszystkie te wpisy sa zenujace, komu to potrzebne ? czy na opluwaniu mozna cos osiaganac? czy Redakcja tego portal na tym cos zyska?

    • Żenującym jest przede wszystkim ten artykuł autorstwa Mirosławy Kruszewskiej i ten chór jej żołnierzy szkalujących i obrażających wybitnego poetę Pana Adama Lizakowskiego. Żenującym jest to, że prym w obrażaniu Pana Adama wiedzie solista tego chóru, syczący swoim jadowitym falsetem.

      • Lizakowski pisząc “do Zmiji” (z błędem ortograficznym, tępionym już w podstawówce) że jest “żenujący” – myli się.
        Panie Adamie! Ten artykuł jest doskonały, obszedł już wszystkie polonijne ośrodki kulturalne. Rozumiemy, że Pan wymaga, aby kochano Pańską twórczość. Niestety, ludzie nie są jeszcze zupełnie pozbawieni zdrowego rozsądku. Niech Pan napisze, Pani L. artykuł taki, jak Kruszewska. Wiem, że wszystkie pisma zamieszczą. Tylko, problem. Pan nie potrafi. Do tego trzeba miec pięć lat studiów na dobrym uniwersytecie, a pan żadnego nie skończył, choć sie pach chwali magisterium z Northwestern. Wprowadza pan nawet w błąd Wikipedię, a to źle, bo pachnie światową mistyfikacją, która panu przecież na sucho nie ujdzie.
        Czytałam kilka Pana prac. Są nierówne, co gorsza, nie moge sie wyzwolić z podejrzenia, że korzysta Pan z ghostwriterów. Jest coś takiego jak styl. W Pana książkach zauważyłam ich kilka, bardzo sie różniących od siebie. Albo ktoś bardzo dokładnie adiustował Pańskie teksty, albo pochodzą co bardziej prawdopodobne, od różnych autorów. Jak jest naprawdę, Panie Adamie?
        Bezbłędnie każdy rozpozna też Pańskie wpisy na tym forum. Są tak nieporadne, mało inteligentne, butne, i co najgorsze – bezbarwne i infantylne. Zaraz widać, że pisał je bardzo zdolny poeta utalentowany pan Adam Lizakowski.
        Pozdrawiam. A tak na marginesie: jak długo pozostanie pan w Chicago? Czy może będzie następa pożegnalna bibka w konsulacie? Niech Pan znać, mieszkam w pobliżu, przy Erie. Zajdę chetnie.

  408. Ja, po uważnej lekturze, również uważam, że dr Ryszard Mierzejewski jest najwiekszym poetą swego regionu. Tylko ludzie małej kultury literackiej mogą zestawiać jego dorobek z bełkotem grafomana Lizakowskiego.

    • Mogłaby Pani podać spis dzieł obu Panów? Dzieł, które tak uważnie Pani przeanalizowała. Prosiłbym również o merytoryczną analizę literacką i udowodnienie tez zawartych w Pani poście dotyczacych “wielkości” jednego i grafomanii drugiego.

      Liczę na Pani wielką kulturę literacką.

      • Oj, “doktór”, taki z ciebie, Lizakowski “doktór” jak magister Northwestern. Czy ty nie wiesz, że pisze sie “doktor”?. Przeczytaj sobie swój grafomański wiersz o prezesie Moskalu, od którego wyciagałeś donacje na swoje bzdety i którego na końcu oplułeś wymawiając przy okazji Polonii kiełbasę i kapustę. Oj, jaki ty jesteś prymitywny, poczytaj sobie Michaela Novaka, może coś wreszcie zrozumiesz, jak funkcjonują procesy etniczne. Czy ty masz odwagę nazwać swój “dorobek” dziełem? Czy już zupełnie straciłeś poczucie rzeczywistości?
        Uważam, że byłoby obrazą zestawiać twoje prostackie zapiski z twórczościa Ryszarda Mierzejewskiego. Jakie to chamskie określenia : “do doktora Zmiji” Ot, prostactwo i brak kultury językowej! Lizakowski, opamiętaj się! Przecież Kruszewska nigdy cię nie obraziła. Nie napisała na przykład, że jesteś łysy, obleśny gamoń, pisała uczciwie o twojej twórczości, którą skrytykowała, kierując sie literackimi kryteriami. A przecież w “Gwieżdzie Polarnej” też ukazał się swojego czasu artykuł bardzo krytyczny na temat twojej pseudopoezji. Napisał go o ile sie nie mylę Kazimierz Robak. Czy pamietasz ten teks?. Chyba nie, bo nie ujmujesz go w swojej bibliografii. Był negatywny, dlatego o nim milczysz. A ponoć zareagowałeś w sposób nieprawdopodobnie nerwowy, wręcz wulgarny. Pamietaj, Lizakowski, ludzie nie zapominają o twoich wyskokach.
        No i przedstaw, jak tu się słusznie ludzie domagaja, dokumenty z Northwestern. Podajesz sie za magistra tej uczelni, przedstaw dyplom! Jak go zobaczę, nigdy już nie będę zabierać głosu na temat zjawiska lizakowszczyzny.

        • Proszę więc nie zestawiać tylko merytorycznie udowodnić swoje stwierdzenie ( ” Uważam, że byłoby obrazą zestawiać twoje prostackie zapiski z twórczościa …..”) kobito z ponoć “wyższą kulturą”

      • “Dzieł”? Panie Lizakowski, jakich dzieł? Pańskich? Ma Pan wisielcze poczucie humoru! Wybaczy Pan, nie jestem biegłym psychiatrą, więc kieruje Pan swoje życzenie pod złym adresem.

  409. Lizakowski! Pisz człowieku bez błędów ortograficznych. Nawet nie wiesz, jak odmienić i napisać słowo żmija, a chcesz być największym poetą Ziemi Dżierżoniowskiej! A pamiętasz, jakżeś wyklinał Bobera i Jarmakowskiego, że cie nie chca zamieszczać w Relaxie? No i ludzie mają odnotowane twoje wystąpienia w “Nowym Dzienniku”, gdzie gorzej niż jadowita kobra syczałeś na ludzi, którym sie nie podobał twój bełkot. Takie sobie sianie nienawiści, za które w dzisiejszych czasach można trafić do pierdla!

  410. Adam Lizakowski:

    Prezes

    spotkałem prezesa

    zupełnie nie podobnego

    do człowieka

    ale do prezesa

    prezes dobry polak

    dobry patriota

    dobry katolik

    opowiadał mi o cierpiącej ojczyźnie

    o zbiórce butów dla ubogich

    polaków

    o wysyłce mleka w proszku

    dla głodnych polskich dzieci

    o milionach dolarów wysłanych

    dla Solidarności

    o walce z komunizmem

    o 40 latach pomocy dla kraju

    przez duże K

    nic nie mówił o kulturze polskiej w Ameryce

    chociaż kultura też na k, jak komunizm i kraj

    prezes

    nie miał złotych pierścieni

    na palcach

    ale ja je wiedziałem

    nie miał bransolety z ametystów

    ale ja ją widziałem

    nie miał złotej korony

    na skroniach

    ale ja ją widziałem

    nie przyklęknąłem przed

    prezesem

    ale on widział mnie

    na klęczkach

    ja mały człowiek

    ogon szarej myszki

    przyszedłem do prezesa

    z prośbą o dotację

    na wiersze

    wyobraźcie sobie wiersze

    i bosy Polacy

    głodne polskie dzieci

    walka o niepodległość ojczyzny

    usta prezesa mówiły

    prawdę

    prezes to naprawdę mądry

    prezes

    tyle zrobił przemądrych

    rzeczy

    szkoda tylko

    że poezja nie ochrania stóp

    nie nakarmi głodnych dzieciaków

    nie obroni ojczyzny

    taki miły i mądry prezes

    znalazł dla mnie czas

    aby to wszystko mi

    opowiedzieć

    ———

    Ale donację od prezesa Lizakowski wziąl. Petunia nie omlet!

    • Oddaj mi 200 złotych za rozmowy wykonane z mojego telefonu bez mojej wiedzy. Ja wiem, że mówisz , że Kodeks Karny zajmuje się kradzieżami powyżej 400 złotych i nic ci nie grozi ( są świadkowie, że tak mówiłeś) ale liczę na jakieś resztki, strzępy honoru, którego już dawno nie masz.

      • Brygida pan Adam ostrzegał, ale nie słuchałaś, wielu takich jak ty zostało oszukanych przez tego oszusta.

  411. to co tutaj wypisuja ludzie o malutkich rozumach, pogladach i wiedzy o poezji pan Adam ma tam gdzie slonce nie dochodzi, bardzo, bardzo gleboko gdzies na 4 litery….!!! lacznie z redaktorami tej strony!!!!

    WALT WHITMAN

    • Walt Whitman nie zajmował sie bzdetami w rodzaju twórczości grafomana i kłamczucha Lizakowskiego. Adam, usuń Wikipedii fałszywe dane o ukończeniu przez ciebie Northwestern. Wstyd, chwalidupo! Jak ty masz odwagę spojrzeć ludziom w oczy po tych wszystkich kłamstwach!

    • Lizakowski, to jest akurat pieć liter ma gdzie w d+u+p+i+e – policz sobie. No ale ty nie czytaty, nie pisaty..

  412. The Polish Arts and Poetry Association w Chicago,

    serdecznie zaprasza na Mszę święta za duszę śp poety Leonarda Gogiela do Ojców Jezuitów w Chicago pod adresem 5785 W Irving Park Rd.

    W dniu 10 sierpnia w poniedzialek na godzine 7 pm.

    Uprzejmie prosze o przekazanie tej wiadomosci do swoich znajonych

    tel. 872 8067036

  413. Tak, tak, słońce tam nie dochodzi, za to smród z tamtąd mije jak z otwartego gnojowiska! Wstyd, Lizakowski. Trzeba się, chłopie, myć! A gdzie kopie dyplomów? Obama swoje certyfikaty pokazał, a ty się wzdrygasz. Dlaczego?

  414. Lizakowski! My wszyscy czekamy na twoja odpowiedź o dyplomie Northwestern. Czy chcesz, kłamczuchu, abyśmy przedstawikli ci dokumencik z tejże uczelni, że nigdy takiego tam nie było? Staraliśmy sie przekonać naszych rozmówców, że tak, że jest na Wikipedii, stoi tam jak wół, Lizakowski, magister Northwestern a tymczasem to bujda!
    Jak ty się, chłopie, nie wstydzisz!

  415. Ten Egon to taki straszny onanista, namalował swój portret siedząc na kiblu, udokumentował nawet swoje chwile zaspokojenia seksualnego w akwareli czy w tuszu. Dla potomności. Wszystko było w nim cherlawe, wynaturzone, chore, podobnie jak w poezji wielkiego Adama [z Pieszyc, nie z Zaosia k/Nowogródka]. Ale rysować umiał, a pan Adam pisać nie umie. Chyba, że mu ktoś poprawi, a ja wiem nawet kto. Teraz już wiadomo, dlaczego Lizak przybrał sobie nową ksywkę. Następna będzie na pewno Napoleon albo Sokrates. A teraz jest poprawny politycznie, idzie z postępem jak zaleca pani Grodzka. No i dobrze. Niech idzie. Byle jak najdalej.
    Pilnujcie, dobrzy ludzie, dorobku śp. pana Leonarda Gogiela. Pięknie uczciła Jego odejście chicagowska Arka. Mam nadzieję, że nikt sie w przyszłości nie podpisze pod Jego utworami i nikt Go nie okradnie po śmierci. A w Chicago mówią, że istnieje takie niebezpieczeństwo.

    • Rysiu znowu sie czegoś przez pomyłkę napiłeś?. Na przyszłość zanim sobie przechylisz popatrz dobrze na etykietkę.

    • Edward Dusza i fabowana pani doctor bez doktoratu, sprzataczka Miroslawa Kruszewska robia zamach na poezje Leonarda. Burzawa Wladyslaw tez sprzataczka z chicagowskiego downtown, chetnie by sie pod Jego poezja podpisal. O Chojnowskiej Elzbiete sprzataczce ze szkoly stawowej szkoda mowic, bo to baba typu Alina, bez wyksztalcenia i poziomu inteligencji.

      • Co to za formułowanie ” “bez…… i poziomu inteligencji. Człowieku, bąź logiczny, poziom IQ, bo io to ci pewnie chodziło, może być albo wysoki, albo średni, albo, tak jak u ciebie, zawstydzająco niski. Naucz sie pisać po polsku, Lizakowski!

        • Doktorku Wiieszkto (wiem, Lizakowski!) niech pan nie będzie chamem i bydlakiem! Po co to sianie nienawiści, smrodliwe ploty i potworna, chora zawiść? Niech pan jedzie gdzieś na Marsa i zostawi nas w spokoju. Dyplomy z amerykańskich iczelni niech też pan weźmie ze sobą, bo dostatecznie śmiechu wywołał pan nimi w Polsce i wśród Polonii.

  416. Na esbeka z popielnika
    (Tego co Adama kopał)
    Iskiereczka nie zamruga
    Bo esbek nie ma na opał

    z cyklu “Nowe zaskakujące fakty z przeszłości szaleńca”

    • ale cudna i prawdziwa wersja znanej kołysanki. Kołysanki , przy której niektórzy nie zasną

    • Nie martw się, poczciwa staruszko. Podeślemy mu zapomogę, aby nabrał sił i wreszcie dał Panu Adamowi Lizakowskiemu grafomanowi z fałszywymi dyplomami uniwersyteckimi potężnego i ostatecznego kopa. Atmosfera sie wówczas oczyści. A ty teraz, głupawa Brigidko jesteś donną doktorka (fałszywego) Wieszkto? Żle sie bawisz, dziewczyno, zobaczysz, ile on ci na podściółce leśnej drzazg w dupsko nabije!

  417. No i znowu nasz znakomity Adam Lizakowski pod pseudo Brigida B (czy Bardot?) ubliża wyimaginowanym wrogom: Duszy, Chojnowskiej, Kruszewskiej, Burzawie. Nie może biedak przeboleć, że mimo licznych zabiegów (o Duszy rozpuścił wiadomość, że biedak zmarł na wygnaniu!), nie udało mu sie nie tyle pokonać, co zniesławić wspomnianych twórców. Nieładnie sie pan bawi, Lizakowski. No i kiedy, do k…. nędzy, zaprezentuje Pan swoje dyplomy, nie z zawodówki, ale z Columbia College i Northwestern. Przecież jeżeli pan tego nie zrobi, to postawi sie w bardzo nieciekawej sytuacji: każdy panu powie, że jest pan oszustem. Bo przecież posługiwał sie pan tym tytułem dając lekcje poetom, jak pisać wiersze. I to za pieniądze! Wprawdzie było to jak uczył Marcin Marcina, ale było. Wstyd. Proszę nie obrażać ludzi, że cieżko pracują. Niektórzy wola pracować niż ustawiać sie w roli żebraków czy utrzymanków.
    No i poziom pan reprezentuje…. nadzwyczaj wysoki! Taki sam, jak charakteryzują się pańskie gnioty litertackie!

  418. A dyplomików pana Lizaka z dwóch amerykańskich uniwersytetów ani widu… Czy ich nie ma? Oczywiście przyjmuje za pewnik wyrażoną tu opinię, że owszem, w Northwestern to on może był, ale jako główny kartograf tamtejszych floorów. To prawdopodobnie jako tako umie robić.
    Ludzie, nie czekajcie na dyplomy, bo ich nie ma. Ma tylko świadectwo ukończenia Zasadniczej Szkoły Zawodowej. Powiedzieli mi to w Pieszycach (mam rodzinę w Bielawie, na ul. Marii Konopnickiej. Uwaga! Ta ostatnia nie jest koleżanką pana Adama z przedszkola). Bielawa to pewne źródło. A na żadnej uczelni nie wykładał, ani od marca, ani do czerwca. Próbował sie wszędzie podwiesić, ale go pogoniono. Ludzie pewnie sie boją, żeby nie poprosił o pożyczenie pieniedzy. A te wykłady to jeszcze jedna bujda chorego na wielkość nieszczęsnego człowieczyny.
    A do Burzawy mu daleko, podobnie jak daleko mu do galaktyk pani Kruszewskiej. A ona przecież już jest professor emeritus, to jakim cudem sprzata? A jeżeli nawet, to wyłącznie w swoim buduarze.
    A tam Lizakowski nie trafi, bo takich jak on to członkowie arystokratycznej rodziny Kruszewskich przyjmowali zazwyczaj na ganku. Na salony ich nie wprowadzano, aby sie nie rozkraczyli na posadzkach. A o niezapowiedzianych wizytach Lizakowskiego w Polsce słyszałam dużo, Zapytajcie znanej działaczki Solidarnośxci, pani Warchał. Mieszka w Chicago.

  419. W Chicago jest teraz 03.30 w nocy. Chicago śpi z wyjątkiem tych których jad zżera i tych sprzątających biurowce, których tez jad zżera. W Pieszycach jest teraz 10.30. Pewien niepoeta po jadowitej i nieprzespanej nocy ziewa jak lew w ZOO.

    • No tak, Lizakowski, niektórzy musza pracować i nie mają czasu na komtemplacji zarzucanego im jadu… Nie każdy potrafi tak się ślizgać w tym życiu, tak ten jad wywoływać i upowszechnia jak ty.
      I nadal nie odp[owiadasz na częste tu pytania: jak z tym magisterium na Northwestern?

      • Na szczęście kmiocie ty się już dawno ostatecznie poslizgnąłeś. Próbujesz jeszcze kąsać ale tą są nieudolne próby

    • Lizakowski znowu rzyga nienawiścią… Ratujcie! Co to za poziom. I to jest ten PAN POETA ADAM LIZAKOWSKI, gieniuś?i

  420. Pewien siwy człowieczyna
    Z Pieszyc aż do Lasocina

    Szedł, pocił sie i stękał
    Od okienka do okienka

    A że grunt był wtedy śliski
    Parł na kijki – stąd odciski

    Znalazł to czego tak szukał?
    Nie. Bo dziury dalej szuka

    W końcu ldzie się wkurzyli
    Podglądacza przegonili

    Na trzy wiatry albo cztery
    Spadaj do swej pakamery

  421. Spisek chicagowskich sprzątaczek i sprzątaczy przeciw poezji pana AdamA Lizakowskiego.
    KRUSZEWSKA, DUSZA, BURZAWA, WARCHOŁ, CHIOJNOWSKA, PANASIUK, SZYMCZYK I KILKA JESZCZE SPRZĄTECZEK I BUDOWLANCÓW Z BOŻEJ ŁASKI SPISKUJĄ NA BLOGU PROGRESS FOR POLAND. ŚMIECHU WARTE!!!
    ŁADNY PROGRESS FOR WHOM???
    Rozmowy sprowadzili do poziomu floru, czyli podłogi, na niej najlepiej im się pisze, ją najlepiej znają,

    Ale co z tym ma wspólnego Pan Adam, który niestety nigdy w AMERRYCE NIE SPRZĄTAŁ?

    • Nie tylko nie sprzatał, ale dodatkowo sie nie mył! Bywałam w jego, czyli jego żony, ksiegarni na Archerze. Paradowal tam w krótkich dżinsach z wystrzepionymi nogawkami , a na zapleczu był taki bałagan, że szkoda mówic. No ale była tam kiełbasa od Gila i chleb od Kołatka, a także piwo. Lizakowski, zamiast ubliżać ludziom, którzy mu przecież krzywdy nie zrobili, powinien wyjechać gdzieś na nieznana wyspę, zmienić nazwisko na Różewicz i nie pokazywać się wśród Polonii. Chyba, że zupełnie wstydu nie ma!
      Jeszcze raz, Kruszewska, Dusza, Burzawa. Warchał, Chojnowska, Panasiuk i Szymczyk mają prawo zapytać Lizakowskiego o jego dyplom z Northwestern i tytuł magistra. Co w tym złego? Chyba tylko to, że nie chcą być oszukiwani. Żaden z powyższych nie zbierał używanej odzieży i nie wyciagał ręki po wsparcie. Wszyscy Pracowali. A on bohater, który się pracą przy sprzataniu nie splamił, tylko bazował na pomocy innych, na wymuszanych donacji, i jak twierdzą jego krajanie na Dolnym Sląsku, współpracy z SB i amerykańskim urzędem emigracyjnym. W Kalifornii chodził w starych koszulach Czesią Seiferta, też poety, tylko, że prawdziwego, w Chicago pętał się za prezesem Moskalem skomląc o donacje na swoją twórczość, domagał się wsparcia od wykształconych technokratów polonijnych i ludzi biznesu, którzy w czterech literach (i słusznie) mieli podobne wynaturzenia jak jego poezja. Potem ich po chamsku zgonił jak Moskala w niby wierszu o Prezesie.
      Jakże to obrzydliwe! Jakie niskie!
      Nie wiem, czy w Chicago znajdzie sie ktoś, kto bez obawy poda Lizakowaskiemu ręką. Co prawda ludzie mówią mi, że tak, bo panuje coraz większe schamienie i wszystko już w naszych kręgach zaczyna być możliwe!
      A Progress służy wszystkim, o czym Lizakowski wie doskonale. Sam się tu wybrania pod różnymi usernames. O co mu chodzi? Zawsze wierzył w to, że jest znakomicie tylko wtedy, kiedy ludzie o nim piszą. A czy dobrze, czy źle, to nie ważne, ważne jest tylko, aby w druku było PAN Adam Lizakowski. Na blogach broni się nieporadnie poprzez agresywne, pełne nienawiści wpisy, nie zdając sobie sprawy ze swojej nagości intelektualnej i twórczej. A ludzie czasami dadzą sie nabrać ne te jego chwyty reklamowe a to tylko dlatego, że praktycznie nikt nie czyta jego wierszy, które zresztą i takt wymykaja się każdej analizie krytycznej.
      I zapomina wymienić jeszcze swoich wrogów z rejonu Gór Sowich, którzy go znają od dziecka, wiedząa o jego socjalistycznej przeszłości, którą zataił przed urzędnikiem konsularnym ambasady amerykańskiej w Wiedniu. Jego krajanów nie wprowadzi w błąd papierek azylanta. Wielu komuchów taki miały. Wysyłali ich na Zachód w celu penetrowania i rozbijania Polonii. W Pieszycach o tym wiedzą i dziwią się naiwności Polonusów w Chicago.

      • “Anno” poruszyłaś temat rzekomej współpracy z SB i stawiasz jakieś bzdurne tezy w tej kwestii. Zajrzyj na link IPN-u gdzie jest lista Tajnych Współpracowników SB ( jedno zero przed nazwiskiem) lub pracowników etatowych SB ( dwa zera przed nazwiskiem ) lub osób rozpracowywanych przez SB ( bez zera przed nazwiskiem) Poszukaj tam osoby o personaliach “Adam Lizakowski” a jak znajdziesz taką to dam ci 100 000 dolarów. Przy okazji poszukaj Adamowych “wrogów z rejonu Gór Sowich” – dobrze wiesz kogo mam na myśli. Na głównej stronie wystarczy alfabetycznie wyszukać . A oto ten link : http://www.ny.pl/Lista_Wildsteina/ lub http://www.ny.pl/Lista_Wildsteina/m/mi.html

      • wiersze, pana Adam sa czytanie i to ostro czytane, nie to co Duszy Edwarda chorego z zazdrosci zakompleksionego, ktory angielskiego sie nie nauczyl po 40 latach w Ameryce. Nic nie osiagnal i nic juz nie osiagnie w zyciu. (Poza dnem).

    • To retoryczne pytanie. Ligę sprzątaczy i nieudaczników różnej maści łączy jedno : ZAWIŚĆ I KOMPLEKS NIŻSZOŚCI. Odreagowują to, że nigdy nie osiągną poziomu podeszw butów Pana Adama Lizakowskiego.

      • Panie Lizakowski, Lista Wildsteina nie jest pełna. Mógł pan być inaczej zarejestrowany. Dziwne to, że w tych czasach zamordyzmu tak łatwo pan mógł wyjechać. A stu tysięcy dolarów to pan nie ma, wiec niech sie pan nie osmiesza, nawet dziesięć dolarów byłoby trudno panu wydatkować, a co dopiero taka sumę. Jak zawsze pan przesadza i pisze bzdury.
        Podobnie jak dane, które podrzucił pan Wikipedii. Czy pan jest naprawde tak nierozsądny i pan nie wie , że przecież te te wszystkie urojone tytuły naukowe są łatwe do weryfikacji. Dobrze piszą na tym blogu: niech sie pan zastanowi nad swoim postępowaniem i przede wszystkim nie lekceważy ludzi i nie sieje nienawiści. A nasza wspólna znajoma, p. Elżbieta Ch. z “Arki” wcale nie sprząta, zdobyła w Ameryce tytuł bakałarza i magistra. Pan o tym dobrze wie. Dlaczego ja pan oczernia? Dlatego, że nie drukowała pańskich utworów w “Arce”? Może się jej nie podobają. Ma do tego prawo. Ja też uważam, że jest pan marnym, wtórnym, trącącym prymitywizmem twórcą.
        Pani Elżbieto, proszę zamieścić swoje dokumenty uniwersyteckie na tym blogu i da przykład Lizakowskiemu, jak uczciwi ludzie załatwiaja podobne sprawy!

        • Mierzejewski, oj biedny Mierzejewski, znowu nie będzie spał tej nocy. tak bardzo cierpi z powodu pana Adama, może znalazł by się jakiś mecenas i pożył mu 10 zł na wieczne oddanie. To by dodało mu sił do następnym donosów o teściach mieszaniny, kłamstwa, głupoty, chorej wyobraźni, napuszenia u zarozumiałości plus znaczki. Ale ze mną, Lizakowski, nie wygrasz, bo byłem, jestem i pozostanę niezależny w swoich poglądach i opiniach. Ktoś też podpisał się na moim świadectwie maturalnym, dyplomie magisterskim, kilku innych studiów podyplomowych i doktorskim, czego nie można powiedzieć o Tobie. Nie mam więc żadnych kompleksów ps. panie doktorze nauk himalaistycznych, gdzie pan od 16 lat pracuje? W jakiej instytucji, bo pan Adam na uczelni we Wrocławiu.

  422. Lizakowski,
    człowieku ziemi (sprawdż w internecie co to znaczy albo zapytaj Duszy, tego starego żyda, który mówi lepiej po hebrajski niż ty po polsku, on ci powie, język przodków ceni sobie najwyżej) a więc człowieku ludu, am haarec z ciebie straszliwy, a więc słyszałem, że ty, choć nie sprzatasz, czy nie walisz młotkiem jak Panasiuk i nie dzwigasz worków ze śmieciami jak poetessy sprzątaczki, to jeździsz taksówką, a jak masz angielskojęzycznych klientów, to mówisz, że taksówka zajęta, bo ty taki na niby tłumacz najbardziej hermetycznych poetów amerykańskich z polskiego na nasze, a nie potrafisz sie porozumieć z klientami po angielsku. Czy to prawda? Lepiej sprzątaj, nie będziesz musiał naciagać swoich studentów, naiwnych zresztą ludzi, na parę groszy za próby uczenia ich poetyki, dodając sobie przy tym powagi urojonym tytułem magistra z Nortwestern. A tam nawet by cię do sprzatania nie wzięli, No tak, pan Adam nigdy nie sprzątał, stąd ten niemiły smród, jaki z soba przynosi. Cham chamem.

    • Rysiu napiłeś się kolejnego specjału że tak bredzisz? Zastanów się jeszcze raz i napisz ten post porządnie, stylistycznie bo teraz to co napisałeś to jeden bajzel stylistyczny i językowy. “Nalewka Babuni” z Netto najwyraźniej ci szkodzi

  423. Fatycznie, rodzi sie pytanie: za jaką to działalność antykomunistyczną dostał Lizakowski azyl polityczny w Wiedniu? Za przynależność do ZMS i działalność w tej komunistycznej organizacji? Na emigracji był zawsze apolityczny i ugrzeczniony wobec konsulatu, nigdy niee podskoczył, do Pomostu nie należał, na żadnych demonstracjach nie bywał. Nigdy nic trefnego o reżimie nie napisał. Może nie umiał, może sie bał, a może był ich człowiekiem? Ot, pytanie!

    • sugerujesz że azylu politycznego we Wiedniu udzieliły mu władze reżimowej Polski Ludowej? 🙂
      Cos z logiką u ciebie nie tak

    • Ależ ten Lizakowski to chamek! Takim jak on to tylko można dać w mordę, a potem długo myć rękę! Nie nazywaj kob iet szmatami, bydlaku!

        • Joszko, jesteś po tych samych pieniądzach co Lizak. O tym ostatnim wiadomo, że mitoman, chwalipieta i zawsze głodny rozgłosu. To jest najważniejsze. A to, czy ktoś sprzata, czy jest dyrektorem, czy ktoś zna języki, czy nie, to w tym konkretnym wypadku nie ma znaczenia. Lizakowski się osmiesza napadając na ludzi, a robi to zawsze, kryjac sie pod ksywkami. Dałby już spokój. Działa tylko na własną szkodę. Nikt mu nie wierzy. I chyba słusznie.
          Bo gdy dzisiaj zapuka do konsulatu, radosnie tam przyjęty nie będzie. Pożegnanie było, powitania nie.

          • człowieku udowodnij które posty są Lizakowskiego, najpierw udowodnij a potem pisz . Dla przykładu : Pan Adam jest teraz w USA i łatwo możesz stwierdzić na podstawie numeru IP komputera czy mój post jest pisany w USA. I co ?
            Jesteś jednym z pajaców którzy napadają na Pana Adama, obojętnie czy jesteś sprzątaczem czy śmieciarzem lub prezesem ale jesteś pajacem z drużyny pieszyckiego arcypajaca, który nie mogąc znieść swojej poetyckiej małości obraża Pana Adama.

          • Równie dobrze może uwagi Lizakowskiego wrzucać w Polsce do sieci jakiś jego przydupas w Pieszycach czy Dżierżoniowie.

          • no to nie pisz że to Pan Adam jak nie jesteś pewien że to On. Pisz np. osobo wrzucająca uwagi w imieniu…byłbyś bardziej wiarygodny ale czy nie śmieszny i żałosny?

          • Ale my przecież wiemy Lizaczku, że to ty! Nich nie jest taki infantylny, taki ubogi językowo i takie chamidło jak ty, co kobiety nazywasz szmatamy, gnojku, tylko dlatego, że sprzątają. A Burzawa, choć poeta prawdziwy, to nie wie jak z toba postąpić. Przecież, gdyby miał jaja, to powinien ci dokopać do szmat! A gdybyś był człowiekiem honoru, zdystansował byś się od tych wszystkich niby broniących. Ale to sztuka nabrać dystansu do samego siebie!

          • Fotografia w “Dzienniku” wprowadza w błąd, została ona wykonana podczas wieczoru autorskiego Lizakowskiego w gościnnej Ksiegarni Polonii. Widnieje na niej postać p. Miry Puacz. Zdumiewające! Pani Puacz i Lizakowski? Przecież to wydaje sie niemożliwe! Figuruje na niej również zmarły niedawno poeta, o którym była mowa na Progressie. Najwyraźniej p. Puacz nie zastosowała wobec niego tych restrykcji, co nawiedzeni polscy jezuici w Chicago, którzy zabronili temu Poecie wstępu do prowadzonego przez nich ośrodka.
            “Dziennik Związkowy” oczywiście nie zadał Lizakowskiemu pytania o jego tytuł magisterski z Nortwestern. Nieczytelny jest również informacja, że zimą tego roku Lizakowski wykładał na Uniwersytecie Wrocławskim. Nie wykładał! Nie mógł zrobic tego nawet ze wzgledów formalnych.
            Trochę odpowiedzialności za fakty zalecamy Naczelnej, miłej ponikąd Pani Małgorzacie. Ale z fachowością jej trochę nie tak, co zreszta jest cecha wszystkich fachowców, mianowanych odgórnie bez względu na ich wykształcenie i doświadczenie.
            Aby nie być niesprawiedliwym muszę tu przypomnieć, że również chicagowski “Monitor” popełnił tę samą gafę. I dotąd nie sprostował.

          • juz ma dyplom magistra, ale nie ma matury, coraz to lepiej, pozniej bedzie ze nie ma dyplomu ukonczenia przedszkola, itp Szkoda czasu panie Adamie na te zagrawki, coby Pan nie zrobil bedzie zle. Zal gosciom…. odbytnice sciska z zazdrosci..

          • Wymocz ty sobie hemoroidy raczej, i weź prysznic i daj spokój temu biednemu Mierzejewskiego, na którego swoich zaflegmionym jadem strzykasz na tym portalu bez przerwy, wieszczu pieszycki y od 77 boleści i 103 plag!

          • Po pierwsze udowodnij kmieciu że pisał to Lizakowski. Po drugie superkmieciu udowodnij że ktoś cokolwiek kierował czy pisał do / na “biednego Mierzejewskiego”( to twoje kmieciu określenie). Chyba ,że masz coś na sumieniu i na zasadzie odezwanych nożyc poczuwasz się kmieciu do winy. No to tyle etatowy funkcjonariuszu komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, acha i popraw w powyższej kwestii swój wysłodzony życiorys grafomanie i npseudopoeto.

          • SZCZYT HIPOKRYZJI

            Szukał bufon w Adasiu konfidencji
            A bufon sam pracował dla eSBecji

          • Niech przedstawi światu swój prawdziwy i pełny życiorys i niech się odp….li od Pana Adama Lizakowskiego – wybitnego poety.

          • A któż to ma sie odpier…. od Pana Adama Lizakowskiego. Brak podmiotu w zdaniu. Elcyk, marsz do podstawówki!

          • Siedzi w swojej norze
            I zdzierżyć nie może
            Sukcesów Adama

            Już nadchodzi pora
            I tego POTWORA
            Topi z pyska piana

          • Skąd my to znamy? Czyżby nowa forma antypoetyki z Dżierżoniowa?
            Znamy się jak łyse konie, zaraz poznać pióro genialnego Adama, promowane ponoć przez starego ubeka Miłosza Czesława, tego samego, co potępiał w czambuł Baczyńskiego, Gajcego czy Trzebińskiego, a zauroczył się, najprawdopodobniej po butelce swej ulubionej żytniówki, pisaniną grafomana od Gór Sowich. Tak mówi w swej autoreklamie Lizakowski, tyle pewnie w tym prawdy co w jego rewelacjach o jego magisterium z Northwestern!
            Daj spokój, Lizak. Dosyć tej prymitywnej groteski!

          • Olek -Rynio – Anna tak jakoś bez sensu pisze czy bełkocze. Czyżby znowu “Nalewka Babuni” z NETTO za 3,5 zł zaszkodziła?

            Popracuj na trzeźwo nad najprostszym tekstem zanim opublikujesz a najlepiej najpierw wysil mózgownicę i pomyśl zanim napiszesz.

            A najlepiej to zwiń sztandar swojej głupoty i zamilcz. Cóż będzie śmierdzieć dalej ale lepszy głupek -niemowa niż szczekający śmierdzący kundel.

          • Lizakowski, bardzo proszę, przestań mnie identyfikować z Bogu ducha winnymi ludźmi. Co, wymacał cię, mały kłamco, dr Mierzejewski? Uciekłeś Burzawie spod ręki, ale co ma wisieć, nie utonie. Jeszcze się pewnie spotkacie. To rzeczywiście może być ciekawe spotkanie, chciałabym być wówczas także przy nim obecna. Słyszałam też, że red. Dusza również podaje cie do sądu za naruszenie jego dóbr osobistych. Śmieciłeś go, Lizakowski, z premedytacją. A to podpada pod działalność konspiracyjną. Pojawisz się w Chicago, doręczą ci pozew. Za daleko się, chłopie , posuwasz. To już coś gorszenie niż tygodniowe spółkowanie na igliwiu lasu w Górach Sowich, którym się tak przechwalasz!. Ale ten wiersz świadczy, jak bardzo masz wysokie o sobie mniemanie, najlepszy w jeb….., najgorszy w pisaniu.
            Łączę najlepsze wyrazy dla p. dr. Mierzejewskiego.

          • Przepraszam za pomyłkę. Starość, oczy już nie te! Miało być “Uśmierciłeś”, wyszło “śmieciłeś”. Wprawdzie autor Listów pieszyckich też śmiecił w poezji, ale w tym konkretnym wypadku p. red. Duszy nie o to chodziło. Chodziło po prostu o rozsiewanie przez Lizakowskiego kłamstw z premedytacją, kłamstw, działających na czyjąś szkodę.

          • Lizak, powiedz, gdzie można kupić nalewkę Babuni za za 3.50? Uwielbiam ten produkt. Cena nadzwyczaj niska. Może to tylko za pustą butelką? W sklepach na Milwaukach chcą dychę, ale za pełną.
            Ktoś się tu w Chicago odgrażał, że ci da w ten pusty czerep. A to przecież nie warto, i tak jest pusty. A skoro pusty, to nie warto się nim zajmować, podobnie jak pustą butelką po nalewce.

          • czytaj uważnie pacanie. W NETTO. Przecież codziennie tam stoisz.

          • Człowieku gadający odbytnicą odczep się od Pana Adama Lizakowskiego – genialnego, wybitnego poety. W twórczości nigdy dziadu nie dorośniesz do podeszw jego butów, życiu już nigdy nie będziesz porządnym człowiekiem. Zżera cię zawiść, zamilcz i nie obrażaj świata swoim chamstwem i grafomanią. Saluto i wyprowadź sztandar.

          • Lizakowski, jak się obawiam, zwariował na starość. Teraz do określenia siebie jako poety do określenia wybitny dodaje “genialny”. Ani jedno ani drugie. Chwalidupa i kłamczuch. Tylko tyle.
            Magister po zawodówce, to jest osiągniecie. Jednak rzecz, jaka mu się prawie że udała!

          • Lizakowski, wyjątkowo teraz zgadzam się z Tobą, że słowo „genialny” idealnie pasuje do charakterystyki Twojej nieskromnej osoby, ale pod jednym tylko warunkiem, że występuje razem z innym słowem: „kretyn”! Bo jak inaczej można nazwać kogoś, kto podszywając się pod niejaką Brygidę B., tylko po to, aby po raz kolejny zniesławić mnie i przedstawić w złym świetle, pisze oszczerczy komentarz z komputera w Chicago Public Library, co nietrudno sprawdzić po IP 64.107.3.126 (http://www.ipgeni.com/en?IP=64.107.3.126)., przypisanym tej właśnie bibliotece. Tak, Adasiu, to określenie „genialny kretyn” pasuje do Ciebie idealnie. Dlatego będę je teraz popularyzował wśród naszych wspólnych znajomych.

            A jako dobry znajomy Brygidy B., wiedząc, że jest kobietą energiczną, z przysłowiowymi „jajami”, których niestety Tobie brakuje, to nie pozwoli sobie, aby wykorzystywać Ją do jakichś obleśnych insynuacji. Już raz wyśmiała Twój chicagowski wieczorek, pisząc, że odbył się w wypełnionej po brzegi salce o wymiarach łazienki w polskim m3 i że uważa Cię za bufoniastego mito- i grafomana. Radzę więc, abyś z Nią nie zaczynał, bo zdolna jest niemiłosiernie obić Twój tłusty zadek, na którym nie ma już chyba jednego miejsca bez bolesnych i wstydliwych siniaków.

          • wyjątek potwierdza regułę człowieku pozbawiony kultury osobistej – twój powyższy chamski post obrażający wybitnego poetę Pana Adama Lizakowskiego jest przykładem tego chamstwa i uwiądu kultury. Saluto i wyprowadź sztandar zawiści.

          • Dlatego jest i miejsce dla pana, choć jest pan jednym z najbardziej karłowatych Mr. Username, choć jest pan jednym z najbardziej lilipucich ch…..w.

          • to miejsce już dawno jest zajęte przez ciebie tzn. przez widziane “zboczku” – podglądaczku z Lasocina

          • ech zboczku -podglądaczu , zboczku lasocinski to miejsce już dawno zajęte przez ciebie

          • A ja słyszałem, że Lizakowski to w ogóle chodzi ma bosaka. Jedyne buty, jakie posiada z Goodwill są już tak schodzone, że podeszwy zupełnie nie ma. Dlatego nie ma szans na dorośniecie do ich wysokości. Może jakaś wielbicielka jego talentu kupi mu w końcu jakieś chodaki. Najlepiej drewniane. Będzie oryginalny.

          • Te, Lizak, naucz się odmiany słowa podeszwy. Wiesz o czym mówię? Nominativus, genetivus etc. Uczyłeś się na Northwestern.

          • Wystarczy, aby Pan Adam przedstawił świadectwo ukończenia Northwestern oraz dowód, że wykładał na Uniwersytecie Wrocławskim, obojętnie co, nawet kafelki. Wtedy odbytnice jego wielbicieli znacznie się poluzują Nasze na razie wykazują stan normalny.

          • Tak, żal mu odbytnice ściska, bo matury nie ma, magisterskiego dyplomu z Northwestern też, do przedszkola nigdy nie chodził, ale za to uprawiał seks do woli na wrzosowiskach Gór Sowich A teraz nie może, no bo dokąd można, więc mu hemoroidy dają popalić. Adasiu, spróbuj czopków z surowego ziemniaka. Pomagają!

          • Fotografia w “Dzienniku” wprowadza w błąd, została ona wykonana podczas wieczoru autorskiego Lizakowskiego w gościnnej Ksiegarni Polonii. Widnieje na niej postać p. Miry Puacz. Zdumiewające! Pani Puacz i Lizakowski? Przecież to wydaje sie niemożliwe! Figuruje na niej również zmarły niedawno poeta, Leonard Gogiel, o którym była mowa na Progressie. Najwyraźniej p. Puacz nie zastosowała wobec niego tych restrykcji, co nawiedzeni fanatycy czyli polscy jezuici w Chicago, którzy zabronili temu Poecie wstępu do prowadzonego przez nich ośrodka.
            “Dziennik Związkowy” oczywiście nie zadał Lizakowskiemu pytania o jego tytuł magisterski z Nortwestern. Nieczytelna jest również informacja, że zimą tego roku Lizakowski wykładał na Uniwersytecie Wrocławskim. Nie wykładał! Nie mógł zrobić tego nawet ze wzgledów formalnych.
            Trochę odpowiedzialności za fakty zalecamy Naczelnej, miłej ponikąd Pani Małgorzacie. Ale z fachowością jej trochę nie tak, co zreszta jest cecha wszystkich fachowców, mianowanych odgórnie bez względu na ich wykształcenie i doświadczenie.
            Aby nie być niesprawiedliwym muszę tu przypomnieć, że również chicagowski “Monitor” popełnił tę samą gafę. I dotąd nie sprostował.

          • ktos tutaj klamoe pan Adam Lizakowski mial trzy spotkania u Ojcow Jezuitow w Chicago. Dwa w lipcu i jedno 11 sierpnia o 7 pm. Prosze sprawdzic.
            Za klamie idzie sie do piekla..

          • Ludzie się boją otworzyć puszkę bo zaraz z niej wyskoczy obsesyjnie gnębiący Pana Adama Lizakowskiego były etatowy funkcjonariusz komunistycznej Służby Bezpieczeństwa .Są na to niezbite dowody i dokumenty.

            Jak masz dziadygo odrobinę honoru to uzupełnij swój wysłodzony życiorys o etat w SB. Pan Adam jest dobrym człowiekiem i na pewno ci poetycki grafomanie wybaczy

          • Arcypajacu pieszycki, szkalujący i atakujący Pana Adama Lizakowskiego dlaczego w swoich wysłodzonych życiorysach nie podajesz faktu bycia etatowym pracownikiem komunistycznej Służby Bezpieczeństwa ( SB ) ????

            Dzwonki twojej arcybłazeńskiej czapki nie zagłuszą tego faktu a i MirkaK. oraz Edzio D. w końcu też otworzą oczy. Wstyd błaźnie z Pieszyc, wstyd

          • równie dobrze “obserwator z boczku” może być przydupasem może wrzucać uwagi niepoety z Pieszyc

          • Zapis faktów specyjalnie dla historyków w XXXIII wieku :

            urojony poeta dźwigał swoje dziadostwo i zawiść podpierając się kijkami . Jakże on nie cierpiał Pana Adama Lizakowskiego – najwybitniejszego poety w tamtych czasach, jakże mu źle życzył ten chłopek – roztropek, nieudacznik życiowy i dziad pierwszej klasy. Nie miał wyjścia : musiał pójść na miasto aby znowu coś zastawić w lombardzie, ale to wiązało się ze wstydem przed mieszkańcami miasta P. , którzy już wiedzieli że w czasach komuny był etatowym funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa.

