Marsz Równości w Białymstoku, relacja mieszkanki Chicago

4
1425

Marsz Równości przypadał na dzień naszego przyjazdu do Białegostoku z greckich wakacji. Nie, żebyśmy akurat chodzili na parady LGBT w Stanach, ale tego nie mogliśmy odpuścić. Atmosfera wokół zapowiadanego marszu była gęsta, chodziły słuchy o możliwości jego odwołania, zapowiedziano czterdzieści konkurencyjnych imprez; nawet nie wyobrażałam sobie, gdzie mogłyby się one w Białymstoku pomieścić.A

Marsz zapowiadano początkowo na czternastą, ale nagle poproszono, żeby nie pojawiać się jednak przed wpół do trzeciej. Z mieszkania mojej Mamy, u której się zatrzymaliśmy, nieopodal miejsca zbiórki na placu NZS-u już od południa słychać było groźne pokrzykiwania dochodzące z placu i zza drzew widać było niebieskie światła samochodów policyjnych. Poszliśmy na plac kilka minut przed wpół do. Grupy wyrostków stały u wybiegu ulicy Skłodowskiej taksując przechodzących. My akurat nie zwróciliśmy ich uwagi, więc dali nam przejść. Na placu od strony pomnika stał tłum kilkuset młodych ludzi, skandujących “Bóg, honor, ojczyzna” na przemian z wulgaryzmami. Odgrodzeni byli od placu szpalerem aut policyjnych, które zresztą otaczały plac. Drugi szpaler otaczający plac stanowili policjanci. Za nimi dokoła stały hordy zagrzanych do akcji chuliganów, szukających zwady ze zbierającymi się manifestantami. Policja nie pozwoliła nam wejść na jezdnię, gdzie zaczął się formować marsz. Wysłano nas dwadzieścia metrów dalej, gdzie było “wejście”. W momencie, kiedy policjant odsunął się i stanęliśmy na jezdni, poleciały z balkonów nad nami jajka. Odruchowo cofnęliśmy się. Policjant zapytał “idziecie, czy nie?”. Kiedy zwróciłam mu uwagę, że spodziewam się od niego ochrony przed tymi, którzy rzucają na nas rzeczy z balkonów, odwrócił się. Jednak weszliśmy razem z innymi zdeterminowanymi śmiałkami. Czuliśmy się, jak kaczki na wodzie. Wokół padały jajka, pomarańcze, doniczki i co tam było pod ręką. Po chwili niepewności marsz ruszył. Teraz zaczęły padać w tłum petardy. Problem z nimi był taki, że kiedy padały, tłum się rozpierzchał wokół. Zaraz po kilku krokach upadła młoda dziewczyna, przewrócona przez odskakujący tłum. Podnieśliśmy ją. Była w stanie szoku. Wydawała się być w wieku naszej córki. Przez jakiś czas nie puszczała naszych rąk, a więc szliśmy tak razem nie pozwalając jej znów upaść.

Większość marszu stanowili ludzie młodzi i bardzo młodzi. Licealiści, studenci. Uśmiechnięci i życzliwi sobie. Tacy, jakich pamiętam z moich lat w Białymstoku, dobrych lat w przyjaznym mieście. Krzyczący “chodźcie z nami” do głównie nieżyczliwych gapiów, śpiewający i tańczący pośród, co tu ukrywać, czasem niebezpiecznych obiektów rzucanych w tłum. Spotkałam koleżankę z czasów studenckich, z którą swego casu siedziałyśmy w sąsiednich celach, też z mężem. Powiedziała “kto by kiedyś pomyślał, że będziemy iść w takim marszu?” Tak, kto by pomyślał. Ten marsz, jednak, nie był już nasz. Młodzi byli również często ci, którzy biegli wzdłuż trasy marszu wygrażając nam i wykrzykując wyłącznie słowa nie do powtórzenia. I tu muszę przyznać, że takiego Białegostoku nie pamiętam. Nie to, żebym w tamtych czasach nie znała ludzi z różnych środowisk, chłopaków z Antoniuka, ale takiej agresji i nienawiści nie pamiętam. O zorganizowanym chuligaństwie nie wspominając. Patrząc na wykrzywione w amoku i zaciętości twarze widziałam niemożliwość jakiegokolwiek porozumienia. Wielu było też najwyraźniej pijanych. Podążał obok nietrzeźwy jegomość wywijający wykręconym z roweru pedałem. Usiłował coś przy tym wykrzyczeć, ale alkohol odebrał mu możliwość wysłowienia się. Inny, starszy już człowiek usiłował przekonać mojego męża, że ten jest dewiantem, oczywiście bez reakcji, bo mąż go po prostu nie rozumiał.

Co paręset metrów marsz zatrzymywał się, co znaczyło, że napotkaliśmy na grupę usiłującą go zablokować i policja usiłuje ich spacyfikować. Przed Kościołem Farnym ustawiła się szczególnie liczna grupa “broniąca katedry“, w ruch poszły gazy łzawiące, ale trasę marszu zmieniono.

Wracaliśmy do domu oglądając się za siebie i z mieszanymi uczuciami. Byłam dumna z mego miasta, że zdecydowało się na ten marsz i że nie wymiękliśmy. Byłam zawstydzona, że, jak powiedział mój mąż w wywiadzie dla Polsatu, jesteśmy lata za Ameryką i resztą cywilizowanego świata. Po ochłonięciu doszło do mnie, że jednak już wygrywamy. Rozgorzała dyskusja, która już wyzwala w ludziach zrozumienie, że nie idzie o jakieś ekscentryczne fanaberie, ale o wolność i prawa człowieka.

