Helena Wodzicka: Kartka z życia weterana 1863 r. ; W 72 ROKU ŻYCIA – NA OBRONĘ LWOWA

3
941
Helena Wodzicka: Kartka z życia weterana 1863 r. ; W 72 ROKU ŻYCIA – NA OBRONĘ LWOWA

Przedmowa RW:
Bezcennym świadectwem naszej historii jest artykuł mojej ciotki z 22 stycznia 1938 r., opublikowany w warszawskim Kurierze Porannym. Dzisiejsze rozważania na temat powstań nie biorą pod uwagę wielu opisywanych tu wydarzeń. Warto zwrócić uwagę jak wielką rolę odgrywała osobista inicjatywa w takich wydarzeniach. Dziś, siedząc w fotelu, w wolnym kraju nie sposób nieraz wczuć się w tamte czasy. Nie było wtedy możliwości ścisłego planowania sytuacji. Powstaniom zawdzięczamy ogromnym kosztem odzyskaną w 1918 r. niepodległość.
W 1938 była 75 rocznica Powstania i nikt nie myślał, że już za rok wszystko się zmieni. 100. rocznica miała już miejsce w 1963 r., a więc w czasach jedynie słusznego ustroju. Nikt się nie odważył rocznicę tę ukryć. Była ona eksponowana, co już pamiętam ja. Była to jedna z tych rzeczy, które pozwoliły przetrwać, mimo ułomnej i zbrodniczej na początku państwowości.
Rok 2013 to była już 150 rocznica Powstania. Poświęcono jej cały rok, publikując wiele nowych i starych opracowań oraz czyniąc wystawy. Cele są często oddalone więc bardzo, a koszty nieobliczalne. Sukces bywa zawłaszczany przez ludzi o niejakiej moralności, którzy twierdzą, że już ważne są tylko układy. Tak to się plecie – czytajmy w dniu 151 rocznicy. Aleksandrom Górskiemu i Stpiczyńskiemu też zawdzięczamy, że możemy się swobodnie kłócić. Także w Chicago. Tamże można też sprawdzić co to znaczy powstanie zimą.

Kartka z życia weterana 1863 r.