          • O wpisie Lizakowskiego:
            W owych czasach, a wieć na przełomie XX i XXI wieku najwybitniejszym poetą był Adam Lizakowski. Zapomniano zupełnie o Herbercie, Brandstaetterze, Tuwimie, Leśmianie, Lechoniu, Miłoszu. W tym ponurym wieku grafomani i kiczu królował wyłącznie Lizakowski.
            Tak będą według pieszyckiego wieszcza uważali czytelnicy XXXIII wieku!
            Co za megaloman!
            Puknij sie w swój pusty czerep, Adamie!

          • Ale prawdziwy życiorys gnębicielu Pana Lizakowskiego możesz przedstawić. Nie odbiegaj od tematu i nie unikaj własciwego wątku kmiocie.

          • Dlaczego kmiocie – gnębicielu Pana Adama Lizakowskiego ( wybitnego poety) nie uzupełniłeś swojego życiorysu o fakt kilkuletniej pracy w komunistycznej Służbie Bezpieczeństwa ???? Brzydzę się tobą.

          • Niczego nie trzeba udawadniać, Lizakowski, twój grafomański styl cię zdradza. Jaki ty jesteś żałosny, nieudaczny i obleśny, pajacyku pieszycki! Nie czepiaj się Mierzejewskiego. To jest poeta. Ty – nie.
            Chociaż się bardzo starasz wmówić to naiwnym ludziom czy prostakom. Tylko durak kupi twa agitkę reklamową.

        • Bydlakiem to ty jesteś, jaszko i to nie rogatym, chociaz z kopytkami!

  424. Pan Panasiuk i p. Alina Szymczyk tak bardzo cenili i pieścili Pana Adama Lizakowskiego. I co, okazało sie. że wieszcz ich uważa za wrogów, nędzarzy od sprzątania i ciesielki czyli tzw. kontraktorki i to w dodatku pełnych jadu. . Kruszewskiej to przynajmniej się to należało, bo powiedziała głośno wszem i wobec, że poezja Lizakowskiego to gó..o. Wieszcz ją od lat szkalował, podobnie jak Kazimierza Robaka. Ten ostatni, jeden ze znakomitszych redaktorów polonijnych, który również go skrytykował na łamach “Gwiazdy Polarnej” i nieszczęsnego Duszę, który nieopatrznie i na pewno nierozważnie opublikował jego “utwory”, wprawdzie w kolumnie “wiersze czytelników”, ale jednak. . Ponoć Lizak bluzgał przekleństwami na red. Robaka jak taksówkarz chicagowski. No i kobyłka u płotu. Chwała zwycieżonym?
    A co będzie, jeżeli ciemna publiczka kręgu Lizakowskiego uwierzy mu na słowo i wzgardzi poetessą sprzątaczką i publicystą od kontraktorki? Ot, zagwozdka!
    A wiecie, dlaczego Komorowskiemu i Braunowi tak fatalnie poszły wybory? Pierwszemu pamiętano, że dał medal grafomanowi, a drugi oberwał za rodziców, którzy propagowali pisarstwo chciagowskiego mitografomana z fałszywymi tytułami amerykańskich uczelni na emigracji. Kazimierz Braun jest na uniwersytecie w Buffalo. Usłużny przydupas.
    Ktoś powie, ale Pan Adam jednak ma świadectwo zasadniczej szkoły zawodowej. To prawda. Ale robić mu się nie chce i nie potrafi, jak Panasiuk, być niezależnym od wszystkich i zakasać ręce do roboty. Tylko zadufany w sobie cap może uważać, że jest do większych rzeczy stworzony. A Panasiuk, w przeciwieństwie do Lizakowskiego, u niekogo nie zabiegał o forsę na wydanie swoich ksiażek. Możne jego pisarstwo lubić czy nie, ale trudno zakwestionowac fakt, że jest to człowiek godny i uczciwy. I dlatego pewnie przegra z cwaniakami w rodzaju wielkiego Adama. Lizak zawsze żebrał i pomstował na tych, co mu nie chcieli dać pieniędzy. A jak dostał, to jeszcze swoich darczyńców opluwał, jak prezesa Moskala. Łaził nawet po biurach podrózy i polskich sklepach żywnościowych i domagał sie opłat “na literaturę” uważając siebie za jedynego godnego tej literatury przedstawiciela. Bo wszyscy inni do gó…! No o macie go w pełnej glorii w Chicago! Drżyjcie, panowie Panasiucy, Kopecie. Panie Szalinki i inne wieszczki z nieocenioną “powerfull” poetessą Joanna Bielobradek, zawsze jednak ostrożną w wypowiadaniu sądów! Wszystkim wam sie teraz dostanie! A to tylko dlatego, że nie macie odwagi potwierdzić oczywistego faktu, że król jest nagi!

  425. A mówiłem, że Lizakowski dowali wszystkim, wszystko ten szpicel wie, wszystkich będzie szantażował i poniżał, aby tylko ochronić swoją cenną twórczość. Dobrze go w tym ZMS przetrenowali! A ja myślałem, że w zakłądach dla umysłowo chorych pacjenci nie mają dostępu do komputerów!

  426. Akurat obejrzałem filmik z wieczoru p. Zofii Bukowskiej, cenionej polskiej poetki, urządzony przez niezrównaną organizatorkę, p. Elżbietę Chojnowską z grupy poetyckiej “Arka”, którą pewien polonijny chamek nazywa “szmatą”. No tak. Są różni ludzie. Pani Elżbieto i Pani Zofio! Gratulacje! Wielkie dzięki za piękne wiersze i śpiew. Wykonawcy, publika wspaniała, a co najważniejsza, wolna od zajadłej, zapiekłej nienawiścią lizakowszczyzny. Normalni, kulturalni i szczerzy, serdeczni ludzie! Wszystkiego dobrego! Wspaniała robota! Pani Zofio, prosze pisać jak najwięcej. I śpiewaćc też o naszej góralskiej polszczyźnie. Szczęść Boże!

  427. Lizakowskiego krew zalewa, że p. Zofia Bukowska, poetka prawdziwa, odniosła sukces i miała tak wspaniały wieczór autorski. Ale jak to mówią: jest poezja i poezja. Lizak oczywiście pani Bukowskiej nie zaczepi, bo sie po prostu boi. Innym bezkarnie ubliża, ale nie Jej. No bo ona góralka od Wysokich Tater, a on ceper. Warknąlby coś, to by mu górale chicagowscypo mordzier dali i to nawet niekoniecznie w ciemnej ulicy.Wiadomo, honorowy naród, swoich cenią. Dlatego pewnie siedzi cicho.

    • Czy zdajesz sobie sprawę że prawisz głupoty? Najpierw pomyśl dobrze co napisać a potem pisz. Nie popełniaj takich błędów jak pewien psychopata.

  428. Z tym IP komputera można sobie łatwo poradzić. A e-mail można wysłać z komputera kumpla, z biblioteki, z kawiarenki internetowej. My, hakerzy, coś o tym wiemy. Teraz próbujemy wydłubać pańskie dane z Northwestern i mamy, pan chyba domyśla się, dlaczego, ogromne z tym trudności.
    Pan Mierzejewski, do którego pan piszesz, z reguły sygnował swoje wpisy pełnym imieniem i nazwiskiem, nie działał jak pan, zza węgła. Nie miał zresztą tej potrzeby, bo nie legitymował się fałszywymi czy wymyślonymi dyplomami czołowych amerykańskich uczelni i swój autentyczny doktorat ma, jest też prawdziwym, interesującym poetą. Nie uprawia prymitywnej, nachalnej autoreklamy, nie sieje plotek i nienawiści. Nie bredzi jak inny. A pan nie. I to boli. Co prawda, obawiam sie, że niedługo przedstawi nam pan kopie dyplomu doktorskiego z Harwardu czy Yale.

    • tak, piszesz “z reguły sygnował swoje wpisy pełnym imieniem i nazwiskiem, nie działał jak pan, zza węgła” . Sygnował np. Marta Konarska z San Francisco lub Krzysztof Adamczyk z Poznania lub Anna Bielawska lub Filipowicz. Mało?

    • Szanowny “Username*” skąd ta pewność u ciebie że pisane jest to do osoby którą określasz “Pan Mierzejewski” ? Czyżbys pisał to z jego komputera ?

    • natomiast Pan Adam nie ma zadnych trudnosci ze znaleziem informacji o was panowie z sb, czy sprawdzenie falszych doktoratow itd. To kwestia oplaty internetowej, nic wiecej. Do ataku szakale nieudouczone,sprzataczki typu Kruszewska czy Chojnacka, Dusza czy Burzawa.
      Do robotyi zaczniejcie od sprzatania wlasnego zyciorysiu porzadnym odkurzaczem.

  429. Jestem pajacem z drużyny arcypajaca, który nie nie mogąc znieść lichoty twórczości Pana Adama sugeruje mu, aby wziął kilka lekcji poetyki, podobne jak u Pani Szaliny w Chicago, u pana doktora Mierzejewskiego, znanego i cenionego twórcy na Dolnym Śląsku i na dalszych obszarach RP. Mam nadzieję, że pan dr Mierzewski okaże mu wyrozumienie i poświęci swój cenny czas, a to głównie w celu zapobieżenia dalszej kompromitacji regionu Gór Sawich.
    Powodzenia!

    • no właśnie cenny czas. Ciekawe ile jest warte wystawanie arcypajaca pod “NETTO” w Pieszycach? Wczoraj też tam stał i przedwczoraj. Nadmieniam że Pan Adam wczoraj i przedwczoraj na pewno był w USA

      • A skąd wiesz, tow. Joszko? Czy ty jesteś tym usłużnym, co wysyła e-maile Pana Adama Wielkiego Poety z okolic Gór Sowich na Progress for Poland? Popraw, proszę, jego błedy stylistyczne i ortograficzne zanim klikniesz: Zapisz.

  430. Mała odskocznia.
    Aby wyrobić sobie zdanie na temat polonijnych twórców chicagowskich zaczałem szperać i czytać produkty naszych geniuszów. Wybaczcie, ale było to okrutne spotkanie z ponurą grafomanią, czymś tak nieudacznym i nieprzemyślanym, że ciemno się robiło w oczach.
    Dla przykładu przytaczam poniżej jeden z polonijnych wierszy (nazwisko autora pomijam, choć zaczyna być autorytetem literackim na emigracji):

    Dlaczego piszę

    Piszę bo milczeć nam nie kazano
    Chcę lukę życia zapełnić pisaniem
    Bo po to przecie nam pióro dano
    I papier by pisać na nim

    Pisanie nie jest nowym odkryciem
    Zawsze ktoś pisał jak świat istnieje
    Pisanie jednak wiąże się z życiem
    I ludziom daje nadzieję

    Mózg nie komputer pamięć zawodzi
    Utrwalać trzeba to na papierze
    Życie przepłynie jak żeglarz w łodzi
    A ksiąg ze sobą nikt nie zabierze

    Może po latach ktoś je przeczyta
    I nasze pisanie oceni
    Otworzy kartę co przez czas zmyta
    Papier pożółknie treść się nie zmieni

    Pomijam już nielogiczności: “ksiag ze sobą nikt nie zabierze” (a mimo to po latach je ktoś przeczyta!!!), “otworzy kartkę, co przez czas zmyta” (a mimo, że zmyta i papier pożółkł!!) to treść sie nie zmieni (widocznie druk czy atrament był super!)
    Poeci chicagowscy, oszczędźcie ludziom podobnej lektury!

    • Utrudziliśmy się wielce i w księdze cytatów arcydzieł polskiej grafomanii ustaliliśmy autora tego przerażającego wiersza. Załość nas ogarnęła nad naszym beztalenciem i zazdrość nas zżera. Oj, nie ma w nas takiej ogromnej poetyckiej weny jaką ma pan Panasiuk Władziu.

      Przyjaciele ze szkolnej ławy, którzy razem z nim repetowali drugą klasę
      w Górach Sowich.

  431. Cześć Jaremiaszu dwojga imion Lizakowski, zdecyduj się albo ktoś, głuptasie jest żałosny, albo śmieszny. Przez te twoje wygłupy to ty, jesteś mało wiarygodny. I przestań do diabła pisać o sobie z takim idiotycznym namaszczeniem “Pan Adam Lizakowski “On” itd.
    Skończ ten cyrk! To tak jak dzień jest pochmurny i słoneczny….

  432. Arcypajacu pieszycki, szkalujący i atakujący Pana Adama dlaczego w swoich wysłodzonych życiorysach nie podajesz faktu “BYCIA” etatowym pracownikiem komunistycznej Służby Bezpieczeństwa ( SB ) ????

    Dzwonki twojej arcybłazeńskiej czapki nie zagłuszą tego faktu a i Mirka oraz Edzio w końcu też otworzą oczy.

  433. Your comment is awaiting moderation.

    Arcypajacu pieszycki, szkalujący oraz atakujący Pana Adama Lizakowskiego dlaczego w swoich wysłodzonych życiorysach nie podajesz faktu “BYCIA” etatowym pracownikiem komunistycznej Służby Bezpieczeństwa ( SB ) ????????

    Dzwonki twojej arcybłazeńskiej czapki nie zagłuszą tego faktu a i Mirka oraz Edzio w końcu także otworzą oczy.

    • Pomyłka.
      Arcypajac pieszycki przebywa obecnie w Chicago, dokąd wrócił mimo hucznego pożegnania w konsulacie RP. Jego “sekretarz osobisty” Jeremiasz powoduje dezinformację. Posiadamy dokumenty potwierdzające aktywną współpracę Lizakowskiego z SB. Udostępnimy je w całości, kiedy wspomniany Lizakowski przedstawi swoje dyplomy z Northwestern.
      A pan Ryszard Mierzejewski jest tu zupełnie niewinny. On wszystko wie dobrze i Lizakowski go w konia nie zrobi. A poetą i tak jest lepszym od niego ‘ w kraju i na emigracji.

      • słuchajcie pajace (a może arcypajacu pieszycki) Jeżeli byście mieli coś kompromitującego na Pana Adama to byście czem prędzej udostępnili bo taka wasza głupia natura. Ale nie macie nic na Pana Adama więc głupio piszecie. Pokażcie światu tą ” aktywną współpracę z SB”. Odsyłam póki co do dokumentów IPN-u gdzie jest wyraźnie napisane kto się sku….wił z reżimem PRL. Druga sprawa : dlaczego wspominacie w tym kontekście osobę która określacie “Ryszard Mierzejewski”? Przecież pisząc o listach IPN-u nikt nie wspomniał ani słowem o tym panu. Świat o nim nie wie, a tak właściwie kto to jest? Nikt o nim nie słyszał. Może mi napiszecie pajace?

    • Teraz Lizakowski ma coraz liczniejsze imiona, nawet żeńskie: Adam Jeremiarz Jaszko Ireneusz, Krzysztof, Ireneusz, Psychiatra, Zbig etc.etc.
      Ta sama zła składnia, ubogie słownictwo (jadowity, szmata, pajac, arcypajac etc. etc., w przeszłości zaś określenia natury seksualnej i fizjologicznej), te same błędy ortograficzne, gramatyczne, słowem syf.
      I to wszystko w obronie własnej poetyki, własnej wspaniałej, godnej Bobla twórczości, tak zachwalanej przez byłych ubeków i komunistów w rodzaju Wierzewskiego czy ukochanego przez lewicę laicka Miłosza. Gratulacje! Poziom istotnie wysoki. I to wszystko lansowane jest przez nasze media w eterze, w prasie! Chwała jezuitom, Łańce, Skorze i wszystkim lansującym brukową grafomanię.
      Kiedy to się wszystko skończy?

  434. Jezu, Jeremiaszu te fakty o których piszesz są wstrząsające a co najgorsze prawdziwe. Już nie lubię tego typa

  435. Jestem zaszokowana brakiem kultury oraz rozprzestrzenianiem kłamstw na tej stronie, które coraz mocniej uderzają w nasze polonijne środowisko w Chicago. Nikomu to nie służy! Nie jestem codziennym czytelnikiem tego portalu, ale ponieważ moje nazwisko padło tu wielokrotnie, postanowiłam zabrać głos. Dziękuję osobom, które stanęły w obronie mojego dobrego imienia.
    Najwyraźniej bardzo przeszkadzam panu Adamowi Lizakowskiemu, który usilnie pracuje nad tym, aby poniżyć wszystkich tych, którzy potrafią coś dobrego zrobić nie tyle dla siebie, co dla innych, w dodatku nie biorąc od nikogo żadnych pieniędzy. Najwyraźniej Grupa Poetycka ARKA, którą prowadzę od ponad trzech lat, Biesiady Poetyckie (a było ich 43), a także kolumna poetycka w tygodniku MONITOR (122 numery) świadczą o tym, iż potrafię zaangażować się i poświęcić swój czas dla innych. Jednocześnie nie będę tłumaczyć się panu Lizakowskiemu z poziomu mojej inteligencji, którą określił bardzo prostacko. (Nie będę po nim powtarzać).
    Natomiast, jeżeli chodzi o moją pracę, którą on określił “sprzątaczki w szkole” to bardzo daleko odbiega to od rzeczywistości. Rzeczywiście pracuję w dwóch amerykańskich szkołach. W tym miejscu chciałabym zaznaczyć, że żadna uczciwa praca nie przynosi wstydu a praca na sprzątaniu jest bardzo ciężka, ja osobiście bardzo szanuję ludzi pracujących ciężko i uczciwie.
    Nie rozumiem, dlaczego niektórzy ludzie nie potrafią powiedzieć uczciwie skąd pochodzą? Co robią? Dlaczego tyle kłamstw? Jak nie chcą, nie muszą w ogóle o tym mówić. Nikogo to i tak nie obchodzi. Kiedy jednak mówmy nieprawdę, to oszukujemy innych. Nie jesteśmy jednak w stanie oszukać własnego sumienia i Boga, przed którym każdy z nas kiedyś stanie twarzą w twarz. Panie Adamie, pan już pochował nawet żywych. Pan Bóg wie, co robi i Edward Dusza nadal miewa się dobrze, a pan? Widocznie modlitwy za jego duszę pomogły mu przeżyć. A Pan był szczęściarzem, że nie podano Pana do sądu. Podobne akcje są zazwyczaj ścigane sądownie, jako działalność konspiracyjna na czyjąś szkodę, zamach na czyjeś dobra osobiste. Po co to rozsiewanie kłamstw, pogróżki i obmowy?.
    Aby rozwiać wszelkie niejasności odnośnie mojego wykształcenia, to nie chwalę się – jak Pan – na różnych portalach, w gazetach i innych mediach, że ukończyłam Northwestern bo to nie jest, podobnie jak w Pańskim wypadku – prawdą. Natomiast faktem jest to, że, w 2006 roku ukończyłam National-Louis University w Chicago, otrzymując dyplom “Bachelor of Arts” a następnie z tego samego uniwersytetu w 2011 roku otrzymałam dyplom “Master of Science”, ale o tym nie piszę, bo tak naprawdę w życiu codziennym ważne jest to, jakimi uczciwymi ludźmi jesteśmy w stosunku do innych, a nie to, co ukończyliśmy. Wszyscy potrzebujemy pieniędzy, aby przeżyć. Jestem żoną i matką trójki dzieci. Muszę pracować. Akurat nie sprzątam, ale gdyby ktoś mi zaproponował podobną pracę i zaoferował lepsze warunki niż mam obecnie w szkole, rozsądek nakazałby mi ją przyjąć. Tak postępuje zresztą każdy, który ma obowiązki wobec rodziny i chce być odpowiedzialny za siebie, a nie liczyć na czyjąś dobroczynność, nie tak jak Pan.
    Teraz proszę, aby Pan dokładnie podał rok ukończenia Uniwersytetu Northwestwrn z nazwą dyplomu, jaki Pan otrzymał, jak również wcześniejsze swoje wykształcenie, ponieważ nie ma możliwości ukończenia Master nie posiadając Bachelor.

    Elzbieta Chojnowska

    • Na jakiej podstawie oskarża Pani Pana Adama Lizakowskiego, że cokolwiek o Pani na tym portalu napisał ? Kierując sie Pani logiką można oskarżyć każdego na zasadzie ” on to bo on i basta” . A może pisał to sąsiad z naprzeciwka albo prezes Pepsicola 🙂 ?

      • No tak, Lizakowski, zawsze akcja za krzaka. Wszyscy widzą, że dziwnie brakuje tutaj wypowiedzi sygnowanych nazwiskiem Wielki Poeta Adam Lizakowski, natomiast same anonimy, podobne Krzysztofom, Gallom Anonimon II i td.
        Nie umiesz pisać, robaczku? Nazwałeś w sposób chamski uczciwych ludzi szmatami, miotłami, sprzataczami, teraz ci wstyd i zwalasz to na innych. Rzeczywiście, ma racje pan dr Ryszard Mierzejewski, że jesteś facet szemrany. Tak, tak, czym skorupka w ZMS nasiąkła za młodu, tym na starość trąci.
        Wyklęty powstań ludu ziemi! Pamietasz? To były czasy, zwłaszcza dla bezrobotnych górników!
        Ponawiamy prośbę o przedstawienie dyplomów oraz naniesionie korekt w Wikipedii w haśle Lizakowski Adam, poeta, mgr Northwestern.
        No co czekasz, kłamczuchu?

        • Rysiu, zapewne wzdychasz do tych czasów kiedy pisałeś w “Przekazach i opiniach” ? Przypominam, że redaktorem naczelnym tego czerwonego periodyka był zięć Bolesława Bieruta czyli był twoim redakcyjnym szefem. Czy Polonia o tym wie?

          • To weź sobie, kretynie, którykolwiek z numerów tego kwartalnika, ukazywał się od 1975 do 1990 roku, a na pewno jest w Chicago na wyższych uczelniach,i znajdź tam chociaz jeden tekst propagandowy czy prokomunistyczny. Dr Albin Kania, mąż prof. socjologii Aleksandry Jasińskiej -Kania, o której rzeczywiście mówiono, że jest nieślubną córką Bolesława Bieruta, był redaktorem naczelnym tylko z nazwy jako ówczesny dyrektor Ośrodka Badania Opinii Publicznej i Studiów Programowych przy Komitecie ds. Radia i Telewizji. Był to niesamowicie porządny facet, który już na pierwszym kolegium redakcyjnym, przeprosił nas, że Mu kazano być naszym naczelnym po linii partyjnej, ale On nie zamierza nam przeszkadzać w pracy, więc nie będzie się wypowiadał merrytorycznie i zawsze będzie głosował z wolą naszej większości. I tak też było. Nie szukaj taniej sensacji ubolu, przecież Twój Tauś był Ubekiem z krwi i kości, tak jak później ty esbekiem z krwi i kości, a twoimi przełożonymi, którzy zrobili z kretyna produkt litertacko podobny, czyli Pana Adama Lizakowskiego byli prof. Janusz Kryszak TW. Krzysztof i dr Wojciech Wierzewski TW. Tower. To Oni, jeden w Polsce, a drugi w USA, pisali wstępy do twoich wczesnych książek i wprowadzili esbeka-troglodytę na salony literackie.

      • Widziałem jakiegoś grubawego, łysawego jegomościa, który się kręci wokoł naszych biur. Zachodzi podejrzenie, iż próbuje on dorwać się do komputerów mojej firmy, aby z nich wypisywać różne bzdury na blogach. Sprawa jeszcze nie sprawdzona, ale mamy go na oku. O rozwoju sytuacji poinformujemy. Ponoć sie przechwala, że jest magistrem Northwestern. Sprawdzimy.

  436. Słuchajcie pajacyki (a może arcypajacu pieszycki) Jeżeli byście mieli coś kompromitującego na Pana Adama to byście czem prędzej udostępnili bo taka wasza głupia natura. Ale nie macie nic na Pana Adama więc głupio piszecie. Pokażcie światu tą ” aktywną współpracę z SB”. Odsyłam póki co do dokumentów IPN-u gdzie jest wyraźnie napisane kto się sku….wił z reżimem PRL. Druga sprawa : dlaczego wspominacie w tym kontekście osobę która określacie “Ryszard Mierzejewski”? Przecież pisząc o listach IPN-u nikt nie wspomniał ani słowem o tym panu. Świat o nim nie wie, a tak właściwie kto to jest? Nikt o nim nie słyszał. Może mi napiszecie pajace?

    • Ja wiem, kto to jest Pan Ryszard Mierzejewski, doktor. To znakomity poeta, chluba Dolnego Śląska. Czytałem jego wiersze. Wytrzymują one nawet bardzo wysoko zakreślona metodę krytyczmą. To twórca prawdziwy, a nie arcypajac w rodzaju Wielkiego Adama, co o sobie pisze używając formy pluralism majestatis. Rozumiemy, dlaczego Lizak go tak niszczy. Wiadomo, zżera tego nieudacznika zazdrość!
      Zdumiewa fakt, że Cash uważa nieporadne ataki Pana Adama za ciekawy wpis. Rzeczywiście, wszystko to bardzo ciekawe!
      O świadectwa z Northwestern prosimy! Szkoda, że nie interesują one Casha.

      • Nigdy nie słyszałam o tej chlubie Dolnego Śląska. Możesz podać jakieś wybitne dzieła “tej chluby” które wpisały się w dolnosląską, ba a nawet w polską literaturę? Chętnie przeanalizuję.

        • Oj Lizakowski, puknij sie w ten pusty baniak, który nosisz na szyi, edukacyjny mały oszuście i ponury chwalidupo, “Panie Adamie Lizakowski imion wielu…
          Dokumencik z Northwestern wymagany!
          A dr Mierzejewski rzeczywiście poeta jak należy, nie taki literacki śmierdziel z metryczką drugiego śmierdziela i polakożercy, Miłosza Czesława, których ksiażek nie czytaj, bo i tak niczego nie zrozumiesz.
          Antypoeta, tylggłowa nie ta!

          • no tak przeca to chluba Dolnego Śląska i Górnego i Cieszyńskiego i Morawskiego i Chicagowskiego . Taki ten Rysio -Misio jest

  437. Wasza zawiść jest matką nienawiści skierowanej w stronę Pana Adama. Opamiętajcie się.

  438. Lizakowski, zaczęliśmy zbierać podpisy pod petycją, którą wyślemy do odpowiednich władz (Kanclerza) Uniwersytetu Northwestern, domagającej się wyjaśnienia twojego statutu na tej uczelni oraz dokumentacji weryfikującej tytuł magistra tejże uczelni, którym sie posługujesz w celach zarobkowych (wykłady poetyki dla studentów jako mgr Lizakowski). Ogłosimy na tym blogu listę podpisów pod tą petycją. Nie ominiemy, oczywiście znawcę twojej antypoezji, p. dr. Ryszarda Mierzejewskiego, który zna dokładnie całą twoją pokretną karierę literacką.
    A w ZMS niestety byłeś, robaczku. Wszyscy o tym wiedzą i w Dżierżoniowie, a nawet w Bielawie. I to tęgim aktywistą. I paszporcik dostałeś w tak trudnych czasach. Przedziwne!

    • “Wasza zawiść jest matką nienawiści skierowanej w stronę Pana Adama. Opamiętajcie się.” Tzn. opamiętaj się NIEPOETO.

      • A któż to ten Pan Adam? Chyba nie mówimy o tym obleśnym, łysym erotomanie, co napisał długachny wiersz, jak to panienkę posuwał w lasku w Gorach Sowich… Tak, to ten faływy absolwent Northwestern!
        Przynajmniej panienka była nieodpłatna, w ramach czynu społecznego. Oboje należeli bowiem do ZMS.

        • rysiu a co to znaczy “faływy”? pytam bo wszak kształcony jesteś

    • “Wasza lub Twoja zawiść jest matką nienawiści skierowanej w stronę Pana Adama. Opamiętajcie się.” Tzn. opamiętaj się NIEPOETO.

    • Typ nazywany “Mucha” pisze o sobie w liczbie mnogiej. Chyba znowu zaszkodziła jakaś nalewka za 3,5 zł z Netto

  439. Dzwonią dzwonki dzwonią
    Z Lasocina typa gonią
    Goni też pies bury
    Podglądacza bez kultury

    • Na wiersz Lizaka
      strofa wielce żałobna

      Dzwonią, dzwonią wszystkie dzwony
      bo dziewczynce ktoś condomy
      skradł i zamknął w wiersza strofę
      czym wywołał katastrofę.

      Dziewczę zaszło i poczęło
      i nieszczęście się zaczęło,
      wszystko przez głupie kondomy
      co poszły w poezji strony.

      I jak w bajce Andersena
      wszystko się w tragedię zmienia
      z tego nauka idzie taka:
      nie czytaj wierszy Lizaka

      Czyto bajka czy nie bajka
      prawda przecież tu jest taka:
      że was wszystkich przestrzegałam:
      nie czytajcie bzdur Lizaka!

    • Stań nago przed lustrem z miną dziarską
      (i po co podglądać?) zobaczysz Konarską 🙂 🙂 🙂

  440. Zapis faktów specyjalnie dla historyków w XXXII wieku :

    urojony poeta dźwigał swoje dziadostwo i zawiść podpierając się kijkami . Jakże on nie cierpiał Pana Adama Lizakowskiego – najwybitniejszego poety w tamtych czasach, jakże mu źle życzył ten chłopek roztropek, nieudacznik życiowy i dziad pierwszej klasy. Nie miał wyjścia : musiał pójść na miasto aby znowu coś zastawić w lombardzie, ale to wiązało się ze wstydem przed mieszkańcami miasta P. , którzy już wiedzieli że w czasach komuny był etatowym funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa. C.D.N.

  441. Zapis faktów specjalnie dla historyków w XXXII wieku :

    Urojony poeta dźwigał swoje dziadostwo i zawiść podpierając się kijkami . Jakże on nie cierpiał Pana Adama Lizakowskiego – najwybitniejszego poety w tamtych czasach, jakże mu źle życzył ten chłopek roztropek, nieudacznik życiowy i dziad pierwszej klasy. Po prostu jadowita żmija. Nie miał wyjścia : musiał pójść na miasto aby znowu coś zastawić w lombardzie, ale to wiązało się ze wstydem przed mieszkańcami miasta P. , którzy już wiedzieli że w czasach komuny był etatowym funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa. C.D.N.

  442. Znakomity twórca z rejonu dolnośląskiego, p. dr Ryszard Mierzejewski opublikował cenne listy “Z Pieszyc do Chicago”. Polecam go wszystkim miłosnikom poezji Pana Adama wielu imion Lizakowskiego PT. Bez komentarza!

    Po czym poznać buraka w świecie?
    Po moherowym berecie.

    (stare przysłowie pieszyckie)

    Nawiązując do mojego ostatniego listu, w którym
    zastanawiałem się nad niezwykłą popularnością
    twoich utworów wśród bab z magla,
    skoncentrowałem się na osobowych cechach
    nadawcy i odbiorcy, czyli podmiocie i adresacie
    lirycznym.
    Innym – równie istotnym – komponentem jest
    język – tworzywo poezji. Z historii literatury
    wiemy, iż język w poezji jest szczególnie ważny.
    To właśnie język decyduje, jak zakwalifikujemy
    dany utwór (do jakiego gatunku poezji), ale
    również, jak go ocenimy, np. jako utwór ciekawy
    i oryginalny, czy jako sztampowy i bezbarwny,
    jako arcydzieło czy jako produkt grafomański?
    Zapewne świadomy tych zależności, zdołałeś
    wypracować w swojej twórczości język niezwykle
    oryginalny, zaś oryginalność jego polega na tym,
    że piszesz w zasadzie dobrze znanym językiem
    potocznym lub językiem nudnych szkolnych
    podręczników, które nijak pasują do utworów
    lirycznych, na przykład:

    Miasto stanęło obok Wielkiej Sowy
    (1015 m wysokości)
    u podnóża – Kamionka – kanał ścieków
    (zakładów włókienniczych)
    […]
    Pieszyce miasto długości 20 lat życia i 10 kilometrów,
    dwóch kościołów i cmentarzy, 10 tysięcy dusz,
    9 barów z piwem, jednego posterunku MO,
    8 szkół, 3 przedszkoli, szpitala, ośrodka zdrowia,
    jednego banku i parku (w stylu barokowym).
    [Pieszyce miasto, w: Z. Cz., 1995]

    Inny przykład:
    W nocy z 13 na 14 października 1943 roku nastąpiło natarcie
    przez polską dywizję na niemiecką linię obrony. Straty dywizji
    kościuszkowskiej poniesione w dwudniowej bitwie pod białoruską
    wsią Lenino były bardzo duże. Z jej szeregów ubyło ponad
    3 tysiące żołnierzy, z czego 510 poległych, 1776 rannych, ponad
    650 zaginęło bez wieści, 116 dostało się natomiast do niemieckiej
    niewoli. Straty własne dywizji kościuszkowskiej wyniosły blisko
    24% stanu osobowego i procentowo przewyższały straty 2 Korpusu
    Polskiego poniesione w walkach o Monte Cassino w maju 1944 roku
    we Włoszech. [Listy poetyckie z Chicago do Pieszyc. List 114 –
    – Bitwa pod Lenino, w: P. Ł., w druku]

    Celowo wybrałem dwa fragmenty z utworów, których powstanie
    dzieli dość długi okres, około 15 lat, aby pokazać, jak wierny
    pozostajesz wypracowanej na początku swojej drogi twórczej
    stylistyce. Świat się zmienia na naszych oczach błyskawicznie,
    zmieniają się też style i konwencje literackie, preferencje
    czytelnicze i wzorce odbioru, a ty trwasz niezmienny w języku
    swojej niepoetyckiej poezji,języku prostym, nieskomplikowanym
    słowotwórczo i gramatycznie, tanim i powszechnie dostępnym
    niczym moher w beretach na głowach twoich wiernych czytelników.
    Ale któż bardziej niż poeta emigracyjny, który przez 30 lat życia
    w obcym kraju nie nauczył się porządnie nawet
    używanego w tym kraju języka,
    zdaje sobie sprawę z ogromnej, nomen omen zniewalającej umysły!,
    siły języka, nawet w mało poczytnych tomikach
    mało znanego poety, paradującego dumnie ulicą Michigan
    w moherowym berecie na łysej, buraczanej głowie?

    P. S. To był mój list trzeci, a zarazem ostatni, z tego cyklu.
    By, by! Duszo Emigracyjna, ty nam słodko do snu graj!

    Ryszard Mierzejewski

    II

    List drugi – O poezji emigracyjnej i babach z magla

    Zastanawiałem się, dlaczego najwierniejszymi
    czytelnikami twoich wierszy i poematów są
    przysłowiowe „baby z magla”. Jak wiadomo,
    pojęciem tym określa się nie proste, ciężko
    pracujące w maglu kobiety, ale osobniki płci obojga,
    traktujące prywatne życie innych jak wygniecioną
    bieliznę, którą trzeba koniecznie wymaglować.
    Dlatego też bez żadnego wstydu czy zażenowania
    maglują – czyli po prostu oplotkowują – innych,
    najczęściej w najbliższym sobie i ich środowisku.
    Jak świat światem, plotka była, jest i zapewne
    długo jeszcze pozostanie, potężnym orężem walki
    przeciwko tym, którym się czegoś zazdrości, których
    się nie rozumie, nie akceptuje, nie lubi, a nawet i
    srodze nienawidzi. W każdej plotce tkwi źdźbło prawdy.
    Dlatego plotkarze, czyli „baby z magla”, opierają swoje
    historie – zarówno w prozie, jak i w wierszu –
    – na jakimś ziarenku prawdy, nad którym nadbudowują
    całą swoją budowlę fałszu, zakłamania, szyderstwa,
    kpiny i prostackiej satysfakcji z faktu, że się komuś
    “dupę obrabia”.
    Każda baba z magla potrzebuje wciąż dostępu do
    informacji i tutaj właśnie – jak sądzę – tkwi tajemnica
    popularności twojej prostej i niewysublimowanej
    literacko poezji, przede wszystkim wśród plotkarzy
    na pieszyckich łąkach, polach buraczanych i w sadach
    czereśniowych. Wiadomo bowiem, że jako poeta
    nie jesteś znany szerszej rzeszy czytelników,
    brak jest twoich utworów w renomowanych
    wydawnictwach, czasopismach i antologiach, twoje
    wiersze, poematy, a nawet i całe książki, nie są
    w ogóle zauważane w profesjonalnej krytyce literackiej.
    Funkcjonujesz za to świetnie w środowisku
    prowincjonalnym, i to nawet nie chicagowskiej Polonii,
    ale jedynie swojego rodzimego miasteczka. Twoje
    wiersze i poematy pełne są zarówno zasłyszanych plotek,
    jak i informacji, które są doskonałą pożywką do
    hodowania następnych. Prosty język pieszyckiej ulicy,
    a raczej magla, brak charakterystycznej dla poezji
    wieloznaczności, przenośni, porównań oraz innych
    środków poetyckiej ekspresji, znakomicie ułatwia lekturę
    twoich utworów, zwłaszcza babom z magla. Cóż bowiem
    bardziej może przemawiać do uczuć i wyobraźni plotkarza,
    jak nie prosta, łopatologiczna fraza w twoich wierszach,
    mocno osadzona w realiach małego miasteczka, takiego,
    w którym – jak pisał Marek Hłasko – „wszyscy wiedzą,
    co się komu śni”? Jakże swojsko i przekonująco brzmią
    wersy twoich plotkarskich w istocie utworów, na przykład:
    Obok jest ławka na niej śpi Stasiu Szczypka
    stały lokator zakładów odwykowych i karnych…
    [Pieszyce miasto, w: Z. cz., 1995],
    albo:
    Siedzę na ławeczce z Jolą pod jabłonką w ogrodzie.
    stara Kuriatowa pompuje wodę…
    i dalej:
    Czy pamiętasz
    śmierć starej Kaczmarkowej z ulicy
    Kościuszki 18.
    [Listy poetyckie do Pieszyc z Chicago, w: N. cz., 1996].
    Twoje wiersze nie są anonimowe, nie przekazują
    żadnych bardziej ogólnych i uniwersalnych prawd, jak czyni
    to poezja od tysięcy lat. Twoja poezja w istocie nie jest
    żadną poezją, a suchą, wierną (czasami też zafałszowaną)
    kroniką prawdziwych ludzi i wydarzeń. Dlatego też podmiot
    liryczny (w istocie Ty sam) jeśli obrywa lanie za kradzież
    czereśni, to od pana Michalskiego (znanego w Pieszycach
    sadownika), po bułki chodzi do pana Jankowskiego
    (znanego w Pieszycach piekarza), a na Wielką Sowę
    prowadzi go T. Ś. (znany w okolicy przewodnik górski).
    Nawet tam, gdzie używasz inicjałów, zamiast pełnego
    nazwiska, podajesz tak czytelne kody do odczytania,
    że każdy uważny czytelnik, a tym bardziej baba z magla,
    doskonale wie, o kim piszesz, jak na przykład w swoim
    wierszu pt. „Jezu ufam tobie albo piekarnia Pana Boga
    Salopowi (Ryszardowi P.) kiedyś pieszyckiemu złodziejowi,
    do którego wiele lat później w Dzierżoniowie przemówił
    Chrystus”. [Z. cz., 1995]. Notabene tytuł ten jest sam w sobie
    tak wymowny, że doświadczona baba z magla, nie musi
    w ogóle czytać całego utworu, bo swoją narrację
    przekazywaną z ust do ust może z powodzeniem oprzeć
    na samym tylko jego tytule.

    Ach, jak potężna i niszczycielska dla innych, a zarazem
    błoga dla baby z magla, jest siła plotki. Emigranci o tym
    wiedzą najlepiej.

    • Do wiadomości znajomego z Chicago Pana Adama. Pan Adam nigdy nie był we Wrocławiu i nawet szkoły podstawowej nie skończył. O tym znajomy wie, bo pisze o Panu Adamie od lat, skąd wiec te oszczerstwa, że był na uczelni we Wrocławiu itd. Przecież to bzdura, proszę sprawdzić. Pan Adam nawet nie wie gdzie jest Wrocław, proszę zapytać Pana Mierzejewskiego, On wszystko wie najlepiej. Proszę pisać prawdę, a nie jakieś bzdety. Prawdą jest natomiast to , że Pan Mierzejewski pracował na Uniwersytecie Wrocławskim a w czasie stanu wojennego donosił na swoich profesorów do UB. np.na profesora D., za to podziękowali mu z a pracę i dostał wilczy bilet i ma zakaz wjazdu do Wrocławia od wielu lat. Obija się po prowincji, ot co. Od 1990 roku nie był we Wrocławiu, czyli od upadku komunizmu w Polsce. Ludzie, których skrzywdził dobrze go tam pamiętają.

  443. Janusz Mioduszewski odnotował, z pewnymi wpadkami dziennikarskimi, imprezę Lizakowskiego w Chicago. Konsternacje budzi zdjecie, a także podpis pod nim. Nie dość, że widnieje na nim osoba już nieżyjąca, to na dodatek znajduje się tam również p. Mira Puacz. Czyżby ta zasłużona dla kultury polonijnej (chociaż z tym też nie należy przesadzać, biznes jest biznes, sprzedaje się zioła, sprzedaje się książki) należała do grona “przyjacioł” Pana Adama? Pewnie zwierzył się jej również z uzyskania tytułu magisterskiego na Northwestern. A zdjecie jest stare jak świat, było pod ręka, wiec Mioduszewski wkleił.
    Ale o Northwestern nie zapytał. Czy dla uczczenia pamieci największego miłośnika poezji Lizakowskiego, ubeka Wierzewskiego? Mówi o tym całe Chicago, a organ związkowy milczy. Dlaczego, pani redaktor naczelna?
    Należy pogratulować Mioduszewskiemu znajomości prawideł dziennikarstwa. Zalecenia cenzury zostały uwzględnione. Taki autor, jaki organ i jaka naczelna. To nic. I Mioduszewski, i redaktor Małgorzata długo tam popasać nie będą. Związkowego nikt nie czyta, zwroty są przerażający. A pensje lecą dalej. Oczywiście, do czasu.

  444. W dalszym ciągu się dziwię, że człowiek który gnębi Pana Adama nie odnotował w swoim życiorysie że za komuny był etatowym funkcjonariuszem komunistycznej SB. Wstyd bufonie i buraku z magla.

  445. Siła przebicia Lizakowskiego jest tak wielka, że trudno prześledzić jego spotkania autorskie. Tyle tylko, że ciagle promuje wydany rok temu tomik. Ludzie boją się już nawet otworzyć puszkę sardynek w oliwie, bo zaraz stamtąd wyskoczy Wielki adam ze swoja korespondencja z Pieszyc.
    Wstyd to wielki dla Polskich Jezuitów. Innych poetów, jak śp. Leonarda Gogiela z Ośrodka Jezuickiego wielebny Karpiński pogonił i zabronił mu pokazywać się w Ośrodku Jezuickim, zupełnie bezprawnie, bo jest to placówka otwarta dla wszystkich, nawet dla b. członków Związku Młodzieży Socjalistycznej jak Lizak.
    A Wielki Adam, efemeryda w środowisku akademickim, magister Northwestern (bez matury) nie wstydzi się pokazać ludziom, którzy już go pokazują palcami jako kłamczucha i chorobliwego chwalipietę.
    Lizakowski! Popraw błędy na Wikipedii i pokaż w końcu ten dyplom!

    • Ludzie się boją otworzyć puszkę bo zaraz z niej wyskoczy obsesyjnie gnębiący Pana Adama Lizakowskiego były etatowy funkcjonariusz komunistycznej Służby Bezpieczeństwa.

      Jak masz dziadu odrobinę honoru to uzupełnij swój wysłodzony życiorys o etat w SB. Pan Adam jest dobrym człowiekiem i na pewno ci poetycki grafomanie wybaczy

    • juz ma dyplom magistra, ale nie ma matury, coraz to lepiej, pozniej bedzie ze nie ma dyplomu ukonczenia przedszkola, itp Szkoda czasu panie Adamie na te zagrawki, coby Pan nie zrobil bedzie zle. Zal gosciom…. odbytnice sciska z zazdrosci..

  446. Lizakowski! To przecież masochizm! Jak możesz ty, super grafoman i kłamca, zwalczać grafomanów i esbeków!Zacznij od siebie, tyle masz na sumieniu, ideowy członku Związku Młodzieży Socjalistycznej. Fałszywo poeto z wymyślonymi dyplomami, łowco wątpliwych nagród, weź lepiej prysznic, czas szybko leci, już dwa tygodnie minęło od ostatniej kąpieli, nie zadręczaj ludzi i i odczep się od prawdziwych twórców, do których sie podwieszasz. Mierzejewski swoje zrobił, dyplom doktorski może zaprezentować, a ty nawet świadectwa maturalnego nie możesz nikomu pokazać. I zejdź z tego blogu,aby narescie ludzie odetchneli od twoich chorych listów pieszyckich. Pisz na Berdyczów, grafomanie! Mierzejewskiego wszyscy szanuja, twoje poszczekiwanie przynosi mu tylko rozgłos. I nie nazywaj kobiet szmatami, bo ci ktoś w końcu w ciemnej ulicy fizycznie wyłoży zasady dobrego wychowania i gramatyki poezji. A w fundacji Karpowicza, gdzieś się wepchał przechwalając znajomością z tym poetą też zostawiłeś smród, jak zresztą wszędzie! A Karpowicz zawsze uważał cie za pętaka i nie chciał mieć z tobą nic wspólnego. Unikał cie jak ognia. A teraz będziesz pewnie pisał o nim wspomnienia, mitomanie. Wracaj do Pieszyc, czeka nam na ciebie twoja dawna praca gońca. Tyle tylko potrafisz.

