No, nie wyszły.
Przykre widowisko.
Nie dla wszystkich. Dla wielu z nas – krzepiące. Przykre dla pierwszej
damy, pani Agaty. Niefortunne dla godności urzędu Prezydenta.
Zostanie w naszej pamięci taki obrazek: Duda, próbując zachować powagę i kompozycję twarzy, przemawia, ale protestujący obywatele zagłuszają go gwizdami i okrzykami “będziesz siedział!”, “konstytucja!” czy “marionetka!”
Scenografia wydawała się wyjątkowo korzystna dla prezydenta.
Andrzej Duda, prezydent, na polskim nabrzeżu. Już sam ten fakt jest
naładowany emocjami. Miejsce historyczne. W tle falujące wody zatoki.
Wiatr od Bałtyku lekko kołysze poły jego płaszcza. On stoi sam, w
dramatycznej zadumie, bolejący nad naszą historią, wzruszony, ale męski,
romantyczny i zdeterminowany. Udaje refleksyjnego. Jeszcze czuje się
dobrze i niczego nie podejrzewa. Na drugim planie rozlokowani są
przedstawiciele władz miejskich, wojsko, kwiaty, orkiestra, telewizja.
Jest też śmigłowiec. Dostarczy później wiązankę kwiatów naszemu morzu.
Piękna oprawa. Dalej, w bezpiecznej dla Dudy odległości, zbiorowisko
protestujących ludzi.
Cóż mogło się nie udać?
Plan był prosty. Duda po 100 latach powtarza zaślubiny, których dokonał generał Haller wrzucając w r. 1920 pierścień do wód Bałtyku. Prezydent chciał stać się odnowicielem związku pomiędzy naszym narodem a Bałtykiem. To miała być wielka chwila dla kampanii prezydenckiej: “Duda dokonał kolejnych zaślubin z Bałtykiem”. Piękne hasło wyborcze dla całego Pomorza.
Nie udało się. Został wygwizdany i pojechał do Wejherowa.
Tam powitano go transparentem “jesteś wstydem narodu”.
Nadzieja więc nie umarła. Nieraz gaśnie, opuszcza nas, ale potem pojawia się na nowo. Dzięki zwykłym, anonimowym ludziom. Być może właśnie od tych wydarzeń na Kaszubach rozpocznie się moment zwrotny i powrót do praworządności i do zdrowia.
Kiedyś musimy przecież otrzeźwieć.
Foto: Facebook.com
Dariusz Wiśniewski