We Włocławku żyje już tylko jeden weteran z roku 1863, p. Aleksander Górski, liczący obecnie 92 lata. Udałam się do mieszkania, na ul. Litewską, prosząc o rozmowę. Zastałam go leżącego w łóżku – rekonwalescenta po zapaleniu płuc. Mimo osłabienia zgodził się udzielić mi chwilkę z wywiad.
Wchodząc do pokoju, znalazłam się w muzeum pamiątek z okresu walk o niepodległość. Na jednej ścianie, na czerwonym suknie wisi ryngraf, szabla i hełmy (zapewne nieprzyjacielskie). Nad łóżkiem dyplomy z przeczepionymi do nich orderami oprawne w oszklone ramy. W rogu stoi sztandar Kuj.(-awskiego) Związku Weteranów, którego prezesem jest Aleksander Górski.
I potoczyła się rozmowa, a właściwe opowiadanie czynów walecznych. Na moją prośbę nie mówił o roku 1863, lecz o swoim udziale w wyprawie z wnukiem Aleksandrem Stpiczyńskim na obronę Lwowa w 1918 r. W tym czasie we Włocławku formował się 4 pułk ułanów Zaniemeńskich, do którego zaciągnął się 72-letni Aleksander Górski wraz z wnukiem.
Aleksander Stpiczyński wychowywał się u dziadka, w domu na wskroś patriotycznym, w którym stale wrzała działalność konspiracyjna. Ta atmosfera spowodowała, że Aleksander Stpiczyński, wówczas student architektury, zaciągnął się do 4 pułku ułanów Zaniemeńskich i walczył na froncie pod Lwowem, a po zakończeniu walk pozostał w wojsku. Obecnie jest w randze rotmistrza i pracuje w Sztabie Głównym.
Aleksander Górski zajął się przede wszystkim gromadzeniem zboża, siana, żywności z okolicznych majątków i wszystkie te zapasy wywoził pod Lwów. Sześć razy wracał do Włocławka, aby zabrać nowe prowianty od kupców i ziemian zasilając w ten sposób szeregi walczących.
Tu urwał swe opowiadanie czcigodny weteran, przymknął oczy, jakby oddawał się wspomnieniom. Lecz to tylko była chwila. Ożywił się znów i zaczął opowiadać o swej wycieczce spod Lwowa do obozu 36 pułku piechoty Legii Akademickiej, który znajdował się o 5 km od Lwowa, na najbardziej wysuniętej i niebezpiecznej placówce.
Wybrał się z wnukiem saniami, wioząc tam zapasy żywności. Przy tej okazji mieli się zobaczyć z drugim wnukiem Wojciechem Stpiczyńskim, który w randze porucznika służył w tym pułku. Droga byłą odkryta i widoczna z linii nieprzyjacielskiej.
– Dziwnie niczego się nie obawialiśmy, choć kule latały nad głowami – mówi z uśmiechem Aleksander Górski. Dojechaliśmy do pierwszych chałup prawie bez uszkodzenia, bo tylko woźnicę postrzelili w rękę.
Jakiż hart ducha i odwaga były w tym starcu, który miał wtedy 72 lata życia.
Gdy dobrnęli do celu, ujrzeli, że chaty, które przedtem służyły żołnierzom za schronienie, są całkiem zniszczone stałym ostrzeliwaniem przez Ukraińców. Żołnierze skryli się w wykopanych rowach, obserwując stamtąd i reagując na poruszenia wroga.
Na zapytanie gdzie jest Wojciech Stpiczyński, poinformowano go, że znajduje się na straconej placówce, oddzielonej od nich doliną. Przejście przez nią równało się śmierci. Ukraińcy bowiem stale ostrzeliwali z mitraliczy, kładąc trupem każdego, który usiłował się przedostać do straconej placówki.
Nie zawahał się 72 letni starzec na tę podróż – poszedł, a wnuk za nim i żołnierz przydany do towarzystwa. Szli pojedynczo, aby utrudnić nieprzyjacielowi ostrzeliwanie.
– Kule łechtały nasze ciała – zwierza się weteran – ale nie baliśmy się. Na chwilę tylko zamarło we mnie serce, gdy zobaczyłem mego wnuka, kryjącego się za napotkaną kapliczkę, by uniknąć kuli dla niego przeznaczonej. Wkrótce i z kapliczki nic nie pozostało – rozsypała się w gruzy pod gradem kul mitralicz. Dziennie ginęło w tej dolinie śmierci 10 do 15 osób.
Wreszcie dotarli do placówki, widzieli się z Wojciechem Stpiczyńskim i po 15 minutach wyruszyli z powrotem. Nie szli już jednak jeden z drugim, lecz pod kątem. Bóg ich zachował i szczęśliwie wrócili do Legii Akademickiej, a stamtąd pod Lwów. Weteran Górski był pod Lwowem 4 miesiące – główną jego czynnością było stałe dowożenie żywności dla wojska. Za czyn y te otrzymał od gen. Rozwadowskiego odznakę Orląt lwowskich i odznakę honorową 4 pułku ułanów Zaniemeńskich.
– Dobrze było pod Lwowem, ale trzeba było mieć zdrowe nerwy – zakończył starzec-weteran swe wspomnienia.
Pragnęłam zadać jeszcze kilka pytań, lecz widząc zmęczenie, spowodowane długą rozmową, podziękowałam, pożegnałam się z żalem i wyszłam, unosząc z sobą wspomnienia weterana Aleksandra Górskiego.
H. Wodzicka
Kurjer Poranny, Warszawa, 22 stycznia 1938 r.
_____________________
* mitralicza: powinno być mitrajeza (od francuskiego mitrailleuse).

Fot. Rafał Wodzicki. Autorka przy grobie weterana Górskiego na cmentarzu we Włocławku ok. 10 lat temu. Po drodze – na placu Powstania Styczniowego – można zobaczyć pomnik innego powstańca styczniowego mjr. armii włoskiej Stanislao Bechiego straconego niedaleko cmentarza. Teofil Lenartowicz wykonał płaskorzeźbę jego pamięci umieszczając ją w słynnej bazylice Św. Krzyża (Santa Croce) we Florencji. Miasto to w 1923 r. podarowało kopię Włocławkowi. Bechi został stracony w miejscu gdzie dziś jest plac Powstania Styczniowego.

3 Komentarze

  1. O związkach USA z powstaniem styczniowym 1863 r. wysłuchałem w nocy w Polskim Radiu I. Otóż spowodowało to trudności ekonomiczne Rosji i sprzedaż Alaski Stanom Zjednoczonym. Skądinąd zaprzyjaźnionym z Rosją. Wojna secesyjna za to spowodowała nieostateczne dostawy bawełny i kłopoty przemysłu łódzkiego… Powstanie było krytykowane przez rządzących innych krajów, co spowodowało sprzeciw robotników (!). na bazie tego ruchu powstała I Międzynarodówka. Warto sobie zdawać z tego kontekstu sprawę.

  2. Ostatnio pokazała się informacja o tym jak to oficer AK oszukał feldmarszałka w Strasburgu. Aleksander Stpiczyński się nazywał i był z Włocławka. Helena Wodzicka o nim wspomina…

Comments are closed.

WordPress › Error

There has been a critical error on this website.

Learn more about troubleshooting WordPress.