  447. Lizakowski! Przestań się czepiać dr. Mierzejewskiego, bo, jak jestem przekonany, od dawno już machnął za pana ręką! Kto sie tak naprawdę z panem chce zadawać, chyba niedouczeni naukowcy, marne aktorzyny i ludzie bez żadnej kultury literackiej, albo fanatyczne katabasy . On, to znaczy p. Mierzewski, i pan, pastuszku siemiężny to antypody. Dzieli was ocean zachawań, wykształcenia, kultury literackiej. I tego nigdy nie uda ci panu przeskoczyć, bo do tego trzeba, abyś pan miał maturę, pański ojciec, pański dziadek. To jest coś, co nazywamy dziedzictwem kulturowym. Pan nie ma żadnych fundamentów, na których mógłby rozwijać pański umysł. Brak panu zaplecza, a jpan za leniwy, aby go stworzyć poprzez solidną edukację. Zaszedł pan, dzięki cwanej reklamie, za daleko i teraz nie może pan utrzymać pozycji, bo ludzie wymagaja od pana wiedzy i kultury literackiej, a u pana z tym krucho!. Stąd panskie nieporozumienia z dr. Mierzejewskim, bo chłopczyno, wedle stawu grobla, przecież pan nawet matury nie masz…
    A byli ludzie, którzy potrafili wyrwać się ze swego środowiska, poprzez pracę osiągnąć bardzo wiele, zdobyć wszystko to, czego nie mogli poznać w swoich domach. Ze starszego pokolenia Kasprowicz czy Orkan, czy nawet Sergiusz Piasecki, Jalu Kurek dziesiatki poetów, po wojnie, kiedy dzieciom wsi otwarto szeroki drzwi uniwersytetów, skąd wyszły całe szeregi nowej inteligencji. Tylko pana w tych szeregach nie było, żadnych studiów pan nie skończył, a jedynie zasadniczą szkołę zawodową, podstawowe chyba minimum. Bo sie panu nie chciało, leciał pan na łatwiznę, na ulgi kupowane przynależnościa do organizacji komunistycznych. Na emigracji podwieszał sie pan do wszystkich, którzy coś znaczyli, wykorzystując do maksimum w reklamie każde ich pozytywne słowu o panu, prawdziwe, czy urojone. No bo kłamie pan o przyjaźni z Karpowiczem, który pana nie znosił. Mogą to poświadczyć tacy ludzie, jak Dusza czy Burzawa, których Karpowicz cenił, na co są zresztą dowody. Jednego z nich nazywa pan wsiokiem, drugim pan gardzi, bo uważa wykonywaną przez niego pracę za czynnośc poniżej godności ludzkiej. Wstyd, Lizakowski. To samo dotyczy dr. Józefa Mierzejewskiemu, któremu zadrości pan klasy, wykształcenia oraz osiągnąć poetyckich, które zostały pozytywnie odnotowane przez jego czytelników, A pan promuje siebie od lat wymuszonymi recenzjami, najróżniejszymi chwytami reklamowymi, kłamliwymi sukcesami i życiorysem tak załganym, że tylko ludzie panu najbliżsi mogę się w pańskich kłamstewkach zorientować. My wiemy swoje: Mierzejewski doktorem jest, stydia ukończył, a pan kłamie , że też pan studia ukończył. Kłamie pan jednak nieporadnie, co łatwo sprawdzić.
    Kłamie pan też, że “wykładał” pan na Uniwersytecie Wrocławskim.
    A wykładał pan pewnie kafelki w sraczyku, jeżeli ktoś był tak lekkomyślny, aby panu podobną czynność powierzyć.

    • np. Reymont miał “tylko” wykształcenie podstawowe

      Piszesz o “wielkich dokonaniach literackich” człowieka o którym nikt nie słyszał, mało tego nikt nie zwrócił uwagi na jego hmmm… “dzieła”. Z drugiej strony zachowujesz sie dziwnie tendencyjnie w stosunku do Pana Adama próbując nieudolnie przedstawić go jak w najgorszym świetle. Oczekiwałbym jednak merytorycznej oceny dokonań literackich jednego i drugiego. Ponadto uczciwie przedstaw ich wydane tomiki , ich wyróżnienia i nagrody a nawet odznaczenia. Skonfrontuj je tutaj na tym portalu. Jak mnie przekonasz to odwołam zarzut twojej tendencyjności

      • Ot, znowu klasyczna lizakowszczyzna. Kiedy to sie skończy?

  448. Lizakowski,
    a gdzież te dokumenty z Northwestern? Karpowińskiemu wielebnemu pokazałeś, Łańce też, ludziom, którzy deklamowali twoje bzdziny na wieczorach również , a nam nie? Dlaczego, misiaczku?
    Uwaźaj tylko, nie idź do Karpińskiego do spowiedzi, wyznasz mu swoje kłamstewka, to choć może nawet po pijaku nie wspomni o nich nikomu, ale ciebie na pewno pogoni z Ośrodka jezuickiego, jak to zrobił z Gogielem. . A nie Daj Boże, napije sie czegoś mocniejszego i zacznie chłopina mówić za dużo, szczególnie poirytowany twoją rozpustą tygodniową, kiedyś robił seks na łąkach w Górach Sowich, udokumentowanym zresztą w twoim półpornograficznym wierszu. Wtedy wszystko sie rypnie. I Northwestern, i Columbia College, i wykłady we Wrocławiu.
    Nieostrożny jesteś, Lizakowski!
    Oj, źle się bawisz w te podchody. A w nie najlepszej dzielnicy mieszkasz, kłamczuszku!

      • Znowu ci odbiło, Lizakowski? Za dużo seksu uprawiasz w Gorach Sowich, oczywiście literackiego. W pewnych sytuacja ch uchodzisz za wyjatkowo zużyty podmiot, no, nazwijmy go lirycznym.

  449. Staczamy się w fizjologię. Odbytnice i inne takie rzeczy, jak rzygowiny, pieprzenie sie na mchu w górach Sowich i to przez tydzień, strzykanie śliną przez niedomyte zęby, obrzucanie urojonych wrogów pomówieniami. Chory świat Lizakowskiego. A naszym obowiazkiem jest bicie brawa! Uff! Strach człowieka ogarnia. Jestem przerażony! Nigdy nie będe obywatelem kraju poezji Wielkiego Adama….członka Związku Młodzieży Sosjalistycznej w Górnym Śląsku…. Szambo!

  450. A ty, Elcyk (najlepiej żytniówką), biegasz za rzecznika pieszyckiego grafomana Pana Adama… Ha, ha!

  451. Lizakowski, Ty jesteś tak mało inteligentny i twórczy, że nie potrafisz nawet w oryginalny sposób mnie obrazić czy zdyskredytować. Napisałem kiedyś wiersz o Tobie, a było to po Twoim wieczorku autorskim w Dzierżoniowie, kiedy w całości obnażyłeś swoje prostactwo i brak kindersztuby. Wiersz zatytułowałem „Burak pospolity”, bo uważałem i nadal uważam, że ten pseudonim bardzo dobrze Cię charakteryzuje. Ty w odpowiedzi zaraz zacząłeś mnie nazywać burakiem, bo nic innego nie ulęgło się już w Twoim łysym, pustym i zapijaczonym muflonim łbie, bez obrazy dla tych miłych i pięknych zwierząt żyjących w Górach Sowich. Ponieważ odkryłem, że byłeś świadomym i płatnym kapusiem PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa, która namaściła Cię na poetę i piszę o tym od dawna w pełni odpowiedzialny za każde słowo, podpisując zawsze swoim imieniem i nazwiskiem te wypowiedzi, Ty nie mając nic na swoja obronę zacząłeś mnie nazywać byłym esbekiem, donosicielem, którego ponoć relegowano z pracy na Uniwersytecie Wrocławskim, a ostatnio nawet piszesz, że byłem ponoć „etatowym pracownikiem SB”. Różnica między nami jest taka, że Ty rzeczywiście byłeś kapusiem SB, co mogę bez trudu udowodnić przed każdym sądem i dlatego zawsze podpisuję się pod swoimi wypowiedziami, Ty natomiast tylko w prymitywny i nieudolny sposób chcesz mnie zniesławić, więc nigdy nie podpisałeś własnym imieniem i nazwiskiem swoich insynuacji. Próbujesz jeszcze rżnąć głupa, że to nie Ty wypisujesz te banialuki, a przecież wiesz, że tylko Ty potrafisz tak biegle władać lizakowszczyzną, tzn. prostacką i wulgarną odmianą polszczyzny z licznymi błędami językowymi. Jeżeli uważasz, że „Pan Adam Lizakowski” nie był nigdy płatnym kapusiem SB, a tylko „wielkim i szanowanym poetą”, to podaj mnie do sądu! Możesz też poddać się autolustracji w IPN, to najszybsza i najpewniejsza droga do oczyszczenia się z kompromitujących Cię jako osoby publicznej zarzutów. Pamiętaj jednak, że kiedyś może się wyczerpać moja cierpliwość i tolerancja na Twoje obrzydliwe insynuacje pod moim adresem, a wtedy już „święty Boże Ci nie pomoże”. Utopię Cię, Lizakowski, w Twoich własnych fekaliach, które rozsiewasz po publicznych forach!

    • Po co obrazac chorego czlowieka, a ty Mierzejewski jestes czlowiekiem chorym z zawisci i do tego kleptomanem i to powaznie, o tym jak powaznie i na ile jestes swiadomy tego co robisz za niedlugo zadecyduje prokurator. Wtedy dowiesz sie co pisal czy nie pisal na ciebie pan Adam, i kto zalozyl ci sprawe sadowa. Czekaj cierpliwie.

    • Panie Mierzejewski proszę pokazać gdzie ktoś pisze O PANU na tym portalu zarzucając jakieś etaty w bezpiece PRL-u. Specjalnie zadałem sobie trud i przeczytałem wszystkie posty . Nie widzę aby ktoś konkretnie pana oskarżył o tak obrzydliwą postawę w czasach komuny. Proszę sobie nie brać tego tak do serca.

    • Co może zrobić z człowieka wykształconego brak pracy, perspektyw życiowych, widoków na przyszłość.Upadek komunizmu z którym tak się dobrze związał….
      Mierzejewski Ryszard jest tego przykładem klinicznym. Szkoda chłopa, choroba nie wybiera, nadmiar czasu i chora wyobraźnia. Nawet nie może być woźnym w Centrum Kultury w swoich rodzinnych Pieszycach, ani babką klozetową.

  452. Dlaczego kmiocie i gnębicielu Pana Adama Lizakowskiego nie uzupełniłeś swojego życiorysu o fakt kilkuletniej pracy w komunistycznej Służbie Bezpieczeństwa ??????? Brzydzę się tobą.

  453. Brygido B. vel. Adamie wielu imion Lizakowski! Nie jestem Ci winien żadnych pieniędzy i w życiu nie korzystałem z Twojego telefonu. Ale ty jesteś mi winien dużo więcej niż 200 zł. i to od kilku lat. Ja rozumiem, że od dawna w ogóle nie sprzedają się tomiki Twojego badziewia, które niesłusznie nazywasz wierszami, ale przecież masz jakieś dochody! W Pieszycach handlujesz grobowcami poniemieckimi na cmentarzu parafialnym św. Antoniego. W Chicago jesteś taksówkarzem, no i chyba Amerykański Urząd Imigracyjny też Ci płaci za Twoje usługi w zakresie inwigilacji i składania donosów na naszych rodaków? Nie wspomnę już o Twojej rozbudowanej działalności matrymonialnej, bo chyba te wszystkie oszukiwane przez Ciebie chwilowe narzeczone też Ci muszą płacić. Ty przecież za darmo nawet się nie wysikasz w miejskim szalecie, tylko udajesz tam babkę klozetową w nadziei, że ktoś przez pomyłkę rzuci Ci parę złotych. Czmychnąłeś z powrotem do Ameryki na emigrację, która nigdy w Twoim przypadku emigracją nie była. Zapewne zrobiłeś to w strachu przed prokuratorem w Dzierżoniowie i sądem, które Cię ścigają za liczne zniesławienia mnie na forach internetowych. To, że wypisujesz dalej swoje infantylne, żałosne i obrażające spamy z Chicago Public Library, na co wskazuje IP komputera, z którego to robisz (http://whatismyipaddress.com/ip/64.107.3.1260 ) wcale nie chroni Cię przed odpowiedzialnością. Na Twoim miejscu wróciłbym szybko do Polski i wytłumaczył się przed prokuratorem i sądem. Przy okazji również z tego, dlaczego wpisujesz sobie w CV, na plakatach i ulotkach reklamowych wyższe wykształcenie na uczelniach amerykańskich, skoro Ty nawet matury w dzierżoniowskiej wieczorówce nie zdałeś i do dzisiaj legitymujesz się tylko miernym świadectwem 2-letniej zasadniczej szkoły zawodowej. Może mógłbyś też liczyć na jakieś nadzwyczajne złagodzenie kary z uwagi na zły stan Twojego zdrowia psychicznego i wieloletnie uzależnienie od alkoholu? By by, Dyzmo polskiej poezji i salonów literackich! Wracaj do hal, Pieszyczanie i nie tylko Oni, czekają na Ciebie z utęsknieniem!

    Komentarz ze strony: http://ddz.doba.pl/artykul/komentarz/7217/17/37759/0/#commentactive

    • Rysiaczku a co ma piernik do wiatraka? Chyba lufę z logiki na studiach miałeś

    • poluzuj rysiu bo ci żyłka pęknie albo pseudotwórczego bąka puścisz

  454. Człowieku mówiący odbytnicą odczep się od Pana Adama Lizakowskiego – genialnego poety. W twórczości nigdy dziadu nie dorośniesz do podeszw jego butów. W życiu już nigdy nie będziesz porządnym człowiekiem. Zżera cię zawiść, zamilcz i nie obrażaj świata swoim chamstwem i grafomanią. Saluto i wyprowadź sztandar.

  455. O jakich sukcesach Adama tu mowa? Czy o drzazgach w czterech literach z poematu o siedmiodniowym seksie czy o dyplomie z Northwestern? O innych sukcesach jakoś nie słychać.

  456. Lizakowski, Ty jesteś tak mało inteligentny i twórczy, że nie potrafisz nawet w oryginalny sposób mnie obrazić czy zdyskredytować. Napisałem kiedyś wiersz o Tobie, a było to po Twoim wieczorku autorskim w Dzierżoniowie, kiedy w całości obnażyłeś swoje prostactwo i brak kindersztuby. Wiersz zatytułowałem „Burak pospolity”, bo uważałem i nadal uważam, że ten pseudonim bardzo dobrze Cię charakteryzuje. Ty w odpowiedzi zaraz zacząłeś mnie nazywać burakiem, bo nic innego nie ulęgło się już w Twoim łysym, pustym i zapijaczonym muflonim łbie, bez obrazy dla tych miłych i pięknych zwierząt żyjących w Górach Sowich. Ponieważ odkryłem, że byłeś świadomym i płatnym kapusiem PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa, która namaściła Cię na poetę i piszę o tym od dawna w pełni odpowiedzialny za każde słowo, podpisując zawsze swoim imieniem i nazwiskiem te wypowiedzi, Ty nie mając nic na swoja obronę zacząłeś mnie nazywać byłym esbekiem, donosicielem, którego ponoć relegowano z pracy na Uniwersytecie Wrocławskim, a ostatnio nawet piszesz, że byłem ponoć „etatowym pracownikiem SB”. Różnica między nami jest taka, że Ty rzeczywiście byłeś kapusiem SB, co mogę bez trudu udowodnić przed każdym sądem i dlatego zawsze podpisuję się pod swoimi wypowiedziami, Ty natomiast tylko w prymitywny i nieudolny sposób chcesz mnie zniesławić, więc nigdy nie podpisałeś własnym imieniem i nazwiskiem swoich insynuacji. Próbujesz jeszcze rżnąć głupa, że to nie Ty wypisujesz te banialuki, a przecież wiesz, że tylko Ty potrafisz tak biegle władać lizakowszczyzną, tzn. prostacką i wulgarną odmianą polszczyzny z licznymi błędami językowymi. Jeżeli uważasz, że „Pan Adam Lizakowski” nie był nigdy płatnym kapusiem SB, a tylko „wielkim i szanowanym poetą”, to podaj mnie do sądu! Możesz też poddać się autolustracji w IPN, to najszybsza i najpewniejsza droga do oczyszczenia się z kompromitujących Cię jako osoby publicznej zarzutów. Pamiętaj jednak, że kiedyś może się wyczerpać moja cierpliwość i tolerancja na Twoje obrzydliwe insynuacje pod moim adresem, a wtedy już „święty Boże Ci nie pomoże”. Utopię Cię, Lizakowski, w Twoich własnych fekaliach, które rozsiewasz po publicznych forach!

    • No cóż KULTURA OSOBISTA nie poszła w parze z DYPLOMEM. I tyle w tym temacie lasociński podglądaczu . Azor bierz go!!!!

  457. Mega patrzy z politowaniem na Zbiga. Adasiu? A ktoż ci napisał te zapiski z San Francisco? Zwłaszcza te erotyczne? Tu w Chicago mówią, że zarówno czereśnie jak i owe zapiski to praca bardzo zdolnej pani z Chicago. I nawet podają jej nazwisko.Przecież ty nie potrafisz odnotować żadnej głębi erotycznego wzruszenia. Jak coś, to od razu na mchu albo dechach i to cały tydzień. Oj, to wszystko się kiedyś rypnie. Jak słyszałem, w Fundacji Karpowicza, który cię nie znosił, wyjęczałeś wieczór autorski. Ale słyszałam, że tam mile ciebie wspominają. I nie chce z tobą mieć nic wspólnego. Czyżbyś nie umiał się znaleźć wśród ludzi po maturze? I czy się nie pomyliłeś pisząc “mega”, może miałeś na myśli słowo menda? Pewnie złapałeś na tym igliwiu w czasie tygodniowe spółkowania. Pozaprawiam z Dzierżoniowa na Sałcie, gdzie mnie ostatnio podrzuciłeś taksówką (oczywiście jako kierowca, bo to przecież twój prawdziwy zawód zdobyty ciężką pracą na Northwestern.
    A Wikipedii nie poprawiłeś. Czemu ludzi robisz w konia? Przecież wszystko się rypnęło!
    Oddana
    Anna

      • Ty koko, to jesteś infantylny i mocno stuknięty! Odczep się wreszcie od tego “Rynia”. Preferencje zmieniasz chyba , demonstrując tę czułość wyrażoną w zdrobnieniach. Ty, przedstawiciel lumpenproletariatu ZMS chcesz być za pan brat z wykształconymi, poważnymi ludźmi. Trochę dystansu zalecam, bo możesz wpaść w kłopoty jak w Fundacji Karpowicza. Nie chcą cie tam widzieć. Nawet jest na to dowodzik, liścik, dla ciebie bardzo niepochlebny. A Pan dr Mierzejewski to człowiek wykształcony i z poważnym dorobkiem, a ty co, absolwencie Zasadniczej Szkoły Zawodowej? Nie stały wasze kołyski pod jedna powałą!

    • Wyluzuj Ryniu bo ci żyłka pęknie albo pseudotwórczego bąka puścisz

      • Koko z biblioteki,
        czy ty nie możesz choć raz w życiu zdobyć się na godność, odpowiedzialność i prawdomówność?. Zapiski z nad zatoki czy nieszczęsne skradzione czereśnie tak bardzo stylistycznie różnią się od siebie, że nie mogły wyjść spod pióra tego samego autora, chyba, że miał genialnych speców od mistyfikacji. Jedna pani w Chicago już zgłasza pretensje do czereśni. Co ty na to. kłamczuchu z Northwestern? Kto ci to wszystko pisał, poprawiał i eliminował błędy ortograficzne i stylistyczne? I za ile? Potrzebuje ghostwritera!

  458. Czy ty Lizakowskie, kłamco, nie masz za grosz godnośc?. Ludzie rozsyłają po polskich uniwersytetach twoje dane z Wikipedii, samozwańczy magistrze Northwestern po zawodówce. Wszyscy się z ciebie śmieją (nie od dzisiaj) i wytykają cię palcami! Genialny Pan Adam, podszywający się pod tytuły naukowe, których nie ma!
    Gdzie zdałeś maturę (powinieneś to zrobić w Pieszycach)?
    Gdzie zrobiłeś magisterium?
    Kto ci zapłacił za Northwestern? Wszystkie twoje znajome zaprzeczają, że miały z tym cokolwiek wspólnego!
    No i kiedy zrobiłeś ten doktorat? W czasie swojego szoferowania taksówką?

    • Coś się ostatnio zboczku-lasociński podglądaczu uaktywniłeś. Ludzie psami cię poszczuli i przegonili do swojej nory a ty dalej kundlu ujadasz. Odczep się od Pana Adama. Zostaw w spokoju wybitnego poetę to może ochłoniesz z tej rozgrzanej do czerwoności zawiści.

  459. 1353 wypowiedzi na temat Adama Lizakowskiego, a Polacy w Chicago nie potrafia wybrac jednego aldermana. Wszystko to godne politowania.

    • KULTURA OSOBISTA nie poszła w parze z DYPLOMEM. I tyle w tym temacie podglądaczu. Azorek bierz go!!!!

  460. przecież RYNIO nie może głosować w Chicago a 99.99% wypowiedzi jest jego ( oczywiście pod różnymi nickami) więc na temat proszę

    • Nieprawda! To nie Rynio. To vox populi czyli vox Dei. Lizakowski ma tyle przyjaciół ile włosów na głowie. Stąd reakcja.

      • a ty masz tylu wrogów ile włosów na swym łysym łbie arcypajacu. Przyjaciół zaś pustka wokół, taka pustka jaka jest w twoim łbie

  461. Lizak, jakoś z weną u ciebie krucho. Ciągle tylko “genialny Adam”, pajac , Toczący się jad, słowem – zimno się robi. Nie wiem, jaka jest twoja poezja, bo nie zawracam sobie głowy bredniami debilów, ale sądziłem, że przynajmniej językowo jest bogata. Ostatecznie byłeś kierowca taksówki, czyli taksiarzem, ludzi słyszałeś. I nic. Nic z tego, tani, wulgarny erotyzm, trochę ściągawek socjalistycznych w treści z Przybosia, reszta szajs. Podobnie jak wypowiedzi na tym forum, gdzie posiałeś brudne, wulgarne, prostackie chamstwo! Chłopie, nie siej nienawiści, bo obróci się przeciwko tobie!

    • Ryniu , żałosny pajacu daj już spokój bo ludzie się z ciebie śmieją. Czy nie słyszysz rechotu?

      • Lizakowski, genialny kretynie, czy nie widzisz, że nie ja piszę te komentarze? Siedzisz w kucki jak Twój kumpel Bogucki, w knajpe, przy wódzi i ci się nudzi!… Myślę, że nie będziesz miał mi za złe, że pozywam was obu do sądu za zniesławienia i łamanie ustawy o ochronie danych osobowych. Szkoda, że obaj jesteście tak głupi i nie kumacie, co wam za to grozi. Jak pozbawią was obu zaszczytnych stanowisk w Pieszycach i wylądujecie na bezrobociu, Mireczek zadłuży się na czynszu, to może wtedy nabieżecie pokory i szacunku do innych? A ty, Lizakowski, będziesz śpiewał stary przebój “Tak mi ciebie brak, tak mi ciebie brak, tak mi ciebie brak, Mireczku, w tym pierdlu!

        • W dalszym ciągu ten upór. Nie widzę w wyżej zamieszczonych postach aby ktoś konkretnie o panu pisał, zresztą skąd pan wie że to Pan ten czy tamten? Ja bym nie był taki pewny. Proszę wytężyć pamięć i przypomnieć sobie chwile kiedy zbytnia pewność siebie nieraz stawiała pana w bardzo niemiłej sytuacji. A więc nie wymachuj mieczykiem bo to broń obosieczna.

        • panie Mierzejewski pisze się “nabierzecie” a nie “nabieżecie” .

        • Jak zwykle obraża pan Pana Adama, proszę się zreflektować się bo może pan ponieść dotkliwe konsekwencje prawne

        • idziesz po linie wysoko zawieszonej panie R. Publika już się zbiera aby zobaczyć spektakularny upadek

        • Kolejny złośliwy post . Kiedy to się skończy? Zrozum jedno : nigdy nie dorównasz Adamowi jako poecie bo po prostu poetą nie jesteś

        • Kolejny złośliwy post ale to nic nie zmieni . Nigdy nie osiągniesz wysokiego poziomu poetyckiego jaki osiągnął Pan Adam. Nigdy nie osiągniesz bo nigdy nie byłeś i nie będziesz poetą. Tak po prostu z merytorycznego punktu widzenia

          • Znałem pana Pałaszyńskiego, ale on nie był prawnikiem, był woźnym i wynosił kubły ze śmieciami z budynku. W kubłach tych było mnóstwo ezgemplarzy “Złodziei czereśni” i broszurki “Współczesny prymitywizm”. Nie wiedziałem, że ten woźny jest prawnikiem, podobnie jak szoferach z Chicago jest magistrem Northwestern.

          • Rzeczywiście, Adamie, odbytnicą przemawiasz. Uważaj, bo podrażnisz hemoroidy! A styl typowy dla ciebie, czyli okropny. Wiem, na naukę u ciebie za późno, a na Northwestern pisowni polskiej nie uczono.

          • Panie Mucha a.k.a. Lizakowski, o jakim ty wysokim poziomie mówisz? Opamiętaj się. Przecież ty jesteś taksówkarz, nie poeta. I angielskiego nie znasz, o nieznajomości języka ojczystego nie wspominając. Ty, tłumacz! Puknij się w ten pusty czerep!

        • Tym razem doszedł niejaki “Bogucki” do towarzystwa. Teoria spiskowa rozwija się

    • Nieźle się stary, siwy capie niemyty ustawiłeś. Podrywasz podstarzałe rozwódki – czterdziestki “na wiersz” a potem one szczęśliwe regulują rachunki biednego “poety”. Tylko gdzie jest twój honor dziadu?

      • Lizakowski, przestań dręczyć pana dr. Mierzejewskiego. To nie on jest autorem wpisów na twój temat, krzywdzisz uczciwego człowieka! To na pewno grupa twoich przyjaciół z Chicago, która chce w ten sposób sparaliżować twoje wizyty w Chicago. No bo Szalina i Panasiuk już zajęli twoje miejsce, a lepiej może startują w twojej dawnej roli. Czas pokaże. Na razie daj spokój, karłowaty Adamie, panu dr. Mierzejewskiemu. Uważaj ten na pana Władka, po co było go obrażać? Nic ci złego nie zrobił. Chyba tylko to cię dręczy, że pisze lepsze wiersze niż te twoje straszliwe bzdety, które ludziom bez krępacji i wstydu podrzucasz

      • Capem nieumytym to ty jesteś, obrońco pana Adama! Ten potworny smród bijący od ciebie czuć nawet na tym blogu. Myj się, brudasie, chociaż raz w tygodniu!
        Pomyśl, do czego sprowadziłeś poziom poezji emigracyjnej!
        I nie wprowadzaj tutaj, stary, łysy, grubawy dziadu, fetoru, bijącego z twojej niemytej od miesięcy odbytnicy. Nie potrzeba nam w Chicago siejącego nienawiść złośliwego kozła z Pieszyc.

  462. Lizakowski, Ty rzeczywiście jesteś zboczonym sadomasochistą! Sadystą, bo znęcasz się od z górą 30 lat nad Bogu ducha winnymi ludźmi, skądinąd inteligentnymi i wykształconymi, swoim topornym i płytkim myślowo grafomaństwem i chamskimi, wulgarnymi komentarzami; masochistą, bo sam się prosisz, aby Ci pisano i mówiono prawdę o Tobie, co z kolei wywołuje u Ciebie płacz i lament, że znowu ktoś „obraża i dręczy Pana Adama, genialnego poetę Wszechświata”. Ja rzeczywiście przestałem się już dawno Tobą interesować, bo jesteś tak płytki i ograniczony, że niczym już mnie nie potrafisz zaskoczyć, ani zaciekawić. Stare, zgrane wulgaryzmy i obraźliwe epitety, insynuacje i konfabulacje pokazują tylko Twój żenująco niski poziom umysłowy, prostactwo i wieśniactwo, kretynizm i kabotynizm. Twoje szydzenie z nazwisk, wieku, stanu zdrowia czy sytuacji zawodowej innych świadczy tylko o tym, jak małym, podłym i prymitywnym jesteś osobnikiem z wydymanym do karykaturalnych wymiarów ego. Czy Ty nie masz lustra w domu? Nie widzisz, jaki jesteś nawet fizycznie odrażający? Stary, łysy z tłustą i bezczelną gębą kretyna! Szydzisz z pozycji zawodowej i majątkowej innych, a czego Ty się dorobiłeś, taksówkarzu po zawodówce, „literacie”, który nie zna żadnego języka literackiego, z polskim i angielskim włącznie, a wpisującym sobie do CV, że jesteś jakimś „poetą polsko-amerykańskim”? Twoja odrażająca esbecka przeszłość jest wystarczającym powodem, aby na Ciebie nawet nie splunąć, bo i tak odpowiesz, że to deszcz pada. Żałosny kabotynie, Dyzmo poezji i salonów literackich, daj sobie na wstrzymanie! Dość już zapaskudziłeś swoim autopromocyjnym rozwolnieniem portale literackie i społecznościowe! Daj ludziom od siebie odpocząć!

      • LIZAKOWSKIEGO CZYTANIE NA WIELKIEJ SOWIE – CZYM BYŁO I CZYM JEST?

        Imprezę wymyślił najciekawszy – moim zdaniem – poeta z Pieszyc Tadeusz Żurawek i nadał jej tytuł „Wielkie czytanie na Wielkiej Sowie”. W założeniu miała to być impreza otwarta dla wszystkich chętnych, którzy przyjdą na Wielką Sowę –
        najwyższy szczyt w Górach Sowich, będący swego rodzaju wizytówką Pieszyc i poczytają swoje wiersze. Patronat nad imprezą objął Urząd Miejski w Pieszycach. Pierwsza impreza odbyła się 14 sierpnia 2009 r. Wzięło w nim udział czterech autorów: Tadeusz Żurawek, Adam Lizakowski, Michał Maczubski – mój przyjaciel, poeta z Warszawy i ja, niżej podpisany. Wiersze, które czytaliśmy obiecano nam wydrukować w lokalnej „Gazecie Pieszyckiej”. Ale Lizakowski już wtedy ujawnił, jakim jest małostkowym intrygantem. Najpierw zadzwonił do mnie z awanturą, że nie będzie promował Michała Maczubskiego, bo Ten nie kupił Jego tomików wierszy. Notabene, Lizakowski nigdy nie miał promować Michała i nigdy tego nie robił, a Ten z kolei kupił dwa stare, zleżałe od lat tomiki Lizakowskiego w dzierżoniowskiej księgarni, bo nie wiedział, że jeden z wydawców zapłacił kiedyś Lizakowskiemu w Jego tomikach, a „pieszycki wieszcz” od 20 lat nie może sprzedać tego swojego badziewia, które niesłusznie nazywa „poezją”. O tym, jak jest Lizakowski wredny, okazało się dopiero za miesiąc, kiedy w „Gazecie Pieszyckiej” ukazały się wiersze z imprezy, ale bez wierszy Michała, który napisał specjalnie na tę okoliczność poemat o Górach Sowich. Redaktorzy gazety tłumaczyli się, że zagubili gdzieś ten poemat, ale to była bujda na resorach, bo powodem nieopublikowania poematu Michała była ingerencja Lizakowskiego, który – jak wcześniej mi wykrzyczał przez telefon – „nie będzie promował mojego przyjaciela”. Ale to nie był koniec intryg Lizakowskiego – „wielkiego poety, a małego człowieka”. Od pewnego czasu współpracowałem z lokalnym portalem internetowym „Doba” w Dzierżoniowie. Napisałem więc za zgodą i wiedzą Lizakowskiego i Żurawka relację z tej imprezy, którą zresztą przesłałem Lizakowskiemu wcześniej do wiadomości. Lizakowski, pomimo że miał numer mojej komórki i adres mailowy, a także przyłaził do mnie często do domu bez zaproszenia, w ogóle nie zareagował na tekst, który Mu wysłałem. Uznałem więc, że go akceptuje i wysłałem do opublikowania. No i właśnie wtedy się zaczęło! Po paru dniach od publikacji, Lizakowski wyskoczył z komentarzem – jak przysłowiowy Filip z konopi – i od razu bezczelnie mnie zaatakował. Zaczął swój komentarz od słów: „Jak zwykle, pan Mierzejewski kłamie i manipuluje informacjami, bo imprezy nie wymyślili, jak pisze, dwaj poeci pieszyccy: Adam Lizakowski i Tadeusz Żurawek, ale tylko jeden Poeta: Pan Adam Lizakowski!” Zbaraniałem, po pierwsze – bo znałem prawdę, że wymyślił ją tylko Żurawek, a Lizakowski się do niej dopiął; po drugie – nie rozumiałem, czy to jest w ogóle ważne, a jeśli według Lizakowskiego tak, to dlaczego mnie o tym nie uprzedził przed publikacją; po trzecie – nie rozumiałem tego, że Lizakowski chełpiący się od wielu lat przyjaźnią z Żurawkiem, okazuje się tak małostkowy w marginalnej moim zdaniem sprawie i czyni to na publicznym forum w internecie? To był dopiero początek wojenki na słowa z Lizakowskim! Odpowiedziałem Mu na forum „Doby”, co o tym myślę i w ten sposób stałem się wrogiem numer jeden „pieszyckiego wieszcza”. Po roku, na następne spotkanie na Wielkiej Sowie, Lizakowski przyjechał już przygotowany z wydrukowanymi plakatami, z których wynikało, że nie jest to żadna impreza patronacka Urzędu Miejskiego w Pieszycach, tylko osobista i prywatna inicjatywa Lizakowskiego. Żurawek jak zobaczył te plakaty, zapowiedział, że wypisuje się z imprezy i tak też uczynił. Ja próbowałem jeszcze mediować, wyprostować tę brzydko woniejącą intrygę Lizakowskiego, wystąpiłem jeszcze po raz drugi, czego potem żałowałem, bo Lizakowski dopiero wtedy pokazał, na co Go stać. Kłamał, manipulował, szydził i atakował, głównie na „Dobie”, ale Jego wulgarne i ordynarne komentarze na mój temat ukazują się do dzisiaj wszędzie tam, gdzie pojawia się jakiś mój wiersz, przekład czy bodaj wzmianka o mnie. Tam wszędzie można poczytać ploty i oszczercze insynuacje, głównie na temat mojego życia osobistego, z podawaniem fałszywych i dużo przesadzonych liczb moich małżeństw czy lat bezrobocia, szyderstwa z moich wierszy i przekładów, rzekomych długów finansowych, stanu zdrowia i powodów zaprzestania pracy naukowo-dydaktycznej na wyższych uczelniach, a autorem ich jest Adam hr Lizakowski, spamujący zresztą pod różnymi nickami i pseudonimami, np.: Hieronim, Jeremiasz, Brygida B., Marta Konarska, Krzysztof, Bibliotekarka, Albin Mucha, Muchozol itp., itd. W wymyślaniu tych swoich pseudonimów Lizakowski jest niespożyty i wciąż twórczy, to idzie już w setki i tysiące. Szkoda, że w swojej twórczości paraliterackiej nie wykazuje tyle zdolności i zaangażowania! A sama impreza na Wielkiej Sowie, której Lizakowski zmienił tytuł na „Muflonów czytanie” jest pożałowania godną tragifarsą komiczną, finansowaną przez Urząd Miejski w Pieszycach, na która nikt nie przychodzi i nikt poza samym Lizakowskim i ściąganymi przez Niego znajomymi, podobnymi do Niego miernotami i grafomanami nie występuje. A Lizakowski swoi się i troi, aby przekonać, że jest to Ważna i licznie odwiedzana przez jego fanów impreza. Wykazuje przy tym dużo pomysłowości, na przykład kiedyś, kiedy w trakcie tego czytania bzdetów Lizakowskiego na Wielkie Sowie była tylko wycieczka małoletnich wychowanków z Domy Dziecka w Pieszycach, która wcale nie przybyła tam dla imprezy Lizakowskiego, została obdarowana przez samotnego „wieszcza” tomikami Jego badziewia, wydrukowanym za pieniądze pieszyckiego podatnika oraz bezpłatnymi biletami wejścia na wieżę widokową. A wszystko tylko po to, aby Lizakowski mógł się sfotografować, jak podpisuje dzieciom swoje tomiki, co sugerowało, że te dzieciaki przyszły specjalnie na Jego imprezę. Kolejna mistyfikacja, podobnie jak cała „droga twórcza” Adama Lizakowskiego – Nikodema Dyzmę polskiej poezji, na co dzień taksówkarza w Chicago, szpicla i donosiciela b. Służby Bezpieczeństwa w czasie stanu wojennego w PRL, a obecnie agenta amerykańskiego Urzędu Imigracyjnego.

        • Panie Mierzejewski bzdury pan pisze. Wymyślił to pan wczoraj i szybko na kolanie spłodził ten swój twór w obawie, że kolejna impreza doda po raz kolejny splendoru Panu Adamowi Lizakowskiemu – wybitnemu poecie.
          Dlaczego dopiero teraz ogłosił pan te “rewelacje” skoro to już siódma cykliczna impreza?
          Proszę pozdrowić “swojego przyjaciela” Pana Michała Maczubskiego. Ciekawe co Pan Maczubski mógłby powiedzieć na temat tej “przyjaźni”?

        • TAK W NAPISANEJ RELACJI Z 2009 ROKU PISAŁ MIERZEJEWSKI O ADAMIE LIZAKOWSKIM :

          “Inicjatorem i głównym animatorem imprezy był Adam Lizakowski – znany poeta, urodzony w Dzierżoniowie, wychowany w Pieszycach, a od 28 lat na emigracji w Stanach Zjednoczonych, obecnie w Chicago.”

          CAŁOŚĆ RELACJI AUTORSTWA RYSZARDA MIERZEJEWSKIEGO MOGĄ PAŃSTWO PRZECZYTAĆ TUTAJ : http://ddz.old.doba.pl/?s=subsite&id=10202&mod=2

          PROSZĘ SKONFRONTOWAĆ Z TYM CO NAPISAŁ MIERZEJEWSKI W SWOIM POŚCIE I OCZYWIŚCIE OCENIĆ

        • OTO CO M.IN. NAPISAŁ MIERZEJEWSKI O LIZAKOWSKIM W SWOJEJ RELACJI NA PORTALU DOBA W 2009 ROKU :

          “Inicjatorem i głównym animatorem imprezy był Adam Lizakowski – znany poeta, urodzony w Dzierżoniowie, wychowany w Pieszycach, a od 28 lat na emigracji w Stanach Zjednoczonych, obecnie w Chicago.”

          CAŁOŚĆ RELACJI RYSZARDA MIERZEJEWSKIEGO ZNAJDZIECIE PAŃSTWO POD PONIŻSZYM LINKIEM :
          http://ddz.old.doba.pl/?s=subsite&id=10202&mod=2

          PORÓWNUJĄC RELACJĘ Z 2009 ROKU Z OBECNYM POSTEM MIERZEJEWSKIEGO OCEŃCIE PAŃSTWO SAMI CZY MIERZEJEWSKI PISZE PRAWDĘ W KWESTII POMYSŁU NA IMPREZĘ W 2009 ROKU.

          PS. WYSTARCZY TO PANU PANIE MIERZEJEWSKI?

          • Panie Januszu E., nowy wcieleniu starego spamera adama lizakowskiego! Masz rację, a ja się pomyliłem, ale to nieistotne. Pisałem z pamięci i po prostu pomyliłem spotkania. Ta moja relacja na “Dobie” nie była z pierwszego, ale z trzeciego spotkania. I pod nia właśnie znajduje się twoja małostkowa, agresywna i chamska reakcja! Patrz: http://ddz.old.doba.pl/?s=subsite&id=19340&mod=2
            A tę, do której odsyłasz, widzę pierwszy raz na oczy i na pewno ja jej nie wysyłałem na “Dobę”. Nigdy nie napisałbym w tytule o sobie “poeta Ryszard Mierzejewski”. To ty, lizakowski, stary ubeku, ściągnąłeś ją z Golden Line, wpisałeś to, co chciałeś udowodnić i wysłałeś na “Dobę”. Po fałszerstwach na Wikipedii, wziąłeś się za Golden Line i sądzisz, że jesteś sprytny i mądry. Durny byłeś, jesteś i pozostaniesz, jełopie! Zdaj lepiej maturę, a nie staraj się przechytrzyć mądrzejszych dużo od siebie!

          • Mierzejewski, wejdź do archiwum doby i sprawdź a nie tłumacz się kłamliwie i chaotycznie albo udaj się do siedziby doby i poproś łaskawie o udostępnienie archiwum

            TO TY MIERZEJEWSKI RYSZARDZIE NAPISAŁEŚ TA RELACJĘ W 2009 ROKU I NIE OWIJAJ KOTA OGONEM

          • fragment postu Mierzejewskiego :”Od pewnego czasu współpracowałem z lokalnym portalem internetowym „Doba” w Dzierżoniowie. Napisałem więc za zgodą i wiedzą Lizakowskiego i Żurawka relację z tej imprezy, którą zresztą przesłałem Lizakowskiemu wcześniej do wiadomości. Lizakowski, pomimo że miał numer mojej komórki i adres mailowy, a także przyłaził do mnie często do domu bez zaproszenia, w ogóle nie zareagował na tekst, który Mu wysłałem. Uznałem więc, że go akceptuje i wysłałem do opublikowania.”

            I CO PANIE MIERZEJEWSKI PISAŁ PAN NA DOBIE CZY NIE? OCZYWIŚCIE O PIERWSZYM SPOTKANIU W 2009 A NIE O TRZECIM

          • Panie Mierzejewski, jeżeli pisze pan, że napisał relację z dopiero trzeciego spotkania to proszę poprosic dobę.pl o udostepnienie archiwum

          • Czy ten Janusz E. to facet, który przez lewe małżeństwo załatwiał zieloną kartę polskiej kucharce z Brukseli?

        • Tak, wszystko to znamy. Lizakowski uchodzi w Chicago za literackiego oszusta, kłamcę, mito i megalomana, słowem – faceta awanturującego się o sławę. Warto zastanawić się nad jego skrzywieniem psychicznym: uważa się za największego twórcę polskiego na emigracji (!), posługuje się urojonymi tytułami naukowymi czołowych uniwersytetów amerykańskich. Wstyd dla Ziemi Pieszyckiej! No i nie daruje nikomu lepszemu od siebie: będzie gnoił i zniesławiał swoich urojonych przeciwników, jak zrobił to w przypadku poetów w Chicago. Straszny facet!

      • Teraz Lizak przemawia głosem mieszkańców Pieszyc. Co oni na to? Czy rzeczywiście uważają go za wybitnego poetą? Ludzie, czy wszyscy daliście się zwariować?

        • Mierzejewski w 2009 roku uważał Lizakowskiego za dobrego poetę :

          Bardzo dobry artykuł autorstwa Pana dr Ryszarda Mierzejewskiego z 2009 roku – relacja z I spotkania na Wielkiej Sowie. Dobrze że napisał ” Adam Lizakowski – znany poeta” . Dobrze, że Mierzejewski napisał też że : ” Inicjatorem i głównym animatorem imprezy był Adam Lizakowski – znany poeta” Szczegóły pod poniższym linkiem :

          http://ddz.old.doba.pl/?s=subsite&id=10202&mod=2

          • Każdy może zbłądzić. Na Lizakowskiego i jego antypoezję dał się nabrać taki stary wyjadacz jak Czesław Miłosz. Więc o co chodzi?

    • Wszystko to święta prawda! Kiedyś Lizakowski zwyzywał w sposób niesłychanie chamski redaktora polonijnej gazety w Wisconsin za to, że nie wykazał wielkiego entuzjazmu w stosunku do jego poetyckich osiągnięć. Wybitną znawczynie literatury, dr. Mirosławę Kruszewską, autorkę krytycznego eseju na temat jego “twórczości” prześladuje i zniesławia do dzisiaj. Teraz usiłuje podwiesić się pod Karpowicza, a ten go nie tolerował i nie chciał utrzymywać z nim żadnych kontaktów. Podobnie było z Miłoszem, Przelotne spotkania z tym poeta posłużyło Lizakowskiemu za bilet na Parnas. Wszyscy my wiemy w Stanach, jaki potrafi być natrętny w promowaniu swoich rzygowin. Trzymajcie się ludzie od niego z daleka!