Foto: Fakty – Interia

Kornelia Overom

4 Komentarze

  1. Kornelia! Super że tam byliście. Szacun dla Ciebie i Twojego męża!
    Ja też nie pamietam takiego Białegostoku. Jestesmy z tego samego rocznika. Ja pamietam to, że wspólnie z katolickimi , prawosławnymi, żydowskimi i muzułmańskimi kolegami i koleżankami uczyliśmy się, bawiliśmy się, chodziliśmy do kina, na prywatki. Nikt nikogo za światopogląd nie oceniał. Owszem, byli i tacy nielubiani koledzy i koleżanki. Ale to nie zależało od tego, jaką religię wyznaja czy tez wogóle nie wyznaja żadnej.
    Też nigdy nie myślałam, że bedę popierać środowiska LGBT. Były mi obojętne do tej pory.
    Z jednej strony wstyd mi za Białystok, z drugiej jestem dumna z tych ludzi, którzy wyszli i maszerowali.

  2. A ja jestem dumny, że Polacy mówią: Stop dewiacji! Nie przejdą zboczeńcy! Nie porównujcie religii do marszów wyuzdanych.

  3. Na jednym z portali ktoś mądry i twórczy (szukam autora) ukuł doskonałą analogię dotyczącą relacji Polski z Watykanem (konkordat):

    “WYOBRAŹCIE sobie taką hipotetyczną sytuację – Polska podpisuje z Rosją układ, na podstawie którego:
    1. Polska będzie utrzymywać na swój koszt wszystkie ambasady Rosji i rosyjskie uczelnie wyższe, licea i gimnazja na terenie Polski.
    2. Polska zgodzi się, aby Rosja posiadała na terytorium Polski siatkę jawnych, umundurowanych funkcjonariuszy, zarówno obcego pochodzenia jak i rekrutowanych miejscowo oraz tajnych agentów i agentów wpływu rekrutowanych i szkolonych od niemowlęctwa.
    3. Funkcjonariusze ci będą mieli gwarantowany wstęp do szkół, szpitali, więzień, jednostek wojskowych, w celu gromadzenia informacji i prowadzenia działań propagandowych i manipulacyjnych na rzecz Rosji i jej interesów.
    4. Funkcjonariusze ci wstępując do polskiego wojska zostają od razu co najmniej kapitanami, a nawet generałami i mają nie tylko pensje pochodzące z dochodu narodowego Polski, ale także maja dostęp do największych tajemnic.
    5. W stosownych przypadkach będą mieli tez pensje i przywileje takie same jak pracownicy tych ośrodków, ale pod wieloma względami nie będą podlegać takim samym przepisom np. ci w szkołach nie będą podlegali kuratorium i ministerstwu.
    6. Funkcjonariusze ci będą mogli na terenie swoich eksterytorialnych placówek codziennie (a minimum raz w roku) przesłuchiwać polskich obywateli bez świadków i przy zachowaniu tajemnicy, na okoliczność posłuszeństwa prawu i interesom Rosji.
    7. Rosja zastrzega sobie prawo do organizowania, bez uzyskiwania stosownych zezwoleń, manifestacji ulicznych w święta państwowe Rosji we wszystkich miejscowościach w Polsce oraz okresowych przemarszów drogami publicznymi do wybranych placówek dyplomatycznych.
    8. Ponadto, Polska przyzna im bezpłatną opiekę medyczną i emerytury.
    9. W przypadku łamania prawa przez tych funkcjonariuszy, w szczególności gwałcenia polskich dzieci, o ile nie zostali złapani na gorącym uczynku, Moskwa zastrzega sobie prawo do nie informowania polskich władz i podejmowania kroków zgodnie ze swoimi interesami – np. tuszowania sprawy, zastraszania ofiar, przenoszenia winnych na inną placówkę, kłamania, oskarżania innych, etc.
    10. Rosja zastrzega sobie prawo do wykorzystywania swoich funkcjonariuszy do otwartego krytykowania i wpływania na polską politykę wewnętrzną i zewnętrzną, prawa obywatelskie, kierunki badań naukowych i inny dowolny aspekt życia społecznego i politycznego.
    11. Rosja zastrzega też, że jest niezależnym państwem i Polska nie ma tam prawa krytyki, a manipulacje są niedopuszczalne i będą ścigane przez polską policję, prokuraturę i sądy.
    12. Polska ma też oddać Rosji wszystkie ziemie i nieruchomości jakie kiedykolwiek należały do władz Imperium Rosyjskiego lub Związku Radzieckiego albo obywateli któregoś z tych krajów.
    13. Polacy robią codzienną składkę pieniężną na rzecz Rosji.
    14. Polski rząd finansuje działalność agentów Rosji pracujących w Polsce.
    15. UMOWA GWARANTUJĄCA TE WSZYSTKIE PRZYWILEJE NIE PODLEGA WYPOWIEDZENIU !
    PODOBA SIĘ ??? NIE ???
    A co jeżeli to zamiast Rosji byłyby Niemcy?
    TEŻ NIE?
    Więc dlaczego zgodziliśmy się na coś takiego SAMEGO w stosunku do WATYKANU (konkordat) – który zawsze trzymał z zaborcami i potępiał nasze powstania narodowe?”
    Wow, mi dech zapiera… A wam..?

Comments are closed.

WordPress › Error

There has been a critical error on this website.

Learn more about troubleshooting WordPress.