    • Pańskie rady Mierzejewski są tyle warto co pańskie życie i poezja. ZERO. Był spokój przez trzy dni i znowu choroba wróciła i Mucha się znudziła oglądaniem świata przez okno suteryny. Zaczepia i szuka kontaktów, Paranoja schizofrenia tak ma.. Mierzejewski jaki był twój pseudonim z SB na uczelni, jak ciebie nazywali?

  463. LIZAKOWSKI OBRZYDLIWY KŁAMCO I OSZUŚCIE!

    W swoich esbeckich manupulacjach zawsze liczysz, że trafisz na głupszych od siebie. A przecież twoje IQ – o czym juz kilka razy pisałem – sytuuje się na poziomie IQ gęsi sulejowskiej z twojego poematu o niedzieli jako siódmym dniu tygodnia. Oto prawdziwa moja relacja z pierrwszego czytania na Wielkiej Sowie w 2009 roku, którą zamieściłem na Golden Line. Nie ma tam w ogóle mowy, o tym że byłęś jakoby inicjatorem tej imprezy. Nie mogłem o tym napisać, bo to byłaby nieprawda.

    http://www.goldenline.pl/grupy/Literatura_kino_sztuka/ludzie-wiersze-pisza/poetyckie-newsy,1006456/

    Wiem, że zamęczałeś Pawła i Sławka z Urzędu Miejskiego w Pieszycach, aby prostowali moją relację, która ukazała się w “Gazecie Pieszyckiej”, ale Oni nie mieli zamiaru fałszować faktów na twoje zawołanie. Więc ściągnąłeś, zakompleksiony mały oszuście, moją relację z Golden Line, którą bezczelnie sfałszowałeś, dopisując zdanie o swoich niezasłużonych załugach dla imprezy, wysłałeś na “Dobę”, a sobie zachowałeś w prywatnym archiwum, a nuż się kiedyś przyda? No i teraz się przydała, ale “nie ze mną takie numery, Bruner!” Niech inni zobaczą sobie namacalny dowód twojego kolejnego kłamstwa i oszustwa w celach autopromocyjnych. Ot, kabotynen byłeś, jesteś i pozostaniesz, Lizakowki, w niechlubnej historii muflonów-grafomanów Ziemi Dzierżoniowskiej!

    • Panie Mierzejewski, jeżeli pisze pan, że napisał relację z dopiero trzeciego spotkania to proszę poprosic dobę.pl o udostepnienie archiwum
      Pańskie “rewelacje” są dziecinne i śmieszne

    • Nie z nami te numery panie M. Wyszło szydło z worka i widać nie może pan z tego wybrnąć więc się naiwnie pan tłumaczy. Takich wisienek jest więcej np. jak to pan wspomnianego wyżej “przyjaciela” wyrzucił z grupy Ludzie wiersze piszą. Ech, właścicielu i moderatorze szkoda słów.

        • Pani Aleksandro a czy pani wie kto kryje się lub krył się pod profilem “Marta Konarska” na portalu http://www.goldenline.pl? Czy Pani wie jaki ma związek profil “Marta Konarska” z dyskusją , którą prowadzimy ? ( ma bardzo duży związek). Czy Pani wie kto stworzył fałszywy profil “Marta Konarska”? Czy Pani wie jak mocno fałszywy profil “Marta Konarska” na goldenline.pl związany jest z Mierzejewskim? Jakby Pani to wiedziała to radykalnie zmieniłaby pogląd na temat niektórych piszących tu osób.

  464. My mamy spokój (chwilowo) w Chicago. Lizak rozrabia po swojemu w Pieszycach. Nic nowego. Pewni ludzie są niereformowalni. Nie pojmuję tylko jednego: jakim cudem ludność Pieszyc może tolerować tego Dyzmę. Przecież on całe miasto naraża na śmieszność. Teraz, mówiąc o grafomanie, powiemy: Facet z Pieszyc albo twórca z rejonu Gór Sowich. W krytyce literackiej zaistniało nowe pojęcie: “lizakowszczyzna”. Kiedy napiszemy o jakimś twórcy, że w jego dziele przejawiają się elementy lizakowszczyzny, będziemy wiedzieć, że jesteśmy w domu.

    • Wiesz co arcypajacu ? Co teraz można powiedzieć o autorze powyższego postu ? – “głuptak z wiochy “.

      • Lizakowski, z wiochy to ja nie jestem. Urodziłem się w Londynie, a to akurat wiocha większą od Pieszyc. A mieszkam w Hanower Park. Tam, jako taksiarz nie dojechałeś, bo byś zgubił drogę i pobłądził. No i wódy tam za darmo nie dają, w Chicago jeszcze ktoś z litości ci postawił. Hanover Pasrk niby tylko miasteczko podmiejskie, ale większe od Pieszyc, Bielawy i Dzierżoniowa. Widzę, że masz nowe pseudo “Olek-ale nie idiota”. Słusznie. Teraz, wymieniając twoje imię Adam, będziemy pisać: Adam ale nie poeta, a o wszystkich innych Adamach Nielizakowskich: Adam ale nie idiota”. Pojąłeś, baranku? Wszyscy w Chicago rechoczą z twoich pieszyckich akcji, jesteś skończony w opinii ludzkiej oszuście akademicki! Coraz więcej ludzi zapiera się znajomości z tobą, bo się wstydzą. W konsulacie też pozostawiłeś smród i nie spuściłeś wody w toalecie. Nie wspomnę już, że zginęła rolka papieru toaletowego. Winnych nie znaleziono, ale podejrzenia pozostały.

  465. Święta prawda. Jak coś się dzieje, Lizakowski natychmiast usiłuje się podwiesić do zajścia, aby tylko przypisać sobie wszelkie zasługi. O nim trzeba ciągle kadzidlanie ćwierkać, wtedy jest zadowolony. A jego poziom umysłowy jest zatrważający. Ot, zadufany w swoje talenty prostak. A kłamie jak z nut. Na przykład o swoim magisterium na Northwestern. Nawet to na Wikipedii padał, oszuścik! Podaj mnie do sądu, Lizakowski! Oszukiwałeś studentów warsztatów poetyckich w Chicago, wydając im bumażki uczestnictwa w zajęciach, pobierając za to kilka dolarów i podpisując wszystko “magister Adam Lizakowski”. Czy to nie oszustwo i naciąganie ludzi na pieniądze? Panie doktorze Mierzejewski! Dlaczego nie zwróci się Pan do redakcji Wikipedii i nie sprostuje oszustwo Lizakowskiego?

    • ty się zwróć łajbiany majtku ale najpierw pomyśl zanim cokolwiek napiszesz bo piszesz bez logiki.

      • niemożliwe bo Ryniu cierpi na chorobę morską 🙂

    • Oni za to nie odpowiadają. Wszystko opiera sie na wzajemnym zaufaniu. Napisałem kiedyś do Wikipedii, kiedy Lizakowski wpisał do notki o Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierzyńskiego moje nazwisko do grona wykładowców. Skąd przypuszczam, że to zrobił Lizakowski? Bo tylko On kpił z tego na “Dobie”. Kpił, bo wiedział, że tam jest moje nazwisko. A dlaczego tak zainteresował się tą komunistyczną uczelnią? Po to, aby mnie zniesławić. Tymczaem, ja nawet nie byłem w wojsku, bo po studiach zacząłem pracować na Uniwersytecie Wrocławskim jako nauczyciel akademicki i zostałem automatycznie przeniesiony do rezerwy. A tę relację z “Doby”, na którą powołuje się lizakowski, zobaczyłem dopiero wczoraj. Skopiował ją sobie z portalu Golden Line i bezczelnie dopisał to zdanie o sobie. Łatwo to sprawdzić, wchodząc na GL po linku, który ja podaję. Poza tym, nigdy nie napisałbym w tytule swojego tekstu “poeta Ryszard Mierzejewski”. Też można to łatwo sprawdzić, na przykład moją recenzję z tomiku Tadeusza Żurawka zatytułowałem “Nowe wiersze Tadeusza Żurawka”, a swoje nazwisko umieściłem na końcu i małymi literkami: http://ddz.doba.pl/artykul/komentarz/7217/17/37759/0/#commentactive To, czego się świetnie nauczył Lizakowski przez ostatnie 30 lat, to: kłamać, oszukiwać, fałszować dokumenty, podrabiać, intrygować, inwigilować, donosić na innych, przechwalać się, chełpić, błaznować! Przesiąknięty jest tym ubectwem na wylot, podobnie jak tanią gorzałą, którą żłopie hektolitrami. Ale trzeba przyznać, że doskonale wie, z kim należy ją żłopać i to jest źródło Jego “sukcesów zawodowych”.

      • Panie Mierzejewski to pan kłamał, oszukiwał, fałszował , ingwilował, przechwalał się w swojej grupie “ludzie wiersze piszą” na portalu http://www.goldenline.pl . Stworzył pan fałszywe profile typu : Krzysztof Adamczyk, Marta Konarska, , zrobił pan z tych profili moderatorów i np. moderator jednych ganił a pan dobry wujek chwalił lub odwrotnie albo pan czyli Marta Konarska wyrzucił z grupy swojego jak pan okresla “przyjaciela” z Warszawy Michała M.( tak jak ostatnio na użytek kolejnej próby zdyskredytowania Pana Adama Lizakowskiego – wybitnego poety) Nie przewidział pan jednego że ludzie pamiętają i złapią pana na kolejnym kłamstwie lub manipulacji. Zwiń sztandar i zakop się głęboko bo tylko pogrążasz się.

      • Panie Mierzejewski to pan kłamał, oszukiwał, fałszował , ingwilował, przechwalał się w swojej grupie “ludzie wiersze piszą” na portalu http://www.goldenline.pl . Stworzył pan fałszywe profile typu : Krzysztof Adamczyk, Marta Konarska, , zrobił pan z tych profili moderatorów i np. moderator jednych ganił a pan dobry wujek chwalił lub odwrotnie albo pan czyli Marta Konarska wyrzucił z grupy swojego jak pan okresla “przyjaciela” z Warszawy Michała M.( tak jak ostatnio na użytek kolejnej próby zdyskredytowania Pana Adama Lizakowskiego – wybitnego poety) Nie przewidział pan jednego że ludzie pamiętają i złapią pana na kolejnym kłamstwie lub manipulacji. Zwiń sztandar i zakop się głęboko bo tylko pogrążasz się.

        • A Ty, zapluty karzełku komuny, skąd ty masz takie informacje o mojej grupie na Golden Line, czyżbyś był jej członkiem? To przedstaw się, abym mógł zweryfikować twoje rewelacje! Nawet wielki poeta pieszycko-piskorzowsko-bratoszowski Pan Adam hr Lizakowski nie był członkiem tej zamkniętej grupy, więc też nic o niej wiedzieć nie może. A ty, zapluty i upierdliwy, wciąż wypisujesz te bzdury, które zresztą nikogo nie obchodzą. Obchodzą nas z to twoje dyplomy z Northwestern University i Columbia College, bo się przechwalasz, że kończyłeś tam studia magisterskie. Zupełnie natomiast zapomniałeś, że kiedyś wpisywałeś sobie do notek autobiograficznych ukończone studia z zakresu filologii słowiańskiej i dziennikarstwa na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Tak ci się to wtedy spodobało, bo udawałeś przyjaciela Miłosza, a Miłosz tam właśnie wykładał. I co się stało z tym podwójnym wykształceniem magisterskim z Berkeley, straciło termin ważności czy wywietrzało ci z twojego pustego i łysego łba razem z wypitą tam gorzałą? Teraz spodobało ci się creative writing, tylko że nie ma takiego kierunku studiów w Stanach Zjednoczonych, a Northwestern University nigdy nie prowadził studiów magisterskich, więc nie mogłeś ich tam skończyć. Pomijając już te „drobne” fakty, że ani nie masz matury, która jest niezbędna do studiowania na wyższej uczelni, ani nie znasz angielskiego na tyle, aby cokolwiek zrozumieć, co się do ciebie mówi lub pisze w tym języku. Opowiadał mi Zbyszek Zając z Bielawy, jak skontaktował cię (bodaj ubiegłego lata) ze swoim kolegą, który przyjechał ze Stanów i ten stwierdził po próbie nawiązania z tobą konwersacji po angielsku, że ty nic a nic nie kumasz w tym pięknym języku. A wykłady w Stanach Zjednoczonych są chyba po angielsku, a nie w lizakowszczyźnie, prawda? Tak więc, Lizakowski, daj sobie spokój z tymi Adamczykami, Martami Konarskimi, Brygidami B. i Januszami E. i pokaż nam wreszcie te cztery swoje dyplomy magisterskie, albo przestań błaznować i zacznij się uczyć do matury w jakiejś wieczorówce, jeszcze przed osiągnięciem wieku emerytalnego!

          • bredzisz jak zwykle ale nalewki z “NETTO” tak właśnie działają. Pozdrów swojego przyjaciela w Warszawy Michała M., którego jako Marta Konarska wyrzuciłeś z grupy “Ludzie wiersze piszą”.

  466. Bardzo dobry artykuł autorstwa Pana dr Ryszarda Mierzejewskiego z 2009 roku – relacja z I spotkania na Wielkiej Sowie. Dobrze że napisał ” Adam Lizakowski – znany poeta” . Dobrze, że Mierzejewski napisał też że : ” Inicjatorem i głównym animatorem imprezy był Adam Lizakowski – znany poeta” Szczegóły pod poniższym linkiem :

    http://ddz.old.doba.pl/?s=subsite&id=10202&mod=2

  467. Czy rzeczywiście Lizakowski jest agentem amerykańskiego urzędu emigracyjnego? Chyba nie, bo przecież w jakim języku pisałby swoje donosy? Interesujące. Może mu pomagają dawni kumple z Niezapłaconego Rentu i Dwóch Końcach Języka (kiedyś tę ostatnia nazywano dwoma końcami ch..a, i dużo w tym było zakodowanej prawdy.
    A w Chicago powszechnie się mówi, że małżeństwo wielkiego poety było przedsięwzięciem finansowym. Każdy rozsądny człowiek mający coś takiego w życiorysie powinien trzymać się, dla własnego bezpieczeństwa, z daleka od urzędów emigracyjnych. Pewne sprawy nie ulegają przedawnieniu.

    • Może i nie jest, ale tym się też przechwalał w gronie bliskich znajomych. W końcu przez cały swój pobyt w Stanach, aż do upadku komuny w Polsce, szpiclował i donosił dla SB. A czym się zajmują w Urzędzie Imigracyjnym, głównie szpiclowaniem wśród imigrantów i pisaniem na nich donosów. A jeśli tam pracuje, to na pewno w sekcji polskiej, więc angielski nie jest mu do niczego potrzebny. Skoro swoje wiersze dał do tłumaczenia niejakiemu Andrew Pietrzykowi, to może i donosy z lizakowszczyzny na angielski tłumaczy mu jakiś innym Pietrzyk? Poza szpiclowaniem, fabrykowaniem fałszywych dowodów i pisaniem donosów niczego innego nie potrafi robić. Od święta udaje więc poetę i magistra, a na codzień grzebie w fekaliach, bo mu za to dobrze płacą. W końcu stać go, aby przynajmniej raz do roku, a tym roku, dwa razy przylatywac do Polski.

      • lepiej ty umyj ręce bo dopiero one śmierdzą. Pozdrów swojego “przyjaciela” z Warszawy M.M., którego jako Marta Konarska wyrzuciłeś z grupy “Ludzie wiersze piszą”

    • od kiedy to Ryniu Olkiem marynarzem jesteś?

      • Lizakowski,
        wiele razy informowałem cię, kłamczuchu, że dr Mierzejewski to nie Olek. Przecież on nie wie ani o twoich małżeństwach, ani o kiełbasie na Archerze, ani o promowaniu kosmetyków Pani Mary Kay, ani o Chemigraphie, skąd cie Jarmakowski i Duszą pogonił, ani o kwiaciarni na Milwauee Av., ani o popijawach w księgarni Golden Bookstore, w pokoju na zapleczu. W środeczku stał komputer, obok piwko Miller i kawałek pęta kiełbasy od Gila. Skąd on może o tym wiedzieć? I te twoje brudne, wystrzępione na nogawkach krótkie dżinsy, i ten obleśny, pijacki uśmieszek małego cwaniaczka z prowincji. Daj spokój temu niewinnemu człowiekowi. Ma pecha, że się z tobą spotkał.
        Ale świadectwa, kłamco i chwalidupo, z Northwestern i Columbia College pokaż. Dopóki tego nie zrobisz, pozostajesz kłamcą i oszustem, wyciągającym korzyści z kłamstw o swoim wykształceniu.
        Pobiłeś wszelkie rekordy. Masz dyplom prestiżowej uczelni bez matury. Czy tam legitymowałeś się falsyfikatem? Czyżby jeszcze jeden przekręt, mitomanie?
        A w Chicago się spotkamy, jak przyjedziesz, Burzawa też na ciebie czeka. To akurat jest nie do pozazdroszczenia!

        • Póki Ryniu będziesz pisał w taki chamski sposób póty będziesz chamem
          Ps, schowaj słomę wystająca ci z butów.

  468. Czy Krzysztof Adamczyk to nowy szermierz Adama, czy tylko sam wielki Adam, pseudopoeta?

    • O Boże, Lizakowski, jaki ty nudny jesteś! Ludzi nie obchodzą żadne profile, prawdziwe czy fałszywe, na Golden Line. Wysłałeś na mnie donos do admina GL w tej sprawie i gdyby prawdą było, to co tu wypisujesz, to już dawno by mnie nie było na Golden Line. A ja mam się dobrze i od 7 lat prowadzę tam własną grupę. Nas interesują twoje dyplomy z uczelni amerykańskich, które ponoć kończyłeś. Pokaż je i nie zapomnij też o pokazaniu swojego świadectwa maturalnego.

      • po “donosie” zniknęły fałszywe profile stworzone przez ciebie Mierzejewski
        Fakt prowadzisz własną grupę na której w 99% ty publikujesz swoje wypociny pseudopoetyckie.

      • Przeczytałem bardzo dobry artykuł autorstwa Pana dr Ryszarda Mierzejewskiego z 2009 roku – relacja z I spotkania na Wielkiej Sowie. Dobrze że napisał ” Adam Lizakowski – znany poeta” . Dobrze, że Mierzejewski napisał też że : ” Inicjatorem i głównym animatorem imprezy był Adam Lizakowski – znany poeta” Szczegóły pod linkiem :

        http://ddz.old.doba.pl/?s=subsite&id=10202&mod=2

        • Oj Lizak, jak cię ten prostacki styl zdradza! Dajże już spokój! Ludzie dotąd uważali cię za nieszkodliwego wariata, teraz zaczynają myśleć, że jesteś groźny wariat i prymitywny kłamca (vide: Northwestern!). Niedługo zaczyna się ciebie bać. I to może się dla ciebie zakończyć kontrolowanym przez biegłych odosobnieniem.

      • ps. nie mów za ludzi Ryniu
        bo za cienki Bolek jesteś
        aby mówić w czyimś imieniu

        zwiń sztandar niepoetto
        i szoruj pod NETTO

    • Krzysztof Adamczyk to fałszywy profil stworzony na http://www.goldenline.pl przez samego Ryszarda Mierzejewskiego. Po masowych interwencjach w administracji przez użytkowników portalu profil został zlikwidowany podobnie jak inne ( Marta Konarska, Anna Bielawska, Filipowicz, Styczyńska). Fałszywe profile były wykorzystywane do kontroli i manipulacji członkami grupy “Ludzie wiersze piszą”

      • Lizakowski, przestań, pajacu, intrygancie i oszuście zaśmiecać ten portal. Popraw Wikipedię z kłamstw, które o sobie tam podajesz!

      • Przestań bredzić, Lizakowski. Nudny jesteś. I prymityw z ciebie prawdziwy. Nawet Zyman w Toronto już to pojął. A ile mu odpaliłeś komisowego za nagrodę? O tak, on lubi pieniądze, wszyscy o tym w Toronto wiedzą!i

    • ZAPYTAJ SIĘ Mierzejewskiego KIM JEST KRZYSZTOF ADAMCZYK. ON BARDZO DOBRZE WIE BO GO “ZROBIŁ”

      • Upierdliwy kretynie Adamie Lizakowski! Uczepileś się tych moich rzekomych fałszywych profili na Golden Line, jak szczerbaty sucharów! Przecież to ja jestem załozycielem i głowym moderatorem w grupie “Ludzie wiersze piszą…” i gdybym stworzył jakieś fałczywe profile, to twoich bezczelnych donosach do admina GL, mnie by piewrwszego wyrzucili z portalu. Kogo to obchodzi, pytam po ram n-ty? Świadectwo maturalne pokaż i swoje dyplomy magisterskie z uczelni amerykańskich, bo bezprawnie używasz tytułu magistra, oszuście, kabotynie i ćwoku po 2-letniej zawodówce i kursach wieczorowych dla kapusiów służby bezpieczeństwa, i niczego więcej!

          • Anno Bielawska de domo Lizakowska, ty masz tyle fałszywych profilów, ale wystarczy, że coś napiszesz, znany poeto, to wszyscy poznają od razu twój prostacki styl i twoje parszywe podejście do ludzi. Wstydź się, prostaku, obojętnie jak się zwiesz, hrabio od siedmiu boleści i poeto od wszystkich boleści łącznie ze stałą, uporczywą sraczką! Zanieczyściłeś fekaliami polskie Chicago, teraz robisz to na nowo w Pieszycach. Kiedy ten cyrk się skończy? I tak masz szczęście, żeś jeszcze po mordzie nie dostał za swoje podchody, ale stać się to może, bo już ponoć na ciebie w Chicago czekają mocarne chłopaki z kliningu i zawzięte sprzątaczki na domkach. Będą jaja! Tak, tak. Mówią, że ci publicznie obetną to, co ci jeszcze pozostało po tej twojej seksualnej olimpiadzie na polanach w Górach Sowich.

  469. Chciałam tutaj zaprezentować znakomite tłumaczenie wiersza, dokonane przez dr. Mierzejewskiego. Dzieki awanturze z fantastą i oszustem Lizakowskim (tak, jest oszustem, nie ma żadnego wykształcenia humanistycznego, a podaje, że jest magistrem jednego z najbardziej elitarnych uniwersytetów amerykańskich, co ułatwia mu wyłudzanie pieniędzy od naiwnych studentów warsztatów poetyckich w Chicago). Z całej tej wstrętnej, brudnej awantury Lizaka wyszło jednak dobra rzecz dla mnie: siedziałam sobie kilka godzin przy komputerze i czytałam wiersze publikowane tam i wybrane przez p. Mierzejewskiego. Co ciekawe, przetasowałam moje ulubione utwory, niestety, wielu z poetów tak naprawdę niczego głębszego nie mówią, wśród nich nawet uznanego za wyższego rangą twórcę, Józefa Barana. Jego wiersze, zazwyczaj opisowe, z fałszywym zapisem wsi, przegadane, bez ciekawych skojarzeń, staja się dzisiaj dla mnie nie do przyjęcia a pachną na odległość zmąconą Nową Falą, Grochowiakiem i Czechowiczem. Jeszcze jedna modernistyczna chłopomania i kłamany zachwyt nad rzeczami, które nam już dawno spowszedniały. Ale za to było dużo utworów poetów języka angielskiego i francuskiego. Podaję jeden:

    Louis-Honoré Fréchette*

    Luty

    Na część zimowego nieba nowe dekoracje wstępują,
    Na lazurowym firmamencie zapalają się różowe ogniki,
    Wiatr cieplejszy przepędza piórka przez nasze chodniki
    Małych szarych wróbli, które je znów odnajdują.

    W śpiącym lesie rozbrzmiewa wiele głuchych odgłosów,
    Także w wydrążonych wąwozach, które mgły wypełniają,
    W ich frędzlach niezdrowych, które nas zakatarzają,
    Wschód bardziej jest pozłacany, niż złota szpilka do włosów.

    Swawolny, trzęsie się argentyński dzwon,
    Hałaśliwy karnawał nadaje butem ton
    Na chłopskim klepisku lub jedwabnym dywanie.

    Chandra szuka innych złego nastroju winnych,
    Miło jest siedzieć w naszych kręgach intymnych…
    To jest najkrótszy miesiąc: niech się szczęście stanie.

    z tomu „Les Fleurs boréales, les oiseaux de neige”, 1881

    tłum. z francuskiego Ryszard Mierzejewski

    Dziękuję za chwile autentycznych wzruszeń, Panie Doktorze!

      • Panno Grażynko Lizakowska,
        wybaczy Pani, przekład jest dobry, proszę porównać z tekstem francuskim, szczelnie do niego przylega. Znam francuski, bo studiowałam na Sorbonie w młodości. No i należny swoją opinię, w wypadku bezwzględnej i anonimowej krytyki choćby dla powagi swojej wypowiedzi, uzasadnić. Potrafi Pani spolszczyć ten tekst lepiej? Lizakowski na pewno potrafi, bo on tłumaczy nawet z sanskrytu, nie znając tak naprawdę dobrze żadnego z językiem tego świata. Co ciekawsze, przekładu dokonuje zawsze wtedy, kiedy tekst danego utworu był już wcześniej przyswajany polszczyźnie przez innych tłumaczy, co może sugerować tłumaczenie z polskiego na polski. Można i tak.

  470. To już VII Spotkanie poetyckie na Wielkiej Sowie. Gratulujemy Panu Adamowi Lizakowskiemu – wybitnemu poecie i Tadeuszowi Żurawkowi, który zawsze chętnie towarzyszy Panu Adamowi podczas tej imprezy.

    Zapewne będą się czaić w krzakach jacyś zazdrośnicy i nieudacznicy literaccy. Niech się uczą warsztatu poetyckiego, zapisując w swoich kapownikach techniki pisania wiersza.

    http://ddz.doba.pl/artykul/3-10-vii-muflonow-poetyckie-spotkania-na-wielkiej-sowie/7752/34

    • Znowu się kompromitujesz Strażniku Lizakowski. Znowu cobie kadzisz: “wybitny poeta”. Opanuj się, prostaku i oszuście literacki!

    • Żałosna i nudna jak flaki z olejem tragifarsa komiczna z Adamem Lizakowskim, oszustem, bufonem i grafomanem, Dyzmą polskiej poezji w roli głównej. Na największego kabotyna Ziemi Dzierżoniowskiej czeka falsyfikat dyplomu magisterskiego Northwestern University w Chicago, aby pieszycko-piskorzowsko-bratoszowski wieszcz mógł już bez żenady przedstawiać się jako Adam mgr Lizakowski.

      • To już VII Spotkanie poetyckie na Wielkiej Sowie. Gratulujemy Panu Adamowi Lizakowskiemu – wybitnemu poecie i Tadeuszowi Żurawkowi, który zawsze chętnie towarzyszy Panu Adamowi podczas tej imprezy.

        Napewno będą się czaić w krzakach jacyś zazdrośnicy i nieudacznicy literaccy. Niech się uczą warsztatu poetyckiego, zapisując w swoich kapownikach techniki pisania wierszy ale co z tego jeśli talentu nie mają.

        http://ddz.doba.pl/artykul/3-10-vii-muflonow-poetyckie-spotkania-na-wielkiej-sowie/7752/34

        • Po co, Lizakowski, wpisujesz to samo kilka razy? Ręce ci eis trzęsą? No tak, w młodości trzeba je było trzymać na kołdrze.

  471. Chciałam zwrócić uwagę strażnikowi cnoty pana Adama (od ostatniego razu na polanach Gór Sowich ani razu, a wiec dziewiczej), że na pewno pisze się na pewno rozdzielnie, zaś nie można się uczyć warsztatu poetyckiego, tylko czegoś, na przykład poetyki, można się uczyć na warsztatach poetyckich. (uczyłam się tkactwa na warsztatach w Pieszycach)Wyrażajmy się jasno i logicznie. A czy pan Tadeusz Żurawek również chętnie towarzyszy panu Adamowi wybitnemu poecie na polany Gór Sowich, aby wspólnie z wybitnym poetą pobaraszkować i poczuć drzazgi igliwia na swoich plecach?
    Pozwolę sobie załączyć dobre tym razem tłumaczenie dr. Mierzejewskiemu, tym razem z języka angielskiego. Może w przyszłości przetłumaczy również wiersze wybitnego poety, który ponoć zna sanskryt, ale na pewno nie zna dobrze angielskiego.
    Pani Grażyno, jeżeli zna pani angielski, to prosimy o pani cenny komentarz!

    Oliver Herford

    Słyszałem jak śpiewa ptak

    Słyszałem jak śpiewa ptak
    W ciemności grudnia
    Jakiś magiczny znak
    I słodki do zapamiętania.

    Bliżej do wiosny nam jednak
    Niż było nam od września
    Słyszałem jak śpiewa ptak
    W ciemności grudnia.

    z tomu „Welcome Christmas!
    A Garland of Poems” ed. by Anne Thaxter Eaton, 1955

    tłum. z angielskiego Ryszard Mierzejewski

      • Lizakowski, literacki parobczaku, przestań się wydurniać. I tak wszyscy wiedzą, że jesteś chorobliwie zawistny, pełen nienawiści, a co najgorsze, siejesz nienawiść. Wielu po tej stronie wielkiej wody już wygląda twojego przyjazdu do Chicago, chce załatwić stare porachunki. I nie chodzi wcale o zaległy rent.
        Całej swojej rodzinie wstyd przyniosłeś. Nie mówiąc o ludziach w Pieszycach, którzy w opinii Polaków uchodzą teraz za niedouczonych prymitywów, bo tolerują i sponsorują kretyna.
        Tylko jeden dr Mierzejewski ratuje sytuację!

      • Nie. Łysy. I wredny tudzież nader obleśny, na wysokich podeszwach. Niedomyty. Smród!

    • À propos moich tłumaczeń, przypomnę głównie Lizakowskiemu, pewną autentyczną historię. Mam w swoim dorobku translatorskim również kilkanaście przekładów wierszy G. Apollinaire’a. Ukazały się one moim nakładem w tomiku: Guillaume Apollinaire: Poezje. Nowe przekłady. Wybrał z francuskiego przełożył i opracował Ryszard Mierzejewski, Pieszyce 2015. (http://alpha.bn.org.pl/search~S5*pol?/tPoezje.+Nowe+przek{u0142}{u0105}dy/tpoezje+nowe+przekl~aa~ady/-3%2C0%2C0%2CB/frameset&FF=tpoezje+nowe+przekl~aady&1%2C1%2C/indexsort=-) Świadomy tego, że wziąłem się za bardzo odpowiedzialną pracę, wypożyczyłem sobie wcześniej wszystkie polskie przekłady Apollinaire’a. Zdziwiłem się nawet, że jest ich tak dużo, a samych tłumaczy przeszło trzydziestu. Zacząłem od tłumaczeń tych wierszy, które nie były jeszcze przełożone na polski, albo były przełożone bardzo dawno, przed II wojną światową i nie były wznawiane po wojnie. Wśród nich był wiersz „Maj”, z jednym zapomnianym przedwojennym przekładem, niezbyt udanym i może dlatego nigdy więcej nie publikowanym. Przekład mój opublikowałem na lokalnym portalu „Doba”. Oczywiście, od razu pojawił się Lizakowski, z komentarzem, że jest to fatalny przekład, najgorszy z tych, które zna. Wiedząc, że Lizakowski nie zna w ogóle francuskiego i właściwie nie powinien oceniać przekładów z tego języka, zapytałem Go jednak, jakie zna przekłady tego wiersza i okazało się, że nie zna żadnego, nawet tego przedwojennego. Na jakiej więc podstawie, zapytałem, oceniasz mój przekład? Na co Lizakowski odpowiedział, że porównał mój przekład z automatycznym tłumaczeniem z Googli!… Podobnie, opierając się na tłumaczeniach z Googli i niczym więcej, Lizakowski krytykował moje przekłady z angielskiego, francuskiego, szwedzkiego, norweskiego i rosyjskiego, bo z tych języków tłumaczę i publikuję swoje przekłady. Jak powszechnie wiadomo, Lizakowski nie zna żadnego języka w mowie i piśmie, nawet swojej rodzimej polszczyzny, bo pisze i mówi wyłącznie w lizakowszczyźnie.

  472. JAK ADAM LIZAKOWSKI NAPISAŁ BYŁ NA NOWO WIERSZYK
    „WLAZŁ KOTEK NA PŁOTEK”

    WSTĘP – mój R. M. „Piórem i piórkiem” Juliana Tuwima, zbiór znakomitych przedwojennych parodii i wierszy satyrycznych, wydany w 1951 roku, do dziś pamiętam we fragmentach i wciąż się zaśmiewam. Wśród nich dwie fenomenalne parodie Leśmiana i Wyspiańskiego, oparte na kanwie wierszyka „Wlazł kotek na płotek”. Zachęciło to i mnie do sparodiowania kilku znanych polskich poetów, wykorzystując w tym celu pomysł J. Tuwima
    (patrz: http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=71801).
    Jakież więc było moje zdumienie, kiedy natrafiłem na parafrazę znanego ludowego wierszyka w wykonaniu genialnego grafomana Adama Lizakowskiego, który nie mając za grosz poczucia humoru, potraktował rzecz bardzo poważnie (w swoim mniemaniu oczywiście) i spłodził gniot nieprawdopodobnie banalny i głupi, nad którym nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać?

    Adam Lizakowski

    „wlazł kotek na płotek i mruga”/

    mit pozorny/
    i zdegradowany/
    wykorzystuje się go do celów politycznych/
    swojski widok kot na plocie mrugający/
    w imię cierpiących żołnierzy
    i prostych ludzi/
    sól ziemi ty i ja/
    utracona wartości kultury/
    płot i kot/
    w współczesnym świecie wiele znaczą/
    płot i kot/
    reprezentują wartości duchowe/
    najazd Hunów i Mongołów/
    może okazać się niebezpieczny/
    przewrócą płot/
    zjedzą kota/
    groteskowość tego/
    podniesie rangę/
    kota i plota/
    kto chce wracać do krainy ułanów
    i rozumnych koni/
    koń/
    odebrać wzniosłość/
    kotu/
    Piast/
    chciał oddać królestwo za/
    kota/
    a nie konia/
    sam się nie wykarmi/
    kotu/
    do życia wiele nie potrzeba/
    jeden płot i drzewo/
    z niego można zrobić tron/
    albo trumnę lub arkę/
    na jedno wychodzi – podróż

    (Adam Lizakowski Wiersze spod Krzywej Wieży,
    Ząbkowice Śląskie, bez daty wyd., s. 43-44)

    Mój komentarz R. M. Jak żyję długo na świecie i wiele już czytałem, to takiego konglomeratu bzdur, silących się na głębię myślową i oryginalność, nie miałem jeszcze okazji. A kogóż i czegóż tu nie ma w tej parafrazie ludowego wierszyka? Są cierpiący żołnierze, prości ludzie, ziemia i sól, Hunowie, Mongołowie i ułani, konie, koty i płoty, Piast i jego królestwo, porady dla hodowców kotów, czym je karmić, a także na koniec poradnik małego majsterkowicza, co można wystrugać z drewnianego płota.
    I nie próbujcie pytać, co poeta miał na myśli, bo jak widać on w ogóle nie myślał, pisząc tego gniota za pieniądze z Europejskiego Funduszu Rolnego na Rzecz Obszarów Wiejskich (EFRROW) w ramach Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007-2013, z którego wyłudził – za pośrednictwem kasy Urzędu Miejskiego w Ząbkowicach Śląskich – bagatela przeszło 9,5 tys. zł.
    (zapraszam na stronę:
    http://zabkowiceslaskie.pl/pl/aktualnosci/publikacja-wiersze-spod-krzywej-wiezy-wybrana-do-finansowania-kwota-ponad-95-tysiaca-zlotych/

    Ryszard Mierzejewski

    • Bardzo dobry i oryginalny wiersz. Nie próbuję cię kmiocie pytać co poeta miał na myśli bo nie jesteś zdolny odpowiedzieć. A wiesz kmiocie dlaczego? Z prostej przyczyny – po prostu nie znasz się kmiocie na poezji a twoja obsesyjna “lizakofobia” pogłębia jeszcze tą nieznajomość jako balast dodany.

    • Poniżej przykład wzorcowej grafomanii a przy okazji dowiemy się co podmiot liryczny miał na myśli. Panowie i Panie przedstawiamy gniot przedstawiciela tzw. poezyji gadano-publicystycznej :

      “W eleganckim lokalu”
      (autor – Ryszard Mierzejewski)

      Przy stolikach siedziało
      kilka osób
      leniwie bez pośpiechu
      snuły się rozmowy
      i kelnerzy
      w lśniących smokingach.

      Do sali weszła kobieta
      wysoka wytworna smukła
      dojrzała
      w każdym szczególe swej
      urody
      zupełnie naga
      oszałamiająco piękna.

      Długie czarne włosy
      spływały na ramiona
      i kontrastowały
      z bielą
      krągłych jędrnych piersi
      podobnie jak
      czarna bujna kępka poniżej
      pępka
      u szczytu długich
      smukłych
      nóg.

      To nie był sen
      zbyt była prawdziwa
      gorąca
      pachniała wiosennym bzem
      szła środkiem sali
      miękko i sprężyście
      jak kot
      omijała zaciekawione spojrzenia
      w stłumionych
      podekscytowanych szeptach
      mruczało pożądaniem jej
      lśniące nagie ciało.

      I jeśli nie był to sen
      to co?

  473. Naprawdę nie wiem, kto tu zwariował: my, którzy zastanawiamy się nad zjawiskiem Lizakowskiego czy on, który chyba kpi sobie w oczy z nas wszystkich. Przecież nikt będący przy zdrowych zmysłach nie może tego ponurego grafomaństwa potraktować poważnie. A jednak tak się dzieje, skoro Lizakowskiemu udało się wyłudzić fundusze na swoje bzdety, i to od urzędów państwowych.
    Oczywiście znajdzie się krytyk literacki czy inny nawiedzony grafoman jak na przykład Edward Zyman z Toronto, podwieszający się wszędzie, gdzie tylko może dopisać swoje nazwisko, który w pijackim bełkocie Lizaka dojrzy pewne novum w rozwoju poezji. I koło dalej się toczy. Lizakowski biega w Polsce za jedynego i najwyższej klasy twórcę i nikt tego nie sprostuje, bo siła przebicia bezczelnego Adama jest nie do odparcia. Nawet Pan Panasiuk Władysław, publicysta z Chicago, który pisze, więc jest – Lizakowskiemu się nie oprze.
    A wszystko to świadczy o tym, że wierszy dzisiaj nikt nie czyta, nawet ich autorzy. W przypadku Lizakowskiego jest to zupełnie usprawiedliwione.
    Znam Lizaka. Każdy, kto z nim przeprowadzi pięciominutową rozmowę będzie wiedział zaraz, że rozmawia z człowiekiem o niezwykle wąskich horyzontach myślowych i osobnikiem bez podstawowego wykształcenia, usiłującym sprytnie robić dobre wrażenie powołując się na urojone kontakty z ludźmi kultury, w tym przypadku również Miłosza, z którego Lizak zrobił największego swojego powiernika. Jest to oczywistą bzdurą.
    Przypadek Lizakowskiego nie jest odosobniony, na emigracji mamy drugiego takiego nieudacznika-Dyzmę, Marcina Chumięckiego, dyrektora z nominacji kanclerza Orchard Lake Schools, Whalena. Nie posiadając żadnego wykształcenia wspomniany Chumięcki kieruje Misją Polską i usiłuje gdzie może pozować na reprezentanta Polonii. Wszystko to niestety jaskrawo dowodzi upadku umysłowego Polaków zarówno w kraju, jak i na emigracji, a zwłaszcza polonijnego kleru, skorumpowanego, zdemoralizowanego i zmaterializowanego. Co, udają idiotów i nie potrafią dostrzec robiących nas w konia miernot?

    • O czym Ryszardzie prawisz bez logiki ? Jakoś dziwnie rozdygotany i nerwowy tzw, tok myślowy. Proszę usiąść, zrobić spokojnie kilka wdechów i wydechów , puścić bąka i ponownie spróbować sklecić logiczne zdanie

      • I to jest piękna proza i metoda dyskusji znanego poety Lizakowskiego. Płaska, chamska i karcze,ma. Takiego to poetę pieści Ziemia Pieszycka.
        Sam gnój.

  474. W ramach promocji prawie 40-letniej spuścizny („literackiej”) Adama Lizakowskiego, który sam o sobie pisze, że jest nie tylko największym, wybitnym i genialnym poetą Ziemi Dzierżoniowskiej, ale też najwybitniejszym poetą „naszych czasów”, oczywiście na całej kuli ziemskiej!
    Patrz: http://progressforpoland.com/lizakowski-wraca-z-emigracji/
    prezentacja kolejnego „dzieła wiekopomnego” pieszycko-piskorzowsko-bratoszowsko-ząbkowickiego Wieszcza.

    Adam Lizakowski

    „aaa aaa aaa aaa były sobie”

    kotki dwa/
    szare bure oby dwa*/
    prawdopodobnie to rodzeństwo/
    powite w domu bez ścian/
    prezent dla świata/
    filozofowie kręcą wąsy, skubią brody/
    po grzbiecie wędruje dreszcz/
    słodkości dzieciństwa zatapia po samą szyję/
    aaa aaa/
    jak brzytwa tnie do samej kości/
    i nic nie pomoże wyspa Manhattan/
    aaa aaa/
    wbija się w serce/
    pojawia się dziadek i babcia ciocia Stasia i wujek Rysio/
    kotki dwa/
    rozbierają nie tylko do rosołu/
    do samego początku/
    długiej sutki matki dosięgającej nawet na księżyc/
    tłuste mleko/
    każdy z nas ma kota w sobie i aaa aaa

    *oryginala pisownia Autora – przyp. R. M.

    (Adam Lizakowski: Wiersze spod Krzywej Wieży,
    Ząbkowice Śląskie, bez daty wyd., s. 45)

    „Dzieło” nie wymaga komentarza, tak jest przejrzyste semantycznie, może tylko warto zwrócić uwagę na jego przesłanie w ostatnim wersie, zgadzam się z Autorem, że „ma kota w sobie” i nie tylko kota w swojej łysej, mufloniej głowie!…

    • Mierzejewski, oj biedny Mierzejewski, znowu nie będzie spał tej nocy. tak bardzo cierpi z powodu pana Adama, może znalazł by się jakiś mecenas i pożył mu 10 zł na wieczne oddanie. To by dodało mu sił do następnym donosów o teściach mieszaniny, kłamstwa, głupoty, chorej wyobraźni, napuszenia u zarozumiałości plus znaczki. Ale ze mną, Lizakowski, nie wygrasz, bo byłem, jestem i pozostanę niezależny w swoich poglądach i opiniach. Ktoś też podpisał się na moim świadectwie maturalnym, dyplomie magisterskim, kilku innych studiów podyplomowych i doktorskim, czego nie można powiedzieć o Tobie. Nie mam więc żadnych kompleksów ps. panie doktorze nauk himalaistycznych, gdzie pan od 16 lat pracuje? W jakiej instytucji, bo pan Adam na uczelni we Wrocławiu.

  475. W Ząbkowicach Śląskich zwariowali… Dr Ryszard Mierzejewski podaje autentyczne fakty upadku myśli polskiej i braku rozumu mieszkańców tej przepięknej miejscowości. Oto autentyczny komunikat:

    Strona główna » Aktualności
    » Publikacja „Wiersze spod Krzywej Wieży” wybrana do finansowania kwotą ponad 9,5 tysiąca złotych

    28 Październik 2013 r.

    Na liście ocenionych przez Radę Stowarzyszenia Lokalna Grupa Działania „Qwsi” operacji zgodnych z Lokalną Strategią Rozwoju i wybranych do finansowania znalazła się publikacja tomiku wierszy Adama Lizakowskiego – „Wiersze spod Krzywej Wieży”. Wniosek o dofinansowanie został zaopiniowany pozytywnie w ramach XIII naboru wniosków działania 4.1/413 „Wdrażanie lokalnych strategii rozwoju” dla działania „małe projekty”. Wnioskowana kwota to 9 592,00 zł.
    Publikacja „Wiersze spod Krzywej Wieży” wybrana do finansowania kwotą ponad 9,5 tysiąca złotych

    Adam Lizakowski to poeta, tłumacz, fotograf, promotor kultury polskiej za granicą. Jest autorem kilkunastu tomów poezji, powieści i wspomnień – publikował m. in. w paryskiej Kulturze i nowojorskim Nowym Dzienniku, jego twórczość doczekała się wielu znaczących nagród. Wiersze zawarte w tomiku „Spod Krzywej Wieży” opisują złożone dzieje Dolnego Śląska oraz Ząbkowic Śląskich. Wydanie książki będzie ciekawą ofertą kulturalną – wiersze nie tylko traktują o tematach bliskich mieszkańcom Gminy Ząbkowice Śląskie, ale przede wszystkim promują walory regionu.

    Ciekawe, czy członkowie jury tego zacnego miasteczka maja maturę czy tylko magisterium Northwestern?
    O, naiwna, prostacza głupoto!

    Poniżej wiersz napisany na cześć Adama L
    [Autor jak dotąd nieznany]

    Poeta
    chodził nieuczesany co nie było
    jego zamierzeniem a tylko niemożliwością
    postawienia na baczność włosów
    był bowiem łysy Jego czaszka
    świeciła potem który ścierał
    brudną zasmarkaną chustką w kolorze czerwonym
    jak krew proletariatu czy gwiazda ułupana
    z nagrobków sowieckich żołnierzy którzy
    przynieśli nam na bagnetach wolność a także
    często syfilis oraz różne choroby weneryczne
    pozostawiając w spadku bandy bachorów z którymi
    nie wiadomo było co zrobić wiec trafiały
    do zimnych sierocińców gdzie zwyrodnialcy
    gwałcili je przynajmniej trzy razy w tygodniu
    komunistyczną ideologią o równości obywatelskiej
    i wyższości moralnej ludu pracującego
    nad zachodnia burżuazja
    Nasz poeta nie pisał o tym ponieważ
    co mu tam ideologiczne programowanie bachorów
    oczarowany poetyką twórców sanskrytu
    z uporem otwierał wyważone już dawno drzwi
    i spolszczał polskie przekłady hermetycznych
    poetów amerykańskich i latynoskich
    miejscowym poetom ucierał nosa
    twierdząc że gdy popracują to może
    uda im się napisać utwór będący
    pojazdem, którym triumfalnie wjadą na prawą stronę nieśmiertelności a jak się postarają
    to nawet złapią oponę na środku autostrady ku nieśmiertelności
    co i jemu zdarzyło się kiedy był taksówkarzem i zablokował
    ruch na autostradzie nr 90 w Mieście Chicago, gdzie przywodził
    legionom osowiałych poetów miejscowych
    i czym trafił w Annały miast Pieszyc i Ząbkowic Śląskich
    gdzie jego podmiot liryczny pogłaskano po łysinie a jemu samemu
    podano letnią herbatę bez cukru Nikt nie przypuszczał
    że Krzywa Wieża obsikana oddolnie
    przez watahy wielbicieli jego talentu
    runie wszystkim na głowę a tylko wersy
    znanego poety Adama świadczyć będą
    że stała kiedyś krzepko chociaż była krzywa
    a teraz prześladuje poetę w czasie snu
    powodując bolesne polucje chociaż nie te czasy
    i świadomość przemijania która naturalizowanych
    obywateli olimpu nachodzi od czasu do czasu
    aż w końcu wiersze ułożą się na progu domu skąd je wymiecie
    na zewnątrz stary woźny któremu się kiedyś śniło
    piękno olimpu i a także laurowy znak na czole oraz posada
    znanego krytyka i pogromcę kiczu
    Na głowie znanego poety Adama
    kiwa się w lewo i w prawo
    przywiędły liść laurowy UNESCO rysujący
    na obszarze jego wyjątkowo niekształtnej łysiny
    podobnej strusiemu jajku zdobnemu w sinawe esy floresy
    zaplatające się w ogromny znak zapytania
    o los okaleczałej poezji pisanej nocą na Judahu Skale

    po dwóch szóstkach lokalnego cienkusza Millera
    zagryzając kiszonym ogórkiem z Lowella
    i weselną kiełbasa miejscowych masarzy
    czasami przypatrywał się karaluchom które spacerowały
    równo po zlewozmywaku jego kuchni i myślał
    dlaczego tak uporczywie idą w jednym kierunku
    i są odporne na urok nowoczesnego wersu
    który akurat zaplątał mu się w skołowanej głowie

    wszystkiemu winna tania wódka która
    milczała osamotniona w butelce i stała się
    grobowcem dwóch much, które zakończyły swój byt ziemski
    dramatycznym skokiem do wspomnianej butelki
    nieskutecznie tęskniącej za reanimacją
    w krysztale czyli wejściem
    w lepsze materie rzeczy nieobjętych słowem

    poeta drapie się w miejsca które w towarzystwie
    nie powinny być dotykane dłonią aby
    nie wywołać skojarzeń zmysłowych Nasz twórca
    zmysłowym był zawsze a uwielbiał wielce
    twardą podściółkę leśną, szorstkie dechy podłóg
    zmagające przeżycie erotyczne wpisując je trwale
    w ekstazy pustych dni i pułapki zmysłów
    jego sprytne oczka taksowały sytuację
    z której wyciągał jak żulik na odpustach
    pomysły zrodzone na kanwach twórczych
    ciągle groźnej konkurencji. W obliczu matołów
    pozujących na znawców wiązanego słowa
    podpatrywał kopulujące z ich umysłem metafory
    i onanizował się wyjałowionym ze wszystkich barw
    prymitywnym podmiotem lirycznym
    cudzego umysłu nie zawsze jednak
    o utemperowanej równowadze.

    I to uważał za ekscytujący
    proces twórczy udokumentowany
    sumą taką a taką z gminnego urzędu
    kierowanych przez durniów którym zadudniło
    w pustce ich czerepów
    zwyrodniałe słowo

    słowo nie słowo

    • Ryniu a co ty na to? Jest to poezja czy nie? Moim zdaniem dobrze robisz lokując si w pornotwórczość :

      “czarna bujna kępka poniżej pępka” – cytat z Mierzejewskiego

  476. ADAMA DYZMY LIZAKOWSKIEGO
    KRÓTKA SFAŁSZOWANA NOTA BIOGRAFICZNA

    Adam Lizakowski (ur. 24 grudnia 1956 r. w Dzierżoniowie)
    polsko-amerykański poeta, prozaik, tłumacz, laureat Międzynarodowej Nagrody Fundacji Władysława i Nelli Turzańskich (Canada, 2000). Nagrody Polskiego Komitetu ds. UNESCO i Ministra Kultury (2008).
    Studiował na Columbia College Chicago – creative writing gdzie uzyskał tytuł Bacher of Arts. Studnia ukończył z wyróżnieniem Cum Laude. Tytuł magistra (Master of Arts) otrzymał na prestiżowym chicagowskim uniwersytecie Northwestern University.
    Związany z poetyckim ruchem w San Francisco i Chicago. Był wydawcą kwartalnika „Dwa Końce Języka” w Chicago oraz redaktorem naczelnym miesięcznika „Razem” wydawanego w San Francisco. Przez wiele lat publikował
    w paryskiej „Kulturze”. Autor wielu tomów poetyckich, m. in. „Poetyckiej Trylogii Sowiogórskiej”, 2001, 2006, 2010.
    Przed wyjazdem z Polski pracował jako instruktor teatralny w Zakładowym Domu Kultury „Prządka” w Pieszycach. Debiutował w ogólnopolskim czasopiśmie pt. „Tygodnik Kulturalny” w 1980. Od 1981 roku przybywa poza granicami kraju. Od 1982 do 1991 mieszkał w San Francisco, a od 1991 roku w Chicago. Członek redakcji Zeszytów Poetyckich. Laureat nagrody Elma Stuckey Poetry Award w 2010 roku i konkursu poetyckiego pt. „Old Father Williams’s Frabjous and Curious Poetry Contest w 2010. Od roku 1993 jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Prowadzi od kilku lat warsztaty poetyckie w Jezuickim Ośrodku Milenijnym w Chicago. Promotor polskiej kultury w Stanach Zjednoczonych od kilku dekad. Jest założycielem organizacji poetyckiej pt. The Polish Arts and Poetry Association w Chicago. Za swoją pracę na rzecz ojczyzny został odznaczony Kawalerskim Krzyżem Orderu Zasługi RP przez Pana Prezydenta RP. (2012).

    (Źródło: Adam Lizakowski: Wiersze spod Krzywej Wieży. Ząbkowice Śląskie, bez daty wyd., s. 95)

    Nie będę się ustosunkowywał do wszystkich informacji w tej nocie biograficznej miłościwie nam harcującemu mito- i grafomanowi Panu Adamowi naj naj naj…, bo nie czuję się kompetentny do oceny Jego „zasług” na gruncie amerykańskim, liczę, że pomogą mi w tym Koleżanki i Koledzy ze Stanów Zjednoczonych, znający dobrze Lizakowskiego. Chciałbym jednak zapytać Pana Adama, co to jest ten Komitet ds. UNESCO i Ministra Kultury, który nagradzał ponoć Pana w 2008 roku i za co? Bo jeśli chodzi tu o ten dwujęzyczno polsko-angielski tomik „Chicago miasto wiary”, do którego Pana (u)twory parajęzykowe tłumaczył bliżej nieznany w środowisku literacko-translatorskim Andrew Pietrzyk, to znany jest fakt, iż pod ta tajemniczą nazwą Komitetu ds. UNESCO kryją się tylko radni Żyrardowa z Pana dobrym kolegą, głównie z restauracji, Kazimierzem Brakonieckim na czele, a sama nagroda nie jest w ogóle znana, ani uważana za ważną w środowisku literackim, pomimo tak poważnie brzmiącej jej nazwy. Wielką zagadką pozostają też wciąż Pańskie studia na wymienionych uczelniach amerykańskich. Jak Pan tego dokonał bez zdanego egzaminu maturalnego i elementarnej znajomości języka angielskiego? Co do Pańskiej pracy w Zakładowym Domu Kultury „Prządka” w Pieszycach, to znany jest jedynie fakt zatrudnienia Pana tam na stanowisku przewodniczącego koła Związku Młodzieży Socjalistycznej, a to jednak zupełnie odmienne stanowisko od stanowiska instruktora teatralnego, nawet dla tak wytrawnego aktora-komedianta, jakim jest Pan od z górą 30 lat Pana „kariery zawodowej”. Ale pomimo tego, jestem pod wrażeniem lektury tej zabawnej noty fałszywki i wypada mi tylko zaśpiewać Panu na koniec znany przebój muzyczno-filmowy: łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego Klubu!…

    • zajmij się swoja pożal się boże tfffurczościa i nie siegaj do wybitnych bo w poezji do podeszw Adamowi nie dorosłeś . Powiedz mi czy to szczyt twoich mozliwości poetyckich : “”czarna bujna kępka poniżej pępka” – to cytat z twojego wierszydła pt. “W eleganckim lokalu” . I co Ryniu czy nie uważasz abys się zajął poprawianiem swoich gniotów?

    • Popracuj nad swoimi gniotami

      “W elegackim lokalu”
      (autor – Ryszard Mierzejewski)

      Przy stolikach siedziało
      kilka osób
      leniwie bez pośpiechu
      snuły się rozmowy
      i kelnerzy
      w lśniących smokingach.

      Do sali weszła kobieta
      wysoka wytworna smukła
      dojrzała
      w każdym szczególe swej
      urody
      zupełnie naga
      oszałamiająco piękna.

      Długie czarne włosy
      spływały na ramiona
      i kontrastowały
      z bielą
      krągłych jędrnych piersi
      podobnie jak
      czarna bujna kępka poniżej
      pępka
      u szczytu długich
      smukłych
      nóg.

      To nie był sen
      zbyt była prawdziwa
      gorąca
      pachniała wiosennym bzem
      szła środkiem sali
      miękko i sprężyście
      jak kot
      omijała zaciekawione spojrzenia
      w stłumionych
      podekscytowanych szeptach
      mruczało pożądaniem jej
      lśniące nagie ciało.

      I jeśli nie był to sen
      to co?

      • I onanizowałeś się po po tych wierszach ponad dwie godziny. Oczywiście, bez rezultatu. Nie te czasy. Wszystkiemu winne te drzazgi w dechach, na których kopulowałeś, lichoto.

  477. Te przerażające wpisy Lizakowskiego na tym forum są trudne do jakiegokolwiek zakwalifikowania. Jego styl absolutnie zaprzecza przypuszczeniom, że mógł on napisać zarówno swoje wspomnienia, jak również nawet debiutanckie wiersze zebrane w tomie Złodzieje czereśni. Mamy do czynienia, jak jestem przekonany, z ogromną mistyfikacją. Każdy lingwista to potwierdzi. Znajomi Lizakowskiego, którzy mają z nim do czynienia wiedzą, że jest to zwykły szoferak nie znający literackiego języka polskiego. Cechuje go brak podstawowego braku wykształcenia na poziomie średnim i kultury literackiej. Jest oszustem posługuje się fikcyjnymi tytułami naukowymi z uczelni , gdzie mógłby tylko sprzątać, a nie studiować. Jego wpisy na tym blogu, wulgarny język i ordynarne sława, tylko to potwierdzają.
    Mamy wiec do czynienia z oszustwem stulecia.
    Lizakowski jest niereformowalny. Prostak i sprytny cham, nie oszczędzający nawet kobiet. którym ma to za złe, że ciężko pracują i nie oszukują.

    • NIESAMOWITE WIESZCZUNIA DZIEŁO :
      czarna
      I JAK U HITCHCOCKA NARASTANIE NAPIĘCIA POPRZEZ STOSOWANIE PÓŁETYCKICH ŚRODKÓW WYRAZU )
      bujna kępka
      I NIESAMOWITE ZAKONCZENIE I WYJAŚNIENIE SYTUACJI)
      poniżej pępka

      Gratuluję wieszczuniu niesamowitej , sztywnej (?) weny

    • NIESAMOWITE WIESZCZUNIA DZIEŁO :
      czarna
      I JAK U HITCHCOCKA NARASTANIE NAPIĘCIA POPRZEZ STOSOWANIE PÓŁETYCKICH ŚRODKÓW WYRAZU )
      bujna kępka
      I NIESAMOWITE ZAKONCZENIE I WYJAŚNIENIE SYTUACJI)
      poniżej pępka

      Gratuluję wieszczuniu niesamowitej , sztywnej (?) weny

      • Zmieniłeś płęć, Lizakowski. Przecieżtemat erotyku Mierzejewskiego już pisałeś, podobnie jak na temat twoich podeszew. Nie masz innego haka? Ustal, pod jakim hasłem chcesz ukrywać swoje wpisy, username czy koleżanka z biblioteki miejskiej. Oj, głupolu, głupolu, już takim zostaniesz. Na rozum, niestety za późno i brak sprzyjających warunków. Northwestern niesłychanie zdrożał, podobnie jak wódka w Ameryce.

      • A ty, koleżanko Lizakowska, chciałabyś aby była golona, strzyżona i po muzułmańsku obrzezana, prawda? Nie ma to jak nieheblowana decha! Pytanko: czy najbardziej niesamowita wena bywa sztywna czy elastyczna? O co ci, dziewczyno, w tym stwierdzeniu chodzi? Jak coś jest sztywne, to jest sztywne i nawet viagra nie potrzeba, o elastycznej wenie raczej też nie słyszałem.A ta laska z wiersza Mierzejewskiego najwyraźniej ci się podoba. Czyżbyś na starość dojrzał barwy tęczy? Bujna kępka się się śni. Dodałaby powagi twojej łysinie.

        • Rysiu skoro nie umiesz czytać między wierszami i nie wiesz co to takiego porównanie to idź lepiej na nalewkę babuni i nie zaśmiecaj portalu swoim bełkotem

      • Brawo dla Pani. Należała się poetyckiemu cieniasowi recenzja adekwatna do jego poziomu “artystycznego”

  478. Lizak, a co z wdową Różewiczową? Przecież to była twoja narzeczona. Ślub był tuż, tuż. Tak cię pogoniła, żeś musiał wiać do Ameryki. A mówiłam ci: myj nogi co najmniej raz w tygodni. A z USA wiałeś z powrotem do Polski, by ci groziła rozmowa o poezji z Burzawą. Oj, trudne jest życie intryganta-Dyzmy. I w dodatku ten Northwestern, który nie chce się do ciebie przyznać.Ot, świnie!
    No i żałobna wieść dla ciebie, dr Kruszewska właśnie została mianowana konsulem w uznaniu za jej zasługi literackie, a Dusza attache kulturalnym. Już oni ci pogonią kota!

    • Ryniu, przestań już bredzić bo ludzie się z ciebie śmieją

      • Już tak pisałeś Lizakowski. Co za czułe określenie “Ryniu”! Czyty Lizakowski kochasz inaczej i czujesz słabość do p. Ryszarda?

      • Ta czarna bujna kępka tak podziałała na najwyraźniej wygłodzonego seksualnie wielkiego poetę, że bez przerwy odmienia to sformułowanie przez przypadki obleśnie się przy tym oblizując.
        Ale nie dla psa kiełbasa! Co, szorstkie dechy czy podściółka igliwia już nie wystarczają?
        Oj, wstydź się swoich zachowań, największy mitomanie i sprytniutki kłamco!
        Aby nie było niedomówień, mowa o rzekomym absolwencie Northwestern z gminy Pieszyce.

        • Przecież tą “czarną bujną kępką poniżej pępka” zrewolucjonizowałeś polską grafomanię, ba mało powiedziane, światową i wszechświatową. Dojrzałe, wniebowzięte fanki – branki po pięćdziesiątce zapewne wyją z rozkoszy ale świat ludzi znających się na poezji wyje z bólu i szczerze cię żałuje żałosny, zakompleksiony grafomanie.

    • Zarwać “na wiersz” lub na “bycie poetą” jakąś rozwódkę po czterdziestce lub pięćdziesiątce a ta wniebowzięta będzie pokrywać dziada rachunki. Wniebowzięta do czasu oczywiście.

  479. Ponieważ od pewnego czasu wklejam ciekawsze komentarze o Lizakowskim z progress for poland.com (http://progressforpoland.com/lizakowski-wraca-z-emigracji/) na dzierżoniowski portal doba.pl, bezczelny, naiwny, ale i żałosny Lizakowski z pomocą swoich kolesiów z Pieszyc i okolic odpowiada mi komentarzami, w których insynuuje , że jestem ponoć Anną, Olkiem, Ciekawą i wieloma innymi autentycznymi osobami ze Stanów Zjednoczonych, które o Nim piszą. Oto ostatni Jego komentarz bezprzedmiotowy, bezradny i naiwny. Za to, jak zawsze, napisany wzorcową lizakowszczyzną, tzn. prostacką i wulgarną odmianą polszczyzny, jedynym artykułowanym systemem komunikacji, jakim potrafi posługiwać się „największy – we własnym tylko mniemaniu – poeta Ziemi Dzierżoniowskiej Pan Adam mgr Lizakowski”:

    „Siwy capie, w iluż to rożnych wcieleniach atakujesz obsesyjnie Pana Adama Lizakowskiego? Nie pogubiłeś się się w tym ? Raz Siwy jesteś Anną innym razem Olkiem lub jakąś Ciekawą. W trolowaniu jesteś niepodrabialny Siwy.

    wczoraj, 22 godz temu autor: Siwynie podrywaj czterdziestek n, ip: 83.7.138.164”

    Szlachetny i wielebny oszuście i grafomanie, Lizakowski Adamie, kiedy pokażesz swoje świadectwo maturalne i dyplomy magisterskie z Uniwersytetu Kalifornijskiego, Columbia College i Northwestern University? To jest znacznie ciekawszy temat, aniżeli to, czy autentyczna osoba, podpisująca się jako Anna Jagiellonka, jest Ryszardem Mierzejewskim i vice versa. Czy Ty jesteś naprawdę tak głupi, że nie wiesz, kogo nazywa się trollem w internecie, czy sądzisz naiwnie, że „Ciemny lud to kupi”? Przecież to Ty, Lizakowski, jesteś w 100% trollem, Ty –
    spamujący pod setkami, a może nawet już i tysiącami, różnych nicków, np. „Siwynie podrywaj czterdziestek n”. Łysynieadamie zacznijsi ewrescie uczycjezy kapolskego
    w mowieipis mie!!!

    • Żałosny Ryszardzie M. skąd taka pewnośc u ciebie że to o tobie się pisze. Nie znam cię , być może masz siwe włosy i czujesz sie urażony ale powiem ci jedno : siwych jest więcej na tym świecie. Wyzbyj się tej uporczywej myśli, że świat sie kręci wokół ciebie bo świat o tobie nawet nie słyszał.

      • Lizakowski, brunetem to Ty możesz być tylko w swoich niedościgłych marzeniach, podobnie jak poetą. Zdradza Cię przede wszystkim lizakowszczyzna, tj. prostacka i wulgarna odmiana polszczyzny, w której próbujesz udawać kogoś, kim nie jesteś i nigdy nie byłeś. Gdybyś był lepiej wykształcony, przynajmniej na poziomie polskiego gimnazjum, czyli sześciu klas szkoły powszechnej, to wiedziałbyś, że wśród różnych funkcji wypowiedzi jest też funkcja zwana ekspresywną (za Romanem Jakobsonem), która właśnie umożliwia psychologiczną czy osobowościową identyfikację nadawcy komunikatu. Za wszystkimi Twoimi wypowiedziami ukrywa się osobnik o szczególnie prostej, aby nie powiedzieć, prostackiej mentalności. To Cię zdradza malowany wieszczu, oszuście intelektualny i obyczajowy, Dyzmo poezji i salonów literackich. Nie szukaj, jełopie, głupszych od siebie. To niemożliwe, aby takich znaleźć!

        • zgadza sie Olku, Anno, Ciekawa, Obserwatorze z boczku, Marynarzu, Unsername-torze ect. ect.

        • najgorsi są zakompleksieni zarozumialcy przekonani o że tylko oni najlepiej wszystko wiedzą

    • Panie Mierzejewski , załózmy, ze posty kierowane do “Siwego” pisała osoba, której to pan zarzuca. Pisała powtórzę do “Siwego” . Osoba ta nie podała z nazwiska adresata więc dlaczego pan sie tak irytuje? Jest sobota, walnij pan se kelycha , zakąś pan kełbasom i pooglądaj jakiś głupi serial w telewyzi. Koniecznie napisz pan o tym wiersz.
      Spragnieni poezji Rodacy.

  480. Święte słowa, Panie Doktorze. W przypadku Lizakowskiego nakaz: “szukaj większego głupca od siebie, większego prostaka od siebie, bardziej prymitywnego oszusta akademickiego od siebie” nie może być wydany, ponieważ jest, ze względu na realia, niewykonalny.

      • Lizakowski, dam Ci dobrą radę! Zostaw już to grafomaństwo, które uprawiasz od blisko 40 lat i niesłusznie nazywasz “poezją”. Jak mówi stare pieszyckie przysłowie: “z tej mąki chleba nie będzie”. Lepiej wydaj drukiem (sponsorów na pewno znajdziesz wśród niedouczonych burmistrzów i sołtysów Ziemi Dzierżoniowkiej) swoje niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, nicki i pseudonimy Twoich klonów-trolli z internetu. To będzie dopiero bestseller literacki światowego formatu! Na przykład nick “podaję husteczkę” albo “Naród czeka”, ileż świeżości, piękna i lizakowskiego kretynizmu w nich się kryje!

        • Panie Mierzejewski, jaką wartość ma pańska rada?

          Radzić powinni ludzie mądrzy, doświadczeni i którzy mogą pochwalić się sukcesami zawodowymi lub artystycznymi.

          Radzić powinni ludzie, którzy zostali zauważeni , którzy zostali wyróżnieni prestiżowymi odznaczeniami państwowymi lub nagrodami w różnych dziedzinach działalności.

          Radzić powinni ludzie godni zaufania, którzy nic nikomu nie zalegają i nie unikają spłaty długów oraz nie korzystają z prywatnej własności innych ludzi

          O ile pan się umiejscawia wśród tych których wymieniłam to radź pan, radź.

        • ty to sobie najpierw poradź sam w swoim życiu , bądź najpierw wzorem a potem radź nieudaczniku.

      • Lizakowski, analfabeto! To ty nie wiesz, ciemniaku, jak się pisze “husteczka”? Tyle razy ci mówiłam, bałwanku marcowy, że przez “ch”. Jak jak etymologicznie ch.. Poniał? Nie uczyli cie tego na Northwestern?

    • na doba.pl Dojrzała czterdziestka pisze o podrywanych przez Siwego dojrzałych czterdziestkach. Rwanie jest ” na wiersz” lub “na bycie poetą” . Lecz niestety, jest to rwanie nieskuteczne w obliczu nieuleczalnego beztaleńcia literackiego Siwego.

      • Adamie Brygido Marto Lizakowski, przykro mi, że Ty na swoje grafomańskie badziewie, które niesłusznie nazywasz wierszami lub poezją, nie możesz poderwać żadnej podstarzałej wdowy czy rozwódki. Nawet sędziwa Małgosia R. uznała, że utrzymywanie takiego totalnego impotenta i kabotyna jak Ty, to żaden interes. No, cóż, stary, łysy, wyleniały wieszczu lasociński, pozostaje Ci tylko wypróbowany przez lata onanizm. Gdybyś i z tym miał geriatryczne problemy, polecam jako instrukcję swój znany wiersz „Jesienne refleksje przy masturbacji”, który zresztą wielokrotnie już cytowałeś w necie z pamięci, a więc musisz go bardzo dobrze znać.

        • Panie Mierzejewski a co panu do tego i do Siwego?
          Nie wtrącaj się pan do dyskusji?
          a swoją droga dlaczego tak nerwowo pan zareagował? Nożyce być może się odezwały ale stół nie ten bo nie dla psa kiełbasa

  481. I znowu Brigida i Marta wygłupiają się. Mają tyle ze sobą wspólnego, że piszą złe wiersze i są kompletnie łyse. Już wolę być siwą niż łysą! Lizakowski, daj już spokój. Ten showtime zaczyna być już męczący i coraz bardziej wulgarny! Kurtyna w dół!

  482. Panie doktorze! Lizakowskiemu już nic nie pomoże. O onanizmie może sobie tylko pomarzyć! Co miał, to już mu dawno odpadło, chociaż wtajemniczeni mówią, że ktoś mu po prostu obciął. Mogło to też nastąpić z winy nieudolnego rzezaka w czasie późnego obrzezania. Inni przypuszczają, że to jednak przez te chropowate dechy, na których tak lubił pokoziołkować i które uwiecznił w swoim pornograficznym poemacie.

  483. Pan dr Mierzejewski pija pewno wytworne winiaki. Lizakowski natomiast żłopie piwsko marki Miller i ćmoka kiełbase weselną od Mikołajczyka czy Andy Dali, często przytłustą. Dlatego ma wypryski na twarzy, chociaż niektórzy przypuszczają, że to z powodu rzadkiego mycia mydłem, A może to i syf?

    • a kto tu o jakimś Mierzejewskim pisał? kto to jest? i jaki ma związek z postem powyżej? Kto to jest?

      • Oj, Lizakowski, malowany poeto i magistrze po 2-letniej zawodówce i wieczorowym kursie agentów służby bezpieczeństwa! Byłeś chamowatym i głupim prostakiem, jesteś i taki już pozostaniesz! Z tymi lumpenproletariackimi wzorcami zachowania śmiesz aspisrować do wykształconej warstwy inteligencji? Z tymi manierami chłopców z poniemieckich podwórek i rodzin patologicznych? Lepiej zapytaj się, jełopie, co Ci grozi za permanentne łamanie ustawy o ochronie danych osobowych. Twój kryptoinformator z Pieszyc, dyrektor B., koleś od pijackich balang, poleciał już ze stołka. “Stracił cierpliwość” i poleciał! Zobaczymy, jaki teraz będzie z Niego chojrak. A Ty, tchórzliwy szczurze, który boisz się podpisać swoje durne i chamskie komentarze, a ponieważ inaczej pisać jak tylko w lizakowsczyźnie nie potrafisz, przestań się błaźniźnić i szukać głupszych od siebie. To jest niemożliwe!

        • Tak, Ryniu dalej mędzi swoje i tak do końca świ… to znaczy do końca Rynia
          PO PROSTU TE TYPY TAK MAJĄ I JUŻ ale skoro w głowie tylko zawiść i niespełnione marzenia o dosiadaniu czarnych kępek to wszystko jasne.

        • ile to można żyć z taką nienawiścią i zawiścią do Pana Adama Lizakowskiego – wybitnego poety. Panie Mierzejewski przecież dobrze obydwaj wiemy, że Pan Adam jest wybitnym poetą. Nie musi pan tego publicznie przyznawać ale dla dobra swojego serca i stanu nerwów lepiej pan sobie odpuśc.

          • Nie wiesz głupolu!? Samo zjawisko “lizakowszczyzny” to wielkie błazeństwo, a obrazem tegoż wygłupu jest przede wszystkim samo zachowanie, jakie prezentuje wielki poeta Lizakowski od początków swojej podejrzanej kariery! Samouwielbienie dla płodów swojej chorej wyobraźni sugeruje ciężką chorobę psychiczną. Lizakowski broni swojej grafomani jak lew, bezkrytycznie się nią delektuje i niesłusznie określa mianem twórczości literacką.
            Kiedy to się skończy?

      • Panie Ryszardzie Mucho ale Pan zadaje trudne a nawet bardzo trudne pytania. Pytania na które nie ma odpowiedzi.

  484. Jakim trzeba być durnym i bezczelnym bufonem, aby napisać o sobie, że czytano wiersze „Od Juliana Tuwima do Marii Konopnickiej od Juliusza Słowackiego do Adama Lizakowskiego.” Z kim Ty się stawiasz w jednym szeregu, grafomanie Lizakowski, po 2-letniej zawodówce i 30 latach pisania donosów na Polaków? Taki z Ciebie Tuwim czy Słowacki jak z koziej dupy trąba! Rzeczywiście, najbliżej Ci do Marii Konopnickiej, ale tej wczesnej, naiwnej i grafomańskiej, której wierszyki wycofano już dawno z kanonu lektur szkoły podstawowej. No, chyba że piszesz dalszy ciąg Jej tomiku „Jaś nie doczekał” pt. „Pan Adam nie doczekał”, tak jak sprofanowałeś polską epopeję swoim gniotem pt. „Adam Mickiewicz napisał do mieszkańców Ząbkowic Śląskich”. Za ten grafomański pastisz, wystękany za pieniądze unijne w kwocie przeszło 9,5 tys. zł., powinieneś, Lizakowski, płacić dożywotnio odszkodowanie na rzecz polskiej kultury narodowej. À propos, literacką nagrodę Nobla, a w Polsce Nike, już przyznano i znowu Cię, wieszczu lasocińsko-leśnicki, pominięto! Skąd taka dziejowa niesprawiedliwość? Komu się znów naraziłeś: Rydzykowi czy ks. Oko?

  485. PS. chodzi oczywiście o nagrodę literacką Nike, której znów nie przyznao Lizakowskiemu. Taksówkarz-esbek stracił kultura polska zyskała!

    • Panu Adamowi przyznano już wiele nagród i odznaczeń a tobie Mierzejewski co przyznano? Pochwal się

      • Przyznano, czy sam sobie je przyznałeś, albo wymyśliłeś, aby wpisać do wikipedii, Adamku Pieszycki Wiejski Głupku?

      • Tak, dawali ci nagrody znani kombinatorzy, a pieniędzy za to nie było, bo były to nagrody wydumane, jak ta wiedeńska, którą wymyślił nawiedziony taki jak ty, Sam musiałeś bulić za swoje tomiki wydane w USA, chodziłeś od jednego polskiej firmy do drugiej i domagałeś się pieniądze, wzbudzając popłoch na Milwaukach i Archerze. Wszyscy odetchnęli jak pojechałeś. Teraz doisz rodzime źródła, różnych głupoli z gminy Pieszyc i Ząbkowic Śląskich, z których tacy mecenasi jak z koziej dupy trąba. Opamiętaj się, chłopie, przestań chlać i idź na jakąś terapię, bo marnie skończysz w jakimś zakładzie zamkniętym. Będziesz tam bełkotał godzinami: jestem znakomitym poetą, jestem znakomitym poetą, jestem znakomitym poetą.
        Jak się pielęgniarka znudzi, poda ci środki uspakajające. Oby pomogły.

      • Lizakowski, wycyganiasz znowu. Sam sobie załatwiałeś popularność i uznanie przy kielichu. Pies z kulawą noga, za wyjątkiem kretynów-gryzipiórków chorych na wulgarny modernizm, pisało dyrdymały nawet nie znając twoich tekstów. A ileś dał Zymanowi z Fundacji Turzańskich za wyróżnienie? Czy to było rzeczywiście za darmo? Jak wiem, Zyman nic dla nikogo za fryko nie zrobi, szuka tylko kandydatów, którzy by go zatrudnili jako ghostwritera. Wszyscy o tym wiedzą w Toronto. Nawet dał nagrody redaktorkom pism, m.in. Karkowskiej z “Nowego Dziennika” oraz redaktorce “Frazy”. Za co? Za drukowanie emigracyjnych gniotów?

  486. Wygląda na to, że rzeczywiście ten “wybitny poeta”, kryjący się pod wieloma pseudo jest rzeczywiście zdrowo kopnięty i wymaga leczenia klinicznego.

  487. Panie doktorze, a jednak Lizakowskiemu tę nagrodę Nobla wywróżyła z fusów do kawy czy z jego wiotkiej dłoni będąca na lekkiej bańce Cyganka w Pieszycach… A to dopiero byłby skandalik, zgłosiliby się po lwią cześć nagrody liczni ghostwriterzy!

  488. Wyjęczane i wybłagany nagrody nic nie znaczą. Podobnie jak wymuszane recenzje i słowa nic nie znaczących pochwał. Czas pokaże, co te ramotki są warte. Kloaka i smród plus prostactwo i tupet. Już w Chicago, z wyjątkiem kolesiów od szklanki mało kto wie, kto to Lizakowski.

    • proszę porównać przyznane nagrody obu panom a potem sie zastatanowić i napisać coś z sensem

      • Lizakowski, Dyzmo poezji polskiej! Dlaczego tak obsypany różnymi nagrodami i odznaczeniami nie jesteś w ogóle znany, albo znany tylko jako oszust i hochsztapler w środowisku literackim? Poza jedynym znakomitym, ale niestety dla Ciebie miażdżącym, artykułem dr Mirosławy Kruszewskiej “Poezja fizjologiczna Adama Lizakowskiego”, nikt ze znanych i uznanych poetów, krytyków czy historyków literatury nic o Tobie i Twoich tzw. wierszach nie napisał. Na Uniwersytecie Wrocławskim, jednym z czołowych w Polsce, ani w Dziale Nauczania, ani w Instytucie Filologii Polskiej, nikt o Tobie nie słyszał. Te wszystkie nagrody, którymi tak się przechwalasz, nie są warte funta kłaków, bo sam je sobie przyznajesz z pomocą kilku podobnych Ci kolesiów przy suto zakrapianych wódą stołach! Twoje pijackie balangi, na których załatwiasz sobie te nagrody i różne przywileje, na przykład honorowe obywatelstwo Pieszyc, są już tajemnicą Poliszynela. Zejdź z tego papierowego piedestału, oszuście, wiejski cwaniaku i grafomanie i idź na stosowne dla siebie leczenie, o ile nie jest już za późno!

        • powtórzę :

          Username*
          10/14/2015 at 1:56 AM

          proszę porównać przyznane nagrody obu panom a potem sie zastatanowić i napisać coś z sensem

  489. Bardzo bylibyśmy wdzięczni, gdyby umożliwiono nam zapoznanie się z tekstem wiersza “Adam Mickiewicz pisze do mieszkańców Ząbkowic Sląskich”. To musi być cymes, a nie możemy go znaleźć w sieci.

  490. Adam Lizakowski

    ADAM MICKIEWICZ PISZE DO MIESZKAŃCÓW ZĄBKOWIC ŚLĄSKICH

    Narodowy patos poszukuje pracy w Chicago. Na ulicy Milłukee zagląda do restauracji biur podróży, sklepów z kiełbasą i ulicy Belmont do aptek i firm wysyłających paczki do Polski. Poeta zainspirowany życiem Polaków w Ameryce pisze narodowy poemat pt. „Pani Zosia, czyli Szlachcianka Sprząta w Chicago. Historia Polskich Sprzątaczek z Roku 2011 i 2012. W dwunastu księgach wierszem”.

    „Zosia. Poemat Emigracji Chicagowskiej z lat 2011/2012”

    Przed snem, leżąc w łóżku, głośno śpiewał, co – jak sądził – miało mu zapewnić zdrowie płuc.

    ciąg dalszy nastąpi

    • Adam Lizakowski

      ADAM MIKIEWICZ PISZE DO MIESZKAŃCÓW ZĄBKOWIC ŚLĄSKICH (2)

      Księga Pierwsza Gospodarstwo

      Zosia dwoi się i troi żadnej roboty się,
      Nie boi, to odkurzy dywany w salonie,
      Podleje begonie, pelargonie na balkonie.
      Psa pogłaszcze za uchem to przytuli kotka
      Tak mocno aż w sercu odezwie się tęsknotka
      Za ojczyzną w niej nie ma pracy ani przyszłości,
      Myśl ta dawno już jej nie denerwuje, nie złości.
      Cóż warta ojczyzna bez pracy, radość pod lipą,
      Jak to wytłumaczyć rządzącym krajem elitom.
      O tym myśli Zosia gdy u obcych na zarobku
      Pot jej po tyłku ścieka a żółć pęka w środku.
      Nie w głowie jej polityka, jej nic do tego,
      Martwią ją niespłacone długi, pilnuje swego,
      Jak pies co na łańcuchu rzuca się na gości.
      Tak ona pilnuje swego jak szlachcic włości,
      Lecz Ameryka ją nie zachwyca wie czego jej brak,
      Kosztuje, gryzie, żuje, nie czuje w tym polski smak.
      Wyjechała z kraju gdy miała trzydzieści pięć lat
      Za stara by rzucić pod nogi amerykański świat.
      Nie jedno przeżyła, nie jedno miała na karku.
      Jej marzeniem było prowadzić dom, mieszać w garnku.
      W amerykańskim jedzeniu szukać polskie smaki
      Udawać kogoś kim nie była dla niepoznaki.
      Ojczyzna jednak na złość koszem zapachów wzywa
      Nie tak smakują ogórki, pomidory, pieczywa
      Truskawki, jabłka, gruszki nie mają polskiego smaku.
      Serniki bez sera, makowce nie widziały maku.
      Jajka amerykańskiej kury smakują jak wióry.
      Kiełbasy, szynki, ser żółty ukochany który
      Jadła ze smakiem, niezjadalny, nawet przepióry.
      Tęskni za polską kuchnia i polskimi smakami
      Ale tak już jest za granicą z Polakami
      Pyszne kiszone ogórki, kiszona kapusta,
      Ach szkoda gadać do śpiewu składają się usta
      Tu kapusta, sędziwe schylając łysiny,
      Siedzi i zda się dumać o losach jarzyny;
      Tam, plącząc strąki w marchwi zielonej warkoczu.
      Wysmukły bób obraca na nią tysiąc oczu;
      Jej gospodarstwo to proszki do prania, zmywania,
      Jak generał wydaje rozkazy bez szlochania.
      Armia jej chemia gospodarcza trzyma porządek
      Rządzi łysy jak kolano pułkownik rozsądek.
      Filtry przeciw osadzania się kamienia, worki
      Na śmieci, pryskacze na owady, otworki,
      Norki wszędzie Zosia brud dopadnie, płyny, mydła,
      Żele, skacze, czuwa, fruwa jakby miała skrzydła
      To wymyje muszle, przetrze lustra, toalety,
      Tak upływa w Ameryce życie kobiety.
      Żyje w niebycie dzwoni do kraju o świcie.

      Za: Adam Lizakowski: Wiersze spod Krzywej Wieży.
      Ząbkowice Śląskie, bez daty wyd., s. 80-81
      (zachowano oryginalną pisownię, łącznie z interpunkcją,
      z wyd. książkowego – R. M.) ciąg dalszy nastąpi

      • Bardzo ciekawie napisane i z humorem. Gratuluję Panu Adamowi Lizakowskiemu i dziekuję Ryśkowi za zamieszczenie. Dzięki Ryśku raz jeszcze.

        Ps. Można? Można.

        • Lizakowski, nie jestem Twoim “kolegą”, w odróżnieniu od Ciebie nie należałem nigdy do Związku Młodzieży Socjalistycznej, ani innych bandyckich organizacji, popierających komunę! Twój zachwyt nad Twoim arcydziełem grafomanii wcale mnie nie dziwi. Jesteś nieuleczalnym kretynem i grafomanem i nic na to już nie poradzę.

      • Adam Lizakowski

        ADAM MICKIEWICZ PISZE DO MIESZKAŃCÓW ZĄBKOWIC ŚLĄSKICH (3)

        Księga Druga Zamek

        Na dolarowym obłoku, łza kręci się w oku.
        Dom na skale pięknie kamieniem podmurowany,
        Z dali wygląda jak zamek ręką malarza malowany.
        Wieża zdała się dwakroć wyższa, bo stercząca,
        Nad mgłą ranną; dach z blachy złocił się od słońca.
        Nad skarpą jeziora Michigan gdzie groźne fale
        Rozbijają biały grzywy, pięściami brutale
        Walą, słychać krzyk mewy w przestrzeni płaczliwy.
        Tam nie raz nie dwa błądził Zosi wzrok bojaźliwy.
        Miejscowość Winnetka perła w Ameryce,
        Tam los rzucił Zosię zarobić swoją krwawicę.
        Dom ma siedem sypialni sześć łazienek, salony,
        Dwa lśniące jak gwiazdy każdy z nich wypieszczony.
        Dużo w nim do prania, prasowania i składania,
        Gotowania i mycia, szycia, i układania,
        Pucowania, polerowania luster i klamek.
        Nie jeden zastał Zosię na kolanach poranek,
        Podłogi wymagają szczególnej uwagi.
        Państwo urządzą zabawy biznesowej wagi.
        Dumne jak pawie zwisają barwne żyrandole
        Od odkurzania ich w plecach mocno kole.
        Producent papieru do tyłka ma ten zamek.
        Mnóstwo problemów na głowie, dom to ułamek.
        Awanturnik na dodatek chętnie gra w karty.
        Zdeptać może każdego, nos do góry zadarty.
        Zosia jak matka lwica pilnuje swojej pracy,
        Ślina cieknie z ust tak jej zazdroszczą rodacy.
        Kto pracuje ten wesoły, nie wróci goły.

        cdn

        • Adam Lizakowski

          ADAM MICKIEWICZ PISZE DO MIESZKAŃCÓW ZĄBKOWIC ŚLĄSKICH (4)

          Księga Trzecia Umizgi

          Zosia spotyka w zaciszu drzew ogrodnika
          Mariachi kapela świerszczy skrzypiec gra muzyka.
          Oh!!! jak on bzyka…jak on bzyka…co za muzyka.
          bzyk, bzyk, Zosia nad koperkiem pochyli się nisko
          Bzyk jest tuż, tuż niedaleko w marchewce blisko.
          Świerszcz owad wolny skoczył w trawy bzyka, bzyka.
          Burzy się krew, smak miłości, chemia i fizyka.
          Świerszcz kąsa miłością tych słabszych – roślinożerca,
          Do silniejszych z wyrachowaniem jak pies łazi się serca.
          Lecz Meksyk nie spojrzy lęka się serca szelestu,
          Woli wzrokiem pieścić kolce malin i agrestu.
          Nagle stawał i w niebo podglądał żałośnie
          Jak kot, gdy ujrzy wróble na wysokiej sośnie.
          Oczami gdzieś pomyka, nie w głowie mu muzyka
          Na drzewach skryte oko kamery zdjęcia cyka.
          Nie są dla siebie przeznaczenie, nic ich nie łączy,
          Umizgi nic nie dadzą, każdy z nich jest polujący
          Na dolara on jest szczeblem w drabinie do nieba.
          Nie dla romansu są, dla chleba, panie dla chleba.
          To nic, że w oczach namiętności płomień świeci,
          Muszą pamiętać, są tutaj dla dobra swych dzieci.
          Tak jak Zosia ma rodzinę, liczą na Carlosa,
          Ślepia mruży patrzy na służącą z ukosa.
          Jak wąż się zwija spręża, żona czeka na męża.
          Gdzie Rzym a gdzie Krym, a gdzie Meksyk a gdzie jest Ślęża.
          Świerszcz nie zna serca ani innych ludzkich zakazów,
          Gra melodie swej natury jej słucha rozkazów
          Wśród warzyw, badyli, kwiatów, motyl pyli, pyli.

          cdn

        • Ciekawa poezja podana w konwencji pastiszu. Brawo Panie Lizakowski za ciekawe spojrzenie i pomysł, widać Mierzejewski także docenił.

        • Rysiek promuje Adama? Nie wiem jakie ma intencje ale trafił na bardzo dobrą poezję.

  491. „ZŁOTE MYŚLI” PIESZYCKO-LASOCIŃSKIEGO WIESZCZA ADAMA LIZAKOWSKIEGO
    Z JEGO WIEKOPOMNEGO DZIEŁA PT. „ADAM MICKIEWICZ PISZE DO MIESZKAŃCÓW ZĄBKOWIC ŚLĄSKICH”, WYDANEGO ZA PRZESZŁO 9,5 TYS. ZŁ., WYŁUDZONYCH Z FUNDUSZY UNIJNYCH NA ROZWÓJ WSI I TERENÓW WIEJSKICH

    Patrz: http://zabkowiceslaskie.pl/pl/aktualnosci/publikacja-wiersze-spod-krzywej-wiezy-wybrana-do-finansowania-kwota-ponad-95-tysiaca-zlotych/

    „Życie w niebycie dzwoni do kraju o świcie.

    Na dolarowym obłoku, łza kręci się w oku.

    Kto pracuje ten wesoły, nie wróci goły.

    USA złota kura powrót bez dolców, bzdura.

    Nerw ze stali, pierś jak u kowali, nie dla medali.

    Bić w bębenek iść jak mówił z Eklei Zenek.

    Jestem już nie młody, usta moje nie jagody.

    Ameryka jest dla byka, to świata fabryka.

    Zosia nie boi się nędzy, bo ma wór pieniędzy.”

    za: Adam Lizakowski: Wiersze spod Krzywej Wieży.
    Ząbkowice Śląskie, bez daty wyd., s. 79-94
    (pisownia, ortografia i interpunkcja, oryginalna
    z publikacji – R. M.)

    • Znam lepszego cwaniaka , który ponad wyłudził ponad 2 tysiące złotych od Pani Krystyny B. i jak dotąd mimo nalegań nie oddaje. To dopiero świństwo i brak honoru, mam nadzieję Rysiu, że podzielasz moje zdanie w tej niemiłej sprawie

  492. Lizakowskiemu amerykańska żywność nie smakuje, a wypasł się na niej jak wielkanocne prosię. Pamiętam, jak wpier….. kiełbasę i pizzę. Kiełbasa pochodziła wprawdzie od polonijnego wytwórcy, ale z produktu amerykańskiego. A Miller mu nie smakował? Na lepsze piwo nie było go stać, chyba że na krzywy ryj. Teraz zajada polskie frykasy, pewnie też za friko. Zawsze leciał na darmochę.
    Straszne są te jego poetyckie gnioty. I wplatać w to jeszcze nazwisko Mickiewicza i obrażać ciężko pracujące kobiety Polki? Co za chamski, prostacki tupet!

    • Siwy, na krzywy ryj to kto inny i nie tylko zarcie ale i dzwonienie z cudzych telefonów na ponad 200 zł. To dopiero świństwo i brak honoru, mam nadzieję Siwy, że podzielasz moje zdanie w tej niemiłej sprawie

      • Szkoda, Lizakowski, niby absolwencie Northwestern University, że Ty ciągle w maglu siedzisz, tylko produkujesz i rozpowszechniasz ploty i o niczym więcej nie można już z Tobą podyskutować. Włazisz w swoich obsranych walonkach, z których słoma wyłazi, w cudze życie osobiste i uważasz, że wyłudzenie prawie 10 tys. zł. z publicznych środków, które powinny byc inaczej wykorzystane, na wydawanie takich prostackich i kompromitujących bubli, jak Twoje “poezyje”, to rzecz normalna, która powinna być w pełni akceptowana przez opinię publiczną. Nie wstyd Ci, bo jesteś od wielu lat całkowicie zdegenerowanym typem, który dla osobistych korzyści może zrobic wszystko i tak też robi, nawet największe, najbardziej odrażające świństwa, jak na przykład szpiclowanie i donoszenie na naszych Rodaków.

        • Mierzejewski czy widzisz róznicę pomiędzy prywatnymi a publicznymi pieniędzmi? Jeżeli pieniądze publiczne zostały wyłudzone to podaj ten fakt do prokuratury.
          A ja znam lepszego cwaniaka , który wyłudził ponad 2 tysiące złotych od Pani Krystyny B. i jak dotąd mimo nalegań nie oddaje. To dopiero świństwo i brak honoru, mam nadzieję Mierzejewski, że podzielasz moje zdanie w tej niemiłej sprawie ( niemiłej dla tego cwaniaka oczywiście).

          • Lizakowski, wielu talentów, umiejętności i zawodów, piszę do Ciebie teraz jako do adwokata p. Krystyny B., załóżcie mi wreszcie sprawę w sądzie i przestań mi, plotkarzu-grafomanie, dupę zawracać jakimiś wyimaginowanymi w Twoim delirium tremens długami. Nas interesuje Twoje rzekome wyższe wykształcenie, zmyślone nagrody literckie i zaszczyty, jakie sobie publicznie przypisujesz!

          • a nas interesuje kiedy Siwy odda ponad 2 tysiące złotych Pani Krystynie, o 200 złotych wydzwonione z telefonu Pani Brygidy nie wspominamy. Z telefonu Pani Brygidy bez jej wiedzy i zezwolenia oczywiście. Rysiu, powiedz Siwemu że jak ma odrobinę honoru i nie jest dziadem skończonym to niech ureguluje długi.

          • Zdaje się , że nikt nie pisał o Mierzejewskim w sprawie tego długu. Dlaczego więc Mierzejewski chce aby założyć mu sprawę?

  493. Wolę siwych. Są ciekawi i urzekające. Nie znoszę łysych, a zwłaszcza takiego jak ten grafoman z Chicago, nie dość że łysy, to obleśny. Dobra łysinę to ma się zazwyczaj po po dobrych przodkach i trzeba ja umieć nosić. Z godnością. A wtedy jest ona urokliwa. Wszyscy meżczyźnni w mojej rodzinie byli łysi, a ja tego nigdy niedostrzegałam. Patrząc na fotografie Lizaka, lysego, z nalaną, pijacka twarzą, ze sprytnymi , rozbieganymi oczami – dostaję odruchu wymiotnego. Co za straszliwa fizjonamia! jakuUtwory Lizakowskiego, te zwłaszcza, nawiazujące do twórczości Mickiewicza, są straszne! To już nie grafomania, ton totalne dno intelektu i znajomości poetyki. Jak mogli sie tak straszliwie zbłaźnić donatorzy z urzędów Ząbkowic Sląskich. Przecież skazali sie na wieczną niesławę!

  494. Lizakowski, Ty Wielki Łowczy Nagród i Odznaczeń, a Twoich tzw. wierszy nikt nie czyta i nie zna. A ja, taki skromny, nikomu nieznany, bezrobotny dr nauk humanistycznych, a na moich wierszach uczy się już młodzież w polskich gimnazjach. Dla przykładu zajrzyj do podręcznika: Renata Boszke, Jolanta Eisner Aleksandra Kwidzińska: Egzamin gimnazjalny. Testy z języka polskiego dla uczniów gimnazjum. Wyd. Seneka, Sopot 2014, gdzie na s. 48 w rozdziale „Magiczny świat filmu” zamieszczono do analizy mój wiersz „Pierwsze kroki”. W książce tej są też wiersze znanych polskich poetów: Czesława Miłosza, Leopolda Staffa, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Juliusza Słowackiego, Małgorzaty Hillar i Mieczysława Jastruna. Ale Ciebie, Nikodemie Dyzmo polskiej poezji pominięto, mimo tak wielkich zasług dla rozwoju poezji agrarnej o polach rzepakowych pod Bielawą, buraczanych pod Piskorzowem, ziemniaczanych pod Rościszowem, i żytnich pod Bratoszowem, patrz:

    Adam Lizakowski „Traktat o miłości” (fragm.)

    W poniedziałek
    Weźmiesz ją do mieszkania twego w Pieszycach, tam na środku pokoju na twardych deskach podłogi zbliżysz się do niej, tak aby poczuła każdy sęk na swym ciele, a drzazgi pokują jej pośladki aż do krwi.

    We wtorek
    Pójdziecie w stronę Bielawy, a tam wśród pól rzepaku zbliżysz się do niej tak, aby poczuła smak oleju rzepakowego w twoim pocie, a wtedy zapach ziemi stanie się waszym drugim krwioobiegiem.

    W środę
    Pójdziecie w stronę Piskorzowa, a tam wśród pól buraczanych zbliżysz się do niej, tak, aby poczuła smak cukru na twoich ustach.

    W czwartek
    Pójdziecie w stronę Rościszowa, a tam wśród grzęd pola ziemniaczanego zbliżysz się do niej tak, aby poczuła ziemniaki w swoim brzuchu.

    W piątek
    Pójdziecie w stronę Bratoszowa, a tam wśród łanów żyta, zbliżysz się do niej tak, aby poczuła smak skórki od chleba.

    (cały poemat na stronie: http://www.eioba.pl/a/3otk/traktat-o-milosci)

    • Po pierwsze to nie podręcznik tylko broszura – tak pisze w internetowym sklepie. Po drugie trzeba także pokazać młodym adeptom jak nie należy pisać wierszy. Po trzecie daleko broszurze do podręcznika.

      • Lizakowski, najpierw obejrzyj sobie, kretynie, na własne zapijaczone gały tę “broszurę”, jeśli nie wiesz, czym są książki z cyklu “Testy z języka polskiego dla uczniów gimnazjum” i zobacz, jaką funkcję pełni tam mój wiersz.
        Twoje skojarzenia są tak samo funta kłaków warte, jak wypisywanie bzdur, że wszystko, co miało jakikolwiek związek, bodaj tylko formalny, z dawnym Komitetem ds. Radia i Telewizji było komunistyczną propagandą, bo pracował tam mąż nieślubnej córki Bolesława Bieruta. Czym więc są Twoje “dzieła poetyckie”, do których wstępy pisali świadomi i płatni współpracownicy PRL-owskiej służby bezpieczeństwa: prof. Janusz Kryszak TM Krzysztof i dr Wojciech Wierzewski TW Tower?

  495. To teraz Lizak zajmuje się prawem? Niedługo posłuży się hasłem Alfons Psychiatryczny… Ten facet ma jednak coś szwankującego pod powałą.

  496. Adam Lizakowski

    ADAM MICKIEWICZ PISZE DO MIESZKAŃCÓW ZĄBKOWIC ŚLĄSKICH (5)

    Księga Czwarta Dyplomatyka i Łowy

    Dyplomacja wielka musi być wszelka aby na
    tym nie wyjść jak Zabłocki na mydle lub frajerka.
    Od rana do wieczora giętka bajerka jak szelka.
    Łowy są ważne trzeba się obłowić, na palcach
    chodzić, tańczyć rock&rolla znać się na walcach.
    Jak zając stać na przednich łapach nastawić uszy.
    Słuchać gdzie pada deszcz a z której śnieg prószy.
    Spać i mieć oczy otwarte jak żołnierz na warcie,
    Prosić Boga w modlitwach uparcie i zażarcie.
    Czasem przybrać postać żaby co w błocie siedzi,
    Nie można być dumnym orłem, gdy się nie ma miedzi.
    Tak Zosia siedziała raz niewidoczna, raz cicho,
    W kamuflażu strachu, aby nie kusić lich.
    Kameleon co gra główną rolę w filmie
    Tak ona raz podniosła rękę raz nogę usilnie,
    Jakby losy świata się ważyły teraz od tego,
    Jaka będzie decyzja człowieka milczącego.
    Innym razem wszędzie jej jak tygrysicy było,
    Grała pod kamery okiem, dobrze jej się żyło
    Zmywać gary, piec na święta kury i indyki,
    Odprawiać dyplomacji taniec szalony, dziki.
    Sztuka zarobić, dać się polubić, mieć szacunek,
    na koniec wystawić za poty słony rachunek.
    Trzy lata poniewierki nim została służącą
    na dworze dolara teraz nie jest już jęcząca.
    Jak pies miło witać gości, w sercu ukryć złości.

    Księga Piąta Kłótnia

    Pisze ojciec, pisze matka, wracaj już Zosiu do
    rodzinnego stadka, czeka mąż, czekają dzieci
    na sprzątaniu cudzych kątów ósmy roczek leci.
    Kłóci się serce z głową, złotówki z dolarami,
    Jakimi odciąć się od kłopotów nożycami.
    Konto dojrzewa, zielenieje, przybiera na wadze,
    Trzeba być odważnym, pewnym siebie jak kamikadze,
    Trzeba kociej cierpliwości i będą apanaże.
    Ryba wciąż bierze, na psa urok, jak aptekarze
    Ważyć wszystko dokładnie, zrządzenie losu rządzi
    Szczęście jest ślepe, czas wszystko pokaże, osądzi.
    Jeszcze rok, może dwa jak na drożdżach rosną procenty
    Przeleżeć na gwoździach dopomóż mój Boże święty.
    Poznać świat od strony podaj, przynieść, pozamiataj,
    Wkręć sobie śrubkę w dupkę numer pięć i lataj.
    Mąż patriota ojczyzny nie rzuci, żona spłaca
    Dolarami rodzinne długi i nie ma kaca
    Moralnego że w nocy ojczyznę zdradziła.
    Szczęśliwa z tego co ma, potrzeba chwili była.
    Teraz jak wilk, węszy, czy szykuje się obława,
    Schować dumne i kły, czekać aż ucichnie wrzawa.
    Wrócić z pustą ręką to życiowa porażka,
    puścić wolno takiego złotopiórego ptaszka.
    Nie ma co się z ojczyzną kłócić, po co się sprzeczać?
    Burzę jak żaba pod liściem rabarbaru przeczekać.
    USA złota kura powrót bez dolców, bzdura.

    cdn

    • W Bardzo ciekawej konwencji Pan Adam napisał bardzo dobry wiersz. Powyższy przykład świadczy, że dobry poeta odnajdzie się w każdej konwencji.

      Ps. To dobrze, że pan Mierzejewski promuje wybitnego poetę – Pana Adama Lizakowskiego.

    • A czegóż, to nieuku po 2-letniej zawodówce, mógłbym się od Ciebie nauczyć: prostactwa w zachowaniu i twórczości, totalnej ignorancji, umysłowej tępoty, obleśnego i wulgarnego języka, nieuzasadnionego niczym zarozumialstwa i kabotyństwa, materialnej zachłanności, skąpstwa i cwaniactwa, żłopania wódy w nieograniczonych ilościach, oszustw matrymonialnych, błazeństwa i udawania kogoś, kim nie jesteś?… Doprawdy, Lizakowski, nie wiem, czego mógłbym się od Ciebie nauczyć? Oświeć mnie lasocińsko-sowiogórski “wieszczu”, ale proszę tylko prozą, Twoje “wiersze” źle wpływają u mnie na przemianę materii, bez przerwy puszczam smrodliwe bąki, jakbym się czegoś nieświeżego i niestrawnego najadł!

      • Te bąki to po jakimś jabolu a nieświeżego niech pan nie je, chociaż rozumiem – sklepy obniżają cenę gdy mija data trwałości a głupi ludzie kupują . Cech , które pan wymienił nie musi pan się uczyć gdyż pan je ma od zawsze – czyżby pisząc swój pożal się Boże post widział się pan w lustrze?. Uczyć się od Pana Adama może pan zasad pisania wierszy ale i tak to na nic bo talentu pan nie masz

    • myślę Siwy, że jak się zamkniesz na zawsze to zamilkną obrońcy Pana Adama – wybitnego poety

  497. Adam Mickiewicz do mieszkańców Ząbkowic Śląskich (dlaczego nie Kobierzyna czy Tworek?) jest szczytem żałosnej grafomanii. Mieli racje krytycy, że autoreklama wybitnego poety Adama L. zawodzi. Zgodzę się też, że powinien zasięgnąć porad biegłego psychiatry, jako egomaniak jest przypadkiem przepadłym. Kiedy uwolnimy się od tego poetyckiej szmiry?
    PS. A siwy to nie jestem, Lizakowski! Jestem łysy!

      • Lizakowski, stary opoju, walisz wciąż kulą w płot! Bo ani nie jestem Anzelmem Prokuratorskim, ani nie jestem siwy, czego zazdrości mi wielu dużo ode mnie młodszych dżentelmenów, ani nie piję alkoholu, a jeśli już, to dobrego gatunku i w małych ilościach. Nalewkę Babuni znam tylko ze słyszenia, głównie z Twoich komentarzy na Progress… i Dobie. Wytrzeźwiej, choć na krótko i przestań bredzić, bo to chyba Ty jesteś nieustannie pod działaniem tego widać zacnego trunku pn. “Nalewka babuni”, bo tak często i z taką czułością go wspominasz.

        • Mierzejewski czy ktoś cię do tablicy wywołał? Ktoś tu pisał do Siwego a ty reagujesz. Dziwne to, niepokoję się

  498. LIZAKOWSZCZYZNA WCIĄZ W ROZWOJU !!!

    Jak dowodzi muflońsko-sowiogórski bard Adam „mgr” Lizakowski w swoich ostatnich sieciowych komentarzach na dzierżoniowskiej „Dobie”, Jego oryginalna, jedyna w swoim rodzaju i nie do podrobienia, lizakowszczyzna jest twórczo rozwijana. Oto piękny i wymowny sam w sobie przykład z ostatnich dni:

    „Mierzejewski trollu sowioigorski, lepiej powiedz, ile piszesz donosów na pana Adama tygodniowo. Przez te pięć lat uzbierało się kilkaset. Stad te twoje rozczarowanie, ze nie możesz pisać więcej, bo ludzie już są uprzedzeni i twojej mani i pracy naukowej pisania donosów. Nie długo wydarz książkę naukowo donosy na pana Adama, tez zresztą naukowo, bo ty inaczej nie potrafisz pisać tylko naukow-grafomansko. Stad ta zazdrość o sukcesy bliźniego. Dlaczego innym nie zazdrościsz, bo są gorsi od ciebie i im nie masz czego zazdrościć. Tu jest pies pogrzebany twoje naukowej działalności donoszenia do różnych osób i instytucji na pana Adama, ale uważaj, wszystko ma swój kres, wiec się uspokój z tymi donosami. Weź się za studiowanie poetyki, lepiej na tym wejdziesz.”

    (cytat ze strony: http://ddz.doba.pl/artykul/komentarz/8300/31/48042/0/#commentactive)

    Czyż nie piękna ta lizakowszczyzna? Mnie szczególnie podoba się zdanie: „Nie długo wydarz książkę naukowo donosy na pana Adama, tez zresztą naukowo, bo ty inaczej nie potrafisz pisać tylko naukow-grafomansko.”

    Przecież to czysta, oryginalna i niepowtarzalna, poezja, l’art pour l’art!

    • skończ Ryniu w końcu , niby jestes taki wykształcony, taki kÓlturalny a bsesyjnie atakujesz Pana Adama – poetę od którego mógłbyś się wiele nauczyć w kwestii pisania wierszy

      • Lizakowski, ponieważ to Ty zacząłeś kiedyś ze mną wojenkę, bo sądziłeś, że jesteś taki zręczny w tym rzemiośle, ale się grubo przeliczyłeś ze swoimi możliwościami, to sam to zakończ, jeśli zostało Ci jeszcze odrobinę własnej godności. I idź na totalne leczenie odwykowe: od wódy, internetu i pisania potworków parajęzykowych, które niesłusznie nazywasz wierszami. Osiągnąłeś już głębokie dno moralne, obyczajowe i towarzyskie. Jesteś głupim, zawistnym i całkowicie zdegenerowanym typem postkomunistycznego pachołka. Zejdź porządnym ludziom z oczu!

  499. Zawsze sadziłam, że ludzie przesadzają z posądzeniami Lizakowskiego niby-poety – o rozkiełznaną i niekontrolowaną egomanię.
    Jednak to chyba niezaprzeczalny fakt. Przecież ciągle powtarza w swoich wpisach pod najróżniejszymi pseudo o tym, że jest wybitnym poetą, wybitny, wybitnym itd.
    Poetą nie jest. Poetą nie będzie. Za wyjątkiem płytkich, oklepanych tematów, które zresztą prezentuje prostacko i bez żadnej kultury literackiej, nic nowego czytelnikom nie zaproponował. Własnej poetyki nie stworzył, wszystko to są popłuczyny po innych, często już zdyskredytowanych. Przepraszam, zaproponował tylko niezwykłą pewność siebie, arogancję i potworną, nie notowaną do dzisiaj nienawiść do ludzi, którzy uznali go za zwykłego, sprytnego hochsztaplera literackiego. Nie ma pojęcia o literaturze powszechnej, żadnej wiedzy o literaturze krajowej – widzi w tej ostatniej tylko jednego największego twórcę – siebie samego. I głęboko wierzy w swój doskonałość.
    Żałosne, smutne i groźne. Trzymajmy się z daleka!
    A tak na marginesie: jakim durniem był ten stary komuch Miłosz, człowiek bezwzględny w realizowaniu korzystnych dla niego celów, który kiedyś w czambuł potępił należących dzisiaj do panteonu literackiego poetów pokolenia wojennego, a zwłaszcza tych, skupionych wokół “Sztuki i Narodu”. Popatrzcie Państwo: z jednej strony Baczyński, Gajcy, Trzebiński Stroiński, którzy w pojęciu Miłosza byli niczym i którym nie poświecił nigdy więcej uwagi, a z drugiej strony Lizakowski, którego polecał starym sklerotykom z “Kultury” paryskiej. Przecież to na jednym liście Miłosza do red. Giedroycia Lizakowski oparł bariery swojej natrętnej autoreklamy. Miłosz nienawidził Polaków i Polski. Podobna nienawiść i pogardę znajduje w utworach Lizakowskiego, nabijającego się z budowlańców, Polek sprzątając w Chicago i innych pracowników fizycznych. Lizakowski zbijał przez lata swój “kapitał” sławy i uznania, ślizgając się po karku Miłosza i naśladując go bezkrytycznie.
    Ważne jest jednak to, że historia wydała już wyrok na tego rodzaju prymitywne stanowiska i stronnicze osądy. Lizakowski minie jak trudny do zniesienia swąd, który pozostawiał zawsze po sobie. Nie jest już zupełnie istotne, czy będzie to dzisiaj czy za rok. Show się już skończył.
    Gdzie są wszyscy wielbiciele talentu Lizakowskiego? Czemu milczą? Gdzie są ci krytycy polonijni, którzy z sobie tylko wiadomych powodów pisywali mu kiedyś płomienne recenzje. Wprawdzie jeden komunista propagujący Lizakowskiego, Wierzewski Wojciech, znany ubek, zmarł, ale są inni znani krytycy jak na przykład AleXander Bilik z “Kalejdoskopu” w Chicago. Czemu nie broni nie tyle Lizakowskiego, co własnej opinii o nim, wyrażonej w druku? Co, brakuje odwagi czy sprawności literackiej? A może i jedno i drugie.

    • Komentarz Nieufnej bardzo dobrze charakteryzuje sylwetkę Lizakowskiego i Jego tzw. twórczość literacką, trafia w samo sedno, istotę Jego niepowtarzalnego grafomaństwa! Swego czasu Lizakowski napisał do mojej znajomej, coś, co znakomicie potwierdza tezę o Jego nienawiści i pogardzie do człowieka. Pamiętam ten Jego mail doskonale, który mi sama pokazała zbulwersowana treścią. Napisał bowiem, że pisze do Niej o mnie, “gównianym Rysiu”, jak mnie nazywał, bo Jego zdaniem piszę “gówniane wiersze i jestem z gówna ulepiony”. Pomyślałem sobie wtedy, ile pogardy – nie tyle nawet do mnie, ale do człowieka w ogóle – musi mieć ktoś, kto pisze, że człowiek jest z gówna ulepiony. Lizakowski znany jest z podobnych pogardliwych wobec innych ludzi poglądów, które prezentuje zarówno w swoich (u)tworach, jak i komentarzach, kiedy kpi i wulgarnie szydzi z osób ciężko fizycznie pracujących, ubogich, ale też z bezrobotnych, bezdomnych, ułomnych i kalekich. Wypisując na internetowych forach, od ilu to lat jestem – Jego dużo przesadzonym zdaniem – bezrobotny, powołuje się przy tym na słowa Jana Pawła II, oczywiście spłycając je do swojego prostackiego poziomu, że “bezrobocie prowadzi do patologii społecznej”. A skoro Mierzejewski jest bezrobotny, to musi też być jakimś społecznym dewiantem. Podobnie szydzi z tego, że można mnie zobaczyć, jak maszeruję z kijkami nordic walking, abstrahując od tego, że mam 61 lat, za sobą dwa zawały serca i chorobę wieńcową. Kiedyś biegałem maratony, więc potrzebuję też ruchu w obecnym stanie, w odróżnieniu od Lizakowskiego, któremu wystarczy podnoszenie kielicha gorzały do ust, a jak pisze sam w swoim wiekopomnym dziele nieudolnie i grafomańsko naśladującym “Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza: “Jestem już nie młody, usta moje nie jagody”. O, nie, Lizakowski Twoje niewyparzone usta, albo gęba, jak kto woli, z pewnością z jagodami nie mają nic wspólnego.

  500. Zdumiewa mnie upór, z jakim ten, w moim pojęciu pseudo poeta Lizakowski, próbuje podskoczyć do pięt p. dr. Mierzejewskiemu, według mnie dobremu poecie i tłumaczowi. Dlaczego atakuje go w tak niezwykle prostacki sposób? Istotnie dr Mierzejewski ma rację, że “poema” zdolnego Adama L., czyli “Listy Mickiewicza do….” to straszliwa grafomania i kpina z czytelnika, co powinno być ścigane sądownie. I za druk tych bzdur zapłacili ludzie z Ząbkowic Śląskich? Przecież to potworna kompromitacja!

  501. Przecież wiadomo, że pieniądze te pochodziły z budżetu państwowego, może nawet donacji Unii Europejskiej, co jest tym bardziej niebezpieczne, bo Lizakowski zacznie się głosić etatowym poetą Unii Europejskiej z siedzibą UE w Brukseli, oddział Pieszyce. A jego wierszydła, które ma czelność łączyć z Mickiewiczem są przerażające! Co za rzygowiny i rymy częstochowsko-pieszyckie! Oto lekke naśladownictwo jego utworu:

    “Gdyby Zosia dupę myła
    to by bardzo długo żyła
    i dawała dobrowolnie
    a najlepiej w samo południe
    Nieme są te Góry Sowie
    nic się od nich nikt nie dowie.
    Jeden tylko łysy taki
    zrobił ploty ot, dla draki,
    nie zarobił na swych żonach,
    to mu zwiędło w kalesonach.
    Choć uchodził za cwaniaka
    to jest tylko prawda taka:
    zawsze chciał być wszędzie pierwszy,
    wziął się do pisania wierszy.
    Powysyłał je do prasy
    i czekał na dobre czasy,
    Ale wedle stawu grobla
    nie dostanie nigdy Nobla!

    [copyright reserved]

  502. Oto najnowsze “dzieło” Ryszarda Mierzejewskiego. Ileż w tym poezyji, zresztą niech szanowni krytycy się wypowiedzą :

    Jeden Premier w Trzech Osobach

    Obudziłem się z bólem głowy
    chociaż nie piłem wczoraj nic
    takiego co mogłoby go
    wywołać
    jakiś sen koszmarny śniłem
    że żyję w kraju który pędzi
    w nieznane
    jakież było moje rozczarowanie
    gdy stwierdziłem że
    to nie sen był lecz rzeczywistość
    od świtu z pilotem telewizora
    w ręku pędziłem jak szalony
    po wszystkich stacjach
    ale wciąż słyszałem to samo
    wciąż śniłem na jawie
    ten koszmarny sen
    i uświadomiłem sobie
    ze zdumieniem że
    będę odtąd mieszkał w kraju
    z jednym premierem ale
    w Trzech Zacnych Osobach
    pierwsza z nich to nieustannie
    zatroskana o losy Ojczyzny i Rodaków
    Kandydatka na Premiera
    drugi to marsowy (nie mylić
    z marcowy!)
    Profesor Premier Techniczny
    no i ten Najważniejszy
    Najjaśniejsze Słońce Naszej
    Ojczyzny
    wiecznie żywy i żwawy do
    rządzenia wprawy i sprawiedliwy
    Premier Prawdziwy ze szczerego
    złota odlany
    z Norwidowskimi dyjamentami
    w popiołach zrujnowanej Ojczyzny
    dlatego też Złotousty
    mówiący wciąż lapsusami
    nazywam się Kaczyński
    jestem z rodziny władców absolutnych
    i proszę mnie nie mylić z tym
    gawędziarzem w telewizji
    od opery operetki i Maryi Kolias

    • czysta poezja :

      “Obudziłem się z bólem głowy
      chociaż nie piłem wczoraj nic
      takiego co mogłoby go
      wywołać”

    • Wydawało mi się, że słowo “dyjamentami” pisze się nieco inaczej. Nie znasz ortografii, Lizakowski?i

    • Kretynie Lizakowski, jakiś Ty niewykształcony i mało inteligentny!!!
      Jak jest diament zapisany w wierszu Norwida? A imię i nazwisko znanej greckiej śpiewaczki jest celowo zniekształcone, jak by to zrobił słynący ze swoich lapsusów językowych Jarosław Kaczyński. Wiedziałem, że jesteś tępy umysłowo, ale że aż do tego stopnia? Poczytaj lepiej Marię Konopnicką i zdaj maturę, zanim zaczniesz czytać coś, co wymaga większej erudycji niż posiada to gęś sulejowska i Ty, żałosny Dyzmo poezji jarmarcznej.

    • Ale się uśmiałem. Dawno nie było tutaj takiego gniota. Pegaz nie fruwał tylko mucha raczej.

  503. W Polsce panuje wspaniały nastrój nadziei. Wiekszość Polaków wierzy PiS-owi. Skąd nagle ten utwór poetycki? Agitka polityczna raczej w poezją nie ma cech wspólnych. I i skąd te błędy ortograficzne?

    • Polonia w Chicago w 93 procentach głosowała na PIS, stąd ten ból głowy autora

  504. Tak. Tak. Lizakowski zawsze się kręcił koło wójtów, dysponujących społecznymi pieniądzmi. Zwłaszcza koło wójta wszystkich Polaków, Edwarda Moskala, którego pierwej naciągał na forsę, a później opluwał.
    Czy żmije są rzeczywiście tak jadowite w Górach Sowich, jak nigdzie indziej?

  505. Lizakowski, jakże się cieszę, że się spotkamy 6 listopada w Bielawie na X Nocy Poetów! Będzie też Brygida B. z Warszawy, pod którą od dawna się podszywasz
    w swoich sieciowych komentarzach. Będę mógł Was wreszcie skonfrontować i zostanie wyjaśnione, że to nie Ona, ale Ty Lizakowski – bezczelny trollu, wypisujesz insynuacyjne i obraźliwe dla mnie komentarze, podpisane jako Brygida B. z Chicago Public Library i nie tylko stamtąd! Znając Brygidę B., spodziewam się, że nie omieszka też dowcipnie i celnie skomentować Twoją grafomańską twórczość.

    • to może skomentuje twój gniot ” Jeden Premier w Trzech Osobach” ?

      • Ach cóż to będzie za upojna noc. Będzie okazja oddać Pani Brygidzie 200 zł za rozmowy z jej telefonu i bez jej wiedzy. Podobno dałeś słowo honoru że oddasz damie. Na pewno tej nocy ktoś poruszy ten temat

  506. Widzę, że Lizakowski rozsmakował się w moich wierszach i zaczął je z upodobaniem przytaczać. Jestem Mu za to niezmiernie wdzięczny i dlatego pozwalam sobie wraz z podziękowaniem, specjalnie dla Niego, przypomnieć inny mój wiersz, sprzed 5 lat, Jemu dedykowany.

    RYSZARD MIERZEJEWSKI

    BURAK POSPOLITY

    – Adamowi Lizakowskiemu – największemu burakowi
    Ziemi Dzierżoniowskiej i Chicagowskiej –

    Kiedy kiełkował na polach
    rozścielonych
    u stóp starych malowniczych gór
    trudno było przewidzieć
    co z niego wyrośnie tak sobie rósł
    szary nijaki jałowy
    takiego porwał niespodziewanie
    wiatr historii
    wśród tysięcy podobnych poniósł
    do wymarzonej arkadii i po-
    rzucił na obcej ziemi
    daleko od rodzinnego domu
    w starym wojskowym plecaku
    po ojcu kombatancie światowej wojny
    przywiózł niewiele
    dwie sprane koszule dwa pierwsze
    wydrukowane wiersze i dwa
    amerykańskie dolary na czarno kupione
    przez wiele lat walczył dzielnie
    o prze-
    życie wydrapywał pazurami
    tęsknił w samotności szlochał i pisał
    sążniste patriotyczne poematy
    utył wyłysiał i zhardział
    (stwardniała mu skórka)
    stojąc wciąż w rozkroku jedną nogą
    w siermiężnym trzewiku na polu
    drugą w plastikowym
    lakierku na wymalowanym
    kiczowatym obłoku
    czasem wydaje mu się że jest
    drogim owocem z rajskiego ogrodu
    że posiadł wszystkie moce
    tego świata
    i strzeżone pilnie tajemnice to znów
    odzywają się w nim kompleksy
    prowincjusza zagubionego
    w wielkim świecie wtedy zaczyna
    szlochać i kąsać
    dokoła
    gryzie kopie i pluje
    krzyczy
    kochajcie mnie podziwiajcie
    składajcie pokłony jam
    jest szlachetny bezcenny owoc
    namaszczony
    przez samego wieszcza
    tak krzyczy i tak mu się wydaje
    tak chciałby wierzyć
    ale niestety był tylko
    jest i pozostanie zwyczajnym
    beta vulgaris
    czyli burakiem pospolitym

    25. 08. 2010

    • Gniototwóca Rynio zapodał następnego gniota

      Ryniu ten twór udający wiersz toż to przecież Twój autoportret.

  507. No tak, nic dodać nic ująć, Rynio zapodał następnego gniota
    Ryniu ten twór udający wiersz toż to przecież Twój autoportret.

  508. Lizakowski, bredzisz jak zwykle. Przecież ja nigdy nie byłem w Ameryce! To Ty, emigrancie ze Związku Młodzieży Socjalistycznej, z pomocą kolegów ze Służby Bezpieczeństwa PRL, zostałeś wysłany do USA z misją rozpracowywania Polonii i służyłeś wiernie socjalistycznej ojczyźnie przez wiele lat, udając literata. A trzeba było iść do szkoły, nauczyć się angielskiego i polskiego, zdać maturę. Może rozumiałbyś dzisiaj przynajmniej niektóre wiersze, bo co weźmiesz za interpretację, to walisz jak pijany w płot! Ten wiersz, bez dedykacji do Ciebie, opublikowałem w internecie i wszyscy wiedzieli, że to o Tobie. Również i Ty zobaczyłeś w nim siebie i żądałeś, abym usunął go ze swojego blogu. A teraz rżniesz głupa, że to nie o Tobie! Oj, biedaku, biednyś, boś głupi!

  509. Czy ta Konarska to ta sama cwaniara, co handlowała kosmetykami firmy Mary Kay Product, miała magiel i był starościną wszystkich starościn i supergrafomanką wszystkich grafomanów i wszechczasów oraz ciągle atakowała autentycznego, wybitnego poetę, pana dr. Ryszarda Mierzejewskiego, nazywając go czule Ryniem albo złośliwie Łysym. Z domu chyba Lizakowska czy jakoś… I miała coś wspólnego z kradzieżą czereśni czyli zwykłą grandą…

    • Rypnłam sie. Jest: …albi złośliwie “Łysym”, winno być: “Siwym”. Przepraszam! K

    • Marta Konarska to Ryszard Mierzejewski. W swoim czasie na portalu http://www.goldenline.pl , w grupie “ludzie wiersze piszą” Mierzejewski stworzył fałszywy profil “Marta Konarska”

  510. Rzeczywiście poezja z polityką w parze nie zawsze idą. Gwoli faktom: to nie pan Kaczyński był słynny z wpadek językach, to raczej pan Komorowski. Ale to nie językoznawcy, wiec o co chodzi, jeden adwokat, drugi historyk. Jednak coś w swoim życiu zrobili. A o tym, czy dobrze lub źle, zadecyduje historia.
    A wszystko to razem do kupy jest niczego nie warte. Lizakowski jest poetą w swoim przekonaniu i dobrze mu z tym. No i fajnie.
    W moim nie. Ale to moja sprawa. Jak mówił Hemar: niech pisze pod siebie!
    Tyle tylko, że smród…

    A pamiętacie Państwo inny wierszyk nieocenionego pana Hemara? Posłuchajcie jak pisał o wyjącym do socjalizmu pisarzom krajowym:
    “Krzywicka jak słyszałem,
    musiała dorabiać ciałem.
    Chociaż niektórych zdaniem
    dorabiała pisaniem”.
    Cytat z pamięci, przepraszam za przekręty. Kto zna epoką, będzie wiedział, o co chodzi. Lizakowski nie wie. No i dobrze.

  511. Konarska, podobnie jak Adamczyk, Bielawska, Krystyna czy Brygida B. to wytwory chorej, zapijaczonej wyobraźni Lizakowskiego, konglomerat zmyślonych i prawdziwych postaci, które według zawodowego trolla Lizakowskiego są jakimiś moimi wirtualnymi klonami. Tylko, że ja w odróżnieniu od Niego nie zajmuję się sieciowym trollingiem, wszystkie moje komentarze podpisuję własnym imieniem i nazwiskiem, nie próbując udawać kogoś, kim nie jestem. Lizakowskiemu, który w ciągu około 20 lat grasowania w internecie stworzył setki, jeśli nie tysiące swoich klonów-trolli, po prostu nie mieści się w Jego pustym, łysym muflonim łbie, że można pisać w internecie we własnym imieniu i nie wstydzić się tego, co i jak (chodzi o ortografię, interpunkcję, gramatykę i stylistykę) pisze się. Pozujący na wielkiego literata Lizakowski, wstydzi się zarówno tego co, jak i tego, jak pisze. I to jest Jego wielki, osobisty dramat!

    • Kłamiesz Mierzejewski. To są twoje klony jeszcze z grupy “ludzie wiersze piszą” na portalu http://www.goldenline.pl . Mogę przytoczyć historie korespondencji do pewnej pani w której wyraźnie określiłeś się jako twórca fałszywych profili, mogę ponadto wskazać świadków twojej obrzydliwej działalności w temacie fałszywych profili na tym portalu.

      • To znaczy, Ty Krystyno pisałaś do samej siebie, a kopie tych dokumentów przesyłałaś do wiadomości esbeka Lizakowskiego TW Poety lub Magistra, które Tenże skrzętnie archiwizował z nadzieją, że się kiedyś mogą przydać, kiedy zabraknie Mu twórczej inwencji na wszelakie poezyje?

  512. Też Łysy
    10/29/2015 at 7:34 PM

    Rodacy zza oceanu,
    jako prezes Związku Łysych i Lekko Łysiejących im. Józefa Cyrankiewicza i Yula Brynnera pragnę poinformować, że na liście naszych stałych członków oraz w spisach członków przyszłościowych i sympatyków nie znajdujemy żadnego znanego poety Adama Lizakowskiego. Widocznie nie jest ani poetą, ani człowiekiem interesująco czy atrakcyjnie łysym, aby znaleźć się w naszym rejestrze lub też cierpi na daleko posunięta łuszczycę, co z góry dyskwalifikuje go jako członka do naszego związku. Członek członkowi nierówny. Nasi członkowie bardzo dbają i higienę swoich cennych łysin.
    Przeczytaliśmy jednak różne jego wpisy w sieci i jesteśmy nimi niezmiernie zgorszeni. Obawiamy się, że istotnie dr Mierzejewski ma rację, iż wspomniany Lizakowski udaje poetę. Niestety, dr Mierzejewski nie wspomina nic o autentyczności łysiny pieszyckiego niby poety, dlatego na ten temat nie zajmujemy stanowiska.
    Pozdrawiamy amerykańską Polonię, również i tę cześć z bujnymi fryzurami, jako, że wierzymy w ekumenizm.
    .

  513. Zastanawiające. Nastała moda na biografie i bibliografie. Nasi poeci wypasują o sobie cuda, cudeńka. Często kłamią, jak jest to w przypadku Lizakowskiego. Wierzą w wieczność. Taki Zyman Edward jeden wydał nawet swoja bibliografię drukiem. Dla potomnych, którzy już dzisiaj maja w czterech literach jego “cenną twórczość”. A napisał kilka wątłych wierszy oraz kilka mentorskich broszur. Ale do drzwi nieśmiertelności Parnasu, podobnie jak Lizakowski, zapukał. Ot, tupeciarz nie gorszy od wieszcza regionu Gór Sowich. Wszystkie te wysiłki idą na marne, nasi poeci występują przed pustą widownią. Zapytałam onegdaj znajomych, czy czytali wiersze Lizakowskiego. Popatrzyli na mnie zgorszeni, a pewien pan wręcz oświadczył, że jeszcze nie zwariował. A byli to ludzie z fakultetami. Właśnie. Poezji nie czytają, bo według nich jej nie ma. Poezji normalnej, takiej, po jaką sięgał ks. Jerzy Popiełuszko, na przykład Konopnickiej. Poniektórzy nie znają jej twórczości, nie wiedzą o jej translatorskim dorobku, znajomość jej utworów zatrzymała się na “Co słonko widziało”, “Na jagody” i “O Janku Wędrowniczku”. Do dzisiaj pamiętam miłościwego Króla Błystka i Koszałka Opałka. Z utworów Lizakowskiego niczego nie wynoszę, zaś od twórczości Ryszarda Mierzejewskiego gorszą mnie te o zabarwieniu politycznym. Po co one?
    A tu nagrody, sowy, wyróżnienia, plakaty uznania…
    Czy Lizakowski and Co. nie wiedzą, że są po prostu w rozpędzonym XXI wieku zupełnie niepotrzebni?
    Niejeden wiersz Marii Konopnickiej przetrwał w mojej pamięci ponad pięćdziesiąt lat!
    Podobnego przypadku Lizakowskiemu nie życzę, bo nie chce gorszyć ludzi, ale p. Mierzejewskiemu tak. Oczywiście nie chodzi mi o jego wiersz o Jarosławie Kaczyńskim, bo utwór ten zmarł natychmiast po napisaniu.

    • Droga Pani wszystkie (u)twory Mierzejewskiego umierają natychmiast po napisaniu. Po prostu Mierzejewski nie ma talentu a jak coś spłodzi pod wpływem emocji ( np. ten gniot o Kaczyńskim lub ten o masturbacji albo Dyktator i wszystkie inne wygniecione przez niego) to dopiero mamy ubaw.

  514. Jak myślicie czy na romantycznej Nocy Poetów w Bielawie arcypajac pieszycki odda mi 200 złotych , które wydzwonił z mojego telefonu bez mojej wiedzy i zgody?

    • Tak, tak Lizak, jeszcze w dodatku na igliwiu sosen, co w d…ę gryzły i rąbanie calusieńki tydzień. I to ty, umysłowy i fizyczny impotent?

  515. Lizakowski, znowu udaje bardzo zdolnego poetę i naśladuje panią Annę Grodzką – już jest Krystyną.
    Teraz niech się modli, żeby go wzięli do Sejmu albo chociaż do rady gminnej jako członka (na wszelki wypadek) bez prawa głosu. Przestań Lizak, zakończ ten cyrk. Tyle ważnych rzeczy się dzieje, kto ma czas zajmować się twoimi rzygowinami. Jak nie umiałeś pisać, tak nie umiesz poeto od wątrobianych i hemoroidalnych boleści!

    • Lizakowski jest Lizakowskim. Przywołana do tablicy Pani Krystyna jest nie jest Lizakowskim tylko jest Panią Krystyną , która przez lata żywiła i utrzymywała trutnia z wykształceniem wyższym i ze stopniem doktóra. Trutnia bez chęci do pracy. Na odchodne truteń wyłudził od Pani Krystyny ponad 2 tysiące złotych i przygruchał sobie inną , młodszą women. Oczywiście pożyczonych pieniędzy nie oddał a czy zamierza oddać zapytajcie się trutnia owego.

      • Wszyscy w Pieszycach to widzieli, słyszeli i czuli, rozpisywała się o tym szeroko “Gazeta Pieszycka”, stosowne ogłoszenia i plakaty wisiały na słupach ogłoszeniowych, na których kiedyś reklamował się sam Adam wielu imion Lizakowski i zapomniał podziękować o tym Jurkowi Ć. – właścicielowi słupów, pomimo że obiecał to zrobić. Pieszycki magiel aż huczał od tych wiadomości i rozgrzał się do czerwoności niczym piec martenowski. A truteń Mierzejewski nadal na wolności! A esbek Lizakowski ordery sobie przypina do brudnej, zatęchłej marynarki. O, zgrozo wieczysta!

  516. Widzicie, Mierzejewski pracował na Uniwersytecie Wrocławskim, a Lizakowski chciał, ale go pogonili, zalecają zdanie eksternistycznie matury i podjęcia chcieć studiów. Lizak zakwiczy się z zazdrości na śmierć. W Fundacji Karpowicza też go nie chcą. A w Chicago cyganił, że już wykłada. Pewnie miał na myśli krzakoterapię stosowana, oczywiście w charakterze podglądacza.
    Nie wiem, czy utwory poetyckie Mierzejewskiego umierają zaraz po ich napisaniu, ale wiem, że utwory Lizakowskiego nie mają nawet szans na zaistnienie. On po prostu oprócz nienawiści i chamstwa niczego nie możne zaoferować. Takiego niby wieszcza zafundował nam Dzierżoniów! Syf!

    • Wiem jedno ; (u)twory Mierzejewskiego nie umierają zaraz po napisaniu, po prostu ich nie ma, gdyż są zaraz po napisaniu a może w trakcie pisania poronione. Więc się nie rodzą. Tyle w temacie jakiegoś tam Mierzejewskiego.

      • Nie sadzę, sławny nie-poeto. Czytałam wiersze dr. Mierzejewskiego. Jako zwolenniczka PiS-u uznałam za mało poetycki temat jego politycznej wypowiedzi w wierszach, ale bardzo dużo jego utworów w sieci internetowej bardzo mi się podobały. Zna obce języki, cechuje go wielka kultura słowa. Posiada dużą wiedzę. Czy to wszystko, co reprezentuje, tak bardzo Pana boli i tak dużo jadu w Panu budzi? Przecież Pan nie jest ani wykształcony, ani obyty, ani nie jest Pan poważnym twórcą, a zupełnie jest obca Panu jakakolwiek introspekcja. Niech Pan dla własnego dobra zachowuje dużą rezerwę w stosunku do własnej produkcji słowa pisanego. Z serca radzę. I apeluję o rozsądek. Dość się Pan już zdyskredytował kłamstwami o studiach na uniwersytetach amerykańskich, wykładach na Uniwersytecie Wrocławskim, wizytą w Fundacji Karpowicza, podwieszaniem się pod sławnych twórców (z Karpowiczem się Panu nie udało!) i meczącą wszystkich autoreklamą.

        • W Pieszycach mieszkańcy widzą tylko jednego bałwana, ale za to jakiego! Wystarczy za stu innych. Reemigranta w dodatku ze Stanów. No tak. Leniów, przygłupków i kłamców w USA nie myślą tolerować, nie tak, jak to jest w Ząbkowicach Śląskich. Tam, w Ząbkowicach dopiero są znawcy najbardziej wyrafinowanej poezji!

      • Twoje zaś, nieAdamie Lizakowski, dzieła zebrane wszystkie zbłądziły pod strzechy, tam kurz je obrasta, bo nikt nie chce ich czytać, dbając o swoje zdrowie psychiczne.

      • Twoje Lizakowski utwory poetyckie w pełnym i właściwym tego słowa wymiarze nigdy nie miały okazji się urodzić. A te adoptowane potworki, którymi częstujesz naiwnych czytelników, świadczą istotnie o twoim niezwykle marnym talencie i braku jakiejkolwiek edukacji.
        Jesteś kłamcą: Nigdy nie uczęszczałeś do żadnej amerykańskiej uczelni, może jedynie wyjątkiem są prace sanitarne, jak mycie toalet i szorowanie podłóg, Tak cie widząc z Chicago!

    • Lizakowski, a po co Ty się znów chwalisz tym swoim gniotem?
      Przecież to są sroty pierdoty we wspomnieniach starej sklerotycznej cioty, nic więcej! A najciekawszy okres w swojej młodości, kiedy przewodniczyłeś młodzieży robotniczo-chłopskiej w Związku Młodzieży Socjalistycznej w klubie “Prządka” w Pieszycach, pominąłeś zupełnie milczeniem. Mówiłeś, że pracowałeś tam jako instruktor teatralny. Tak się wtedy mówiło dla zmylenia przeciwnika klasowego. W rzeczywistości były to tajne szkolenia przyszłych agentów SB. To była Twoja, Lizakowski, jedyna “uczelnia” po zawodówce, do której uczęszczałeś.

      • Zajrzyj do archiwów IPN-u a potem pomyśl zanim napiszesz coś głupiego. Oczywiście może zaistniec zbieg okoliczności taki, że w archiwach może się znaleźć osoba np. o personalich twojego wyimaginowanego wroga. Sprawdziłam : takiej osoby o personaliach które w głupi sposób sugerujesz NIE MA.

        POTRUDZIŁAM SIĘ JESZCZE I STWIERDZIŁAM, ŻE SĄ NA LISTACH TRZY OSOBY O TAKICH JAK TWOJE PERSONALIACH, OZNACZONYCH DODATKOWO JAKO “TW” lub etatowy pracownik służb komunistycznych.

        Oczywiście jest to zbieg okoliczności .

        Na przyszłość pomyśl dobrze co piszesz.

        • Lizakowski, wyjdź już tej kiecki bibliotekarki i przestań robić z siebie większego głupa, niż jesteś! Powiedz tylko, czy w przepastnych archiwach IPN, które jak widać znasz już na pamięć, są też dokumenty poświadczające, że nigdy nie byłeś aktywistą ZMS i że jesteś absolwentem Uniwersytetu Kalifornijskiego na kierunkach filologia słowiańska i dziennikarstwo, oraz Columbia College i Northwestern University na kierunku creative writing, o czym donosisz w swoich sieciowych CV i w przeróżnych drukach reklamowych (ulotkach, plakatach itp) w Polsce i na świecie?

  517. Ryniu,w przyrodzie istnieje tylko twój gust oraz bezguście. Pamiętaj, że jesteś szczęściarzem. Dobra poezja to taka, która się tobie podoba i ją rozumiesz. Niesamowitym zbiegiem okoliczności jest to właśnie twoja poezja.

    Grafomanię najłatwiej schować za czymś majestatycznym. Najlepiej znajdź w encyklopedii taką formę, o której słyszało tylko pięciu badaczy języka arabskiego klasycznego i wciśnij do niej tekst o jakimś mało znanym filozofie. Od razu zostaniesz klasykiem.

    Pisz białe wiersze, które składają się ze zwykłej prozy pociętej na wersy, najlepiej po 2-3 słowa. Dzięki temu dowiedziesz, że jesteś wielki jak Różewicz, bo Różewicz pisał tak jak ty (a może odwrotnie, ale to bez znaczenia). Każda proza pocięta na wersy jest wierszem. A jeśli to jest twoja proza, to naturalnie – dobrym wierszem.

  518. Lizakowski, dla Ciebie oszuście i hochsztaplerze, nieważne jest, że się podszywasz pod magistra, absolwenta renomowanych uczelni amerykańskich. Cóż Ty wiesz o uczelniach i wykształceniu, mierny abituriencie 2-letniej zawodówki w czasach PRL-u? Dla Ciebie jest to temat zastępczy, podobnie jak nieznajomość przez Ciebie polskiej ortografii, gramatyki i stylistyki, podstaw poetyki, teorii literatury i elementarnych wiadomości z zakresu humanistyki (filozofii, kulturoznawstwa, religioznawstwa itd.). Najważniejsze są – Twoim zdaniem – sprawy prywatne i osobiste autorów wierszy: u kogo i jak długo jedli obiady, kto, komu i ile pożyczył pieniędzy, czy je oddał w terminie, a może w ogóle nie oddał, bo ich nigdy nie pożyczył? Bardzo ważne też w gronie poetów i innych humanistów jest to, czy Mierzejewski dzwonił kiedyś i za ile z telefonu niejakiej Brygidy B. i czy dzwonił za Jej wiedzą i pozwoleniem, czy nie? To są rzeczywiście, Twoim zdaniem, tematy fundamentalne dla współczesnej literatury, które należy drążyć i wyjaśniać! A ja Ci mówię po raz n-ty, jeśli jesteś pełnomocnikiem prawnym Brygidy B., Krystyny B., czy kogo tam jeszcze, podajcie mnie do sądu, a Ty, Lizakowski – żałosny grafo- i mitomanie przestań mi tu – mówiąc łagodnie i grzecznie – dupę zawracać pierdołami!

    • Username*
      11/04/2015 at 10:49 AM

      Ryniu,w przyrodzie istnieje tylko twój gust oraz bezguście. Pamiętaj, że jesteś szczęściarzem. Dobra poezja to taka, która się tobie podoba i ją rozumiesz. Niesamowitym zbiegiem okoliczności jest to właśnie twoja poezja.

      Grafomanię najłatwiej schować za czymś majestatycznym. Najlepiej znajdź w encyklopedii taką formę, o której słyszało tylko pięciu badaczy języka arabskiego klasycznego i wciśnij do niej tekst o jakimś mało znanym filozofie. Od razu zostaniesz klasykiem.

      Pisz białe wiersze, które składają się ze zwykłej prozy pociętej na wersy, najlepiej po 2-3 słowa. Dzięki temu dowiedziesz, że jesteś wielki jak Różewicz, bo Różewicz pisał tak jak ty (a może odwrotnie, ale to bez znaczenia). Każda proza pocięta na wersy jest wierszem. A jeśli to jest twoja proza, to naturalnie – dobrym wierszem.

    • Mierzewski,w przyrodzie istnieje tylko twój gust oraz bezguście. Pamiętaj, że jesteś szczęściarzem. Dobra poezja to taka, która się tobie podoba i ją rozumiesz. Niesamowitym zbiegiem okoliczności jest to właśnie twoja poezja.

      Grafomanię najłatwiej schować za czymś majestatycznym. Najlepiej znajdź w encyklopedii taką formę, o której słyszało tylko pięciu badaczy języka arabskiego klasycznego i wciśnij do niej tekst o jakimś mało znanym filozofie. Od razu zostaniesz klasykiem.

      Pisz białe wiersze, które składają się ze zwykłej prozy pociętej na wersy, najlepiej po 2-3 słowa. Dzięki temu dowiedziesz, że jesteś wielki jak Różewicz, bo Różewicz pisał tak jak ty (a może odwrotnie, ale to bez znaczenia). Każda proza pocięta na wersy jest wierszem. A jeśli to jest twoja proza, to naturalnie – dobrym wierszem.

  519. Rysio – Pysio jak zwykle głupio pisze i nie na temat . TEMATEM BYŁY RADY DLA NIEPOETY – RYNIA : CO ZROBIĆ ABY SKUTECZNIE UKRYĆ SWOJE GRAFOMAŃSTWO

  520. Ryszardzie Pieszycki: w przyrodzie istnieje tylko twój gust oraz bezguście. Pamiętaj, że jesteś szczęściarzem. Dobra poezja to taka, która się tobie podoba i ją rozumiesz. Niesamowitym zbiegiem okoliczności jest to właśnie twoja poezja.

    Grafomanię najłatwiej schować za czymś majestatycznym. Najlepiej znajdź w encyklopedii taką formę, o której słyszało tylko pięciu badaczy języka arabskiego klasycznego i wciśnij do niej tekst o jakimś mało znanym filozofie. Od razu zostaniesz klasykiem.

    Pisz białe wiersze, które składają się ze zwykłej prozy pociętej na wersy, najlepiej po 2-3 słowa. Dzięki temu dowiedziesz, że jesteś wielki jak Różewicz, bo Różewicz pisał tak jak ty (a może odwrotnie, ale to bez znaczenia). Każda proza pocięta na wersy jest wierszem. A jeśli to jest twoja proza, to naturalnie – dobrym wierszem.

    • Lizakowski, a propos tematów zastępczych, do których wciąż powracasz, kiedy wreszcie zwrócisz te tysiące złotych, które wyłudziłeś z kas miejskich Pieszyc, Dzierżoniowa, Bielawy, Ząbkowic Śląskich i innych wsi i miasteczek na wydanie swoich grafomańskich i bezwartościowych literacko wierszydeł, udając poetę i magistra po renomowanych uczelniach amerykańskich. Ty obrzydliwa esbecka gnido, szpiegująca i donosząca przez z górą 30 lat na Polaków w Stanach Zjednoczonych i w Polsce, matole po 2-letniej zawodówce, nieznający podstaw ortografii, gramatyki i stylistyki języka polskiego, ani żadnego innego, oszuście i hochsztaplerze! Donosy to Ty przez całe swoje życie pisałeś i nadal piszesz, bo nic innego nie potrafisz, upierdliwy szczurze, chowający się za swoimi sieciowymi trollami, anonimowymi bądź podpisanymi fałszywymi nickami. Nawet nie potrafisz mnie oryginalnie obrazić, więc to, co ja Tobie zarzucam, przypisujesz od razu mnie, Ty wyprana z inteligencji Gęsio Sulejowska! Cała Twoja zmyślona i żałosna kariera literacka opiera się na kłamstwie, oszustwie, esbeckich manipulacjach oraz wyjątkowej ignorancji literackiej i prowincjonalnych kompleksach Twoich promotorów, bezczelnych wójtów, sołtysów i burmistrzów, sypiących hojnie Ci z publicznej kasy w zamian za pijackie balangi, które Im ofiarujesz! Ale Twój czas, Nikodemie Dyzmo polskiej poezji już się kończy, pozostanie Ci tylko kwiczenie z żalu, zawiści i złości, czego właśnie mamy już transparentny początek!

      • Transparentnym początkiem twojego Ryniu końca to właśnie kwiczenie w poście powyżej. Pokazałeś się w nim jak najbardziej prawdziwy czyli pełen jadu , chamstwa i oczywiście wyjałowiony z kultury osobistej. Tak trzymaj to może w końcu się skończysz a wszyscy ludzie odwrócą się od ciebie. Nawet te naiwne dojrzałe czterdziestki rwane “na wiersz” lub “przebywanie w pobliżu poety”. Reasumując : pomyśl o przyszłości.

      • Transparentnym początkiem twojego Ryniu końca to właśnie kwiczenie w poście powyżej. Pokazałeś się w nim jak najbardziej prawdziwy czyli pełen jadu , chamstwa i oczywiście wyjałowiony z kultury osobistej. Tak trzymaj to może w końcu się skończysz a wszyscy ludzie odwrócą się od ciebie. Nawet te naiwne dojrzałe czterdziestki rwane “na wiersz” lub “przebywanie w pobliżu poety”. Reasumując : pomyśl o przyszłości.

  521. W swoim ostatnim komentarzu na dzierżoniowskiej „Dobie”

    http://ddz.doba.pl/artykul/odpowiedz/8944/17/51710/51184/51710/0/#commentactive

    Lizakowski dał popis swoich manier i poetyckiej wrażliwości. Napisał o mnie, że:
    „czuć od niego (czyli ode mnie – R. M.) trupem, smrodem, apteką i wieloma chorobami”.

    Tak potrafi tylko napisać prostak, cham i gbur uważający się za poetę i to wielkiego!, czyli Adam Lizakowski, były esbek, obecnie handlarz nekrofiliami, tj. grobowcami poniemieckimi i swoimi książkami, oszust intelektualny i matrymonialny, burak pospolity i Dyzma poezji polskiej.

    • Znajomy Lizakowskiego z Chicago, czyli geniusz z Pieszyc Ryszad Mierzejewski. Razem ze Znajonym Lizakowskiego z Chicago tworzy Mierzejewski związek. On sprzada a ona gotuje i tak się na stare lata wspierają przeciw wspólnemu wrogowi, który nie ma szans na zaistnienie. Obaj też wróża z herbacianych fusów i przepowiadają przyszłość z kryształowej kuli. Obaj wybitnie zdolni.

  522. Wygląda na to, że ten Lizakowski to nie tylko upierdliwy grafoman, ale również nieprawdopodobny, prymitywny cham.

  523. LIZAKOWSKI OSIĄGA DNO KABOTYNIZMU

    W swoim ostatnim komentarzu na dzierżoniowskiej „Dobie” w odpowiedzi na zacytowane tam przeze mnie dwa komentarze z „Progress of Poland”: uważnego z dnia 31.10. 2015 i username z dnia 07.11. 2015 Lizakowski napisał:

    “Do wiadomości znajomego z Chicago Pana Adama. Pan Adam nigdy nie był we Wrocławiu i nawet szkoły podstawowej nie skończył. O tym znajomy wie, bo pisze o Panu Adamie od lat, skąd wiec te oszczerstwa, że był na uczelni we Wrocławiu itd. Przecież to bzdura, proszę sprawdzić. Pan Adam nawet nie wie gdzie jest Wrocław, proszę zapytać Pana Mierzejewskiego, On wszystko wie najlepiej. Proszę pisać prawdę, a nie jakieś bzdety. Prawdą jest natomiast to , że Pan Mierzejewski pracował na Uniwersytecie Wrocławskim a w czasie stanu wojennego donosił na swoich profesorów do UB. np.na profesora D., za to podziękowali mu z a pracę i dostał wilczy bilet i ma zakaz wjazdu do Wrocławia od wielu lat. Obija się po prowincji, ot co. Od 1990 roku nie był we Wrocławiu, czyli od upadku komunizmu w Polsce. Ludzie, których skrzywdził dobrze go tam pamiętają.” (cyt. za: http://ddz.doba.pl/artykul/komentarze/8944/17/#commentssection)

    No i widzicie, jaki biedny i skromny ten nasz Pan Adam. Teraz czekamy na kolejny Jego komentarz o treści: „Pan Adam nigdy nie był w Pieszycach i nie wie, gdzie Pieszyce leżą, ale wszystko wie o życiu prywatnym i zawodowym Mierzejewskiego, nawet to, co sam Mierzejewski o sobie nie wie.”

    • Pan Adam może i nie był nigdy we Wrocławiu, nie wie, gdzie leży Wrocław, bo nie skończył podstawówki. Jednak wie o tym i bywa we Wrocławiu Adam “mgr” Lizakowski (mgr – to pseudonim operacyjny ze Służby Bezpieczeństwa PRL, drugi to “poeta”). Lizakowski wie, gdzie leży Wrocław, często tam bywa, bo ukończył nie tylko Szkołę Podstawową nr 1 w Pieszycach, ale też na Śląsku 2-letnią zawodówkę górniczą. Nie ukończył jednak żadnej wyższej uczelni, ani w Stanach Zjednoczonych, ani w Polsce, bo nie tylko nie ma matury, ani amerykańskiej, ani polskiej, ale też nie zna żadnego języka na poziomie literackim, ani angielskiego, ani polskiego. Posługuje się w mowie i piśmie tylko lizakowszczyzną, tj. prostacką i wulgarną odmianą polszczyzny podwórkowej.

    • byle post i on , byle jakas niekorzystna uwaga na pański temat to znowu on. Panie Mierzejewski na świecie jest znacznie wiecej ludzi nie ceniących sobie pańskiej poezji i pana

    • Lizakowski, przestań już. Nikt cię na serio nie traktuje. A ta wizyta u p. Bieruta w Fundacji Karpowicza zupełnie ci sie nie udała. Rozszyfrowano cie jako kombinatora i intryganta. I słusznie. Boże, jaki ty jesteś prymitywny!

  524. Lizakowski był we Wrocławiu. Miał wieczór autorski w Fundacji Karpowicza. Zrobił tam jak najgorsze wrażenie. Już go tam nie chcą. W sieci internetowej krąży list jednego z urzędników tejże fundacji, dla Lizakowskiego bardzo niepochlebny.

    • Pan Adam może i nie był nigdy we Wrocławiu, nie wie, gdzie leży Wrocław, bo nie skończył podstawówki. Jednak wie o tym i bywa we Wrocławiu Adam “mgr” Lizakowski (mgr – to pseudonim operacyjny ze Służby Bezpieczeństwa PRL, drugi to “poeta”). Lizakowski wie, gdzie leży Wrocław, często tam bywa, bo ukończył nie tylko Szkołę Podstawową nr 1 w Pieszycach, ale też na Śląsku 2-letnią zawodówkę górniczą. Nie ukończył jednak żadnej wyższej uczelni, ani w Stanach Zjednoczonych, ani w Polsce, bo nie tylko nie ma matury, ani amerykańskiej, ani polskiej, ale też nie zna żadnego języka na poziomie literackim, ani angielskiego, ani polskiego. Posługuje się w mowie i piśmie tylko lizakowszczyzną, tj. prostacką i wulgarną odmianą polszczyzny podwórkowej.

      • Rysiu, nie rób z siebie po raz kolejny powiatowego błazna. Tak cię wszyscy już nazywają

    • List napisany przez doktora nauk humanistycznych trzeba dodać, Ryszarda Mierzejewskiego. Ale to nie jest list tylko donos.

      • Lizakowski, znów się uwaliłeś swoją ulubioną „Nalewką babuni” i bełkoczesz bez sensu w delirium tremens. Ale rozumiem Cię, bo cóż innego Ci pozostało: nagi, zdemaskowany, fałszywy wieszczu pieszyckich pół buraczanych? Ja nie muszę, jak Ty, produkować swoich trolli i fałszywych profili, bo masz wystarczająco dużo swoich prawdziwych oponentów w Stanach Zjednoczonych, gdzie spędziłeś większość swego życia i gdzie próbowałeś zaistnieć jako poeta. Próbowałeś, ale bez rezultatów, bo jak się okazało mieszkają tam ludzie na tyle wykształceni, że szybko poznali się na Twoich literackich oszustwach, plagiatach, kompilacjach i oryginalnych grafomańskich bzdetach! Niestety, nie można tego powiedzieć o pieszycko-dzierżoniowskim środowisku, a przecież pracują tu osoby po uniwersyteckich studiach polonistycznych i pokrewnych, że aż dziw bierze, że dały się nabrać na te Twoje oczywiste szalbierstwa! I pytanie jest, czy rzeczywiście nie widziały tej Twojej grafomanii, byków ortograficznych i gramatycznych, jakie robisz, topornej i nieudolnej stylistyki, czy z jakiś innych, sobie wiadomych, powodów obawiały się wyrazić swoje zdanie? To prawda, że swoim tupetem i bezczelnością zdominowałeś, zastraszyłeś, szantażowałeś, obraziłeś i zniesławiłeś wiele osób, które mogły się w tej sprawie wypowiedzieć. To też próbujesz bezskutecznie robić wobec mnie od co najmniej 5 lat. Ale ze mną, Lizakowski, nie wygrasz, bo byłem, jestem i pozostanę niezależny w swoich poglądach i opiniach. Ktoś też podpisał się na moim świadectwie maturalnym, dyplomie magisterskim, kilku innych studiów podyplomowych i doktorskim, czego nie można powiedzieć o Tobie. Nie mam więc żadnych kompleksów wobec Twoich grafomańskich wierszydeł, którymi bezczelnie epatujesz Bogu ducha winnych mieszkańców Ziemi Dzierżoniowskiej. Nie chwal się ilością wydanych książek, bo do Włodzimierza Ilicza Lenina jeszcze Ci daleko, a widzisz, gdzie zbłądziły dzisiaj Jego dzieła. Twoje, drukowane bez recenzji wydawniczych, za pieniądze wyłudzone z kas Pieszyc, Dzierżoniowa, Bielawy, Ząbkowic Śląskich i innych miast i wsi nie mają żadnej wartości literackiej i bibliotecznej, nawet nie nadają się do intymnych czynności higienicznych, bo wydrukowane zostały na takim samym obślizłym jak Ty, Lizakowski, papierze.

        • Nie błaznuj zakompleksiony niepoeto. Piszesz że “ktos się podpisał” pod twoimi dyplomami. Owszem podpisał się ale jaki uzytek z nich zrobiłeś?

          Ps. “po owocach ich poznacie”

          • Panie Lizakowski! Nie ma pan żadnych atutów. Kłamie pan jak z nut, oszukuje pan biednych początkujących poetów ucząc ich poetyki i domagaj ac się za to pieniędzy. Niech Pan się pan opamięta Dosyć niszczenia i zniesławianie ludzi!

          • Lizakowski, to że jesteś leń i nieoczytany ćwok, nic na to nie poradzę. Nie będę Ci przedstawiał swoich osiągnięć zawodowych, bibliografii prac naukowych i literackich, bo i tak nic z tego nie zrozumiesz. Zdaj maturę, o ile nie jest już za późno, bo swoje szare komórki topisz od lat w alkoholu! Jesteś – jak trafnie napisał Twój przyjaciel z młodości Jurek Kulicki pseudo Muzyk: “ropiejącym wrzodem na skórze polskiej literatury”.

          • Diabeł się ubrał w ornat i ogonem na mszę dzwoni – kto to powiedział, Lizakowski? Przestań bić pianę i pisać te swoje dyrdymały, uparty koziołku Makuszyńskiego, tyle, że od tego koziołka głupszy.

          • Ryniu, więc pochwal się swoimi osiągnięciami w ostatnich szesnastu latach. Odnośnie “osiągnięć” wcześniejszych to dlaczego się zatrzymałeś? Byłbyś teraz etatowym profesorem a nie ……..ym

  525. Tow. Lizakowski, ma pan racje. Wszedzie pan węszy za Modrzejewskim, a nie chce pan zrozumieć, że coraz więcej ludzi uważa Paśką twórczość za woniejące smrodliwie łajno.

    • Siwy czyli dosadny, mów za siebie i nie za dużo bo ci z gęby śmierdzi jadem. Podaj listę tych “coraz więcej ludzi”.
      Siwy, chyba lustro rozbiłeś i tam ich widzisz jak spojrzysz na okruchy swoimi zapijaczonymi oczami
      Rozbić lustro to także nieszczęście, chyba w kolebce będąc łapką żeś przydzwonił w mamine zwierciadełko

      • Lizakowski, a Ty podaj listę tych, którzy uważają, że to, co wypuszczasz wraz z każdym pierdnięciem można nazwać wierszami lub poezją. Przecież to czysta grafomania, która woła o pomstę do nieba! Mówi Ci to człowiek z wyższym wykształceniem humanistycznym, stopniem doktora nauk humanistycznych i wieloletnim stażem w szkolnictwie od stopnia podstawowego po studia podyplomowe, w tym również ze stażem polonisty w liceum ogólnokształcącym i dużym, udokumentowanym dorobkiem nie tylko naukowym, ale też literackim w zakresie poezji, przekładów poetyckich i krytyki literackiej. A to, że Ty nie znasz tego dorobku tylko źle o Tobie świadczy, o Twoim umysłowym lenistwie, braku kompetencji do zrozumienia tego oraz złej, bardzo złej woli, że nie chcesz poznać tego dorobku. Wolisz utwierdzać się w Twoim i tylko w Twoim błędnym przekonaniu, że ja jestem literackim i naukowym ignorantem. Ktoś mi jednak przyznawał kolejne szczeble wykształcenia, ktoś akceptował i nadal akceptuje do publikacji moje prace literackie i naukowe, ktoś powierzał mi odpowiedzialne stanowiska wykładowcy akademickiego, nauczyciela, dyrektora szkoły, konsultanta ds. kadry kierowniczej w oświacie, redaktora pisma naukowego i recenzenta wydawniczego. W przeciwieństwie do Ciebie, nigdy nie nadużywałem czyjejś gościnności i nie wyłudzałem pieniędzy publicznych na moje publikacje. Żyję i mam tę przyjemność wykonywać nadal swój zawód i wykorzystywać nabyte kompetencje i doświadczenia: piszę, tłumaczę i wydaję dobrą poezję. Dobrą, Lizakowski, nie takie bezwartościowe, grafomańskie badziewie, jakie Ty produkujesz, więc u mnie nie masz najmniejszych szans, aby cokolwiek opublikować! A już prawie nikt nie chce Ci niczego publikować, prawda “Wieszczu” pieszyckich pól buraczanych?

        • Ryniu a kto u ciebie publikuje oprócz ciebie samego? Zgadzam się z tobą że wykorzystujesz “nabyte kompetencje”. Kompetencje z zakresu obrażania.

        • Cytaty z Mierzejewskiego czyli gratuluję kultury doktorowi :

          “Mówi Ci to człowiek z wyższym wykształceniem humanistycznym, stopniem doktora nauk humanistycznych i wieloletnim stażem w szkolnictwie od stopnia podstawowego po studia podyplomowe, w tym również ze stażem polonisty w liceum ogólnokształcącym i dużym, udokumentowanym dorobkiem nie tylko naukowym, ale też literackim w zakresie poezji, przekładów poetyckich i krytyki literackiej”

          “a Ty podaj listę tych, którzy uważają, że to, co wypuszczasz wraz z każdym pierdnięciem można nazwać wierszami lub poezją”

          “Przecież to są sroty pierdoty we wspomnieniach starej sklerotycznej cioty, nic więcej”

          • Lizakowski, zapomniałeś dodać, że zgodnie z Twoją kulturalną i niejadowitą nomenklaturą jestem doktorem nauk himalaistycznych!

            To jesteś cały Ty, Lizakowski, niewykształcony i nieobyty prostaku, gburze i chamie pospolity!

          • c.d. lekcji kultury doktorka :

            “To jesteś cały Ty, [ nazwisko wymazałam – bibliotekarka], niewykształcony i nieobyty prostaku, gburze i chamie pospolity!”

      • Część łysy i wonny jak kubeł nawozu! Pan Bierut na przykład w Fundacji Karpowicza we Wrocławiu, zostawiłeś tam smród. Sam Karpowicz, który nie chciał z tobą rozmawiać, bo uważał cie za sprytnego chama, sam Zbigniew Chałko, który nie chciał się z tobą spotkać, twoi liczni “uczniowie” z warsztatów poetyckich, od których brałeś pieniądze, posługując się kłamstwem i twierdząc, że jesteś magistrem Northwestern. Wszyscy cie maja dość, podobnie jak twojej kloacznej wierszowanej produkcji, twoich wydumanych nagród i odznaczeń. Spłyń i zamilknij, Nikodemie!
        PS. Wyśle ci kilka opakowań baking soda. Płucz zęby trzy razy dziennie i szoruj szczotką drucianą. Może pomoże, bo fetor twojej jamy ustnej aż tu dociera!

  526. Panie Mierzejewski, spluń pan na to gówno, jeszcze trochę pośmierdzi, potem trawa zarośnie. Dzisiaj lepiej je obejść. Szkoda Pańskiego cennego czasu, Lizakowski jest niereformowalny.

  527. ciąg dalszy lekcji kultury zakopleksionego doktorka :

    “To jesteś cały Ty, [ nazwisko wymazałam – bibliotekarka], niewykształcony i nieobyty prostaku, gburze i chamie pospolity!”

  528. Jeszcze raz powtarzam, należny omijać Lizaka jak g…., każdy kto się z nim spotka, wonieć będzie podobnie jak on. Strach mu ręki poda podać! A dyskutować z nim nie można . 0 IQ.

    • Siwy Olku. Dyskutować trzeba umieć, do tego trzeba mieć także kulturę. Coś przespałeś w domu i na zajęciach z kulturoznastwa oraz nie obserwujesz jak zachowują się normalni ludzie.

  529. “WYDAWCO” RYNIU CHWALISZ SIĘ PUBLIKACJAMI NA http://www.granice.pl JAKBY TAM CIE CHCIELI I ZABIEGALI O CIEBIE. A PRAWDA JEST TAKA :

    ABY ZAMIEŚCIĆ COŚ NA http://www.granice.pl WYSTARCZY ODPALIĆ KOMPUTER, WEJŚC NA PORTAL , ZALOGOWAĆ SIĘ I PO WSZYSTKIM.

    Też mi coś. http://www.granice.pl to portal na którym każdy może coś zamieścić , uważając to później za jakieś tam osiągnięcie.

    Rysiu uświadom sobie wreszcie że nie jesteś poetą , nie jesteś znawcą poezji i jestes kiepskim tłumaczem poezji bo do tego trzeba być także poetą. Nie trac czasu , zmień zainteresowania. Np. spacery po pieszyckim bruku. Społeczność szczęśliwa, że przestałeś ją męczyć swoimi wypocinami jakoś zniesie szuranie kijkami o bruk.

    • Adamuniu, oszuście, tępaku i grafomanie! To prawda, że na “Granicach” należy się zalogować, ale każda pozycja wprowadzana do biblioteczki jest wcześniej sprawdzana i akceptowana bądź nieakceptowana przez moderatorów portalu, tak jak w każdym porządnym wydawnictwie. Poza tym są to tylko opisy książek, a ich wydanie i wprowadzenie do zbiorów (nie tylko katalogów) Biblioteki Narodowej w Warszawie jako pozycje spełniające wszelkie standardy wydawnicze jest innym, niezaprzeczalnym faktem. Znów się wymądrzasz o czymś, o czym nie masz zielonego pojęcia, Adamuniu, sieciowy klonie nieistniejącego rzekomo mojego kolegi z Wrocławia i – jak zwykle – prostackim szyderstwem próbujesz ukryć swoją ignorancję.

      PS. A jak Ci się nie podobają “Granice”, to możesz sobie poczytać tutaj:

      http://szuflada.net/pogubieni-w-stosach-serduszek-antologia-poezji-milosnej/

      PS.

    • Adamuniu, oszuście, tępaku i grafomanie! To, że każdy może się zalogować na „Granicach” nie oznacza, że może wprowadzać sam książki do biblioteczki. Każda proponowana pozycja jest wcześniej sprawdzana i akceptowana bądź nieakceptowana przez moderatorów, jak w każdym porządnym wydawnictwie. Znów się wymądrzasz o sprawach, o których nie masz zielonego pojęcia i – jak zwykle manipulujesz informacjami i prostackim szyderstwem próbujesz ukryć swoją ignorancję.

      PS. A jak nie podobają Ci się „Granice”, to poczytaj sobie tu, „wszystkowiedzący ekspercie” po 2-letniej zawodówce:

      http://szuflada.net/pogubieni-w-stosach-serduszek-antologia-poezji-milosnej/

      • Poza tym na “Granicach” są tylko opisy książek, adresowane do takich zgnuśniałych leni, jak Ty Lizakowski Adamuniu, którym nie chce się iść do biblioteki. Poza jednak opisami wydanych przeze mnie książek na “Granicach”, są same książki w zasobach (nie tylko w katalogach) Biblioteki Narodowej w Warszawie jako pozycje spełniające wszystkie wymagane standardy publikacji literackiej. Nie musisz, Adamuniu, wybierać się aż do Warszawy. Książki przeze mnie wydane możesz sobie wypożyczyć również w bibliotekach miejskich Pieszyc, Bielawy i Dzierżoniowa, albo kupić w księgarni “Muza” w Dzierżoniowie, do której wpychasz się na chama bez zaproszenie ze swoim badziewiem, udając mgra creative writing po Northwestern University. Miałeś też okazję nabyć je po cenie promocyjnej na X Nocy Poetów w Bielawie, ale zdezerterowałeś jako wirtualna Brygida B. zatrząsłeś portkami przed prawdziwą Brygidą B., z którą chciałem Cię skonfrontować.

          • Czy ten “Username ” jest kopniemy? Co znaczy alllle błazen z ciebie”? Plotkarz, zawistny prymityw, słowem – dno. Do czegoś ty doszedł, Lizakowski! W Chicago by ci to nie uszło!.

    • Nie wierzyliście mi, kiedy sugerowałem, że Lizakowskiego trzeba obchodzić jak krowie łajno. Dobrze wam tak. Czemu traktujecie tego pomyleńca jak osobę normalną? Przecież jemu już dawno odbiło: chodzi po ludziach i mruczy: jestem doskonałym poeą, jestem absolwentem Northwestern, jestem magistrem amerykańskiej uczelni, wykładam na Uniwersytecie Wrocławskim, dostałem nagrodę Marka Hłaski w Wiedniu, która przyznał mi kolega po piórze Pruszyński, jestem absolutnie genialny, wykładam poetykę na uniwersytecie polskich jezuitów brodatych, moim dziekanem jest nawiedzony jezuita podobny matejkowskiemu Wernyhorze, jestem genialny, pierwszy i ostatni, pozostaję w oczekiwaniu nagrody Nobla…
      Beznadziejny wypadek. Gratuluje wszystkim zapatrzonym w Amerykę durniów-redaktorów uniwersyteckich pisemek literackich, Akcentów, Fraz, rźżnym podejrzanym znawcom przedmiotu jak Zyman i prof. Braun z Bufallo, czy pozującym na speców recenzentom “wyrobienia literackiego’.
      Takie gówno jednym listem podrzucił nam nienawidzący Polski i Polaków, zwłaszcza emigrantów – Czesław Miłosz.

  530. Podobno w trybie pilnym zebrała się Rada Nadzorcza wydawnictwa Prószyński i ska w obliczu zagrożenia ze strony Wydawcy z Pieszyc, który zamierza przejąc cały rynek wydawniczy. Z nieoficjalnych przecieków wynika, że Prószyński zamierza wykupić pakiet kontrolny portalu http://www.granice.pl aby w ten sposób nie dopuścić do monopolizacji rynku wydawniczego przez Wydawcę z Pieszyc.

    • Lizakowski, abym nie musiał pokazać, gdzie i jak Ty wydajesz swoje grafomańskie badziewie! Poza wczesnymi tomikami z lat 80-tych, które rekomendowali Ci do druku esbecy: prof. Janusz Kryszak TW Krzysztof i dr Wojciech Wierzewski TW Tower. Wszystkie Twoje późniejsze książki wydawane były bez recenzji wydawniczej przez prowincjonalne domy kultury i biblioteki, albo zadupiaste miasteczka w rodzaju Pieszyc, Dzierżoniowa czy Ząbkowic Śląskich, po kilkakrotnie w stosunku do średniej krajowej zawyżonych cenach, z pieniędzy wyłudzonych od burmistrzów i sołtysów, ewidentnych ignorantów literackich i bezczelnych “panów” na Pieszycach, Dzierżoniowie i Ząbkowicach Śląskich.

  531. Ryszard Mierzejewski

    “Święty Antoni”

    Jak można
    z klinicznego przypadku szaleńca
    cynicznego gracza w polityce
    oszusta i manipulatora lub
    jak niektórzy wolą nazywać po imieniu
    zwykłego kretyna
    przeobrazić się cudownie i nieziemsko
    w tak zwaną silną osobowość

    Wystarczyło tylko przetrwać
    okresowo nawet
    w zacisznym odosobnieniu
    w pewnej partii politycznej która
    przez krótkowzroczność i
    niefrasobliwość rodaków wygrała
    wybory parlamentarne

  532. Do p. Dr. Mierzejewskiego: Panie Doktorze, czy pokazane powyżej przez Lizakowskiego wiersze-prostackie agitki to Pańskie twory poetyckie? Oczom nie wierzę, nie dość, że to głupawe, prostackie jak twory Lizaka, to jeszcze naszpikowane nienawiścią partyjną i skandalicznym brakiem szacunku dla ludzkich przekonań. Co Pana upoważnia do szkalowania ludzi, Pańska miłość do PO? Naród jej nie chciał, a Pan nie umie funkcjonować w społeczeństwie demokratycznym.
    Łatwo zrozumieć też, kogo Pan ma na myśli: “kliniczny przypadek szaleńca”, “oszust i manipulator”, “zwykły kretyn”… itd.
    Zimno się robi. Pewnie niedługo postawi Pan znak równości między mężem stanu a poetą grafomanem i odpustowym oszustem-mitomanem.
    A wszyscy doskonale wiemy, o kogo chodzi. No tak. Kiedyś się prostytuowała stalinówka Szymborska, Borowski, Putrament. Podobnie jak Pan nie musieli. Czy Pan wie, że Mickiewicza zgubiły właśnie ideologie, fanatyzm mesjańsko-religijny, polityka. Chcę uniknąć tutaj jakichkolwiek analogii. Wiersze natury politycznej to Pański koniec. Poezja, Szanowny Doktorze, nie chodzi z polityką pod ramię. Chyba, że nadzoruje ten spacer wielki geniusz filozofa i humanisty, jak Norwid, Goethe, Tołstoj, Brandstaetter. Ale czas wielkich twórców minął.
    Jestem zwykłym robotnikiem budowlanym. Jak Lizakowski skończyłem zwykła zawodówkę, jestem dobrym hydraulikiem. To pozwoliło mi dość dobrze urządzić się na emigracji. Szanują mnie ludzie tylko dlatego, że znam swój fach i nie fuszeruję.
    Pan ma doktoraty, intelekt, zna Pan obce języki. A co Pan nam usiłuje wetknąć jako dzieło literackie? Strofy najeżone nienawiścią, strofy nieudaczne , których wstydziłby się uczeń szkoły podstawowej?
    Dochodzą do smutnego wnioski, że Pan i Pański oponent, Lizakowski, jesteście po jednych pieniądzach.

      • Lizakowski, przestań intrygować. Czytałem sporo wierszy i tłumaczeń dr. Mierzejewskiego. Wiele jego utworów bardzo mi się podobało. To, że uważam wątek polityczny w jego utworach poetyckich za aliteracki, nie znaczy, że w jakikolwiek sposób staram się go pomniejszyć. Fanatyzm polityczny, próba ośmieszania przeciwnika partyjnego czy wreszcie nienawiść szkodzi poezji prawdziwej. Chyba, że staramy się ją sprowadzić do agitki politycznej, a o to chyba nie powinno chodzić. W chwili, kiedy czyści się stajnie Augiasza, poeta powinien przyjrzeć się dobrze stajennym. Ciągle, Lizakowski utrzymuję, że ty, grafoman i Mierzejewski, wykształcony i wrażliwy intelektualista to antypody. Nie traktuj wiec moich uwag na temat kilku wierszy Mierzejewskiego jako rehabilitacje twoich knotów.
        Przeczytałem wpis dr. Mierzejewskiego. Miał prawo napisać, co napisał, podobnie jak ja mam prawo wyrazić opinie na temat jego utworów “zaangażowanych”. Sądzisz, że wykopaliśmy topór wojenny i gotujemy się do akcji odwetowych? Mierzysz wszystkich własną miarką, człowiecze zawistny i kłamliwy.

        • człowieku jak masz coś do Lizakowskiego to pisz do niego a nie do mnie . Owszem chciałbym pisac tak dobrą poezję jak On

        • “….Jego poglądy polityczne zostały ukształtowane daleko od Polski poprzez pisowskich aparatczyków-politruków….”

  533. Lizakowski, przestań intrygować. Czytałem sporo wierszy i tłumaczeń dr. Mierzejewskiego. Wiele jego utworów bardzo mi się podobało. To, że uważam wątek polityczny w jego utworach poetyckich za aliteracki, nie znaczy, że w jakikolwiek sposób staram się go pomniejszyć. Fanatyzm polityczny, próba ośmieszania przeciwnika partyjnego czy wreszcie nienawiść szkodzi poezji prawdziwej. Chyba, że staramy się ją sprowadzić do agitki politycznej, a o to chyba nie powinno chodzić. W chwili, kiedy czyści się stajnie Augiasza, poeta powinien przyjrzeć się dobrze stajennym. Ciągle, Lizakowski utrzymuję, że ty, grafoman i Mierzejewski, wykształcony i wrażliwy intelektualista to antypody. Nie traktuj wiec moich uwag na temat kilku wierszy Mierzejewskiego jako rehabilitacje twoich knotów.
    Przeczytałem wpis dr. Mierzejewskiego. Miał prawo napisać, co napisał, podobnie jak ja mam prawo wyrazić opinie na temat jego utworów “zaangażowanych”. Sądzisz, że wykopaliśmy topór wojenny i gotujemy się do akcji odwetowych? Mierzysz wszystkich własną miarką, człowiecze zawistny i kłamliwy.

    • “Jego poglądy polityczne zostały ukształtowane daleko od Polski poprzez pisowskich aparatczyków-politruków”

  534. “Wiersz przedwyborczy”
    autor – Ryszard Mierzejewski

    niezależny od upodobań partyjnych

    Nazywam się Szydło i jestem
    z rodziny górniczej
    a ja nazywam się Powidło
    i jestem z rodziny ogrodniczej
    ja nazywam się Czernidło
    bo jestem z rodziny obuwniczej
    a ja nie nazywam się ale jestem
    widmo
    mówią że pochodzę z rodziny
    pasożytniczej
    moje zawodowe pseudo
    to Wróżka Lucjana
    codzienne w komercyjnej telewizji
    mącę ciemnemu ludkowi
    w głowach i kręcę lody
    od północy do samego rana
    i czekam wciąż czekam na ciebie
    Jarosławie
    na twój intymny telefon zaufania
    gdy zniżonym szeptem
    zapytasz
    no kiedy no kiedy kurwa wreszcie
    Nasz Naród zbawię
    i wyznaczą datę mojego koronowania
    koronę już mi odlano
    ze szczerego złota z diamentami
    tylko ta platformerska hołota
    chce walczyć ze mną argumentami
    jakimi pytam przecież
    jam namaszczony wie o tym każdy
    kto słucha jedynego właściwego
    Radyja
    O Jezus Maryja! O Jezus Maryja!…

  535. “Synodowe nauki”
    Ryszard Mierzejewski

    Kiedyś zgłębiali astronomię
    którą ponoć sam
    Najwyższy
    im polecił i głosili że Ziemia
    jest płaska i leży
    w centrum Wszechświata
    a kto w to nie wierzył
    śmiał wątpić czy pytać czy
    twierdzić inaczej
    skazywali go na wieczne
    potępienie hańbę i
    śmierć okrutną
    w wiecznych ogniach
    piekielnych

    Dzisiaj wykształceni na
    świętych księgach
    uprawiają
    biogenetykę medycynę
    antropologię i
    seksuologię stosowaną
    wypróbowaną przez wieki
    w praktykach
    pedofilskich i gejowskich

    Dzisiaj grzmią
    ex cathedra ze świętych ambon
    i mediów ponoć niezależnych
    o uniwersalnych prawach bożych
    płci i małżeństwa
    tak wyczytali w swoich
    katechizmach
    i to im wystarczy aby
    uzurpować sobie
    wiedzę i władzę Najwyższego
    nieomylnego bo przecież
    to On
    wszystkich nas stworzył
    i tylko On
    małych ruchem palca może nas
    zamienić w nicość

    Więc słuchajcie Malutcy
    ponadczasowego Słowa Bożego

  536. Lizakowski wpadł w sam środek g….a! Raduje się wielce mając nadzieję, że może jego krytycy z Ameryki poczują się dotknięci strofami R. Mierzejewskiego. Demokracja amerykańska nauczyła nas jednej ważnej rzeczy, że ludzie, którzy nas reprezentują, zostali wybrani na swe stanowiska drogą demokratycznych wyborów. Tak wiec Barak Obama jest naszym, także moim prezydentem, życzę mu tylko dobrze, bo gdybym życzył mu źle, działałbym wbrew sobie i wbrew interesom narodu, którego jestem częścią. Pan Mierzejewski mieszka również w kraju demokratycznym. Jako Polak-patriota powinien poprzeć rząd, który przecież wybrali Polacy. Oczywiście, może mieć swoja opinię, nie sadzę jednak, aby dając upust swoim politycznym przekonaniom w poezji postępował słusznie. Rzeczywiście, ja jestem PiS-owiec, słucham Radia Maryja i co najważniejsze, nie uważam to za sprawy zdrożne. Przecież blog, w którym polscy chicagowianie zamieszczają swobodnie swoje opinie wydaje się być zdecydowanie antyPiSowski, a jednak nikt nie kontroluje i nie cenzuruje wpisów. Tak długo, jak p. Mierzejewski nie obraża ludzi, może wybierać sobie podmioty liryczne. A Lizakowski nie musi donosić na niego. To, że ten pisze utwory zaangażowane, politycznie nie przydają niczego knotom Lizaka i nie usprawiedliwiają grafomańskich wyskoków.
    Dobrze byłoby, gdyby znakomity grafoman Pan Adam przestał już wypisywać bzdety na tym blogu. Zawsze działa zza węgła, zawsze donosy i powtarzanie plot.

    • Szanowny Panie, taka zwykła ludzka przyzwoitość i dobre maniery wymagają aby rzucone oskarżenie poprzeć dowodem więc niech Pan udowodni, że pisał to Pan Lizakowski. Myślę, że ma Pan jeszcze jakieś resztki tego co przyzwoici ludzie nazywają honorem. Nie bierz Pan przykładu z Siwego.

  537. Sprostuj pan, Lizakowski, wszystkie swoje kłamstwa o znajomości z Miłoszem, nagrodzie Hłaski, magisterium na Northwestern, studiach w Columbia College, wykładach na Uniwersytecie Wrocławskim, wtedy pogadamy, niech pan wyjaśni studentom poetyki na wyższych kursach w Ośrodku jezuickim w Chicago, że poetykę zna pan z doskoku, i jak pan im wyzna, że mgr przed pana nazwiskiem na kartkach identyfikacyjnych słuchaczy to fikcja i wytwór pańskiej chorej wyobraźni, wtedy pogadamy. Styl pana zdradza, styl cechujący nieuka. Chyba nigdy nie zdecyduję się podać panu ręki. W moim zawodzie jest zawsze wielkie oczekiwanie: czy g…. spłynie, czy nie. Na razie zawiódł pan oczekiwania hydraulika-profesjonalisty.
    .

    • Pan0wie Obserwator i Olek to efekt rozdwojenia a może roztrojenia jaźni. Obserwatorze i Olku jak będziecie się golić to pozdrówcie odbicie w lustrze czyli Rysia.

  538. Pan Olek użył hasła”obserwator”. A obserwatorem jestem ja! I nie jestem z domu Modrzejewska, ale też uważam, że Lizakowski oszukał ludzi w sprawie swego wykształcenia. Magistrem żadnym nie jest, znam go jak źle ziele. Wstyd! Poezji jego nie czytam, bo raz tylko dałam się nabrać. Przecież to kpiny ze zdrowego rozsądku ta jego pisanina. Ciężki przypadek megalomanii.

    • Pan Obserwator i Pan Olek to efekt rozdwojenia a może roztrojenia jaźni. Obserwatorze i Olku jak będziecie się golić to pozdrówcie odbicie w lustrze czyli Rysia.

  539. Pan Obserwator oraz Pan Olek to efekt rozdwojenia a może roztrojenia jaźni. Obserwatorze i Olku jak będziecie się golić to pozdrówcie odbicie w lustrze czyli Rysia a tak przy okazji Martę Konarską i Krzysztofa Adamczyka, których w lustereczku także zobaczycie

    • Szkoda, Lizakowski, że Ty jak się golisz, to nie możesz w lustrze zobaczyć ani poety, ani magistra, ani nawet normalnego i przyzwoitego osobnika, tylko zapijaczonego i bełkoczącego nieustannie w delirium tremens bufona i kretyna. Zmień płytę, pajacu, bo od Twojej roztrojonej jaźni i omamów, Konarskich, Adamczyków, Hieronimów, Jeremiaszów i tysiąca innych Twoich sieciowych klonów bebechy już się wywracają i wywołują permanentną biegunkę!

      • Mierzejewski, przestań z tym Lizakowskim. Twoja taktyka jest taka : publicznie ogłaszasz, że autorem wypowiedzi tobie nie pochlebnych jest TYLKO I WYŁĄCZNIE PAN ADAM a dobrze wiemy że wypowiedzi pochodzą od wielu osób którym dobra poezja leży na sercu. Chcesz w ten sposób przekonać świat że wszyscy cię uwielbiają a tylko Pan Adam najeżdża na ciebie. Otóż tak nie jest. To bardzo prymitywna gra a podobno wykształcony jesteś

  540. Pałka, zapałka sobaka pies
    Rakieta na księżyc gotowa jest
    Kto chce lecieć niechaj wsiada
    Ten co GADA tam już czeka
    Beztaleńcie -werszokleta
    Jeśli jednak nie polecisz
    Wejdź na dobę i zaśmiecisz
    Głowę wypociną brachu
    Wypociną o zamachu

  541. A ja tylko proszę od miesięcy Lizakowskiego o kopie jego dyplomów i termin jego wykładów na Uniwersytecie Wrocławskim. Czekaj tatka klatka!

  542. No i co, Lizak, ogłuchłeś? Pokaż dokumenciki, kłamczuchu! Taki z ciebie magister jak “wybitny poeta”. Szczęście to dla nas rzadkie, że nie piszesz poematów o pisowcach jak twój krajan! Tamtej choć rąbnięty, to przynajmniej umie pisać i ma prawdziwy doktorat, co udało mi się sprawdzić.

        • Ja również chciałabym zobaczyć dokumencik magisterski z Northwestern. A Lizakowski zaparł się jak osioł i odmawia. Taki skromny.
          Adaśku, nie pokażesz dyplomiku, to przejdziesz do historii grafomanii jako mały oszuścik, kłamca i naciągacz. Naciągałeś, naciągałeś, Lizakowski, odpalali ci po dwie dychy nawiedzeni studenci poetyki na polonijnym uniwersytecie jezuickim w Chicago, gdzie udawałeś uczonego instruktora poetyki. Mam taki papierek: pisze jak wół: mgr Adam Lizakowski. Co najgorsze: podpis jest bardzo czytelny, nie tak jak twoje potworki pseudoliterackie, stworzone w pijackim amoku.
          A Mierzejewskiego zostaw w spokoju. Nie dasz mu rady! Nie ten poziom, Lizak, niestety!
          Ani z ciebie pożytku, ani użytku. Nawet gorące wdówki zmrozić potrafi na amen twój porażający intelekt!

          • Siwy nie błaznuj. Weź sobie lepiej do serca pewna myśl Seneki : „Wszystko, co potępiamy u innych, znajdziemy we własnej duszy.”

  543. Lizakowskiemu odbiło i uważa, że ja jestem już nie tyle z domu Modrzejewska, ale samym dr. Modrzejewskim. Niestety, ani z p. Ryszardem, ani p. Heleną nie jestem spokrewniona. Siwa też nie jestem mimo mojego sędziwego wieku. Ty, łysy, odczep się od dostojnie siwych patrycjuszów. Na siwiznę są sposoby, na głupotę, łysinę i chorobliwa manie prześladowczą – nie.
    Łysy, pokaż papierek z Northwestern albo chociaż świadectwo dojrzałości, jak to zrobisz, już nigdy nie zabiorę głosu w sprawie twoich oszustw i kłamstw.
    W internecie zauważyłam też list, pisany do pewnego poety w Chicago z Fundacji Karpowicza. List podpisany jest przez p. Bieruta z Wrocławia. Jak tylko odnajdę go, natychmiast prześlę ci go do wiadomości. Nie jest niestety żadną twoją apoteozą.

  544. Udało mi się odszukać tekst listu Fundacji Karpowicza we Wrocławiu. Pozwalam sobie jedynie osunąć nazwisko osoby, autora listu. Tekst bez zmian poniżej:

    Dzień dobry,

    przeczytałem e-mail od Pana w sprawie pana Lizakowskiego. Dziekuję za te informacje. Pan Lizakowski w żaden soposób nie jest związany z naszą fundacją, nigdy z nim nie współpracowaliśmy. Jedyny kontakt, jaki z nim miałem, ograniczył sie do krótkiej rozmowy, w której prosił o mozliwość zorganizowania mu spotkania autorskiego w księgarni, którą prowadzimy. Spotkanie sie odbyło i to wszystko.

    Próbowałem z panem Lizakowskim porozmawiać o Tymoteuszu Karpowiczu i Jego latach chicagowskich, ale to była bardzo krótka i dziwna rozmowa, w której pan Lizakowski okazał się osobą zupełnie niezorientowaną w temacie i o wyraźnie złych intencjach, szybko ją więc zakończyłem.

    Nie zamierzmy, ani teraz, ani w przyszłości współracować z panem Lizakowskim w żaden sposób.

    Fundacja, którą powołaliśmy kilka lat temu, zajmuje się szeroko rozumianą literaturą współczesną. Myślę, że w duchu Tymoteusza Karpowicza, jednego z trzech największych polskich poetów XX wieku. Twórczość i osobę Karpowicza próbujemy przypominać, “promować”. Myślę, że nam się to do pewnego stopnia udaje. Mamy jednak problem, którego natury nie rozumiem. Wiele osób we Wrocławiu, które miały kontakt z Karpowiczem, bardzo niechętnie się o Nim wypowiada. Od dawna myślę, żeby na stronie naszej fundacji fundacja-karpowicz.org pojawiły się rozmowy o naszym Patronie, wspomnienia przyjaciół, ludzi, którzy Go znali. Może w tej kwestii mógłby mi Pan pomóc?

    pozdrawiam serdecznie

    • Oj Dusza, Dusza, ty chory człowieku i donosicielu, wszędzie będziesz rył aby pokazać jaki jesteś cham i zawistnik.

  545. To Łysy Senekę czyta? Pewnie w oryginale, bo języki obce posiada w nadmiarze, zwłaszcza sanskryt.

  546. Lizakowski! Słyszałem, że ubiegasz się usilnie o posadę gminnego reportera Pieszyc i na tę okoliczność nakręciłeś już drugiego gniota, niby promującego Pieszyce, ale jak zwykle, służącego tylko Twojej nachalnej i upierdliwej autopromocji.

    https://www.youtube.com/watch?v=8f0Jjkkbwd0&feature=share

    Zabawne jest, jak próbujesz szpanować znajomością języków obcych i poza wtrętami do Twojego bajdurzenia dwóch potocznych słówek angielskich, próbujesz z opłakanym skutkiem wymówić, prostą skądinąd, niemiecką nazwę naszego miasteczka, tj. Peterswaldau. Za każdym razem Twój mało giętki język ląduje Ci głęboko w gardle i słychać tylko niewyraźny bełkot. Co jest tylko dowodem na to, jak nieodpowiednim jesteś kandydatem na stanowisko gminnego reportera Pieszyc. Weź więc sobie kilka lekcji wymowy po niemiecku słowa „Peterswaldau”, albo w ogóle daj sobie spokój z obcymi językami. Rozumiem, że jest to dla Ciebie poważny problem, bo właściwie wszystkie języki, łącznie z polskim, są Ci obce. Wystarczy posłuchać, jak kaleczysz naszą piękną polszczyznę na tych swoich filmikach i nadajesz w lizakowszczyźnie, tj. ubogiej słowotwórczo i semantycznie, topornej i wulgarnej odmianie polszczyzny. Uszy więdną, Lizakowski, jak się słucha Twojego dukania i bełkotania po polsku, z licznymi błędami gramatycznymi.
    Pomijam już samą treść Twojej narracji, nudną, banalną, pełną nieścisłości i przekłamań. I tak jak przysłowiowy „pies z kulawą łapą” nie czyta Twoich grafomańskich (u)tworów parajęzykowych, które niesłusznie nazywasz wierszami, nikogo nie zainteresują i nie zachwycą Twoje filmowe gnioty o Panu Adamie Lizakowskim na tle Pieszyc, czy Peterswaldau, jak wolisz.

      • Lizakowski, po falstarcie na korespondenta zagranicznego “Rocznika Dzierżoniowskiego”, przyklejasz się teraz do Urzędu Miejskiego w Pieszycach i kadzisz, że jest to największy pracodawca w miasteczku. Potem, przebrany za Wokulskiego, filmujesz się na tle nieczynnych fabryk w Pieszycach, plotąc na zmianę nudne banały i ewidentne bzdury, siląc się na znawcę historii przemysłu. Komu i do czego to potrzebne? Wiadomości, którymi wypełniasz ten swój kolejny żałosny gniot autopromocyjny można znaleźć w podręcznikach do historii dla uczniów szkoły podstawowej, albo są tak niekompletne i przekłamane, że w ogóle nie warto sobie nimi głowy zawracać, np. tym, co pleciesz na temat zakładów zbrojeniowych we Wrocławiu, wymieniając jako wiodące dwa zakłady, akurat nie najważniejsze, a nie mając zielonego pojęcia o innych, np. o jednym z największych w Polsce WSK PZL Delta-Hydral, produkującego układy pneumatyczne i hydrauliczne do samolotów, czołgów, transporterów opancerzonych itp. Jak jesteś ignorantem w danej dziedzinie, to daj sobie na wstrzymanie i nie racz nas kolejnym nieprofesjonalnym gniotem. No, i ta Twoja polszczyzna-lizakowszczyzna, wołająca o pomstę do nieba!

        • Zapytam Cię, Lizakowski, językiem jakiego używasz w swoich filmach o sobie na tle Peterswaldau:

          “Ile uczni było w Twojej klasie?”

          Odp. Było 30 uczni i jeden matoł: Adaś Lizakowski!

          • Święta prawda. Obejrzałam filmik. Głupol on, głupol. Autor, oczywiście czyli reżyser. Ponoć jest także rzeźbiarzem. Pewnie rzeźbił ołtarz Wita Stwosza. Biedne Pieszyce. Nikt tam nie będzie chciał jechać, ludzie boją się, że tam może dużo podobnych Lizakowi idiotów. I tak cierpi niewinna ludność tej pięknej miejscowości.

        • Mierzejewski nie chciałabym takiej jaką masz ale masz więc ciągnij tą swoją biedną brykę bo takie jest tylko twoje zadanie na tym padole. Masz ponad 60 lat a zachowujesz się jak dzieciak,zrobiłeś się na własne życzenie pośmiewiskiem powiatu. Czy ty jesteś poważnym człowiekiem? Przypominam ci – masz ponad 60 lat więc zachowuj sie stosownie do wieku bo w innym wypadku narażony jesteś na tym portalu na takie uwagi : “Tamtej choć rąbnięty” ( obserwator
          11/29/2015 at 7:15 PM – pisownia oryginalna )

          • Lizakowski, ale Ty masz szczęście. Właśnie PiS będzie reformował reformę oświaty w Polsce i możesz ustawić się w kolejce z sześciolatkami, to od przyszłego roku załapiesz się do I klasy szkoły podstawowej i zaczniesz się wreszcie uczyć języka polskiego. Maż już 59 lat, za rok będziesz miał 60, zważywszy na Twoje IQ, akurat będzie to dla Ciebie najlepszy moment na naukę języka ojczystego. Bo co to za poeta czy gminny reporter, który nie zna języka polskiego? Cała Ziemia Dzierżoniowska i mieszkańcy Gór Sowich rżą ze śmiechu, jak czytają Twoje “poema” lub oglądają Twoje filmy o Lizakowskim na tle nieczynnych fabryk Peterswaldau.

          • Pisze się “tę …. brykę”, nie “tą… brykę” . Sorry, ale nie wiem, komu odpowiadam. To takie nowe standardy grzecznościowe, krytykować kogoś znanego z imienia i nazwiska zza węgła i anonimowo.

      • Ja słyszałam. Mierzejewski – tak. Bardzo dobry poeta. Dobry tłumacz. A Lizakowski to nadęta, wredna, zazdrosna purchawka i w dodatku literacki oszust z fałszywym magisterium po zawodówce. Kto jego w tej Ziemi Pieszyckiej na serio traktuje?

  547. Szkoda czasu. Lizakowski nie zda egzaminu wstępnego. To podmiot liryczny wierszowanej bajki Makuszyńskiego o osiołku-matołku. On to nawet nie wie, co to podmiot, a co orzeczenie, zdania poprawnie nie sjkleci. No i cały czas mamrocze do siebie: jestem najwybitniejszym, naj…., naj…. naj… lepszym poetą wszechczasów. Kochanowski i Rej przy mnie to pętaki. Takiego to nie do podstawówki, ale do kliniki zamkniętej skierować!

  548. Przenajświętsza prawda, Panie Olku. Słyszałam raz, na wieczorze autorskim, jak wieszcz z Pieszyc zwierzył się słuchaczom: “powiedziałem dla Miłosza….” A przecież z Białostockiego czy Litwy nie pochodzi.

    • A “ile uczni” szkół podstawowych mówi tak, jak Lizakowski? Żaden, bo to nie polszczyzna, tylko czysta lizakowszczyzna. A według Lizakowskiego: “zakład pracy nazywano pod tytułem”, to też piękna fraza!…Ile lat trzeba ciężko pracować nad językiem polskim, aby dojść do takiej biegłości?…

      • Mierzejewski, przypomnij sobie jak zacytowałeś na pewnym portalu Gombrowicza przypisując cytat Witkacemu. To była bomba.

        • Owszem, pamiętam, że się przejęzyczyłem i zaraz poprawiłem. I o czym to ma według Ciebie świadczyć? Ty, Lizakowski, nie mylisz się, Ty głupi jesteś i to jest wyjaśnienie Twoich lapsusów! Głupota Twoja sięga szczytów Himalajów. Nie masz ani wykształcenia i elementarnej erudycji, ani oczytania, ani inteligencji i wrażliwości na poziomie przeciętnego Homo sapiens. Brak Ci też skromności i zdolności do samooceny. Tylko Bufon przekonany, że jest bosko uzdolniony i nawiedzony. Pamiętasz, kabotynie, jaki poziom wtajemniczenia literackiego sobie przypisałeś w tym cudacznym towarzystwie międzynarodowym, którego jesteś założycielem, prezesem i jedynym członkiem: Bóstwo poetyckie za 10 tys. dolarów! Jak żyję 61 lat na świecie, takiego kretyna jak Ty nigdy nie spotkałem i mam nadzieję nigdy już nie spotkam.

          • Poprawiłeś się dopiero wtedy jak pewna Pani bez dr przed nazwiskiem zwróciła ci na to uwagę więc nie miałeś wyjścia “znafco poezyi i literatury” Do szkoły bufonie, do szkoły na poprawki.

          • “Jak żyję 61 lat na świecie, takiego kretyna jak Ty nigdy nie spotkałem i mam nadzieję nigdy już nie spotkam.”

            ( cytat z Mierzejewskiego).

        • Ja też raz chciałem zacytować pewnego znanego poetę, a miast jego wiersza nasunęła mi się pewna strofa Lizakowskiego. Znany poeta obraził się na mnie śmiertelnie i do dzisiaj mnie omija uważając, że pomówienie, nawet przypadkowe, o autorstwo owej strofy Lizaka było ciężką obrazą i zamachem na jego twórczość.. Tylko osoba ciężko chora na umyśle mogłaby posądzić mnie o napisanie podobnego gniota! – twierdził rozwścieczony.
          I miał rację. Niestety.
          skojarzyć mnie

  549. Widzisz, Lizak, ty tak nie potrafisz. Jak ktoś wytknie ci jakikolwiek błąd to zaraz bluzgasz, że osoba krytykująca twoje osiągnięcia to albo lesba, albo pedał, albo złodziej, albo chory nerwowo albo na Aids. Bo ty nie umiesz powiedzieć: “kurczę, pomyliłem się”, albo “nie wiedziałem”. Ty wiesz wszystko. Prawie. I to cie gubi, krasnalu mało złożony i literacko prymitywny.
    I szuja jako człowiek.

    • To wytknij Mierzejewskiemu zobaczysz jaką rzeźnię ci zrobi prymitywny jak kamień łupany Olku

      • Czy ty się nie boisz, grafomanie, że jak się pojawisz w Chicago, to ci ktoś prymitywnym kamieniem łupanym może rozwalić twoją wysmarowaną łojem na wysoki połysk łysinę nieco okaleczyć?

          • Nie, Lizakowski, do ciebie. Pan Mierzejewski, którego raz nazywasz Siwym, a innym razem czule “Ryniem”, nie posługuje się oszustwem, rzeczywiście ma doktorat, pisze ciekawie, zna obce języki. No i nie smaruje łysiny łojem czy jakaś inną pomadą tak jak ty. Nie musi, bo jak sam twierdzisz z zazdrością, jego czupryna jest siwa. Ale jest. A u ciebie? Podobnie jak z twoją twórczością, niby jest, a jej nie ma. Do Chicago nie przyjeżdżaj: Panasiuk i Kopeć znakomicie cię zastępują, zaś niektórzy, z domków i kontraktorki odgrażają się, że ci nogi z… itd. Nikt o tobie nie wspomina. Oby tak było dalej! Ludzie odetchnęli.

    • Olku, jakby nie patrzeć i oczywiście cytując określenia z twojego komentarza :
      żadna z ciebie lesba, żaden pedał albo złodziej czy chory na AIDS. Diagnoza jest inna którą wszyscy wokół znają ale nie napiszę aby cię nie załamywać. To m.in. efekt spożywania Nalewki Babuni w maglu u Siwego

  550. I umiesz zagarniać tematy do swoich “poemów”. Od swojego największego wroga podiwaniłeś puentę wiersza. Chodzi o gęsinę, choć w oryginale było inaczej: akurat obwarzanek… Pomyśl nad tym, plagiatorze!
    Kretyni z konsulatu RP w Australii nagrodzili cię za to! Ciekawe, jakie to chody miałeś zawsze u postkomuny, a także u starego antysemity, prymitywnego ojczyma wszystkich Polonusów, Moskala Edwarda! ! Ileś ty od niego związkowej forsy wyciągnął!

    • Z komentarza pani wynika, że za trzeźwa to pani nie jest. Widać, że po pijaku słoma z butów wyłazi jakby na akord robiła na domkach. Szkoda żałosnej pani.

      • Naucz ty się, nieudaczniku, pisać po polsku: słoma po pijaku z butów wyłazi jakby na akord robiła na domu? Słoma jako podmiot liryczny w tym jakże błędnie zbudowanym zdaniu dowodzi o jakimś poluźnieniu śrubek w móżdżku sławnego pana Adama. Co za poziom!

        • widać dalej pani nie trzeźwieje skoro tak pitoli trzy po trzy. Czyżby pewien dupek Nalewką Babuni poczęstował i wykorzystał. Wykorzystał do swoich intryg.

          • Popatrz, Lizak, jaki ten Modrzejewski nieudacznik. Nalewką babuni nie poczęstował, i co gorsze, nie wykorzystał. A podkładałam się jak mogłam! Widocznie to dżentelmen i nie chciał wykorzystać mojej chwili słabości. Ty natomiast waliłbyś przy kazdej okazji siedem dni w tygodniu na igliwiu sosen, żeby było poetycznie i jeszcze być opisał moje chwile ekstazy w jakimś grafomańskim utworze. Co prawda w Chicago pocieszają mnie, że to wszystko bujda, bo dawno ci to wszystko odpadło czy w skutek nieszczęśliwego wypadku odcięto, ale to chyba złośliwe plotki, skoro oddajesz się orgietkom na polanach leśnych w Górach Sowich.

  551. Kiedy będzie koniec tej lizakowszczyzny? Przechodzimy do rzeczy: Username to lizak [tym razem z małej litery].

  552. Daję ci słowo, Lizakowski, że Niecierpliwy to nie dr Mierzejewski. Po co mieszać tego Bogu ducha winowego człowieka w swoje szambo?

  553. Lizakowski, mogę ci udowodnić, że Obserwator to nie Siwy. A więc: chodziłeś po Chicago b bretońskim berecie. Byłeś tuż przed wyjazdem do Polski w redakcji “Kuriera”, gdzie chciałeś porozumieć sie z redaktorem kierującym radiem pana Adama Ocytki. Redaktorem “Kuriera” był tam Marek Bober. Zachowywałeś się tak nietaktownie w biurach p. Ocytki, że cię po prostu stamtąd wyproszono.
    Czy troch więcej danych z Chicago, o których w żaden sposób pan dr Mierzejewski wiedzieć nie może? A więc dobrze: prowadziłeś z żoną Anną kwiaciarnię na Belmoncie. Pobraliście sie, jak p. ASnna przyjechała z Belgii i pragnęłapozostac w USA. Miała doskonały zawód, była po szkole kucharskiej.Potem powstał projekt księgarni: Golden Bookstore. Były dwie: jedna na północnej części miasta prowadziła pani Anna, na W. Archerze urzędowałeś ty. Na froncie były książki, w drugiej części lokalu w środku stał stolik z komputerem, obok kosz na śmieci, skrzynka piwa Miller Light i zazwyczaj owinięta w papier kiełbasa, najprawdopodobniej od Gila, Tu zachodzi twoi kumple z Niezapłaconego Rentu. Przychodził też pewien pan, mieszkający poza Chicago. Nie miał prawa jazdy, nie prowadził samochodu. Był pełen podziwu dla twojej poezji. Ten człowiek potrafił iść wzdłuż autostrady pieszo, aby dostać się na inne imprezy. Podochodził z Wileńszczyzny. Potem zmarł nagle. Posądzano go, najwyraźniej niesłusznie o złe rzeczy. Nie chce wymieniać jego nazwiska. To wszystko są fakty, o których Mierzejewski nie może wiedzieć. Podobnie jak nie wie o tym, że chodziłeś od biura podróży do sklepów “delikatesowych” z prośbą o donacje na wydawanie twoich książek. Za wszystkie swoje broszury płacili ci ludzie, których nachodziłeś domagając się poparcia dla “reprezentanta” kultury polskiej. Omeg podać ci nazwiska tych, którzy ci wsparcie dali oraz tych, którzy cię pogonili.
    Pierwszy twój tom za niecałe tysiąc dolarów wydał ci Leszek Zieliński, w swoim czasie redaktor tygodnika “Gwiazda Polarna”. Składał go w swijej piwnicy na starym komputerze. Potem nawiązałeś kontakt z red. Terentiew, też ubeczka, i red. Hilgierem. Tam też drukowałeś w odcinkach swoje zapiski z San Francisco. Kontakt z “Gwiazdą” zakończył eis w chwili, kiedy red. Robak opublikował niekorzystną dla ciebie recenzję w tym piśmie, za co go po chamsku zbluzgałeś. Ten pan dzisiaj wykłada na uniwersytecie w stanie Floryda.
    Więcej faktów? No to może przypomnę ci wizyty u matki jednego z przypadkowych członków twojej grupy poetyckiej, p. Warchał, która nachodziłeś w Warszawie, domagając się bezpłatnego locum. Jest ona dzisiaj w Chicago i nie najlepiej o tobie mówi.
    Jak widzisz, wiem o tym ja, Obserwator, a nie “Siwy” czyli dr. Mierzejewski.
    Wydurniasz się jak zawsze, Łysy!

    • Siwy posłuchaj. Przecież te wszystkie fakty i bzdury też Mierzejewski nie raz pisał na różnych forach próbując zdyskredytować Pana Adama. A teraz do rzeczy “Siwy Obserwatorze” : nie ośmieszaj się i wróć do magla pieszyckiego, kiepski mistrzu podszywania się. Życzę odpowiednich dla ciebie czyli Komicznych Świąt arcyTrolu.

    • TAKICH BREDNI JAK PISZE OBSERWATOR NIE CZYTA SIE CODZIENNIE, LEPSZE TO JEGO JEGO GRAFOMANSKIEJ POEZJI, DUZO LEPSZE SA TE FALSZYWE DONOSY. WYSCANE Z PALCA BRUDNEGO.

    • Siwy posłuchaj. Po raz kolejny próbujesz obrażać Pana Adama. A teraz do rzeczy “Siwy Niecierpliwy” : nie ośmieszaj się i wróć do magla pieszyckiego, kiepski błaźnie, mistrzu podszywania się. Życzę odpowiednich dla ciebie czyli Komicznych Świąt arcyTrolu.

  554. Przyszedł chłop do ZOO, zobaczył żyrafę i powiedział: “Takiego zwierzęcia nie ma”. Dobrze poinformowani mówią, że ten chłop od wielu lat jest narąbany i w ogóle nie trzeźwieje. W delirium tremens bełkocze tylko dwa nazwiska: Lizakowski i Mierzejewski. Lizakowski jest wielki, uzdolniony, nieomylny, szlachetny i boski, to wzór cnót wszelakich! Mierzejewski jest wstrętny, siwy, miał siedem żon, dwadzieścia osiem kochanek i ma niepoliczoną ilość nieślubnych dzieci, od przeszło pół wieku jest bezrobotnym trutniem, żyjącym na koszt takich szlachetnych i prawych obywateli jak Pan Adam – (nie)honorowy obywatel gminy Pieszyce i okolicznych Gór Sowich z muflonami, poza tym pisze wiersze i śmieje się, że Pan Adam jest głupi i miał pod górkę zarówno do, jak i ze szkoły (podstawowej i zawodówki, bo innych Pan Adam był nie zaliczył i nic nie wskazuje , że to w ciągu tego stulecia uczyni).

    • bredzisz Ryniu jak zwykle. Życzymy komicznych świąt przy zaglądaniu do lusterka

  555. A ile u ciebie, lizakowski, kosztowało małżeństwo dla zielonej karty? Czy to prawda, żeś zawsze ochoczy był na pewne propozycje otwarty?

    • Reasumując i po imieniu nazywając : “Niecierpliwy (ale nie Siwy)” to właśnie jest cały, najprawdziwszy Siwy

  556. Tak, Chicago trzasło się od plotek, kiedy to państwo Lizakowscy się rozwodzili. Było na co popatrzyć: kucharka belgijska i poeta polonijny w charakterze księgarzy i kwiaciarzy, a w obu tych księgarniach pełno było “ludzi kultury”, wiec niefortunna love story była hitem! I rzeczywiście dużo mówiono o pieniądzach. Niby tych za usługi emigracyjne.

  557. Panie dr. Mierzejewski, bardzo przepraszam, wiele razy tu napisałem, że nie jestem Mierzejewskim. Lizak jest po prostu chory. Bardzo chory. Przepraszam Pana za kłopot.

    • Siwy Obserwatorze wszyscy wiedzą łącznie z tobą, że Obserwator to Siwy. Siwy jesteś mistrzem trolingu

  558. Lizakowski, nie przeżyjesz tego. Święta masz z głowy! Wyobraź sobie, wielbicielka twojego talentu, dr Mirosława Kruszewska, dostała nagrodę literacką (15 tysięcy! I to dolarów!) za swoją 500-stronicową historię “Polacy w Ameryce”. Cała twoja durna twórczość zmieściłaby się się w jednym jej rozdziale! Wszyscy o tym mówią. I z czym ty do ludzi, Lizak? Ze złodziejami nadpsutych czereśni?

  559. Tak, kupiłem te książkę, jesteś tam wzmiankowany raz tylko i to na dodatek jako bohater bardzo nieciekawej sprawy. Wspomniano tam o twoich kłamstwach na temat niewygodnych ci twórców, których próbowałeś uśmiercić. Może przynajmniej tym nieciekawym aktem zapiszesz się w historii wstydów i niegodziwości literackich. O twojej bezcennej twórczości ani słowa! Oj wstyd, Lizakowski, wstyd. I pomyśleć, ty, magister Northwestern i wychowanek Columbia College! Kończysz się zupełnie bez swojej autoreklamy. A nikt ci jej nie chce robić za darmo! Przedtem twoi klakierzy mogli liczyć, że postawisz im kielicha wódy.
    A w “Monitorze” nareszcie dobre wiersze poetów emigracyjnych, prezentowane przez niezastąpioną i profesjonalną panią Elżbietę Ch. A poemów lizaka niet! Wydawać się może, że epidemia lizakowszczyzny minęła. Co daj Boże nam wszystkim z okazji Nowego Roku!

  560. Święte słowa! Oddychamy tutaj swobodniej. Lizaka prawie nikt tu już nie wspomina, a jeżeli wspomina, to nie najlepiej.

  561. To bardzo zagadkowe. Personalia takiego jednego capa aż trzykrotnie figurują na listach Instytutu Pamięci Narodowej jako etatowego funkcjonariusza komunistycznych służb PRL.

  562. Którego capa? Capów jak wierszokletów zatrzęsienie . Nazwiska proszę. Może chodzi o Lizakowskiego, bo on zawsze największy. Cap, Oczywiście.

  563. I co? Nie dowiem się o jakiego capa chodzi? Czy może o tego, co to ponoć wykłada na Uniwersytecie Wrocławskim i ma magisterium z Northwestern? Lizakowski, zakończ ten show, powiedz, ze jesteś kłamczuch i chwalidupa. Blisko do świat. Nastrój podniosły, ludzie ci może przebaczą twoje małe i duże przekręty i oszustwa.
    I pamiętaj, chłoptasiu, nie jestem de domo Mierzejewska!

  564. 35 ROCZNICA PODJĘCIA PRZEZ ADAMA LIZAKOWSKIEGO
    WSPÓŁPRACY ZE SŁUŻBĄ BEZPIECZEŃSTWA PRL

    (przy okazji wystawy fotograficznej o Czesławie Miłoszu)

    http://ddz.doba.pl/artykul/dodajkomentarz/10268/13/#commentactive

    Adam Lizakowski – największy bufon i kabotyn Ziemi Dzierżoniowskiej – nie byłby sobą, gdyby znów nie wykorzystał okazji, aby na czyichś plecach nie zacząć promować swojej nieskromnej osoby! Tym razem robi to plecach Śp. Czesława Miłosza przy okazji wystawy fotograficznej z okazji 35-lecia przyznania Miloszowi literackiej nagrody Nobla. Cały wątpliwej jakości i prawdy komentarz Lizakowskiego nie jest bowiem o zasługach Noblisty, ale o tym, jaki to biedny i nieszczęśliwy już od czasów głębokiego dzieciństwa był Adaś Lizakowski. A mimo tego, jakie to bystre i konsekwentne w swym życiu było owe pachole z małego domku przy ul. Kościuszki w Pieszycach. Wykorzystując okazję, Lizakowski znów plecie duby smalone, o czym wie każdy, kto Go wcześniej znał. Nie planował On bowiem w wieku 12 lat żadnego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych i osobistego poznania Miłosza. W Ameryce znalazł się przypadkowo, gdy wcześniej w 1981 roku jako aktywista Związku Młodzieży Socjalistycznej przy Klubie „Prządka” w Pieszycach wyjechał na saksy do Austrii i tam zastał Go stan wojenny w Polsce. Wtedy to z pomocą kolesiów ze Służby Bezpieczeństwa PRL Lizakowski, który właśnie opublikował swoje dwa pierwsze wierszyki w „Tygodniku Kulturalnym”, wyjechał do USA, gdzie w zamian za ten zaszczyt podjął współpracę agenturalną z polską bezpieką. Wystawa powinna więc raczej mieć tytuł „35 rocznica podjęcia przez Adama Lizakowskiego współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL”, co Lizakowski – znany powszechnie ze swojej „skromności” przemilcza w swoim komentarzu do wystawy. Nie przemilcza natomiast innych swoich kłamstw i oszustw, jak na przykład o swoich rzekomych studiach uniwersyteckich w USA, kiedy w rzeczywistości do dzisiaj nie potrafił zdać matury. A o tym, jak zna język angielski, możemy się sami przekonać, słuchając na nagraniu, jak nieudolnie próbuje przeczytać angielski tytuł jednej z książek Miłosza.

    • Panie Mierzejewski zajmij się pan sobą i skończ z ta jadowitą nagonką na Pana Adama

      p

    • Chłopie czy ty masz jakąś obsesję na punkcie Pana Adama Lizakowskiego? Bądź poważny, przynajmniej z racji wieku.

    • Mierzejewski czy ty jesteś poważnym człowiekiem? Nie masz nic innego na głowie niż Lizakowski? Pozdrów Duszę i Kruszewską i odwalcie się od Pana Adama

      • Lizakowski, wściekasz się, indyczysz, obruszasz, jak zwykle obrażasz swojego adwersarza, wyciskasz ostatnie krople z przeżartej alkoholem kory mózgowej, perorując o etyce doktorskiej, kiedy sam żadnych kanonów etycznych nie przestrzegasz. A prawda jest prosta jak budowa cepa i – nie przymierzając – Twój móżdżek gęsi sulejowskiej. Przechwalasz się swoimi studiami uniwersyteckimi w Stanach Zjednoczonych, a do dziś nie zdałeś matury ani w Polsce, ani w Stanach Zjednoczonych. Nie znasz podstaw języka angielskiego, a jeden z tego dowodów jest na tym nagraniu powyżej, gdzie bełkoczesz i język sobie łamiesz na prostym w istocie tytule książki Miłosza. Ba, nie potrafisz nawet wymówić poprawnie słowa, które Tobie powinno być bliskie z racji profesji, jaką sobie niesłusznie nadajesz, tj. słowa „literatura”. Dziwne, że po blisko 40 latach mieszkania w USA nie potrafisz wymówić poprawnie angielskiego słowa „literature”. Podobnie jak nie umiesz wymówić po niemiecku słowa „Peterswaldau”, a wyrywasz się do roli przewodnika po Pieszycach! Upominasz się wciąż o argumenty merytoryczne, a sam miotasz tylko inwektywami ad personam. Myślę, że nie musisz się wstydzić, że legitymujesz się tylko miernym świadectwem 2-letniej zawodówki, że w Stanach Zjednoczonych byłeś tylko sprzedawcą w sklepie kolonialnym swojej byłej żony, cieciem na parkingu samochodowym i taksówkarzem. Ale powinieneś się bardzo wstydzić szpiclowaniem i donoszeniem na rodaków do polskiej, a potem amerykańskiej bezpieki, pisaniem gniotów i marnych plagiatów literackich i posługiwaniem się publicznie preparowanym przez Ciebie CV z licznymi kłamstwami, dotyczącymi rzekomych zasług literackich i wykształcenia. Bo, po prawdzie, Panie Adamie, byłeś i jesteś tylko wielkim oszustem i kłamcą, cwaniakiem i kombinatorem, bufonem i kabotynem, Dyzmą polskiej poezji i nikim więcej!!!

        • Mierzejewski, nudny się robisz. Czy ty masz jakieś problemy czy kompleksy? Połóż się na sofie i opowiedz, zaradzimy

          • Panie Adamie, Nikodemie Dyzmo polskiej poezji, czas już przestać błaznować i udawać kogoś, kim nigdy nie byłeś i nie jesteś. Jeśli tak trudno zdać Ci maturę, nauczyć się polskiej ortografii i gramatyki, i wielu innych rzeczy, które nie powinny być obce poecie, to skup się już na tym handlu poniemieckimi grobowcami i działkami budowlanymi po ogródkach w Pieszycach i nie zawracaj już ludziom głowy swoim tanim kabotynizmem, który niesłusznie nazywasz “poezją”. A to, że udawało Ci się przez 30 lat ogłupiać ludzi i wciskać im kit, że jesteś jakimś poetą, to tylko źle świadczy o tych, którzy się na to dali nabierać i promowali ewidentne grafomaństwo jako coś wartościowego. Czas zejść ze sceny pieszycko-chicagowski błaźnie!

        • Mierzejewski, starzy jak ty ludzie powinni mieć jakąś mądrość i zasługiwać na szacunek. A ty stary jesteś to fakt ale ciągle błaznujesz i nieustannie obrażasz Pana Adama . Zachowujesz się jak człowiek bez kultury i bez mądrości życiowej. Z czyim mlekiem wyssałeś ten jad co masz w sobie?

          • A Pan Adam (lizakowski) był kretynem, jest kretynem i kretynem juz pozostanie, czego dowodem jest choćby nick, jakim się obecnie posługuje. Stary, głupi, ale też chamowaty, bez kindersztuby lizakowski adam – esbek, bufon i grafoman, udający bez powodzenia poetę!

        • Pańskie rady Mierzejewski są tyle warto co pańskie życie i poezja. ZERO. Był spokój przez trzy dni i znowu choroba wróciła i Mucha się znudziła oglądaniem świata przez okno suteryny. Zaczepia i szuka kontaktów, Paranoja schizofrenia tak ma.. Mierzejewski jaki był twój pseudonim z SB na uczelni, jak ciebie nazywali?

  565. LIST POETYCKI Z PIESZYC
    DO WIELCE ZASŁUŻONEGO PANA ADAMA

    Bezczelny oszuście i grafomanie,
    Panie Lizakowski Adamie!
    Sprzedawaj lepiej stare grobowce,
    A nie wódź młodzieży na manowce,
    Nie ucz ich kołtuństwa i głupoty
    W swych gniotach bufona i idioty.
    Nie pokazuj swojej indolencji,
    Owocu umysłowej impotencji.
    Nie reklamuj mocnych trunków,
    Ani niesmacznych pocałunków.
    Bo jak sam piszesz, jesteś niemłody,
    A usta twe, rzeczywiście, nie jagody!
    I jak nie są jagodami twoje usta,
    Twoja łysa głowa wciąż jest pusta!
    Nie chcesz się uczyć do matury,
    Wolisz w sieci wypisywać bzdury,
    Chełpić się niezasłużenie nagrodami,
    Za dzieła z ortograficznymi bykami.
    Adamie Nikodemie Dyzmo poezji,
    Dość już mamy twojej taniej herezji!

    • Naprawdę trzeba być idiotą by się tak ośmieszać. Atak na marginesie doktorze : co to jest ta reklama ” niesmacznych pocałunków” ? Może jołopku nic lepszego do rymu nie mogłeś wymyśleć ?

      • A tak, Lizakowski, biorę przykłady z Twojej twórczości:
        “podbijam bębenek, jak z Eklei Zenek…” Chyba poznajesz swoje częstochowskie rymy, którymi okraszam kretyńskie treści, mistrzu bzykania na pieszyckich polach buraczanych i cebulowych pod Jordanowem?

  566. PS. Powinno być “okraszasz”, nie “okraszam”, zwykła literówka

  567. Adamie z całego serca Cię przepraszam za pomówienia , inwektywy i inne złe rzeczy, które Tobie wyrządziłem. Wybacz mi Adamie, wybacz mi Polonio.

      • Lizakowski, Ty nieuleczalny mitomanie, grafomanie i kretynie, zdaj lepiej maturę w jakiejś wieczorówce i naucz się ortografii!

        • Mierzejewski stary glupi osle przestan sie wyglupiac i zerowac na tworczosci pana Adama
          Jestesm zerem i jak zero myslisz, studia pana Adama, matura, co ciebie to obchodzi, ortografia, ty jestes zlodziejm i naciagaczem biedny samotnych kobiet. Pomysl o tym, kim jestes zlodzieju jeden.

Comments are closed.

WordPress › Error

There has been a critical error on this website.

Learn more about troubleshooting WordPress.